Szymon
Pieczenie pierników z Amelią wcale nie jest proste, ale na szczęście Klara postanowiła nam pomóc. Kuchnia wygląda fatalnie, dlatego staram się nie myśleć o sprzątaniu. Widok zadowolonej z siebie dziewczynki wszystko mi wynagradza. Co chwilę pokazuje kolejne foremki Tarze, która nie odstępuje nas na krok. Próbowała już zjeść trochę surowego ciasta, ale szybko do niej dotarło, że wcale nie jest smaczne. Upieczone pierniki chowamy do pojemnika, który co chwilę odkładamy na lodówkę. Zbyt dobrze znam swojego psa, więc wolę dmuchać na zimne.
– Teraz chcę króliczka – woła Amelia, szperając w worku pełnym foremek. – I jajeczko!
– A to nie są przypadkiem święta Bożego Narodzenia? – pyta jej mama.
– Ale króliczki też wtedy świętują.
Zaciskam usta, żeby się nie zaśmiać. Klara obrzuca mnie rozbawionym spojrzeniem.
– Jajeczka też? – dopytuje, jakby prowadziły bardzo poważną rozmowę.
– Oczywiście, że tak. Bo z jajeczek wyjdą małe kurczaczki.
– Albo ptaszki – dopowiadam.
– Zimą?
Przewracam oczami, a Amelia przerywa poszukiwania i zerka na mamę.
– Ja też się urodziłam w zimie.
Zatykam usta dłonią, bo Klara wygląda na zagubioną. Wiem, że ma dobre intencje, ale przecież zna też swoją córkę i powinna wiedzieć, że wchodzenie z nią w takie dyskusje jeszcze nigdy nie skończyło się dobrze, bo mała zawsze wygrywa. Tym razem będzie podobnie.
– Dobra – mówi, unosząc dłonie. – Poddaję się. Zrobimy trochę piernikowych królików i jajek.
– I piesków! – krzyczy głośno Amelia. – Tara też musi mieć swoje pierniki!
– A kotki? – pytam, wymownie patrząc na jej bluzkę z ogromnym kocim pyszczkiem.
– Ciii. – Amelia kładzie palec na ustach. – Bo Tarce będzie przykro – szepcze przejęta.
Unoszę brwi.
– Tarce?
– Ostatnio ma fazę na zdrobnienia, a przecież nie będzie wołać Tarantulka – wyjaśnia Klara.
– Tarantulka – powtarzam z uśmiechem. – Brzmi znacznie lepiej niż Tarka.
– Oczywiście, że nie!
– Mamo, wujek ma rację – odzywa się Amelia, czym kończy dyskusję.
Klara patrzy na mnie oskarżycielsko, a potem przenosi wzrok na psa, który od razu się podnosi i podchodzi do niej, merdając radośnie ogonem.
– Wolisz być Tarką czy Tarantulką?
Reakcja Tary rozkłada mnie na łopatki. Przekrzywia łeb, a ogon zatrzymuje się w powietrzu. Ciche szczeknięcie mówi wszystko.
– Ani jedno, ani drugie – mruczy rozczarowana Klara.
– Tarka!
Oboje patrzymy na psa, który posłusznie podbiega do Amelii.
– Woli Tarkę – wyjaśnia, głaszcząc Tarę pod pyskiem. – Jesteś najlepszym psem pod słońcem, wiesz? – Kuca na krześle i uśmiecha się słodko. – I dam ci później trochę pierniczków, ale ciii, bo to będzie nasza tajemnica – szepcze.
Klara rozkłada bezradnie ramiona, a ja zaczynam się śmiać.
Następne dwie godziny mijają nam w świetnej atmosferze. Upiekliśmy bardzo dużo pierników, chociaż większą część zabierze Amelia. Niekoniecznie przepadam za takimi rzeczami, ale może wezmę kilka sztuk do pracy. Może nawet podrzucę Krzyśkowi, bo przez ostatnie dni nic nie wspominał o Natalii. Opowiadał o Mai, Kacperku i poprzedniej pracy, ale pomijał swoją przyjaciółkę, za co jestem mu bardzo wdzięczny. Wojtek i Milenka praktycznie zapomnieli o temacie, więc moja radość nie zna granic.
Wszystko wróciło do normy.
– Może wpadniesz do nas na wigilię? – pyta niespodziewanie Klara.
Pod moimi nogami przebiega Amelia, a za nią Tara, ale w ogóle się na tym nie skupiam, chociaż wszędzie rozniosą mąkę walającą się po kuchennej podłodze.
– To nie jest dobry pomysł – stwierdzam, zamierzając posprzątać, ale czuję dłoń na nadgarstku. – Klara – upominam ją.
– Nie odsuwaj się rodziny, bo oprócz nas nie masz nikogo. Spędzimy ten czas razem i obiecuję, że nikt nie poruszy tematu Natalii – Wpatruje się we mnie z nadzieją. – Obiecuję – powtarza, ściskając mocniej mój nadgarstek.
Mrugam, bo nic z tego nie rozumiem.
– Dlaczego ktoś z nich miałby poruszać temat Natalii? – pytam, całkowicie skołowany. – Z jakiego powodu?
– Bartek powiedział, że przez nią się pokłóciliście – odpowiada zaskoczona.
Prycham, uśmiechając się nieszczerze.
– Natalia nie ma z tym nic wspólnego.
– Podobno użył obraźliwych słów, gdy o niej mówił i bardzo się wkurzyłeś.
Zaciskam zęby, bo budzi się we mnie gniew. Pamiętam tamtą rozmowę. Pamiętam dokładnie za co chciałem przyłożyć mu w twarz. Pieprzony hipokryta.
Rozglądam się po kuchni. Nigdzie nie widzę Amelii, więc przysuwam się do Klary i obrzucam ją chłodnym spojrzeniem.
– Każdą dziewczynę, z którą sypiałem nazwał szmatą, rozumiesz? Nazwał tak również Natalię. – Zgrzytam zębami. – Fakt, wnerwiłem się, ale pokłóciliśmy się z zupełnie innego powodu. Nie usiądę z tym człowiekiem przy jednym stole. Koniec i kropka.
– Nawet ze względu na Amelię? – pyta zaskoczona. – Dlaczego odbierasz jej możliwość spędzania świąt z rodziną? – W jej oczach znowu pojawia się nadzieja. – Jest do ciebie przywiązana. Ciągle mówi o tobie i Tarze. Spędzacie dużo czasu razem. Macie masę wspólnych zdjęć. Dlaczego każesz jej wybierać pomiędzy cała rodziną i tobą?
– To jest niesprawiedliwe – odpowiadam chłodno.
– Pomyśl czasami o kimś więcej niż… tylko o sobie – wyrzuca z siebie.
Robię gwałtowny krok do tyłu i obrzucam ją lodowatym spojrzeniem. Nie ma o niczym pojęcia. Gryzę się w język, bo przecież nie wyjawię jej teraz całej prawdy. Ciężar przeszłości niespodziewanie opada na moje żebra, uniemożliwiając mi oddychanie. Chciałem zrobić coś dobrego, uchronić ludzi, na których mi zależy, od cierpienia… W zamian słyszę, że jestem egoistą.
Niechętnie się poddaję.
– Przyjdę, ale nie będę z nikim rozmawiał.
– Ale dzielenie opłatkiem…
– Klara, nie przeginaj – syczę. – Robię to tylko i wyłącznie dla Amelii. – Nachylam się nad nią. – Ostatni raz użyłaś swojej córki jako karty przetargowej – ostrzegam. – Jesteś nadgorliwa, ale nie zbawisz całego świata. Dla mnie i mojej rodziny już nie ma ratunku. Padło wiele przykrych słów, moje dzieciństwo nie należało do najlepszych, a mój brat wielokrotnie wbił mi nóż w plecy. Naprawdę oczekujesz, że po tym wszystkim rzucimy się sobie w ramiona?
– Próba naprawy zniszczonych relacji jeszcze nikomu nie zaszkodziła – odpowiada wymijająco. – A ja mam już serdecznie dosyć bycia pomiędzy.
Zaciskam zęby i przemilczam to. To dobry ruch z mojej strony, bo niespodziewanie do kuchni wpada Tara, która ucieka przed Amelią. Przyglądam się temu ze zbolałym sercem, bo cały czas ktoś próbuje wykorzystać moją relację z tą niczego nieświadomą, cudowną i radosną dziewczynką. To nie jest fair ani wobec mnie, ani wobec niej, do cholery.
____
Natalia
Jesteśmy w sklepie zabawkami. Kuba prowadzi wózek, a ja biegam między półkami, zastanawiając się, co powinnam kupić swoim chrześniakom. Nie jestem w pełni zdecydowana, chociaż rozmawiałam z Hanią i Mają. Obie dały mi wolną rękę, bo uznały, że na pewno nie kupię nic głupiego ani zbędnego. Jeszcze wtedy miałam pewność, że właśnie tak będzie, ale dzisiaj jestem kłębkiem nerwów, bo półki są zapchane zabawkami dla dzieci. Trudno się zdecydować na jedną rzecz.
– Pomożesz mi? – pytam głośno, ale Kuba nie reaguje.
Podnoszę ładnego misia, która ma na sobie mnóstwo kolorowych łatek. Dotykam jednej z nich i prawie dostaję zawału, bo włącza się melodia.
– Chyba zabawki grające odpadają, prawda?
Znowu nic, dlatego odwracam się w stronę Kuby i marszczę brwi, bo wpatruję się z uśmiechem w ekran komórki, zawzięcie coś na niej pisząc. Podchodzę do niego, czując dziwny niepokój w żołądku.
– Kuba?
Po raz kolejny odpowiada mi cisza, więc szturcham go w łokieć. Od razu podnosi na mnie wzrok znad telefonu, a uśmiech znika z jego twarzy.
– Miałeś mi pomóc – mówię z wyrzutem. – Z kim piszesz?
Za to pytanie mam ochotę odciąć sobie język, bo niepewność Kuby wobec mnie zasiała zazdrość w moim sercu.
– Z Marzeną.
Niedowierzam.
– Nie jesteś w pracy, więc po co pisze?
Kuba uważnie mi się przygląda. Chowa komórkę do kieszeni kurtki i podchodzi bliżej. Jestem zła, bo chociaż nasze relacje bardzo poprawiły się przez ostatnie kilka dni, to jednak mam problem z zaufaniem. Nie chcę nikogo obarczać winą, ale skoro osoba, którą kocham, nie potrafi mi zaufać, to dlaczego ja mam ufać jej? Niespodziewany uśmiech na twarzy Kuby tylko potęguje złość. Zaciskam usta w wąską linię i odsuwam się, gdy próbuje mnie pocałować. Uśmiech na jego twarzy tylko się poszerza.
– Miło, że jesteś zazdrosna – mówi, obejmując mnie w pasie. – Ale nie masz żadnego powodu, bo Marzena jest zajęta. – Trąci nosem mój policzek. – Dlatego z nią gadam i utrzymuję jakikolwiek kontakt. Nie muszę martwić się o żadne komplikacje, bo dziewczyna jest zakochana w swoim mężu.
Moja złość maleje, ale dalej nie podoba mi się uśmiech na twarzy Kuby. Jakby zazdrość była pozytywnym uczuciem.
– W takim razie dlaczego nigdy wcześniej o niej nie słyszałam? Nagle dowiaduję się, że jej pomagasz, chodzicie razem na piwo, a teraz jeszcze piszecie sobie wiadomości, chociaż żadne z was nie jest w pracy – mówię z wyrzutem. – Doskonale wiesz, że odwrotna sytuacja raczej nie spotkałaby się z wyrozumiałością z twojej strony.
Kuba pochmurnieje.
– Coś sugerujesz?
Odsuwam się od niego i obracam w stronę półek.
– Nie chcę tu spędzić całego dnia, więc byłoby super, gdybyś pomógł mi coś wybrać.
Słyszę ciężkie westchnięcie.
– Jasne.
W moim żołądku pojawia się niepokojące uczucie, gdy Kuba podchodzi do przypadkowej półki i bierze z niej klocki lego dla siedmiolatków. Jego mina nie sugeruje, że to żart, dlatego zaciskam zęby, żeby nie wybuchnąć.
Od samego rana próbował się wymigać od tych zakupów, uparcie twierdząc, że sama wiem najlepiej, co spodobałoby się dzieciakom, bo przecież rozmawiałam z Mają i Hanią. On na pewno wybrałby coś innego, dlatego zabieranie go ze sobą nie ma żadnego sensu. Durne tłumaczenia.
Rzucam mu spojrzenie pełne pretensje, odwracam się na pięcie i idę do następnej alejki. Oddycham z ulgą na widok samochodzików, ale szybko zdaję sobie sprawę, że wybór jest przeogromny. Krzysiek zawsze powtarzał Kacperkowi, że czerwone auto jest najszybsze, bo w końcu jest czerwone. Kamil prezentował Tomkowi same porsche we wszystkich dostępnych kolorach. Na co miałam się zdecydować? Co wybrać, żeby każdy z nich był zadowolony?
Nie sprawdzam, czy Kuba jest tutaj ze mną, tylko kucam i biorę głęboki wdech, bo czeka mnie długa przeprawa przez najróżniejsze modele pojazdów.
____
Szymon
Przeglądam grafik i pierwszy raz jestem zadowolony. Nie mam zbyt wiele dniówek, na dodatek mało zmian z Marcelem. Słyszę skwierczenie, a chwilę później długą listę przekleństw, więc mimowolnie uśmiecham się pod nosem, bo niemiłą parę od tuńczyka spotka sprawiedliwość. Stałem przy ich stoliku trzydzieści minut, omawiając każde danie z naszej karty, przy okazji odpowiadając na durne pytania. Kołnierzyk koszuli na szczęście zakrył żyłę, która wściekle pulsowała. Nie lubię takich ludzi. Marcel nabijał się z tego przez piętnaście minut, w czasie których zastanawiałem się, ile jestem w stanie wybić mu zębów jednym ciosem w twarz.
Trzask drzwi wyrywa mnie z zamyślenia. Odkładam na bok grafik, chcąc wrócić do pracy, ale na mojej drodze staje Marcel. Ma na twarzy głupi uśmiech, dlatego odruchowo zaciskam dłonie w pięści.
– Czego? – burczę.
– Był tu twój kolega. Zaręczyny odbędą się w drugi dzień świąt.
Wpatruję się w twarz w Marcela z nadzieją, że to żart, ale on uśmiecha się szerzej.
– Czyli jednak to prawda– mówi zadowolony. – Ta panna całkowicie zawróciła ci w głowie.
– Sprawdź lepiej grafik i wracaj do pracy – syczę, próbując go minąć, ale zatrzymuje mnie, stanowczo kładąc dłoń na mojej klatce piersiowej. – Coś jeszcze?
– Widziałem już grafik. Lepiej sam sprawdź go jeszcze raz.
Cofa dłoń i wychodzi, posyłając mi przez ramię kolejny durny uśmiech. Moja krew wrze. Jestem zły. Jestem wręcz… wkurwiony. Natalia mu wybaczyła, w innym przypadku nie zaplanowałby zaręczyn.
Drgam, bo przypominam sobie o słowach Marcela. Chwytam szybko grafik i zatrzymuję się przy świętach. Przełykam z trudem ślinę, widząc swoje nazwisko przy dwudziestym szóstym grudnia.
Los ze mnie, kurwa, drwi.
____
Natalia
Wigilia u moich rodziców przebiega w dość nerwowej atmosferze, chociaż tata stara się zrobić wszystko, żeby zrobiło się trochę luźniej.
Mama od samego progu porozstawiała nas po kątach. W spokoju zostawiła tylko Kubę i Kamila, no i Tomka. W trójkę mieli zająć się swoimi sprawami i dać nam święty spokój. Biedny tata nie mógł do nich dołączyć, tylko musiał polerować całą zastawę. Doglądałyśmy z Hanią gotujących się potraw, jednocześnie próbując nic na siebie nie wylać. Komendy mamy nieraz wytrąciły z naszych rąk talerze, ale ostatecznie godzinę później mogliśmy zasiąść do stołu.
Przypominam sobie o tej gorączce wigilijnej, a na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Wiem, że kiedyś sama będę przygotowywała taką kolację dla mojej rodziny. Nie mogę się tego doczekać. Zerkam na Kubę. Mój uśmiech znika, bo siedzi zgarbiony i wpatruje się w pusty talerz. Widziałam, że zjadł już zupę grzybową, ale liczyłam, że zabierze się za pierogi. Kamil dokładał sobie już trzecią porcję.
– Kuba? – pytam cicho.
Powoli obraca głowę stronę i uśmiecha się niemrawo.
– Nie czuję się najlepiej – odpowiada. – Nie przejmuj się mną.
– Co to za szeptanki? – woła mama z drugiego końca stołu. Kątem oka dostrzegam ostrzegawcze spojrzenie Hani, ale moja rodzicielka nic sobie z niego nie robi. – Chcecie się z nami czymś podzielić?
Kręcę głową.
– Nie, mamo.
– Szkoda, bo już myślałam, że doczekam się kolejnego wnuka. Nie powinniście tyle z tym zwlekać, bo jesteście jeszcze młodzi i macie siłę na wychowanie. Z wiekiem zacznie wam brakować energii i staniecie się mniej cierpliwi. – Patrzy na nas wymownie. – Wiem, co mówię.
– Mamo – oponuje Hania. – To ich sprawa, nie sądzisz?
– A to już nie pamiętasz, jak nasza malutka Natalka lubiła bawić się w dom? – Przenosi wzrok na Kubę, który nagle blednie. – Odkąd skończyła pięć lat, nie można było się z nią bawić w nic innego. Woziła kilka lalek w swoim małym, zabawkowym wózeczku i powtarzała, że to jej dzieci, a mąż ciągle jest w pracy, więc cały dom jest na jej głowie. Musieliśmy kupić jej całą rodzinkę Barbie, bo jedna lalka jej nie wystarczała. – Słyszę śmiechy, ale im nie wtóruję, bo jestem zażenowana. – W szóstej klasie miała pierwszego chłopaka. Pamiętasz to, Haniu?
Moja siostra zakrywa dłonią usta, bo dusi się ze śmiechu.
– Mówiłaś, że będziecie razem już na zawsze – mówi rozbawiona. – Wasz związek trwał tydzień.
Mimowolnie się uśmiecham. Grzesiek był miłym chłopakiem, ale chyba żadne z nas nie wiedziało, czym jest prawdziwy związek.
– Lubiłam go – mówię głośno. – I trudno mówić o stałości, gdy ma się dwanaście lat.
– Bardzo po nim płakałaś – przypomina mama.
– Jak po każdym innym facecie – odzywa się Kuba.
Przy stole zapada cisza.
Z mocno bijącym sercem patrzę na Kubę, który znowu wpatruje się w pusty talerz.
– Nie zwracajcie na mnie uwagi – dodaje. – Nie czuję się dobrze.
– Może chcesz się położyć? – pyta mama, obrzucając go troskliwym spojrzeniem.
– Nie, nie – odpowiada szybko. – Miałem kiepski tydzień w pracy. Chyba muszę się po prostu napić.
Skurcz w moim żołądku sugeruje inny powód, ale siedzę cicho. Czuję na sobie spojrzenie siostry, więc przenoszę na nią wzrok. Jej wyraz twarzy jest nieprzenikniony. Kamil również na mnie patrzy, ale jego oczy próbują mi coś przekazać. Nagle wzdycha i patrzy wymownie na Kubę. Obracam głowę i dostrzegam chłodne, niebieskie tęczówki, które świdrują moją twarz. Chłód niespodziewanie znika, a w jego miejscu pojawia się czułość. Wargi Kuby poruszają się bezgłośnie. Odpowiadam tym samym.
Mam drobne wyrzuty sumienia, bo mama niepotrzebnie wspominała o mojej obsesji na punkcie założenia rodziny. Zapomniała dodać, że zaraziłam się nią od starszej siostry. Ona spełniła swoje marzenie.
Odwracam wzrok i kieruję go w stronę Tomka, który siedzi w swoim krzesełku i wcina suchą kromkę chleba. Hania, co chwilę na niego patrzy, a w jej spojrzeniu dostrzegam czystą miłość. Z zaskoczeniem odkrywam, że Kamil robi dokładnie to samo.
Czuję jak żółć podchodzi mi do gardła.
Kuba nawet nie zainteresował się prezentem, który pakowałam dzisiejszego ranka. Na tamtych zakupach nic nie znalazłam, więc wybrałam się ponownie następnego dnia. Bez niepotrzebnego ciężaru poradziłam sobie szybciej, ale czy właśnie o to chodziło?
____
Szymon
To najgorsza kolacja wigilijna w moim życiu. Amelia siedzi między mną a Klarą, dzięki czemu nie muszę patrzeć na brata. Atmosfera jest kiepska, ale wszyscy próbują to przemilczeć ze względu na małą, która kocha święta. Dzięki wysokim napiwkom u Konrada udało mi zaoszczędzić sporo pieniędzy, dlatego mogłem kupić wymarzoną kuchnię. Amelia uwielbiała gotować, a jej nie mogłem niczego odmówić. Gdyby nie ona, pewnie by mnie tu nie było.
– Cieszę się, że jesteś tu z nami – odzywa się niespodziewanie mama.
Niechętnie odrywam wzrok od Amelii.
– To dobrze – wyduszam z siebie, bo na nic lepszego mnie nie stać.
Zerkam kątem oka na Klarę, która błaga mnie spojrzeniem, żebym nie zaczynał. Kiwam nieznacznie głową.
Nakładam sobie dużo makówek i wpycham jak najwięcej do ust. Mam nadzieję, że to zniechęci innych do zadawania niewygodnych pytań.
Moja matka pewnie myślała, że w magiczny sposób będzie tak jak kiedyś, ale nie tym razem. Nie tym, kurwa, razem.
____
Natalia
Siedzimy w samochodzie, chociaż powinniśmy wejść do mieszkania. Wpatruję się w prezent od rodziców Kuby – piękny, ręcznie wykonany album. Jeszcze nie miałam okazji go przeglądać, bo mama Kuby cały czas mnie zagadywała. Na szczęście ani ona, ani jej mąż nie wypytywali o nasze plany na przyszłość, ślub i dzieci.
– Twoja mama zrobiła naprawdę smaczny obiad – mówię, opierając skroń o zagłówek fotela. – W ogóle świetnie gotuje, więc bardzo się dziwię, dlaczego nie potrafisz pomóc mi w napisaniu jakiejkolwiek recenzji.
Kuba unosi kącik ust.
– Jestem cały tata.
– To też widać!
Śmiejemy się przez chwilę.
– Dlaczego nie odpakowałaś prezentu?
– Bo twoja mam ciągle wypytywała mnie o pracę, restauracje, przepisy i inne rzeczy. – Uśmiecham się szeroko, powoli rozpakowując folię ochronną. – To ją powinnam zabierać do restauracji, a nie ciebie.
– Moi rodzice cię uwielbiają – mówi, ale nie brzmi na radosnego.
Unoszę brew, zauważając smutek wymalowany na jego twarzy.
– Coś nie tak?
– Otwórz – ponagla mnie. – Jestem ciekawy, jak wygląda w środku.
Odkładam niepotrzebne rzeczy na tylne siedzenie i bardzo ostrożnie otwieram album. Zapiera mi dech w piersiach, bo jest jeszcze piękniejszy w środku niż na zewnątrz. Uśmiechnięta, przeglądam go strona po stronie, nie mogąc się nadziwić cudownym detalom, które również zostały ręcznie wykonane.
– Twoi rodzice musieli wydać na to majątek – jęczę. – A my kupiliśmy twojej mamie książkę kucharską jakiegoś Włocha.
– Dobrze wiesz, że to nie jest byle jaki Włoch – beszta mnie.
Wywracam oczami.
– No dobra, ale to! – Wskazuję dłonią album. – Wydali majątek.
– Cieszę się, że tak ci się podoba.
– Popatrz, jest nawet specjalne miejsce na zdjęcia dzieci! – wołam podekscytowana. – Jakie cudne! I mogę sama wybrać kolor, bo mam tutaj różowe i niebieskie ozdoby do przyklejenia. Wow!
Zachwycona, nie mogę oderwać oczu od kartek. Atmosfera w samochodzie gęstnieje, ale nie przejmuję się tym. W myślach zastanawiam się, jakie zdjęcia zrobimy swoim dzieciom. Wyobrażam sobie, co będę czuła, wklejając je do albumu. Moje serce bije mocno, bo przed oczami mam trójkę ślicznych dzieci, które mają oczy Kuby.
– To rodzinny album?
Podnoszę wzrok na Kubę. Znowu jest dziwnie blady.
– Twoi rodzice nie konsultowali tego z tobą? – pytam zaskoczona. – Nie wydawałeś się zdziwiony, gdy nam go wręczali.
– Myślałem, że jest bardziej… uniwersalny.
– Bo jest – stwierdzam. – Na pewno też wkleję tutaj zdjęcia z USG. Są czarno–białe, więc będą idealnie pasowały do tych czarnych zawijasów, prawda?
Kuba milczy. Długo wpatruje się w moją twarz, aż unoszę brwi.
– Wszystko gra? – pytam.
– Tak – odpowiada cicho. – Jestem po prostu zmęczony.
Wychylam się i całuję go krótko w usta.
– Bardzo zmęczony?
Uśmiecha się w taki sposób, że pod moją skórą pojawia się przyjemne ciepło, które zaczyna wędrować po całym moim ciele.
– Przypominam, że jutro mamy rezerwację o osiemnastej w naszej restauracji.
– Pamiętam, bo przypominasz mi o tym codziennie.
Śmieje się cicho. Unosi dłoń i głaszcze mnie po policzku.
– Jesteś piękna.
Policzki zaczynają mnie piec, ale przygryzam tylko wargę.
– Chodźmy lepiej do domu.
*
W sypialni jest gorąco. Zanim poszliśmy do łóżka, wypiliśmy butelkę wina. Dłonie Kuby są wszędzie. Ściskają moje piersi, głaszczą moją talię, przytrzymują twarz, gdy namiętnie mnie całuje. Rozpływam się w jego ciepłych ramionach. W mojej głowie toczy się mała wojna, bo najchętniej zaproponowałabym uprawianie seksu bez gumki. Wiem, że to widzimisię mojego pijackiego umysłu, dlatego nie zwracam na to uwagi.
Przymykam powieki i przesuwam dłońmi po plecach Kuby. Chcę, żeby we mnie wszedł, ale robi wszystko, żeby odwlec ten moment, co niekoniecznie mi się podoba. Unoszę biodra i nic. Kuba napiera na mnie swoim ciałem, więc poddaję się mu z cichym jękiem.
– Jesteś bardzo niecierpliwa – mówi, obejmując ustami mój sutek. Zasysa go, a powietrze z moich płuc gdzieś ulatuje. – Wiesz, że lubię sprawiać ci przyjemność.
Nie komentuję tego w żaden sposób, tylko wplatam palce w we włosy Kuby. Prawie odlatuję, bo uwielbiam, gdy bawi się moimi piersiami. Na przemian je całuje, ssie i liże. Odchylam głowę, a gorące usta niespodziewanie atakują moją szyję. Z mojego gardła wyrywa się przeciągły jęk, bo czuję ostre zęby na skórze. Jednak nie kończy się na jednym ugryzieniu. Kompletnie mi to nie przeszkadza, wręcz nakręca jeszcze bardziej. Już chcę się odezwać i go ponaglić, ale rozszerza moje nogi, układa się między nimi, zakłada prezerwatywę i gwałtownie we mnie wchodzi.
Ten seks jest inny. Kuba nie przestaje mnie całować, a każde pchnięcie ma w sobie więcej czułości niż pożądania. Moje serce bije mocno, bo wiem, że nie mogłam trafić na lepszego mężczyznę. Potrafi mnie kochać w łóżku i poza nim.
– Kocham cię – mówi między pocałunkami. – Kocham cię najbardziej na świecie.
Nic nie mówię, tylko całuję go mocniej. Obejmuję rękami jego szyję, co chwilę wbijając paznokcie w skórę jego ramion. Czuję jak drży, więc wyginam usta w uśmiechu.
– To ty tak na mnie działasz – mówi czule i znowu wgryza się w moją szyję, a potem pieści ją ustami. – Jesteś jedyna.
Przygryzam wargę, żeby głośno nie jęknąć, bo jestem na granicy. Kuba chyba to wyczuwa, bo przyspiesza. Dyszy głośno, wchodząc we mnie coraz głębiej. Dochodzimy niemal w tym samym momencie. Nogi mam jak z waty, ale krzyżuję je na plecach Kuby, wtulając się mocno w jego ciepłe ciało.
– Mam zostać w tobie? – pyta, chociaż doskonale wie, że to pytanie retoryczne.
– Tak.
Wsuwa dłonie pod moje plecy i mocno mnie przytula. Jego serce bije jak szalone, dokładnie tak jak moje. Przymykam powieki i uśmiecham się, bo właśnie o takiej miłości marzyłam.
*
W radiu lecą świąteczne piosenki. Parzę kawę i wypatruję Kuby, który z samego rana pojechał do rodziców, bo podobno to jakaś pilna sprawa. Nie ma go już piątą godzinę, ale nie panikuję. Na pewno opowie mi o wszystkim. Najchętniej bym coś ugotowała, ale chyba lepiej będzie, jeśli wybiorę sukienkę na wyjście do restauracji.
Komórka wibruje na blacie, więc sprawdzam ją i uśmiecham się szeroko, widząc zdjęcie Kacperka bawiącego się samochodzikiem, który mu kupiłam.
„Masz szczęście, że nie gra ani nie wydaje z siebie innych głosów”.
Kręcę głową z niedowierzaniem.
„Mówiłam, że będę najlepszą ciocią na świecie” – odpisuję szybko.
Odkładam telefon i upijam łyk kawy. Korci mnie, żeby dodać cynamonu, ale jestem szczęśliwa. Przywoływanie wspomnień w takim momencie to nie jest dobry pomysł.
Słyszę dźwięk otwieranych drzwi i po dłużej chwili w kuchni pojawia się Kuba.
– Hej – mówi.
Obracam się i przywołuję uśmiech, który szybko znika. Kuba ma zaczerwione oczy i znowu jest blady.
– Hej – odpowiadam niepewnie.
Pociera dłonią brodę. Zauważam, że cały drży.
– Coś się stało? – pytam zmartwiona.
– Musimy porozmawiać.
Przełykam z trudem śliną i kiwam głową. Te dwa słowa wypowiedziane na głos mają okropną moc. W ciągu chwili sprawiły, że moje serce przestało bić.
3 komentarze
NelaMotylek
Dwa różne oblicza. Szymon, który radzi sobie z dziećmi rewelacyjnie i Kuba, który totalnie sobie z tym nie Radzi. Zapewne rozmowa będzie dotyczyła właśnie tego tematu, no ale tego dowiemy się za chwilę 😉
Zazdrość Kuby ok, Natalii nieuzasadniona. Takie spojrzenie Kuby.
Ogólnie spodziewałam się gorszego zakończenia. Wiesz coś w stylu "Wyjdziesz za mnie?". Pytanie Kuby zawisło w powietrzu bez odpowiedzi i koniec. To byś dopiero wkurzyła 😜 Swoją drogą będzie ciekawie jak do tego dojdzie w tej restauracji przy Szymonie.
elorence
@NelaMotylek dosłownie za chwilę, bo udało mi się znaleźć wenę na napisanie kolejnego rozdziału 😊
Uwielbiam podwójne standardy. Kuba przegiął, bo skoro czegoś wymaga, to niech też sam się do tego stosuje.
Dobrze, że nie było gorsze niż sądziłaś 😄
Jestem ciekawa, co sądzisz o następnym rozdziale 😊❤
Convallaria
No ciekawe ciekawe co on jej powie... może to, że nie może mieć dzieci?
Nie trzymaj nas zbyt długo w niepewności 😉
elorence
@Convallaria muszę siedzieć cicho, niestety 😅 Ale kolejny rozdział najpóźniej w poniedziałek 😊
Mała Mi
@Convallaria
Też mi się wydaje, że Kuba nie może mieć dzieci
Jo
O matko😱 w takim momencie zostawić czytelnika..... zjem własne palce z nerwów😁 błagam cię postaraj się wrzucić kolejny rozdział trochę wcześniej bo nie usiedzę🙏🥺
Jo
@KontoUsunięte 👏😂
elorence
@Jo sama nie lubię, gdy autorzy tak kończą, więc całkowicie Cię rozumiem 😁 Kolejny rozdział najpóźniej jutro ❤
Jo
@elorence 😍😍😍
Jo
@elorence 🥰