Za mało - Rozdział 9

Natalia

Leżę z otwartymi oczami już od kilkudziesięciu minut. Nie potrafię zasnąć z myślą, że Kuba jest w innym pomieszczeniu, a nasz związek się psuje. To jest przykre, bo przecież oboje zawsze stosowaliśmy zasadę szczerości, która jeszcze nigdy nas nie zawiodła, więc dlaczego zrobiła to akurat teraz?

Próbuję zrozumieć Kubę. Odtwarzam w głowie rozmowę z siostrą i zdaję sobie sprawę, że Hania nigdy nie była przesadnie miła. Jej uszczypliwość momentami mogła irytować, ale nigdy świadomie nikogo nie raniła. Akceptowała moje wybory, chociaż nie zawsze się z nimi zgadzała. Nie odwiedzałam rodziny, bo przeważnie nie miałam się czym pochwalić. Brakowało mi stabilizacji, a ciągłe współczucie w oczach bliskich tylko jeszcze bardziej mnie dołowało. Hania miała wszystko, a ja? Facetów na chwilę, a potem… kiedy już myślałam, że będzie lepiej… Szymon zakończył nasz „związek”.

Staram się poukładać sobie w głowie różne rzeczy, bo najgorszy jest chaos, a tego nie chcę w swoim życiu. Długo zastanawiam się, co tak naprawdę dzisiaj się wydarzyło. Co chciała osiągnąć Hania, udowadniając, że Kuba nie potrafi zająć się dzieckiem? Jaki miała w tym cel? Przecież rodzicielstwa nie da się nauczyć. I faktycznie, może Kuba rzadko tam bywał, ale przecież z wizytami u Mai i Krzyśka jest tak samo. Żadne z nich nie robi z tego powodu problemów. Sama ich nie stwarzam, chociaż nie lubię, gdy Kuba często bywa poza domem. Taką ma pracę. Może gdyby jej nie kochał… wszystko wyglądałoby inaczej, ale to jego pasja.

Odrzucam gwałtownie kołdrę i wstaję z łóżka. Nie zasnę z dala od niego, dlatego wychodzę z naszej sypialni i bardzo ostrożnie zmierzam w stronę kanapy. Uderzam łydką w stolik, krzywię się, ale nic nie mówię. Nie chcę go obudzić, tylko po cichutku położyć się obok niego i zasnąć. Nie rozłożył kanapy, tylko śpi na tym skrawku. Serce podchodzi mi do gardła, gdy zauważam, że Kuba ma otwarte oczy. Kładzie dłoń na mojej łydce i rozmasowuje obolałe miejsce, nie spuszczając ze mnie wzroku.

– Nie potrafię spać – mówi zachrypniętym głosem.

– Dlaczego do mnie nie przyszedłeś? – pytam z lekkim wyrzutem. – Nie potrafię sobie znaleźć miejsca w naszym łóżku, gdy cię w nim nie ma.

Uśmiecha się smutno i łapie mnie za dłoń, a potem przyciąga. Wciskam się między niego a oparcie kanapy. Kuba od razu nakrywa nas kocem, mocno przytulając.

– Tęskniłem – szepcze. – Obiecuję, że już więcej nie sprowokuję żadnej kłótni. – Całuje mnie we włosy, a ja oplatam go ciasno rękami w pasie. – Koniec kłótni.

– Nie chcę cię stracić – mówię równie cicho.

– Ja też nie.

– Porozmawiam z Hanią – zapewniam, wpatrując się w jego klatkę piersiową.

– Nie musisz. Pewnie nadinterpretowałem jej zachowanie. Ostatnio mam gorszy okres, a to nie powinno mieć wpływu na nasz związek.

– Dzieje się coś złego? – pytam zmartwiona.

– Nie, kochanie.

– Na pewno? – dociekam. – Przecież możesz mi o wszystkim powiedzieć. Jeśli nie będę potrafiła pomóc, to chociaż cię wysłucham. Jesteśmy razem. Nie musisz zmagać się z problemami w pojedynkę.

Znowu całuje mnie we włosy, a potem w czoło.

– Akurat z tym, co się dzieje, muszę się zmierzyć sam.

– Mówiłeś…

– To nic strasznego – przerywa mi, zaczynając głaskać po plecach. Ruch jego dłoni jest uspokajający, więc rozluźniam spięte mięśnie i jeszcze bardziej wtulam się w jego ciepłe ciało. – Nie chcę zawracać ci głowy każdą głupotą.

– Skoro to głupota, to dlaczego tak bardzo się przejmujesz?

Zamiera, ale tylko na chwilę. Dłoń na moich plecach staje się cięższa, a jej ruchy – nerwowe.

– Możemy już o tym nie rozmawiać?

Już otwieram usta, żeby zaprotestować, ale szybko je zamykam, bo boję się, że znowu dojdzie do kłótni. Oboje potrzebujemy spokoju i zrozumienia. Przygryzam wargę i przymykam powieki.

– Możemy – odpowiadam, chociaż bardzo chcę poznać prawdę i zdjąć z jego barków niepotrzebny ciężar. Głupota czy nie… jesteśmy razem. – Pamiętaj, że zawsze jestem obok.

– Kocham cię – mówi szczerze.

– Ja ciebie też.

Coś mi nie daje spokoju, ale bagatelizuję to. Mam okres i nie jestem sobą. Kuba nie chce już kolejnych kłótni, ja również. Kochamy się, a to jest najważniejsze.

____

Szymon

Nie potrafię zmrużyć oka, chociaż kupiłem zatyczki do uszu. Dwa świerszcze zrobiły sobie wycieczkę po mojej ręce, a Tara od godziny kręci się po kuchni, próbując znaleźć sobie odpowiednie miejsce do spania. Cały czas skomli, bo świerszcze ani na chwilę nie przestają grać. Może nie słyszę ich zbyt wyraźnie, ale to nie pomaga. Wiem, że one są tam gdzieś na wolności i minie sporo czasu, zanim wszystkie niedobitki zginą.

Nienawidzę takich bezsennych nocy, bo to zawsze zmusza mnie do myślenia o przeszłości. Próbuję skupić wzrok na idealnie białym suficie, ale przychodzi mi to z ogromnym trudem. Przez ostatnie wydarzenia moje myśli ciągle krążą wokół Natalii. Zastanawiam się, w jakim miejscu byśmy teraz byli, gdybym nie okazał się tchórzem.

Czy znalazłbym w sobie tyle odwagi, żeby jej się oświadczyć? Powiedziałaby tak? Co z jej przyjaciółmi, rodziną? Zaakceptowaliby mnie? Czy dogadałbym się z Kacperkiem?

Czuję bolesne uderzenie prosto w serce, bo w tym wszystkim nie uczestniczyłaby Tara. Nie byłoby jej w moim życiu. Wiem, że Natalia marzyła o psie, ale czy trafiłybyśmy akurat na Tarę? Małe prawdopodobieństwo.

A może tak miało być? Gdyby została w moim życiu, musiałbym powiedzieć jej prawdę o moim bracie, matce i… sobie samym. Nie mógłbym już niczego ukrywać, a ja nie potrafię być przecież szczery. Nie chcę być.

Wyciągam poduszkę spod głowy i kładę ją sobie na twarz.

Jestem idiotą. Myślę o rzeczach, na które nie mam już żadnego wpływu. Dokonałem wyboru. Teraz muszę tylko zrozumieć mechanizm działania różnych relacji i tyle. Może kiedyś wreszcie zacznę szukać sobie dziewczyny. Pokocham ją i uszczęśliwię, bo będę wolny od demonów przeszłości.

Nadejdzie taki dzień. Jestem tego pewien.

____

Natalia

Obserwuję Hanię, która krząta się po kuchni. Mam wrażenie, że robi wszystko, aby tylko nie usiąść ze mną przy jednym stole i porozmawiać. Przyjechałam tutaj, chociaż obiecałam Kubie, że zostawię tę sprawę w spokoju.

– Dziwne, że postanowiłaś tutaj wpaść akurat w poniedziałek – mruczy niezadowolona, ścierając blaty. – Nie miałam czasu w weekend, dlatego dopiero dzisiaj nadrabiam sprzątanie. Kamil zabrał Tomka do sklepu z zabawkami, bo wczoraj nic nie chciał zjeść, więc mój kochany mąż poszedł z nim na układ. – Uśmiecha się dziwnie. – A ty pewnie przyjechałaś wstawić się za swoim facetem.

– Nieprawda – rzucam poirytowana i upijam łyk kawy. Moje serce zaczyna bić szybciej. – Dodałaś cynamonu?

– No tak. – Hania wygląda na zaskoczoną. – Przecież kiedyś tylko taką piłaś.

Zaciskam usta w wąską linię, a do moich nozdrzy dociera znajomy zapach. Jak mogłam się wcześniej nie zorientować?

– Ale już nie piję – zaprzeczam szybko.

– Bo?

– Nieważne – ucinam. – Mogłabyś mi powiedzieć, dlaczego w sobotę byłaś taka niemiła dla Kuby?

Hania otwiera szeroko oczy. Opiera jedną dłoń o biodro i przygląda mi się bacznie, głównie skupiając się na oczach.

– Cały czas jestem taka sama. – Wzdycha. – Może byłam trochę zmierzła, bo Tomek naprawdę dał nam popalić, ale na pewno nie wyżywałabym się na twoim chłopaku.

– Nawet nie używasz jego imienia – prycham oburzona.

– Dziwne, że dopiero teraz to zauważyłaś – mówi i wraca do sprzątania. – Jesteś szczęśliwa, więc to mi w zupełności wystarczy.

– Czyli naprawdę go nie lubisz?

Patrzę na siostrę, która nieruchomieje. Odkłada szmatkę, a potem siada przy stole. Ma zmartwiony wyraz twarzy, co tylko wywołuje gwałtowne skurcze mojego żołądka.

– Po prostu… coś mi w nim nie gra, wiesz? Ale to nie ja jestem z nim w związku. Wybór zawsze będzie należał do ciebie. – Przekrzywia delikatnie głowę i uśmiecha się blado. – Nie chcę stracić siostry przez faceta. Odsunęłaś się ode mnie na tyle lat, że teraz, gdy znów jesteśmy blisko, nie mogę tego zniszczyć.

– To brzmi poważnie – wyrywa mi się. – Co takiego ci w nim nie gra? – drążę. – Jest dobry, troskliwy, kochany. Mam w nim nie tylko chłopaka, ale również przyjaciela. – Biorę głęboki wdech. Czuję potrzebę, by wziąć go w obronę.– Chce, żebym została jego żoną i matką jego dzieci. To musi coś znaczyć.

– Tak ci powiedział?

– Tak – odpowiadam z naciskiem. – Ten związek jest prawdziwy.

Hania przygryza wargę.

– Ufasz mu?

Nawet nie muszę się zastanawiać nad odpowiedzią. Kuba jest moim wszystkim.

– Oczywiście, że tak!

Moja siostra opuszcza nisko ramiona.

– Postaram się okazywać mu więcej sympatii – mówi niepewnie. – I mam tylko nadzieję, że jest dokładnie tak jak mówisz. – Podnosi na mnie wzrok. – Wiem, że poprzedni facet mocno cię zranił i nie chcę, żeby sytuacja się powtórzyła. Bo jeśli tak się stanie, stracę cię. Znowu.

Kręcę energicznie głową.

– Głupoty opowiadasz. Niby dlaczego?

– Bo mam to, czego tobie brakuje.

Piję kawę, bo nie wiem, co mam na to odpowiedzieć. Cynamon wybudza tę część serca, która najdłużej pozostała skuta lodem.

– Nie masz racji – protestuję, odkładając kubek. – To ja ci wszystkiego zazdrościłam. Mai również. – Krzywię się, bo nigdy nie pozwalam sobie na taką szczerość. – To we mnie tkwi problem, a nie w was. – Wysilam się na uśmiech. – Nie stracisz mnie. Żadna z was nie straci – zapewniam.

– To lepiej zastanów się, która z nas będzie twoją świadkową. – Hania puszcza do mnie oko. – Nie pozwolę twojej przyjaciółce zabrać mojego zasłużonego miejsca.

Przewracam oczami.

– Wolę o tym nie myśleć.

– Teraz dam ci spokój, ale jak przyjedziesz pochwalić się pierścionkiem, to nie odpuszczę. – Uśmiecha się ciepło. – Chcę być tą, która stoi najbliżej, żeby widzieć szczęście na twojej twarzy.

– Yhym.

Moja siostra śmieje się cicho.

– Wiem, że pewnie dojdzie do kłótni między mną a twoją przyjaciółką, ale wierzę, że więzy rodzinne zrobią swoje.

Pocieram palcami skronie.

– Przyjechałam tutaj w zupełnie innej sprawie.

Hania poważnieje.

– Ale mam wrażenie, że jedno łączy się z drugim. Na twoim miejscu przygotowywałabym się na niespodziankę, bo prawdopodobnie już niebawem będziesz zaręczona.

Marszczę brwi, bo nie potraktowałam słów Kuby w ten sposób. Rozmawialiśmy tylko o przyszłości. Nie padły żadne konkretne deklaracje.

– Zobaczymy – stwierdzam.

– Mam tylko nadzieję, że to facet dla ciebie. – Widzi moją niewyraźną minę, więc uśmiecha się ciepło, tak po siostrzanemu. – Ten jedyny – uściśla. – Bo tylko z takim warto wiązać się na całe życie.

Potakuję głową i wracam do picia kawy. Czuję posmak cynamonu na języku. Wiem, że będzie mi towarzyszył przez cały dzień, budząc zapomniane, niechciane wspomnienia.

____

Szymon

Koniarski wygląda jak duch. Przestępuje z nogi z na nogę i łypie na nas takim wzrokiem, że nawet ja mam nieprzyjemne dreszcze. Aż tak się boi tego nowego? Wreszcie ktoś zobaczy cały ten syf od środka. Koniarski powinien się z tym liczyć od samego początku. Jego zastępca znowu stoi za jego plecami i milczy. Nie przypominam sobie, że kiedykolwiek powiedział coś więcej niż powtórzenie słów swojego „idola”.

Wojtek szturcha mnie łokciem i nachyla się w moją stronę.

– Taki spanikowany – szepcze. – Zaraz padnie na zawał.

Zagryzam wewnętrzną część policzka, żeby nie parsknąć śmiechem.

– A ten lizus zaraz się popłacze. No popatrz na te oceany w jego oczach.

Zakrywam dłonią usta, bo nie potrafię zapanować nad swoimi ustami, które wyginają się w szeroki uśmiech. Dalej martwi mnie obecna sytuacja, bo boję się, że nowy kierownik nie będzie chciał pójść ze mną na ten sam układ co Koniarski, ale Wojtek potrafi rozładować atmosferę. Kątem oka zauważam, że Karolina mi się przygląda. Przyłapana, szybko odwraca wzrok. Milenka od razu orientuje się w sytuacji i rzuca w moją stronę bezradne spojrzenie. Inni są zajęci sobą, całkowicie ignorując kierownika. Wiedzą, że to koniec, więc nie odczuwają już żadnego strachu.

Słyszymy głośny trzask drzwi i ciche przekleństwo.

– Wybaczcie! To nie był zamierzony efekt, bo wejście smoka nie jest w moim stylu.

Bardzo znajomy głos. Marszczę brwi i czekam, aż obok Koniarskiego wreszcie stanie ten nowy… W momencie, gdy moje spojrzenie pada na wysokiego mężczyznę, zdaję sobie sprawę, że to nikt nowy – nie dla mnie. Od razu rozpoznaję specyficzną twarz. To on zachwycał się moimi pająkami, gdy jego żona miała ochotę go udusić. Wspomnienia gwałtownie przelatują mi przed oczami i wszędzie jest Natalia, do cholery. Bo tamtego pamiętnego dnia rozstała się z Łukaszem, a ja wreszcie zdobyłem się na odwagę, żeby powiedzieć, jak bardzo jej pragnę.

Ktoś mnie szczypie w ramię, więc zerkam na Wojtka, który tylko unosi pytająco brwi. Potrząsam nieznacznie głową, bo na pewno nie powiem mu, że nasz nowy kierownik jest przyjacielem Natalii. Może bardziej jego żona, ale i tak są blisko.

Żałuję, że stoję na widoku. Teraz już mam cholerną pewność, że układ z Koniarskim przestanie działać z dniem jego odejścia. Krzysiek z pewnością nie pójdzie mi na rękę. Po tym, co zrobiłem Natalii, musi mnie szczerze nienawidzić.

Krzysiek rozmawia z Koniarskim, więc korzystam z okazji i staję za Wojtkiem. Spuszczam głowę, bo mam nadzieję, że dzisiejszego dnia mi się upiecze. Potem będę miał tydzień, żeby pomyśleć nad rozwiązaniem tej sytuacji.

– Dobra, może nie będziemy was już dłużej trzymać w niepewności – odzywa się Krzysiek. – Cześć, nazywam się Krzysiek. Pewnie niektórzy mnie pamiętają, bo przez długi czas byłem kierownikiem regionalnym, ale postanowiłem wrócić do dawnej funkcji. Cenię sobie czas spędzony z rodziną, dlatego tu jestem. Nie będę was wzywał do przedstawienia się, bo pewnie jesteście równie mocno zestresowani co ja. – Delikatnie wychylam się zza Wojtka i przyglądam się uśmiechniętej twarzy przyjaciela Natalii. – Wszystko wyjdzie w praniu. Widzimy się na sobotniej imprezie, gdzie wspólnie pożegnamy waszego poprzedniego kierownika. A od poniedziałku będziecie skazani na mnie. – Kilka osób parska śmiechem, nawet on. – Fajnie, że pokazaliście się w pełnym składzie. To tylko kilkuminutowe spotkanie, ale mam nadzieję, że rozwieję wszystkie wasze wątpliwości.

Dalej nie słucham. Skupiam się tylko na tym, co zrobię, gdy stanę naprzeciw niego. Nie mogę udawać, że go nie znam. Minęły dwa lata, ale co z tego? Wojtek spogląda na mnie przez ramię.

– Dobra, czemu się przed nim ukrywasz? – pyta cicho.

Krzysiek jest akurat zajęty rozmową z Milenką.

– Znamy się.

– Czyli zadawanie się z tobą wpędzi mnie w kłopoty? – rzuca rozbawiony. – Gościu jeszcze mnie zna, ale na dzień dobry wrzuci na czarną listę. Dzięki!

Wywracam oczami.

– To mnie nienawidzi, a nie ciebie – ripostuję.

– Nienawidzi? – powtarza przerażony. – Co ty mu zrobiłeś?

Zaciskam zęby.

– Ta zajęta dziewczyna, która tu ostatnio była… – Odchrząkam i krzyżuję ramiona. – To przyjaciółka jego żony.

Wiem, że Krzysiek też jest przyjacielem Natalii, ale nie chcę dokładać zmartwień Wojtkowi. Moje słowa doprowadzają do tego, że blednie.

– Twoja przeszłość jest upierdliwa, wiesz?

– Wiem – przyznaję niechętnie. – Ale nikomu nie mów, dobra?

Kładzie sobie dłoń na klatce piersiowej.

– To bolało.

Znowu przewracam oczami.

– Przecież wiesz, że zostawię to dla siebie. – Markotnieje. – Szkoda, że nie zostaniesz zastępcą kierownika – dodaje ciszej. – Nadawałbyś się.

– Widocznie tak miało być.

Zamyka oczy i wzdycha ciężko.

– Jezu, przymknij się – jęczy. – Od filozofowania mamy Żarskiego.

Obydwaj w tym samym momencie patrzymy w stronę naszego kolegi, który zawsze sprawia wrażenie, jakby znajdował się poza swoim ciałem.

– Szymon?

Wojtek przeklina cicho pod nosem i od razu się wycofuje, dając mi znak oczami, że trzyma za mnie kciuki. Biorę głęboki oddech i podnoszę wzrok na Krzyśka. Stoi kilka metrów ode mnie. Trudno mi cokolwiek wyczytać z jego wyrazu twarzy. Wskazuje podbródkiem pokój, który zajmuje Koniarski, a potem idzie pierwszy. Mam bardzo złe przeczucie, ale wchodzę do środka, dokładnie zamykając za sobą drzwi. Nie chcę, żeby ktoś nas podsłuchiwał. Wystarczy, że Wojtek zna prawdę – to i tak o jedną osobę za dużo.

– Usiądziesz? – pyta, zajmując miejsce za biurkiem.

Siadam sztywno na krześle.

– Rozmawiałem ze Zbyszkiem i wspominał, że masz dwie prace i obie są na pełen etat. To prawda, tak?

– Tak.

Kiwa wolno głową.

– Mieliście układ, w którym nasz sklep ma pierwszeństwo w planowaniu grafiku, więc chciałbym to utrzymać. – Marszczy czoło. – Wiadomo, czasami zdarzają się sytuacje, gdy będę musiał pójść ci na rękę i odwrotnie, ale myślę, że i w tych kwestiach z pewnością się dogadamy.

– Dzięki.

– Słyszałem też, że jesteś jednym z kandydatów na mojego zastępcę.

Zapada cisza. Nie wiem, czy Krzysiek oczekuję, że skomentuje to w jakiś sposób, ale nie mam takiego zamiaru. Jestem skołowany, bo najprawdopodobniej w ogóle mnie nie pamięta.

– Wiem, że jest jeszcze Milena, która sprawia wrażenie bardzo ogarniętej i inteligentnej, ale ostateczna decyzja i tak należy do mnie.

– Nie zależy mi na tym stanowisku, żeby starać się ponad wszystko. – Zaciskam na chwilę szczękę, bo boję się, że powiem coś niestosownego. – Jeszcze niedawno w ogóle nie wiedziałem, że jestem brany pod uwagę.

Krzysiek uśmiecha się sztywno.

– Nie mówię ci tego, żeby zmusić cię do jakiś chorych starań – wyjaśnia. – Po prostu chcę cię poinformować, że nie łączę spraw prywatnych z pracą. Cokolwiek wydarzyło się między tobą a Natalią… – Marszczy brwi. – To nie będzie miało wpływu na twoją pracę tutaj. Tak po prostu.

Jestem tak zaskoczony, że moje serce na chwilę przestaje bić.

– Pamiętasz mnie? – pytam zaskoczony.

– Pamiętam.

Potrząsam głową.

– Rozumiem – wykrztuszam.

– Sprawę z twoim psem też wybaczam, bo wiem, że to nie była twoja wina. – Odchyla się na krześle. – Mogę powiedzieć Natalii, że ze mną pracujesz, ale mogę również ten fakt przemilczeć.

Pocieram dłonią kark, czując się nagle skrępowany.

– Była tutaj w piątek.

– Sama?

Odruchowo zaciskam zęby, co nie umyka uwadze Krzyśka.

– Nie. Z Kubą.

Otwiera szeroko oczy.

– Czyli już wszystko wiesz… – Kiwa głową. – To nawet lepiej.

Na pewno nie dla mnie, ale nie mówię tego głośno. Wiem jedynie, że muszę stąd jak najszybciej wyjść, bo zaczyna brakować mi powietrza. Jeszcze niedawno w ogóle o niej nie pamiętałem, a teraz wspomnienia bombardują mnie z każdej strony.

– To wszystko? – pytam, pocierając dłońmi uda.

Krzysiek długo przygląda mi się w milczeniu.

– Tak.

Szybko się podnoszę i ruszam do drzwi.

– Szymon?

Oglądam się przez ramię, trzymając dłoń na klamkę.

– Nic jej nie mów – wyrzucam z siebie. Ledwo wypowiadam te słowa, a już chcę je cofnąć. Mimo to… brnę dalej. – Kubie może się to nie spodobać, a to z pewnością odbije się na Natalii.

Zaskoczenie na twarzy Krzyśka wydaje się autentycznie. Nagle mruga i nachyla się nad biurkiem.  

– Jasne. Nic nie powiem.

– Dzięki – mówię i wychodzę.

Na zewnątrz uderza we mnie chłód. Jeszcze nigdy na magazynie nie było tak zimno. Czy to znak z góry? Ostrzeżenie, że nie powinienem iść tą drogą? Ale przecież zrezygnowałem. Nawet teraz usuwam się w cień.

Krzywię się, bo przecież to nieistotne. Ona go naprawdę kocha. Nie mam z Kubą żadnych szans.

Zgrzytam zębami i kieruję się w stronę szatni. Muszę się napić zimnej wody, żeby zablokować wspomnienia i znów myśleć trzeźwo. Moje rozproszenie to pewnie wina kolejnej nieprzespanej nocy. Tak, to na pewno to.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 3476 słów i 20723 znaków, zaktualizowała 15 lut 2021.

2 komentarze

 
  • Kotik

    Kiedy następna cześć??? Zaglądam i zaglądam i nic....:(

    26 lut 2021

  • elorence

    @Kotik dopiero w ten weekend, bo miałam masę pracy i obowiązków :(

    27 lut 2021

  • Mysza

    Spokojna ta część. Czekam na kłótnie, wiesz pomiędzy kim 😂😂 buziaki 😘😘

    15 lut 2021

  • elorence

    @Mysza no oczywiście, że wiem 😂 Bardzo mi przykro, ale jeszcze trochę musisz wytrzymać 😘

    21 lut 2021

  • Mysza

    @elorence Chyba dam radę 😂

    22 lut 2021