Uzależniona od adrenaliny - rozdział 8 cz.2

Uzależniona od adrenaliny - rozdział 8 cz.2[Oczami Mateusza]
M – Niee!!!
Widziałem jak jej ciało leci w powietrzu, upada na asfalt. Yamaha miała cały bok zgnieciony, owiewki do wymiany. Jak tylko mogłem najszybciej zatrzymałem motocykl i pobiegłem do niej. Patrzyła na mnie, z trudem łapała powietrze.
M – Dlaczego? Dlaczego akurat ja?
Ostatnim tchem spojrzała na mnie jakby chciała przeprosić za to co się stało i zamieściła w nim całą miłość do mnie. Jej puls zwolnił, powieki opadły. Nie mogę uwierzyć w to co się stało. Bartek odciągnął mnie od niej i zaczął reanimację. Piotrek ze łzami w oczach dzwonił na pogotowie. Każda minuta była jak godzina, Bartek zmienił się z Łukaszem. Po chwili usłyszałem słowa, których z początku nie potrafiłem zrozumieć.
Ł – Oddycha!
Kiedy to do mnie dotarło byłem szczęśliwy. Żyje! Moja ukochana żyje!  
Zaraz potem przyjechała karetka i zabrała ją do szpitala. Strażacy w tym ojciec Kamili próbowali uratować to co się dało z motocykla, na szczęście silnik był cały bo kierowca kiedy zauważył co się dzieje zaczął hamować. Nie mogłem przestać myśleć co z Kamilą, ręce mi się trzęsły, z oczu płynęły łzy. Piotrek wyglądał podobnie. Przyszły teść podszedł do mnie.
T – Gdzie Kamila? Przecież jechała z tobą.
M – Nie obok mnie…
T – Jak to? Myślałem, że któryś z was chciał się na niej przejechać… Nie to nie może być prawda.
P – A jednak.
T – Żyje?
Ł – Tak. Karetka ją zabrała.
Wszyscy w piątkę siedzieliśmy na poboczu myśląc co będzie dalej.
T – Mateusz, Piotrek dacie radę do niej jechać?
M – Jakoś sobie poradzimy…  
Przez łzy zacząłem mówić, że przecież miał być ślub, miesiąc miodowy i wtedy ojciec Kamili spytał:
T – Jaki ślub?
M – Chłopacy panu nie powiedzieli? Dzisiaj się jej oświadczyłem.
T - … Jedźcie do niej potrzebuje was a najbardziej ciebie. Tylko uważajcie na siebie. Nie chcę kolejnych wypadków z udziałem moich dzieci.
Ł – Postaramy się go przypilnować.
T – Nie mówiłem tylko o Piotrku. Mateusz, teraz ty też należysz do naszej rodziny.
Kiedy się uspokoiliśmy, pojechaliśmy do szpitala. Szybko znaleźliśmy salę operacyjną, gdzie była Kamila. Nagle zauważyłem znajomą postać. Mama Kamili. No tak, przecież ona tutaj pracuje. Gdy nas zauważyła szybko podeszła.
MK – Hej chłopaki. Co się stało, że tu jesteście? Zaraz, zaraz… przecież Kamila z wami była. Gdzie ona jest?
Piotrek podniósł rękę, pokazując na drzwi.
P – Tam.
W oczach kobiety pojawiły się łzy.
MK – Jak to się stało? Nie weszła w zakręt tak jak się bałam?
M – Nie. Ona uratowała mi życie… Gdyby nie ona to ja bym tam był.
MK – Jak?...
Streściliśmy jak do tego doszło.  
MK – Chłopacy jedźcie do domu. Jak operacja się skończy to do was zadzwonię.
P – Nie.
M – My dwaj zostajemy.
P – To moja siostra i nie zostawię jej.
M – A moja narzeczona i kocham ją nad życie.
MK – Jak to narzeczona?
M – Dzisiaj się jej oświadczyłem.
MK - …
Czekaliśmy 4 godziny zanim wyszedł lekarz. Operacja na szczęście się udała i będzie żyła. Powinna się wybudzić za kilka godzin ale będą trzymać ją w stanie śpiączki, żeby się zgenerowała. Kiedy przywieziono ją na oddział czuwałem przy niej, trzymałem za rękę, mówiłem jak bardzo ją kocham (nie wiem czy mnie słyszała ale chciałem, żeby wiedziała, że jestem przy niej)…  
Kilka dni później:
Piotrek przyszedł, żeby się zmienić. Poszedłem coś zjeść i wróciłem z kawą w ręku. Kazałem chłopakowi iść do domu, żeby zajął się własnymi sprawami. Po kilku minutach dał się przekonać i odjechał.  
Kamila wyglądała tak spokojnie. Po prostu jakby spała. Ciągle mam w myślach jej ostatnie słowa i to co kiedyś mi powiedziała " Bez wahania oddałabym za ciebie życie”. Prawie spełniła swoją obietnicę… Zmęczony czuwaniem przy ukochanej moje powieki powoli opadły.
[Oczami Kamili]
Jestem w obcym mi miejscu a jednocześnie tak dobrze znanym. Wiele słyszałam o tym miejscu – Niebieskie Autostrady. Bezkres asfaltu i tyle tras do przebycia. Co jakiś czas mijał mnie motocykl – dla każdego LwG. Nagle zauważyłam trzy maszyny jadące w moją stronę – Yamaha, Kawasaki i Honda. Skądś je znałam… Zatrzymali się przy mnie i zdjęli kaski. Nie to niemożliwe! To byli Malina, Sieczka i Bocian!
B – Witaj siostro na Niebieskich Autostradach.
K – Chłopaki co się ze mną stało? Dlaczego tu jestem?
S – Uratowałaś życie motocykliście, sama przy tym je tracąc.
K – Nie! To nie może być prawda!
Opadłam na kolana ze łzami w oczach. Malina do mnie podszedł i przytulił.
M – Dziękuję za te wszystkie tracki, które dla mnie napisałaś.
K – Gdyby nie ty nie wiedziałabym kim jestem.
B – Mimo wszystko jesteś dla nas ważna.
K – Ale ja mam tam dom, przyjaciół i narzeczonego!
Chłopacy złapali mnie za ręce i podciągnęli do góry.
S – No już nie płacz. Chodź pokażemy ci nasz dom.
Wsiadłam na Hondę i nagle mnie olśniło.
K – A co z moją TZR’ką?
B – Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
K – OK.
Muzyka z silników motocykli koiła moje serce. Szybko ruszyliśmy. Tylu motocyklistów już odeszło. Co chwilę spotykaliśmy kogoś – chłopaki i dziewczyny w różnym wieku. Większość z nich zginęła przez katów w autach, nie patrzących w lusterka…
Po kilku minutach dojechaliśmy do dużego domu. Obok był gigantyczny garaż. Zsiadłam z motocykla. Chłopacy poprowadzili mnie długim korytarzem do ogromnego pokoju. Przede mną siedział mężczyzna w kombinezonie. Nie byłam w stanie odgadnąć kto to był dopóki nie odezwał się.
MwK – Witaj córko.
K – Dzień dobry.
Teraz zdałam sobie sprawę z kim rozmawiam. To był Pierwszy Motocyklista. Opuściłam głowę spoglądając na swoje ręce. Zaczęłam znikać.
K – Co się ze mną dzieje?
PM – Nie zostało nam wiele czasu. Chodźcie, usiądźcie.
Kiedy każdy zajął swoje miejsce. Pierwszy opowiadał o tym miejscu. Każdy motocyklista ma maszynę, która jest częścią jego duszy, jest przyrzeczona jemu od samego początku. Dla mnie była przeznaczona TZR’ka. Kiedy ginie motocyklista, motocykl razem z nim.
PM – Masz jeszcze jakieś pytania dziecko?
K – Dlaczego nie ma przy mnie Teski? I dlaczego znikam?
PM - Twój motocykl przetrwał, a i ty jeszcze nie umarłaś. Jesteś rozdarta pomiędzy dwoma światami. Musisz wybrać: zostajesz tutaj czy wracasz na ziemię?
K – Wracam, ale jeszcze kiedyś znowu mnie zobaczycie.
Chłopacy podeszli do mnie i zamknęli w przyjacielskim uścisku.
B – Będziemy za tobą tęsknić.
K – Nigdy o was nie zapomnę.
M – Kamila?
K – Tak?
M – Mam dla ciebie jedną prośbę: zacznij od nowa pisać, rapować, wróć do tego.
K – Dobrze, nie zawiodę cię. Lewa chłopaki.
CH – Lewa w Górę!
Zamknęłam oczy czekając na to co się stanie. Czułam powiew wiatru na twarzy. Wrażenie jakbym spadała w otchłań ale nie podniosłam powiek. Nagle poczułam, że na czymś leżę i ból. Okropny ból. Otworzyłam oczy. Gdzie ja jestem? Pewnie w szpitalu. Ktoś trzyma mnie za rękę. Spojrzałam w tamtą stronę. Mateusz leżał przy mnie. Pewnie zasnął z wycieńczenia. Jak go znam musiał cały czas przy mnie być. Ścisnęłam jego rękę i szepnęłam.
K – Mateusz obudź się.
Powoli podniósł głowę i spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem. Przez ten czas postarzał się – pogrążone oczy, delikatne zmarszczki, kilkudniowy zarost. Zamrugał kilka razy. Pewnie myślał, że to mu się śni ale kiedy się rozbudził na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech.
M – Obudziłaś się.
Przybliżył się do mnie i złożył na moich ustach pocałunek. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, ukochany poszedł po lekarza. Za chwilę obaj pojawili się w sali.
L – Ma pani wielkie szczęście. Tylko złamana noga, ręka i dwa żebra. A jak się pani teraz czuje?
K – Wszystko mnie boli.
L – To normalne po takim wypadku, Przecież jest pani cała poobijana. Za chwilę przyśle kogoś kto poda pani leki przeciwbólowe.
Potem wyszedł z sali i zawołał jakąś pielęgniarkę. Leki podała mi młoda dziewczyna ok. 20. Znowu zostaliśmy sami. Mati w kółko powtarzał jaki jest szczęśliwy, jak bardzo mnie kocha.  
K – A rodzice wiedzą, że się obudziłam?
M – Nie zaraz po nich zadzwonię.
Wziął telefon i do kogoś zadzwonił.  
M – Tak już się obudziła… dobrze… tak… dobrze do widzenia.
K – Do kogo dzwoniłeś?
M – Do Piotrka zaraz przyjadą.
K – Kto konkretnie?
M – Piotrek, Łukasz, Bartek i rodzice.
K – No to będą jaja.
Spojrzałam na lewą rękę. Pierścionek zniknął. Mati zgadł o co mi chodzi, powiedział, że zabrał go do domu, razem z moimi rzeczami bo lekarze nie pozwolili go zostawić.
K – A co z Teską?
M – Bak wygięty, owiewki obdarte, popękana czasza ale silnik cały.
K – Na szczęście jeszcze się ją uratuje.
W tej samej chwili rodzice weszli do sali. Uradowani zaczęli mnie przytulać. Kiedy oni odeszli Piotrek podszedł i przytulił mnie tak mocno, że prawie udusił. Chłopacy stali z tyłu i przyglądali się całej scenie. Zauważyłam ich.
K – A wy co stoicie tak z tyłu? Słyszałam, że to dzięki wam dalej żyję. Dziękuję.
Ł – Nie ma za co.
K – No chodźcie tu.
Podeszli do łóżka a ja ich obu przytuliłam. Zaczęli zdawać relację z tego co się stało. Każda minuta w ich towarzystwie była jak sekunda. Rodzice wyszli po godzinie, chłopacy niedługo po nich. Piotrek i Mati zostali. Piotrek chciał zostać ze mną, Mati tak samo. Odesłałam ich obu, czekał mnie cały dzień badań, więc było bez sensu, żeby przy mnie siedzieli.
Porobili mi szereg badań, sama nie wiem na co. Potem USG brzucha, mierzenie ciśnienia, leki i jeszcze kilka razy pobrali mi krew i tak skończył się mój dzień w szpitalu.
Tydzień później:
Siedziałam z chłopakami w sali. Śmialiśmy się na całego, każdego pewnie bolał już brzuch. Wtedy wszedł lekarz.
L – Niestety nie mamy dla pani dobrych wieści…

Yamaha

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1832 słów i 10178 znaków.

4 komentarze

 
  • Anonymous

    Czyli jutro? Uhhh... na szczęście. To jest niesamowite!

    21 wrz 2014

  • ToksycznaKropka

    Super! jestem bardzo ciekawa co się stanie dalej.

    21 wrz 2014

  • Yamaha

    Będzie prawdopodobnie na początku tygodnia.

    21 wrz 2014

  • karolina

    Będzie kolejna ?

    21 wrz 2014