Love Story <3 cześć: 40

Tina nie mogła powstrzymać uśmiechu. To była prawda. On nie był żadnym rycerzem, był jej łobuzem, którego kochała. Podeszła do niego wolno i stanęła pół metra przed nim.
-A więc co łobuz ode mnie chce?- zapytała mrużąc oczy i nie zwracając uwagi, że ludzie z jej szkoły ich obserwują. Nawet nauczyciele przechodzili obok nich wolniej, jakby widok wzorowej uczennicy z kimś takim jak Tomek, był niecodzienny. Ale jakby się zastanowić, to przecież grzeczne dziewczynki lubią niegrzeczny chłopców.
-Żeby księżniczka mu wybaczyła.  
Tina zaśmiała się cicho.  
-Nie ma tutaj żadnej księżniczki, jest tylko zwykłą dziewczyna.  
-Dla mnie jesteś niezwykła- Tomek zszedł z motocykla i podszedł do niej wolno. Stali kilka centymetrów od siebie, a chłopak położył swoje dłonie na jej biodrach. Tina przygryzła wargę i opuściła głowę na dół. Nie wiedziła co mu powiedzieć. To w końcu ona zawiniła. Ta cała sytuacja to jej wina.
-Przepraszam- szepnęła w końcu, a chłopak przejechał ręką po jej policzku. Nie miał jej nic za złe. Dzięki tej całej sytuacji zrozumiał jak bardzo ją kocha, jak bardzo umie być o nią zazdrosny i jak bardzo nie chce jej stracić.  
-Nie twoje wina. To ja zachowałem się jak dupek. Nie powinienem być zazdrosny o Nikodema.  
-To było nawet słodkie, ja się niepotrzebnie uniosłam.  
-Tina kocham cie, wiesz to, prawda?
-Teraz już tak- dziewczyna skinęła głową,   a Tomek pocałował ją. Wszyscy wokół zaczęli krzyczeć "gorzko", a nauczyciele przychodzili obok, udając, że nic nie widzą.  
A potem jak to w bajek bywa dojechali na czarnym motocyklu do ulubionej kawiarni dziewczyny.  Ale nie, nie bójcie się,   to jeszcze nie koniec bajki. To, że jedna para jest szczęśliwa to nie znaczy, że to koniec.  
Przecież jest jeszcze sprawa Oliwera, którego ukochana umiera. W tej bajce jest też Zuza, która jest coraz bardziej pewna swoich uczuć do blondyna. Nie można też zapomnieć o Kubie i Lenie, którzy muszą się w końcu pożegnać.  

                               ***

Kilka dni po Sylwestrze stała w kolejce do odprawy, a jej oczy nadal były mokre. W głowie nadal miała pożegnanie, którego nigdy nie chciała, ale musiała się z nim pogodzić. Nie było to łatwe, ale w końcu udało jej się wyrwać z uścisku ukochanego i ostatni raz go pocałować. A potem musiała czekać. Aż do Świąt Wielkanocnych, aż do ich kolejnego spotkania.
W samolocie chciała jak najwięcej spać i jak najmniej myśleć. A potem musiała tylko udawać szczęśliwą i niewzruszoną. Wymusiła uśmiech i wyszła z samolotu, na spotkanie z szarą rzeczywistością.  
Z uśmiechem na ustach przywitała ją ciotka, która nie wiedziła, że dziewczyna najchętniej by uciekła. Nie zauważyła nawet, że jej uśmiech jest sztuczny, a w oczach nie ma wesołych iskierek.  
Nowy pokój dziewczyny był większy niż w Polsce, miała własną łazienkę, ale co z tego? Co jej z tych wszystkich wygód skoro nie miała przy sobie Kuby?
Zresztą chłopak wcale nie trzymał się lepiej od dziewczyny. Jego rodzice znowu pojechali w delegację, a on został sam w domu. Nikt go nie pilnował,   więc wagarował więcej niż zazwyczaj, więcej imprezował, a jego płuca zamieniły się w wędzarnie.  
-Zrób coś  ze sobą, zachowujesz się jak baba- krzyknął w końcu na kiego Tomek. Jego zachowanie go irytowało. Okay, rozumiał,   że stracił ukochaną, ale to nie powód, żeby się zabijać, nie był jebanym Romeo. A się tak zachowywał. Co za ironia, że kiedyś tak jak on, śmiał się z tego pajaca.
-Nic nie rozumiesz!
-Jak nie?! Ja też już kiedyś myślałem, że straciłem Tinę, ale się nie poddałem i dlatego teraz z nią jestem!  
-Ale było co innego, zupełnie co innego!- krzyknął Kuba i wstał z kanapy. Czuł, że nikt go nie rozumie i nikt mu nie pomoże, że jest z tym wszystkim sam.  
Poszedł do siebie do pokoju i zamknął drzwi na klucz. Tomek westchnął cicho i wyszedł z domu przyjaciela. Nie było sensu mu nic mówić, on i tak by nie chciał słuchać.  

                               ***

Anka czuła się coraz gorzej, a lekarze zaczęli wątpić, czy przeżyje do czerwca. Nic na to nie wskazywało.  
-Masz się nie załamać- powiedziała do Oliwera któregoś dnia, kiedy ich rozmowa nieoczekiwanie zeszła na jej śmierć. Chłopak nie chciał słuchać tego co mówi, ale ona się uparła, że muszą w końcu o tym pogadać.  
Oliwer chwycił ją za rękę i pocałował jej dłoń. Ania uśmiechnęła się do niego lekko.
-Kocham cię, jak mam nie być smutny?- zapytał, a dziewczyna krótko się zaśmiała, a potem zaczęła kaszleć.   
-Nie przemęczaj się, ja już pójdę, a ty odpoczywaj- wstał z krzesła i podszedł do drzwi. Płakać mu się chciało, kiedy widział swoją dziewczynę w takim stanie. Jednak nie mógł tego zrobić. Nie chciał smucić swojej dziewczyny jeszcze bardziej.
Wyszedł ze szpitala i poszedł prosto do sklepu, żeby zrobić zakupy. W jego lodówce nic nie było, a już wieczorem miał gościć rodziców. Jeśli jego mama dowiedziałaby się, że praktycznie nic nie je to pewnie kazałaby mu wracać do domu.
Po zakupach poszedł prosto do domu i zaczął gotować kolację dla rodziców. Nie był najlepszy w kuchni, ale starał się jak mógł, żeby udowodnić mamie, że daje radę.  
Tylko, że prawda była taka, że sobie nie radził. A przynajmniej nie tak jakby chciał. Nie radził sobie z myślą, że jego dziewczyna umiera, że za niedługo jest matura i, że jeszcze nie znalazł pracy. Nic nie wiedział, a jedyną rzeczą którą robił dobrze była gra w siatkówkę. Specjalnie się kie starając został kapitanem drużyny, a wszyscy koledzy z drużyny i trener byli pod wrażeniem jego gry.
Z zamyślenia wyrwał go dźwięk domofonu, który szybko otworzył, a potem w jego drzwiach pojawiła się uśmiechnięta Zuza. Chłopak wpuścił ją do środka i zaprosił do kuchni, gdzie nadal gotować obiad.
-Przepraszam za bałagan, ale nie jestem dobry w tym- wskazał na kuchenkę i na blat, a dziewczyna zaśmiała się.
-Ale ja jestem, więc jeśli chcesz mogę Ci pomóc.
-Mogłabyś?  
-Jasne, a co chcesz ugotować?  
-Zacząłem gotować makaron do zupy, ale mi nie wyszło.  
-A jaką chcesz zrobić zupę?  
-Myślałem nad rosołem.
-Czyli typowy polski obiad.  
-No tak, tylko, że na kolacje- skinął głową i zaczął się śmiać.
Przez następną godzinę Zuza stała przy garach i nie dopuszczała do nich Oliwera, który siedział przy stole i obserwował swoją przyjaciółkę. Bo byli już przyjaciółmi. Tylko ona umiała go rozbawić w ciężkich chwilach, pojawiała się w najlepszych momentach i zawsze kiedy tego potrzebował była przy nim. Nigdy nie zignorowała żadnej jego prośby.  
Kiedy Zuza skończyła gotować,   wytłumaczyła chłopakowi jak ma wszystko odgrzać i podać, a potem wzięła się za robienie herbaty dla siebie i kawy dla Oliwera.
Siedli w salonie i przez chwilę tylko oglądali telewizor nic nie mówiąc.  
-Byłem dziś u Ani- Oliwer stwierdził, że chce się przed nią wygadać. Wiedział, że ona go wysłucha.  
-I jak tam u niej?- spytała zmartwiona. Wiedziała, że dziewczyna nie wyjdzie z choroby.
-Lekarze dają miesiąc- westchnął Oliwer i odchylił głowę do tyłu, uświadamiając sobie jak to mało czasu.
Zuza nie wiedziała co powiedzieć. Nigdy nie była w takiej sytuacji, nigdy bliska jej osoba nie chorowała na raka. Nie mogła sobie wyobrazić jak źle czuje się Oliwer.
-Musisz być silny, dla niej- spojrzała mu w oczy i przełknęła ślinę. Łatwo jej było mówić. Nie była na jego miejscu, nie musiała być silna.  
-Wiem, staram się jak mogę- uśmiechnął się smutno, a dziewczyna rozchyliła ramiona.
-Chcesz się przytulić?
-Chcę- przytaknął chłopak i objął ją w pasie, a ona zawiesiła ramiona na jego szyi.- Włosy ładnie Ci pachnął- zaśmiał się Oliwer, a ona odsunęła się od niego i walnęła w ramię.
-Ja cię pocieszam, a ty wyskakujesz z takim czymś.  
-Mam cię przepraszać, że powiedziałem Ci komplement?
-Nie, nie musisz- Zuza zabawnie zmarszczyła nos, przez co chłopak znów zaczął się śmiać.  
Spędzili razem jeszcze trochę czasu, a dziewczyna wyszła dopiero kiedy mama chłopaka zadzwoniła do niego, że zaraz przyjadą. Zuza powiedziała, że nie będzie przeszkadzać i szybko wyszła z mieszkania chłopaka.  

                              ***

-Gdzie jedziemy na ferie?- zapytała Tini, poprawiając włosy i patrząc się w odbiciu lusterka na swojego chłopaka. Tomek uśmiechnął i podszedł do niej, oparł ręce na jej ramionach i szepnął do ucha:
-Skąd wiesz, że w ogóle chce gdzieś z tobą jechać?  
-A nie chcesz? Myślałam, że może pojedziemy do mojej rodziny. Z tamtąd jest jakieś pół godziny, czterdzieści minut do stoku narciarskiego.
-Zapraszasz mnie, żebym poznał twoją rodzinę?  
-A nie chcesz jej poznać?  
Tomek zaśmiał się i pocałował Tinę w policzek.  
-Poznam z przyjemnością.
Potem wyszli na urodziny ich wspólnego znajomego, który robił wielką imprezę z okazji swoich osiennastych urodzin. Zaprosił blisko setkę osób,   a gości mieli obsługiwać kelnerz.
-Dla mnie to lekka przsada- zaśmiała się Tina.- Aż tyle osób? Po co?
-W takim razie jak będzie wyglądać twoja osiemnastka?  
-Będę siedziała w rozciągniętych dresach, jedząc lody na kanapie i będę miała gdzieś cały świat.
Tomek spojrzał na nią zaskoczony. Nigdy nie wyobrażał sobie, że można spędzić tak swoje urodziny, a zwłaszcza osiemnaste. On chciał zorganizować imprezę, może nie tak dużą jak ich znajomego, ale jednak.
Na miejsce pojechali taksówką, za którą zaprosił Tomek, a potem poszli w stronę wejścia klubu. Ochroniarz sprawdził czy są na liście gości, a potem ich wpuścił.
-No to postarał się Piotrek o ochrone- zaśmiała się dziewczyna.
-Jak się ma kasy jak lodu, to kto zabroni?
-Mówisz tak jak ty byś był biedny- spojrzała na niego i podniosła brew, a chłopak zaśmiał się krótko. Oboje wiedzieli, że on nie jest biedny i ona też nie była biedna. I chłopak i dziewczyna mogli pozwolić sobie na wszystko.
W końcu znaleźli Piotrka i wręczyli mu wspólny prezent, a potem złożyli życzenia.  
-Dobrze, że jesteście razem, pasujecie do siebie- zaśmiał się Piotrek.- Ale trzymaj go Tina krótko, wiesz jaki jest z niego babiarz.  
-Jasne, że wiem- uśmiechnęła się dziewczyna.- Dlatego przez całą imprezę będzie przy mnie- mrugnęła do swoje chłopaka i zegnając się z kolegą, zabrała go na parkiet. Nie starała się nawet znaleźć w tym tłumie Zuzy, która przeprowadziła ze sobą Oliwera ani Kuby, który pewnie był już zalany w trzy dupy. Ten wieczór chciała spędzić na świętowaniu urodzin Piotrka i zabawie z Tomkiem.  


        ***

-Jak się bawisz?- zapytała Zuza i podała mu kolejnego drinka. Był już lekko wstawiony, ale mu to nie przeszkadzało. Tego wieczoru chciał zapomnieć, wyluzować się i być nastolatkiem bez zmartwień.  
-Twój kolega jest dziany- uśmiechnął się do dziewczyny.
-Jak całe to towarzystwo- zaśmiała się i duszkiem wypiła drinka. Rok temu nie wyobrażała sobie siebie pijącej, a tu proszę. Piła, tańczyła i świetnie się bawiła, nawet bez Tiny. Widziała raz przyjaciółkę jak tańczyła ze swoim chłopakiem, ale nie chciała im przeszkadzać, więc nie podeszła.  
-Naprawdę? Ci wszyscy gówniarze są mega dziani?
-Tak, większość chodzi do prywatnych szkół- wzruszyła ramionami. Przyzwyczaiła się do swoich znajomych. Niektórzy byli zakochanymi w sobie idiotami, a inni byli naprawdę spoko. A zadowała się ze wszystkimi. To było jej życie.  
-No to ładnie, ładnie- pokręcił głową i wziął ją na parkiet. Zaczęli tańczyć w rytm muzyki, nie przejmując się, że co jakiś czas inni ludzie ich popychają. Pod czas tańca rozmawiali i śmiali się. Świetnie się bawili. Oliwer ze swoją przyjaciółką, a Zuza z chłopakiem w którym się kocha.


        ~***~

Kolejna część!  
No oni już mają po Nowym Roku! Jak się rozdział podobał? Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam!  

        Przesłodzone  

   Ps Pozdrowienia z Bieszczad!????

Przeslodzone

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2231 słów i 12147 znaków, zaktualizowała 20 sie 2016.

3 komentarze

 
  • Misiaa14

    Cudowne! !

    22 sie 2016

  • Krolewna

    :bravo:

    20 sie 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część jak zawsze czekam na kolejną z niecierpliwością. :* :) <3

    20 sie 2016