Love Story <3 część: 26

Kiedy Tina weszła do salonu, Tomek podszedł i pocałował ją w policzek. Nie wiedział jak Tini na to zareaguje, bo nigdy nie pytał jej czy może to zrobić. Ale w sumie nigdy, żadnej swojej dziewczyny nie pytał o zgodę. Choć w sumie Tina nie była taka jak jego wszystkie jego poprzednie dziewczyny.  
-Idziemy?- zapytał.
-Idziemy- dziewczyna skinęła głową i pozwoliła, żeby chłopak chwycił ją za rękę.



                                                                  ***


Siedziała za nim, na pędzącym ponad sto dwadzieścia kilometry na godzinę motorze i miała ochotę go zabić. Nie chciała zginąć pod czas tej randki, przecież tyle na nią czekała.
Jechali już dobre piętnaście minut, a droga wydawała jej się dziwnie znajoma, jakby kiedyś podróżowała nią wiele razy. Widoki były piękne. Wokół nich drzewa i krzewy pokryte kolorowymi liśćmi. Zamknęła na chwilę oczy i puściła Tomka, rozchylając szeroko ręce, jak skrzydła.
Chłopak zaśmiał się z niej i krzyknął, żeby lepiej się trzymała, bo zaraz droga zrobi się mniej równa. Tini lekko zaczerwieniona, znowu chwyciła przyjaciela w pasie, mocno się do niego przytulając.
Kiedy byli na miejscu dochodziła godzina czternasta. Byli w lesie, a ona nie miała zielonego pojęcia co oni tu robią. A może Tomek tak naprawdę jest porywaczem i seryjnym zabójcą? Dziewczyna zaśmiała się sama z siebie.
-Chodź- chłopak chwycił ją za rękę i pociągnął w nieznanym jej kierunku.- Zamknij oczy- polecił, nie zatrzymując się ani na chwilę.
Szli kilka minut, aż w końcu chłopak zatrzymał się gwałtownie, przez co, gdyby nie szybki refleks Tomka, Tini upadłaby.
-Niezdara- mruknął chłopak, a dziewczyna dźgnęła go łokciem w bok i spojrzała na niego roześmiana.
-To ty kazałeś mi zamknąć oczy!- krzyknęła.
-Ale nie kazałem ci się wywracać- wystawił jej język, a Tinie przypomniały się ich dziecięce kłótnie.
Dziewczyna dopiero po chwili zorientowała się, że chłopak nadal trzyma ją w szczelnym uścisku, z którego szybko się wyrwała.
Tini rozejrzała się dokoła i zauważyła, że stoją przed domem. Znaczy czymś co kiedyś domem było. Teraz została z tego tylko rudera, szczelnie zarośnięta winoroślą i grzybem.
-A ja głupia myślałam, ze weźmiesz mnie po prostu do kawiarni- przewróciła oczami, a Tomek przytulił ją od tyłu. Dziewczyna zadrżała na całym ciele, ale się nie poruszyła.
-Jestem bardziej kreatywny od tego całego Nikodema- odpowiedział kąśliwie, szeptając jej do ucha. Tina roześmiała się i przewróciła oczami.
Zaczęła zastanawiać się jak chłopak chce się tam dostać i jak znalazł tą melinę. Melina… to słowo najlepiej określało to miejsce.
Tomek jakby czytając jej w myślach podszedł do ogrodzenia ze zwykłej siatki i splótł ręce tak, żeby Tina spokojnie mogła się na nie wspiąć. Dziewczyna podeszła do niego niepewnie i położyła jedną stopę na jego dłoniach, a drugą włożyła w oczka siatki.
Przy odrobinie wysiłku w końcu znalazła się w środku domu i czekała na Tomka, aż on też wejdzie.
-I co teraz?- zapytała, bezradnie rozkładając ręce, kiedy jej towarzysz stał już obok niej.
Tomek spojrzał na nią, uśmiechnął się szelmowsko i pociągnął ją do pokoju obok. Pomieszczenie nie było równie brudne i zniszczone co inne. Ze ścian sypał się tynk, a w oknach nie b  

nie było szyb, na ziemi nie było ani wykładziny, ani paneli i nie było żadnych mebli.
Był tam jednak koc, koszyk i laptop. Dziewczyna spojrzała na Tomka, który uśmiechał się niewinnie i gestem ręki wskazał, żeby usiadła na ciemnym kocu.
-Nie spodziewałam się- przyznała, kiedy już oboje już siedzieli. Tomek opierał się o ścianę, a ona o jego ramię, delikatnie przymykając oczy.
-No mam taką nadzieję!- zaśmiał się.- Pamiętasz w ogóle to miejsce?- zapytał nagle, a dziewczyna się od niego oderwała i spojrzała na niego.
-A powinnam?- zapytała i znowu rozglądnęła się po pomieszczeniu, które teraz wydawało jej się dziwnie znajome. Kojarzyła szare ściany, winorośl, grzyb, zarośnięty ogród i to ogrodzenie. Gdzieś głęboko w głowie utkwił jej ten obraz, ale nie mogła sobie przypomnieć dlaczego. Później do obrazka przyłączyły się wspomnienia dziecięcych krzyków, a na końcu roześmiane twarze przyjaciół z dziecięcych lat. Przypomniała sobie.- Już wiem!- krzyknęła, uśmiechając się na wspomnienie dawnych i już prawie zapomnianych dni.- To jest ten dom, gdzie zabieraliście mnie i Zuzę!  
Chłopak spojrzał na nią i powoli kiwnął głową, zadowolony, że dziewczyna sobie to przypomniała.
-Nienawidziłyście tego miejsca- westchnął.
-To prawda, ale zawsze się tu dobrze bawiłyśmy- zaśmiała się.
Siedzieli chwilę, patrząc przed siebie i przypominając wszystkie zabawy, śmiechy i kłótnie, jakie tu odbyli.
-Pamiętam jak raz przyprowadziłem tu koleżankę- zaśmiał się w pewnym momencie Tomek.- Byłaś na mnie bardzo zła. Najpierw ją wytargałaś za włosy, a potem nakrzyczałaś na mnie, że to nasze miejsce i nie mam prawa przyprowadzać tu nikogo bez pozwolenia wszystkich.
-Pamiętam to! Potem dałam ci w twarz- uśmiechnęła się na samo to wspomnienie, a Tomek szturchnął ją lekko.
-Masz ochotę coś obejrzeć?
-Co takiego?- uniosła brwi i spojrzała przez ramię przyjaciela, na ekran włączającego się laptopa.
-Może naszą ulubioną bajkę z dzieciństwa?
Dziewczyna zastanowiła się chwilę, przypominając sobie jej ulubioną bajkę, którą mogła też oglądać z chłopakami. „Kopciuszek”- nie. „Calineczka”- nie. „Śpiąca Królewna”- nie. Żadna z przypomnianych sobie bajek nie pasowała, wszystkie były za bardzo dla dziewczynek, żeby mogli oglądać je całą paczką.
-Czyli którą?- zapytała po chwili, rezygnując z próby przypomnienia sobie jej tytułu.
-Naprawdę nie pamiętasz?!
-No nie- wzruszyła ramionami, nie widziała w tym nic złego, ale była zaskoczona, że Tomek tyle pamięta. Ten dom, wszystkie wspólne chwile, bajki i pewnie dużo więcej. Ciekawe dlaczego on tyle zapamiętał, a ona nic?
-To były „Pokemony”- zaśmiał się, a Tini odebrało mowę ze zdziwienia. Oni naprawdę oglądali coś takiego jak byli mali? Rozumiała chłopców, były tam bitki i tak dalej, ale żeby ona i Zuza?  
-Naprawdę?!
-No- potrząsnął głową nadal się śmiejąc, głównie z reakcji dziewczyny.
-I naprawdę chcesz to teraz oglądać?- zapytała z powątpieniem.
-Dzisiejszą randką chciałem ci nieco odświeżyć pamięć, więc jeśli nie masz nic przeciwko to pooglądamy „Pokemony”.
-Najdziwniejsza randka na jakiej byłam- mruknęła pod nosem.
Tomek objął ją ramieniem i szepnął:
-Byłaś na niewielu.
Tina zgromiła go wzrokiem i kazała już W odpowiedzi włączyć to co mieli oglądać. Sama wygodnie się na nim oparła i nie przeszkadzało jej nawet, że w trakcie oglądania Tomek bawił się jej włosami albo trzymał za rękę. Odpowiadała jej jego bliskość, było jej z tym miło.



                                                                   ***


Tego dnia to on wyjątkowo napisał, ale musiał się po prostu komuś zwierzyć i to nie kumplom, którzy zaproponowaliby mu wypad na piwo. Potrzebował porozmawiać z kimś kto go wysłucha, sam dorzuci swoje trzy grosze. Tym kimś była niewątpliwie Zuza, na którą wiedział, że może liczyć. Mógłby równie dobrze stanąć na progu jej domu i poprosić o przenocowanie. Był bardzo zadowolony, kiedy mu odpisała. Choć pisali ze sobą praktycznie cały dzień, przez co spędził go siedząc na łóżku, nie uważał go za straconego. I tak dopiero wieczorem miał iść do szpitala do Ani.
Wszedł do sali, która była cała biała, a w niej ona- Ania. Była blada, wychudzona, bez włosów, ale dla niego i tak piękna. Nie mógł znieść myśli, że jego ukochana cierpi, zawsze kiedy ją odwiedzał zaczynał płakać, a ona resztkami się zaczynała się śmiać i mówiła, że będzie wszystko dobrze, że to nie koniec świata. Tylko, że dla niego to był koniec świata. Ona była jego światem, a jak umrze, to co mu zostanie? Pustaka w sercu po tej jedynej osobie.
-Hej, Aniu- delikatnie pocałował ją w policzek i siadł na krześle obok jej łóżka.
-Oliwer- uśmiechnęła się i podała mu rękę.
-Wiesz już czy na sto procent jedziemy do Krakowa?
Dziewczyna zmarszczyła brwi i spojrzała na niego niezadowolona.
-To ja jadę, ty zostajesz. Nie możesz dla mnie zostawić swoich przyjaciół, rodziny, wszystkiego.
Chłopak uśmiechnął się czule.
-Przecież wrócę, kiedy już wyzdrowiejesz, wrócimy razem- wiedział, że okłamuje sam siebie i przy okazji ją. Już od dawna było wiadomo, że ona umrze, teraz tylko przedłużali jej życie, a ona cierpiała.
-Oliwer, ja już nie wrócę i ty dobrze o tym wiesz- spojrzała mu w oczy.
Chłopak nie chciał o tym słyszeć, wolał do końca żyć w kłamstwie, że jednak wszystko będzie dobrze. Jednak Ania, nie chciał, żeby tak żył. Wolałaby, żeby przyjął do wiadomość, że ona po prostu umrze i nic nie da się z tym zrobić. Chciała dla niego jak najlepiej, wolałaby, żeby z nią zerwał i znalazł jakąś zdrową, silną dziewczynę, o którą nie będzie musiał się tak martwić.
-Nie mów tak- poprosił, patrząc na nią wzrokiem zbitego psa.
-Zmieńmy temat- wymusiła uśmiech i on o tym doskonale wiedział. Robiła to dla niego, żeby go pocieszyć. Była od niego silniejsza.
-Dobrze- zgodził się, też się uśmiechając.
-Co tam w szkole?- zapytała.
Oliwer zaczął jej wszystko opowiadać. O tym jak wszyscy przygotowują się do matury, o dziewczynach, które już nie mogą doczekać się studniówki. Opowiadał jej o pierwszo licealistach którzy co przerwę się biją o byle co. Mówił o ich wspólnych znajomych, którzy co rusz się z kimś schodzili i rozstawali albo o jego kumplach którzy zakładali się, który wyrwie więcej kotów.
-Są okropni!- zaśmiała się dziewczyna, a chłopak pokiwał głową.
-Teraz ty opowiadaj, co w szpitalu.
Więc zaczęła mówić. Nie wiedziała od czego ma zacząć, co powiedzieć, a co zatrzymać od siebie. W końcu zaczęła od sprawy nowej pielęgniarki, którą bardzo polubiła i nazywała ją ciocią. Potem powiedziała, że dziewczyna z sali obok została wypisana do domu i podobno ma się świetnie, ale za to nastolatkowi z naprzeciwka nie zostało dużo czasu.
-Polubiłem go- przyznał Oliwer. Znał większość pacjentów na oddziale Anki i wszystkich lubił. Nie sposób było ich nie lubić. Mieli w sobie pogodę ducha, której mu brakowało. Umieli pocieszać bliskich, patrzeć pozytywnie, ale kiedy trzeba było stawali się realistami i nie dawali ludziom wokół popadać w błąd, jeśli na sto procent wiedzieli, że umrą. Mówili „to nie koniec świata”, ale nie mieli na myśli tego, ze nie umrą, a tego, ze bez nich świat się nie skończy. Niestety nie umieli się postawić w sytuacji rodziny i przyjaciół, ukochanych dla których ich śmierć oznaczała koniec świata. To w sumie była ich jedyna wada, dlatego kiedy Oliwer słyszał, że ktoś z nich umarł albo pogorszył się stan zdrowia, stawał się smutny.
-Przeprasza, nie chciałam, żebyś był smutny- powiedziała Ania, widząc minę swojego chłopaka.- Po prosu zazwyczaj chcesz wiedzieć takie rzeczy.
-Nie ma za co, myślę, że pójdę go odwiedzić.
-Idź- uśmiechnęła się i puściła jego dłoń.
Oliwer pocałował ja na dowidzenia i poszedł do chorego nastolatka, dwa lat młodszego od niego. Wyglądał jeszcze gorzej niż Anka, a i tak, Itak się uśmiechał. „Siła chorych”, pomyślał Oliwer i siadł na krześle obok jego łóżka. Zaczęli rozmawiać, a chłopak nie wiedział kiedy zeszli na temat śmierci. Maniek, bo tak miał na imię ten nastolatek, przyznał, że się jej boi, ale jeszcze bardziej boi się o swoich bliskich.
-Wyzdrowiej dla nich- powiedział.
-Ale wiesz, że to już się nie stanie- odpowiedział z uśmiechem, ale w kącikach jego oczu zobaczył łzy. Nie wiedział co robić, rzadko pocieszał Ankę, bo ona przy nim starała się nie płakać. Nigdy też nie pocieszał chłopców, nie umiał.
-Nie płacz, wszystko będzie dobrze- powiedział, a chłopak spojrzał na nią wdzięczny.
-Dzięki, ze przyszedłeś, ale jestem już zmęczony.
-Ach tak, przepraszam. Wyjdę już.
W domu leżał na łóżku i zastanawiał się czy już do końca świata nie znajdzie leku, który w stu procentach leczyłby raka i inne, cholerne choroby, od których umierają bliscy nam ludzie. Obawiał się, że za jego życia nic takiego nie wymyślą, a już na pewno nie tak szybko, żeby mogło pomóc Ance czy Mańkowi. Biedny chłopak, bardziej martwi się o rodzinę, przyjaciół, swoją dziewczynę, niż os siebie. Oliwer zaczął się zastanawiać czy gdyby on zachorował to też by tak umiał. Uśmiechać się, pocieszać innych… Wyrzucił jednak te myśli z głowy. Lepiej nie wywoływać wilka z lasu.



                                                                  ~~***~~


Hejo!
  Zdziwieni? Kolejna część. Drugi jej fragment napisany z trochę innej perspektywy. Podoba się?
O! I czy mamy kogoś piszącego matury? Jak tak, to powodzenia!


                                                                                           Przesłodzone

                                                                            Ps Ta część jest z dedykiem dla Czekalodowytorcik, która chciała, żeby część pojawiła się trochę szybciej

Przeslodzone

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2420 słów i 13313 znaków.

4 komentarze

 
  • Misiaa14

    Cudo ;*

    5 maj 2016

  • cukiereczek1

    Ehh już się doczekać nie mogę następnej części:) Tina w końcu będzie z Tomkiem?

    4 maj 2016

  • Czekoladowytorcik

    Dziękuję ;*
    Część napisana jest cuuuudnie ????
    No i ta moja niezawodna nadzieja ???? że Tini i Tomek będą razem:)

    4 maj 2016

  • Przeslodzone

    @Czekoladowytorcik może i będą, ale jak to się skończy?

    4 maj 2016

  • Vinyl3

    :kiss:

    4 maj 2016