Za mało - Rozdział 13

Natalia

Siedzimy z Krzyśkiem na kanapie i pijemy ciepłą herbatę. Nie obudził Mai, bo stchórzył. Bardzo chcę poznać prawdę, ale gryzę się w język. Obserwuję uważnie jego wyraz twarzy i dochodzę do wniosku, że wygląda na równie wykończonego jak ona. Ich problemy małżeńskie nie są błahe. Nigdy wcześniej nie przypuszczałam, że para z tak długim stażem może nie poradzić sobie z rodzicielstwem. Hania i Kamil zbliżyli się jeszcze bardziej, bo potraktowali Tomka jako członka rodziny, a nie przeszkodę. Ale moja siostra zawsze twardo stąpała po ziemi. Doskonale wiedziała, czego pragnie od życia. Miała plan, który powoli realizowała od nastoletnich lat. Zawsze jej tego zazdrościłam. Ona potrafiła wybierać wśród chłopaków, dzięki czemu rzadko miewała złamane serce. Ja zbyt często nosiłam klapki na oczach, dostrzegałam jedynie same zalety, a potem przychodziło gorzkie rozczarowanie. Wcale się nie dziwię, że to właśnie Hania ma wspaniałą rodzinę, a nie ja.

Jestem bardzo ciekawa, ile czasu będzie trwał ten stan rzeczy.

Myślę o tym, bo wciąż próbuję przetrawić słowa Kuby. Nie dopuszczam do siebie myśli, że przecież już kiedyś przeżyłam coś podobnego. Łukasz nazwał mnie dokładnie tak samo, więc uciekłam w ramiona innego. Szymon był pod ręką i od samego początku wzbudzał we mnie silne emocje. Czasami mogłam na niego liczyć, więc pewnie dlatego się w nim zakochałam. Każda cielesna bliskość sprawiała, że przywiązywałam się do niego coraz bardziej. Ale dla niego również nie byłam wystarczająca.

Teraz mam wrażenie, że i dla Kuby nie jestem.

Oczy zachodzą mi łzami, więc mrugam nerwowo, bo nie zamierzam obarczać przyjaciół swoimi problemami, gdy przechodzą kryzys małżeński.

– Mogę cię o coś zapytać?

Podnoszę wzrok znad kubka i patrzę na Krzyśka.

– Jasne.

– Wiem, że nie powinienem cię o to prosić, ale błagam… nie mów o tej rozmowie Mai, dobrze?

Zaniepokojona, bardzo wolno kiwam głową.

– Naprawdę chcesz się z nią rozwieść? – wypalam.

– A kto ci naopowiadał takich głupot? – pyta zdezorientowany. – Maja naprawdę myśli, że chcę odejść?

Przygryzam wargę, bo nie wiem, czy powinnam kolejny raz rozmawiać o przyjaciółce za jej plecami. Mam dobre intencje, ale ta sytuacja jest mało komfortowa. Nic nie wiem na temat rodzicielstwa. Swoje wnioski opieram na doświadczeniu siostry, a to bardzo mało.

– Chciała się z tobą kochać przed twoim wyjściem, żebyś… nie pomyślał o zdradzie.

Widzę, że Krzysiek opuszcza głowę. Spodziewałam się zupełnie innej reakcji, dlatego nagłe skurcze żołądka wcale mnie nie dziwią.

– O. Boże.

Zaciskam mocno usta, bo mam ochotę wybuchnąć.

– To były tylko myśli – szepcze drżącym głosem. – Wiem, że nie byłbym w stanie tego zrobić, ale… – Wzdycha głośno. – Nie zrobiłbym tego – powtarza, a brzmi to tak, jakby próbował przekonać samego siebie. – Kocham ją i nie potrafiłbym jej skrzywdzić. – Podnosi na mnie wzrok. – Wierzysz mi, prawda? – pyta z nadzieją.

Ściskam w dłoniach kubek, a w głowie mam mętlik.

– Dlatego poprosiłeś Szymona…

– Nie – przerywa mi. – Piłem, gadałem głupoty, a on po prostu siedział i tego słuchał. W pewnej chwili zabronił mi już pić, kazał wracać do domu i… – Marszczy brwi. – Nigdy nie przypuszczałem, że spędzę tyle godzin z twoim byłym.

– Zrobił to bezinteresownie?

– Może ze względu na ciebie, bo przecież wiedział, że się przyjaźnimy – odpowiedział, wzruszając ramionami. – Nie wiem, co nim kierowało, ale jestem mu cholernie wdzięczny. Uratował mnie przed popełnieniem największego błędu w całym moim życiu. Jeśli straciłbym Maję, to straciłbym również syna, a utraty rodziny bym nie zniósł. – Odstawia kubek na podłogę i przeczesuje dłonią włosy. – Sama myśl, że Maja z pewnością znalazłaby kogoś innego… Zabiłoby mnie to, rozumiesz? Nie chcę, żeby pokochała kogoś innego. Nie chcę, żeby miała kogoś innego. Nie chcę, żeby ktoś inny wychowywał mojego syna. Nie chcę…

– Wyznasz jej prawdę?

Krzysiek zaciska mocno szczękę i kręci głową.

– Nie mogę.

– Ale…

– Myślenie o tym, to jak pieprzona zdrada, rozumiesz? – Jego głos jest przepełniony bólem. – Ona właśnie tak to potraktuje. Złamię jej serce, a dobrze wiesz, że to będzie droga w jedną stronę. Jestem pewien, że sama zapragnie się rozwieść.

Przymykam na chwilę powieki, bo to dla mnie za dużo.

– Dlaczego żadne z was mi nie powiedziało…

– Chyba oboje myśleliśmy, że sobie z tym poradzimy. Przeżyliśmy wielomiesięczne starania o dziecko, a wtedy praktycznie skakaliśmy sobie do gardeł. Mamy za sobą tyle kłótni i nieporozumień. Zawsze udało nam się znaleźć rozwiązanie, bo miłość okazywała się silniejsza, ale teraz… Teraz doszliśmy do ściany. Pieprzonej, nieruchomej ściany. Próbowaliśmy ją zburzyć na wiele sposób, ale potem otoczył ją gruby mur. – Opuszcza ramiona i zwiesza głowę, opierając łokcie na udach. – Cały czas kocham ją równie mocno, tylko zaczyna mi już brakować sił.

Odkładam kubek na stolik i przysuwam się do Krzyśka. Otaczam go ramionami, próbując dodać mu otuchy. Nie chcę myśleć o tym, co bym zrobiła na jego miejscu lub Mai. Samo rozważanie zdrady to coś okropnego. Jest mi bardzo przykro, że to tego doszło. Chcę być na niego wkurzona, ale nie potrafię. Zawsze uważałam go za świetnego faceta – nawet teraz tak uważam, bo przyznał się do tego. Zdał sobie sprawę, że był o krok od zniszczenia własnego małżeństwa. I prawdopodobnie wciąż jest, bo jeśli Maja pozna prawdę, to na pewno zdecyduje się na rozwód.

– Może powinniście pójść na terapię dla par? – pytam cicho. – Potrzebujecie jakiegoś mediatora, specjalisty, który oprócz znalezienia prawdziwego problemu, pomoże wam również go rozwiązać.

– Nie wierzę tym pseudo-specjalistom – burczy. – Moje małżeństwo jest zbyt cenne, żeby oddać jego losy w obce ręce.

– Jesteś pewien? Twoje osobiste uprzedzenia nie powinny…

– A ty? – Krzysiek gwałtownie obraca głowę i wbija we mnie chłodny wzrok. – Zdecydowałabyś się na coś takiego, gdyby twój związek z Kubą wisiał na włosku?

Gdyby wisiał na włosku… Rzeczywistość jest dobijająca, bo jest źli od kilku tygodni, a nasza wspólna przyszłość zaczyna rozmazywać mi się przed oczami.

– Nie – odpowiadam szeptem.

– No właśnie.

Opieram policzek o jego ramię i przytulam go mocniej.

– Będę obok.

Krzysiek odwzajemnia uścisk.

– Wiem, dlatego ci dziękuję. Dzisiaj nawet jestem wdzięczny losowi za to, że spotkałaś Szymona. Brzmi okropnie, bo w końcu złamał ci serce, ale dzięki niemu moje małżeństwo wciąż ma szansę stanąć na nogi.

Staram się zignorować bolesny ucisk w sercu.

– To dobrze – mówię głosem wypranym z emocji.

– Kuba był bardzo zły?

– Trochę się pokłóciliśmy – kłamię.

„Jego dziwka” – krzyczą moje myśli, więc zaciskam mocno powieki.

– Dojdziecie do porozumienia, bo przecież zawsze wam to się udaje. Jesteście świetną parą.

Mam wrażenie, że bardziej pasuje forma przeszła, ale nie mówię tego głośno.

____

Szymon

Gdzieś w pokoju gra parę świerszczy. Mój umysł tego nie rejestruje. Tara leży w moim łóżku, co chwilę unosi łeb i skomli, ale na to również nie zwracam uwagi. W głowie odtwarzam ciągle zapłakaną twarz Natalii. Mam wrażenie, że oboje cofnęliśmy się w przeszłość, bo przecież już kiedyś tak było. Nie chcę o tym myśleć, ale ten cholerny los nie daje mi żyć. Robię co mogę, dbam o wewnętrzny spokój i zdrowie psychicznie. Jednak to chyba za mało, skoro ciągle na mojej drodze staje ona. Ciągle wyrzucam ją z głowy, a ona wraca.

Odchodzi i wraca. Pieprzony schemat.

Nigdy nie byłem zakochany, ale skoro to nie była miłość, to co innego? Nie miałem tak z żadną inną dziewczyną. Pojawiały się w moim życiu, znikały, a ja zapominałem. Z Natalią jest inaczej. Zapominam tylko na chwilę.

Głaszczę Tarę, bo powinienem pójść spać.

Natalia mu wybaczy. Widziałem to w jej oczach.

Już więcej nie dopuszczę do takiej sytuacji, więc Kuba powinien odpuścić. Kierowała nim chora zazdrość. Znam to uczucie, bo sam zachowywałem się jak idiota, gdy byłem zazdrosny o niego. Teraz role się odwróciły, ale ja przynajmniej wiem, że nie będę próbował jej odzyskać.

Lepiej jej beze mnie.

____

Natalia

Wchodzę do mieszkania i zamieram w przedpokoju. Oglądam uważnie ściany, a moje serce zaczyna bić mocno. Kuba zajął się tapetowaniem. Pewnie w innych okolicznościach byłabym zachwycona, ale nie dzisiaj. Mam gulę w gardle i chce mi się płakać. Nie chcę takiej formy przeprosin. Nie chcę żadnych, cholernych przeprosin. Nic nie będzie w stanie wymazać z mojej pamięci tych bolesnych słów.

– Wróciłaś – mówi z ulgą Kuba, który niespodziewanie pojawia się w przedpokoju. Ma podkrążone i zaczerwienione oczy. Chyba nie spał całą noc. – Nie potrafiłem sobie znaleźć miejsca, więc…

Nie kończy, bo go mijam i ruszam w stronę sypialni. Decyzję podjęłam podczas jazdy samochodem. Nie mogę tu z nim być i udawać, że wszystko będzie dobrze. Muszę się zdystansować, przemyśleć kilka rzeczy i odpowiedzieć sobie na najważniejsze pytanie: czy to jest życie, którego zawsze pragnęłam?

– Co ty robisz?

Nie odpowiadam, tylko wyciągam kilka przypadkowych ciuchów z szafy. Wiem, że nie mam zbyt wiele czasu, bo Kuba zna słowa, które będą w stanie mnie tu zatrzymać. Nie chcę ich usłyszeć.

– Natalia?

Znowu nie reaguję, więc Kuba łapie mnie za rękę i obraca.

– Co to ma znaczyć? – pyta spanikowany. – Zamierzasz odejść?

– Pojadę do siostry na kilka dni.

– Nie zgadzam się – mówi twardo. – Nigdzie nie jedziesz.

Wyrywam rękę z uścisku i robię krok do tyłu.

– Wczoraj przekroczyłeś granicę.

– Wiem i przepraszam.

Śmieję się histerycznie.

– Naprawdę myślisz, że głupie przeprosiny załatwią sprawę?

Kuba wykrzywia usta w grymasie.

– Byłem zły, okej?

– Dlatego nazwałeś mnie dziwką? Bo byłeś zły? Słyszysz, jak to durnie brzmi?

Łapie mnie niespodziewanie za dłonie i próbuje spojrzeć mi w oczy, ale odwracam wzrok.

– Chcę to naprawić.

– Wytapetowanym przedpokojem nic nie zdziałasz.

Przychodzi mi na myśl, że to nawet taka metafora. Zakrył brzydkie ściany, drobne pęknięcia i rysy, a zrobił to przy pomocy kleju i tapety. Tylko, że to się nie sprawdzi w prawdziwym życiu. Człowiek nie jest figurką, którą można w każdej chwili posklejać i udawać, że jest w porządku.

– Nie potrafiłem spać – wyjaśnia. – Pisałem do ciebie, ale nie odpisałaś na żadną wiadomość. Bałem się dzwonić, bo… Porozmawiajmy, dobrze?

Cofam się i siadam na łóżku. Jestem w zimowej kurtce, więc powinno być mi gorąco, ale czuję tylko przeraźliwy chłód. Nie potrafię dłużej utrzymywać łez w ryzach, dlatego zaczynam płakać.

– Potrzebuję czasu – mówię łamiącym głosem.

Kuba klęka przede mną i dotyka mojej twarzy, ścierając palcami łzy.

– Przepraszam.

Chcę go odepchnąć, ale nie potrafię. Styka nasze czoła, wpatruje się w moje oczy, dlatego przymykam powieki. Nie mogę na niego patrzeć, bo już czuję ciepło jego dłoni na mojej twarzy. Sięga po mocne środki. Wie, że go kocham, a odejście przychodzi mi z trudem.

– Przepraszam – powtarza.

– Przestań – chlipię. – Przestań to w kółko powtarzać!

Tu nawet nie chodzi o to, co powiedział. Nasze problemy nawarstwiały się od dłuższego czasu. Myślałam, że to chwilowe i wielokrotnie przymykam oko, ale obecnie jest tego tak dużo…

Kładę dłonie na jego klatce piersiowej. Ze wszystkich sił chcę go odepchnąć, ale się zapiera.

– Nie chcę taki być, ale nie dajesz mi wyboru, rozumiesz? – Próbuję się odsunąć, ale znowu bezskutecznie. – Jestem zazdrosny. I jeśli chodzi o Szymona, to zawsze będę. Nie umiem sobie z tym poradzić, ale zrozum… Wcale nie chciałem tego powiedzieć! Przecież cię kocham, więc dlaczego miałbym chcieć świadomie cię ranić?

Gwałtownie się podnoszę i odsuwam na bezpieczną odległość. Kuba zwiesza głowę, oddychając ciężko. Widzę, jak zaciska dłonie na pościeli.

– Chcesz mi teraz powiedzieć, że nie byłeś świadomy swoich słów? Nie pomyślałeś, że mogą mnie zranić? – Przyciskam dłoń do ust, a potem biorę kilka głębszych wdechów. – Tkwiłam w tym popieprzonym układzie, bo go kochałam, rozumiesz? Nie uprawiałam z nim seksu tylko z przyjemności! Dla mnie to coś znaczyło!

Kuba podnosi się i wolno obraca.

– Szkoda tylko, że on cię nigdy nie kochał.

– Nie musisz mi tego powtarzać! – warczę.

– To jego słowa – wyjaśnia niepokojąco spokojnym tonem.

Uderzenie trafia w sam środek mojego serca. Nie rozumiem tego, co się dzieje, bo przecież zawsze wiedziałam, że z jego strony nie było żadnych uczuć. Nie wmawiałam sobie głupot, ale najwyraźniej cały czas tliła się we mnie iskierka nadziei, że jednak było inaczej. Nie było.

– Wiem o tym – wyduszam z siebie.

Mam ściśnięte gardło do tego stopnia, że za chwilę pewnie braknie mi powietrza. Nie chcę wiedzieć, jak do tego doszło, że Kuba usłyszał takie słowa. Nawet cieszę się, że nie naciskałam wczoraj na Szymona.

– Skoro wiesz, to dlaczego pozwalasz mu niszczyć nasz związek?

Kręcę głową.

– Potrzebuję czasu – powtarzam, ale o wiele ciszej niż wcześniej i z mniejszą determinacją. – Muszę przemyśleć wiele rzeczy. Przebywanie z tobą w tym mieszkaniu mi tego nie ułatwi.

– Twoja siostra mnie nie lubi, więc wiadomo, jak to się skończy.

– Przestań!

– A nie jest tak? – Unosi dłonie. – Będzie ci wmawiać, że powinnaś mnie zostawić, bo nie liczę się z twoimi uczuciami, ale ja przecież robię wszystko z myślą o tobie! Kocham cię i po prostu boję się ciebie stracić. A z powodu tego strachu robię głupoty. Nie myślę, tylko działam. – Ostrożnie podchodzi do mnie i dotyka mojego podbródka. – Poradzimy sobie z tym. Obiecuję.

– Pozwól mi…

– Nie. Nie pozwolę ci odejść. Jeśli dzisiaj wyjdziesz, jaką mam gwarancję, że tu jeszcze wrócisz? – Marszczy brwi. – Nie chcę cię stracić.

Zaczynam się wahać.

– To nie może się już powtórzyć – mówię, ale głos mój głos nie brzmi pewnie. – Nie możesz mnie ranić, a potem liczyć, że przeprosiny załatwią sprawę.

– Nie zrobię tego więcej.

Chcę mu powiedzieć, że nie potrzebuję słownych zapewnień, ale się powstrzymuję, bo jestem wykończona. Najpierw Maja, potem Krzysiek, a teraz to… I jeszcze jest Szymon.

– Obiecujesz? – pytam głupio.

– Tak.

Kiwam głową, chociaż wciąż czuję gulę w gardle. Wiem, że nie powinnam zgadzać się na takie pół–rozwiązanie, ale kocham go. Człowiek z powodu miłości popełnia wiele błędów.

*

Budzą mnie pocałunki na szyi. Jęczę cicho i potrzebuję dłużej chwili, żeby zrozumieć, co się dzieje. Kuba wsuwa we mnie palce, a jego druga dłoń ściska moją pierś. Czuję jego wzwód na pośladkach, ale wciąż niewiele do mnie dociera. Jest mi tak przyjemnie. Mam wrażenie, że to sen.

– Obudziłaś się – szepcze Kuba i przygryza mocniej skórę na mojej szyi.

Głośno wzdycham i powoli obracam się na plecy. Nie dopuszczam do siebie wydarzeń z weekendu, pozwalając sobie na chwilę zapomnienia. Rozchylam nogi, dając Kubie lepszy dostęp. Palce wchodzą głębiej, a z moich ust wypada przeciągły jęk.

Wciąż nie otworzyłam oczu, bo wiem, że przykra rzeczywistość dopadnie mnie zbyt szybko. Chcę łudzić się dalej.

Czuję, że moja koszulka się unosi. Kuba obejmuje ustami mój sutek, obrysowuje go językiem, a potem delikatnie przygryza. Coś twardego wbija się w bok mojego brzucha, dlatego po omacku wsuwam dłoń w spodnie Kuby. Słyszę, jak wciąga powietrze, zaciskając mocniej zęby na moim sutku. Obejmuję dłonią penisa, na początku delikatnie go gładząc i stopniowo zwiększam nacisk. Chcę, żeby był we mnie i wypełnił pustkę, ale żadne słowa nie wychodzą z moich ust, bo nie zamierzam psuć tej chwili.

Wiem, że nie będę miała mocnego orgazmu, dlatego zadowalam się przyjemnym drżeniem ciała w kulminacyjnym momencie. Kuba sam zaczyna jęczeć, bo zaciskam dłoń na jego penisie. Moje ruchy stają się szybsze, aż wreszcie mocne ugryzienie w pierś zbiega się w czasie z wytryskiem. Mam mokrą dłoń, ale nieszczególnie mi to przeszkadza.

Nie powinno do tego dojść. Wyrzuty sumienia zalewają moje myśli, bo mieliśmy poradzić sobie z problemami, a seks na pewno nam tego nie ułatwi. To tylko rozładowanie napięcia, skoro nawet nie potrafię zmusić się do uniesienia powiek. Jeśli nie potrafię spojrzeć w Kubie w oczy, to musi to coś znaczyć.

Głośny, urywany oddech tuż przy moich uchu wyrywa mnie z zamyślenia.

– Kocham cię.

Tym razem nie odpowiadam.

____

Szymon

Unikam Krzyśka, chociaż widzę, że mnie obserwuje. Nie chcę się zastanawiać nad tym, co mu chodzi po głowie. Nie zamierzam rozmawiać z nim o sobocie. Cokolwiek mi wtedy powiedział, rzuciłem to w niepamięć. Nie będę go dręczył głupotami, które wygadywał. Najważniejsze, że nie popełnił żadnego błędu. Zasnął w ramionach żony, a przynajmniej nadzieję, że właśnie było.

– Nie wiem, czy powinienem z tobą gadać – odzywa się Wojtek, pomagając mi w ustawianiu kartonów na magazynie. – Krzysiek nie spuszcza z ciebie oka od samego rana i teraz nie wiem, czy to dobrze, czy jednak źle. Wolę wiedzieć, bo nie uśmiecha mi się stracić tej roboty.

Mrożę go spojrzeniem.

– Wypił za dużo na tej imprezie i tyle.

– No właśnie, bo miałem o to pytać. Zakumplowaliście się czy co?

Przewracam oczami.

– Po pijaku to człowiek jest przyjacielem całego świata – drwię. – Trochę pogadaliśmy, ale nic więcej.

– Mam nadzieję, że byłeś dla niego miły, bo lubię swoje spokojne życie.

Parskam śmiechem.

– Twoja żona ma na ciebie chyba zły wpływ.

– E tam, kocham tę wariatkę!

– Nie wątpię – mówię ze śmiechem, podnosząc kolejny karton. – Ile jesteście razem? Rok?

Wojtek kopie mnie w łydkę, więc prawie się wywracam. Zanoszę się śmiechem, ale szybko milknę, bo obok nas pojawia się Krzysiek. Obrzuca mnie dziwnym spojrzeniem i wskazuje dłonią na swoje biuro.

– Cześć. Szymon, możesz na chwilę do mnie wpaść?

– Cześć – mówię niechętnie. – Jasne, ale to za chwilę. Muszę zrobić miejsce na nową dostawę.

– To nie zajmie dużo czasu.

Wzdycham ciężko i już chcę się odezwać, ale ubiega mnie Wojtek:

– Spoko, dokończę za ciebie.

– Dzięki – burczę i ruszam za Krzyśkiem.

Nie jestem zadowolony, więc zaciskam zęby i wchodzę do biura. Omiatam spojrzeniem wnętrze i dochodzę do wniosku, że Koniarski był bałaganiarzem, bo teraz panuje tu idealny porządek.

– Chciałem pogadać o sobocie – słyszę.

– Nikomu nic nie powiedziałem.

Krzysiek kiwa powoli głową.

– Dzięki.

– Cokolwiek wtedy się stało, powinno zostać między nami – mówię stanowczo. – Byłeś w dołku, a alkohol nigdy nie jest dobrym doradcą.

– Dzięki też za to, co dla mnie zrobiłeś. – Krzyżuje ramiona. – Naprawdę to doceniam.

– Nie ma za co.

– Jest – upiera się. – Rozmawiałem z Natalią i postanowiłem, że nie powiem Mai prawdy.

Zaskoczony, unoszę wysoko brwi.

– Jesteś tego pewien? – pytam. – Natalia była za tym…

– Nie – wpada mi w słowo. – Chciała, żebym jej powiedział, ale zrozumiała mój punkt widzenia. Obydwoje znamy moją żonę i wiemy, na jakie rozwiązanie by się zdecydowała. Rozwód nie wchodzi w grę, więc zamierzam nauczyć się żyć z poczuciem winy.

Opuszczam nisko ramiona.

– Rozmawiałeś z Mają?

Nie wiem, co mnie to obchodzi, ale skoro wysłuchiwałem rozważań o zdradzie, to dlaczego mam nie zapytać o żonę?

Krzysiek potrząsa głową.

– Chyba doszliśmy do wstępnego porozumienia, ale czas pokaże, czy będziemy w stanie odbudować to, co było kiedyś.

– To dobry znak – mówię, czując ulgę.

– Tak. Dobry. – Nagle marszczy brwi. – Natalia nie chciała mi powiedzieć, a raczej mam wrażenie, że nie była ze mną szczera. Wiesz, co się wydarzyło między nią a Kubą?

Nabieram wody w usta. Natalia okłamała przyjaciela. Wmawiam sobie, że miała dobry powód, żeby to zrobić, chociaż czuję niepokojący skurcz w żołądku.

– Trochę się posprzeczali, ale nic więcej nie mogę powiedzieć, bo siedziałem w samochodzie – kłamię.

Dlaczego to robię? Dlaczego staję po stronie Natalii?

– Chyba naprawdę nie było tak źle, jak sądziłem. – Uśmiecha się nieznacznie. – To dobrze, bo Natalia zasługuje na szczęście.

Gryzę się w język i tylko kiwam głową.

– Pójdę już – rzucam, oglądając się za siebie. – Wojtek pewnie potrzebuje pomocy, bo tych kartonów jest całkiem sporo, a nikt nie chce, żeby magazyn był nieprzejezdny.

Uśmiecha się.

– Jasne, rozumiem.

Odwzajemniam uśmiech, chociaż pewnie bliżej temu do grymasu i wychodzę.

Nie chcę się zastanawiać nad kolejnym kłamstwem. Najpierw okłamałem siebie, potem Kubę, a teraz Krzyśka.

Chciałbym naprawić przeszłość, ale wiem, że to jest niewykonalne.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 3686 słów i 21681 znaków.

Dodaj komentarz