Następny dzień…
Wstałam z łóżka i powlokłam się do łazienki. Wyglądałam okropnie ale jak miałam wyglądać skoro nie spałam całą noc. Nie mogłam przestać myśleć o Matim, o nas. Co z nami będzie? Obiecał, że mnie nie opuści ale nigdy nic nie wiadomo.
Zeszłam na dół. Jadłam śniadanie kiedy usłyszałam dzwoniący telefon. Kiedy odebrałam do moich uszu dotarł głos policjanta.
P - Witam. Czy przy telefonie pani Kamila Calmativa?
K – Tak, o co chodzi?
P – Pani narzeczony został zatrzymany za napaść na niejakim Dominiku Crossie. Wiem pani coś o tym?
K – Tak. Dominik…
P – Dobrze. W takim razie proszę przyjechać na komendę.
K – Zaraz będę.
P – W takim razie do zobaczenia.
Złapałam plecak, wrzuciłam do niego telefon, dokumenty itd. Wyszłam przed dom uprzednio zabierając kluczyki do Tezi i kask Piotrka gdyby Mateusz miał pojechać ze mną. Czas się przejechać. Kask czekał w szafie w garażu. Wyjechałam z garażu zostawiając za sobą chmurę pyłu. Brakowało mi tego wiatru we włosach, adrenaliny kiedy wrzucasz wyższy bieg i gdy kładziesz się w zakręcie.
Droga upłynęła mi dużo szybciej niż bym tego sobie życzyła. Zostawiłam maszynę na parkingu i weszłam na komisariat. Kiedy przechodziłam korytarzem w jednym z pomieszczeń zobaczyłam Matiego. Zapukałam w szybę. Narzeczony był cały we krwi, miał podbite oko i liczne siniaki.
Funkcjonariusz, który go przesłuchiwał zobaczył mnie i wyszedł z pomieszczenia.
P – Pani Calmativa jak sądzę.
K – Tak. Przyjechałam najszybciej jak mogłam.
P – Czy mógłbym zadać pani parę pytań odnośnie tej napaści.
K – Oczywiście.
Wtedy drzwi się otworzyły i Mati wyszedł na zewnątrz prowadzony przez jednego z funkcjonariuszy. Nie wytrzymałam. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję.
M – Kochanie spokojnie. Wszystko będzie dobrze.
K – Ale…
M – Żadnego ale. Niedługo znów się zobaczymy.
Ukochany delikatnie złączył nasze usta i spojrzał w oczy. Widziałam w nich zapowiedź przyszłego życia. My, motocykle i trasy razem przejechane. Pocałowałam go i wypuściłam z ramion.
K – Dobrze.
Mateusz poszedł za policjantem, a ja weszłam do pokoju przesłuchań. Po kolei odpowiadałam na pytania funkcjonariusza, a on wszystko notował. Potem poprosił mnie o opisanie całego zdarzenia.
P – Więc Dominik usiłował panią pocałować i "dotykał” wbrew pani woli?
K – Tak.
P – Radzę złożyć zawiadomienie o przestępstwie. Dobrze to tyle. Proszę podpisać zeznania i może pani iść do domu.
K – A co z Mateuszem?
P – Na razie zostanie zamknięty w areszcie, a sprawę trzeba będzie skierować do sądu.
K – Czy mogę się z nim zobaczyć?
P – Na razie zabroniony jest wszelki kontakt z osadzonym.
K – Dobrze.
Wyszłam z komisariatu na odchodne rzucając "do widzenia”. Wsiadłam na TZR i pojechałam z powrotem do domu. Tym razem droga wlekła się w nieskończoność. Jak w transie zmieniałam biegi. W końcu dojechałam do domu. Potrzebowałam czegoś co odwróci moją uwagę od obecnej sytuacji.
Wyjęłam karchera i zaczęłam myć moto. Po zmyciu większości błota i kurzu wujęłam specjalną rękawicę i namydliłam maszynę. Tam gdzie nie sięgnął strumień wody były kolosalne ilości brudu. Potem opłukałam owiewki i zaczęłam polerować Tezię. Kiedy skończyłam motocykl błyszczał się jak lusterko. Zrobiłam kilka zdjęć i wprowadziłam Yamahę do wcześnie wysprzątanego garażu. Ona i Cezia wyglądały jak siostry. W pewnym sensie tak było. Motocykle i Mundek były częścią naszej rodziny.
Nie wiedziałam co dalej robić, więc wzięłam torbę, wypuściłam Blackiego i wyprowadziłam rower z garażu. Dawno nie jeździłam po lesie, a że niedawno była wycinka nie da się przejechać motocyklem. Chyba że ma się crossa albo enduro ale ścigaczem nie da rady.
Pędziłam leśnymi ścieżkami, labrador biegł za mną, a sarny uciekały w głąb lasu. Mimo choroby piecho nadążał za mną. Po kilometrze zatrzymałam się, żeby napoić psa i rozmasować mu mięśnie. Potem usiadłam opierając się o pień drzewa i wyjęłam zeszyt. Mam wenę na kolejny track, więc piszę.
Byłam w połowie utworu kiedy usłyszałam dźwięk jadących motocykli. Chwilę później przede mną pojawiło się pięciu chłopaków, dwóch na crossach i trzej na quadach. Moje przyzwyczajenie nakazało pokazać im Lewą. Riderzy zatrzymali się niedaleko mnie i zdjęli kaski. Black jak to labrador pobiegł się z nimi przywitać. Po chwili podeszli do mnie.
F – Siema, Filip jestem.
K – Kamila.
F – Pokażesz co tam piszesz?
K – Jasne.
Podałam mu zeszyt, a wokół niego zebrali się chłopacy. Kilka minut później kiedy wszyscy skończyli czytać patrzyli na mnie ze zdziwieniem.
F – Skądś znam te teksty tylko nie wiem skąd.
Wtedy odezwał się chłopak z tyłu grupy.
Ch – To są tracki Yamahy!
Filip patrzył na mnie z niedowierzeniem.
F – To ty jesteś Yamaha?
K – Tak, a co?
F – Jestem w szoku. Nie wiedziałem, że jakaś raperka może mieszkać niedaleko mnie.
K – Cuda się zdarzają.
F – Weź coś zarapuj bo nie uwierzę.
K – Ok.
Kiedy puściłam muzykę z Nokii i zaczęłam rapować na twarzach chłopaków malowało się zdziwienie godne upamiętnienia zdjęciem. Gdy skończyłam zaczęli mi bić brawo.
F – Polatasz z nami?
K – Nie da rady. Przyjechałam rowerem i do tego z psem.
F – Spoko ale później się spotkamy no nie?
K – Jasne.
F – Mogłabyś dać swój numer?
K – Jak ładnie poprosisz.
F – Kamilo, napisz mi swój numer telefonu bardzo pięknie proszę.
K – No ok.
Jeszcze kilka minut rozmawialiśmy, a potem chłopacy pojechali dalej. Ja też długo nie siedziałam w jednym miejscu. Podniosłam stopkę od rowera i ruszyłam dalej…
Wróciłam do domu pod wieczór. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że poza śniadaniem nic nie jadłam. Zrobiłam sobie kolację i usiadłam w salonie przed telewizorem. Miałam szczęście – akurat leciało MotoGP. Zaraz potem tata zszedł z góry i zaczęliśmy razem komentować jak, kto pokonuje zakręty.
Zjadłam kolację i poszłam do góry. Valentino Rossi po raz kolejny wygrał wyścig w Qatarze. Zaraz po nim był Mark Marquez i Jorge Lorenzo. Wykąpałam się i poczłapałam pod kołderkę. Zaczęłam jak to ja rozmyślać wydarzenie całego dnia: przesłuchanie, spotkanie Filipa w lesie… Nie wiem kiedy moje powieki opadły.
-------------------------------------------------------------------------------
Proszę was nie pytajcie mnie kiedy następny rozdział bo kilka części temu tłumaczyłam jak krowie na rowie, że mniej więcej co tydzień będę dodawać.
Na zdjęciu Hugo.
7 komentarzy
Yamaha
Możecie się cieszyć: dzisiaj albo jutro dodam dwa następne rozdziały.
parabole
CHŁOPCY nie chłopacy, mały błąd ale już od początku mnie irytuje. Poza tym jak zwykle dobry
Yamaha
Pisać to pisałam już dawno ale opowiadania przygodowe (nie pamiętam co się z nimi stało).
Szprota
Masz tyle lat a piszesz tak świetnie, to jest lepsze od niektórych książek ,które czytałam.Od kiedy polubiłaś pisać?
mała
Piszesz bosko czekam na następne części P.S również mam 14 lat. Powodzenia
Yamaha
Dzięki. Mam 14 lat, więc jeszcze mi daleko do samodzielnego wydania książki.
Szprota
Super opowiadanie.Powinnaś z tego złożyć książkę i i wydać ją, jestem ciekawa ile masz lat.Też lubię pisać ale nie zbyt mi to wychodzi ale przede wszystkim lubię czytać, w tydzień przeczytałam 10 książek..Czekam na następne części...