Opowieści z Caldarii cz8.

Patrzyłam na to całkowicie zaskoczona. Nawet w moim rodzinnym królestwie nie widziałam czegoś takiego! Najbliżej mnie jakieś dwie młode dziewuchy ostro się bzykały. Szeroko otwartymi oczami spoglądałam na to, jak wzajemnie dają sobie wielką rozkosz. Niewiele dalej dwóch facetów rżnęło jakąś rusałkę. Pod jedną ze ścian namiętnie całowało się dwóch mężczyzn. Wśród tych wszystkich ludzi i stworów, dojrzałam również swoich żołnierzy. Używali sobie ile wlazło! Machnęłam na to ręką, bo po takiej ucieczce należała im się jakaś przyjemność, choćby nawet i miała ona krótko trwać. Pod niskim oknem dojrzałam też potężnego trolla, który swoim wielkim członkiem niemal rozrywał jakąś młodą dziewczynę.
Nagle podeszła do mnie ta sama dziewczyna, która próbowała mnie okraść na ulicy.
- Nie wstydź się i chodź do nas – uśmiechnęła się czarująco. – Gwarantuję ci, że będzie ci z nami dobrze. – ręką wskazała na grupę trzech kobiet i na oko ośmiu mężczyzn, czekających wyraźnie aż przyprowadzi mnie do nich.
- Zbiorowa orgia, co? – mruknęłam.
- Coś najlepszego, co możesz tutaj doświadczyć – odpowiedziała.
- Jakoś nie gustuję w kobietach…
- Skąd wiesz? Próbowałaś kiedyś? – kobieta zaczynała być nachalna. – Spróbuj!
- No dalej! Chętnie popatrzę – usłyszałam znajomy głos za sobą. Odwróciłam się i spostrzegłam stojącego nieopodal Draco. Oczy mu się zaświeciły na widok mojego nowego stroju.
- Chcesz dołączyć? – zapytałam kpiąco.
- Też zwiedzam miasteczko. Widzę, że księżniczka już się obudziła – prychnął.
- Nigdy nie nazywaj mnie księżniczką! – wycedziłam przez zaciśnięte zęby i szybko go wyminęłam. Wybiegłam na ulicę. Rozejrzałam się i skręciłam w prawo.
- Gdzie biegniesz? – usłyszałam.
- Spadaj! – odkrzyknęłam.
- Zaczekaj! – Draco dogonił mnie i złapał za ramię. Szarpnęłam się, ale znów trzymał mnie zbyt mocno. – Co się dzieje?
- Nic… Puszczaj, bo narobię wrzasku!
- Dlaczego tak zareagowałaś, gdy nazwałem cię, jak nazwałem?
- Nie twój interes!
- Powiedz…
Zamilkłam. Wróciły przykre wspomnienia. Zebrałam się w sobie i odparłam cicho:
- Mój wuj mnie tak nazywał zawsze, gdy mnie gwałcił.
Draco gwizdnął cicho, jednocześnie puszczając moje ramię.
- Jak często ci to robił?
- Dostatecznie często bym znienawidziła jego, mojego ojca, króla i zdecydowała się na ucieczkę – warknęłam, ruszając przed siebie.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie – zauważył chłodno, spokojnie idąc obok mnie.
- Co tak nagle zacząłeś interesować się mną i moją przeszłością? Jeszcze dwa tygodnie temu byliśmy zaciętymi wrogami! Jeśli nie pamiętasz, to mnie zgwałciłeś!
- Przeprosiłem!
- Taaa, bo jedno przepraszam wystarczy!... Zauważ proszę, że ci póki co nie ufam.
- Jak często? – zapytał z większym naciskiem. Westchnęłam głośno. Doszliśmy do jakiegoś niewielkiego ogródka, pośrodku którego stała drewniana ława, ustawiona tak, by widzieć zachodzące słońce i rozmawiać tu godzinami. Draco usiadł na niej i pociągnął mnie za sobą. Klapnęłam na twarde drewno obok niego. Odsunęłam się trochę.
- Ładnie tutaj – powiedziałam. – Nie wiedziałam, że w tej dziurze może istnieć taki sympatyczny zakątek.
- Ujdzie… odpowiesz na moje pytanie?
- Zawsze musisz popsuć miłą chwilę? – zapytałam cierpko. Wzruszył tylko ramionami. – Mówiłam już, że często byłam gwałcona przez wuja. Czasami dochodzili do tego również moi kuzyni i jacyś przyjaciele ojca.
- Jak często? – ponowił pytanie.
Spojrzałam na niego z ukosa i zapytałam z drwiącym uśmiechem:
- Zaciąłeś się?
- Nie. Po prostu ciągle nie dostałem odpowiedzi na to pytanie. I dopóki nie dostanę, będę je powtarzał.
- Ale jesteś uparty – zauważyłam z niesmakiem. – Czasami działo się to nawet dwa, trzy razy na dzień, czasami tylko raz w tygodniu.
- I nigdy nie zaciążyłaś?
- Ojciec bardzo pilnował, aby do tego nie doszło. Ciężarnych kobiet nie można było gwałcić ani się nad nimi znęcać, co stanowiło swego rodzaju tradycję.
- Ile miałaś lat, gdy pierwszy raz ci się to stało?
- Coś około dziewięciu. Przez długi czas, nie rozumiałam dlaczego tak robią, ale nie sprzeciwiałam się widząc, że inne kobiety też to spotyka. Dopiero później zaczęłam się buntować, ale po kilku razach, gdy zostałam skatowana i potrzebowałam natychmiastowej interwencji chirurgicznej, zdecydowałam o ucieczce. A nie było to łatwe – wyznałam cicho.
- Wspomnienia wróciły, gdy ja ci to robiłem?
- A jaki to ma sens? – zapytałam.
- A taki, że nie chciałbym abyś się załamała, bo jeśli mamy współpracować i uciec stąd, to tylko wtedy nam się to uda, jeśli oboje pozostaniemy przy zdrowych zmysłach.
- Obchodzi cię to, czy się załamię?
- Może – mruknął niechętnie. – Więc jak? Wróciły?
- Nie – odparłam szczerze. – To w jaki sposób ty to zrobiłeś, było niemal niczym w porównaniu do metod mojego wuja.
Blondyn kiwnął nieznacznie głową. Przez kilka chwil siedzieliśmy w zupełnej ciszy. W końcu niespodziewanie zapytał.
- Zabiłaś kiedyś kogoś niewinnego?
- Niestety. I nie jestem z tego powodu wcale dumna.
- Kiedy?
- Jak wracałam z Lady Ariadną.
- Kogo zabiłaś?
- Nie ja bezpośrednio, ale skazałam na śmierć... Mój żołnierz w czasie zasadzki jaką na nas urządzono, zamiast wspierać nas w walce, wraz z trójką swoich kolegów, gwałcił jakąś niewinną dziewczynę. Nie wiem skąd się tam wzięła. Ta trójka na mój rozkaz wróciła na pole bitwy, jeden został z nią, by nigdzie nie uciekła. Okazało się, że dalej ją gwałcił. Najpewniej ją zaciążył, a z mojego żołdu nie stać mnie na zapewnienie jej warunków do życia i wychowywania dziecka. Poza tym, gdybym pozwoliła jej żyć, inni moi ludzie najpewniej chcieliby też móc bezkarnie gwałcić. A ja tego nie pochwalam.
- I skazałaś ją na śmierć?
- Niestety.
- Twoi ludzie cię kochają. I szanują. – zauważył po chwili.
- Ale nie robi tego nikt poza nimi.
- Chyba się mylisz.
- Raczej nie. Wiem co mówię… Dlaczego wybrałeś właśnie Północne Rubieże?
- Tam będziemy bezpieczni. Daleko od króla.
- Ale blisko nomadów i nie wiadomo czego jeszcze... Boisz się?
- Chyba jeszcze nigdy nie bałem się tak, jak teraz. Wolę nie myśleć, co z nami będzie jeśli wpadniemy w łapy króla. Bo że będzie nas torturował przed egzekucją to prawie pewne.
- Co może nam zrobić?
- Naprawdę chcesz wiedzieć?
- Chyba wolę być przygotowana na wszystko, niż żyć w niewiedzy i nadziei, że jednak wszystko nam się uda.
- Jesteś dziwna… Ale niech ci będzie. Możliwe, że podda nas jakimś wymyślnym torturom, jakim, tego niestety nie wiem, bo on wpada na szalone pomysły. Jest gorszy od władców trolli, nomadów, czy nawet Wschodnich Piratów. Spędził kilka lat wśród Piratów właśnie i od nich dowiedział się, jak skutecznie torturować człowieka, by wydobyć z niego jakieś zeznania lub, by po prostu przedłużyć jego cierpienia przed egzekucją. Wciąż udoskonala swoje metody tortur, dlatego w tym rzemiośle nie ma sobie równych. – głos Draco pozbawiony był emocji, jakby mówił o pogodzie. – Możliwe, że naszych ludziom poobcina członki, aby już nie mogli z nikim się rżnąć, możliwe, że odda ich swoim żołnierzom lub do burdeli. Może obedrzeć ich ze skóry i wystawić na widok publiczny... Nie wiem na co wpadnie.
- Matko! – jęknęłam łapiąc się za głowę. – Draco, nie wiem jeszcze jak to zrobimy, ale musimy uciec! Nie skażę swoich ludzi na taki los!
- Obiecuję – powiedział miękko i niespodziewanie mnie pocałował. Następnie szybko zerwał się z ławki i pospiesznie odszedł w stronę tawerny. Zaskoczona tym, co właśnie się stało, siedziałam tam jeszcze chyba z godzinę, by ostatecznie wrócić do karczmy, gdy poczułam przejmujący głód. Weszłam do knajpy. Przy jednym ze stolików siedział samotny Draco. Zamówiłam u karczmarza ciepły posiłek i skierowałam się w stronę aktualnego partnera podróży.
- Co to miało znaczyć? – zapytałam ostro, siadając naprzeciw niego.
- Co masz na myśli? – zapytał. Nie spojrzał na mnie, ciągle wlepiał wzrok w swój talerz. Karczmarz przyniósł moje zamówienie.
- Dobrze wiesz o czym mówię! – zdenerwowałam się. Ściszyłam głos i zapytałam - Dlaczego mnie pocałowałeś?
- Miałem taką ochotę. Nie sądź tylko, że będę tak teraz robił przez cały czas!
- Nie mam zamiaru! Jesteś zadufanym w sobie, pieprzonym arystokratą! – warknęłam. Zaskoczyło mnie to, że nie zareagował w żaden sposób, jeno skończył swój posiłek i szybko odszedł na piętro do swojego pokoju. Gdy zjadłam, sama udałam się do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku, uprzednio przesuwając lekko miecz i zdejmując z bioder pas ze sztyletem. Zamyśliłam się. Nie słyszałam nawet, jak drzwi do mojego pokoju się otwarły i stanął w nich jakiś rosły mężczyzna.
- Ładnie wyglądasz – usłyszałam i skoczyłam na łóżku, jednocześnie sięgając po miecz. Wyszarpnęłam go z pochwy. Zauważyłam, że mężczyzna w jednej ręce trzymał opróżniony do połowy kufel z pitnym miodem, w drugiej długi zakrzywiony nóż.
- Wyjdź – syknęłam, zaciskając mocno dłoń na rękojeści broni.
- Jesteś słodka. I nowa tutaj – powiedział ruszając w moją stronę.
- Powiedziałam: wyjdź! – uniosłam miecz. Uśmiech natychmiast spełzł z jego obleśnej twarzy.
- Odłóż to słonko, bo stanie ci się jeszcze krzywda... Nie wiesz z kim zadzierasz!
- To raczej tobie się coś pomyliło! – usłyszałam zza jego pleców głos Williama. Opój błyskawicznie odwrócił się w stronę otwartych drzwi, wymachując nożem. Nie zdążył jednak nikogo zranić, bowiem otrzymał silny cios w twarz i upadł zemdlony na podłogę. Spojrzałam zaskoczona na przyjaciela i oniemiałam. Tuż obok niego stał wściekły Draco! A za nimi dostrzegłam Jakea i jakiegoś nieznajomego mi mężczyznę, najpewniej z oddziału blondyna. Cała czwórka na spółkę wytaszczyła nieprzytomnego oprycha z mojego pokoju i zniosła na dół, gdzie po chwili usłyszałam, jak William rozmawia z karczmarzem. Odłożyłam miecz na łóżko i zakryłam twarz w dłoniach.
- Wszystko w porządku?
Podniosłam głowę i ujrzałam opierającego się o futrynę blondyna.
- Jasne, czego chcesz? – zapytałam.
- Nic ci nie zrobił?
- Nie zdążył. Dzięki za pomoc, ale sama bym sobie poradziła.
- Szczerze wątpię… Znokautowaliśmy go tylko dlatego, że otrzymał podwójny cios. Ode mnie i twojego przyjaciela – odparł chłodno.
- Pięknie. Coś jeszcze? Nie mam ochoty na rozmowę.
- Możliwe – mruknął i wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. Ponownie chwyciłam za miecz. Podszedł do mnie blisko, nie zważając na to, że ostrze dotknęło jego piersi. – Odłóż to. Nie zdołasz mnie pokonać.
- Łudzisz się – odparłam cicho, bo jego oczy działały na mnie hipnotyzująco. Powolnym ruchem, wykręcił mi rękę trzymającą miecz. Syknęłam, gdy mnie zapiekło i rozluźniłam uchwyt. Miecz upadł ciężko na podłogę.
- Tak lepiej. – jego szept spowodował, że lekko zadrżałam. – Piękna suknia. Pasuje do ciebie... Podkreśla, jak szczupła jesteś. – delikatnie przejechał palcami wolnej ręki po moim lewym ramieniu, wzdłuż linii piersi, by zatrzymać rękę na moim biodrze.
- Czego chcesz?
- Ciebie – wyznał po prostu.
- Znowu? – jęknęłam.
- Nie zgwałcę cię.
- Uważaj bo ci uwierzę – mruknęłam. – Skąd taka nagła zmiana?
- Przyjmij do wiadomości, że się zmieniłem.
- Dlaczego?
- Bo zaczęło mi na kimś zależeć – szepnął uwodzicielsko i złożył na moich ustach gorący, namiętny pocałunek. Był czuły i delikatny, ale jednocześnie władczy, bo nie pozwalał mi przerwać pocałunku. Przyciskał mnie mocno do swojej piersi. Oderwał się od moich ust, dopiero gdy obojgu nam zbrakło tchu.
- Co ty robisz? – zapytałam słabo, gdy zaczął odwiązywać mi suknię.
- Prawdopodobnie się zakochuję.
- Żartujesz?
- Nigdy w życiu – odparł poważnie. Szybko ściągnął ze mnie ubranie. Zaczął całować po szyi. Zamknęłam oczy pod tą nieoczekiwaną pieszczotą. Pod powiekami nagle stanął mi obraz mojego wuja brutalnie mnie gwałcącego. Poczułam, jak Draco delikatnie dotyka mojego łona. Wtedy obraz się zmienił. Ujrzałam blondyna gwałcącego mnie wtedy w Birkerod. Otwarłam oczy i gwałtownie odepchnęłam go od siebie.
- Nie! Nie mogę – powiedziałam podnosząc suknię leżącą na podłodze wokół moich stóp i ponownie ją zakładając. Blondyn patrzył na mnie smutno.
- Przez to, co ci wtedy zrobiłem, prawda? – zapytał po prostu.
- W mniejszym stopniu, niż przez to, co zrobił mi wuj i ojciec.
- Wciąż nie możesz o tym zapomnieć, tak?
- Myślisz, że nie chcę? – warknęłam. – Od dziesięciu pieprzonych lat próbuję wymazać to ze swojej pamięci, ale to wraca niczym najgorszy koszmar! – wybuchnęłam nagle niepohamowanym płaczem. Mężczyznę zamurowało, bowiem odkąd zaczęła się nasza nieprzyjemna znajomość, widział mnie teraz płaczącą po raz pierwszy. Podszedł do mnie niepewnie i położył mi dłoń na ramieniu.
- Co mam zrobić żebyś mi zaufała?
- Dać mi czas! Nie wiem ile. Po prostu nie zbliżaj się do mnie w ten sposób, przez jakiś okres, dobrze?
Kiwnął głową.
- Dlaczego otaczasz się mężczyznami, skoro się boisz dotyku?
- By zabić ten strach. Po pewnym czasie przestało mi już przeszkadzać towarzystwo mężczyzn, ale tylko nielicznym pozwoliłam się przytulać, pocieszać. I z nikim nie byłam bliżej – wyznałam szczerze.
- Chcesz mi powiedzieć, że od dziesięciu lat z nikim się nie rżnęłaś? – zapytał zaskoczony. Pokręciłam przecząco głową. – To powiedz chociaż, że zabawiałaś się sama ze sobą.
- Ty byłeś pierwszym od tak długiego czasu, który się do mnie tak zbliżył. Nawet jeśli nie było to do końca miłe.
- O ja pierniczę! Nie miałem pojęcia.
- I dobrze. Idź już. I pamiętaj co mi obiecałeś – powiedziałam chłodno, podchodząc do drzwi i otwierając je szeroko. Gestem nakazałam mu wyjść. Mijając mnie, delikatnie się do mnie uśmiechnął.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2642 słów i 14538 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Kuri

    Eee, myślałem, że dołączy do tych rusałek i trolli xD Ten rozdział tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że Draco nie zasłużył na długie życie :P

    8 lut 2016

  • elenawest

    @Kuri w sumie to czemu pragniesz śmierci Draco? Przez gwałt na Mii?

    8 lut 2016

  • Kuri

    @elenawest TAK! I przez to, że zachowuje się, jakby nic się nie stało. Jego postawa to coś w stylu "Dobra, sory, stało się. Co na obiad?"

    9 lut 2016

  • elenawest

    @Kuri no Draco jest specyficzny ;-) ale ja akurat go lubię :-P

    9 lut 2016