Meteory. Po zachodzie słońca 14

Meteory. Po zachodzie słońca 14Rozdział 25  
Wyspy greckie. Sierpień 2014.
     Łódź kołysała się łagodnie, prawie niewyczuwalnie. Dwa kadłuby stanowiły stabilną powierzchnię. Światło słoneczne już dawno rozjaśniło mrok i kabina Oskara napełniła się jego blaskiem.  
     Majka czuła, że się budzi. Przez moment ją to zaskoczyło, bo przecież mieli spędzić noc bez spania, ale zaraz przypomniało jej się, jak Oskar powiedział, że sen i śnienie to dwie różne sprawy. Poza tym potrzebowali odpoczynku po „pracowitej” nocy. Nagle uzmysłowiła sobie, że Oskar nadal śpi. Odwróciła ostrożnie głowę, by na niego popatrzeć. Wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała po pierwszym spotkaniu we śnie. Miał nawet jednodniowy zarost, jak wtedy. Jego naga pierś unosiła się miarowo w rytm spokojnego, głębokiego oddechu. Reszta przysłonięta była prześcieradłem. Wydał jej się taki bezbronny, kiedy leżał tuż obok niej. A więc, zostaliśmy kochankami, przemknęło jej przez myśl. Czy moglibyśmy zostać czymś więcej? Przypomniało jej się wszystko, co mówił o przekazywaniu Daru i jego „scalaniu”. Chciał tego z nią? Byłaby gotowa się z nim związać? Może, ale... na pewno nie z powodu Daru.
- Dzień dobry – łagodny seksowny głos wyrwał ją z zadumy.  
     Po twarzy Oskara błąkał się delikatny uśmiech. Miała ochotę go zlizać, a potem sprawdzić, czy w jego ustach nie było więcej takich słodyczy.  
- Dzień dobry – wyszeptała, starając się, by zabrzmiało to zachęcająco.
     Oskar jakby w odpowiedzi na jej myśli, przygarnął ją do siebie i powitał soczystym mokrym pocałunkiem.  
- Jesteś taka piękna – westchnął, zaglądając jej w oczy – Tracę przez ciebie głowę.
- Och!?  
     Gładził jej plecy i kark, odgarniając pasma jedwabistych włosów zsuwające się po jej ramionach.  
- Pierwszy raz budzę się w objęciach dziewczyny – wyszeptał nagle, jakby zaskoczony własnym spostrzeżeniem.
- I jak jest? - zachichotała.
- Przyjemnie... - w jego głosie dosłyszała nutkę rozmarzenia – Może w ogóle nie wstawać?  
- Zaczną nas szukać – westchnęła – Zdaje się, że Johan pilnuje nie tylko mnie? – zakpiła.
- Nie piśnie słowa, jeśli o to chodzi.
- Wiem. Mówili mi, że raczej dadzą się zabić, niż ujawnią coś, co mogłoby cię narazić – roześmiała się – Zastanawiałam się tylko, jak to załatwiłeś? Złożyli przysięgę?  
- Można to tak nazwać – przyznał, przyglądając jej się bacznie – Bystra jesteś.  
- Może to dzięki mojemu Darowi?
- Możliwe...  
- Więc, wiesz, kto mi go przekazał – zaryzykowała – A w każdym razie... domyślasz się.
- To nic pewnego.
- Daj spokój! - uniosła się na rękach i usiadła okrakiem na jego brzuchu – Przecież wiecie, kim jest ta kobieta. Skoro potrafię czerpać jej energię, to znaczy, że była moja krewną.  
- Szybko się uczysz – przyznał, nie kryjąc podziwu - Miała na imię Rosanna, Rosanna Littenstein, i zmarła nie przekazawszy Daru. Tak jest zapisane w dokumentach. - stwierdził oględnie. Nie chciał o tym rozmawiać. Nie chciał ujawniać zbyt wiele.
- Ma rodzinę? To znaczy... Czy żyją jej krewni, z którymi mogłabym porozmawiać? - spytała, przyglądając się uważnie jego twarzy.  
     Nie odpowiedział od razu, ale dopiero po dłuższej chwili, ważąc ostrożnie słowa.
- Żyją, ale nie możesz się na razie z nimi skontaktować...
- Dlaczego? - przerwała mu.
- Bo to niebezpieczne dla ciebie i dla nich. - Poczuł się nieco lepiej, naginając prawdę, a nie kłamiąc w żywe oczy. - Nie należą do Zgromadzenia, więc lepiej ich nie narażać – zaczął – Takie nieprzemyślane kroki są niebezpieczne – dodał.
- Chodzi o tego Swena? On jest zagrożeniem?  
- Największym!  
- W jaki sposób Zgromadzenie mnie ochroni? Przecież z tobą jestem bezpieczna. Sam tak mówiłeś – zajrzała mu w oczy, szukając prawdy – Dlaczego jestem dla nich zagrożeniem? Oni w ogóle o mnie wiedzą? Oddali mnie, czy zostałam... odebrana?
- Majka – westchnął, czując, że jej pytania zaczynają go osaczać – Mój dziadek... Mistrz powiedział, że z nimi porozmawia. Na pewno się z nimi spotkasz, ale to będzie szok dla wszystkich. Im mniej osób wie o twoim istnieniu poza Zgromadzeniem, tym lepiej.  
- Więc co mam zrobić? Muszę czekać?  
- Musisz - westchnął – Ale obiecuję, że niedługo.
     Przyciągnął ją do siebie. Opierała się przez chwilę, ale robiła to tylko dla zabawy. Wreszcie powoli opadła na niego, pozwalając, by jej obnażone piersi przylgnęły do jego torsu. Pocałowała go delikatnie w usta. Była między nimi jakaś czułość, której wcześniej nie dostrzegła.  
- Dobrze mi tu – szepnęła – Czuję się jak na luksusowych wakacjach.
- A gdybyś mogła mieć tak już na zawsze? - usłyszała tuż przy uchu.
- Ale nie mogę. Przecież muszę wrócić na studia... - spróbowała się wyprostować, ale Oskar trzymał ja przy sobie, więc uległa – Przecież będę mogła wrócić? Muszę porozmawiać z rodzicami...
- A ja zapytam jeszcze raz: Gdybyś mogła zmienić swoje dotychczasowe życie? - w głosie Oskara było jakieś napięcie.  
     Nagle zdała sobie sprawę, że jego puls przyspieszył.
- Oskar, o co ty mnie pytasz? - jej serce też przyspieszyło.
- Masz Dar. To wszystko zmienia. Wszystko! Nie będzie tak, jak dawniej.
- Wiem... - wyszeptała. Wiedziała? Podświadomie czuła, że tak będzie, ale... właściwie nie zastanawiała się, jak... - Jak bardzo się zmieni?  
- To zależy od ciebie, ale na pewno zdajesz sobie sprawę, jaka jesteś wyjątkowa.  
- Ciągle to mówisz – roześmiała się z zakłopotaniem.
- Bo tak jest. Twój Dar, to wiedza...  
- Tak myślisz? - przerwała mu – Czytałam o tym. Każdy Dar jest jedyny w swoim rodzaju. Więc mój jest Darem wiedzy?
- Rosanna miała taki – uniósł ją powoli, tak, że znów na nim siedziała i mogła widzieć jego twarz – Ty chłoniesz wiedzę i wykorzystujesz ją lepiej niż inni. Nie widzisz tego?  
- Może trochę...? - zastanowiła się. Zawsze w czołówce, mimo że uczyła się mniej niż inni, bez trudu. - Coś w tym jest – przyznała – A twój Dar? Jaki jest?
     Oskar roześmiał się do niej.
- Zgadnij – położył dłonie na jej brzuchu i zaczął przesuwać je w górę aż do piersi.
- Teraz przychodzi mi do głowy tylko jedno – uniosła znacząco brwi – Ale chyba nie o to chodzi?
- Będziesz musiała poszperać w papierach – wyszczerzył do niej zęby.  
- Naprawdę mi nie powiesz?  
- Naprawdę. I powiem chłopakom, że mają ci nie mówić.
- Ty draniu! - ścisnęła go udami, aż stęknął głucho.  
- Uff! Jeździsz konno? - sapnął. Zrobiła to już drugi raz!  
- Czasami – prychnęła. Jasne że nie jeździła! Rodzice umarliby ze strachu, gdyby wsiadła na coś większego niż kucyk.
     Na łodzi zaczynało się budzić życie. Najpierw trzasnęły drzwi, potem drugie. Rozległy się kroki i dźwięczenie wyciąganych z szafek naczyń. Majka posłała Oskarowi pytające spojrzenie. Usiadł, zsuwając ją sobie na uda i spojrzał w dół. Podążyła za jego spojrzeniem. Nie dało się ukryć, że jej bliskość robiła na nim wrażenie.
- I tak nie mamy więcej tych... - posłał wymowne spojrzenie pozostałościom po paczce prezerwatyw.
- Gumek – podpowiedziała mu - Więc możemy spokojnie wstać – przeciągnęła się – Powinnam wziąć prysznic.
- Możesz tutaj.
- Wolę u siebie. Tylko wyjrzyj, czy nikt się nie kręci w pobliżu – szybko narzuciła na siebie koszulę i zebrała resztę garderoby.  
     Otworzył cicho drzwi i ogarnął wzrokiem korytarz.  
- Droga wolna – stwierdził z rozbawieniem. Wymykała się od niego po kryjomu, choć wcale nie musiała. Było w tym coś podniecającego, musiał to przyznać.  
     Kiedy zniknęła za drzwiami swojej kabiny, wrócił do siebie. Miał iść pod prysznic, ale usiadł na łóżku i... było ciepłe, a zmięta pościel pachniała nią i seksem. Położył się na brzuchu i wtulił twarz w poduszkę. Chciał tego. Chciał tego na co dzień. Chciał jej. Przewrócił się na plecy i przymknął oczy. Mógł się uważać za szczęściarza! Los postawił na jego drodze idealną Obdarowaną, która w dodatku burzyła w nim krew za każdym razem, gdy się do niej zbliżył. Czy mogło być lepiej? Nawet jej swoboda i niezależność go pociągały, a może właśnie one sprawiały, że tak bardzo na niego działała? Przecież miał bardziej doświadczone i sprawne kochanki, a jednak z nią było mu wyjątkowo dobrze. Tak dobrze, że wspomnienie tamtych zbladło.  
     Nagle przed oczami stanął mu obraz obozu na skraju tropikalnej dżungli. Otworzył oczy i powoli przekręcił głowę, tak że jego wzrok padł na mały kartonik leżący na wykładzinie obok zużytych prezerwatyw. Gdzieś w klatce poczuł nieprzyjemne ukłucie. Zmarszczył brwi. Majka należała do niego i tylko do niego. Wybrał ją!  
---
- Johan? - Oskar zajrzał do jednej z kabin – Jesteś sam? - upewnił się na widok przyjaciela.
- Jean poszedł po pieczywo.
- Jakieś nowości? - usiadł na miękkim siedzisku obok szafy na ubrania.
- Ten chłopak nazywa się Marek Stopinski... Te ich litery! - dodał z obrzydzeniem – Jest synem profesora z jej uczelni. Przebywa dalej w tym obozie archeologów, tak jak mówiłeś.
- A inne rzeczy? - Oskar sprawiał wrażenie średnio zainteresowanego informacjami, jakie otrzymał.
- Poprzedniej nocy nie spał w swoim namiocie...
- Nooo? - zaciekawił się.
- Z taką ładną Czeszką ze swojego zespołu... - Uśmiech na twarzy Johana oznaczał, że dziewczyna była rzeczywiście warta grzechu.
- Sprawdzasz telefony? - przerwał mu Oskar.
- Nie dzwoniła do niego więcej. Tylko do rodziców.
- Dzięki. Dobrze się spisałeś – Klepnął Johana w ramię i wstał, rozprostowując stawy – Zjedzmy coś. Zgłodniałem.
     Johan odprowadził do wzrokiem do drzwi. Szorstki ton i pozorna obojętność, jego nie mogły zmylić. Znał Oskara zbyt długo, żeby nie widzieć, jakie targają nim emocje.  

Rozdział 26
Wyspy greckie. Sierpień 2014
- Możemy pogadać? - Majka przysiadła na ławce obok Johana, siedzącego za sterem katamaranu – Nie mam już siły czytać.
- Jasne - uśmiechnął się do niej.  
- Opowiedz mi o tym, co robicie.  
- Widziałaś – roześmiał się szczerze.
- Wyglądacie razem, jak jakiś oddział. Greg to nawet chodzi jak żołnierz – zażartowała.
- Bo był w wojsku, zanim Oskar go wybrał do swojego zespołu.
- Oskar go wybrał? - zdziwiła się – Myślałam, że składa się podanie o pracę.
- Podanie? - Johan wyglądał na rozbawionego – Nieee. Oskar sam wybiera.  
- Ciebie też wybrał?  
- Tak.  
- A ty chciałeś dla niego pracować?
- No pewnie, każdy by chciał. Ale to i tak nie miało znaczenia – dodał poważnym tonem.
     Majka posłała mu pełne zdziwienia spojrzenie.
- Kiedy dorastasz w rodzinie Obdarowanych, to wiesz, że taka propozycja jest... nie do odrzucenia.  Zwłaszcza w mojej sytuacji – dodał z zakłopotaniem, a widząc, że Majka nadal nie rozumie, roześmiał się głośno – Pokłóciliśmy się z Oskarem na śmierć i życie. W sumie, to ja o mało tego nie przypłaciłem... no, może nie życiem, ale na pewno złamaniem kariery.  
- Pokłóciliście się? Serio? - naprawdę ją zaintrygował – A teraz jesteś jego prawą ręką?
- Taki jest Oskar – Johan pokiwał głową – Wystartowaliśmy do tej samej dziewczyny, Clair. Ja byłem starszy, a on siedemnastolatek! – prychnął - Ale miał już pełen Dar i był wnukiem Mistrza... - rozłożył ręce – Ciężko było!
- Wolała jego? - Majka przełknęła głośno ślinę.
- Nie do końca, ale... sama rozumiesz. Popatrz na niego - W jego głosie dosłyszała jakby odrobinę zazdrości.
- OK, ale jak patrzę na ciebie... - otaksowała wzrokiem muskularne ciało, pociągłą twarz z trzydniowym jasnym zarostem i „surferskie” rozwiane włosy – Nic ci nie brakuje.
     Johan aż się wyprostował. Komplement zrobił na nim wrażenie, jakiego się nie spodziewała. Nawet poczuła się trochę nieswojo. On jednak szybko się opanował.
- W każdym razie, zaatakowałem go w „realu”. Nie zastanawiałem się nad konsekwencjami – odwrócił wzrok, jakby wstydził się tego wspomnienia – Mogli mnie naprawdę poważnie ukarać, a dostałem dwa tygodnie bezsenności! Oskar wziął całą winę na siebie - westchnął ciężko – A po roku zaproponował mi pracę.  
- Dwa tygodnie bezsenności? Co to jest? - zainteresowała się.
- Nie czytałaś o karach? - zdziwił się.
- Wiem, że są, ale nie wiem, jakie? – przyznała – Wiem, że Rada je wymierza... albo Mistrz.
- Rożnie, w zależności od przewinienia. Te najcięższe, razem, ale takie drobiazgi jak mój... - machnął ręką - Trzech członków Rady. Ale i tak o mało nie narobiłem w gacie ze strachu i... wstydu. Myślałem, że rodzice mnie zabiją!
- Co to jest ta bezsenność? - spytała.
- Zauważyłaś pewnie, że nie potrzebujesz tyle snu, co kiedyś?  
     Kiwnęła głową.
- Ale jednak musisz trochę spać. Chociaż co dwa, trzy dni. A teraz wyobraź sobie, że nie możesz. Po prostu nie jesteś w stanie zasnąć, a nie możesz świadomie śnić.  
- Och! A leki? Nie można wziąć waleriany? - przypomniała sobie swoje doświadczenie z farmakologią. Zaraz jednak przyszło jej do głowy, że pewnie to przewidzieli.
- Można – Johan przewrócił oczami – Grzęźniesz wtedy w czymś podobnym do bagna, jesteś w pełnej świadomości, i tak tkwisz godzinami, aż do wschodu słońca.  
     Majka spuściła wzrok. Nie brzmiało to zachęcająco.  
- Oskara też ukarali? - spytała po chwili.
- Też dostał dwa tygodnie, chociaż mu się nie należało.
- Dlaczego wziął winę na siebie? - drążyła temat.
- Później powiedział mi, że dla niego to była bardziej zabawa... sport... - zamyślił się – A ja się zaangażowałem. Zależało mi.
- Miał 17 lat... - Zastanowiła się, czym ona zajmowała się w tym wieku? Nauka... czasem babskie imprezy z noclegiem u Agnieszki... kłótnia z mamą o buty na obcasie... - Myślał o takich rzeczach?
     Johan przyjrzał jej się podejrzliwie, jakby się zastanawiał, czy ona czasem z niego nie kpi. Jednak po chwili się rozchmurzył.
- Przepraszam. Zapominam, że to jest dla ciebie nowe. Widzisz, jak od dziecka wychowują cię na przyszłego Mistrza, to masz trochę inne spojrzenie... - potarł twarz dłońmi – On nie ma lekko.  
     Majka uśmiechnęła się jednym kącikiem ust. Zasady! Sam tak powiedział.  
- A ta dziewczyna? - spytała – Jesteś z nią? Oczywiście, jeśli wolno spytać – dodała szybko.
- Clair? Nie – roześmiał się – Byliśmy ze sobą jakieś pół roku. Potem wybrała innego Obdarowanego...
- Och! Jak mogła? Przepraszam – zawstydziła się swojej reakcji.
- Nie. W porządku. Właściwie, to już nie byliśmy ze sobą, kiedy się zdecydowała. Poza tym, on ma pełen Dar. - wzruszył ramionami.
- Mówisz tak, jakby to było oczywiste, że ktoś z pełnym Darem jest lepszy – prychnęła.
- Bo jest! - spojrzał na nią ze zdziwieniem – To tak, jakby... u was, to znaczy, w pozostałym świecie – poprawił się  - Ktoś był szlachetnie urodzony. Chociaż – zastanowił się – też nie do końca, bo wśród tych z pełnym Darem są tacy, którym... po prostu się nie odmawia.
- Wow! Chcesz powiedzieć, że on do takich należy? - spojrzała na wejście do wnętrza katamaranu,  gdzie powinien siedzieć Oskar.
- Do jego dziadka mówi się Mistrzu, a do matki, Lady Margaret – westchnął, ale było w jego słowach więcej podziwu, niż zazdrości.
     Majka zastanowiła się, jak to możliwe, że w obecnych czasach te zasady przetrwały, a oni ślepo w nie wierzyli? Jednak nie zdążyła zapytać.    
- Kto chce lunch?! - Greg wychylił się z wnętrza katamaranu. - Johan, znajdź jakieś spokojne miejsce do kotwiczenia, bo będziesz jadł przy sterze.
- To ja też zostanę tutaj! - odkrzyknęła Majka – Albo, wiesz co? Wszyscy zjedzmy na zewnątrz.
     Razem z Jeanem i Akosem nakryli stolik w kokpicie. Oskar wyszedł z wnętrza łodzi mrużąc oczy. Po chwili przysłonił je okularami.  
- Mam dziś trochę pracy – westchnął, siadając obok Majki – Chciałbym cię prosić, żebyś została na Insomni i poczekała na mnie.  
- Nie ma sprawy – uśmiechnęła się do niego ciepło – Jakoś sobie zorganizuję czas.
- Miałem na myśli: nie ruszaj się nigdzie sama – spojrzał jej w oczy – A najlepiej nie śnij, póki nie wrócę.
- Coś poważnego? - zaniepokoiła się.
- Jeszcze nie wiem – starał się, żeby zabrzmiało to lekceważąco, ale nie do końca mu się udało. Jego ludzie „zgubili” dwóch osiłków od Swena. - Proszę cię – zniżył głos.
- Jesteś okropny! - westchnęła. Doskonale wiedział, co zrobić, żeby nie mogła mu odmówić – A mogę się powłóczyć, jak zacumujemy?  
- Ale nie sama – W jego głosie było coś znajomego.  
     Nagle Majka uświadomiła sobie, że podobnie zachowywali się jej rodzice. Rodzice, pomyślała i poczuła w piersi ucisk. Kim tak naprawdę byli?  Jak do nich trafiła? I czy pozna tych prawdziwych? Zresztą... którzy byli prawdziwi?    
- Dobrze, panie odpowiedzialny – wydęła usta – Mówisz, jak moja mama!
- Bo się martwię – zamruczał jej do ucha nie zwracając zupełnie uwagi na siedzących wokół  chłopaków – Muszę o ciebie dbać – Pogładził jej plecy, zsuwając na koniec dłoń niżej, aż za odstający pasek jej krótkich spodenek – Gdyby nie to, że ci faceci należą do mojej załogi, wydałbym zakaz noszenia tutaj takich strojów – ścisnął jej pośladek.
- Taki jesteś pewien? - posłała mu spojrzenie spod rzęs.
- Nawet nie próbuj – w jego głosie zabrzmiała groźba, ale w oczach zobaczyła rozbawienie.
     Pokazywała pazurki, ale przecież wiedział, że tylko się z nim drażniła. Wiedział? A jednak dał się złapać. Serce zabiło mu mocniej na samą myśl, że ktoś mógłby sięgnąć po to, co należało do niego.
     Majka spojrzała mu w oczy. Był dla niej zagadką, którą postanowiła rozwikłać. Kawałek po kawałku...

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 3293 słów i 18184 znaków.

1 komentarz

 
  • SeksiLasia100

    Supcio ! :* <3 czekam na kontynuacje :)

    19 lut 2016