– O Jezuniu! Znikąd pomocy! Och ja bidulka… nie pozostaje mi nic innego, jak tylko ulec! – lamentowała popychana przez starego na wersalkę.
Niemal natychmiast poczuła na sobie wielkie cielsko w mundurze. Dwa rzędy ciężkich pożarniczych orderów uderzyły w jej piersi.
– No damulko… teraz trochę większa sikawka trafi pod twoją spódnicę! Popamiętasz tę Wielkanoc bardziej niż tę w Ziemi Świętej! Tam rozniecają ogień, a my tu też umiemy! Co nie Antoś?!
- Też bezosobowo... Ale... Druhu! Miało się nie wydać... - zafrasowany junak najwyraźniej nie zrozumiał dwuznaczności.
W tym czasie Marta poczuła mięsistego węża, sunącego po jej udach. Nieubłaganie. W jednym, wiadomym kierunku.
– Nie… nie… proszę… jest… taki duży… za duży… jestem… ach… ciasna…
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
Historyczka
– O Jezuniu! Znikąd pomocy! Och ja bidulka… nie pozostaje mi nic innego, jak tylko ulec! – jak na Ciebie działają takie słowa?