Uzależniona od adrenaliny - rozdział 30

Uzależniona od adrenaliny - rozdział 30Przede mną na szklanym stoliku na czerwonej poduszeczce leżały dwie złote obrączki. Mateusz wziął jedną z nich i położył na mojej ręce. Od wewnętrznej strony wygrawerowany był napis: K & M Forever together. Po policzku popłynęła samotna łza.
M – Co się stało?
K – One… są takie piękne.
M – Więc dlaczego płaczesz?
K – To są łzy radości Mati. Nigdy wcześniej nie widziałam piękniejszych obrączek.
M – Jest na nich jeszcze coś czego nie zauważyłaś.
Narzeczony wziął drugą obrączkę przyłożył ją do tej na mojej ręce. Na każdej z obrączek była wyszlifowana połowa serca. Razem tworzyły całość.
K – Forever.
M – Together.
Położyłam obrączkę na stoliku i spojrzałam w oczy ukochanego. Przybliżyłam się i złożyłam delikatny jak dotyk skrzydeł motyla pocałunek na jego wargach.  
K – Dziękuję.
M – Za co kochanie?
K – Za wszystko. Za to, że jesteś, za wszystko co dla mnie zrobiłeś.
M – Dla ciebie wskoczyłbym w ogień.
Ekspedientka spakowała obrączki. Gdy wychodziliśmy ze sklepu Mati powiedział, że jeszcze gdzieś musimy iść. Okazało się, że idziemy wybrać zaproszenia. Mateusz albo bardzo dobrze wiedział co mi się podoba albo mamy taki sam gust. Zdecydowaliśmy się na białą kartkę z kremowymi zdobieniami (para motocyklistów na autostradzie). Szczęśliwi z obrączkami i z numerem telefonu do drukarni pojechaliśmy do Mateusza.
Zgasiłam moto i zdjęłam kask.
K – No to gdzie dziś idziemy?
M – Może się przejść i do naszej "bazy”?
K – Jestem za.
Mati zaniósł plecaki, a ja poszłam do łazienki zdjąć kombinezon, przebrałam się w sukienkę, wyszłam przed dom i trzymając się za ręce ruszyliśmy przez las. Ptaki wesoło świergotały, w krzakach schował się zając. Tych dróg nie znałam i z ciekawością rozglądałam się wokoło. Wtedy usłyszałam śpiew tak piękny, że aż przystanęłam i zaczęłam wzrokiem szukać tajemniczego ptaka. Wtedy go zobaczyłam: tęczowe pióra lśniły w słońcu złotem. Dumnie znosił głowę w stronę nieba i wołał. Wołał ukochaną, której głos było słychać w oddali. Po chwili rozpostarł swoje skrzydła i odleciał w stronę zachodzącego słońca, gdzie była jego ukochana. Rozmarzona oparłam się o pień dzikiej jabłoni i patrzyłam tam gdzie zmierzał.  
K – Piękne prawda?
M – Tak ale nikt ani nic nie może równać się z tobą.
Odwróciłam się w stronę Mateusza, jednocześnie opierając się o pień drzewa. Spojrzałam mu w oczy. W jednej chwili nasze usta były niebezpiecznie blisko siebie. Nasze oddechy przyspieszyły. Mati trzymał mnie za dłoń, a drugą ręką objął mnie w talii. Gdy wreszcie poczułam jego aksamitne wargi po raz pierwszy czułam coś takiego, jeszcze nigdy mnie tak nie pocałował. Był to pocałunek tak delikatny, tak nieśmiały jakbyśmy dopiero zaczęli ze sobą chodzić. Jakbyśmy dopiero poznawali własne usta. Gdyby nie to, że za mną był pień drzewa ledwo bym stała na nogach. Gdy znów spojrzałam mu w oczy zobaczyłam czystą miłość. Narzeczony zbliżył usta do mojej szyi i szepnął:
M – Kocham cię.
K – Ja ciebie też.
Ukochany delikatnie całował mnie w szyję schodząc coraz niżej a następnie wracając do ust. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne, a jednocześnie pełne delikatności. Po raz pierwszy czułam tyle uczuć naraz. Moim marzeniem było to aby ta chwila trwała wiecznie.
Nagle zaczęło padać ale my nie zwracaliśmy na to uwagi tylko jeszcze żarliwiej się całowaliśmy. Dopiero, gdy zaczęło grzmieć niechętnie ruszyliśmy w stronę domku na drzewie. Pioruny biły daleko dlatego nie pobiegliśmy do domu.  
Cali mokrzy z uśmiechami na twarzy rzuciliśmy się na materac. Przez chwilę głupkowato się śmialiśmy. Po chwili Mati wstał i zdjął kurtkę, a potem zawiesił ją na wieszaku.  
M – No kochanie rozbieraj się, bo nie chcę żebyś zachorowała.
Podniosłam się ale sama nie mogłam rozsunąć zamka na plecach, więc poprosiłam Mateusza o pomoc. Gdy ukochany rozsunął suwak sukienka swobodnie opadła na ziemię a ja stałam przed narzeczonym w samej bieliźnie. Poczułam jego ręce na swoim brzuchu i gorący oddech na szyi.
M – Czemu ty musisz tak kusić? Czy musimy dłużej czekać?
K – Jeszcze tylko kilka miesięcy.
M – Aż kilka miesięcy. Mam pomysł.
K – Jaki?
M – Ty, ja, przyjaciele i najbliższa rodzina. Nikt więcej. Za dwa tygodnie. Chciałbym już teraz móc nazwać cię moją żoną.
Po tych słowach pocałował mnie w kark. Przez moje plecy przeszedł przyjemny dreszcz. Mati zostawił mnie na chwilę, tylko po to, żeby włączyć romantyczną muzykę. Mam wrażenie, że to wszystko zaplanował. Gdy znów mogłam być przy nim delikatnie musnęłam jego usta i spojrzałam pewnym siebie wzrokiem prosto w jego źrenice. Ukochany tylko się uśmiechnął wbrew moim protestom wziął mnie na ręce i zaniósł na materac. Gdy tylko poczułam pod plecami miękki koc przerwałam pocałunek i szepnęłam do Mateusza:
K – Chyba nie chcesz być chory co?
M – Już jestem chory. Z miłości do ciebie.
Nasze usta znów się połączyły, a ja zaczęłam powoli zdejmować z ukochanego koszulę. Gdy tylko moje zimne ręce dotknęły jego torsu narzeczony przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie i pogłębił pocałunki. Potem jego usta zjeżdżały coraz niżej po drodze zostawiając ślad na moim obojczyku. Sama nie byłam mu dłużna i na karku zostawiłam malinkę. Kiedy spojrzałam w te bijące czystą zielenią oczy widziałam to spojrzenie, które tak rzadko gości w jego oczach a mnie doprowadza do szaleństwa. Ten miłosny obłęd, widzę go dopiero trzeci raz ale zakochałam się w tym spojrzeniu. Nie tylko w spojrzeniu, w nim całym. Jedyne co byłam w stanie powiedzieć to "Kocham cię”. Mateusz pocałował mnie w czoło i szepnął "Ja ciebie też”. Otoczona opiekuńczymi ramionami ukochanego zasnęłam…
Miałam bardzo dziwny sen. Byłam w jakimś ciemnym pomieszczeniu, nigdzie nie mogłam iść. Kręciłam się w kółko. Za wąskim oknem świecił księżyc w pełni otoczony gwiazdami. Wtedy ktoś wszedł do pomieszczenia. Nie widziałam twarzy. Był sporo wyższy ode mnie a w ręce miał kałasznikowa. Przeraziłam się na ten widok. Wtedy mężczyzna przesunął się robiąc przejście dla kogoś z tyłu. Wtedy go zobaczyłam. Hugo. Za nim stał Hugo. Cofnęłam się i oparłam o kamienną ścianę. Wydusiłam z siebie tylko jedno słowo.
K – Dlaczego?
H – Chcę żebyś wiedziała jaki czułem ból za każdym razem kiedy nie mogłem cię trzymać za rękę, pocałować.  
K – Czemu nigdy wcześniej nic mi nie powiedziałeś?
H – Chciałem ale nigdy nie dałaś mi dojść do słowa.
K – I jak masz zamiar sprawić mi ten ból? Zabić?
H – Nie. Bruno wprowadź go.
Wtedy zobaczyłam coś co kompletnie mną wstrząsnęło. Jakiś mięśniak prowadził pobitego Mateusza.  
H – Niech on będzie żył z tym bólem, że stracił ciebie. Jeśli nie ja, żaden nie będzie z tobą.
Nim zdążyłam zareagować facet wystrzelił do mnie…

Obudziłam się przerażona. Przez kilka chwil byłam kompletnie zdezorientowana, nie wiedziałam co robię ani gdzie jestem. Jednak gdy ujrzałam obok mnie śpiącego Mateusza poczułam ulgę. Potrzebowałam świeżego powietrza. Podniosłam się, okryłam kocem i wyszłam na mały balkonik przed wejściem. Słońce już wstawało. Po wieczornej burzy nie było śladu, tylko ten cudowny zapach powietrza po deszczu.  
Usiadłam przewieszając nogi przez barierki. Przez kilka minut uspokajałam się, mówiąc, że to tylko sen. Po dłuższym czasie się uspokoiłam, zamknęłam oczy delektując się zapachem leśnego igliwia. Wtedy usłyszałam znajomy trel. Podniosłam powieki i rozejrzałam się dookoła. Na barierce, kilkanaście centymetrów ode mnie siedział ten piękny ptak, którego wczoraj widziałam. Niewiele dalej jego partnerka przyglądała mi się z zaciekawieniem. Uśmiechnęłam się na co ptaki zareagowały śpiewem. Po kilku minutach ptaki odleciały, zostawiając mnie samą.
Już miałam wracać do środka, kiedy poczułam czyjąś obecność. Mati objął mnie od tyłu i pocałował w policzek.
M – Dlaczego tak wcześnie wstałaś?
K – Nie mogłam spać.
M – Kochanie przecież widzę, że coś jest nie tak.
Weszliśmy do domku, Mateusz nastawił wodę a ja zaczęłam opowiadać swój sen. W jego źrenicach widziałam troskę i.. strach? Nie to niemożliwe, zdawało mi się. Gdy skończyłam opowiadać przytuliłam się do narzeczonego, a on pocałował mnie w czoło i szepcząc do ucha słowa otuchy.
Koło dziesiątej wróciliśmy do domu. Pierwszą rzeczą jaką zrobiliśmy było powiedzenie rodzicom Matiego naszych planów. Zmartwili się takim pośpiechem ale jednocześnie cieszyli się naszym szczęściem. Potem pożegnaliśmy się, a ja wróciłam do siebie z planami zakupu sukni ślubnej.  
K – Jutro jedziemy na zakupy…

_____________________________________
Dziękuję wszystkim za wsparcie przy pisaniu opowiadania.

Nuta na dziś: Łzy - Zatańcz ze mną proszę

Yamaha

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1672 słów i 9220 znaków.

6 komentarzy

 
  • Użytkownik xoxo

    czekam na ciąg dalszy :)

    23 lut 2015

  • Użytkownik Nexti

    cudo *.*

    18 lut 2015

  • Użytkownik zawiedziona

    Kochamy Cię nasza cudowna pisarko! <3 :*

    17 lut 2015

  • Użytkownik ApekaBajKa

    Wszystko jak zwykle  fantastycznie ;) oczywiście czekamy na kolejną część :*

    17 lut 2015

  • Użytkownik Biała...

    Jakie to piekne :) popłakałam się :) czekam na kolejną część :)

    17 lut 2015

  • Użytkownik glam

    Łał !!! Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw ;) Ciesze się ich szczęściem :)Czekam na kolejną część :*

    17 lut 2015