Love Story <3 część: 14

-Aż tak źle z miłością?- zapytała zrezygnowana Tatiana.
-Nie- zaprzeczył chłopak.
-Po prostu jestem pesymistką- uzupełniła jego myśl Zuzka.
Gadali tak chyba do północy, kiedy zły trener przepędził całą kadrę do hotelu.


                                                                   ***

  Kuba nie mógł doczekać się powrotu przyjaciela. Musiał mu podziękować, że poznał go z Leną, inaczej nie poznał by „miłości swojego życia”. A jeszcze kilka tygodni temu, gdyby ktokolwiek powiedział mu, że się zakocha i przestanie skakać z kwiatka na kwiatek wyśmiał by go. A teraz? Właśnie szykował się na wyjście do teatru ze swoją dziewczyną.
  Stał przed dużym lustrem, które wisiało w holu i próbował zawiązać muszkę na koszulę, którą wybierał dobre pół godziny.  
-„Robisz to dla Leny”- myślał sobie za każdym razem, gdy nie miał już siły prasować kolejnej koszuli i po raz setny zawiązywać muszkę.  
  W końcu był gotowy. Ubrany w czerwoną koszulę, czarny garnitur i muszkę tego samego koloru zamówił taksówkę i podjechał nią pod dom ukochanej. Wyszedł z samochodu i zastukał do drzwi dużą, drewnianą kołatką, która była idealnie okrągła. Już po chwili stała przed nim Lena w białej sukience, nad kolano, która miała pięknie odsłonięte plecy. Dziewczyna związała włosy w kłosa i nałożyła delikatny makijaż. Wyglądała uroczo.
  Kuba podał jej ramię, które przyjęła, i zaprowadził ją do auta.
-Pod ten adres- powiedział i pokazał taksówkarzowi karteczkę z nazwą największego teatru w Krakowie.
-Boże! Jak tu pięknie!- zachwyciła się Lena i rzuciła się chłopakowi na szyję. Była mu ogromnie wdzięczna, że zabrał ją w to piękne miejsce.
-Chodź na salę, bo zaraz zacznie się sztuka- Kuba objął dziewczynę w pasie i zaprowadził do loży, która była na balkonach.
  Sztuka ich tak wciągnęła, że dopiero po skończeniu jej cokolwiek powiedzieli. Lena była pod wrażeniem gry aktorskiej, a chłopak efektów specjalnych, jakich nie spodziewał nawet po najlepszym europejskim teatrze.
-A teraz idziemy na kolację- zadecydował i pociągnął ja na przystanek tramwajowy. Ludzie oglądali się za nimi i patrzyli na nich jakby byli nienormalni. Ale co się dziwić. Wyglądali niemalże jak państwo młodzi, albo jak panna młoda, która uciekła z urzędu z przyjacielem byleby tylko nie wyjść za mąż.
Wsiedli do [pierwszego lepszego tramwaju całkiem zdyszani, a Lena śmiejącym się wzrokiem popatrzyła na Kubę.
-Gdzie teraz?- zapytała.
-Nie wiem, dowiemy się kiedy będziemy na miejscu- wzruszył ramionami i oparł się o zimną, metalową barierkę.
-Ty mówisz na serio?- dziewczyna nie mogła uwierzyć w słowa chłopaka, Wiedziała, że jest szalony i lekko nienormalny, ale żebyż tak? Z westchnięciem siadła na twardym, tramwajowym siedzeniu i zaczęła bawić się włosami. Po chwili chłopak usiadł koło niej i złapał ją w pasie usadawiając na swoich kolanach. Teraz patrzyła mu w oczy. Kuba uśmiechał się szelmowsko, przez co i na jej twarzy pojawił się cień wesołości.
-Dobrze się bawisz?
-Jakbym miała pewność, że się nie zgubimy to byłabym szczęśliwsza.
-Ja? Zgubić się w Krakowie? Nigdy!- zamachał się przez chwilę po czym mówił dalej.- A nawet gdyby to co? Zgubiłem się już całe mnóstwo razy, a jakoś jestem tu z tobą.
-I mnie bajerujesz- zaczerwieniła się Lena.
-I cię bajeruje- przyznał Kuba i pocałował dziewczynę.


                                                                         ***  

Nie rozumiał co w niego wstąpiło, co wstąpiło w jego przyjaciółkę. Najpierw mówi do niego dziwnym tonem, potem rozkręca aferę, a na końcu zaczyna płakać i robi z siebie nie wiadomo jak wielką ofiarę. Stał jeszcze chwile przy stoliku, a później z rozmachem zabrał z drewnianej ławy kurtkę i wyszedł na zewnątrz znaleźć Tini. Mimo tego co powiedział nie mógł jej zostawić .Za bardzo ją kochał i jeśli nawet już nie byli przyjaciółmi miał obowiązek jej pomóc. Przed drzwiami staną i rozglądną się za przyjaciółką, ale kiedy nigdzie jej nie zauważył poszedł w stronę zagajnika parę metrów dalej.
W śród drzew było jeszcze ciemniej niż na ulicy. Nawet światło księżyca, choć była pełnia, ledwo co oświecało kamienistą drogę. Było też tam przerażająco cicho. Każdy szelest było słychać tak jakby to był nie wiadomo jak wielki hałas. I w końcu wśród szelestu liści i innych odgłosów leśnych usłyszał cichy, dziewczęcy szloch. Dobiegał za pobliskiego, grubego drzewa. Tomek podszedł do niego cicho. Była tam. Włosy miała w nieładzie, opuszczone na twarz, z pod tej zasłony nie było widać jej ślicznej twarzy. Siedziała oparta o potężny pień. Chłopak stał nad nią chwilę nic nie mówią. Tini uniosła w końcu głowę i kiedy zobaczyła nad sobą parę dużych oczu krzyknęła cicho i podniosła się do góry.
-Co ty tu robisz?- burknęła, a Tomkowi przemknęło przez głowę, że ostatnio stała się bardziej pewna siebie i opryskliwa.
-Kicia- nie powiedział tego tak jak zawsze, zabrakło pewności siebie i szelmowskiego uśmiechu, w jego głosie była za to troska, którą mimo tego jak dbał o swoich przyjaciół rzadko można było usłyszeć.- Wiesz, że ja wcale tak nie myślę, prawda? Zawsze będziesz dla mnie przyjaciółką- tylko czy on tego chce? Czy chce wiecznie udawać, że nic do niej nie czuje? Po tym co dziś odstawił chyba będzie musiał. Po co się w ogóle umawiał z tą całą Nikolą. Uderzył pięścią w drzewo, zabolało jak cholera.
-A co jeśli ja tak myślę?- jej słowa zabolały zdecydowanie bardziej. Przeklinał się w duchu za to, że dopuścił do takiej sytuacji. Był świadom tego, że to tylko i wyłącznie jego wina. Schował twarz w dłonie i stał tak dłuższą chwilę, po czym jakby wzbudził się ze snu zimowego:
-Naprawdę tak myślisz?
-Nie wiem co myślę- przyznała, miała równie wielki mętlik w głowie co Tomek i także obwiniała się za całą sytuację.
-Proszę powiedz jak jesteś na mnie zła, co będę musiał zrobić, żeby wynagrodzić ci dzisiejszy wieczór. Tylko proszę cię o jedno: nie oddalaj się ode mnie, bo tego nie przeżyję. Jesteś ważną częścią mojego życia, rozumiesz?
-Chyba tak- skłamała. Nie rozumiała w pełni jego słów nie wiedziała czy chce zrozumieć.  
-To dobrze, dobrze. A teraz chodź, mimo wszystko wieje tu silny wiatr- zdjął kurtkę i delikatnie zarzucił jej na ramiona.
Tego wieczoru nie wrócili już do Karczmy. Postanowili iść na rynek i tam siąść podziwiać niebo, a było na co patrzeć. W Krakowie niemożliwe było zobaczenie takiego nieba jak w górach. Tina wtuliła się w ramie przyjaciela i prawie zasypiała, kiedy ten zaczął mówić:
-Pamiętasz jak się poznaliśmy?
-Chyba nie- skłamała, pamiętała wszystko ze szczegółami, ale chciała wysłuchać jak to zapamiętał Tomek.
-No więc zaczęliśmy właśnie podstawówkę. Ja i Kuba znaliśmy się już z przedszkola i od dawna nie mogliśmy się powstrzymać od rozmawiania z ładnymi dziewczynkami- zrobił pauzę, a Tini parsknęła śmiechem.- Właśnie robiliśmy przegląd w naszej klasie, kiedy pojawiłaś się ty. Obaj krzyknęliśmy ,,zaklepana” dokładnie w tym samym momencie i według zasady żaden z nas nie mógł poprosić się o chodzenie- westchnął, a dziewczyna mruknęła coś w rodzaju „typowe”.- Chcieliśmy do siebie podejść, ale uprzedziła nas Zuzia i jak gdyby nigdy nic zapytała się czy zostaniecie przyjaciółkami, a ty pokiwałaś tylko energicznie głową. To było słodkie. Po paru dniach ja i Kuba zebraliśmy się w sobie ,żeby was poznać, bo szczerze mówiąc Zuzka też się nam spodobała. Obraliśmy więc jej strategie i zapytaliśmy, czy się z nami zaprzyjaźnicie. Wy krzyknęłyście „bleee!”, ale pozwoliłyście się nam z wami bawić- zakończył z uśmiechem na ustach patrząc na Tinę, która usnęła na jego ramieniu.


                                                                     ***  

Zaczął się ostatni tydzień wyjazdu, więc trenerzy jeszcze bardziej uprzykrzali im życie. Nikt nie miał siły nigdzie wychodzić, tylko niewielka grupka osób zmuszała się na taki wysiłek jak wyjście na plażę. W śród tych ludzi była nierozłączna trójka, czyli Zuzka, Tatian i Oliwera. Byli sobie bliscy, a Zuzia dziwnym trafem coraz mniej myślała o Kubie, a kiedy już o to robiła to jak o przyjacielu z dzieciństwa- nie jak o osobie, którą kocha. Była szczęśliwa z tego powodu, bo wiedziała, że i tak, i tak nie ma u niego szans. Chłopak miał swoją Lenę i to ona była dla niego tą jedyną, wiedziała o tym bo sam Kuba jej o tym powiedział, kiedy pewnego wieczoru zadzwoniła zapytać się o u niego. Tego dnia pogratulowała mu i to szczerze znalezienia drugiej połówki.
-Nad czym tak myślisz?- zapytała Tatiana, kiedy siedziały na piasku tak blisko morza, że woda raz po raz moczyła im stopy. Słońce już zaszło, a niebo rozbłysło gwiazdami.
-Nad tym, że moje marzenie chyba się spełniło, mam wrażenie, że już nic nie czuje do tamtego chłopaka.
-„Masz wrażenie”? Czyli nie wiesz na pewno?
-Dowiem się jak go zobaczę i jeśli nie będę miała motylków w brzuchu na jego widok to znaczy, że mi przeszło.
-Dziwne, ale dobra…- odpowiedziała przeciągle.- Teraz ty gadasz jak potłuczona- dodała nawiązując do ich rozmowy o marzeniach.  
W tej chwili obok nich na piasku siadł Oliwer z uśmiechem na ustach. Obie dziewczyny pomyślały, że jest silny. Nie pokazuje w końcu wszystkim na około jak cierpi, a cierpiał bardzo. Tina i Zuza oparły głowy na jego ramionach.
-Nie za wygodnie wam?
-No właśnie nie. Jesteś za bardzo napakowany, a piasek zimny- westchnęła teatralnie Tatiana.
-Zgadzam się z przedmówczynią- dodała Zuzie i wstała.
-Gdzie idziesz?- zapytał chłopaka, łapiąc z nią kontakt wzrokowy.  
-Do hotelu, po jutrze wyjeżdżamy, więc muszę zacząć się pakować.
Oliwer spojrzał na sportowy zegarek, który zawsze nosił na opalonym nadgarstku i uśmiechnął się pobłażliwie, jakby Zuzia była pięciolatką, która upiera się, że smoki istnieją.
-Będziesz się pakować o dwudziestej trzeciej, naprawdę?
-Już ta godzina?- zdziwiła się Tatiana i także wstała na równe nogi. Teraz obie patrzyły na chłopaka z góry, przez co poczuł się nieswojo.
-Idziesz z nami?- zapytała Zuzka, a Oliwer skinął głową. Przecież nie zostanie sam na plaży jak ten samotnik. Nie należy do tego rodzaju osób.
Szli chodzikiem, raz po raz mijając budki z jedzeniem i bary. Rozmawiali i śmiali się jak dzieci, przez co większość przechodniów myślała, że albo są bardzo pijani, albo po prostu niepełnosprawni.
  Kiedy stanieli przed wejściem do hotelu było już kilka minut po północy.
-Chodźmy na kawę- Oliwer zrobił maślane oczy, a dziewczyny parsknęły śmiechem.]
-Niestety nawet nocne, hotelowe kafejki są już zamknięte, pora spać- powiedziała Zuza, tonem jakby chłopak miał nie zrozumieć.
  Następnego dnia nie było treningów, bo wszyscy musieli się spakować, a wieczorem odbywała się duża impreza z udziałem wszystkich zawodników, a i nawet trenerzy mieli się zjawić. Zabawa miała się odbyć w jednej z sal bankietowych w hotelu. Młodzi załatwili DJ`a, a wychowawcy catering z jakimiś owocami morza. Wszystko miało się zacząć o dwudziestej, a od osiemnastej Zuza i Tatiana już stały przed lustrem i wybierały sukienki.
-A może po prostu pójdziemy w spodniach, co?- jęknęła Zuzka, kiedy po zmierzeniu kolejnej sukienki nie była zadowolona z efektu.
-Nie ma nawet takiej mowy!- krzyknęła „młoda”, jak zazwyczaj mówił do niej Oliwer.- To ostatnia nasza noc tutaj, ostatnia impreza!
Łatwo było jej mówić bo już dawno wybrała sukienkę teraz dobierała do tego buty. W końcu wyciągnęła z szafy wysokie, kremowe szpilki i stwierdziła, że powinny pasować do różowej, zwiewnej sukienki, którą zamierzała założyć.
-Ostatnia, nie ostatnia… Mam już dość!- tupnęła nogą Zuzia i skrzyżowała ręce na piersi.


                                                                    ~~***~~
  No cześć!
  Zbliżamy się do końca... obozu! Opowieść jeszcze chwile potrwa, obiecuje.
Jak się podobała ta część? Komentujcie i czytajcie dalej. Jak myślicie, czy Tina i Tomek będą w końcu razem i, czy Zuza pozna tego jedynego?
  Te pytania zostaną rozwiązane dopiero w ostatnich rozdziałach.  


                                                                                                                 Przesłodzone<3

Przeslodzone

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2305 słów i 12406 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Ewcia:D

    No to teraz ja się dołączam i też będę czekać :)

    23 lut 2016

  • Użytkownik arinaxd

    Świetnie opowiadanie. Czekam na next. Pozdro Ari.  :kiss:

    20 lut 2016

  • Użytkownik lolo

    Coś się zmieniło opr. UJ tam, matka też jest nadzieją ;) b

    20 lut 2016