Uzależniona od adrenaliny - rozdział 9

Uzależniona od adrenaliny - rozdział 9L - … pani nerki przestają pracować i potrzebuje pani specjalistycznego leczenia. Ale jeśli się nie powiedzie będzie potrzebny przeszczep. Czy zgadza się pani na to leczenie?
K – Tak oczywiście.
L – Bardzo mi przykro z powodu nerek. Do widzenia!
K – Do widzenia.
Lekarz wyszedł a my wszyscy siedzieliśmy oniemiali i nie potrafiliśmy zrozumieć co się właśnie stało. Kiedy ten fakt do mnie dotarł po raz pierwszy na oczach chłopaków popłakałam się. Byli wstrząśnięci. Zawsze byłam twarda, nic nie potrafiło mnie złamać. Absolutnie nic. Wszyscy chcieli do mnie podejść, pocieszyć.
K – Proszę jedźcie do domu.
T – Ale córciu..  
K – Jedźcie. Chcę chwilę pobyć sama.
Chłopacy i rodzice wyszli. Mati też zaczął się zbierać. Szybko złapałam go za rękę.
K – Nie proszę zostań.
Usiadł koło mnie i mocno przytulił. To tylko sprawiło, że zaczęłam jeszcze bardziej łkać ale potrzebowałam tego. Potrzebowałam komuś pokazać, że tak naprawdę nie jestem twardzielką. To tylko powłoka, pod którą kryję się prawdziwa Ja. To los sprawił, że nie pokazuję tego co czuję i co chciałabym pokazać.
M – Ćśś spokojnie wszystko będzie dobrze.
K – A co jeśli leki nie pomogą? Jeśli będzie potrzebny przeszczep?
M – Nie myśl o tym.
K – A niby o czym miałabym myśleć?
M – Na przykład kiedy ustanowić datę naszego ślubu.
K – Hmm… 17 września.
M – Dlaczego akurat wtedy?
K – Bo wtedy nauczyłam się kochać i poznałam co to prawdziwa miłość.
M – Teraz pamiętam… jak ja się bałem, że już po tobie.
K – I równo pół roku później znowu się o mnie boisz… Ehhh życia przeze mnie nie masz.
M – Mam i centrum mojego życia siedzi przede mną.
K – Jak ja cię kocham.
M – Ja ciebie bardziej.
K – Wcale nie.
M – A właśnie że tak i zaraz ci to udowodnię.
K – Jak?
M – Dowiesz się jak zamkniesz oczy.
K – Znowu coś kombinujesz…
M – Moje intencje są czyste.
K – Ok. ufam ci.
Zamknęłam oczy i poczułam jak Mateusz schodzi z łóżka. Usłyszałam jak zamyka drzwi. Niecierpliwie czekałam na to co miał zamiar zrobić.
K – Długo jeszcze?
M – Poczekaj chwilę.
Poczułam tylko jak siada koło mnie, odgarnia włosy i całuje po karku wywołując dreszcze.
M – Teraz możesz otworzyć.
W pokoju było ciemno, ale na szafkach dostrzegłam nikłe światło. To były świeczki a wokół nich płatki róż.
K – Jesteś cudowny.
Szybko do niego podeszłam i pocałowałam. Krótki pocałunek przeobraził się w głęboki i namiętny. Ukochany posadził mnie u siebie na kolanach. Jego ręce błądziły po moim ciele. Zatopiłam ręce w burzy jego kruczoczarnych włosów. Było tak cudownie. Nasze języki tańczyły taniec miłości, Mati schodził coraz niżej. Jak wampir pragnący krwi, przylgnął do mojej szyi. Wiedział jaką mi to sprawia przyjemność. Postanowiłam mu się odwdzięczyć – ustami delikatnie muskałam delikatną skórę na szyi ukochanego. Gdy położyłam mu lodowatą rękę na karku, jego ciałem wstrząsnęły dreszcze. Mruknął z zadowoleniem, oderwał się od mojej szyi i spojrzał na mnie.  
Tak kochałam te jego oczy o barwie młodych liści, kochałam go całego. Był, jest i będzie moim ideałem. Pocałował mnie w czoło i szepnął:
M – Zawsze będziemy razem.
K – Zawsze i na zawsze.
Wtuliłam się w jego cudowne ciało i tak zasnęłam.
[Dwa tygodnie później]
K – I jak? Leki pomogły?
L – Niestety nie. Potrzebny będzie przeszczep.
K – Jeśli go dożyję…
T – A czy ktoś z nas może być dawcą?
L – Każdy, jeśli tylko geny będą się zdawać.
P – Gdzie można zrobić badania?
L – Piętro niżej, trzeci pokój na prawo.
Ł – Chłopaki idziemy.
K – Naprawdę, nie musicie…
M – Zrobimy wszystko co się da, żeby cię uratować. Zasłużyłaś na to.
Wszyscy wyszli z sali zrobić sobie badania, z wyjątkiem taty. On nie mógł zostać dawcą – kiedy budował dom spadł z rusztowania na dachu i nabił się nogą na pręt. Po drodze strasznie się poobijał. W jego przypadku to było zbyt ryzykowne.  
K – Tata?
T – Hm?
K – Jak Teska?
T – Dobrze, plastiki zlutowane, więc nie będzie trzeba kupować nowych ale bak trzeba wymienić.
K – Ok. poszukaj na allegro bo ja nie mam przy sobie laptopa.
T – Jak będę miał czas.
K – Tata?
T – Co?
K – Przytul.
Znowu zachowywałam się jak małe dziecko ale brakowało mi tego. Zawsze byłam córeczką tatusia i tak zostało do teraz. Tak tęskniłam za jego silnymi ramionami, gdzie wszystko przestawało się liczyć. Brakowało mi tej dziecięcej błogości. Tkwiłam tak dłuższy czas w ramionach taty, dopóki chłopacy nie przyszli.
P – Badania zrobione, wyniki za tydzień.
K – Strasznie się dla mnie poświęcacie.
B – Motocyklistki to gatunek na wymarciu, więc ktoś będzie musiał kontynuować tradycję.
K – Zaraz stanę się obiektem muzealnym…
Ł – Do tego ci jeszcze daleko.
P – Dobra my się zbieramy. Trzymaj się.
K – Pa.
Tata też musiał iść bo czekali na niego w pracy. Zostałam jak zawsze sam na sam z Mateuszem.

-----------------------------------
Wolicie długie rozdziały pojawiające się co kilka dni/tydzień czy krótkie, w niedługich odstępach czasu?

Yamaha

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 948 słów i 5300 znaków.

3 komentarze

 
  • punkhead

    Dodawaj szybko

    24 wrz 2014

  • Yamaha

    Chodzi o nerki

    23 wrz 2014

  • nemfer

    Yyy... O co chodzi temu lekarzowi?? :/ przykro mu że chce sie leczyć?? No weź...

    23 wrz 2014