Uzależniona od adrenaliny - rozdział 32

Uzależniona od adrenaliny - rozdział 32Śniło mi się to co mogło aktualnie się dziać:
Black najszybciej jak mógł przybiegł na podwórko. Zobaczył Piotrka i podbiegł, złapał go za nogawkę i zaczął ciągnąć. Brat na początku go odpędzał ale po dłuższej szarpaninie i uciszaniu szczekania labradora zauważył że smycz jest prowizorycznie przywiązana do obroży a mnie nigdzie nie ma. Wstał i popatrzył na psa. Bestia na zmianę szczekała i wskazywała stronę, z której przybiegła.  
P – Gdzie jest Kamila?
Pies szturchnął zimnym nosem rękę brata i poszedł kilka kroków w stronę lasu. Wyczekująco patrzył się na swojego pana i gdyby mógł to pewnie by powiedział co się stało. Piotrek poszedł do domu i powiedział mamie, że idzie mnie szukać bo pies już kilkanaście minut temu wrócił, a mnie nie ma. Gdy tylko majster wziął smycz w rękę Black zaczął go prowadzić.
Pół godziny później dotarli na miejsce. Po naszym leżeniu została tylko moja bluza i wgnieciona trawa. Piotrek od razu ją poznał bo sama kiedyś mu ją zabrałam z szafy. Black szarpnął smyczą bo chciał dosięgnąć pyskiem do bluzy. Po chwili pies był spuszczony i krążył szukając tropu. Nagle obejrzał się na Piotrka, zaszczekał dwa razy i ruszył znalezionym śladem.  
Niestety jego radość nie trwała długo bo po kilku metrach trop się urywał a na leśnej drodze został wyryty bieżnik opon auta. Wszystko wyglądało tak jakby ktoś uciekał. Piotrek wyjął telefon z kiszeni i zadzwonił do kogoś.
P – Mateusz? Kamila jest u ciebie? Bo wszystko wskazuje na to, że ktoś ją porwał. Dobra zaraz wrócę do domu tylko na policję zadzwonię.
Rozłączył się i znowu zaczął wybierać numer.
P – Policja? Chciałem zgłosić porwanie…
Nagle obraz znikł a potem zobaczyłam Mateusza. Nerwowo władał kombinezon i kask. On nie może jechać moto w takim stanie. Nie wiedziałam czy mnie usłyszy ale warto spróbować. Właśnie sięgał po kluczyki kiedy się odezwałam.
K – Kochanie proszę cię, nie rób tego, nie w takim stanie.
Jego ręka zawisła centymetry nad kluczykiem. Narzeczony zdezorientowany rozglądał się dookoła.
M – Kochanie to ty?  
Próbowałam mu odpowiedzieć ale nie mogłam. Miałam wrażenie, że się oddalam.
Znowu zmieniłam miejsce pobytu. Czułam się trochę jak w "Opowieści wigilijnej” ale przynajmniej widziałam co się z nimi dzieje. Mam nadzieję, że to co widziałam działo się
naprawdę. Teraz jestem w salonie u mnie w domu. Mati nerwowo chodził po pokoju, a policjanci zakładali podsłuchy w telefonach, Piotrek stukał paznokciami w stół. Widziałam oczy ukochanego. Przerażenie i bezradność, to widziałam w jego oczach. Po policzku spłynęła pojedyncza łza, którą szybko otarł…

Nagle poczułam, że ktoś mnie budzi. Z wysiłkiem podniosłam powieki i zobaczyłam, że trzyma mnie młody chłopak o brązowych oczach i blond włosach. Szybko się otrząsnęłam i uciekłam z jego ramion, jednak on złapał mnie zdecydowanie za rękę i przyciągnął z powrotem do siebie. Nim zdążył zareagować odwróciłam się i wycelowałam usiłując uderzyć do w kark. Minimetry przed moją ręką uchylił się i przyrzucił mnie przez siebie na łóżko. Dopiero teraz zauważyłam, że jestem w jakimś pokoju i leżę na dużym łóżku i baldachimem. Wszystko było ładnie urządzone ale był jeden szczegół – nigdzie nie było okien. Spojrzałam na chłopaka i wycedziłam przez zęby.
K – Kim jesteś i przede wszystkim gdzie jesteśmy?
B – Jestem Bruno a ty jesteś daleko od domu ale gdzie konkretnie ci nie zdradzę.
K – Dlaczego mnie porwaliście?
B – Porwaliśmy? Po prostu odebrałem zapłatę za dług.
K – Jaki dług?
B – Twój kochaś nic ci nie mówił? Zaciągnął u nas długi kilka lat temu, a gdyby nie wywiązał się umowy ty miałaś należeć do mnie co też się stało.
K – Nie! On by czegoś takiego nie zrobił! To nieprawda!
Wpadłam jednocześnie w furię i rozpacz. Miałam ochotę zrobić coś co pozwoli mi się wyżyć. Bieg w ciszy przez las, wspinaczka po skałach, cross, cokolwiek. Bruno usiłował mnie uspokoić ale skończyło się to tylko tym, że miał podbite oko. W końcu złapał mnie za ręce i czekał aż opadnę z sił i przestanę się wyrywać. Musiał być bardzo cierpliwy bo to trwało kilkanaście jeśli nie kilkadziesiąt minut. Po długiej walce zrezygnowana opadłam na łóżko i zaczęłam płakać. Ten, za którego miałam wyjść za mąż potraktował mnie jak kartę przetargową. Te wszystkie czułe słowa, pocałunki, spojrzenia… to wszystko była gra. Gra, w którą dałam się wciągnąć.
Chłopak zbliżył się do mnie i przytulił. Nie miałam już sił mu się sprzeciwiać. Głaskał mnie po włosach i mówił, że wszystko się ułoży. Niby porywacz ale troskliwy i czuły. Dał mi się wypłakać na swoim ramieniu a potem zaprowadził do łazienki i dał ubrania na zmianę. Zimny prysznic zmył resztki łez i bólu, otrzeźwił mnie.  
Wyszłam z pomieszczenia ubrana w koszulę w kratę i shorty. Nie miałam pojęcia skąd wiedział jaki rozmiar noszę ale to nie miało znaczenia. Teraz już nic nie miało znaczenia, kiedy dowiedziałam się, że ten, który był tym jedynym okazał się zwykłym dupkiem.

Yamaha

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 964 słów i 5314 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik CBR!

    Czytając to w głowie miałam cały czas 'WTF?!' ****! Czekam czekam czekam!! Życzę weny i szybko dodawaj kolejny  :yahoo:

    3 mar 2015

  • Użytkownik glam

    Mam nadzieje, że to nie prawda ! Czekam na kolejną część :)

    2 mar 2015