Uzależniona od adrenaliny - rozdział 26

Uzależniona od adrenaliny - rozdział 26[Oczami Mateusza]

Kiedy patrzyłem jak Kamila tańczy z Hugo zazdrość mnie zżerała ale jakoś to wytrzymałem. Do momentu kiedy tańczyli przytuleni do siebie a chłopak coś szeptał do jej ucha. Potem nagle wyszli na zewnątrz. Poszedłem za nimi i usłyszałem głos mojej narzeczonej.
K – Ale jak to?  
H – Po prostu dostałem lepszą pracę.
K – Wyjeżdżasz na stałe?
H – Prawdopodobnie tak.
W tym momencie wszystkie podejrzenia rozpłynęły się jak wieczorna mgła. Hugo wyjeżdżał nic więcej. Postanowiłem podejść do ukochanej i dodać jej otuchy. Wyjazd przyjaciela, to musiało być dla niej ciężkie do zniesienia. Kamila spojrzała w moją stronę. Jej oczy niebezpiecznie się szkliły.
[ Oczami Kamili]
K – Hugo wyjeżdża za granicę.
M – Daleko?
H – Do Berlina.
W tym momencie do nas dołączył Patryk.  
Pa – Co do Berlina bo nie słyszałem.
H – Wyjeżdżam.
Pa – Czemu wcześniej mi nie powiedziałeś?  
H – Nie było okazji.
Pa – Na jak długo?
H – Nie wiem. Możliwe, że zostanę tam na stałe.
K – Nie smucić mi się tu (chociaż miałam wrażenie, że mówią to bardziej do siebie) trzeba spędzić te ostatnie dni najlepiej jak można. Jedziemy do mnie. Ogarniemy po drodze prowiant i będzie git.
Wszyscy się zgodzili. Zgarnęłam Agę i wszyscy razem pojechaliśmy do mnie. Było koło trzeciej rano. Mimo to żadne z nas nie było ani trochę zmęczone. Dom był wolny, rodzice w pracy, Piotrek u Moniki. Spokojnie weszliśmy do domu. Ogarnęliśmy muzę i siedzieliśmy razem rozmawiając. Co było dziwne Aga praktycznie cały czas trzymała się Patryka chociaż  
może mam zwidy. Żartowaliśmy wygłupialiśmy się. To była jedna z najlepszych nocy jakie pamiętam.

Następnego dnia…

Dzisiaj Hugo wyjeżdża. Ciągle nie mogę się przyjąć do świadomości tego, że to się dzieje naprawdę.  
Rozmawialiśmy jadąc samochodem na lotnisko. Wszystko było jak zwykle, śmialiśmy się, wygłupialiśmy. Mateusz zaparkował auto i wszyscy ruszyliśmy przez ogromny, kryty teren jaki nazywają lotniskiem. Odprawa obeszła się bez większych problemów. Nadszedł ten moment, którego zawsze się bałam. Pożegnanie.  

[Oczami Hugo]  
Pożegnałem się z przyjaciółmi i ruszyłem w stronę samolotu. Kiedy żegnałem się z Kamilą widziałem w jej oczach łzy. Jakoś to przeżyje, jest silna, da radę. Będzie ciężko bez nich ale jakoś sobie poradzę.  
Wszedłem do samolotu, włożyłem walizkę, zająłem miejsce i czekałem na start. Lot zaczął się drobnymi turbulencji, potem było spokojnie. Włożyłem słuchawki i zatopiłem się w muzyce.

[Oczami Kamili]
Dopiero teraz to do mnie dotarło. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że jedna z najważniejszych osób w moim życiu jest bardzo daleko ode mnie. Nie, nie będę płakać, obiecałam to sobie. Muszę być silna. Nie tracę go na zawsze, przynajmniej to było pocieszające.
Mati objął mnie i spojrzał w oczy. Martwił się o mnie. Samolot odleciał. Poszliśmy z powrotem do auta i wróciliśmy do domu, po drodze odwoząc Patryka do domu. Aga mieszka niedaleko mnie, więc zaraz po przyjeździe poszła do domu.
M – Mam zostać?
K - Nie, możesz jechać.
Mati chyba zauważył jak się czuję bo wyszedł z auta i podszedł do mnie.
M – Myślisz, że nie widzę jak się czujesz? Chodź przejdziemy się.
Ukochany pociągnął mnie delikatnie za rękę. Poszliśmy do miejsca, gdzie zawsze się uspokajam. Gdzie śpiew ptaków i szum drzew tworzyły cudowną kompozycję. W akompaniamencie tej muzyki przemierzaliśmy leśne ścieżki. Mati znał ten las tak samo dobrze jak ja. Wiem gdzie mnie prowadzi.
Kiedy doszliśmy do przewalonego pnia nad brzegiem jeziorka powróciły wszystkie wspomnienia związane z tym miejscem. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Mateusz to zauważył i sam się uśmiechnął. Podeszłam do leżącego drzewa i usiadłam na trawie opierając się o nie. Ukochany usiadł przy mnie i podniósł mój podbródek tak, żebym spojrzała mu w oczy. Kocham to spojrzenie. Tą zieleń przenikającą mnie do głębi.
M – Czy mogę jeszcze coś zrobić, żeby poprawić ci humor?
Spojrzałam na niego niewinnym wzrokiem i przygryzłam wargę.
K – Możliwe.
Mati tylko się uśmiechnął i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Nasze języki tańczyły, a jego ręce błądziły po moich plecach.  

[Oczami Hugo]
Jestem już w mieszkaniu, od jutra mam zacząć pracę. Apartament jest spory i piękny, jednak czegoś w nim brakowało. Brakowało mi tego ciepła, które od zawsze mi towarzyszyło. To miejsce jest tak jakby martwe.  
Rozpakowałem się i usiadłem przed telewizorem. Resztę dnia spędziłem na bezczynności słuchając muzyki i rozmyślając.
Nikt oprócz mnie nie wie, że nie tylko praca była powodem mojego wyjazdu.



-------------------------------------------------------
Nuta na dzisiaj:  Aces (Remas) - Kiedyś przyznam ci rację.

Yamaha

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 892 słów i 4959 znaków.

1 komentarz

 
  • Py64

    I kolejna tortura, zwana czekaniem.

    11 sty 2015