Uzależniona od adrenaliny - rozdział 6

Uzależniona od adrenaliny - rozdział 6<- Teska (moje zdjęcie - nie kopiować!)

Przed domem stała Yamaha TZR z wielką kokardą na kierowniku. To było niewiarygodne! Tata podszedł do mnie i dał kluczyki do ręki.
T - Mam nadzieję, że ci się podoba.
K – Jest cudowna!
T – To wszystko był pomysł Piotrka. Ja nigdy bym na coś takiego nie wpadł.
K – Dziękuję!
Podbiegłam do Piotrka stojącego obok cudownej maszyny i rzuciłam mu się na szyję. Zrobiłam to z takim impetem, że ledwo mógł utrzymać się na nogach.
P – Bo mnie udusisz. Chodź się przewieźć.
Wsiadłam na TZR i wszystko wydało mi się takie znajome jak dwa lata temu. Brat miał ten sam model, z identycznymi malowaniami i naklejkami. Nagle spostrzegłam, że naklejka na baku ma pasy wystające poza koło (zobaczcie znak firmowy Yamahy). Identyczne jak przy Tesce (tak nazwaliśmy tamten motocykl).
K – Czy to jest…
P – Tak ta sama, na której uczyłaś się jeździć.
K – Ale jak? Jakim cudem…
T – Nasza tajemnica.
Uradowana włożyłam kluczyk do stacyjki i odpaliłam Teskę. Już miałam ruszać kiedy Mati mnie zatrzymał.
M – Ej a kask?
K – Jak zawsze nadopiekuńczy. Jest w ganku, na dole szafy.
M – Ok. zaraz ci go przyniosę.
Chwilę później był już z powrotem. Założyłam kask, wrzuciłam jedynkę i pojechałam na tak dobrze znaną mi drogę przed domem (dobrze mieszkać na wsi – mało aut). Biegi zmieniałam automatycznie, miałam to w genach. Niestety asfalt był za krótki, żeby rozwinąć pełną prędkość. Spojrzałam na wjazd do podwórka. Chłopacy stali i przyglądali się moim wyczynom. Teraz to się zdziwią.
Powoli przegazowałam Yamahę. No to idę na całość. Wystartowałam. Minęłam swoje podwórko i śmignęłam dalej. Przecież muszę oznajmić ludziom, że mają jeszcze jedną motocyklistkę. Oczywiście wszyscy musieli wyjrzeć kto zakłóca im ciszę. Ich miny kiedy zauważyli, że to ja były bezcenne! Wiedzieli, że miałam przez rok skuter ale go sprzedałam.
Powoli i niechętnie wróciłam pod dom. Oczywiście od razu chcieli wiedzieć dlaczego tak szybko jechałam. Miałam ochotę odpowiedzieć jak z filmiku na You tube – "bo ja po prostu lubię zapie*dalać”. Gdy zeszłam z motocykla Piotrek do mnie podszedł.
P – Mogę się przejechać.
K – Jasne. Przecież kiedyś należała do ciebie.
Wsiadł, odpalił i pojechał. Wrócił po jakiś 5 minutach (chyba paliwo mu się skończyło bo mało było).
P – Jeździ się tak jak kiedyś.
K – Mam nadzieję, że mi jej nie zabierzesz.  
P – A czemu miałbym nie zabrać?
K – Bo teraz jest moja.
Kiedy tak się przekomarzaliśmy Mati z tatą stali pod ścianą i się z nas śmiali.
M – Tak było zawsze?
T – Odkąd pamiętam.
M – To chyba miał pan z nimi niezłe kłopoty.
T – Zwykle to była komedia. Kamila rzuciła poduszką, Piotrek wziął koc i ją przydusił na łóżku… potem mieli coraz lepsze pomysły i zawsze kończyło się to wojną.
M – Widzę, że zaraz będzie kolejna.
T – Nie teraz się tylko przekomarzają.
Kiedy zauważyłam, że się z nas śmieją szturchłam brata w bok i pokazałam mu wzrokiem o co chodzi. Momentalnie do nich podeszliśmy i pytaliśmy z czego się śmieją. Oczywiście niczego nie chcieli zdradzić. Poszliśmy do domu i zjedliśmy kolację. Mateusz przypomniał Piotrkowi, że mieli oblać moje prawko. Momentalnie brat wyjął telefon i obdzwonił kumpli. Tata powiedział, że idzie do garażu i będzie do nas zaglądał.  
Chłopacy poszli po prowiant do komórki a ja szykowałam kufle i miski na chipsy. Nie wiedziałam skąd wytrzasnęli tyle jedzenia, chyba musieli fabrykę okraść. Oczywiście zawsze miałam najwięcej roboty a i Piotrek musiał znaleźć mi jakieś zajęcie.
P – Zrobisz popcorn?
K – A czemu ty nie zrobisz?
P – Bo ty robisz lepszy a mi nie chce.
K – Dobra ale myjesz garki i odkurzasz dom.
P – Tylko górę.
K – Górę i schody.
P - Dobra.
Po ok. 15 minutach wszyscy zaczęli się zjeżdżać a brat pojechał po Monikę. Rozkładaliśmy ławę kiedy przyszedł tata. Powiedział, że ze straży dzwonili i ma pilne wezwanie. Szybko się przebrał i jak strzała wybiegł z domu. Bardzo nas ciekawiło co tym razem wpadło do rowu/ zderzyło się/ zapaliło ale tego się dowiemy dopiero jak przyjedzie. Zaraz potem na podwórko wjechała Ceska. Piotrek wszedł do domu, tradycyjnie zostawił kask na szafce w ganku i przyszedł do nas.
P – Gdzie tata pojechał?
K – Miał jakieś wezwanie. Pewnie znowu wypadek.
P – Ok. mogę w czymś pomóc.
K – Włóż piwo do lodówki, włącz jakiś film, a ja idę się przebrać. Monia choć pomożesz mi.
M(onika) – Ok.
Weszłam do pokoju i otworzyłam szafę, zastanawiając się w co się ubrać. Niektóre kobiety mówią, że nie mają się w co ubrać, ja miałam tyle ubrań, że aż za dużo.  
K – Nie wiem co włożyć.
M(onika) – Może jakąś sukienkę?
K – Nie, zbyt oficjalnie a poza tym zmarznę.
M(onika) – To może…
Po wielu przemyśleniach założyłam przecierane, krótkie spodenki, czarną bokserkę a na nią zwiewną bluzkę z napisem (w tłumaczeniu: "Noszę w sercu miłość dla ciebie”). Kiedy miałam zamiar zejść na dół zostałam zatrzymana.
M(onika) – A włosy? Chyba nie pójdziesz z taką szopą?
K – No też fakt. Masz jakiś plan?
M – Zaraz coś wykombinuję. Tylko powiedz gdzie masz rzeczy do włosów.
K – Druga półka na lewo.
Siedziałam na fotelu, zastanawiając się co Monia zrobi z moimi włosami. Wiele razy niezadowolona wszystko rozplątywała, żeby z powrotem je związać. Kiedy zobaczyłam efekt byłam zachwycona – miałam cudnego koka.  
M(onika) – Został jeszcze makijaż.
K – Ale ja się nie maluję.
M(onika) – Możesz raz na ruski rok. Gdzie są kosmetyki?
K – Na półce w łazience.
M(onika) – Zaraz zrobię cię na bóstwo.
Niecierpliwa czekałam na efekt. Monika pokreśliła mi linię oczu czarną kredką. Usta pomalowała błyszczykiem. Kilka innych zabiegów pielęgnacyjnych później mogłyśmy już zejść do chłopaków. Kiedy usłyszeli, że schodzimy, wstali z foteli i zaczęli marudzić.
P – No co tak długo? Myślałem, że was tam coś wessało.
M(onika) – To zobacz co udało mi się zrobić. Kamila chodź.
Ł - Nie rozumiem jak można aż tyle czasu…  
Kiedy pojawiłam się na schodach Mateuszowi opadła szczęka, a Łukasz z Bartkiem zaczęli gwizdać.
Ł – Gdybym wiedział, że masz taką ładną siostrę…
M – Ona jest moja i tylko moja.
Zeszłam na dół, Mati objął mnie w tali i szepnął mi do ucha.
M – Wyglądasz cudownie.
Pocałowałam go delikatnie i szepnęłam.
K – Dziękuję.
Podeszliśmy do ławy i usiedliśmy. W telewizorze leciała muzyka, a chłopacy zaczęli polewać.
B – No to za nową motocyklistkę. Zdrowie!
Postanowiłam zrobić coś, co przeczyło w całości mojej naturze.
K – Piotrek polej mi.
P – Na pewno?
K – Tak.
Kiedy wszyscy trzymali kieliszki w rękach zaczęłam mówić.
K – Za motocyklistów. Za tych co żyją i za tych co odeszli – za Malinę, Bociana, Sebę i wielu innych, którzy śmigają po niebieskich. Lewa!
Gdy wypiłam kieliszek poczułam gorzki smak. Tradycyjny wykręcacz mordy, jednak nie popiłam. Wszyscy byli pod wrażeniem i chcieli polać mi jeszcze raz ale powiedziałam, że to na razie pierwszy i ostatni raz, kiedy piję. Zaproponowałam, że obejrzymy jakiś film. Padło na Szybkich i wściekłych. No to szykuje się maraton. Chłopacy z piwami w jednej ręce i chipsami drugiej zaczęli się wciągać. Ja natomiast każdą minutę filmu przeżywałam jak nigdy wcześniej. Po policzku popłynęła pojedyńcza łza. Mati od razu to zauważył.
M – Ej co się stało?
K – Nie mogę uwierzyć, że jego z nami nie ma, że Paul Walker nie żyje.
M – No już spokojnie. Jak mam ci poprawić humor?
K – Nie wiem wymyśl coś.
M – Mam pomysł.
I nagle zaczął mnie łaskotać. Tym razem płakałam ze śmiechu. Kiedy ledwo oddychałam, wreszcie przestał. Udawałam, że się obraziłam, wiedział jak nie lubię być łaskotana.
M – Obraziłaś się?
K - …
M – Słońce?
K - …
M – Co mam zrobić żebyś się odezwała?  
Odwróciłam się i spojrzałam na niego. Wziął moją twarz w swoje ręce i zaczął całować. Jaki on był cudowny… Gdy oderwaliśmy się od siebie, spojrzałam mu w oczy i się uśmiechnęłam.
K – Przeprosiny przyjęte.
Resztę filmu spędziłam wtulona w jego ramiona. Skończyła się część pierwsza filmu, druga. Pod koniec trzeciej zaczęłam już ziewać. Mati to zauważył i powiedział, że my idziemy już spać. Oczywiście w odpowiedzi dostaliśmy chytre uśmieszki. Nie miałam siły iść, więc chłopak wziął mnie na ręce i przetransportował do pokoju. Położył mnie na łóżku, zamknął drzwi i przybliżył się do mnie. W świetle księżyca jego zielone oczy nabierały cudownej barwy. To te oczy patrzyły na mnie z taką miłością. To w tych oczach się zakochałam. Widząc te oczy zawsze miałam to dziwne uczucie w brzuchu. W nocy jego oczy nabierały wyrazistości, stawały się nieprzeniknione.  
Mati podszedł do mnie klękając przed łóżkiem. Złapałam go za koszulę i przyciągnęłam do siebie. Nasze pocałunki na początku delikatne, nieśmiałe stawały się coraz głębsze, coraz bardziej namiętne. Ukochany położył mnie na łóżku tak, że byłam pod nim. Zdjęłam mu koszulę a on mi bluzkę…

Yamaha

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1708 słów i 9485 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik Yamaha

    postaram się napisać jak najszybciej

    15 wrz 2014

  • Użytkownik angela

    kiedy nastepna cześć ? !

    14 wrz 2014

  • Użytkownik omomom

    Ajajaj , super *.*

    13 wrz 2014