,,Mięso" cz. 56

Cz. 56


Ciąża Melasi była dla niej prawdziwym utrapieniem. I nie chodziło o to, że wciąż było jej niedobrze. Tutaj ważniejsze było to, że w żaden sposób nie mogła się tego problemu pozbyć. Nie, żeby o to nie pytała. W końcu była nieletnia. Mogli ją za to odesłać do domu samotnej matki. Znienawidziła za ten fakt własną matkę, która zginęła w młynku do resztek w zlewie za to, że urodziła ją tak późno. Gdyby tylko urodziła ją w kwietniu, albo maju, już dawno trzymałaby dowód osobisty w dłoniach, a tak? Do jedenastego grudnia jeszcze sporo brakowało.
A czas naglił.
- Zrób coś- nakazała Kućkowi pewnego dnia. - Dłużej tego nie wytrzymam. To małe coś ciągle mnie kopie. A do tego nie mogę nawet zawiązać porządnie butów.
Kućko patrzył na nią przestraszonym wzrokiem.
- Chyba żartujesz? Przecież to moje dziecko. Nie rób mu niczego. Nic ci nie zawiniło.
Melasia stanęła jak wryta.
- Co? A jak ze szpitala odbierałeś bachory, to ci nie przeszkadzało pruć je na drobno!
- To ty mnie do tego zmusiłaś- odparł ze złością, ale bez stanowczości w głosie.
- Ja? A kto pchał mi do różnych otworów swojego…
- Przestań!- Wrzasnął.- Jak nie chcesz tego dziecka, to twoja sprawa. Ja je wychowam. Co z tego, że nie powinno go tu być? Ja je chcę. Będę dobrym ojcem.
Stał tak przez dobrą chwilę i patrzył na nią nie wrogo, lecz ze wzrokiem zranionego psa. Ona pełna burzy hormonów nie zamierzała mu tego odpuścić. Jeśli już miała urodzić tego bachora, to na pewno on nie będzie go miał.
Już ona się o to postara.
- Idź i kup mi paluszki rybne. I lody truskawkowe. Migdały, czekoladki toffi i kilo bananów.
Popatrzył na nią oniemiały.
- Zamierzasz to zjeść?- Spytał ze skwaszoną miną.
- Nie- podparła się pod boki.- Będę patrzyła jak taszczysz te zakupy za sklepu, a potem je wyrzucę.
Kućko nie zrozumiał aluzji. Zdradzały to jego oczy.
- No dalej! Jak chcesz być ojczulkiem, to zadbaj o nie już teraz.
- To mam…
- No idź już! Co tu tak stoisz?!
Zrobił dwa kroki w kierunku drzwi, ale nie poszedł dalej.
- O co chodzi?- Spytała kipiąc ze złości i jednocześnie chciała się rozpłakać.
- Nie pamiętam… nie wiem, co miałem kupić…
Wbrew pozorom, zamiast grzmotu z jasnego nieba spadło na niego słońce. Melasia tak się roześmiała, że nie mogła przestać.
A potem się rozpłakała.
- Nie denerwuj się…- powiedział, chcąc do niej podejść. Melasia sięgała mu powyżej pępka, kiedy chodziła w butach na koturnie, a teraz… Cóż. Nieco niżej…
- Nienawidzę cię- szepnęła, kiedy zaczął gładzić ją po głowie.
- Będzie dobrze, zobaczysz.
Będzie dobrze.
Ciekawe, komu?

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii thriller, użyła 541 słów i 2727 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik AnonimS

    No proszę jakie ojcowskie uczucia.  Ale i tak to element do kasacji.

    20 mar 2018

  • Użytkownik Ewelina31

    @AnonimS Niczego nie należy być pewnym do przodu... :exclaim:

    21 mar 2018

  • Użytkownik AnonimS

    @Ewelina31 to moja opinia żebym go skasował ale to Twój bohater.

    21 mar 2018

  • Użytkownik Ewelina31

    @AnonimS  :dancing:

    21 mar 2018