Cz. 18
Do ciebie…
Mam pytanie. Czy ty w ogóle czytasz moje listy? Wiesz, nie wiem, co mam o tobie myśleć, skoro tyle już ich napisałam, a ty wciąż milczysz.
Nie kochasz już mnie?
A może wcale nie ciekawi cię moje życie? Może znów masz mnie dość, tak jak wtedy, kiedy podejrzewałeś mnie, że próbowałam cię otruć?
Jak w ogóle mogłeś o tym pomyśleć?
Ostatni raz powtarzam ci, że nigdy nie zrobiłam ci niczego złego, ani nigdy tego nie zrobię. Jesteś dla mnie kimś ważniejszym, niż ja sama. Wiele bym tobie oddała. I sam powiedz, czy nie oddałam tobie wszystkiego, co miałam? Nie tylko ciało, ale i rozum i każdą myśl, jaka tylko kotłowała mi się w głowie. Prałam twoje rzeczy, suszyłam je na sznurku, a kiedy nie były odpowiednio dobrze wysuszone, wkładałam je do mikrofalówki i przynosiłam tobie nie tylko idealne suche, ale i ciepłe.
Pamiętasz?
Odezwij się…
Oboje z Melasią jesteśmy takie samotne. Sprzedaliśmy nasze Padalce. Melasia uparła się, aby zachować przynajmniej jednego.
Nazwała go Padalec.
Zabawne, prawda?
Padalec jest bardzo chudy, bo Melasia bardzo dba o jego dietę. Zjada tylko to, co jej pozostanie z obiadku. Nie bawi się z nim, jedynie stara się nauczyć go sztuk walki. Chce, aby bronił nas, kiedy będzie nam groziło jakieś niebezpieczeństwo.
Nie zaadoptowałam Melasi, bo przecież to by oznaczało, że musiałabym podać swoje dane. Przekonałam jedynie właściciela kamienicy, w której mieszkały, że jego lokatorzy się wyprowadzili i zostawili mi pieniądze, za które zalegali od miesiąca. Głupi grubas uwierzył w moją bajeczkę, a Melasia przez cały czas ściskała Padalca czule go głaszcząc. Nikt nie oprze się widokowi małego szczęśliwego dziecka z ciocią Gerdą.
Imię oczywiście zmyśliłam.
- Wie pani, bardzo mi miło, że ta kobieta chce w końcu spłacić swój dług. Co prawda miałem jej dać kolejne upomnienie, ale wie pani, ile mam pracy.
- Oczywiście, dlatego teraz chcemy uregulować dług i już nas nie ma.
Grubas spojrzał na Melasię i pokiwał głową ze smutkiem.
- Wie pani, ja tam się nie mieszam w cudze sprawy. Dla mnie, to lepiej nie wiedzieć, co się dzieje w domach moich najemców- ściszył głos, aby Melasia nie usłyszała.- Ale mnie się wydawało, że ta mała nie miała słodkiego dzieciństwa- wskazał ruchem głowy na jej siniaki.
- Ach, słyszałam. Dlatego tutaj jestem. Załatwiłam jej matce dość DALEKĄ podróż, aby mogła trochę zarobić na utrzymanie jej. Był taki traf, że znajomy znajomego jechał tam akurat i chciał nawet mnie wciągnąć, ale wie pan, jestem już na to za stara.
Spojrzał na mnie z ukosa i lekko się uśmiechnął.
- Najważniejsze jest to, jak się pani czuje, a nie jak wygląda.
Podrywacz!
Ale miałam szczęście!
Nawet nie zadawał zbytnich pytań, co do wynajmu i stanu pokoi, jaki zostawiła ta wywłoka. Na szczęście i jej już nigdy nie zobaczy.
- Wie pan, ja tak w sumie, to wcale nie czuję się tak staro. Ale lata już nie te. Jednak, czego się nie zrobi dla dziecka, prawda?
Grubas dmuchnął w stronę swojego czoła, aby odegnać kilka niesfornych siwych włosków, które uparcie powracały na czoło.
- Oj prawda.
Tym razem, to ja się nad nim nachyliłam. Melasia stała dwa metry od nas i akurat uczyła Padalca chodzić na tylnich łapkach.
Zuch dziewczynka!
- Mam tylko taką małą prośbę. Czy mógłby pan nie wspominać nikomu o tym, że mała będzie teraz u mnie? Wie pan, boję się, że jeśli się ktoś o tym dowie, to mi ją zabiorą. A co ja powiem jej matce jak wróci? I jeszcze jedno- tym razem niemal chuchnęłam mu w ucho.- Ona ma przejść tam trzymiesięczny odwyk alkoholowy. Jeszcze o tym nie wie, ale powiedzą jej o tym tam na miejscu. Może wtedy zmądrzeje i weźmie się w garść. Mała przecież potrzebuje rodziców.
Grubas znacząco pokiwał głową. Odsunęłam się od niego akurat w chwili, kiedy Melasia do nas podeszła. I na całe szczęście, bo przerobiona cebula nie była najlepszym zapachem z ust mężczyzny.
Poprawka.
Z ust tłustego grubasa.
Chcąc nie chcąc umówiłam się z nim na kawę, na którą przyszłam z Melasią i Padalcem i Kućkiem. Był bardzo niemile zaskoczony, bo nie spodziewał się tak licznego grona. Sińce Melasi już trochę zbielały i musiałam przyznać, że chyba zaczynałam ją lubić. Bardzo ładnie się zachowywała w stosunku do Kućka, który z pewnością mógłby być jej ojcem.
Acha, nie wspominałam ci, że nie usunęłam tamtej ciąży. Nie mogłam. Nie wiem, co to było, to coś we mnie, ale za żadne skarby nie potrafiłam się go pozbyć. Co prawda, nie miał na imię Kućko, ale ja tak na niego mówiłam. Tak jak i Melasia nie miała na imię Melasia. Niestety nie mogę ci zdradzić ich wieku, ani niczego z tych rzeczy, bo nie wiem, co sobie o mnie pomyślisz. W końcu, kiedy mnie wygnałeś, musiałeś mieć konkretny powód.
Czy mam tylko to jedno dziecko?
Nie odpowiem ci. Dałoby ci to nade mną zbyt wielką przewagę. Mógłbyś mnie znaleźć dużo szybciej, niżbym sobie tego życzyła. Wtedy, to już całkiem pokiereszowałbyś mi plany. A nie jestem jeszcze na tyle stara, aby domyślać się twoich intencji.
Acha!
Byłabym zapomniała. Nie wiem, czy mi nie odbiło, ale zrobiłam to na prośbę Melasi. Ty pewnie w to nie uwierzysz, bo zawsze byłam temu przeciwna, ale nie potrafiłam jej odmówić, kiedy mnie o to poprosiła.
Kupiłam kury.
Szał, nie?
Ale nie dużo. Tylko trzy. Są to zwykłe nioski. Młode, ale na tyle dojrzałe, aby mogły nieść jajka. Melasia trzyma je w swoim pokoju w klatce. Ostatnio się trochę na nią zezłościłam, bo zamiast sama zjeść ziemniaki z młodą kapustą, ona dała je kurom.
- Ciem jajka- odparła dziecinnym głosikiem, choć dawno już u niej takiego nie słyszałam. I nie miała dwóch lat w chwili, kiedy ją wyzwoliłam z rąk okrutnej matki.
Miała ich trochę więcej.
Umiesz liczyć?
To policz. Przecież wiesz, że lubię zgadywanki.
Posłuchaj! I pomyśl!
Mama Tereska była w tym samym wieku, co jej mąż. Ryszard miał siedemdziesiąt lat. Siostra Tereski była od niej osiem lat starsza, czyli dokładnie miała czterdzieści lat więcej niż jej córka Ania. A jeśli od wieku Ani odjęłoby się liczbę trzydzieści jeden, to wyszedłby jej wiek.
No, więc jak? Wiesz już ile lat ma Melasia? Jest dokładnie w wieku tej Ani z mojego zadania. Ma tyle lat, choć sam, gdybyś ją ujrzał, powiedziałbyś, że ma te dwa latka.
A wiesz, czemu?
Bo Melasia urodziła się karłem.
Zanim zabrałam ją z domu tej okropnej kobiety, która w cudowny sposób ZESZŁA z tego świata, poszperałam trochę w jej dokumentach. W metryce urodzenia zaznaczyli, że dziecko jest karłem. To miedzy innymi, dlatego jej ojciec się ulotnił, a tamta zaczęła pić.
Bez sensu, nie?
Chciała zmarnować taki okaz natury! Na szczęście w porę uwolniłam ją od tej bestialskiej kobiety, która nigdy nie powinna była zostać matką. Ale cieszę się, że teraz jest ze mną.
Razem, zdziałamy wiele!
Maja 25 lipca 2016r.
Dodaj komentarz