Za mało - Rozdział 18

Szymon

Staram się być cicho, bo Natalia jeszcze śpi wtulona w moją poduszkę. Ignoruję przyjemny dreszcz i przenoszę wzrok na Tarę, która śpi na fotelu. Jej łeb jest mocno wysunięty poza krawędź, więc pewnie pilnowała Natalii przez całą noc.

Nawet pies wyczuł, że stało się coś złego.

Czuję wibracje w kieszeni spodni, więc wyciągam szybko komórkę i wyciszam, krzywiąc się z powodu irytacji, bo dzwoni Klara.

„Nie mogę teraz rozmawiać”.

Odpowiedź nadchodzi niemal natychmiast.

„Wpadniesz jutro na obiad? Będą też twoi rodzice, więc z góry oznajmiam, że nie przyjmuję odmowy”.

Nie przyjmuje odmowy? Naprawdę nie podoba mi się w sposób, w jaki Klara zaczęła się do mnie odnosić. Zaciskam mocno zęby.

„To pytasz czy oznajmiasz?” – odpisuję szybko.

„Szymon, nie bądź już taki małostkowy”.

Unoszę kciuki, bo boję się, że napiszę jej coś wrednego. Potrzebuję chwili, żeby pomyśleć. Podnoszę wzrok na śpiącą Natalię, a mój żołądek wywraca się do góry nogami. Może powinienem przebywać jak najdłużej poza domem? Nie chcę przekraczać żadnej granicy. Nie chcę być znów tym samym facetem… co kiedyś.

„Przyjdę, ale nie zabawię długo” – wystukuję odpowiedź, pewien, że ten obiad okaże się jedną, wielką porażką.

„Super! Amelia z pewnością się ucieszy!”

No tak. Wszystko kręci się wokół niewinnego dziecka.

Zerkam na zegarek – dochodzi siódma. Powinienem zabrać Tarę na spacer tuż przed pracą, ale nie mam serca jej budzić. Kurwa. Zdobywam się na odwagę i podchodzę cicho do fotela. Drapię Tarę za uszami. Nie muszę czekać długo na reakcję, bo nagle czuję mokry język na swojej dłoni. Uśmiecham się, przykładam palec do ust, a potem wskazuję śpiącą Natalię. Mam nadzieję, że pies zrozumie przekaz i nie narobi niepotrzebnego rabanu.

Tara zeskakuje cicho z fotela i idzie za mną. Zatrzymuję się na chwilę, cicho skomląc.

– Ona śpi – szepczę. – Pozwólmy jej na to, dobrze?

Nie wygląda na przekonaną, ale ostatecznie pozwala się wyprowadzić na spacer.

____

Natalia

Nie potrafię sobie znaleźć miejsca.

Próbowałam leżeć, ale było mi zbyt zimno. Chciałam przygotować śniadanie, jednak skupienie się na czymkolwiek stanowi dla mnie ogromne wyzwanie. Nie potrafię nawet zebrać myśli do kupy. Jestem rozbita. Wykończona emocjonalnie.

Chodzę bez celu po kuchni, bawiąc się brzegami koszulki Kuby. Moje serce ściska ból, ale pozwalam sobie na niego. Wierzę, że jeśli opadnę na dno, łatwiej będzie mi się podnieść. Nie jestem pewna, czy to dobre rozwiązanie, ale nie myślę dzisiaj jasno. Czuję się wyczerpana po nieprzespanej nocy. Z ledwością uniosłam rano powieki. Mam paskudne wory pod oczami, zmęczoną twarz i pustkę w sobie. Naprawdę czuję się jak cholerna wydmuszka. Nie potrafię wykrzesać z siebie żadnych emocji. Nic nie potrafię.

Zatrzymuję się przy krześle i opieram się o nie dłońmi, chowając głowę między ramionami.

Pusty żołądek daje o sobie znać, ale ignoruję głód. Znowu chce mi się płakać. Mam ochotę skulić się gdzieś w rogu i… Biorę głęboki wdech, jednak łzy i tak napływają mi do oczu. Mrugam nerwowo, ale to nie pomaga.

Zaczynam się modlić, żeby Szymon wrócił jak najszybciej. Potrzebuję jego i Tary. Chcę, aby ktoś odwrócił moją uwagę od okrutnych myśli, które boleśnie dźgają kawałki mojego serca.

„Nie chcę mieć z tobą dzieci” – odbija się jak echo w mojej czaszce.

Szymon na pewno będzie chciał poznać prawdę. Wczoraj odpuścił, bo zauważył, że jestem w okropnym stanie, ale dzisiaj?

Łzy spływają po moich policzkach i kapią na podłogę.

Nie jestem w stanie o tym mówić. Jeszcze nie.

Nagły chłód wywołuje nieprzyjemną gęsią skórkę na mojej odsłoniętej skórze. Podnoszę się i pocieram gorączkowo przedramiona. Przeklinam w duchu swoje nierozgarnięcie, bo nie zabrałam ze sobą nic cieplejszego. Rozglądam się, a mój wzrok nagle pada na inne krzesło, na którym wisi bluza. Przygryzam wargę, bo nie powinnam nawet o tym myśleć. Nie jest moja. Nie mam żadnego prawa nosić bluzy Szymona.

Patrzę w dół, na koszulkę Kuby – jej też nie powinnam nosić. Przywołuje bolesne wspomnienia. Czasy, gdy jeszcze byłam częścią…

Kłamał.

Kłamał, do cholery.

Nie byłam częścią jego życia, bo nie mogłam nią być, skoro każdy z nas tworzył własną przyszłość.

Czuję się pokonana. Nie chcę już nikogo. Nie chcę już cierpieć. Nie chcę już być zakochana, skoro tak trudno się odkochać. Najgorsze jest to, że ja nawet nie chcę przestać kochać tego kłamcy. Co jest ze mną nie tak?

Powinnam go wyrzucić ze swojego serca, wspomnień i życia. No właśnie, powinnam.

____

Szymon

Wracamy po trzydziestu minutach. Ściągam buty i zamieram, bo Natalia krząta się po kuchni. Na dodatek nie jest byle jak ubrana. Przełykam z trudem ślinę, przyglądając się uważnie jej bluzie. Nie należy do niej. Nie należy też do Kuby. Jest moja.

Tara nie czeka długo i rzuca się w kierunku Natalii, robiąc wszystko, żeby tylko poświęciła jej choć trochę uwagi. Ten widok wywołuje uśmiech na mojej twarzy, jednak szybko przywołuję się do porządku, bo przed nami tylko kilka wspólnych dni. Potem zniknie. Znowu.

Odkładam kurtkę na miejsce i nerwowym ruchem dłoni przeczesuję włosy. Nie wiem, jak mam zacząć rozmowę, bo wczoraj niekoniecznie chciała się zwierzać. Przepłakała całą noc, więc może dzisiaj wreszcie powie mi, dlaczego Kuba ją zawiódł.

– Hej – mówię, skupiając na sobie uwagę Natalii, która momentalnie robi się cała czerwona. Sięga dłońmi do swoich włosów i zaczyna je poprawiać. Ma bladą twarz i sińce pod oczami. – Fajna bluza – dodaję. – Wygodna?

– Przepraszam. Było mi zimno, a nie wzięłam nic cieplejszego… – Milknie i przygryza wargę. – Mogę ją ściągnąć, jeśli masz coś przeciwko. – Zaczyna łamać sobie palce. – Nie myślę, bo jestem niewyspana, więc…

– W porządku – przerywam jej. – I wcale nie dziwię się, że jest ci zimno. Spałaś na podłodze. – „Spałaś” jest niedopowiedzeniem, ale nie zamierzam wspominać, że słyszałem jej płacz. Już i tak pewnie ma wyrzuty sumienia. Nie chcę ich powiększać. – Rozważ przeniesienie się na fotel. Sprawdzę go dzisiaj wieczorem i sama się przekonasz, że nie mieszka tam już żaden świerszcz.

Natalia zerka przez ramię na fotel, na którym rozłożyła się Tara.

– Ona jest chyba najlepszym testerem – mówię rozbawiony. – Nienawidzi tych małych owadów.

– Pomyślę o tym. – Natalia wraca do mnie spojrzeniem. – Właśnie miałam zamiar przygotować śniadanie. Masz ochotę na coś konkretnego?

Unoszę wysoko brwi.

– Sam nam coś przygotuję.

– Dlaczego? – pyta urażona.

Muszę odwrócić wzrok, bo zaczerwione białka jej oczu przywołują nieprzyjemne wspomnienia.

Myję dokładnie ręce pod bieżącą wodą i zabieram się do gotowania. Jestem durniem, bo niepotrzebnie tak wyskoczyłem z chęcią przygotowania nam śniadania, ale chcę odciążyć Natalię i przy okazji zapobiec skaleczeniom.

– Nie zrozum mnie źle, ale nie wyglądasz dobrze – mówię ostrożnie, patrząc na nią kątem oka.

Kiwa wolną głową.

– I nie czuję się dobrze – dopowiada.

– No właśnie, więc tym bardziej odpuść. – Otwieram szeroko lodówkę. – Planowałem zrobić sobie jajecznicę z boczkiem, ale jeśli masz ochotę na coś in…

– Jajecznica brzmi w porządku – wchodzi mi szybko w słowo. – Zrobić nam herbaty?

Nie jestem do końca przekonany, ale nie mam innego wyboru. Natalia potrzebuje zajęcia.

– Jasne, tylko się nie poparz.

Na jej bladej twarzy pojawia się imitacja uśmiechu. Gdy zauważa mój wzrok, odwraca szybko swój i znowu poprawia włosy. Wiem, że nie czuje się pewnie w moim towarzystwie, ale wygląda słodko, gdy próbuje na mnie nie patrzeć; gdy ignoruje moją obecność.

Robienie jajecznicy weszło mi w krew, dlatego cieszę się, że postanowiłem właśnie ją przyrządzić. Łatwe i proste danie nie wymaga ode mnie stuprocentowego skupienia. Moje myśli kręcą się wokół Natalii, która jest pochłonięta parzeniem herbaty. Porusza się wystarczająco wolno, żebym mógł śledzić każdy jej krok i w porę zainterweniować. Cieszę się, że ukradła mi bluzę. Nie chcę patrzeć na koszulkę Kuby. Nie robię przecież nic złego.

Jasne.

Mrugam, bo nagle orientuję się, że powinniśmy zasiąść do stołu i zjeść. Czuję mocne skurcze żołądka. To pierwszy wspólny posiłek po kilkunastu miesiącach rozłąki. Odwracam się i zauważam, że Natalia już siedzi na krześle i ogrzewa dłonie, obejmując nimi gorący kubek.

Mam tremę z powodu głupiego, wspólnego śniadania. Jestem nienormalny.

Kładę talerze na stole i siadam naprzeciwko Natalii, która od razu zabiera się do jedzenia. Unoszę kącik ust.

– Zabrakło frytek? – pyta z pełnymi ustami.

– Już ich nie jem – odpowiadam.

Przestaje przeżuwać, a jej oczy robią się ogromne.

– Zrezygnowałeś ze swoich ulubionych frytek?

– Tak. – Wskazuję widelcem jej talerz. – Jedz.

Nie wydaje się przekonana, ale ostatecznie postanawia mnie posłuchać.

Jemy w ciszy.

Natalia siedzi zgarbiona i widzę, że wmusza w siebie każdy mały kęs jajecznicy. Cieszę się, bo przynajmniej nie muszę jej zmuszać do jedzenia. Wie, że głód nie pomoże jej poczuć się lepiej. Chcę nawiązać do wczoraj, ale gryzę się w język i zerkam na jej talerz, z którego prawie nic nie zniknęło.

– Smakuje ci? – pytam.

– Tak – odpowiada cicho. – Po prostu nie mam apetytu. – Nagle podnosi na mnie wzrok. Z trudem wytrzymuję spojrzenie, bo te smutne oczy mnie dobijają, jak i fakt, że nic nie mogę zrobić. – Zacząłeś gotować?

– Tak.

Znowu przestaje żuć i tylko gapi się na mnie, jakbym powiedział coś dziwnego.

– Dlaczego?

– Gotowanie jest fajne. Wcześniej nawet nie zdawałem sobie sprawy, że powstało tyle zajebistych dań. Cały czas szukam nowych przepisów. – Odsuwam od siebie pusty talerz i opieram łokcie na stole. – Mam też małą pomocnicę. Amelia uwielbia mi towarzyszyć w kuchni. – Uśmiecham się. – Tara też, ale przy niej trzeba mieć oczy wkoło głowy, żeby niczego nie ukradła i potajemnie nie zjadła.

– Amelia? – Twarz Natalii pogrąża się w głębokim smutku. – Twoja bratanica? – pyta z bólem w głosie.

Mrugam, bo nie rozumiem nagłego pogorszenia jej nastroju.

– Tak – odpowiadam z lekkim wahaniem. – Często tutaj wpada.

Natalia spuszcza głowę. Widzę, jak mocno zaciska palce na widelcu.

– To super – mówi głosem wypranym z emocji, odsuwając od siebie talerz. – Dziękuję, ale nie zjem już więcej.

Chce wstać, dlatego szybko nachylam się nad stołem i łapię ją za nadgarstek.

– Co jest grane?

– Muszę zadzwonić do redakcji – rzuca wymijająco.

– Nie zbywaj mnie – mówię ostro.

Podnosi na mnie wzrok, a w jej oczach dostrzegam łzy.

– Rozstaliśmy się z Kubą, bo on nie chce mieć ze mną dzieci.

Nie byłem na to przygotowany.

Kuba twierdził, że ją zawiódł, ale to kurwa… Wypełnia mnie wściekłość, której nie potrafię zatrzymać. Zaciskam mocniej palce na nadgarstku Natalii, wpatrując się w nią z nadzieją, że jednak to nie jest prawda. Jeśli nie, to by oznaczało, że jest niewystarczająca. Znowu.

I przyszła do mnie.

Kurwa.

– Nie wiem, co mam powiedzieć – wyduszam z siebie.

– Nic nie musisz mówić – szepcze, wyswobadzając swoją rękę. – Naprawdę muszę zadzwonić do redakcji.

Moja dłoń opada na stół. Obserwuję Natalię, która niezgrabnie wstaje i odchodzi. Powinienem wstać i ją przytulić. Kurwa, powinienem już przy niej być. Otoczyć ją ramionami i zapewnić, że Kuba to dupek i na pewno znajdzie kogoś lepszego. Ale nie ruszam się z miejsca, bo nie mogę.

Wiem, co sobie myśli. Że nie jest wystarczająca dla żadnego faceta. To nieprawda. Dla mnie była ważna. Dalej jest, inaczej nie wpuściłbym jej do tego mieszkania.

Pieprzone komplikacje.

Nie mogę powiedzieć dziewczynie, na której mi zależało, że spieprzyłem swoją szansę i wcale tego nie chciałem. Zwolniłem miejsce komuś, kto miał o nią dbać i uszczęśliwiać, tymczasem zranił ją jeszcze mocniej niż ja.

Wstaję od stołu i zbieram talerze. Muszę coś zrobić z rękami, bo inaczej oszaleję. Muszę wziąć też wolne w restauracji… najlepiej do końca roku. Zaciskam mocno zęby, bo tyle wolnego nie wpłynie dobrze na stan mojego konta, jednak nie mogę zostawić Natalii samej. Jestem jej coś winien. Marcel pewnie się wkurzy, bo będzie musiał wziąć parę moich zmian, ale mam to w dupie.

____

Natalia

Zakopana w śpiworze, staram się nie myśleć, co jest bardzo trudne. Przywołuję na siłę wszystkie wspomnienia, w których nie brał udziału Kuba. Jest ich naprawdę sporo i to wcale mnie nie cieszy, tylko jeszcze bardziej zasmuca. Żyliśmy razem, a jednak często byliśmy osobno. Ile razy odwiedziłam przyjaciół i rodzinę bez niego? Tylko Hania to zauważyła. Maja, chociaż jest bardzo bystra i spostrzegawcza, zupełnie nie zwróciła na to uwagi. Wychwalała go – tak samo jak Krzysiek. Dlatego nie mam żadnych wyrzutów sumienia, że nie odpowiedziałam na ich wiadomości tekstowe.

Zapraszają nas na sylwestra.

Nas.

Już nie ma żadnych nas. Nie jestem gotowa na te współczujące spojrzenia, gadki o tym, że na pewno znajdę kogoś lepszego i będę szczęśliwa. Myślę o małym Kacperku, który z pewnością ucieszyłby się na mój widok. Ten jeden raz…

Z moich oczu znowu zaczynają płynąć łzy, bo nie wyobrażam sobie przytulić jakiegokolwiek dziecka bez wybuchnięcia płaczem.

Byłabym aż tak okropną żoną i matką? Dlatego ciągle trafiam na facetów, którzy nie widzą ze mną przyszłości? Kuba… Boże, przecież Kuba był idealny. Teraz już przynajmniej wiem, skąd wzięły się wszystkie nasze kłótnie. Myślałam, że nigdy mnie nie okłamie, bo zawsze był ze mną szczery. No i niespodzianka. Już nawet nie jestem pewna, czy nie wolałabym, żeby chodziło o zdradę. Wtedy przynajmniej mogłabym go wybić sobie z głowy bez wyrzutów sumienia, a tak?

„Nie chcę mieć z tobą dzieci”.

Z tobą. Czyli co? Jeśli znajdzie inną kobietą, to nagle mu się odmieni? Niby dodał, że nigdy nie chciał mieć dzieci, ale czy powinnam kurczowo trzymać się tego argumentu? Co zrobię, gdy pewnego dnia go spotkam i…

Wtulam się w poduszkę Szymona. Zaciągam się jego zapachem i uspokajam.

Chciałam, żeby mnie przytulił… Nie zrobił tego. Nie powie tego głośno, ale na pewno jestem dla niego ciężarem. Zaniemówił, gdy powiedziałam mu o Kubie. Nie wrócił już do tematu, co nie powinno mnie dziwić. Jestem dla niego tylko kawałkiem przeszłości.

Muszę szybko znaleźć mieszkanie i zniknąć z jego życia.

____

Szymon

Stoję w kuchni, trzymam dłonie w kieszeniach spodni i wpatruję się w okno. Widzę niewielki plac zabaw, który Bartek wybudował specjalnie dla Amelki. Nie mogę powiedzieć, że jest złym ojcem. Może już dawno zrozumiał swoje błędy z przeszłości – trudno to ocenić. Za to wiem, że nie czuję się tu źle. W moim własnych mieszkaniu atmosfera jest o wiele gorsza.

Natalia od wczoraj mnie unika. Nie zaproponowała, że wyprowadzi Tarę. Od rana do wieczora chodzi w mojej bluzie, z włosami spiętymi w jakiegoś niedbałego koka, bez makijażu. Nic nie gotuje, bo dalej je bardzo niewiele. Jeden jogurt? Idealna porcja na pół dnia. Czasami chciałem wmusić w nią coś więcej, ale gdy tylko podchodziłem bliżej, spinała się, czego kompletnie nie rozumiałem. Nie próbowałem przekroczyć granicy. Ani raz jej nie przytuliłem, chociaż cholernie tego pragnąłem. Nie zamierzała skorzystać z fotela, więc kolejną noc spędziła na podłodze. Nie narzekała, a Tara znowu jej pilnowała.

– Dlaczego do nas nie przyjdziesz?

Poruszam się niespokojnie i zerkam przez ramię na Bartka.

– Amelka poszła spać?

– Klara właśnie czyta jej bajkę.

Kiwam głową.

– W takim razie będę się zbierał – informuję i kieruję się do wyjścia, ale nagle Bartek kładzie dłoń na mojej klatce piersiowej i popycha z powrotem w głąb kuchni. – Muszę wyprowadzić Tarę – przypominam, patrząc wymownie na zegarek.

– Musimy pogadać.

Kręcę energicznie głową.

– Nie zaczynaj. Nie dzisiaj. Nie jestem w nastroju do zajmowania się tym syfem – rzucam ostrzegawczo.

– Klara naciska. Chce, żebyśmy się dogadali.

– Dlatego powiedziałeś jej, że pokłóciliśmy się o Natalię? – pytam ostro. – Z tego, co pamiętam, to nie ją nazwałeś dziwką, tylko mnie… kurwiarzem. Pieprzonym robotem bez uczuć.

Bartek zaciska zęby i mierzy mnie chłodnym spojrzeniem.

– To ty sypiałeś z tymi laskami. Nie mogłeś sobie żadnej odpuścić. – Prycha pogardliwie. – A Natalia była dobrą dziewczyną. Doskonale wiesz, co mówiła o niej matka.

– Gówno jej do tego – warczę. – Nie chciałem mieszać Natalii w ten cały syf. Nie zasłużyła sobie na to, rozumiesz?

– Ale dobrze się ją pieprzyło, prawda?

Zaciskam dłonie w pięści i rzucam ostrzegawcze spojrzenie w kierunku brata. Nie potrzebuję zbyt wiele, żeby obić mu mordę. Nazbierała się wystarczająco dużo powodów przez ostatnie lata. Poszłoby hurtem.

– Mogę zapytać o to samo, co nie? – wyrzucam z siebie bez zastanowienia. Mam w dupie, że nie jesteśmy sami w domu. – Jak jej było? Chyba Gabrysia, prawda?

Twarz Bartka robi się czerwona i to nie z powodu wstydu. On jest wściekły.

– To przeszłość – syczy. – Miałeś zakaz wspom…

– Bo co? – Otwieram szeroko ramiona. – Uderzysz mnie? To ja zdradziłem narzeczoną czy ty… kurwiarzu? Jeden skok w bok, to było dla ciebie stanowczo za mało, dlatego regularnie się z nią pieprzyłeś, mając w dupie kobietę, która dałaby się za ciebie pokroić.

– Zamknij się – cedzi przez zaciśnięte zęby.

Śmieję się pogardliwie.

– Czy może chcesz pogadać o tym, jak mnie wpierdoliłeś w długi?

Bartek wywierca dziurę w mojej twarzy. Wiem, że za chwilę rzuci się na mnie, bo tak kurewsko mu zależy, żeby jego brudna tajemnica nie ujrzała światła dziennego. Już raz poświęcił brata i pewnie nie będzie miał problemu, aby zrobić to ponownie.

– No co? Nic nie powiesz? – podpuszczam go, bo dzisiaj jest mi już wszystko jedno. – Trzydzieści tysięcy. Trzydzieści pierdolonych tysięcy. Plus jebane odsetki. Od początku szukałeś jelenia, prawda? Wymyśliłeś sobie, że spłacę za ciebie to, co ukradłeś Klarze. Doskonale wiem, że to były pieniądze na wasz ślub. Zamiast wyznać jej prawdę, powiedzieć, jakim jesteś kutasem, od razu uderzyłeś do brata. Do brata, którym gardziłeś. Kochana mamusia tylko dopingowała cię w tym pojebanym planie. – Prycham. – Przecież zaciągnięcie długu na braciszka to idealna okazja, żeby zdobyć zdolność kredytową, prawda?

– Zamknij się!

Przybliżam się do Bartka, ani na chwilę nie odrywając wzroku od jego wkurwionej twarzy.

– Pewnie czułeś jebaną satysfakcję, gdy komornik prawie wszedł na moje konto. Wreszcie miałeś szansę pogrążyć mnie na zawsze, tylko dlatego, że chciałem Ci pomóc, bo naprawdę myślałem, że żałowałeś. – Marszczę brwi. – Nie zasługujesz na Klarę. Ani na swoją córkę.

– Okradła mnie, rozumiesz?

– Kiedyś uwierzyłem ci w tę bzdurę, pamiętasz? – Przekrzywiam głowę i uważnie przyglądam się bratu. – Doskonale wiem, że nie mogłaby wyciągnąć takiej kwoty z waszego konta bez Twojego lub Klary podpisu. Jestem pewien, że twoja narzeczona nie miała o niczym pojęcia, więc podejrzenia spadają na ciebie. Oddałeś jakiejś kurwie dorobek waszego życia. Jak się z tym czujesz?!

Bartek gwałtownie popycha mnie. Uderzam plecami o lodówkę i tam już zostaję. Nie zamierzam z nim walczyć. Wielkość jego wyrzutów sumienia sprawia mi największą satysfakcję.

– Szantażowała mnie! – podnosi głos, zbliżając się niebezpiecznie w moim kierunku. – Nie miałem innego wyjścia! Straciłbym Klarę!

Nagle zdaję sobie sprawę, że nie jesteśmy sami w kuchni. Żołądek wywraca mi się do góry nogami na widok oniemiałej i bladej Klary. Obok niej stoi niezadowolona matka. Zawód w oczach jest głównie skierowany do mnie, bo to miała być rodzinna tajemnica.

Rzygam tym syfem i tajemnicami, które zmusiły mnie do zapierdalania na dwa etaty, żeby pospłacać jebane długi.

– Co tu się dzieje? – pyta Klara drżącym głosem.

Bartek odwraca się w jej stronę, ale milczy. Sam nie wiem, co mam powiedzieć, ale już widzę, że matka chce się odezwać – po moim trupie.

– Słyszałaś – odpowiadam głośno.

– To prawda? – Pytanie jest kierowane do Bartka, ale ten nadal milczy, dlatego Klara patrzy teraz na mnie. – To prawda? – powtarza z naciskiem.

Kiwam głową, a jej oczy wypełniają się łzami. Dotyka dłonią szyi i zaczyna szlochać.

– To drobne nieporozumienie – mówi nagle matka. – Klara, zostaw nas samych. Muszę porozmawiać z moimi synami.

Obrzucam ją lodowatym spojrzeniem.

– Z twoimi synami? Na pewno się nie przejęzyczyłaś? – pytam szorstko.

– Powinieneś zamilknąć – radzi. – Narobiłeś już wystarczająco dużo kłopotów. Popatrz tylko na Klarę! – Obejmuje ramieniem zapłakaną synową i mocno przytula. – Nie płacz, bo to nieporozumienie – mówi do niej słodko–fałszywym tonem.

Łapię się za głowę.

– Kurwa! Jakie nieporozumienie? – Podchodzę energicznym krokiem do Klary i wyrywam ją z objęć matki. Łapię ją delikatnie za ramiona i zmuszam, żeby na mnie spojrzała. Robi to bardzo niechętnie. – To jest ta tajemnica – mówię cicho. – Dlatego milczałem, stroniłem od rodziny i pokłóciłem się z Bartkiem.

Klara odpycha moje ręce i podchodzi do Bartka. Staje naprzeciw niego, obejmując się ramionami.

– To prawda?

Odpowiada jej cisza.

– To prawda?! – krzyczy.

Dalej żadnej reakcji. Uderza go dłonią w klatkę piersiową.

– Odpowiedz!!! To prawda?!

– Tak.

W kuchni zapada nienaturalna cisza. Klara się cofa. Po długiej chwili obrzuca nas wszystkich spojrzeniem pełnym zawodu, najdłużej zatrzymując się na mnie. Widzę wyrzut w jej zapłakanych oczach.

– Wynoście się stąd.

Wciąż stoimy. Każdy chyba boi się ruszyć. Ja na pewno nie zamierzam zostawić jej teraz samej.

– Słyszycie?! Wynoście się! – Patrzy w kierunku Bartka. – Wypieprzaj z tego domu!

Mój brat waha się, ale kiedy Klara popycha go w kierunku wyjścia, poddaje się. Opuszcza nisko ramiona i znika w przedpokoju. Nawet na mnie nie patrzy. Moja matka dalej stoi.

– Chyba coś powiedziałam? – warczy Klara. – Skoro pani syn jest taki niewinny, to może teraz z powrotem u pani zamieszkać. Nie chcę go tutaj.

Moja matka unosi wysoko podbródek, rzuca mi spojrzenie pełne dezaprobaty i również wychodzi.

Mija kilka minut. Trzask drzwi wejściowych sprawia, że Klara wybucha głośniejszym płaczem. Opiera się o szafkę i ukrywa twarz w dłoniach. Bez zastanowienia pokonuję dzielący nas dystans, zagarniam ją ramieniem i przytulam. Próbuje się wyrwać, ale ostatecznie odpuszcza.

– Ciebie też tutaj nie chcę – mówi wściekła.

– Wiem – szepczę i przytulam ją mocniej.

*

Wracam do domu w podłym nastroju. Zrzucam buty, zostawiam kurtkę na podłodze i ruszam w kierunku sypialni. Na mojej drodze staje jednak Natalia. Patrzy na mnie w taki sposób, że mam ochotę jej wszystko opowiedzieć, zrzucić cały ciężar dzisiejszego dnia, ale upycham go głęboko, bo ona ma własne problemy. Na dodatek wcale jej nie obchodzę.

Kocha najwspanialszego i fantastycznego Kubę.

Kurwa.

– Szymon? Wszystko gra? – pyta zaniepokojona, uważnie przyglądając się mojej twarzy.

– Tak – rzucam chłodno i próbuję ją minąć, ale mi nie pozwala.

– Martwiłam się. Wróciłeś bardzo późno i nie wygląda, żeby było dobrze – mówi cicho. – Jeśli chcesz się wygadać… – zawiesza głos i przygryza wargę.

– Przepraszam, że nie dałem ci znać, ale miałem sporo na głowie. – Naciskam palcami nasadę nosa, próbując się uspokoić. Natalia nie zasłużyła sobie na mój wybuch. Nie jest niczemu winna. – Po prostu wyniknęły pewne komplikacje.

– Jesteś wkurzony – zauważa. – I cały się trzęsiesz – dodaje zaskoczona.

Zerkam w dół i przyznaję jej w myślach rację.

Poziom mojego wkurwienia wychodzi poza skalę. Nie panuję nad swoim ciałem i myślami. Muszę coś zrobić, znaleźć sposób, żeby wreszcie się uspokoić.

Sztywnieję, gdy drobne ręce obejmują mnie w pasie. Patrzę zaskoczony na Natalię, która opiera głowę o moją klatkę piersiową. Nie wiem, jak mam zareagować. Boję się, że zaraz odsunie się ode mnie, dlatego niepewnie obejmuję ją ramionami. Moje serce zmienia rytm. Nie oddycham, bo boję się poczuć jej zapach. Jest tak blisko, że na pewno będzie intensywniejszy.

Nie potrzebuję kolejnych powodów, aby zacząć za nią tęsknić; aby nie chcieć pozwolić jej odejść.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 4252 słów i 25418 znaków.

4 komentarze

 
  • NelaMotylek

    No i w końcu znamy prawdę. Fajna rodzinka. Współczuję Szymonowi. Żeby własna matka... i brat... Szkoda słów.  

    Wspaniale opisujesz te wszystkie uczucia, napięcie między tym dwojgiem upartych osłów. Aż chce się nimi potrząsnąć.

    Tak, Szymon niech już jej nie pozwoli odejść. Tylko w końcu mogliby zacząć rozmawiać. Szczerze. Wciąż na to czekam. Chociaż zdaję sobie sprawę, że w ich przypadku to bardzo trudne, no ale może 😊

    Bardzo mi się podoba ta część❤️❤️❤️
    Teraz to już będę się niecierpliwić do kolejnej 😉

    10 kwi 2021

  • elorence

    @NelaMotylek niestety, rodziny się nie wybiera :(  

    Dziękuję! ❤ To miód na moje serce, że udaje mi się oddać emocje. W każdej historii to właśnie one są dla mnie najważniejsze.  

    Myślę, że następny rozdział może Wam się bardzo spodobać :) I będzie dzisiaj albo jutro, bo mam go prawie skończony. Trochę za dużo dram ostatnio, więc najwyższy czas trochę oczyścić atmosferę!

    10 kwi 2021

  • Agaaa

    To w jaki sposób opisujesz emocje - poprostu pięknie. Człowiek czuje jakby był obecny w tej historii. 🙂

    10 kwi 2021

  • elorence

    @Agaaa bardzo, bardzo dziękuję! ❤ To wiele dla mnie znaczy!

    10 kwi 2021

  • Erol

    Za dużo uczuć,za mało. Zdecydowania

    10 kwi 2021

  • elorence

    @Erol coś w tym jest :)

    10 kwi 2021

  • Speker

    No tak wszystkie komplikacje pojawiają się razem, grupowo . Ciekawa część. Szymon to ma życie...

    9 kwi 2021

  • elorence

    @Speker jak to mówią: nieszczęścia chodzą parami (w tym wypadku całymi grupami) :)

    10 kwi 2021