Kiedy Ela wysiadła z samochodu, upewniłem się jeszcze raz czy mam wszystko ze sobą; między innymi dokumenty samochodu i papiery na uczelnię. Tak ja, jak i obie dziewczyny pomachaliśmy jeszcze Eli na pożegnanie i ruszyłem w drogę.
We wstecznym lusterku zobaczyłem, że Ela energicznie odmachuje nam ręką gest pożegnania. Była nie tylko ciocią, ale bardzo troskliwą i wrażliwą osobą i byłem więcej niż pewien, że na pewno w jej oczach pojawiły się łzy. To była cała Ela.
Po kilku minutach dojechaliśmy do drogi, prowadzącej do drogi lokalnej, wiodącej do drogi głównej, przelotowej, łączącej Mikołajki z Olsztynem.
- I co powiecie moje panie o jeździe tym samochodem? - zapytałem, bo faktycznie, tak jazda, jak i prowadzenie tego samochodu, zaczynało być dla mnie czystą przyjemnością.
- Ja Adamie po prostu nie mam słów, na opisanie moich wrażeń. Wyobrażam sobie tylko kierowców, którzy nas mijają i widzą ciebie za kierownicą tej fury, jak określa się tego rodzaju auta. Ciekawe, co oni sobie myślą, kojarząc ciebie z nami? - wyraziła swoją opinię Kamila, pogodnym, prawie wesołym głosem.
- Nasz samochód też nie jest zły, ale jazda tym autkiem, jak go określiłeś Adamie, czy furą, jak mówi Kamila, jest jak bajka. W naszym samochodzie siedzi się dość nisko, a tutaj czuję się, jakbym siedziała w samolocie, a nie w samochodzie. Pewnie z tyłu siedzi się nieco gorzej, ale nie martw się Kamilko. Z powrotem to ty będziesz siedziała z przodu, żeby było sprawiedliwie - powiedziała Zosia, głosem pełnym zadowolenia.
- Czyli nie żałujesz już, że nie jedziemy naszym samochodem? - zapytałem przewrotnie.
- Nie musisz się wysilać braciszku. Skąd mogłam wiedzieć, że Ela zaproponuje nam samochód dziadka. Ty też nie wiedziałeś i sam miałeś obiekcje, więc to twoje pytanie jest zupełnie nie na miejscu - skwitowała moje pytanie siostra, krótko i konkretnie.
Miała rację. Sam teraz zacząłem się zastanawiać, dlaczego Ela prawie wymusiła na dziadku, żeby pozwolił nam skorzystać z jego osobistego samochodu.
- Kamilo, nie sądzisz, że należałoby porozmawiać z którymś z rodziców lub z Karolem, aby ich poinformować, że żyjesz i masz się nieźle? - zwróciłem się żartobliwie do Kamili.
- Adamie, moi rodzice, a także i Karol, traktują mnie już jako osobę dorosłą i w pewnym sensie autonomiczną. Wiedzą, że jestem z wami i nawet, kiedy dowiedzą się, że rozstaliśmy się z Patrykiem, nie będą robić z tego problemu. Wiedzą też, że daję sobie radę w życiu i wierzą we mnie. Tak, że nie dzieje się nic takiego, z czego musiałabym się im tłumaczyć.
Kamila dała mi wyraźnie do zrozumienia, że nie muszę się martwić o nią, bo potrafi o siebie zadbać. Zrobiło się mi głupio, że potraktowałem ją jak Zosię.
- Przepraszam Kamilo i bez urazy. Nie chciałem włazić buciorami w twoje życie, a wyszło, jak zwykle - powiedziałem, próbując zatrzeć wrażenie, wtrącania się w jej życie.
- OK. Nie bierz tego do siebie, bo to nawet miłe, że troszczysz się o mnie, podobnie, jak o Zosię. Doceniam to Adamie i nie mam pretensji. Ba, nawet mi się to zaczyna podobać, bo oznacza to, że zaczynasz mnie lubić i nawet o tym nie wiesz - zareagowała z humorem na moją odzywkę i sumitowanie się przed nią.
- A swoją drogą, ciekawa jestem, jak by się uprawiało seks w takim samochodzie? Ta kanapa z tyłu jest nie tylko wygodna, ale wprost zaprasza do leżenia i nie tylko - rzuciła swoje spostrzeżenie w naszym kierunku.
Spojrzałem na nią przez duże, panoramiczne lusterko wsteczne. Patrzyła na mnie prowokującym wzrokiem, ściskając i masując sobie ostentacyjnie piersi. Wyglądało na to, że zdjęła biustonosz, bo jej sutki wyraźnie przebijały się przez cienką tkaninę bluzeczki.
Zerknąłem następnie w stronę Zosi i kątem oka dostrzegłem, że sprowokowana słowami Kamili, też zaczęła podejrzanie manewrować rękami przy swoich ciuchach.
- Dziewczyny, chciałem wam tylko przypomnieć, że w samochodzie nie powinno się prowokować i rozpraszać kierowcy - rzuciłem im luźną, żartobliwą uwagę.
- A my przypominamy panu kierowcy, że powinien patrzeć przed siebie i na drogę, a nie na to, co dzieje się w samochodzie - odpaliła mi natychmiast Kamila, rozpinając całkowicie bluzeczkę i odsłaniając swoje dorodne, kuszące cycki.
Widząc, że dalej zerkam na nią, ostentacyjnie zaczęła drażnić sterczące sutki.
Zmieniłem więc ustawienie lusterka i usunąłem ją z pola widzenia, przywracając obraz zza tylnej szyby. Zerknąłem na siostrę i zobaczyłem, że zwrócona w moją stronę, patrzy na mnie.
Ruch na drodze był taki sobie i nie wymagał ode mnie wytężonej uwagi, więc spojrzałem na Zosię z większą uwagą. Natychmiast podniosła rąbek sukienki, prezentując mi widok swojej obnażonej cipki. Z ruchu jej warg mogłem odczytać; podoba ci się, to co widzisz?
Zaśmiałem się prawie na głos, co, obok Zosi, usłyszała również Kamila.
- Śmiejesz się z nas, czy do nas? - usłyszałem natychmiast jej retoryczne pytanie.
- No, cóż. Obie robicie wszystko, żeby mnie zainteresować swoimi atrybutami kobiecości, więc mam prośbę i propozycję; kiedy już tak wam doskwiera ‘chcica’, nuda czy brak seksu, to może usiądźcie razem i rozładujcie sobie wspólnie to napięcie, które was ogarnęło - rzuciłem im luźną propozycję, wiedząc, że lubią się bawić ze sobą.
- A dla zbudowania nastroju włączę radio, a ty Zosiu poszukaj odpowiedniej dla was muzyki - powiedziałem, włączając radio.
- Jesteś Kamilo zainteresowana tym, o czym mówi Adam? - zapytała Zosia, przełączając
kanały radiowe w poszukiwaniu muzyki.
- Zosiu, pewnie byłoby miło, ale Adam ma do pewnego stopnia rację. Dajmy sobie na wstrzymanie, bo jest to jednak droga i to dość uczęszczana. Po co mamy narobić kłopotów Adamowi i także sobie. Adam jest wyrozumiały, ale wszystko ma swoje granice.
Byłem zbudowany postawą Kamili, która zreflektowała się chyba po słowach Zosi i doszła do wniosku, że kokietowanie mnie i rozpraszanie mojej uwagi w czasie jazdy, nie jest najlepszym pomysłem. Zerknąłem na Zosię i chyba uwaga Kamili też do niej dotarła.
Spoważniała i obciągnęła spódniczkę, po czym, usiadła prosto i zajęła się na serio przeszukiwaniem stacji radiowych, aby znaleźć odpowiednią melodię. A ja jadąc w większości terenem zabudowanym, starałem się trzymać przepisów w zakresie prędkości.
Byliśmy więc, co rusz wyprzedzani, przez inne samochody. Dziewczyny z początku nie reagowały na to, ale kiedy zaczęły nas wyprzedzać również samochody ciężarowe, nie wytrzymały.
- Adamie, nie rusza cię to, że za chwilę będą nas wyprzedzać wozy konne albo ciągniki? - zwróciła mi żartobliwą uwagę Kamila.
- Cóż, jestem młodym kierowcą, tak wiekiem, jak i stażem, więc nie uśmiecha mi się, łapanie punktów za przekraczanie prędkości. A z tego, co słyszałem, policja z Mrągowa jest dosyć cięta na cwaniaków na drodze - próbowałem wyjaśnić Kamili swoje zachowanie i trzymanie się przepisów, związanych z prędkością jazdy.
I rzeczywiście miałem nosa. Kilka kilometrów przed Mrągowem mijające nas samochody zaczęły mrugać światłami, ostrzegając mnie przed kontrolą drogową. O, dziwo, minęliśmy trzy samochody, stojące na poboczu oraz dwóch kontrolujących policjantów.
- Miałeś jednak rację i pewnie wyczucie, że mogą stać przed Mrągowem - wyraziła swoją opinię Kamila, ale już lekko spuszczonym tonem.
- My też mieliśmy szczęście, bo nie wyprzedziła nas nigdzie furmanka czy ciągnik rolniczy - skwitowałem uszczypliwie odzywkę Kamili.
Usłyszałem tylko jej cichy, zgrzytający pomruk, chyba niezbyt pochlebny dla mnie. Wjechaliśmy w obręb Olsztyna i znaleźliśmy się na obwodnicy. GPS, z zakodowanym docelowo Wydziałem Nauk Ekonomicznych UW-M prowadził nas jak dotąd bezbłędnie.
Po kolejnych kilkudziesięciu minutach dojechaliśmy do dzielnicy Kortowo, gdzie znajdował się campus Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Campus ten uznawany jest za jeden z najpiękniejszych uniwersyteckich campusów w Polsce.
Zlokalizowany w południowo-zachodniej części Olsztyna, sąsiaduje z urokliwym Jeziorem Kortowskim, które w okresie letnim staje się kąpieliskiem miejskim. Jezioro to sąsiaduje z największym jeziorem w obrębie Olsztyna, Jeziorem Ukiel.
Z tego, co o nim wiadomo, to w roku akademickim tętni życiem studenckim, a w okresie wakacyjnym otwiera się na turystów, pełniąc rolę bazy noclegowo-wypoczynkowej dla przyjezdnych gości. Po dojeździe w pobliże campusu, pojawił się problem zaparkowania.
Udało się to na jednej z bocznych ulic. Dziewczyny ogarnęły się i po chwili ruszyliśmy w kierunku głównego budynku, w którym mieścił się Wydział Ekonomiczny. Proponowałem im co prawda inne rozwiązania w zakresie ich pobytu w tym rejonie.
Między innymi spacer do Galerii Warmińskiej bądź w okolice pobliskiego jeziora, ale nie chciały o tym słyszeć. One chciały być ze mną. Wiec udaliśmy się razem do Dziekanatu Wydziału. Ja udałem się do sekretariatu, a dziewczyny zostały w holu, w fotelach.
Pomimo, że nie byłem umówiony, załatwiłem sprawę dość sprawnie. Moje panie, widząc mnie tak szybko z powrotem, okazały zaniepokojenie, sądząc, że coś poszło nie tak. Poinformowałem je więc, że mój urok zadziałał również na panią w dziekanacie.
Dziewczyny najpierw roześmiały mi się w głos, a potem dostałem szturchańca od siostry, że mam być poważny i opowiedzieć, jak było.
- No, cóż! Zostałem przywitany dość ciepło przez miłą panią i przedstawiłem jej cel mojej wizyty, podając jej moje podanie i niezbędne dokumenty. Zapoznała się z nimi i poprosiła o wypełnienie formularza. Sprawdziła go i podziękowała za wizytę, informując mnie, że zostanę powiadomiony o przyjęciu oraz o innych sprawach e-mail’em lub telefonicznie. I to było wszystko. A teraz jestem do waszej dyspozycji. Wracamy czy zwiedzamy Olsztyn? - zapytałem, po krótkim przedstawieniu przebiegu wizyty w dziekanacie.
Obie, jakby umówione wcześniej, stwierdziły, że możemy wracać, ale znając mój apetyt, proponują coś zjeść przed powrotem. Podsunąłem więc im pomysł, aby wsiąść do samochodu i przemieścić się w pobliże Galerii Warmińskiej.
Podeszliśmy więc do samochodu, ale zanim wsiedliśmy, zreflektowałem się.
- Moje panie, wydaje mi się, że stoimy tutaj w dobrym punkcie, więc może przejdziemy się i zwiedzimy przynajmniej okolice tutejszego jeziora. Jestem więcej niż pewny, że w pobliżu jeziora powinniśmy trafić na jakąś kafejkę czy restaurację, gdzie będziemy mogli coś zjeść i napić się - przedstawiłem im kolejną propozycję.
- Ty tu rządzisz, wodzu, więc prowadź - odezwała się Kamila, a Zosia uśmiechnęła się i pokiwała głową.
Ruszyliśmy więc w kierunku Jeziora Kortowskiego. Zbliżając się do jeziora, napotykaliśmy coraz większy ruch i coraz większą ilość osób w strojach rekreacyjnych lub wręcz plażowo-kąpielowych. Trudno by było się dziwić temu, bo było już bardzo gorąco.
- A mogliśmy wziąć ze sobą stroje kąpielowe, a tak możemy im tylko zazdrościć i patrzeć, jak kąpią się czy opalają - stwierdziła rozgoryczona Kamila.
- Może trafimy nie tylko na bar czy restaurację, ale i na butik - powiedziałem, ot tak sobie, bez przekonania. Obie patrzyły na mnie, jak na czubka.
Idąc w stronę jeziora, kierowaliśmy się znakami, a ja w międzyczasie zerknąłem na mapy w smartfonie i zobaczyłem, że faktycznie w obrębie osiedla studenckiego jest francuski supermarket, czyli miałem rację. To było to. Mogło być jedzenie i butiki.
Dotarliśmy do budynku supermarketu i bingo. Obok supermarketu spożywczo- przemysłowego, w budynku mieściło się kilkanaście mniejszych sklepów, w tym kilka butików oraz bar fast food, restauracja i bar szybkiej obsługi.
- I co wy na to? Od czego zaczynamy? - zwróciłem się do dziewczyn.
- Może od baru szybkiej obsługi. Coś zjemy, a potem odwiedzimy jakiś butik, kupimy coś stosownego na plażę i do kąpieli, a potem zastanowimy się, co dalej?.
Spojrzałem na Zosię, potem na Kamilę i nie musiałem nic mówić, bo Kamila patrząc na mnie, a potem na Zosię, nie ukrywała lekkiego podziwu dla mojej siostry.
- Mnie pasuje, a tobie Kamilo? - zwróciłem się do Kamili.
- Super! Idziemy więc coś zjeść - powiedziała Kamila i ruszyliśmy w kierunku baru.
Zgodnie ze swoją nazwą, kiedy podeszliśmy do lady, jedna z dziewczyn obsługi zapytała, co ma podać, więc dziewczyny zdecydowały, że wezmą to samo, co ja. Poprosiłem więc trzy razy zupę rybną i trzy razy placek mazurski z gulaszem.
Do popicia również trzy razy sok pomarańczowy oraz na deser trzy porcje lodów. Dziewczyny lekko skrzywiły się, widząc, jakie solidne porcje zupy i gulaszu ładuje dziewczyna do misek i talerzy. Uregulowałem należność i usiedliśmy przy stoliku.
Obie, jak na zawołanie, chciały dzielić się ze mną, tak zupą jak i gulaszem. Udało mi się dość skutecznie je powstrzymać i o, dziwo, kiedy zaczęły jeść, posmakowało im na tyle, że po kilkunastu minutach nie tylko ja miałem przed sobą pustą miskę i talerz.
Delektując się na końcu miksem owocowych lodów, na skutek pełnych żołądków, ogarnęło nas totalne lenistwo. Ustaliliśmy więc, że odpuścimy sobie zwiedzanie okolic jeziora Kortowskiego czy Olsztyna i po prostu wrócimy do Mikołajek.
Opuściliśmy więc teren supermarketu i ruszyliśmy w stronę naszego samochodu. Dość długi spacer do naszego auta wpłynął więcej niż pozytywnie na nasze nastroje, a przede wszystkim na nasze trawienie i samopoczucie.
Wsiedliśmy więc do samochodu i zgodnie z obietnicą, Zosia usiadła z tyłu, a obok mnie Kamila. Umieściłem w uchwycie swój smartfon, a w GPS wpisałem miejsce startu oraz miejscowość pośrednią Mrągowo i docelową Mikołajki.
Kiedy ruszyliśmy w kierunku obwodnicy Olsztyna, wybrałem numer telefonu mamy, po czym, przełączyłem cały system na tryb głośno-mówiący. Po krótkiej chwili usłyszeliśmy w głośnikach ciepły głos mamy.
- Hej! Miło, że dzwonisz Adasiu. Dzwonisz z łodzi czy z domu? - zapytała mama.
- Witaj mamo! Właściwie to dzwonimy i to z samochodu. Jesteśmy w samochodzie w trójkę, bo jest z nami nasza znajoma, a właściwie to już dobra przyjaciółka, Kamila. Byliśmy w Olsztynie, bo chciałem złożyć podanie o przyjęcie na uniwersytet i teraz jesteśmy w drodze do Mikołajek - rzuciłem w stronę mikrofonu.
- To fajnie! Ty, to masz szczęście. Witajcie dziewczyny! - odezwała się mama żartobliwie.
- Dzień dobry, mamo! Dzień dobry, pani Alu! - odpowiedziały prawie chórem.
- Mamo, u nas właściwie wszystko w porządku, a co, u ciebie? Znając twoje podejście do pracy, to na pewno jesteś mamo wymęczona na maksa, prawda? Nie przewidujesz jakiejś chwili przerwy czy odpoczynku, chociaż na kilka dni, z wypadem do nas? - zwróciłem się do mamy, myśląc o niej z czułością i troską, jak o jednej z najbliższych i najdroższych mi osób.
- Chyba czytasz w moich myślach, Adasiu, bo faktycznie cały czas pracowałam na pełnych obrotach i trochę odpoczynku dobrze by mi zrobiło. Pomyślę o tym, bo na szczęście ma mnie już kto zastąpić. Tak się złożyło, że przyjęłam do pracy panią, która rok temu była kierowniczką tej kawiarni i dwie inne osoby, które z nią pracowały - powiedziała mama.
- A poza tym, wszystko jest na najlepszej drodze, aby całe przedsięwzięcie zakończyło się pełnym sukcesem. Ale o tym porozmawiamy, kiedy się zobaczymy - dodała mama.
I nagle rozmowa urwała się i nastąpiła cisza, a na wyświetlaczu smartfonu pojawiło się menu, co oznaczało brak połączenia. Spróbowałem połączyć się ponownie, ale bez sukcesu. Wyświetlił się komunikat, że numer jest niedostępny.
Odpuściłem, bo mógł to być chwilowy brak zasięgu i poczułem, że myśląc o mamie i jej ewentualnym dołączeniu do nas, mój kutas zaczął uwierać mnie w spodniach. Zerknąłem w stronę Kamili i zobaczyłem, że masuje swoje piersi i bacznie mnie obserwuje.
Czyżby wyczuła czy zorientowała się, że mogą być podniecony? - przebiegło mi przez myśl. Zerknąłem na swoje krocze i zarumieniłem się. Mój kutas wyraźnie domagał się uwolnienia, wypychając mi nogawkę i Kamila mogła to zobaczyć.
Kiedy spojrzałem w jej stronę, uśmiechała się i szczerzyła do mnie zęby, trzymając rękę zanurzoną w swoim kroczu. Nie musiałem wysilać się, żeby zorientować się, że się masturbuje, bo miała podciągnięty rąbek sukienki i chciała, żebym to widział.
Zacząłem więc myśleć o zatrzymaniu się w jakimś ustronnym miejscu, aby spróbować rozładować napięcie. Po minie Kamili poznałem, że też była nabuzowana, bo bez przerwy zerkała w moją stronę i na moje krocze. Czyli też potrzebowała zaspokojenia.
Zerknąłem przez wsteczne lusterko na tylne siedzenie i zobaczyłem, że Zosia wsparta na podłokietnikach, spokojnie sobie drzemie. Kiedy zjechaliśmy z dwupasmowej obwodnicy, zacząłem rozglądać się za możliwością zjechania na pobocze i zatrzymania się.
Jadąc zalesionym terenem w pewnym momencie taka możliwość się pojawiła, więc zjechałem w boczną drogę, prowadzącą w las. Po odjechaniu na pewną odległość od drogi głównej, pojawiła się kolejna przesieka, z utwardzoną drogą gruntową.
Skręciłem w nią i po przejechaniu kilkudziesięciu metrów, zatrzymałem się.
- Możesz nas oświecić braciszku, po co tu przyjechaliśmy? - zwróciła się do mnie Zosia, która nie kołysana ruchem samochodu, natychmiast się przebudziła i usiadła, rozglądając się wokół.
- Po prostu zapomniałem się wysikać w restauracji, więc pomyślałem, że zjechanie do lasu, to mi umożliwi - odpowiedziałem neutralnym tonem, po czym, wysiadłem z samochodu i miałem zamiar ruszyć w stronę pobliskich krzewów.
- Poczekaj! Idę z tobą! - krzyknęła za mną Zosia, wysiadając szybko z samochodu.
- Chyba nie zamierzacie zostawiać mnie tutaj samej w samochodzie? - usłyszałem głośne pomrukiwanie Kamili. Zatrzymałem się więc i poczekałem, aż Kamila wygramoli się z samochodu.
Kiedy opuściła samochód, z przyzwyczajenia chciałem zamknąć drzwi. W końcu dotarło do mnie, gdzie jesteśmy i roześmiałem się.
- Co jest i z czego się śmiejesz? - zapytała Kamila, patrząc na mnie i zerkając na moje krocze.
- Czy czasem nie chciało ci się sikać? - powiedziała, po czym, sama stanęła w rozkroku, tyłem do samochodu i sięgnęła do majtek.
Odciągnęła rąbek w bok i po chwili wypuściła strumień jasnożółtego moczu. Sikając, zerkała na mnie, jakby upewniając się czy patrzę. Zosia pobudzona widokiem sikającej Kamili, szybko ściągnęła majteczki i przykucnęła, sikając.
- I jak, podobało się? A ty na co czekasz? - zwróciła się Kamila do mnie.
W jej ręku pojawiła się chusteczka higieniczna, podtarła się i podeszła do mnie.
Zobaczyła, że jestem podniecony, czego nie byłem w stanie ukryć. Zauważyłem też, że Zosia jest w kłopocie. Pewnie nie miała się czym podetrzeć, a nie chciała zamoczyć majteczek.
Podszedłem do niej i podałem jej chusteczkę. Popatrzyła na mnie słodko. Zawsze mogła na mnie liczyć, bo o podpaskach też musiałem często pamiętać. Podtarła się i podniosła, podciągając majteczki. Dotknęła mojego sztywniaka przez tkaninę.
Patrząc mi w oczy, sięgnęła do moich spodni, poluzowała pasek i rozpięła rozporek. Wysupłała delikatnie mojego kutasa i ujęła go w dłoń.
- Weź głęboki oddech braciszku i wyluzuj, bo inaczej będziesz miał kłopoty z sikaniem - powiedziała i miała rację. Mój wewnętrzny przełącznik uniemożliwiał mi sikanie.
- Jak go nie spuścisz, to faktycznie nie wysika się - stwierdziła rzeczowo Kamila, podchodząc bliżej.
Rozejrzała się wokół i nie zauważyła nic, co mogłoby zakłócić nasz spokój. Brak jakichkolwiek śladów na leśnej drodze też oznaczał, że nie jest zbyt często używana.
- To, co Zosiu? Sama się tym zajmiesz, czy ja mam to zrobić?
Kamila wyraźnie dała do zrozumienia Zosi, że zostawia jej inicjatywę, co do sposobu zajęcia się mną i moim sztywniakiem. Zosia popatrzyła na mnie i na Kamilę i chyba nie do końca wybudziła się, bo nie wykazała większego zainteresowania moim kutasem.
Natomiast Kamila była już więcej niż zdecydowana.
- Pozwolisz Zosiu, że przejmę tę pałeczkę z twoich rąk? - zagadała do mojej siostry.
Kiedy Zosia wypuściła mojego kutasa z ręki, natychmiast go przejęła.
- Chcesz wyruchać moje usta czy cipkę? - zapytała, patrząc na mnie, głodnym spojrzeniem.
- Ty teraz rządzisz, Kamilo, więc zostawiam to tobie - powiedziałem, bo faktycznie miałbym kłopoty z wybraniem, którejś z wymienionych przez Kamilę, opcji.
- A co powiesz na to, że chciałabym abyś mnie zerżnął i doprowadził do orgazmu, ale spuścił się mi do ust. Poza tym, mógłbyś lizać cipkę Zosi, aby i ona coś z tego miała. Kłopot w tym, że nie wzięliśmy koca, bo moglibyśmy to zrobić na tej polance w pobliżu tych krzaków.
Kamila przedstawiła swoją propozycję zabawy w trójkącie i na świeżym powietrzu, ale byliśmy do tego, nie przygotowani. W samochodzie mamy były nawet dwa koce, a w tym… ? No, właśnie.
W tym momencie, przyszło mi do głowy, że przecież nie sprawdzaliśmy bagażnika tego samochodu.
Podszedłem do tyłu samochodu i kliknąłem w pilota. Otworzyłem bagażnik i zobaczyłem dużą, brezentową torbę. Wyciągnąłem ją na zewnątrz i bingo. W torbie były dwie poduszki pod głowę, umożliwiające spanie w samochodzie w czasie jazdy, dwa koce, brezentowe nakrycie na fotele, w przypadku przewożenia materiałów i kilka innych przedmiotów, ułatwiających biwakowanie (siedziska i krzesełka).
Wyciągnąłem więc brezentowe nakrycie, jeden z koców i jedną poduszkę. Włożyłem torbę do bagażnika, zamknąłem bagażnik, a potem samochód. Zabrałem nakrycie, koc i poduszkę i przemieściliśmy się na trawiastą polankę, niezbyt oddaloną od samochodu.
Wybraliśmy w miarę zacienione miejsce w pobliżu krzewów i po chwili mieliśmy przyzwoite miejsce do baraszkowania. Dziewczyny były wniebowzięte. To zakrawało na czary-mary. Wyglądało na to, że dziadek z ciocią Elą też lubili piknikować.
Zanim się obejrzałem, moje panie szybko pozbyły się ciuchów i obie zaprezentowały mi się w stroju topless, w samych majteczkach. Chwilowe oderwanie od myśli erotycznych, obniżyło we mnie napięcie seksualne, więc odszedłem na bok.
Mój kutas lekko zwiotczał, więc podjąłem próbę opróżnienia pęcherza. Po chwili poczułem, że mocz przedziera się przez moją cewkę w kutasie. Wysikałem się i odetchnąłem z ulgą. Jednocześnie poczułem się niezbyt komfortowo.
Mój kutas zwiotczał i skurczył się, a obok czekały dwie dziewczyny. W tym jedna bardzo nabuzowana. Odwróciłem się i zobaczyłem, że spoglądają w moją stronę.
- I jak? Ulżyło ci? - usłyszałem ich pytanie, podyktowane autentyczną troską o mnie.
Kurde, one naprawdę kochają i troszczą się o mnie - dotarło do mnie.
Podszedłem do prowizorycznego legowiska i widok ich sterczących cycków oraz lekko zawiedzione spojrzenie, zwrócone na moje krocze, rozśmieszyło mnie, ale i podnieciło.
Chcąc im poprawić samopoczucie i pokazać, że też mi na nich zależy, szybko pozbyłem się ciuchów i po chwili mój kutas kiwał się, jakby potwierdzał, że jego pan dobrze się czuje. Kiedy dziewczyny zobaczyły, że jestem goły, też szybko pozbyły się majteczek.
- To, co? Mam rządzić dalej czy przejmujesz dowodzenie? - zapytała Kamila, patrząc mi w oczy i obejmując dłonią mojego sztywniaka.
- Jestem cały twój! Więc masz wolną rękę i rób, co uważasz - powiedziałem, obejmując ją w pół.
- Hej! Ja też tu jeszcze jestem - usłyszałem głos Zosi, obejmującej mnie z tyłu i wciskającej swoje ręce pomiędzy nas.
- Wiem, wiem! Cały czas główkuję, jak to zorganizować i podzielić się Adamem z tobą, a może jest odwrotnie - wybąkała Kamila, całując mnie i obejmując przy tym Zosię.
Przyciągnęła Zosię i przez kilka minut obejmowaliśmy się i całowali.
- A nad czym tu główkować, Kamilo? Zaczniemy od rozgrzania Adama i sprawienia mu trochę przyjemności. Połóż się braciszku i pozwól nam zająć się twoim sztywniakiem.
Kiedy położyłem się, Zosia przyklękła z mojej jednej strony i objęła dłonią mojego kutasa, wskazując Kamili gestem dłoni, żeby zajęła pozycję z mojej drugiej strony. Pochyliła się i objęła swoimi drobnymi ustami główkę kutasa, nawilżając ją śliną.
Pozwoliła ślinie spłynąć i nawilżyć trzon, a następnie przesmarowała dłonią całego kutasa. Potem zaczęła lizać główkę i poruszać napletkiem góra-dół, góra-dół, co rusz zmieniając tempo. Kiedy wyczuła, że jestem blisko wybuchu, przerwała.
- Teraz twoja kolej Kamilo, a ja go trochę wzmocnię swoimi sokami - zażartowała.
Kamila przejęła kutasa i wznowiła lizanie oraz szarpanie mnie, a moja siostra okraczyła moją głowę, przyklękła i nasunęła się cipką nad moją twarz. Aby odwrócić uwagę od doznań, serwowanych przez Kamilę, zająłem się intensywnie cipką Zosi.
Miałem zamiar zadowolić je obie, więc jak najszybciej chciałem doprowadzić do orgazmu Zosię, ponieważ była łatwiejsza do zaspokojenia niż Kamila. Rozgarnąłem więc palcami jej fałdki i odkryłem łechtaczkę. Objąłem ją ustami, wibrując wokół niej językiem.
Kamila widząc, jak intensywnie pracuję nad cipką Zosi, dosiadła mnie i nabiła się na kutasa. Była tak nawilżona, że wchłonęła mnie za pierwszym razem, dobijając do dna. Nie czekając, aż jej cipka dostosuje się do mojego kutasa, zaczęła ostrą jazdę.
Po chwili usłyszałem, jak obie zaczęły pojękiwać, sapać i dyszeć. Moje podniecenie zaczęło gwałtownie wzrastać, więc wzmocniłem nacisk i tempo ssania, lizania i poszturchiwania językiem łechtaczki Zosi, co osłabiało trochę moje doznania od kutasa.
Moje działania na cipce Zosi, odniosły wkrótce zamierzony skutek. W pewnej chwili zatrzęsło nią, wrzasnęła głośno i opadła na mnie. Szybko się pozbierała i zsunęła ze mnie, kładąc się obok. Skupiłem więc całą uwagę na Kamili, nie chcąc dojść przed nią.
Pochwyciłem więc jej cycki, wiedząc, jak bardzo jest czuła na pieszczoty jej piersi. Zacząłem więc pieścić jej cycki, dość brutalnie je miętosząc i ściskając w palcach jej sutki. Była już na takim etapie podniecenia, że w krótkim czasie sapnęła głośno i doszła.
Mnie też niewiele brakowało, ale zaciśnięcie mięśni cipki Kamili na moim kutasie, zablokowało mój wytrysk. Doszedłem, ale na sucho, więc kiedy Kamila ocknęła się, poczuła, że jestem w niej nadal i do tego sztywny.
- Adamie, co się stało, że nie doszedłeś? - zapytała z nutą niepokoju w głosie.
- Doszedłem, tylko że bez wytrysku, na sucho. Ale nie przejmuj się, czuję się więcej niż dobrze - próbowałem ją uspokoić.
- Jeżeli czujesz się zaspokojona, pozwolisz, że zajmę się Zosią? - zwróciłem się do Kamili.
- Oczywiście! Masz rację. Zosiu! Adam jest twój - zwróciła się do Zosi i zsunęła się ze mnie.
- Zosiu, robimy pieska - powiedziałem, widząc, że przymierza się do jazdy na mnie.
Nie musiałem powtarzać drugi raz, bo Zosia, podobnie jak ja, też lubiła tę pozycję. Szybko przyklękła obok mnie i zatrzepotała swoim tyłkiem. Ustawiłem się więc za nią i przyklęknąłem, przykładając czubek kutasa do jej cipki. Była gotowa i mokra.
Nawilżyłem kutasa w jej szczelinie i delikatnie wepchnąłem się do jej ciasnej szparki. Nie chciałem sprawiać jej bólu, więc wpychałem się delikatnie, ale Zosia miała inne zdanie. Była dość nawilżona, więc delikatnie się wycofała, a ja podążyłem za nią.
Poczuła, że jestem blisko niej, więc energicznie się odepchnęła, wprowadzając mnie brutalnie w siebie. Zabolało mnie lekko, więc ją musiało zaboleć więcej, kiedy mój kutas przedzierał się przez jej fałdki. To był jej wybór, więc nic nie mogłem zrobić.
- Ooo…tak! Adasiu, lepiej być nie mogło, teraz rżnij mnie, jak psią dziewczynę - usłyszałem zachętę ze strony siostry.
- Ooo..ch, tak! Super, nie przestawaj! Pchaj mocniej i szybciej - słyszałem jej urywane słowa, wypowiadane pomiędzy pojękiwaniami czy sapnięciami.
Tak brutalnego seksu z Zosią jeszcze nie uprawiałem. Na szczęście jej cipka produkowała wystarczającą ilość ‘smarowidła’, więc mój tłok nie napotykał zbyt dużego oporu. Złapaliśmy już wspólny rytm, więc oboje szybko zbliżaliśmy się do finału.
- Ooo...ch, tak, Adasiu! Ooo, taaak! Ooo..ch, jak dobrze! - wyrywało się z jej ust.
- Chcesz to w cipce czy w ustach? - zapytałem, czując, że dochodzę.
- Ooo…ch! W cipce! - wykrzyknęła i poczułem, że dochodzi, bo zacisnęła mięśnie.
- Daj to mnie do ust - krzyknęła Kamila i zdążyłem wyrwać kutasa z cipki Zosi.
Kamila chwyciła go w dłoń i zdążyła przechwycić ustami pierwszy wystrzał. Objęła go ustami i zaczęła ssać, pompując go i połykając kolejne spusty. Ssała do końca i kiedy skończyłem, wyczyściła mi kutasa do czysta, po czym, zadowolona, odetchnęła z ulgą.
Zobaczyłem, że Zosia patrzy na mnie z lekkim żalem, że wyciągnąłem kutasa z jej cipki i nakarmiłem spermą Kamilę.
- Nie bądź zachłanna Zosiu! Ty miałaś dwa orgazmy, a Kamila jeden i spermę. Więc wydaje mi się, że było to sprawiedliwe rozwiązanie - powiedziałem, uśmiechając się ciepło do siostry.
Rzuciła mi poważne spojrzenie i uśmiech opromienił jej buzię.
- Masz rację braciszku. Teraz dotarło to do mnie - powiedziała i pocałowała najpierw mnie, a potem objęła Kamilę i przylgnęły do siebie w namiętnym pocałunku. …cdn…
4 komentarze
Eyvs
Bedziesz pisac dalej? Kiedy??
franek42
@Eyvs Witam. Oczywiście. W okolicach soboty. Pozdrawiam
andkor
Nieźle się bawili na polanie.
St.sz
@frannek42, za moim przedmówcą: nic dodać nic ująć. I tak niech zostanie, a Tobie zdrówka i weny na dalsze pisanie. Ps. trochę stęskniłem się za Olivią i Viktorią. Mam nadzieję, że niedługo może i o nich napiszesz. Pozdrówki.
emeryt
@frannek42, o samej treści kolejnego odcinka nie zamieżam się wypowiadać, bo w niczym nie ustępuje poprzednim, a co sądzę o poprzednich, to już się wypowiadałem. Jak zawsze, życzę Tobie wraz z całą rodzinką duuużo zdrowia, oraz pogody ducha i ciągłego uśmiechu losu.