Wielkanoc. Marta i strażacy. Nowa wersja, nieskończona

Wielkanoc. Marta i strażacy. Nowa wersja, nieskończonaTradycja, że strażacy polewają domy w lany poniedziałek jest w tej wsi stara jak świat. Jak to, że potem chodzą po domach, żeby zbierać pieniądze na OSP.  
Marta jest w domu sama, jej mama poszła do kościoła. Spodziewa się wizyty strażaków, więc celowo ubiera się ponętnie. Panowie ochotnicy oczywiście podczas takich wizyt mocno polewają, jak to nakazuje dyngusowa tradycja, wszelkie panny na wydaniu. Zatem zakłada białą bluzeczkę... jakże mocno prześwitującą... Pod nią jest seksowny - koronkowy staniczek. Oczywiście śnieżnobiały. Wszak, ani chybi, zechcą urządzić śmigusowy "mokry podkoszulek"... Do tego zakłada mocno rozkloszowaną, zieloną minispódniczkę. Zieloną – bo to kolor wiosny. Ze sztywnego materiału, żeby według ostatnich trendów mody "sterczała"... A pod nią? Oczywiście pończoszki samonośne. Cieliste. Z szerokimi koronkowymi manszetami. Żeby czuć się jeszcze bardziej seksownie, założyła koronkowe, skąpe, prześwitujące, różowe stringi.
Całość stroju uzupełniają czarne szpilki. Cóż, mimo że jest w domu chce zadawać szyku...
Marta poczuła przyspieszone bicie serca, gdy usłyszała kroki, wyraźnie męskie. Podskoczyła, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Wyjrzała. Tak! To strażacy! Serce natychmiast zabiło mocniej.
- Zapraszam panów. - Uśmiecha się szeroko, doskonale wiedząc po co przyszli - Zaraz przyniosę pieniążki. Ale może poczęstują się panowie kieliszeczkiem wódki?
Strażacy - jeden wielki jak gladiator, drugi krępy - wpatrywali się w nią jak sroka w kość. Omiatali wzrokiem nauczycielkę, jakby była zjawą. Gapili się to na uśmiechniętą śliczną buzię, to na doskonale wyeksponowany biust, to na długie zgrabne nogi odsłonięte przez rozkloszowaną spódniczkę.
- A wódeczkę... to my chętnie - zaświeciły się małe oczka niskiego strażaka - ale najprzódy, to nasza powinność...  
W tym momencie wyjął sikawkę w kształcie jaja wielkanocnego.
-Od kiedy Żydy polały Matkę Boską, od wtedy jest zwyczaj, żeby oblewać panny na wydaniu!
Martę niezmiernie ekscytowała ta sytuacja. Polewanie było jakąś formą przemocy, więc podniecało ją to tym bardziej. Obaj strażacy zaczęli ją polewać. Skierowali strumień wody jakby celowo na jej piersi, choć przy okazji ochlapali też twarz.
-Oj! Ojej! - piszczała dziewczyna czując zimną wodę. -Ojej... panowie... urządziliście mi miss mokrego podkoszulka...

Mężczyźni wpatrywali się jak cieniutka bluzeczka przylega do biustu... Dostrzegali wyraźnie wzór bogatej koronki stanika... Rysowały się także zarysy ciemnych aureoli brodawek...

-W takim konkursie pani na pewno by wygrała!
-Ależ dlaczego ja…? - filuternie zapytała Marta, choć miała świadomość, że jej biust jest duży i kształtny…
Wiedziała, że zaraz pójdzie zmienić zmoczoną bluzkę, ale chciała, żeby jak najdłużej patrzyli się na jej zmoczone cycki. Zastanawiała się jak przedłużać chwilę.
-Bo ma paniusia te swoje zalety…
-Och… doprawdy…? – Marta załopotała długimi rzęsami na które naniosła sporo tuszu. Udawała skrajnie zawstydzoną.
-Walory są tak duże, że komisja by się nie zastanawiała nad wyborem miss… Co najwyżej zastanawiała by się, jak powinna się taka miss podkoszulka im zrewanżować… ha ha!

Marta przypomniała sobie, jak jako studentka wystąpiła w takim konkursie. Doskonale pamiętała twarze wstawionych mężczyzn gapiących się na nią. A potem garderobę, gdy przebierała się i… ach!

-Ech wy mężczyźni…. Myślicie tylko o jednym… - powiedziała opuściwszy głowę… - Przez was muszę iść się przebrać…
-Oj nie trza! Śmigusowe polanie może panienka śmiało nosić… na piersi… ha ha!
-Niestety za mocno żeście mi panowie na moją bluzeczkę trysnęli… - i tu Marta jakby zakryła usta, jakby coś nie tak powiedziała.
W rzeczywistości celowo dobrała ostatnie słowo tak, żeby pojawiła się aluzja.
-Oj tam trysnęli, trysnęli… trysnąć to my jeszcze możem!
Kobieta spuściła głowę, i delikatnie kręcąc tyłkiem, minęła obu mężczyzn i weszła do łazienki.
Celowo nie zamknęła drzwi zupełnie, lecz zostawiła uchylone na tyle, żeby można ją było podglądać. Strażacy skwapliwie to wykorzystali i na paluszkach, cichutko zbliżyli się do szpary jaką tworzyły uchylone drzwi.
Marta dostrzegła ich kątem oka.
A jednak podeszliście! Łobuzy! Pewnie takie podglądanie dziewczyny, w jej własnej łazience, to dla was nie lada gratka!
Mężczyźni jednocześnie przełknęli ślinę, gdy sięgnęła do guzików bluzeczki. Ale Marta nie zaczęła jej rozpinać. Celowo chciała się z nimi podroczyć. Wypięła piersi przed lustrem. Była ciekawa jak wygląda w przemoczonej bluzeczce. Zaskoczyła się, że aż tak mocno uwidocznia piersi.
To aż tak obejrzeliście sobie moje cycki!? No tak, przecież założyłam tę najcieńszą i najbardziej obcisłą z moich bluzeczek… A jaką ja teraz założę? Nie mam aż tak transparentnych… Ale mam tę z dekoltem!
Strażaków aż skręcało. No dalej mała! Zdymaj tą szmatkę! – Myśleli w duchu.
Marta jakby odgadła ich polecenia. Rozpięła bluzkę.
-Żeby tylko zdjęła stanik! - szepnął młodszy strażak.
Kobieta doskonale wiedziała co chodzi im po głowie. Nie chciała zmarnować takiej szansy do podroczenia się. Więc nie zdejmowała biustonosza, lecz wycierała się ręcznikiem.
-Nie zdejmie cyckonosza – zrezygnowanym tonem wyjaśnił starszy strażak koledze.
Gdy panowie zdążyli się pogodzić, że nie zobaczą już widoku nagich piersi dziewczyny, ta podeszła do szafki, nachyliła się wypinając pupę i zaczęła grzebać w szufladce. Wyjęła z niej dwa biustonosze. Czarny i fioletowy. Patrzyła się to na jeden, to na drugi.
-Zmieni stanik! – wyszeptał młody, tonem jakby stanął przed bramą raju.

Oczywiście Marta postanowiła pograć im jeszcze na nosie. Przykładała raz jeden stanik do piersi raz drugi. Demonstrowała to, że jest kobietą której bardzo trudno podjąć decyzję.
-No dalej paniusiu… pokaż swoje wielkie cyce… -  niecierpliwili się strażacy.
Marta wyłowiła w tym szepcie sens słów.
Ha! Napaliliście się… Cierpliwości… Zaraz zobaczycie moje atuty! Ale nie myślcie, że zobaczycie wystarczająco dużo…

Marta sięgnęła rękami do tyłu, chwytając zapięcie stanika. Mężczyźni wpatrywali się jak zaczarowani, gdy rozpinała haftki. Zaraz zobaczą jej potężne, niczym nie osłonięte, balony!

Kobieta zdjęła biustonosz. Niestety dla mężczyzn stanęła do nich tyłem, więc nie mogli zobaczyć piersi. Ale nawet to, że widzą kobietę która właśnie na ich oczach zsuwa stanik, działało mocno. Wpatrywali się bacznie. A nuż odwróci się w ich stronę? Lecz Marta celowo dozowała napięcie.
A niech trochę mają!
Odwróciła się do nich bokiem, ale na krótko. Przez moment śmignęły im nagie piersi. Krótko je widzieli, ale zdołali dostrzec, że są większe niż im się wydawało wtedy, gdy miała na sobie bluzkę.
- Ale ma cyce! –szepnął młodszy. – Jak donice!
Starszy nic nie mówił, tylko sapał.
Marta nie mogła się jednak powstrzymać. Jakby się za czymś oglądała. Odwróciła się… i… mężczyźni zobaczyli jej nagi biust w pełnej krasie. Rzeczywiście był wielki, ciężki…
- Dojne cyce! Jakby mleczne… - szeptał starszy strażak – ech, można by się zając takimi.
Długo się nie napatrzyli, bo kobieta szybko założyła stanik. Ten fioletowy. Ale i tak delektowali się oglądaniem jak zakłada biustonosz. I szybko ewakuowali się spod drzwi, bo Marta już zakładała bluzkę.
Mimo, że ta nie była tak prześwitująca, to i tak kobieta wyglądała w niej jeszcze bardziej kusząco. Z dużym dekoltem, i stanikiem, który wyraźnie podnosił piersi do góry.

-Przepraszam, że zostawiłam panów… pewnie się panowie w tym czasie nudzili…? Jak mogę panom wynagrodzić to że ich zaniedbałam?
-Jakoś tam paniusia może… He He…
-No tak! Przecież obiecałam, że panom dam…
Marta celowo bawiła się słowem, żeby aluzje działały na mężczyzn.
-Oj, pani nauczycielko! Daj nam!
-Ojej panowie… - Marta bardzo się zawstydziła – łapiecie mnie za słówka… łobuzy z was… Dam wam oczywiście nalewki mojej mamy.
A niech się jeszcze bardziej ośmielą.

Marta stawiając butelkę i kieliszki na niskiej ławie musiała się mocno nachylić. Przesadnie wydekoltowana bluzeczka ukazała to co w niej było najlepszego w całej krasie. Mężczyźni podziwiali nie tylko rowek między piersiami, ale też obie półkule. Do tego owionął ich intensywny i słodki zapach perfum.
Młodszy tak się gapił na biust swojej byłej nauczycielki, że aż rozdziawił gębę.
A starszy nie tracił rezonu.
-Ma paniusia czym oddychać, oj ma!
Marta udając wielkie zawstydzenie próbowała naciągnąć bluzeczkę na piersi, ale skąpy materiał nie za bardzo na to pozwalał.
-Oj przestańcie panowie… przez was jestem skonsternowana..
-A co? Nieprawdę mówim? Która kobita we wiesce, albo i w całej okolicy ma większą mleczarnię?
Marta kraśniała z dumy.
Tymczasem Mietek, patrzył na kieliszki z niesmakiem.
-Paniusiu, cóś słaba z ciebie dajka. Takie maluśkie szkiełka… Daj nam normalne szklaneczki. No i sami nie będziem polewać. Ha ha… - Mężczyzna chciał, żeby Marta znowu pochyliła się nad ławą.
-Ach… przepraszam… - Marta podała tym razem spore szklanki koktajlowe.
- O ma paniusia tam pieprzyk! – Zauważył Mietek, gdy dziewczyna nachyliła się podczas polewania nalewki.
Marta speszyła się, bo nie sądziła, że dekolt odsłania aż tyle.
-A może to nie pieprzyk, tylko malinka? – ośmielił się Antek.
-A może i tak być! – zarechotał Mietek – że narzecony paniusię za mocno tam ugryzł! Ha ha ha!
-Nie mam żadnego narzeczonego… - cicho odpowiedziała zawstydzona kobieta.
-No to wypijem za to, żeby się taki znalazł. Czas, żeby paniusia już chodziła z wózeczkiem po wiesce.
Nalewka była mocna, ponad osiemdziesięcioprocentowa. Mężczyźni jednym haustem opróżnili szkło.
-Oj, mocne winko! Mocne!
-To ja podam jeszcze ciasteczka… - Marta sięgnęła do niskiej szuflady, wypinając przed nimi pupę. Rozkloszowana spódniczka uniosła się nieco i mężczyźni dostrzegli koronkowe manszety pończoch.
Widok, tak erotyczny, podziałał na nich piorunująco. Tymczasem Marta długo szukała ciasteczek w szufladzie, coraz bardziej się wypinając.

Ależ to przyjemne… Być przed nimi tak wypiętą… Eksponować duży, ale jednak zgrabny tyłek… Stoję tak przed nimi, jakbym się sama prosiła… Ciekawe co widzą? Spódniczka jest sztywna… więc mogli zobaczyć koronkę pończoch…
Mężczyźni jakby czytali w jej myślach.  
- Ja nie mogę! – dyszał Antoni – ale ona ma na sobie pończoszki…
-Takie seksowne cóś to noszą chyba tylko dziwki… żeby był dostęp do pizdy… - szeptał starszy strażak.
Marta słyszała te szepty doskonale.
Noszą tylko dziwki - sama nie wiedziała dlaczego te słowa podnieciły ją jeszcze bardziej.
Na komodzie leżała palma wielkanocna. Długa, miała grubo ponad metr długości. Mieczysław podszedł cichutko, wziął palmę, a następnie spróbował podnieść nią kobiecie spódnicę do góry. Sztywny materiał ułatwiał mu zadanie, więc zrobił to z łatwością. Mężczyźni zobaczyli pupę Marty w pełnej krasie. Była spora, ale nie umniejszało to jej zgrabności. Biała pupa silnie kontrastowała z ciemniejszym materiałem koronki pończoch. Widać było też wąski paseczek stringów, który chował się między pośladkami.  
Marta kątem oka zobaczyła jak Mietek podnosi palmę wielkanocną. Gdy poczuła, że coś się dzieje z jej spódniczką, domyśliła się co jest na rzeczy.
Jednak oczywiście postanowiła udawać, że nic nie wie.
A to gnojki! Ale niech mają… Ależ musi ich rajcować takie podglądanie kobiety… Zwłaszcza gdy ma takie siedzenie jak ja… Ciekawe ile pokazują stringi? Ale pewnie całe moje pośladki… Co sobie wyobrażają, gdy już widzą, że mam i pończochy i stringi? Na pewno myślą, że ubrałam się jak na randkę… I to na randkę, która może się skończyć bardzo owocnie… A z drugiej strony, wiedzą, że nie mam narzeczonego… Więc…? Chyba nie pomyślą sobie, że jestem łatwa…?! Że jestem gotowa dać pierwszym lepszym?! A jeśli tak pomyślą?! Boże! Dlaczego to jest takie podniecające!
Marta, jakby chcąc jeszcze bardziej sprowokować strażaków, potrzęsła tyłkiem.
Obu mężczyzn aż skręcało.
Miecio nie wytrzymał. Cicho zakradł się i jedną ręką trzymając palmą spódnicę w górze, drugą wymierzył siarczystego klapsa, aż rozległo się klaśnięcie.
-Auuaa! Auuuaaa! – wykrzyknęła Marta, udając niepomiernie zaskoczoną.
-Kto wypina, tego wina! – Mietek z lubością przypatrywał się kobiecie – a jak to gadają we Wielkanoc, palma bije, nie zabije. – Mówiąc to przykropił pannie po pupie kilka razy palmą.
-Ach! Auuu! Ależ pastwicie się nad biedną dziewczyną…
Marta opuściła spódniczkę i przez jej materiał dłonią rozcierała sobie pupę. Czyniła to z premedytacją. Wyobrażała sobie, jaki efekt może wywoływać na mężczyznach widok kobiety masującej sobie przed nimi pośladki…
-No tak… palma… wielkanocne obyczaje… panny winne się im podporządkować… - Marta mówiła to zrezygnowanym tonem, jakby chcąc akcentować swoją uległość, co wpływało walnie na nastawienie mężczyzn. Obaj szukali w pamięci, jaka tu jeszcze wiejska tradycja pozwoli się popastwić nad kobietą.
- A zwyczaj wielkanocny, to też trochę polać… ha ha – Miecio zaordynował, w sposób, który wydał mu się przednim żartem, napełnienie szklanek.
A więc jeszcze wam mało… kolejna szklanka zwali was z nóg.
Po toaście mężczyźni usadowili Martę na kanapie między sobą. Alkohol coraz bardziej uderzał im do głów. Mietek jedną rękę położył kobiecie na kolanach, a drugą, obejmował ją w talii. Młodszy ze strażaków patrzył na to z zazdrością. Obserwował, jak kolega, po przyciągnięciu panny do siebie, ma doskonały punkt obserwacyjny… i jak zapuszcza żurawia w dekolt. A dało się zauważyć, że bluzeczka i tak wydekoltowana, miała jeden guziczek rozpięty… Jednocześnie Miecio delektował się pięknym, słodkim zapachem kobiecych perfum. Wciągał go w nozdrza i gapił się rowek między wielkimi wzgórzami. Dostrzegł tam oryginalny wisiorek. Był to krzyżyk o dość nietypowych kształtach, jakby grecki.
- Co to jest? Niby krzyżyk, ale jakiś on nie nasz…
-To jest pamiątka z Ziemi Świętej. Przywiozłam go z Jerozolimy… Rok temu byłam tam właśnie na Wielkanoc.
-O! Daj no pani nauczycielko go obejrzeć.
Miecio był dumny ze swego pomysłu. Miał świetny pretekst, żeby włożyć kobiecie łapę w dekolt. Co niezwłocznie uczynił. Wkładając olbrzymią dłoń między jej piersi, żeby wyłowić krzyżyk, nie omieszkał długo go łowić… żeby popenetrować dekolt.
Przy okazji, w bluzeczce odpiął się kolejny guzik…  
Martę to bardzo podniecało. I to, że tak ją oglądają i dotykają piersi.
- Antoś… ty też sobie zobacz, jaki to insze to cudo…
Antek wstydził się. Ale gdy jego była nauczycielka ochoczo wystawiła biust w jego stronę, alkohol i pożądanie wzięły górę.
Chłopiec włożył drżącą rękę między potężne okrągłości historyczki, jednak wstydził się dotykać ich tak śmiało jak poprzednik.
-To prawda… cudo… wielkie cudo…
Mitrężył się. Przedłużał oglądanie jak tylko się dało. Zastanawiał się, czy nauczycielce sterczą sutki pod wpływem jego dotyku.
Gdy już zabierał rękę, mimo, że robił to delikatnie, puścił kolejny guzik bluzeczki.
Mietek był nakręcony… myślał tylko o biuście nauczycielki. Chciałby się nim zająć. Pieścić. Całować.
Wszystko był gotów zrobić, by dążyć do celu.
-Pani Marto. Z okazji Zmartwychwstania warto by było ucałować zmartwychwstałego…
Martę niezwykle podniecały te podchody.
Nie opierała się, gdy mężczyzna pochylił się nad jej piersiami i ustami przyssał się do jej rowka.
O tak… piękny to hołd oddajesz mojej kobiecości…
-Ochh… piękny hołd oddaje pan Zmartwychwstałemu…
Mężczyzna był wniebowzięty. Wylizał rowek między jej piersiami dokumentnie.
-Teraz Antoś!
Chłopak pochylił się i od razu uderzyła go słodka woń perfum. Zaciągnął się nią, przymknął oczy i szukał ustami krzyżyka. Dotykanie wargami skóry pani Marty na biuście wywoływało w nim stan najwyższego podniecenia. Celebrował moment składania pocałunku.  
Marta była zachwycona. Zawsze lubiła Antka jako ucznia. Mimo, że nie był lotny, to, mimo, że nieśmiały, zawsze pomocny i miły.  
Dobrze, że zapisał się do tej straży…
Mietka pobudził widok nauczycielki wypinającej biust i chłopaka z twarzą w jej dekolcie. Gdy chłopak odsunął się, widać było że kolejne guziczki bluzki puściły.
Ona pewnie celowo ubrała taką bluzkę, żeby szybko odsłoniła cycki…
-No dobra. Tera czas na dwóch ukrzyżowanych łotrów po prawicy i lewicy…
-Co pan ma na myśli – Marta wyraziła zaniepokojenie. Lecz naprawdę bardzo spodobał jej się kolejny podstęp Miecia.
Drań chce dalej całować moje piersi… Boże! Dlaczego to takie podniecające…?!
Strażak coś zabełgotał i silnie schwycił Martę, a ustami przyssał się do jej lewej piersi.
-Och… nie… niech pan przestanie!
Mężczyzna co prawda nie odważył się na zsunięcie stanika z biustu kobiety, ale piersi i tak wystarczająco wyglądały z biustonosza. Natomiast odważył się wysunąć język i nim ślinił piersi Marty.
-Ach… nie… nie… proszę mnie puścić – błagała Marta, w duchu prosząc – O tak… jak wspaniale być tak niewoloną…
- Tera czas na drugiego łotra! – Tym razem, podochocony Mietek był już o wiele odważniejszy. Jego usta sięgnęły do krawędzi brodawki. Marta była tam bardzo wrażliwa.
-Achhhh! Achhh! – wzdychała w egzaltacji.
Mężczyzna przyssał się do piersi i długo jej nie puszczał. Lizał ją, wreszcie, pozorując, że rozpędził się przypadkiem, liznął jej sutek, mocno nabrzmiały.
-Ojej… nie… do czego pan się posuwa…?!
Podniecona i skonsternowana historyczka odepchnęła nieco strażaka.
Ten nieco się otrząsł, ale upomniał się o młodszego kolegę.
- Niech młody też wycałuje obydwu łotrów!
Marta, udając skrajnie zawstydzoną, pokręciła głową, zdając się mówić: „no niechże wam już będzie” i podstawiła piersi pod twarz młokosa.

Ten znów delektował się długo. Myślał tylko o tym, żeby sięgnąć ustami głębiej pod miseczkę i schwycić nimi sutki ulubionej nauczycielki. Na to się jednak nie zdobył. Za to buszując przy piersiach Marty, spowodował, że jej bluzka rozpięła się niemal zupełnie.
Mężczyźni napatrzyli się porządnie, bo skąpy stanik odsłaniał bardzo dużo. Widzieli kształtne uformowanie jej obfitych piersi opiętych seksownym biustonoszem. Wydawało się, że niewiele trzeba, żeby wyskoczyły z uwięzi. Marta śledząc ich nienasycony wzrok, uznała że to najwyższy czas, żeby prowokować ich swoim rzekomym oporem.
-Ojej! Co za niesforna bluzeczka! Przepraszam panów! – W tym momencie wstała i zaczęła powoli zapinać guziki.
Na mężczyzn to podziałało jak na psa, któremu się wydziera podarowaną przed chwilą kość. Efekt zwielokrotniał wypity alkohol (gdy młodziak całował piersi, Mietek dolał sobie szklankę).
Znów szukali starych zwyczajów, które dałyby im pretekst do kolejnych działań.  
Mam! – Uciszył się stary strażak.
- W moich czasach, to nie było tak grzeczniutko… Sikaweczka, może jeszcze perfumy! Lalo się dziewusze czy to babie wiadro wody pod spódnicę!
Marta zadrżała, sama nie wiedziała czy bardziej z przerażenia czy podniecenia.
Są tak rozochoceni, że gotowi mi nieźle polać pod spódniczkę…
- Panowie… chyba nie użyjecie sikawki pod moją spódnicą…?!
Podziałało to na nich prowokująco. Podniecony Mieczysław sięgnął jeszcze raz po sikawkę.
- Zobacz młody i ucz się, jak prawdziwnie podlewa się panny! Przytrzymaj mi tę gołąbeczkę.
Sam złapał kobietę za jedną rękę, za drugą schwycił ją Antoni.
Nauczycielka piszczała w niebogłosy, z wielkim trudem ukrywając, że sprawia jej to nie lada przyjemność.
Starszy strażak włożył sikawkę pod spódnicę i patrzył swej ofierze prosto w oczy.
-Nie! Nie! Błagam! – prosiła historyczka.
Miecio jednak był nieubłagany.
- Żeby rola była płodna, trza ją podlać. Ha ha!
W tym momencie Marta poczuła na udach uderzenie strużki zimnej wody.
-Ojej! – pisnęła przerażona.
-Znaczy się, trafiłem! – zarechotał Mietek – zobaczmy! Trzymaj Antoś dobrze naszą sikorkę!
W tym momencie zadarł dziewczynie spódniczkę do góry. Nie mogła przeciwdziałać, bo młody strażak trzymał jej ręce niczym imadło.
Mężczyźni zobaczyli skąpe, koronkowe stringi opinające krocze dziewczyny. Były tak transparentne, że doskonale widzieli zarys jej szparki i paseczka włosków nad nią. Wtedy starszy strażak siknął strumieniem wody prosto na jej cipkę. Poczuła to mocno.
-Auuaa! Och! – Marta udała, że próbuje się wyrwać z uścisku Antoniego, tylko po to, żeby wykazać, jak bardzo jest zniewolona – Nie! Przestańcie… już jestem tam mokra…
Mężczyźni z lubością wpatrywali się w to, jak zmoczone majteczki przylegają do łona nauczycielki, idealnie eksponując kształt warg szparki. Widok był tak wyraźny…

Marta z przemoczoną spódnicą stała zawstydzona, ale też tak niemożebnie podniecona sytuacją. Czuła, że najchętniej sama by im uległa. Rozłożyła się, podciągnęła spódnicę i powiedziała: -jestem wasza, weźcie mnie…
Tym bardziej podziałały na nią słowa Mietka:
- To jak paniusia jest już mokra, to należy się nią zająć… Inną sikawką!

Z niedowierzaniem patrzyła jak rozpina spodnie. Z rozporka wyskoczył prawdziwy wąż! Mięsisty, gruby i długi, zakręcony. Aż zadrżała.
- Nie… nie… - wyszeptała.  
O tak… o tak! – pomyślała.
- Tak, tak. Paniusiu. Na wersalkę. Kiecka w górę, majtki w dół! Ha ha! Pewnie nie mogłaś się doczekać, kiedy rozłożysz nogi przed wężem strażackim?
Przaśny tekst ukuł dziewczynę.
- Panie Mietku… ależ ja nie jestem taka… jestem porządną panną… - Jakże wielką przyjemność sprawiało jej takie droczenie się.
Staremu też to się podobało. Podobało się, że może użyć wobec kobiety przemocy. Ona poudaje, że się opiera, on poudaje, że ją gwałci… Po czym ona będzie uległa, a on sobie porządnie podupczy… Wszyscy zadowoleni.
Marta udawała, że próbuje uciekać. Ale strażak czym prędzej chwycił ją za ramię. I tak, w jednej ręce trzymając swoją sikawkę, w drugiej dziewuchę, zmierzał w stronę wersalki.
- Nie, nie… - biadoliła dziewczyna – Antosiu… ratuj mnie… proszę… przecież byłam twoją nauczycielką… nie pozwól, żeby ten pan pohańbił moją cześć niewieścią…
Młody junak miał zagwozdkę. Z jednej strony lojalność wobec towarzysza… z drugiej chciał być rycerski… Zastanawiał się, czy błagania historyczki, to rzeczywista prośba, czy babska gierka…
Zwyciężyła trzecia siła. Podniecenie. Scena z wleczoną, niemal obnażoną, nauczycielką wprawiała go w najwyższy stan ekscytacji. Chciał, żeby scena miała swój finał. Nawet w tym celu ukuł naiwną teoryjkę.
- Pani Marto… uwielbiam panią… ale… taka tradycja… samotna panna… w pani wieku… przynależy się zasłużonemu strażakowi…
- O Jezuniu! Znikąd pomocy! Och ja bidulka… nie pozostaje mi nic innego, jak tylko ulec! – Lamentowała, gdy stary popchnął ją na wersalkę.
Natychmiast poczuła na sobie wielkie cielsko w mundurze. Dwa rzędy ciężkich pożarniczych orderów uderzyło w jej piersi.
- No damulko… teraz trochę większa sikawka trafi pod twoją spódnicę!
Poczuła tego mięsistego węża, jak sunie po jej udach. Sunie nieubłaganie w jednym kierunku…

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 4200 słów i 24373 znaków.

5 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • nanoc

    Dla mnie bomba, a Martusia przewrotna bestyjka, strażacy stanęli w płonieniach  :lol2:  :napalony:

    23 mar 2019

  • pieszczoch45

    Spryciula z tej Martusi:)

    18 mar 2019

  • Historyczka

    takie niezdarne wydało mi się zakończenie

    18 mar 2019

  • Historyczka

    - Nie… nie… proszę… jest… taki duży… za duży… jestem… ach… ciasna…
    - Jak ja lubię ciasne! – Mietek naprowadził swego pytona na krocze Marty. – A myślisz paniusiu, że po co my mamy taki dobry sprzęt? – Główką zsunął stringi ze szparki. – Żeby torować wejście w trudnych warunkach! Ha ha ha! – Po czym zaczął forsować łbem pytona wejście do pochwy.
    -Nie… nie! - Marta poczuła bolesne wtargnięcie. –Aaaaa! Ach! – Potężne cielsko bezlitośnie rozpychało ścianki pochwy.
    Chciała tego. Chciała być wziętą brutalnie i ostro. Bezpardonowo. Chciała czuć w sobie ogromnego drąga i czuć jak się niej wbija coraz głębiej. Chciała czuć się bezbronną. Nie móc niż zrobić, tylko przyjmować pchnięcia… i… jęczeć.
    Jęczała.
    -Aaaaa…. Aaaaa…aaaaaaaaa…  
    Jęczała, zdając sobie sprawę, jak te jęki działają na zmysły starego i jak na młodego.
    Poczuła, że wbił się do dna jej pochwy. Tym samym zdobył ją dokumentnie. A był na tyle długi, że mógłby, że chciałby penetrować dalej…
    Nauczycielkę to ogromnie podniecało. Tak jak podniecało ją to, że czuje się niczym nabita na pal… Jak podniecało ją to, że nie ma zabezpieczenia. Jak podniecało ją to, że był taki zwierzęcy w swych ruchach, dziki. A do tego stawał się wulgarny.
    - No i co cipo? Ciasna? Oszukiwałaś… już ci ją trochę jakieś fagasy rozepchały…
    Martę to też podnieciło. Sugestia, że się wcześniej puszczała.
    - Ochh… ochhh… - wzdychała.
    -Ale tę Wielkanoc zapamiętasz najmocniej! Bo najmocniej zostaniesz przepchana! I zostaniesz już z rozepchaną psitą. Tego pewno chciałaś, jak nas wpuszczałaś do środka. Nie tylko strażaków wpuścić ale i węża do pizdy!
    Ależ on się rozkręca… Chce dosłownie i w przenośni wyżyć się na mnie…
    - Panie Mietku… ależ z pana brutal… nie dość, że tak mocno mnie pan dmucha… to jeszcze tak się na mnie wyżywa…
    -O… tak! Tak lubię! Lubię czuć, że suczka jest w mojej władzy! Co pani nauczycielko? Jesteś moją suczką?! – W tym momencie wykonał mocny sztych w jej cipkę, jakby chciał ją przebić.
    -Aaach! Ojej… Ależ z pana dzikus!
    Ledwie to powiedziała, a kolejne pchnięcie poczuła w sobie głęboko.
    - Mów pizdo!
    -Ach…. Tak… Aaaaa! jestem… jestem pańską… aaaa… suczką…
    Miecio czuł się ukontentowany. W pełni kontrolował sytuację. Ale spełnienie odczuwała też historyczka, czując się tak skrajnie uległą…
    Mieczysław nie na darmo nosił odznakę wzorowego strażaka. Jego moce zdawały się być niewyczerpane. W przeciwieństwie do wersalki, która ledwie dychała. A właściwie potwornie skrzypiała. Tylko jęki Marty dorównywały jej decybelami.
    -Aaaaa… Panie Mietku… wyeksploatuje mnie pan do cna… aaaaa…
    - Sama się o to prosiłaś! Wystroiłaś się po to, żeby ci nie przepuścić! Chciałaś dać… to teraz masz to co chciałaś… chciałaś się puścić! Przyznaj to suczo! –Znów ciężki taran uderzył w dno pochwy.
    Zmuszanie do uległości, do takich wyznań, rozpalało Martę do granic.
    - Taakk… ach… chciałam dać… chciałam się puścić…
    - Powtórz to dziwko. Pełnym zdaniem.


    Matka Marta zagadała się pod kościołem z koleżankami. Spóźniona czym prędzej wracała do domu.
    Jakże się zdziwiła, gdy tylko otworzyła drzwi!  
    Zobaczyła swoją córkę z rozpiętym stanikiem, zadartą do góry spódnicą, obściskiwaną przez dwóch mundurowych. Córka jęcząc wykrzykiwała:
    -Tak… aachh… od początku chciałam wam dać… od początku chciałam się puścić… jak dziwka…



    18 mar 2019

  • gejorg

    @Historyczka mialem taka sasiadke kiedys o niej pisalem ,ona rozwodka z corka wtedy miala 60lat -corka 30 l corka mnie prowokowala [ja 14l ona jestem powien ,byla tegoswiadoma ,[wgapiala sie w moje podniecenie ,a sama jak bylem a nia sam na sam --opowiadala mi jak maz ja zdradzi [byla rozwodka] z pikantnymi szczegolami sexualnymi

    19 mar 2019

  • gejorg

    :kiss: dziekuje [Pani profesor ]mojej Boginii podniecenia

    18 mar 2019

  • Historyczka

    @gejorg co byś dodał na końcu?

    18 mar 2019

  • gejorg

    @Historyczka nie tak Pani profesor ----konsekwentnie ,jak juz Pani rozpala [oni] gwalca Pani nie jest dxiwka dla nich chociaz dazyla Pani do pieszczot czlonka z cipka to wzbrania sie -Pani chociaz soczki podniecenia splywaja po udach i dochodzi Pani prof. raz za razem widzac tych rozjuszonych Pani erotyczna kobiecoscia byczkow mlodego i starego ---a mama decydule ,ze kara za ten czyn nie zgloszony na policje bedzie remont dachu przez nich ,ktorym ona bedzie ,bedzie kierowac i dogladac nie omieszkujac sie podniecac przy tym widzac te stojace wiezby w ich spodniach przy tych sytuacjach z pomagajaca im coreczka podniecajaca sie jak jej mamusia i prowokujaca jak ona sama  [niedaleko pada jablko od jabloni jak corka jest w pracy ]w szkole  sama prowokuje  i daje sie wychedozyc mlodemu mietkowi ,w tajemnicy przed starym i toba :przytul:

    19 mar 2019