Cz. 15
Kolejny list do ciebie…
Przegrałam swoje życie, wiem. Ale to nie była moja wina! Gdybyś nauczył mnie żyć normalnie być może miałabym normalne dzieci, normalnych wnuków i być może nawet prawnuków. Miałabym kogoś, kto by mnie kochał miłością prawdziwą, taką samczą. Miałabym kogoś, kto by się o mnie troszczył, słał mi podarunki, albo po prostu był…
A teraz nie mam nikogo!
Co ci takiego zrobiłam, że tak mnie potraktowałeś? Czemu chciałeś, abym była idealna i wciąż tylko ładnie się uśmiechała? Czemu kupowałeś mi najdroższe ciuchy i uczyłeś jak się pije Martini?
Ja miałam tylko sześć lat!
A ty?
Nigdy nie wierzyłam w to, co mówiłeś o swoich latach. Jakie dwadzieścia? Nie wyglądałeś nigdy jak inne dwudziestolatki. Byłeś od nich, co najmniej dziesięć lat starszy.
A może i więcej?
Odezwij się!
Nie bój się, nie zniszczę ci życia, jak ty zrobiłeś to mnie. Nie nakarmię cię tygodniowym kurczakiem. Nie podam ci na śniadanie spalonych tostów, ani nie przypalę jajecznicy. Nie podam ci zbyt mocnej herbaty, ani zbyt jasnej, siuśkowatej. Na chleb nie nałożę margaryny, ani plasterka nadpleśniałego sera.
Wiem już jak wyglądają prawdziwe sery pleśniowe.
Nie będę na ciebie krzyczała, kiedy pomieszasz łyżką herbatę w lewą stronę.
Nie posypię kiełbasy papryczką chili.
Nie podam ci śluzowatej kaszanki.
Nie zbiorę ze zbyt skwaśniałego mleka pleśni i nie powiem, że to pianka.
Nie założę lewej skarpetki, jako prawą.
Nie uczeszę się do tyłu twoim grzebieniem, ani nie użyję twojej szczoteczki do butów, jako szczoteczki do zębów.
Nie zrobię ci niczego, co zrobiłeś mi ty…
Tylko odezwij się…
Chociaż raz…
Proszę…
Maja 12 lipiec 2016r.
Dodaj komentarz