Czy to jest miłość, czy to jest kochanie? - cz. dwudziesta trzecia

Kiedy Kamila wyjawiła mi, że obie z Zosią wymyśliły plan spacyfikowania nas, to znaczy mnie i Patryka, specjalnie mnie to nie zdziwiło. Byłem tylko ciekawy, która z nich to zainicjowała? Zosia była do tego zdolna, ale czy Kamila również?  
          Było to dla mnie niewiadomą, ale po tym, jak mi to przedstawiła, wydało mi się, że jest chyba podobnie pomerda …spontaniczna, jak Zosia. Teraz pozostało mi tylko poczekać, jak w tym wszystkim zachowa się Patryk. Czy jest tak samo tolerancyjny, jak ja?
          Umyliśmy kubki i wyszliśmy na pokład. Dolna sterówka była pusta. Zosia z Patrykiem przenieśli się do górnej sterówki. Byliśmy już blisko mariny Basi, więc zadzwoniłem do niej. Po chwili usłyszałem jej wesoły głos.  
          Przywitała się i poinformowała, że z przyjemnością spotka się z nami. Poinformowałem ją więc, że będziemy na marinie za jakieś dziesięć, dwanaście minut.  
- Będę więc czekać na was wraz z pracownikiem i tą waszą łódką na pomoście - powiedziała.
          Po kilkunastu minutach dobijaliśmy do pomostu. Faktycznie Basia wraz z pracownikiem i małym, dwuosobowym pontonem na wózku, czekali na nas na pomoście. Patryk sprawnie wprowadził jacht na miejsce cumowania i wyłączył silniki.  
          Dociągnąłem łódź do polerów i zarzuciłem cumy. Przeskoczyłem na pomost i przywitałem się z Basią, nie przejmując się dziewczynami na łodzi. Patryk naprawił moje niedopatrzenie i przerzucił trap na pomost. Zosia dołączyła do mnie i Basi.
          Witając się wylewnie z Basią, Zosia rzucała mi brzydkie spojrzenia. Prawda, zapomniałem o jej uzurpatorskiej randze na naszej łodzi. Przywitałem się z pracownikiem serwisu i przejąłem od niego dmuchany ponton, dwa wiosła i pompkę.
- Doszliśmy do wniosku, że bez sensu montować na jachcie drewnianą czy plastikową łódkę, kiedy w tej chwili jest na rynku tyle lekkich i łatwych do transportu czy mocowania na łodzi, mocnych pontonów z wytrzymałego tworzywa - skomentowała Basia, zamianę tradycyjnej łódki typu bączek, na dwuosobowy, nadmuchiwany ponton z mocnego tworzywa.
          Zgodziłem się z jej zdaniem i udałem się z pontonem na łódź. Wspólnie z Patrykiem przymocowaliśmy ponton w miejscu, w którym dotychczas mieścił się bączek. Wiosła i pompkę umieściliśmy w pojemniku na akcesoria, związane z poprzednią łódką.
          Wróciłem na pomost i pożegnałem się z Basią. Odniosłem wrażenie, że cała sprawa związana z pomocniczą łódką, znalazła swoje potwierdzenie w powiedzeniu; z dużej chmury, mały deszcz. Basia przy pożegnaniu zrobiła smutną minę.
- Trochę mi was brakuje i zazdroszczę wam tej waszej rajzy po tutejszych jeziorach. No, cóż, ktoś musi pracować, żeby ktoś mógł odpoczywać. Życzę więc wam wspaniałych wakacji i jeszcze wspanialszej pogody. Nudzić się chyba też nie będziesz, bo widzę nową dziewczynę.
          W głosie Basi pojawiła się nostalgiczna nuta i chyba jakiś cień zazdrości.  
- O to nie musisz się martwić, Basiu! Jest poza moim zasięgiem, ma wspaniałego chłopaka. Poza tym powinnaś ją znać. Jest siostrą Karola - powiedziałem, chcąc zatrzeć w niej wrażenie, że może mnie coś łączyć z Kamilą.
- Nie byłabym tego tak pewna. Mam oczy i widzę, jak na ciebie patrzy. I raczej nie znamy się. Chyba nie było okazji - dodała, ale już bardziej neutralnym tonem.  
          Roześmiałem się i wzruszyłem obojętnie ramionami. Dałem jej jeszcze raz buziaka i wróciłem na łódź. Po chwili to samo zrobiła Zosia. Basia pomachała nam na pożegnanie ręką i wolnym krokiem opuściła pomost, idąc w stronę biura wypożyczalni.
          Mogliśmy wiec wreszcie rozpocząć naszą wakacyjną przygodę. Byliśmy odpowiednio zaopatrzeni, tak w produkty żywnościowe, jak i napoje. Poza tym, mieliśmy pełne zbiorniki paliwa i pitnej wody. Teraz należało tylko wspólnie uzgodnić, od czego chcemy zacząć tę naszą wyprawę w nieznane.  
          W międzyczasie wpadł mi do głowy nowy pomysł. Po prostu, aby później nie zawracać sobie głowy gorącym posiłkiem, moglibyśmy wykorzystać możliwość postoju na marinie wypożyczalni i spożyć nasz wczesny lunch, w tutejszej baro-kawiarni. Przedstawiłem im więc swoją propozycję.  
          Chodziło mi głównie o zupę rybną. Powiedziałem im o tym, chwaląc walory tutejszej zupy. Zosi też smakowała, więc poparła moją propozycję. Po przemyśleniu, Kamila i Patryk też to zaakceptowali. Udaliśmy się więc w kierunku baro-kawiarni.  
          Po wejściu, podeszliśmy wprost do tablicy z menu. My z Zosią wybraliśmy uchę czyli zupę rybną i tak jak poprzednio; przystawkę z wędzonego węgorza. Kamila z Patrykiem przystali na to samo i dodatkowo zarekomendowali nam farszynki mazurskie. Do popicia wybraliśmy sok pomarańczowy.  
          Za lunch zapłaciłem kartą otrzymaną od dziadka. Patryk z Kamilą chcieli partycypować w kosztach posiłku, lecz uświadomiłem im hojność dziadka. Odpuścili więc. Jednym z sąsiednich budynków był market Polo, więc dokupiliśmy trochę pieczywa i soków w kartonach.  
          A na zapoznanie kupiłem dwie butelki czerwonego Martinii, dwa ośmiopaki piwa Heineken oraz dwie puszki bezalkoholowego Heinekena dla Zosi. W razie naszej niedyspozycji, łódź mogła prowadzić Zosia; sterniczka łodzi motorowych.  
          Była niepełnoletnia, więc nie mogła spożywać alkoholu. Zaopatrzeni, jak na wojnę, wróciliśmy na jacht. Teoretycznie rolę pierwszej po Bogu na jachcie pełniła Zosia. Dziwnym trafem jednak, tak Kamila, jak i Patryk, to mnie uznawali, za nieformalnego szefa na jachcie.  
          Chcąc się trochę zabawić kosztem siostry, zapytałem więc panią ‘kapitan’, jakie ma swoje przemyślenia w zakresie trasy i miejsca cumowania na noc. Pani ‘kapitan’ była trochę zaskoczona moim pytaniem, więc głos zabrała Kamila, nie szczędząc mi słów krytyki.
- To nie było fair, Adamie! Uważam, że powinniśmy to przemyśleć i omówić wspólnie - powiedziała, uśmiechając się do Zosi. Nie miało to być oznaką babskiej solidarności.  
          Uznałem, że Kamila miała rację. Trochę mnie poniosło i moja zabawa kosztem siostry, była więcej niż w nieporządku.  
- OK! Przepraszam Zosiu! Trochę przeholowałem - zwróciłem się do siostry, uśmiechając się.  
          Rzuciła się na mnie w swoim stylu, ciesząc się i obsypując mnie buziakami.  
- To jest to, co lubię! Aż miło popatrzeć - zakrzyknęła Kamila.  
- To może wy macie jakieś swoje propozycje? Jesteście tutejsi, więc pewnie znacie jakieś fajne, ustronne miejsce, z dala od zgiełku i hałasu, gdzie moglibyśmy popłynąć i bezpiecznie zacumować lub zakotwiczyć na noc? - zwróciłem się do Kamili i Patryka.  
- To, że jesteśmy tutejsi, nie oznacza, że mamy wam narzucać nasze subiektywne odczucia. Jesteśmy w takim punkcie, z którego możemy wyruszyć w dwóch kierunkach; na północ i na południe. Płynąc na północ, mamy kolejne dwie możliwości, płynąć do Rynu lub odbić w prawo na jeziorze Tałty, w kierunku Giżycka. Tak samo możemy zrobić płynąc na południe. Możemy odbić w lewo na jezioro Śniardwy lub płynąć prosto w kierunku Rucianego-Nidy. Proponuję wybrać jeden z kierunków i płynąć, a być może miejsce ewentualnego cumowania, nasunie się nam samo. Poziom wody jest dość wysoki, pogoda zapowiada się w miarę stabilnie, więc z zakotwiczeniem też nie powinno być problemu.
          Kamila dość rzeczowo przedstawiła nam swój punkt widzenia, co do wyboru trasy i miejsca ewentualnego cumowania na dziko, poza stacjonarną mariną.  
- No, to wybieraj siostrzyczko! Północ czy południe? Obojętnie, który kierunek wybierzesz, każda z tych tras ma swoje zalety i wady. Prawdopodobnie uda nam się zaliczyć w te wakacje każdą z tych tras, więc nie jest ważne, którą z nich popłyniemy jako pierwszą - odezwałem się ugodowo do Zosi i dając jej możliwość wyboru dowolnej trasy, bez potrzeby główkowania.
- A ty Kamilo, który kierunek czy trasę byś wybrała? - odwołała się chytrze do przyjaciółki.
- Myślę, że na początek najmniej uciążliwą i skomplikowaną; na północ i kierunek Ryn - odpowiedziała bez zastanawiania się, Kamila.  
- A więc płyniemy w kierunku Rynu - zadecydowała pani ‘kapitan’.
          Ściągnąłem trap z pomostu i przymocowałem do stojaka. Potem to samo zrobiłem z cumami. Patryk uruchomił silniki, więc sprawdziłem system chłodzenia. Działał prawidłowo. Kciukiem pokazałem Patrykowi, że wszystko jest OK i może odbijać.  
          Zobaczyłem, że Patryk nie włącza steru strumieniowego i wycofuje jacht, manipulując tylko samymi silnikami. Radził sobie nieźle, więc nie wtrącałem się. Łódź słuchała go i reagowała, tak jak sobie życzył. Sprawnie wycofał jacht w kierunku kanału.
          Manipulując przepustnicami wyhamował i bez gwałtownych ruchów, płynnie ruszył do przodu, włączając się do ruchu na szlaku w kierunku północnym; Mikołajki - Ryn.
Kiedy my zajęliśmy się wyprowadzeniem jachtu, dziewczyny postanowiły się przebrać.  
          Płynęliśmy już szlakiem, kiedy pojawiły się na pokładzie w strojach bikini. No, cóż, obie wyglądały pięknie, ale Kamila była już w pełni ukształtowaną, piękną dziewczyną, a Zosia nie ustępowała jej urodą, ale jej ciało i atrybuty kobiece nadal były w stadium rozwoju.  
          Widać było, że mimo krótkiej znajomości, nawiązały już bliskie więzi ze sobą.  
Zosia poprosiła mnie, abym rozłożył dla nich na pokładzie dziobowym przed kabiną, materace do opalania, które znajdowały się w jednym ze schowków w kabinie rufowej.
          Dowiedziała się o tym od Eli, kiedy sprawdzały wyposażenie kabiny rufowej.
Kiedy rozkładałem materace, Zosia spytała mnie, czy będę miał coś przeciwko, jeżeli obie z Kamilą opalałyby się w stroju topless. Patryk już wyraził zgodę, więc czekały na moją opinię.  
          Oczywiście, że nie miałem nic naprzeciw. Zwróciłem tylko siostrze uwagę, że płyniemy dość ruchliwym szlakiem wodnym, więc mogą doprowadzić do jakiejś kolizji, kiedy jakiś sternik podziwiając ich cycki, zagapi się i staranuje mimowolnie inną łódź.
          Zarobiłem od Zosi kuksańca, szeroki uśmiech i epitet; że jestem głupim, napalonym, gównianym facetem. Po chwili mogliśmy więc obaj z Patrykiem podziwiać fajne, prężące się dumnie cycki Kamili i niezbyt duże, ale zapowiadające się też na bardzo ładne, nie w pełni jeszcze wykształcone, drobne cycki Zosi.
          Jak było do przewidzenia, widok obnażonych cycków naszych dziewczyn, spowodował tak u Patryka, jak i u mnie postawienie namiotów w szortach, przez nasze kutasy. Chyba im o to chodziło, bo masując je sobie, obie ostentacyjnie drażniły się z nami.  
          Posmarowały się nawzajem kremem UV do opalania, a potem wyłożyły się na materacach na dziobie łodzi. Jak przewidziałem, co rusz odzywały się klaksony z mijających nas łodzi, jako aplauz dla naszych dziewczyn, za ich odważne, bezpruderyjne zachowanie.  
          Jakby dla potwierdzenia ich opinii, podnosiły się na materacach i udając rozglądanie, pozwalały podziwiać się facetom na łodziach, a nam podnosząc ciśnienie.  
- Czy Kamila zawsze jest taka spontaniczna? - zapytałem Patryka wchodząc do sterówki.
- Mógłbym zapytać o to samo ciebie, bo widzę, że Zosia też nie jest przesadnie skromna - odpowiedział bez zastanowienia, robiąc mi miejsce obok siebie.
- Wiesz co, one chyba nawzajem się nakręcają. Wygląda na to, że przypadły sobie do gustu - dodał, patrząc na mnie z zagadkowym uśmiechem. Wzruszyłem ramionami.
- Jak długo chodzicie ze sobą z Kamilą, oczywiście, jeżeli nie jest to tajemnicą? - zapytałem, widząc dość dużą swobodę w ich związku.
- Około trzech lat. Miałem siedemnaście lat, a ona piętnaście, kiedy mnie poderwała - powiedział, obserwując moją reakcję.
- Co? Kamila poderwała ciebie, nie ty ją? - o mało nie roześmiałem się.  
- Wiem! Nie jesteś pierwszy, którego to dziwi. Ale jesteś pierwszy, któremu to powiedziałem.
Raczej nie chwalę się na prawo i na lewo, że to nie ja zdobyłem względy swojej dziewczyny. Wiesz, ile zachodów, sprytu i serca w to włożyła? Przez ponad trzy miesiące olewałem ją i nie reagowałem na jej zapędy. Na moje nieszczęście, a może szczęście, współpracowałem z Karolem i często się widywaliśmy. Prosiłem nawet Karola, aby wpłynął na Kamilę, żeby dała mi spokój. Wtedy on też przejrzał na oczy. Był przekonany, że to ja skrycie umawiam się z nią, a potem udaję ‘Greka’. Nawet on dał się zwieść swojej młodziutkiej siostrze. Kamila manipulowała tak nim, jak i rodzicami. Z zewnątrz wyglądało to tak, że to ja występuję w roli podrywacza czy uwodziciela małolaty. Po trzech miesiącach uprosiła mnie, abym jej towarzyszył na przyjęcie urodzinowe jej koleżanki. Zgodziłem się dla świętego spokoju. I tak poszła fama, że jestem jej chłopakiem. Potrafiła tak urobić swoich rodziców, że w końcu zaakceptowali mnie w tej roli. Poza tym, byli bardzo liberalni wobec niej. Praktycznie pozwalali jej na wszystko. Karol też mnie odpowiednio zarekomendował swoim rodzicom. W sumie tak on, jak i jego rodzice, uznali mnie później za prawdziwy dar losu, bo Kamila zmieniła się diametralnie. Spoważniała i nie była już tak przebojowa czy wojownicza, a w niektórych sytuacjach wręcz upierdliwa, jak poprzednio. Zmieniła się w uprzejmą, słodką szesnastolatkę. I tak to trwa między nami do dzisiaj. A dzisiaj zobaczyłem, że wpadłeś jej chyba w oko. Od razu uprzedzam cię, że nie jestem zazdrosny. Żyjemy, prawie że, w wolnym związku. Coś wydaje mi się, że obie opracowały jakiś plan, związany z nami. Jestem do tego przyzwyczajony. Kocham Kamilę i wiem, że ona też mnie kocha na swój sposób. Więc, nie bądź zaskoczony, jeżeli zastaniesz ją dziś w swoim łóżku. Wszystko do tego zmierza. A pewnie i ja też nie będę spał sam, bo widzę, że twoja siostra zwróciła z kolei uwagę na mnie. A teraz szczerość, za szczerość. Zosia jest twoją rodzoną siostrą? Wasz związek też nie jest zbyt konwencjonalny. Może nawet znacznie bardziej niż mój z Kamilą. Chcesz na ten temat rozmawiać czy jest to zwyczajnie temat tabu. Tak się chyba nazywa, tego rodzaju związki.  
          Patryk rzucił ostatnie zdania bez emocji, w prawie neutralnym tonie. Wstrzymałem się z odpowiedzią, podziwiając przez panoramiczne okno sterówki, widoczne z prawej strony budowle, w tym neogotycką wieżę kościoła ewangelickiego w Mikołajkach.  
          Poprzednio płynąc tą trasą, siedząc za kierownicą, więcej uwagi zwracałem na szlak przede mną, niż na mijane otoczenie. W międzyczasie minęliśmy kładkę dla pieszych, most drogowy i drewnianą figurę ‘króla sielaw’ oraz most kolejowy.  
          Kiedy minęliśmy zwężenie, pojawiła się przed nami otwarta przestrzeń jeziora Tałty, najgłębszego jeziora na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich. Wzdłuż brzegów dominowały wały morenowych wzgórz, tworzących piękną, naturalną scenerię krajobrazu.
          Im dalej odpływaliśmy od Mikołajek, wyglądało to coraz bardziej naturalnie, pierwotnie i pięknie. Byłem zachwycony i zobaczyłem, że nie tylko ja. Nasze dziewczyny nie leżały już na materacu, ale stały przy dziobowym relingu i z zachwytem rozglądały się wokół.  
- Zwolnij trochę, bo szkoda tych widoków na brzegach i przed nami - powiedziałem, widząc z jakim zafascynowaniem, tak Zosia, jak i Kamila obserwują krajobrazy, nie przejmując się tym, że same też stały się obiektem zainteresowania, a właściwie to ich obnażone piersi.
- A co do twojego pytania, to jest to trochę dłuższa historia, ale w skrócie wygląda to tak;  
Zosia jest moją siostrą, ale nie rodzoną. Jest córką siostry mojej mamy, która zmarła w szpitalu po wypadku samochodowym. Jej mąż zginął na miejscu. Ona przeżyła, ale na krótko. Przewieziono ją do szpitala w bardzo ciężkim stanie. Była przy tym w dziewiątym miesiącu ciąży. Na krótko odzyskała przytomność i zdążyła jeszcze przekazać formalnie, swoje nienarodzone dziecko, mojej mamie, która adoptowała Zosię, zaraz po urodzeniu. Ciocia była już w śpiączce i kiedy Zosia urodziła się przez cesarskie cięcie, niedługo po tym zmarła. Tak więc Zosia formalnie jest córką mamy, bo w dowodzie urodzenia to moja mama figuruje, jako jej matka. Co do naszego związku, to faktycznie nie jest konwencjonalny, bo łączą nas więzi znacznie głębsze niż tylko więzi rodzinne; brat-siostra. Nie ukrywam; kocham Zosię, a ona kocha mnie, ale tak ona, jak i ja jesteśmy dość tolerancyjni wobec siebie. Chyba nasz związek też jest podobny do waszego, jeżeli chodzi o nasze dość luźne, swobodne podejście do siebie i do życia. I to tyle, co mam do powiedzenia w tym temacie.  
          Kiedy zakończyłem swoją wypowiedź, Patryk przez chwilę zastanowił się, po czym pokiwał głową, tak jakby spodziewał się, takiej a nie innej odpowiedzi.
- No, to wszystko jasne! Przynajmniej wiemy, na czym stoimy. Karol coś tam nam bąknął na wasz temat, ale że sam dokładnie nie wiedział, więc nie rozwijał tego tematu. Kiedy twój dziadek przedstawił mu propozycję, żebyśmy do was dołączyli i uczestniczyli, w tej waszej wakacyjnej, wodniackiej eskapadzie, przyjął to do wiadomości, nie dając mu zdecydowanej odpowiedzi, bez skonsultowania tego z nami. Kiedy przedstawił nam tę propozycję, muszę stwierdzić, że miałem na ten temat mieszane uczucia. Natomiast Kamila była od razu za. Sam przyznasz, że będąc na moim miejscu, też miałbyś podobne obiekcje. Jesteśmy od was starsi, to znaczy ja od ciebie, niewiele, co prawda, ale jednak, a Kamila od Zosi, więc jest to jakaś tam bariera wiekowa. Poza tym, obawiałem się czy znajdziemy ze sobą wspólny język. Bądź co bądź, przebywanie razem na tak małej przestrzeni, jaką jest łódź, choćby największa, jest to jakieś wyzwanie. Przyznaję jednak, że kiedy was zobaczyłem i to, w jaki sposób witacie się na dzień dobry z waszym dziadkiem, zwłaszcza Zosia, poczułem ulgę i sympatię do was. I to tyle czy aż tyle, co mogę powiedzieć na nasz czy na wasz temat, w tej naszej swoistej chwili szczerości.
          Cóż, byłem wdzięczny Patrykowi za naszą wymianę poglądów, szczerość i
ujawnienie własnych odczuć, związanych z naszą wspólną, wakacyjną, wodniacką wyprawą.
Nie byłem też zaskoczony jego wzmianką, że nasze dziewczyny szykują nam niespodziankę.
          Znałem Zosię i widziałem, że jest wyraźnie zainteresowana Patrykiem, więc domyślałem się, że będzie chciała zrewanżować mi się z nawiązką za Basię. A po tym, co mi powiedziała Kamila, a potwierdził Patryk, moje przypuszczenie przerodziło się w pewność.
          Płynęliśmy już najszerszą częścią jeziora Tałty, z której odchodził kanał Tałteński w stronę jeziora Tałtowisko, rozpoczynający szlak wodny w kierunku Giżycka. Poprosiłem Patryka, abyśmy zeszli ze szlaku w pobliże brzegu i omówili sprawę noclegu.
          Zrobiliśmy burzę mózgów i spośród wszystkich propozycji, wybraliśmy rozwiązanie, że płyniemy dalej w stronę Rynu. Kiedy będziemy w pobliżu, rozejrzymy się i postanowimy czy cumujemy na dziko poza marinami, czy szukamy ustronnej, cichej mariny.
          Naszym dziewczynom chyba znudziło się opalanie, bo pomachały nam łapkami i udały się do kabiny rufowej. Spojrzeliśmy na siebie i Patryk poprosił o zluzowanie go, bo chciał się sam poopalać, korzystając z południowej pory dnia i słońca w zenicie.  
          Przypomniałem mu tylko, że słońce o tej porze może go nie tylko opalić, ale spalić i oparzyć. Przyznał mi rację, więc oddałem mu ster, a sam wszedłem do naszej kabiny. Poszukałem kremu do opalania z UV, którego kilka dużych tubek zapakowała nam Ela.  
          Wróciłem do sterówki i zastałem go gawędzącego z dziewczynami. Podałem mu krem i zająłem miejsce za kierownicą.  
- Słuchajcie panowie! Uznałyśmy, że nie może być tak, że każdy sobie rzepkę skrobie; wy sobie i my sobie. Albo zatrzymujemy się gdzieś tutaj i robimy postój, albo jeden z was prowadzi łódź, a drugi dołącza do nas - wypaliła naraz Zosia i obie spojrzały na nas, oczekując na naszą reakcję.  
          Spojrzałem na Patryka. Milczał i patrzył na mnie. Może dlatego, że to Zosia zabrała głos. Uznał, że to ja powinienem odpowiedzieć.  
- Nie chciałbym być złośliwy, ale co takiego naraz stało się, że potrzebujecie któregoś z nas do towarzystwa? Potrzeba coś wyjąć, podnieść czy włożyć? - zwróciłem się bezosobowo do naszych dziewczyn.
- Tak, właśnie tak! Trzeba wyjąć i włożyć to coś, oczywiście wtedy, kiedy to się podniesie - podsumowała Kamila i roześmiała się. Po chwili rechotaliśmy wszyscy.  
- Wygląda na to Adamie, że trzeba rozejrzeć się, gdzie moglibyśmy bezpiecznie zakotwiczyć. W tej chwili głębokość przekracza ponad piętnaście metrów, a dno jest w miarę czyste i piaszczyste - powiedział Patryk, patrząc na ekran sonaru.  
- Popłyńmy trochę dalej, żeby sprawdzić tę stronę jeziora. Jeżeli nie będzie odpowiedniego miejsca do zakotwiczenia z tej strony, wtedy sprawdzimy drugą stronę - przedstawiłem im swoją propozycję.  
          Po około piętnastu minutach, na głębokości około czterech metrów pojawiło się prawie czyste, piaszczyste dno. Patryk wyhamował i manewrując sterem oraz silnikami, ustawił jacht rufą, prostopadle do brzegu i w odległości około siedmiu metrów od niego.  
          Stanąłem na pomoście rufowym i kiedy Kamila uruchomiła wyciągarkę, Patryk podał mi kotwicę wraz z łańcuchem. Opuściłem ją ostrożnie do wody i naprężając linę położyłem ją na rolce. Dałem znak Kamili, aby zwolniła linę i po chwili kotwica sięgnęła dna.
          Kamila zwolniła jeszcze kilka metrów liny, więc dałem znak Patrykowi, aby uruchomił silniki i kiedy jacht ruszy do przodu, ustawił przepustnice w pozycji neutralnej. Po chwili lina kotwiczna naprężyła się i jacht zatrzymał się, co oznaczało, że kotwica trzyma.  
          Dla pewności, uruchomił ponownie silniki i ruszył do przodu. Zwolnił przepustnice i jacht ani drgnął. Było spokojnie, więc odpuściliśmy rzucanie drugiej kotwicy z dziobu. Wokół nas było pusto, więc mogliśmy zająć się sobą, a właściwie dziewczynami.  
          Wyłączyliśmy silniki i zebraliśmy się więc w naszej kabinie, aby wyjaśnić do końca, co wymyśliły dla nas dziewczyny.
- I co teraz? Zostajemy na noc tutaj, czy płyniemy do Rynu? - rzuciłem temat do omówienia.
- Wydaje mi się, że dzisiaj możemy zatrzymać się tutaj, a do Rynu możemy popłynąć jutro. Przecież nigdzie nam się nie spieszy, a tu jest dość spokojnie i nikomu nie przeszkadzamy - wyraziła swoje zdanie jako pierwsza, Kamila, rozglądając się wokoło.
- Też tak uważam. Dziś możemy sobie odpuścić atrakcje, związane ze zwiedzaniem Rynu. Tu jest nie tylko spokojnie, ale i ładnie. A poza tym, mieliśmy się podobno poznać, chyba, że się przesłyszałam - poparła Kamilę Zosia, oczywiście przygadując mi przy okazji.  
          Wyglądało na to, że to dziewczyny chciały zacząć zapoznawcze balowanie. Miały w tym wyraźnie określony cel, o czym mieliśmy się dowiedzieć już wkrótce. Wiedząc, że cumujemy na miejscu do rana, postawiłem na stole butelkę wina oraz cztery puszki piwa.
- Chyba przeholowałeś braciszku. Dobrze wiesz, że nie piję nie tylko wina, ale i piwa. I to nie tylko dlatego, że mi nie wolno, ale po prostu nie lubię piwa - podsumowała Zosia niejako moją ‘troskę’ o nią, ale też tolerancję w zakresie jej wieku i alkoholu.  
- Myślałem, że docenisz to, co dla ciebie robię, ale kiedy nie chcesz, to trudno, muszę się z tym pogodzić - powiedziałem, nie wyprowadzając jej z błędu.  
          Zrobiła to za mnie Kamila, która zorientowała się, że puszka piwa, którą postawiłem przed Zosią, różni się od pozostałych. Wzięła ją do ręki i roześmiała się.
- Akurat to piwo Zosiu możesz pić. Nie znam, co prawda, jego smaku, ale nie zawiera alkoholu - powiedziała do Zosi.  
          W międzyczasie szukałem odpowiednich kielichów do wina i szklanek do piwa. Były tylko duże szklanice do piwa. Dziewczyny w tym czasie przygotowały kanapki z serem i podały na stół. Wziąłem w jedną rękę wino, a w drugą piwo i zapytałem, co pijemy?
          Tak Kamila, jak i Patryk, wskazali na wino, więc nalałem do szklanic wino, a Zosi piwo bezalkoholowe. Wzniosłem toast za nasze poznanie oraz wspólne podróżowanie.
O, dziwo! Tak jak nam Martini, tak Zosi piwo bezalkoholowe też przypadło do gustu.
          Dość szybko uporaliśmy się z litrową butelką Martini i dziewczynom zrobiło się gorąco. W którymś momencie udałem, że nie widzę, jak Kamila pozwoliła Zosi pociągnąć parę łyków wina ze swojej szklanicy, więc i jej pewnie szumiało w głowie nie mniej niż nam.
          Były w samych bluzeczkach, więc po chwili siedziały z nami w stroju topless.
Dostroiliśmy się do nich i też zrzuciliśmy t-shirty, nie ukrywając, że tak my, jak i nasze kutasy zareagowały odpowiednio, na ich sterczące podniecająco cycki.  
          Zauważyłem, że nie tylko było im gorąco, ale co rusz wymieniały spojrzenia.
Wyglądało to tak, jakby zbierały się na odwagę, aby podzielić się z nami tym, co je trapiło.  
W końcu Kamila nie wytrzymała i po kolejnej wymianie spojrzeń z Zosią, wypaliła.
- Czy wam nie przeszkadza to, że te wasze wacki czują się uwięzione i walczą o wolność?  
          Powiedziała to tonem, jakby rzeczywiście martwiła się o samopoczucie naszych kutasów. Myślałem, że roześmieje się przy tym, abyśmy potraktowali to, jako żart czy coś do śmiechu, ale o, dziwo, po rzuceniu swoich słów, pozostała wściekle poważna.  
          Patryk spojrzał na mnie pytającym spojrzeniem i po chwili wszystkie oczy skierowały się na mnie. Wyglądało na to, że to ode mnie oczekują odpowiedzi i reakcji.
- Czy to oznacza, że obaj z Patrykiem mamy uwolnić nasze kutasy, bo czują się niezbyt dobrze w naszych szortach? - zapytałem, dostrajając się do jej tonu i udając głupka.
- Ameryki tym Adamie nie odkryłeś. Myśmy swoje cycki uwolniły, teraz kolej na was. Aby nie być gołosłownym, my też ściągniemy majtki, żeby nasze cipki mogły swobodnie oddychać i pokazać się w pełnej krasie waszym kutasom. A nuż, skorzystają z okazji.
          Takiej subtelności w zaproszeniu do erotycznej zabawy, nie spodziewałem się nawet po Kamili. Ujawniła się już co prawda przede mną, jako szczera, otwarta dziewczyna, ale o to, że zdobędzie się na  wyznanie, że chce się pieprzyć, jej nie podejrzewałem.  
          Było to dość mocne wyznanie i wypowiedziane w sposób, że nie chodzi jej tylko o zwykły seks, ale o zamianę partnerów. Inaczej wyrwałaby Patryka do tylnej kabiny i byłoby po sprawie. Swoim wyznaniem ujawniła, że chodzi jej o coś innego.
          Byłem prawie pewny, że ustaliły to obie z Zosią, czego domyślał się Patryk. Miało się to pewnie stać w nocy, ale wypite wino sprawę przyspieszyło.  
- Nie można było prościej Kamilo? Chce mi się seksu albo cipka mnie swędzi czy coś w tym rodzaju? - zapytałem, dalej grając głupka.
- Chodź Zosiu! Zostawmy ich samych, bo może krępują się nas - grałem nadal swoją rolę.
- Nie sądziłam Adamie, że jesteś tak tępy? Widziałam, że ci się podobam, więc dlaczego zgrywasz się na głupka, którym przecież nie jesteś? Masz rację, chcę się pieprzyć, ale z tobą. Zobaczyć, jaki to chojrak z ciebie. Zosia i Patryk też się na to zgadzają. I po to, między innymi, zgodziłam się czy zgodziliśmy się z Patrykiem, żeby do was dołączyć. Myślałam, że wystarczająco ci to uświadomiłam, więc po co to zgrywanie się z twojej strony?                 
          Widziałem po Kamili, że chyba zbyt mocno napiąłem strunę, odgrywając swoją rolę nieświadomego.  
- OK.! Faktycznie podobasz mi się Kamilo i jeżeli tak Patryk, jak i Zosia nie mają nic przeciwko, bierzmy się do roboty. Mój kolega jest gotowy do zabawy - powiedziałem już odprężony i wyluzowany.
- Idziemy więc wszyscy na wasze łóżko - zadecydowała Kamila.  
- Nie będzie nam tam za ciasno w czwórkę? - rzuciłem pytaniem.  
- Nie sądzę - powiedziała Kamila.  
- Zrobimy to w postaci rundek i jedna dwójka będzie na dole, a druga dwójka na górze - przedstawiła nam swoją propozycję.         
- Dobrze, prowadź więc waćpani na to miejsce rozpusty - oświadczyłem patetycznie.
          Idąc więc w stronę naszej sypialnej kajuty, tak dziewczyny jak i my obaj z Patrykiem pozbyliśmy się ostatniego elementu bielizny. Łóżko było dość szerokie i wygodne, więc zgarnęliśmy lekkie nakrycie i dziewczyny zajęły jako pierwsze leżącą, dolną pozycję.
          Nie zgrywałem już niekumatego debila i jako pierwszy zająłem pozycję, pomiędzy rozłożonymi nogami Kamili. Patryk szykował się już chyba do rżnięcia Zosi, ale widząc, że zabieram się za lizanie Kamili, ułożył się podobnie jak ja, pomiędzy nogami Zosi.  
          Mając już niejakie oralne doświadczenie, przesunąłem się ponad ciałem Kamili  
i rozpocząłem zabawę od głębokiego, namiętnego pocałunku. Kamila pierwsza wsunęła swój język w moje usta i przez chwilę zabawialiśmy się w potyczkę czy taniec języków.  
          Powtórzyliśmy to samo w ustach Kamili, po czym Kamila zaczęła się dość szybko nakręcać. Zakończyłem ustną zabawę mocnym pocałunkiem. Przeniosłem się ustami na jej buzię, obcałowując oczy, nos, płatki uszu oraz szyję.  
          Kamila już mocno dyszała, więc zacząłem sunąć w dół jej ciała. Zabawiłem parę minut na jej miękkich, sprężyście jędrnych cyckach, całując, liżąc i ssąc jednego, pieszcząc drugiego dłonią i palcami. Była już mocno pobudzona i pchała moją głowę w dół.  
          Wycofałem się więc pomiędzy jej nogi i palcami rozchyliłem jej dolne wargi. Wcisnąłem język w szczelinę i liżąc wzdłużnymi pociągnięciami, to z jednej, to z drugiej strony, zbliżałem się ustami do łechtaczki. Odepchnąłem lekko palcem kapturek, liżąc i szturchając językiem ruchliwy guzek.  
          Zajęczała głośno i kiedy objąłem ustami całą łechtaczkę, ssąc i suwając ustami, zatrzęsła się cała i zwarła mocno uda. Przez chwilę jej ciało drżało, potem rozluźniła się. Sięgnęła po mnie rękami, ciągnąc mnie w górę. Ponownie przesunąłem się nad jej ciałem i wsparty na rękach, pochyliłem się, dotykając ustami jej ust, dzieląc się z nią smakiem jej soków cipkowych.  
          Niecierpliwymi ruchami ręki sięgnęła po mojego kutasa. Uniosła lekko kolana i nawilżyła w swoich sokach mojego kutasa, po czym, nakierowała go na swoją szparkę.
- Chcę cię mieć w sobie - powiedziała i wypchnęła biodra do przodu. Wślizgnąłem się w nią i zacząłem wpychać delikatnie w jej wnętrze.
- Jestem zabezpieczona i możesz spuścić się we mnie. A teraz rżnij mnie mocno i szybko. Chcę cię czuć, jak się przedzierasz i buszujesz we mnie - usłyszałem jej zdecydowana prośbę.    
          Była starsza od Zosi i jej cipka też była luźniejsza, ale nadrabiała to mocnym zaciskaniem mięśni, więc kiedy zacząłem szybciej kopulować, czułem, że dość mocno maltretuję jej cipkę. Ale widocznie jej to odpowiadało, bo dość mocno pracowała biodrami.  
          Kiedy przyspieszyłem i zacząłem mocno dobijać kutasem do dna, objęła mnie  nogami i wspierając pięty na moich pośladkach, dopychała mnie energicznie do siebie. Po chwili ponownie zaczęła dochodzić.  
- Adamie, spuść się we mnie. To mnie dodatkowo pobudza - wydyszała mi w twarz.  
          Zacząłem więc energicznie pracować biodrami i po chwili poczułem, jak Kamila obściskuje mnie mięśniami pochwy, potęgując moje doznania. Przyspieszyłem jeszcze bardziej i zacząłem szybko dochodzić. W pewnej chwili trysnąłem w nią.               
          Chyba to poczuła, bo wbiła pięty w pośladki, a rękami przyszpiliła mnie do siebie. Przez chwilę drżała cała, aby ponownie otrząsnąć się po kolejnym orgazmie. Kiedy mój kutas zwinął się z niej, zsunąłem się i usiadłem na podłodze.  
          Odwróciłem się w stronę Zosi i Patryka. Patryk leżał na łóżku, a na nim leżała Zosia. Wyglądało na to, że też są zadowoleni z siebie. Zosia otworzyła oczy i patrzyła na mnie zamglonymi oczami. Widząc, że ją obserwuję, uśmiechnęła się.  
- Kamilo, nie sądzisz, że mogłybyśmy wziąć prysznic? - zwróciła się do mojej partnerki.
- Chyba byłoby to wskazane, jeżeli nie konieczne - odparła Kamila.  
          Zsunęła się obok mnie i ponownie mnie pocałowała.
- Jesteś świetny, wiesz? Było tak, jak sobie wyobrażałam - szepnęła mi do ucha.
          Po chwili obie z Zosią wyszły z kajuty i udały się do łazienki. Patryk też zsunął się z łóżka i usiadł obok mnie.  
- Napiłbym się piwa. Mam zaschnięte gardło. A ty? - zwrócił się do mnie.
- Też bym się napił - potwierdziłem.  
- Wracamy więc do mesy czyli do tego wcześniejszego pomieszczenia - powiedział Patryk.
          Umyłem szklanice i jedną postawiłem przed Patrykiem, a drugą dla siebie.
Popijaliśmy piwo w milczeniu. Nie wiem dlaczego, ale wyglądało na to, że obaj nie mieliśmy ochoty na rozpoczęcie rozmowy. Tak nas zastały dziewczyny, po wyjściu z łazienki. …cdn…

franek42

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka i obyczajowe, użył 6080 słów i 33414 znaków. Tagi: #wymiana #poglądów #zwierzenia #erotyka #wymiana #myśli

3 komentarze

 
  • andkor

    Bardzo fajnie super opisałeś rejs byłem kilka razy w tamtych rejonach , ale nigdy od strony wody.

    7 gru 2020

  • St.sz

    Po wpisach poprzedników, nie pozostaje mi nic innego jak dołączyć się z gratulacjami i podziękowaniami za kolejny odcinek. I nie będę się powtarzał z pochwałami, bo moje zdanie na ten temat pewno już znasz na pamięć. Pozostaje więc mi podziękować i życzyć jak najdłużej ochoty i weny do pisania. A zeby tak mogło być potrzeba zdrowia i to takiego ,,końskiego", czego oczywiście i serdecznie życzę. :cheers:

    6 gru 2020

  • emeryt

    @franek42, tydzień minął i dzięki Tobie mam kolejny odcinek, W swojej treści, dosyć spokojny, jak ten tydzień który mija. Dzięki Tobie za niego, za to że Tobie się chce przelewać swoje myśli na kolejne odcinki umieszczać na LOL. Jak zwykle pragnę życzyć Tobie i całej twojej rodzinie dużo, dużo zdrowia. Jeszcze raz przesyłam najserdeczniejsze pozdrowienia.

    5 gru 2020