Wszedłem do naszego pokoju i w miarę spokojnym tonem, przekazałem siostrze życzenie mamy, po czym, nie czekając na jej ewentualny komentarz, ulotniłem się szybko do łazienki. Zdążyłem jednak zauważyć, że Zosi nie bardzo przypasowało to, o co ją prosiłem.
Do tego popełniłem błąd, bo nie użyłem zatrzasku w zamku. Zresztą nigdy tego nie robiłem. Kiedy klęcząc w wannie, podmywałem swoje krocze i nie tylko, moja wyraźnie rozeźlona siostrunia, wparowała do łazienki.
- Co ty tu robisz Zosiu? – zapytałem ostrym głosem, udając wkurzonego. Nie reagowała.
- Natychmiast wyjdź, bo za chwilę będzie tu mama! – upomniałem ją już trochę ciszej.
- Pukałam, nie odpowiadałeś! A o co chodzi z mamą? – zapytała lekko zaniepokojona.
No właśnie! Mimowolnie, zamiast uspokoić i zneutralizować siostrę, swoimi słowami wywołałem jej niepokój. I co teraz? Co jej powiedzieć? Że zostałem wzięty pod uwagę przez mamę, idę do jej pokoju i wszystko może się zdarzyć?
Przecież to młode jest w tej chwili wulkanem hormonów, a ja ‘stary koń’ nabuzowany nie mniej niż ona, dyskutuję z nią, klęcząc goły w wannie i myjąc swoje klejnoty. Do tego jest bystra i na pewno nie zadowoli się byle jaką odpowiedzią.
Na moje szczęście mama chyba zorientowała się, że mam jakieś problemy i pojawiła się w łazience w tej swojej kusej koszulce, która więcej odkrywała niż zakrywała.
- No ładnie! O co się kłócicie czy spieracie? I dlaczego Zosiu jesteś w łazience, kiedy twój starszy brat myje swoje skarby? - zwróciła się żartobliwie do Zosi.
- Boo…boo…myślałam mamo, że coś ci się stało, kiedy Adam powiedział, że go potrzebujesz, a potem wszedł do łazienki i zaczął się myć - odpowiedziała żałosnym, przerywanym głosem Zosia.
- Tak powiedział? A to kawalarz! Przepraszam cię córciu za niego! Bolą mnie wszystkie mięśnie i nie mogłam spać, więc poprosiłam Adama, żeby mnie trochę pomasował - odezwała się pogodnym, pojednawczym głosem mama.
- To dlaczego powiedział, żebym zajęła się czymś i nie przeszkadzała wam przez co najmniej godzinę? - dociekało dalej młode, dociskając mamę, a mnie wprawiając w kłopot.
- Bo chciałam, żeby wymasował mi wszystkie bolące miejsca na moim ciele, a to pewnie będzie trochę trwało. Chciałam po prostu, żebyś się przez ten czas nie nudziła - mama próbowała w dość prosty sposób wybrnąć z sytuacji, a przy okazji wybawić i mnie z kłopotu.
- A ja nie mogę przy tym być? Może też będę mogła pomóc? – Zosia nie odpuszczała tematu.
- Pewnie że możesz być, jak chcesz - mama uznała, że nie ma co dyskutować z córką, bo wyraźnie nie zamierzała odpuszczać i każdy przejaw czy próba odsunięcia jej od sprawy, będzie ją tylko utwierdzał w tym, że coś jest na rzeczy, a my chcemy to przed nią ukryć.
Popatrzyła na mnie zrezygnowana, jakby mówiła; próbowałam, ale nic to nie dało. Uśmiechnąłem się do mamy, bo upartość i dociekliwość siostry wręcz mnie rozbawiła.
Mama puściła mi oczko; które zrozumiałem jako; nie martw się, zrobimy to później.
- To, co? Wytrzyj się i wracaj do pokoju. Ty też Zosiu, bo chcę się wysikać - powiedziała mama, siadając na sedesie. Zaczęła sikać, nie czekając, aż opuścimy łazienkę. Dała nam w ten sposób do zrozumienia, że nie ma zamiaru krępować się przed nami.
To ponownie wywołało erupcję podniecenia u mnie i tak mama, jak i siostra miały niezły ubaw, widząc jak mój kutas momentalnie stanął, zanim zdołałem zakryć go ręcznikiem. Złapałem spodenki i ulotniłem się z łazienki, zanim mogły cokolwiek powiedzieć o tym, co zobaczyły.
Znalazłem się w beznadziejnej sytuacji. Bolał mnie kutas i jądra, a ja nic nie mogłem z tym zrobić. W takiej sytuacji zobaczyła mnie mama, wchodząc do pokoju wraz z siostrą. Byłem już w spodenkach, ale to tylko pogorszyło sytuację.
Trudno było nie zauważyć namiotu w moim kroczu. Mama była doświadczoną kobietą i matką. Zorientowała się, że przeżywam jakieś męki. Ale ze względu na siostrę, nie mogła po prostu wziąć mojego kutasa do ręki i mnie spuścić, nawet gdyby chciała to zrobić.
Nie chciała też wyrzucać z pokoju córki, bo wywołałaby w niej wrażenie, że mamy przed nią tajemnice.
- Widzę synu, że masz znowu spory problem. Idź do łazienki i pogoń trochę tego ptaka, a Zosia zastąpi cię chwilowo i zacznie masować mój kark oraz szyję - powiedziała pogodnie, patrząc na mnie wesołym, porozumiewawczym spojrzeniem.
Udałem się więc do łazienki, opuściłem spodenki i ująłem w dłoń obolałego kutasa. Mając przed oczami apetyczną, rozchyloną lekko cipkę mamy, szarpnąłem się kilka razy i z uczuciem ulgi poczułem, jak jądra intensywnie zaczynają pompować nagromadzone nasienie na zewnątrz.
Skierowałem kutasa do muszli i patrzyłem, jak wyrzuca do niej grube tasiemki białej, gęstej spermy. Towarzyszyło temu niesamowite uczucie ulgi i przyjemności. Nie szarpałem się od kilkudziesięciu godzin, więc było tego sporo. Odczekałem chwilę, aż zejdzie ze mnie podniecenie, ale miałem uczucie, że mogą być z tym problemy.
Wróciłem do pokoju w znacznie weselszym nastroju i ze znacznie zmniejszonym namiotem w spodenkach. Najważniejsze było to, że ustąpił ból w jądrach i kutas stał się mniej sztywny
- I jak? Pomogło?- odezwała się mama, patrząc mi wesoło w oczy. Pokiwałem głową.
- Mamo, a nie prościej było wytrzepać mu kutasa ręką, albo obciągnąć go ustami? Dziewczyny, które tego próbowały, twierdziły, że nasienie chłopaków nieźle smakuje – odezwała się Zosia, patrząc na nas z politowaniem w oczach, myśląc pewnie o nas podobnie, jak na nas patrzyła.
Wymieniliśmy spojrzenia z mamą. Mama wyglądała na zszokowaną, a mnie wypowiedź siostry rozśmieszyła, widząc jej pewną siebie minę i poważny ton głosu.
Oznaczało też to, że wszystkie usiłowania mamy, żeby traktować siostrę jak małolatkę i utrzymywać się w błogiej świadomości, że Zosia to jeszcze mała dziewczynka, córunia mamusi, prysły, jak bańka mydlana.
- Mamo! To, co z tym masowaniem? – odezwała się wesoło siostra, widząc, jakie wrażenie wywarły na mamie jej słowa. Ona stała po jednej stronie łóżka mamy, a ja po drugiej.
Mama spojrzała na mnie zrezygnowanym, prawie bezradnym spojrzeniem.
- No cóż, widzę córciu, że energia wręcz cię rozpiera, więc uzgodnijcie najpierw oboje, jak to chcecie zrobić i możecie zacząć w końcu to masowanie. Chciałabym wam tylko przypomnieć, że nie jestem ćwiczebnym manekinem, ale żywą istotą i do tego waszą mamą. To ma być masaż, połączony z przyjemnością, a nie tortury.
Nie dziwiłem się mamie, że wyrażała obawy o całość swojego ciała, widząc zapał i energię w oczach siostry. Słysząc prośbę mamy, abyśmy uzgodnili formę i kto, co będzie masował, spojrzałem na siostrę.
- Adaś, ty zajmij się dołem mamy, a ja wezmę górę, bo pewnie mamie będzie przyjemniej, kiedy poczuje na pośladkach czy cipce twoje ręce - stwierdziła, jakby rozdawała role w teatrzyku na podwórku. Mój kutas szybko wracał do stanu najwyższej gotowości.
Zanim mama zdołała powiedzieć cokolwiek, Zosia poprosiła ją, aby pozwoliła jej zdjąć koszulkę. Mama chyba nawet wbrew sobie, bezwolnie podnosiła się czy obracała, umożliwiając swojej córuni, pozbawienie jej jakiegokolwiek ubrania.
Po chwili leżała na brzuchu, goła i bezbronna wobec poczynań córki. Zosia spryskała delikatnie olejkiem do masażu barki, ramiona, szyję i plecy mamy, po czym nalała go trochę na dłoń i wręczyła mi pojemnik z olejkiem.
Zaczęła energicznie masować kark i jego okolice oraz barki, ramiona i górne partie pleców mamy. Jej drobne ręce śmigały po ciele mamy wręcz zawodowo.
Mama początkowo wzdrygnęła się, gdy Zosia zbyt mocno nacisnęła bolące, spięte miejsca. Potem Zosia reagowała już na każdy ruch czy syknięcie mamy, masując dane miejsce z wyczuciem i niezbyt mocno, ale do skutku. Starała się przy tym być delikatna, jak to tylko było możliwe.
Kiedy Zosia rozmasowała najbardziej wrażliwe miejsca i ból zamienił się w odczucie ciepła czy przyjemności, mama zaczęła mruczeć, jak kotka przy głaskaniu.
- Ooch, jak dobrze! Ooo tak! Trochę delikatniej córciu! - syknęła od czasu do czasu, by po chwili wrócić do mruczenia i okazywania swojego zadowolenia.
Oochy i aachy wydobywały się z ust mamy znacznie częściej niż syknięcia.
Patrzyłem z podziwem na siostrę, bo zachowywała się jak profesjonalistka. Widząc, że stoję jak pajac, trzymając w ręce pojemnik z olejkiem i nie mogę zdecydować się, od czego zacząć, fuknęła na mnie.
- Na co czekasz? Zacznij od dołu pleców, potem biodra, pośladki, uda od strony zewnętrznej, potem wewnętrznej, łydki, kostki i stopy. To takie trudne?
Spryskałem więc, tak jak sugerowała siostra, poszczególne partie dolnych części ciała mamy i naoliwiłem swoje dłonie, po czym zacząłem masować lędźwie, okolice dolnej części kręgosłupa, następnie biodra i pośladki.
Było prawdziwą przyjemnością suwać dłońmi po jędrnej, jedwabistej skórze mamy. Za przykładem siostry, czyniłem to najpierw bardzo delikatnie, wyczuwając ewentualne zgrubienia wywołane napięciem, po czym wzmacniałem nacisk i szybkość, zgodnie z reakcją mamy.
Masując biodra, a następnie pośladki, miałem doskonały wgląd na cudowne półkule jej jędrnych, sprężystych pośladków, odbyt czy nabrzmiałą już nieco cipkę. Nie pozostało to bez wpływu na mnie. Mój kutas był już sztywny i odstawał jak lufa pistoletu.
Mama chyba pogodziła się z tym, że widzę i dotykam jej intymnych części ciała. Rozochocony, masowałem więc pośladki, suwając dłońmi po jej szczelinie, kakaowym oczku i wzgórku. Chcąc mi ułatwić dostęp, mama rozsunęła zdecydowanie nogi, jakby życząc sobie mojego dotyku i ruchu dłoni na przerwie pomiędzy pośladkami czy na szczelinie cipki.
Zaczęła dyszeć i drżeć, czując moją dłoń i palce suwające się po jej cipce.
- Wsuń palce w cipkę i pieść mnie! Szybciej Adamie, bo dochodzę - usłyszałem z dołu jej chrapliwy głos. Zaczęła drżeć i podrzucać tyłkiem, a jej nogi zsuwały i rozsuwały się jak nożyce. Widać było, że mama z trudem panuje nad swoim ciałem.
Nie miałem zbyt wielkiego doświadczenia w pieszczeniu cipek, a tym bardziej cipki mojej matki. Dotknąłem szczeliny i zawahałem się.
- Nie przestawaj! Wsuń palce i suwaj synu! Pieść mamusię!- niemal skamlała mama.
Zosia widząc, że nie bardzo radzę sobie z doprowadzeniem mamy do orgazmu, włączyła się. Wsunęła swoją drobną, naoliwioną dłoń w szczelinę cipki i zaczęła energicznie pocierać i suwać nią w wzdłuż szczeliny, by po chwili palcami wjechać mamie w jej szparkę.
Mama wrzasnęła i zacisnęła uda na ręce Zosi. Drżenie ciała sygnalizowało, że przeżywa coś mocnego. Zosia wyciągnęła po chwili dłoń z cipki mamy i polizała palce.
- Niezłe! Lepsze niż moje! – mruknęła, jakby mówiła o smaku zupy, a nie o soku z cipki mamy. Kiedy mama ocknęła się, odwróciła się na wznak i sięgnęła po Zosię.
- Zuch dziewczyna! A teraz powiedz mi, kto cię tego nauczył, bo wydaje mi się nie możliwe, że sama do tego doszłaś? – powiedziała mama, przyciągając Zosię do siebie.
- Mamo, jestem dużą dziewczyną i też mam cipkę! Wiem, jak sprawić cipce przyjemność. Twoja jest bardzo fajna i poza tym produkuje bardzo smaczne soki, dużo lepsze od moich! Może moja będzie niedługo też taka sama i nawet wiem, kto w niej wyląduje.
Mama przez chwilę milczała i tylko kręciła głową, jakby nie wierząc, że jej nastoletnia córka nie tylko umiejętnie masowała jej ciało, ale w nie mniej umiejętny sposób doprowadziła ją do orgazmu, zapewniając jej prawdziwe tornado doznań i przyjemności.
A to, co ja przeżywałem, kiedy mama odwróciła się na wznak, to wiedziałem tylko ja. Widząc w całej okazałości piękne, wręcz cudowne ciało mamy, ze wszystkimi atrybutami jej kobiecości, zacząłem dygotać z wrażenia.
Przez myśl mi nie przeszło, że mama zechce kontynuować ten swoisty masaż, prowadzony przez jej dzieci. Oczywiście miałem na myśli głównie Zosię, bo przecież ja byłem już dorosły. Do tego mój nabrzmiały, sterczący kutas domagał się ponownej, natychmiastowej reakcji.
- Kurde! Nie wytrzymam dłużej! – mruknąłem żałośnie na widok wspaniałych, sterczących cycków mamy i jej błyszczącej z podniecenia, nabrzmiałej cipki.
Byłem rozżalony już nieco na siostrę, że uczestniczy w tej niezamierzonej zabawie, podobnie jak na mamę, że jej na to pozwala. Przeczucie mówiło mi, że gdybyśmy byli sami z mamą, już dawno kochałbym się z nią, bo tego potrzebowała, podobnie jak ja.
Mama była niesamowicie piękną, pociągającą kobietą i nie wiedzieć czemu, nie utrzymywała żadnych kontaktów z mężczyznami. Przynajmniej ja nic o tym nie wiedziałem. Sądząc jednak, jak zareagowała na nasze pieszczoty, była totalnie wyposzczona.
Czym był podyktowany ten swoisty celibat, można było tylko domniemywać.
Przyczyną mogło być zachowanie ojca i zachwiane zaufania do mężczyzn w ogóle, albo była tak bardzo pochłonięta pracą, że nie znajdowała czasu na jakiekolwiek romanse.
Mama uważnie mnie obserwowała i zauważyła, że przeżywam ponownie katusze, związane z jej pięknym, obnażonym ciałem i wyeksponowanymi przez nią atrybutami kobiecości.
- Podobają ci się cycki starszej kobiety, synu? – zapytała pogodnie, patrząc mi w oczy.
Speszyła mnie i zarumieniłem się ze wstydu. Ale pokiwałem głową, że tak.
Do tego chciałem zaprotestować i zapewnić, że wcale nie uważam mamy za starszą kobietę. Może babcię, ale nie naszą piękną mamę.
- Jesteś młodym, przystojnym chłopcem i pewnie nie jedna dziewczyna życzyłaby sobie takiego chłopaka. Więc, jak to jest z tobą? Masz w ogóle jakąś dziewczynę, synu?
Nie wiedzieć czemu, mama leżąc naga przede mną, nagle zaczęła rozmowę o dziewczynach, dociekając, czy mam, czy nie mam dziewczyny? Co miałem jej odpowiedzieć? Że żadna z poznanych dziewczyn nie była do niej podobna i że szybko traciłem pociąg czy zainteresowanie.
Że zakochałem się w mojej pięknej mamie już wtedy, kiedy ojciec zaczął się nad nią znęcać psychicznie i fizycznie, a ona cierpliwie znosiła te wszystkie awantury dla naszego dobra, jak nam zawsze tłumaczyła.
Osłaniała nas i nie dopuszczała do tego, abyśmy stali się obiektem pogardy, kpin, czy wyśmiewania się ze strony innych dzieci, że jesteśmy patologiczną rodziną, bo tak powszechnie nazywano czy traktowano rodziny rozbite oraz te, w których panowała przemoc.
Mama zauważyła, że swoimi pytaniami wprawiła mnie w zakłopotanie i doprowadziła do prawdziwej, uczuciowej rozterki. Kiedy milczałem, nie odpowiadając na jej pytania, uśmiechnęła się słodko do mnie.
- Podejdź tu do mnie Adamie! – zwróciła się mama do mnie.
Kiedy zbliżyłem się do niej, poprosiła, abym pochylił się. Ujęła moją twarz i wpiła się w moje usta, racząc mnie pocałunkiem dalekim od matczynego buziaka, wywołując coraz większe podniecenie.
Czułem, że nawet mimowolny dotyk mamy, może doprowadzić do wybuchu.
- Wiesz, że bardzo cię kocham mój synu! W tej chwili w mojej pamięci zamajaczył obraz dwunastoletniego chłopca, który stanął w obronie własnej matki, a potem wylądował na pogotowiu. Chyba do końca życia nie zapomnę tej chwili.
Zamarłem z wrażenia. Dlaczego mama wspomniała teraz o czymś, co miało miejsce dobrych kilka lat temu. A może i dobrze się stało! - pomyślałem, bo w ten sposób oddalił się temat dziewczyn i dociekanie mamy na ten temat.
A mama popatrzyła na mnie, a potem na siostrę, coś rozważając.
- Zosiu, pogniewasz się bardzo na mnie, jeśli poproszę cię, abyś nas zostawiła na jakiś czas samych? – zwróciła się do siostry swoim łagodnym, ciepłym głosem.
- Ale dlaczego mamo? Zrobiłam czy powiedziałam coś, co ci się nie spodobało? - odpowiedziała żałosnym głosem. Patrzyła przy tym na mamę, tym swoim obezwładniającym spojrzeniem. Zrobiło mi się jej niesamowicie żal, widząc, jak zaszkliły się jej oczy.
Też patrzyłem na mamę zdziwionym spojrzeniem, bo nie kojarzyłem, co spowodowało, że mama chciała pozbyć się siostry z pokoju, chcąc być ze mną sam na sam.
- Wiecie, że bardzo was kocham oboje. A to, co zrobiłaś Zosiu z moją cipką, to był wprost majstersztyk i dałaś mi taki orgazm, że nazwanie to przyjemnością w czystym wydaniu, byłoby zbyt słabym określeniem.
Mama mówiąc to, westchnęła i znowu przez chwilę ważyła coś w myśli
- Zosiu, z moich obserwacji i z twojego zachowania wnioskuję, że bardzo kochasz brata, podobnie jak ja. Pewnie widzisz też to samo, co ja, że w tej chwili Adam w jakiś tam sposób cierpi, jak każdy młody chłopak, który widzi obnażoną i napaloną kobietę, choćby to była jego własna matka. Sądząc po namiocie, jaki widzimy w jego kroku, jest to pewnie dość duży problem dla naszego mężczyzny, którego obie kochamy. Czy chciałabyś mu w jakiś sposób ulżyć czy pomóc, ale może trochę w inny sposób, niż to wcześniej sugerowałaś?
Nie mogłem wyjść z podziwu, jak mama starała się w oględny, ale też w więcej niż w zawiły sposób wyjaśnić czy naprowadzić Zosię na temat mojego nabuzowania i ewentualnego rozładowania napięcia, jak też opróżnienia mojego przeładowanego worka.
- To, w czym problem mamo? Jeżeli ty nie chcesz, to ja spuszczę Adama ręką albo ustami, bo nie tylko jest mi go żal, ale naprawdę chciałabym spróbować jego spermy i wcale mnie to nie obrzydza - wypaliła bez namysłu moja siostra, stawiając mamę pod przysłowiową ścianę.
- W tym problem moja córuniu, że jesteś jeszcze za młoda na taką zabawę ze swoim bratem - mama zaczęła wyciągać ciężkie argumenty, aby zniechęcić Zosię do podobnych myśli.
- Mamo, Adam jest moim starszym, kochanym bratem, ale biologicznie jesteśmy prawie neutralni. Więc problem przekroczenia jakichś etycznych norm pomiędzy mną, a Adamem nie występuje. Możemy nawet wziąć ślub i prawnie jest to dopuszczalne - mama nie miała szans z Zosią; na ‘siłową, słowną rozprawę czy rozwiązywanie problemów’.
- Może źle się wyraziłam i nie zrozumiałaś mnie córuniu. Jesteś jeszcze w ogóle za młoda na tego typu zabawy i musisz to przyjąć do wiadomości.
Widziałem, że mama wypowiadając te mocne słowa, miała pewnie mieszane uczucia. Przypomniałem sobie o rozmowie, jaką kilka lat temu przeprowadziła z nami mama. Dotyczyło to między innymi naszego wspólnego spania i seksualności w ogóle.
Wtedy to mama w spokojny i wyważony sposób wyraziła swój pogląd na sprawy cielesne związane z naszą seksualnością. Bez moralizowania na siłę i zachowań typu; nie pozwalam, nie życzę sobie, nie wolno wam, powiedziała, że oczekuje od nas, a zwłaszcza ode mnie, odpowiedzialnego zachowania.
Nie miałem za złe mamie, że oczekiwanie to było skierowane szczególnie do mnie, jako do starszego brata i faktycznego opiekuna mojej siostry. W osobnej rozmowie ze mną wyraziła wprost nadzieję, że ani sam nie sprowokuję, ani nie dopuszczę do zbliżenia fizycznego z Zosią, które mogłoby zakończyć się jej defloracją, przed ukończeniem przez nią szesnastu lat.
Zdawała sobie przy tym sprawę z nieposkromionego czasami temperamentu siostry i wymuszania niektórych rzeczy na mnie. Zgodziłem się wtedy z mamą i dodatkowo stało się to moim osobistym, honorowym przyrzeczeniem, które dałem samemu sobie.
Słysząc teraz słowa mamy, że Zosia jest jeszcze za młoda na zabawy, związane z erotyką czy seksualnością, sam odebrałem to z mieszanymi uczuciami. Zatrącało mi to nieco hipokryzją, bo świętowaliśmy przecież szesnaste urodziny Zosi.
Zgodnie z tym, czego wymagała i oczekiwała od nas mama, było to jakimś wyznacznikiem do zniesienia ograniczeń w naszych zachowaniach, związanych z wiekiem siostry. Wyglądało więc na to, że mama albo o tym zapomniała, albo zmieniła zdanie, kierując się innymi powodami, których na razie nie chciała ujawniać.
Jakby tego nie oceniać, do pewnego stopnia rozumiałem mamę. Pewnie nieraz była niezbyt zadowolona czy zbudowana zachowaniami siostry. Wykorzystując swoje zdolności do manipulowania oraz naszą miłość do niej, Zosia nieraz mocno przeginała.
Teraz, po dosyć mocnych słowach mamy, spodziewałem się więc wszystkiego ze strony Zosi, ale jej reakcja na wypowiedź mamy zaskoczyła tak mamę, jak i mnie. Byłem nie tylko zdumiony, ale wprost zachwycony reakcją siostry. Mama pewnie też.
Nie było płaczu, pretensji, ani prób zmiękczania mamy czy mnie. Był uśmiech, pogodna mina i słodkie, wprost niewinne spojrzenia, rzucane w naszą stronę.
- Dobrze mamusiu! Zgadzam się na wszystko, bo, jak już mówiłam, jesteś najfajniejszą, najmilszą i najukochańszą mamą, jaką znam. Podobnie jak Adam, który jest najlepszym bratem, kumplem i przyjacielem, jaki może mieć siostra. Mam tylko prośbę mamo; żebym mogła nadal sypiać z Adamem, bo czuję się przy nim tak miło i bezpiecznie, że bardzo by mi tego brakowało. I żebym mogła od czasu do czasu, móc przytulić się do ciebie, mamusiu?
Oboje z mamą nie mogliśmy wyjść z podziwu. Trudno było uwierzyć w to, co usłyszeliśmy. W jednej chwili prawdziwa wojowniczka, chłopczyca i dziewczyna o więcej niż nieposkromionym temperamencie, zmieniła się w skromną, ugodową i wprost niewinną dziewczynę o gołębim sercu. Wyglądało mi to prawie na cud.
- O to, czy możesz z nim sypiać nadal, zapytaj Adama. Ja osobiście nie miałam i nie mam nic przeciw temu. Co ty na to Adamie? - mama nigdy nie lubiła odkładać drobnych spraw na później.
- No cóż, chyba muszę się zgodzić? Po tylu latach pewnie i mnie brakowałoby takiej ‘żony’ w łóżku - powiedziałem żartobliwie, ale było to więcej niż prawdziwe.
- W takim razie spróbuję jak najszybciej załatwić wam do pokoju sofę, bo wydaje mi się, że już dawno wyrośliście z piętrowego łóżka – mama podsumowała sprawę pogodnie, z uśmiechem na twarzy.
- Myślę, że wyjaśniliśmy wszystko, więc teraz braciszku zajmij się naszą kochaną mamą tak, jak na to zasługuje. Wymasuj wszystkie bolące ją miejsca, których z przodu jest pewnie niewiele mniej niż z tyłu. A i te sterczące, piękne cycusie mamusi potrzebują szczególnego masażu i uwagi. Myślę, że dasz radę, bo z tyłu szło ci do pewnego momentu, całkiem nieźle.
Z przodu powinno być ci łatwiej. Pamiętaj też, że masaż cipki wymaga wiele wyczucia, uwagi i odpowiedniego reagowania na sygnały, tak ciała mamy, jak i jej samej. Pewnie wiesz już o tym, że cipka to delikatny, skomplikowany i bardzo czuły instrument każdej kobiety.
To tyle. Zostawiam więc was samych i bawcie się dobrze. Do zobaczenia w łóżku braciszku.
I jak tu nie kochać młodszej siostry, która niemal matkuje starszemu bratu.
Przed opuszczeniem pokoju, przytuliła się na chwilę do mamy, a potem do mnie, dając każdemu z nas soczystego całusa i wyszła, zostawiając nas samych. …cdn…
2 komentarze
Coloryt
Opowiadanie bardzo dobrze się czyta, czytanie sprawia przyjemność i potęguje ciekawość co przyniesie następny odcinek i kiedy 😕.
To tak jak życie 😏 nie wież co będzie jutro.
emeryt
Dziękuję Tobie za kolejny odcinek. Pogoda nie rozpieszcza, pozostają co prawda inne zajęcia, jak praca, (aby mieć trochę samodyscypliny, chćby codzienne spotkanie się z innymi ludżmi). Lecz twoje opowiadania dodają dodatkowej przyjemności, za którą Tobie bardzo serdecznie dziękuję. pozdrawiam i jak zwykle życzę dużo, dużo zdrowia, pogody ducha i w dalszym ciągu chęci do pisania,