Uzależniona od adrenaliny - rozdział 12

Uzależniona od adrenaliny - rozdział 12H -… kiedy nasza paczka się załamała i przestaliśmy się spotykać, zacząłem się coraz gorzej czuć… Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. W końcu doszło do tego, że zasłabłem w szkole i zabrała mnie karetka. Porobili mi badania, po jakimś czasie przyszedł lekarz… Powiedział coś do mnie. Na początku nie potrafiłem zrozumieć co się dzieje… Kiedy to dotarło do mnie…
K – Hugo co się dzieje?
H – Kamila… Ja mam raka.
K- Hugo…
Wstałam z łóżka (co było potwornie trudne z nogą i ręką w gipsie), usiadłam obok przyjaciela i przytulałam go. Nie wiedziałam jak się teraz czuje ale jedno było pewne – strasznie cierpi. Wtuliłam się w niego tak mocno, że już prawie nie mógł oddychać. Kiedy niechętnie go puściłam spojrzałam mu w oczy – widziałam w nich łzy. Po raz pierwszy widziałam jak płacze. Nie mogłam tego znieść i sama się rozpłakałam.  
H – Proszę przestań. Nie mogę patrzeć jak płaczesz.
K – Przecież to ty zawsze byłeś ten zdrowy, to ja zawsze chorowałam, to ja mam nie dożyć 18 lat.
H – Los pisze różne scenariusze…
K – Tylko czemu takie straszne. Jesteś dla mnie jak brat, nie mogę cię stracić!  
H – Czasu się nie cofnie i dobrze to wiesz. Sam chciałbym zmienić przeszłość.
K – Czy to o tym mówił Patryk?
H – Nie.
K – A o czym?
H – Prawdopodobnie nigdy się nie dowiesz…
K – Dobrze jeśli nie chcesz nie będę pytać.
H – Nigdy nic ode mnie nie wymagałaś, o nic nie pytałaś. Więc dlaczego mi ufasz?
K – Bo cię znam i wiem, że mnie nie zawiedziesz.
Znów wtuliłam się w jego ramiona, byłam szczęśliwa. Szczęśliwa, że mam takiego przyjaciela. Wtem usłyszałam kroki na korytarzu. Nic nowego, więc to zignorowałam. Gdy drzwi otworzyły się z impetem odskoczyłam przestraszona od przyjaciela. To był Mati. W jego oczach widziałam niedowierzenie, strach.  
M – Kamila co ty robisz?
K – Pocieszam przyjaciela nie widać?
M – Taa pocieszasz…
K – Czy ty mi nie ufasz? Przecież ja bez zastanowienia oddałabym za ciebie życie, a ty mi takie cyrki robisz.
H – Naprawdę do niczego nie …
M – Ty tu nie masz nic do powiedzenia.
K – Nie mów tak do niego!
M – A co zabronisz mi?
K – Żebyś wiedział. To on mnie pocieszał w trudnych chwilach, to on odwiódł mnie od próby samobójstwa, więc nie masz tu nic do powiedzenia!
M – Wiesz co, wrócę jak ochłoniesz.
K – Jak chcesz to proszę bardzo.
Trzasnął drzwiami, wyszedł z sali i już go nie było. Kiedy dotarło do mnie co się stało, wybuchłam płaczem. Przyjaciel próbował mnie pocieszyć, lecz jego próby były na nic.
K – Jak? Jak on mógł? Po tym co dla niego zrobiłam?
H – Może po prostu nie był ciebie wart.
K – Mimo tego, że mnie zranił, proszę nie mów tak o nim. Ja go kocham.
H – Wiem jak to jest…
K – Naprawdę?
H – Tak.
Pocałował mnie w czoło i spojrzał w oczy z determinacją.
H – A teraz masz się pozbierać bo jak nie to cię załaskoczę.
K – Dobrze.
Wróciłam na swoje łóżko i już z uśmiechem na ustach zaczęłam czytać książkę. Hugo podobnie…
Koło wieczora przyszedł lekarz. Zrobił rutynowe badania.
L – Jeśli wszystko będzie dobrze za tydzień wypiszemy panią do domu.
K – Wspaniale! A co z Hugo?
H – Pani przyjaciel zostanie wypisany za dwa dni.
Po wyjściu lekarza zaczęłam piszczeć z radości, Hugo śmiał się ze mnie, bo zaczęłam trajkotać jak to będzie, kiedy wyjdę do domu. Pośmialiśmy się jeszcze chwilę, zjedliśmy kolację i poszliśmy spać. Śniłam o swoim weselu. Ja w sukni ślubnej, ukochany w garniturze, tata prowadzi mnie do ołtarza…
Tydzień później…
Dzisiaj mnie wypisują. Hugo i Patryk przyszli z rana i pomogli mi pakować rzeczy. Wszystko poszło sprawnie i szybko. Śmialiśmy i wygłupialiśmy się jak za dawnych czasów. Koło 17:00 przyszedł lekarz i dał mi wypis. Wyszliśmy z sali (chłopacy wyszli ja wyjechałam na wózku) i poszliśmy do windy. Po chwili już znajdowaliśmy się przed szpitalem. Byłam ciekawa, które auto należy do Patryka. Przyjaciel podprowadził mój "środek lokomocji” pod parking i zatrzymał się przy czarnym Audi A4. Stiunigowane jak się tylko dało – cudne zderzaki, niskie zawieszenie, a z tyłu lśnił spojler. Auto jak marzenie, mimo iż preferuję amerykańskie auta.
K – Łał.
H – Mówiłem, że tak zareaguje. Dawaj dychę.
Pa – No dobra, miałeś rację ale dychy nie dostaniesz.
H – Czemu?
Pa – Bo tak mi się podoba.
K – Chłopaki będziecie się tu tak kłócić, czy wsiadamy do auta?
H – Dobra idziemy.
Hugo pomógł mi wsiąść do samochodu i zaprowadził wózek do szpitala.
K – Serio założyliście się jak zareaguję kiedy zobaczę twoje auto?
Pa – Tak jakoś wyszło.
K – Cudownie… O czym jeszcze nie wiem?
Pa – Nie wiesz dużo rzeczy ale o tym powie ci Hugo.
W tym samym czasie przyjaciel wrócił i wsiadł do auta.
H – O czym rozmawialiście?
K – O waszym zakładzie.
Przemek ruszył i już po chwili byliśmy w domu.
Rodzice, Piotrek i chłopacy czekali na mnie przed domem. Kiedy wyszłam z samochodu zamknęli mnie w ogromnym uścisku. W tym całym "tłumie” brakowało tylko Mateusza. Po kłótni nie odezwał się do mnie ani razu. Bardzo mnie to smuciło. Hugo dał Patrykowi moje rzeczy i znienacka wziął mnie na ręce.
K – Ej co ty robisz?
H – Chyba jakoś musisz wejść do domu no nie?
Bez słowa sprzeciwu dałam się wnieść do salonu. Przyjaciel położył mnie na kanapie, a Patryk zaniósł moje rzeczy do góry. Wszyscy rozsiedli się na fotelach a mama przyniosła ciasto, chipsy i jakieś słodycze. Włączyliśmy telewizor i zaczęliśmy wesoło rozmawiać. Chłopacy opowiadali co się działo podczas mojej nieobecności. W pewnej chwili usłyszałam skrobanie pazurów o drzwi. Tata poszedł sprawdzić co się stało. Po chwili do pokoju wbiegła kudłata zgraja i zaczęła mnie lizać. To był Blacky, Misiek i Sara.  
K – Ej dobra, spokój żyję, nic mi nie jest.
"Wataha” została wyprowadzona przez mamę przy wyraźnym proteście Blacka.
P – Chyba się za tobą stęsknili.
K – I to jak.
Po ok. dwóch godzinach wszyscy zaczęli się rozchodzić. Zostali tylko rodzice, Hugo i Patryk.
K – Chłopaki pomożecie?
H – Jasne, Patryk idź sprawdź czy jak będę ją niósł o nic nie zachaczę.
Pa – Ok.
Po chwili byłam już na rękach przyjaciela, który niósł mnie po schodach, do mojego pokoju.
Prz – Dobra, ja idę do auta bo już będziemy się zbierać. Życzę powrotu do zdrowia.
K – Dzięki. Pa.
H – Ja za chwilę przyjdę, poczekaj na mnie.
Pa – Ok.
Kiedy Patryk wyszedł Hugo przykrył mnie i delikatnie pocałował w czoło. Kiedy to zrobił od razu przypomniał mi się Mati. Po moim policzku spłynęła samotna łza.
H – Zrobiłem coś nie tak?
K – Nie po prostu przypomniał mi się Mati. Zawsze kiedy zasypiałam robił identycznie.
H – Przepraszam.
K – To nie twoja wina, nie miałeś na to wpływu.
H – Mimo to jeszcze raz przepraszam... Wiesz też będę musiał się zbierać bo Patryk mnie tu zostawi. I będę szedł na piechotę.
K – Albo tu zostaniesz.
H – Uwierz chciałbym… Naprawdę muszę już iść. Dobranoc.
K – Pa.
Przyjaciel wyszedł a ja zostałam sama w pokoju (nie licząc Albi). Szybko zasnęłam. Miałam bardzo dziwny sen…

Yamaha

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1345 słów i 7416 znaków.

5 komentarzy

 
  • TruskawkowaXD

    super :* czekam na następną cz :)

    9 paź 2014

  • pannaanonimek

    Pisz szybko nie wytrzymamy do weekend'u . Super opowiadania :)

    8 paź 2014

  • PannaNikt

    Świetne opowiadanie :) Chcę już następną część.. :)

    5 paź 2014

  • Py64

    Zgaduję:
    - sen o tym, że Hubert ją kocha
    - sen o tym, że Mateusz ją zdradza/zostawia
    - *wstaw tutaj prawdziwą odpowiedź*

    4 paź 2014

  • omomom

    Świetne ! Mega ! Suuuuuper !*.*

    4 paź 2014