,,Mięso" cz. 29

Cz. 29

No i stało się. Wiedziałam, że moje szczęście nie może trwać wiecznie. Nie rozumiem, tylko, dlaczego sama ubzdurałam sobie, że mogłoby coś z tego wyjść.
Jestem wściekła!!!
Nie miał prawa zrobić mi nadziei, a potem zostawić z niczym!!!
Ze mną tak się nie robi!!!
Jest mi smutno i źle…
Tyle lat żyłam praktycznie samotnie, a teraz, kiedy tylko moje zimne serce zaczęło bić mocniej, los dał mi kukśtańca nie tylko w bok, ale i w psychikę.
Widziałam go…
Mój Tadek był z inną…
Początkowo sama nie wiem, dlaczego, coś mnie z rana tchnęło, aby wyśledzić tego mojego Tadeuszka. Zeszłam po schodach zaraz za nim, gdy tylko ujrzałam przez okno jego sylwetkę. Nawet nie sądziłam, że potrafię tak szybko chodzić.
I to na paluszkach!
Kiedy przechodził obok bloku podążyłam za nim jak pies. Oczywiście, co chwila musiałam się zatrzymywać i udawać, że coś robię, albo chowałam się za różnymi rzeczami. Przecież, gdybym chciała, aby mnie zobaczył, nie robiłabym z siebie idiotki.
Najpierw wszedł do butiku z kwiatami.
Kupił jedną malutką różyczkę. Była słodka, bo różowa przepasana błękitną kokardką. Nawet dał napiwek w wysokości siedmiu złotych. Może to nie wiele, ale zawsze lepsze, niż nic. To mnie zastanowiło, bo przecież róży nie kupuje się koleżance, ani córce. Bo miał córkę. Jedną, która wciąż mieszka w Krakowie.
Nigdy nie był żonaty, ale jakimś cudem miał córkę. Najwyraźniej jakaś kotka zostawiła go z jakimś kociakiem…
          
Szłam dalej.
Tak pięknie pachniał…
Potem wszedł do klubu sportowego. Nie poszłam tam, bo przecież nigdy tam nie chodziłam, ale widziałam przez okno, jak z kimś rozmawiał. Potem ten ktoś pokazał mu palcem na inne pomieszczenie i tam wszedł.
Cholera mnie ścisnęła, kiedy siedział tam ponad dwadzieścia minut!!! Musiałam udawać przechodnia, który kręcił się w kółko, chyba z milion razy!!! A do tego, zrobiło się jeszcze tak chłodno…
Wyszli po pół godzinie.
Trzymali się za ręce…
Nie wiem, ile ta lafirynda mogła mieć lat, ale bynajmniej nie była moją rówieśniczką. Co najmniej czterdziestka była na karku.
Głupia dziwka!!!
Patrzyłam na nich, kiedy wyszli z klubu. Trzymali się za ręce i tak głupio uśmiechali…
Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale stało się…
Zapłakałam…
Podszedł do mnie wtedy jakiś idiota i pytał, czy mi słabo… Podprowadził mnie pod jakąś idiotyczną ławeczkę i kazał na niej usiąść. A ja głupia pipa usiadłam. Nie mogłam opanować łez, tak leciały mi z oczu, jak szalone. Powtarzałam sobie, że właśnie robię z siebie widowisko i trzeba się wziąć w z garść, ale to było na nic. Nie da się kuźwa opanować takich uczuć!!!
Rozumiesz mnie?
Rozumiesz?
Wyłam, jak dziecko…
Nawet teraz coś świergoce mi pod powieką i zapowiada nadejście łez…
Czemu nic nie zrobisz? Dlaczego mi nie pomożesz? Przecież cierpię, nie widzisz tego? Nawet nie wiem, w jaki sposób dostałam się do swojego domu. Dobrze, że Kućka tam nie było, ani Melasi. Nigdy by nie zrozumieli, co mi jest. A ja nie powiedziałabym im na pewno, dlaczego. Od zawsze przecież byłam brana za twardą i bezwzględną osobę o silnym charakterze. Co bym im powiedziała, gdyby ujrzeli moje łzy? Sama ich uczyłam, że nie należy się z nikim spoufalać, bo to tylko narobi kłopotów. Mówiłam im, że uczucia są do dupy, bo przez nie, tylko człowiek cierpi.
Nie znali słowa kocham…
Ale to nie koniec.
Gdy dotarłam już do domu, porozwalałam wszystko po kątach. Naprawdę wszystko. Pozbijałam talerze. Porozrzucałam szklanki i wszystko, co tylko stanęło mi na drodze. Kopałam w stół, póki nie urwała się przy nim noga i nie runął jak długi… W ostatniej chwili uchował się Pędraczek, bo inaczej i jemu zrobiłabym krzywdę.
Zbiłam nawet żyrandol…
Porozrywałam poduszki i kołdry…
Podarłam nawet prześcieradła… Zrobiłam w swoim domu totalny bajzel, gorszy, niżby przeszedł huragan. Nie pozostawiłam niczego w całości.
Jak on śmiał???
Jak on śmiał mi to zrobić???
Ciągle płakałam…
Serce tłukło mi jak szalone z wysiłku, nieszczęścia i bólu. Przeogromnego bólu, który nie miał prawa wedrzeć się w moje serce. A gdy tylko pomyślę i przypomnę sobie jak on ją pocałował…
Nie!!!
Nie dam rady dłużej tak funkcjonować. Muszę coś z tym zrobić.
Muszę, bo inaczej zwariuję…
                                                     Maja 18 sierpnia 2016r.

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii thriller, użyła 819 słów i 4509 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik AnonimS

    Furia kobiety zdradzonej.  Straszna rzecz.

    20 lut 2018

  • Użytkownik Ewelina31

    @AnonimS No, obyś nigdy nie musiał się o tym przekonać ;)

    20 lut 2018

  • Użytkownik AnonimS

    @Ewelina31 tego nigdy nie można być pewnym. Podam przykład. Umowa na związek bez zobowiązań aż tu nagle u jednej ze stron budzi się  poczucie własności.

    20 lut 2018

  • Użytkownik Ewelina31

    @AnonimS Być może dlatego, że człowiek z czasem do wszystkiego potrafi się przyzwyczaić. A zwłąszcza do tego, co dobre i wygodne, że już nie wspomnę o przyjemnościach... ;)

    21 lut 2018