Uzależniona od adrenaliny 2 - rozdział 5

Uzależniona od adrenaliny 2 - rozdział 5W progu kościoła stał Bruno. W jednej ręce miał kask, a w drugiej Colta 1911. Sprzęt godny uwagi, nie powiem.  

B – Nie słyszeliście co powiedziałem?! Dawać mi ją tu!

Wszyscy byli przerażeni, nie mogli się ruszyć. Strach ich kompletnie sparaliżował. Tylko Mateusz i ja w miarę zachowaliśmy trzeźwość umysłu. Puściłam rękę ukochanego i wzrokiem przekazałam mu mniej więcej, co ma zrobić. W końcu nie bez powodu czasami jeździł na strzelnicę. Czas odegrać przedstawienie.

Puściłam rękę Matiego i pewnym krokiem ruszyłam w stronę blondyna.

M – A więc i tak wolisz jego? No zajebiście! Zostawia mnie przed ołtarzem dla jakiegoś psychopaty.
K – Zamknij się. On przynajmniej ma kasę i własną broń.
M – Wszystkie jesteście takie same.

Ukochany wyszedł z kościoła bocznymi drzwiami. Ojj mocno nimi trzasnął. Wszystko szło zgodnie z planem.

K – Bruno, proszę cię, opuść broń.
B – Dlaczego? Jeszcze ktoś zechce cię ratować.
K – Jeśli zrobisz krzywdę komukolwiek z nich, stracisz mnie na zawsze.
B – Nie stracę. Jesteś moja.
K – Tylko jeśli ci na to pozwolę. A teraz opuść broń.

Położyłam dłoń na ręce Bruna i powoli skierowałam dłoń do ziemi. Zabrałam pistolet i wyrzuciłam za drzwi kościoła.

B – Czemu to zrobiłaś?
K – Żeby przypadkiem nie wypalił.

Przybliżyłam się do niego na niebezpieczną odległość. Dzieliły nas centymetry, może milimetry. "Rzuciłam mu się” na szyję. Ponad ramieniem Bruna widziałam ukochanego trzymającego Colta w dłoni. Pokazał gestem, że czas wszystko skończyć. Mateusz odbezpieczył broń. Bruno go usłyszał i złapał mnie za ręce. Myślał, że mnie łatwo unieszkodliwi jednak szybko wydostałam się z jego objęć ale nie mogłam go obalić na ziemię. W tej chwili usłyszałam wycie syren. Chyba nie tak powinna wchodzić policja? No ale cóż, to w końcu Polska.  

Ta chwila hałasu wszystkich zdezorientowała. Nagle usłyszałam słowa Matiego.

K – Kamila, teraz!

Szybko podcięłam nogi blondynowi i przycisnęłam go do ziemi. Byłam dość lekka, więc ukochany musiał mnie ubezpieczać.

B – Puszczaj mnie suko!
M – Nie waż się tak do niej mówić bo cię zastrzelę!

Jako że miałam dość długie paznokcie wbiłam je w ręce Bruna i pociągnęłam wzdłuż przedramion robiąc spore rany, momentami wypłynęła krew. Schyliłam się i akcentując każde słowo powiedziałam do jeźdźcy Ninji:

K – To na pamiątkę. Zniknij raz na zawsze z mojego życia i więcej nie wracaj.

Podejrzewam, że z perspektywy osoby postronnej musiało to wyglądać dość komicznie. Blondynka mająca 1, 7m wzrostu obezwładniła i przygwoździła do ziemi chłopaka, który ma 1, 9m wzrostu i to dużo silniejszego od niej. Do tego jeszcze była w sukni ślubnej i butach na motocykl.

Poczułam jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. To jeden z funkcjonariuszy. Jego towarzysz wyjął kajdanki i założył na nadgarstki Bruna. Powoli zeszłam z mojego prześladowcy. Usłyszałam jak coś upada na ziemię. Odwróciłam się. Mateusz wyrzucił broń i patrzył na mnie. Podbiegłam i rzuciłam mu się w ramiona.

M – Nawet nie wiesz jak bardzo się bałem. Nie mogłem patrzeć jak do ciebie mierzy. Myślałem, że zaraz cię stracę. Kocham cię.
K – Ja ciebie też.

Gdy policja odjechała wróciliśmy na swoje miejsca. Reszta mszy była jak marzenie.

M – Ja Mateusz biorę ciebie Kamilo za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci…
K – Ja Kamila biorę ciebie Mateuszu za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci…

Gdy obrączki znalazły się na naszych palcach spojrzeliśmy sobie w oczy. Nasz wargi połączyły się w delikatnym pocałunku, innym niż wszystkie. Teraz już jesteśmy małżeństwem. Razem na zawsze.

Kiedy wyszliśmy z kościoła rozległ się dźwięk motocykli odcinających zapłon a wokół las latały płatki róż. Moje marzenie się spełniło. Mam przy sobie motocykl i kogoś, kogo kocham nad życie.

Wesele było jak marzenie, pierwszy taniec idealny… Od Piotrka, Moniki i chłopaków dostaliśmy pocket bike’a, a od Filipa minicrossa. Wiedzieli co kupić, nie ma co.
Dopiero nad ranem zasnęliśmy. Razem. Wspólne noce i dnie. Wspólne sny, cele i marzenia. Do końca świata razem.


_________________________________________
Siemanko! Tym razem dodaję kolejne części opowiadań jednego dnia ;) Mam nadzieję, że będzie się podobało. Swoje opinie zostawcie w komentarzach.

Pozdrowionka
Yamaha

Yamaha

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 831 słów i 4674 znaków.

6 komentarzy

 
  • Użytkownik Faith

    Twoje opowiadanie było moje pierwsze które zaczęłam na polu czytać jeszcze na innym koncie. Przeczytałam go 2 razy i od poczatku do końca jest po prostu zaj***ste :D każda część byla doskonała. Owszem były małe błędy ale liczy się fabuła, pomysł, dobrze dobrane słowa oraz pasja do pisanie a nie gramatyka ;) czekam z niecierpliwością na kolejne przygody tej cudownej pary którą w końcu po tylu komplikacjach można z dumą nazwać małżeństwem. Ale kto wie, są jeszcze młodzi i mają całe życie przed Sobą wiec wszystko może się zdarzyć ;)

    5 lip 2015

  • Użytkownik ...

    Właśnie skończyłam czytać twoje opowiadanie od początku do ostatniej czesci jesteś wielka

    2 lip 2015

  • Użytkownik Yamaha

    gdzie tam koniec, to dopiero początek :D

    29 cze 2015

  • Użytkownik szalona123

    To koniec? Genialne opowiadanie :* <3 <3

    29 cze 2015

  • Użytkownik szczęśliwa

    Znakomita

    29 cze 2015

  • Użytkownik Paulaa

    Super <3

    28 cze 2015