Opowieści z Caldarii cz3.

- Jak wytłumaczysz swój błąd przed królem? Naraziłaś jego córkę na śmiertelne niebezpieczeństwo – powiedział łapiąc mnie za ramię.
- Łapy precz! – warknęłam. – Co cię to obchodzi?... Zabieraj te łapska, bo pożałujesz, że ze mną zaczynasz!
- Nie groź! – mruknął i przyszpilił mnie do ściany. – Ze mną nie wygrasz. A ja nie będę cię jutro oszczędzał podczas rozmowy u króla… Zostaniesz pozbawiona praw i wrócisz na łono tatusia. Ciekawe, jak przyjmie niewierną córeczkę…
- Zjeżdżaj! – puścił mnie z kpiącym uśmiechem na twarzy.
- Jeszcze się spotkamy. I będziesz mnie błagać, abym z tobą skończył! – odszedł lekkim krokiem, zmierzając ku kuchni, gdzie zawsze czekały kufle piwa i jakieś gorące jadło dla rycerzy króla. Najemnicy musieli pożywiać się we własnym zakresie. Co zakupili w karczmie było ich. A nie było to jadło najwyższej jakości.
  
Wściekła weszłam do przeznaczonej dla mnie komnaty. Na prostym krześle stojącym tuż obok wejścia leżała przygotowana dla mnie gruba, bordowa suknia. Zamknęłam za sobą drzwi i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie było mnie tu ponad miesiąc! Grube ściany z ciosanych bloków nieozdobione żadnymi obrazami przedstawiały ponury widok. W pomieszczeniu po prawej stronie stała duża balia, wypełniona gorącą wodą. Pośrodku sypialni będącej jednocześnie pokojem gościnnym i biurem, stało duże proste łóżko, przykryte narzutą z baranic. Z jękiem zmęczenia odpięłam pas z mieczem i położyłam je niedbale na sukni. Następnie pozbyłam się bawełnianego kaftana z haftowanym na nim liściem klonu i łbem wilka, a także zniszczonej kolczugi. Zadzwoniła lekko, gdy rzuciłam ją na ziemię. Odsznurowałam lniane nogawice i razem ze skórzanymi butami ściągnęłam szybkim ruchem. Zostałam tylko w skromnej bieliźnie i ochronnym grubym kaftanie, który zakładałam pod kolczugę. Podeszłam do bali z wodą i sprawdziłam jej temperaturę. Ciepła. Szybko pozbyłam się reszty odzienia i z uczuciem ulgi weszłam do wody. Zamknęłam oczy. Czułam, jak puszcza mi napięcie z ramion spowodowane jednocześnie cholernym zmęczeniem i ciężarem zbroi. Opluskałam się wodą. Cudownie koiła zmęczone ciało. Zanurzyłam się cała, łącznie z głową, musiałam zmyć z siebie trudy i brudy podróży. Po kilkunastu minutach wyszłam z wody i skierowałam się do sypialni. Zamarłam w przejściu, gdy zobaczyłam kto siedzi na moim łóżku. Na jego brzegu siedział Draco, w jednej ręce trzymając mój miecz, w drugiej suknię. Reszta ubrań leżała odrzucona w najdalszy kąt komnaty, więc nie miałam się w co odziać. Spoglądał na mnie, jak na łakomy kąsek, co chwilę przenosząc swój stalowo-szary wzrok z moich krągłych piersi, na płaski brzuch, a z niego na odsłonięte gładkie łono. Zasłoniłam rękami krok, by choć trochę odzyskać godności.
- Czego tu? – warknęłam wściekła.
- Przyjemny widok – mruknął.
- Być może, ale nie jest przeznaczony dla ciebie.
- Ooooo, czyżbyś kogoś miała?
- Nie twój zasrany interes!
- Ach, cóż za błyskotliwa odpowiedź. Nie przyszedłem się z tobą kłócić.
- Naprawdę? To coś nowego – odparłam kpiąco.
- Nie zaczynaj!... Mam ci przekazać, że spotkanie z królem odbędzie się jutro. Gdzieś w godzinach dopołudniowych. Poza tym proponuję umowę.
- Jaką?
- Przyjmiesz moje dowództwo i wraz z całym swoim oddziałem przejdziecie pod moje władanie.
- Raczysz sobie ze mnie żartować?
- Nie powtórzę tej propozycji, więc radzę słuchać ci uważnie… Przejdź pod moje dowództwo, a wraz ze swoim oddziałem zyskasz taki prestiż, o jakim zawsze marzyłaś. Ponadto podwoi się wasz żołd. Może i jesteś świetnym wojownikiem, ale sama nie dasz sobie rady w świecie opanowanym przez skorumpowanych arystokratów. Jeśli król się na tobie zawiedzie, a istnieje taka szansa, to nawet Lady Ariadna cię nie uchroni przed karą – powiedział cierpko, powstając z posłania. Odrzucił moją suknię i miecz i podszedł szybko do mnie.
- Żałujesz mnie? Chcesz mnie chronić, czy jaki masz w tym cel?
- Nie, nie żałuję. Zyskam za to świetnych zdyscyplinowanych rycerzy. Być może najlepszych w całej Caldarii. I uzyskam możliwość ochrony Lady Ariadny.
- Zależy ci na niej?
- Na tej pustej, rozkapryszonej pawianicy? Nie! To jest wola mojego ojca.
- A ty nie umiesz mu się sprzeciwić – mruknęłam zadowolona. To był błąd! Wściekły mężczyzna chwycił mnie mocno za ręce, wykręcając mi je boleśnie do tyłu.
- Nigdy nie waż się ze mnie śmiać! – każde słowo cedził przez zaciśnięte zęby. W jego szarych oczach zobaczyłam furię. Niewiele jest na tym świecie istot czy zjawisk, które są w stanie mnie przestraszyć, ale jemu się to udało. Ponadto był na tyle silny, że nie byłam w stanie oswobodzić się z jego uścisku. Gwałtownie pchnął mnie na łóżko. Upadłam na brzuch. Przygniótł mnie sobą chwilę później – Nie znasz mojego ojca. Gdy nie spełniam jego oczekiwań staje się bardzo niebezpieczny... Dużo bardziej, niż ja – szepnął mi do ucha.
Szarpnęłam się mocno, by go z siebie zrzucić, ale nie dałam rady. Wiedziałam, że krzyki na nic się zdadzą, moja komnata była odosobniona, a grube ściany i tak zagłuszyłyby moje wołanie o pomoc.
- Czego chcesz? – wysapałam, bo zaczynało mi już lekko brakować powietrza.
- W tym momencie?... Ciebie – warknął. Przeszedł mnie dreszcz grozy. Wiedziałam, co chce zrobić i nie mogłam nic na to poradzić! Czułam, jak jedną ręką rozsznurowuje swoje jedwabne spodnie, by po chwili poczuć na moich pośladkach jego wyprężoną męskość. Nachylił się nade mną. – Nie wrzeszcz, bo i tak nikt ci nie pomoże. Jeśli będziesz grzeczna postaram się nie być zbyt brutalny.
- Pieprz się! – jęknęłam.
- Wolę ciebie – mruknął. Chociaż starałam się zacisnąć jak najmocniej nogi, w tej pozycji było to prawie niemożliwe. Poczułam, jak gwałtownie we mnie wchodzi. Wrzasnęłam z bólu.
- Nie jesteś dziewicą! – powiedział zaskoczony.
- Mój ojciec się już o to postarał!
- No tak! Zapomniałem, że byłaś rżnięta przez własnego wuja. Jakie to uwłaczające, nie sądzisz?... Ale teraz to ja daję ci rozkosz, więc pokaż, że jest ci ze mną naprawdę dobrze.
- N-nie! – jęknęłam głośno.
- No mała. Nie wstydź się. Potrafię zadowolić każdą kobietę, możesz mi wierzyć!
- Słyszałam o tym.
Czułam, jak zaczyna poruszać się coraz szybciej, jego oddech przyspieszył. Dłońmi mocno trzymał moje wygięte do tyłu ręce, więc czułam, jak drży z wysiłku. Wreszcie jęknął przeciągle i zalał mnie mocnym, gorącym strumieniem spermy. Opadł bezwładnie na mnie, cały czas jednak nie rozluźniając chwytu.
- Jesteś potworem – warknęłam.
- Być może – powiedział i wstał. – Ale potrafię dobrze pieprzyć.
- Jeśli zaciążę, oskarżę cię o gwałt! A wtedy koniec z twoją karierą!
- Nikt ci nie uwierzy – powiedział cicho. – Twoja reputacja upadnie, a moja pozostanie bez szwanku.
  
Wściekła patrzyłam, jak ponownie zasznurowuje spodnie i cicho wychodzi z mojej komnaty. Jęknęłam, opadając na poduszki. Po raz pierwszy od niemal dziesięciu lat, czyli odkąd uciekłam od ojca, z moich oczu popłynęły gorzkie łzy. Wiedziałam, jak teraz bezsilna jestem. Nie miałam nawet siły obmyć się z pozostałości spermy, która wciąż ze mnie wypływała. Czułam się zbrukana, ale nie było to tak nieprzyjemne uczucie, jak wtedy, gdy gwałcił mnie wuj. Draco nie był aż tak barbarzyński. Zrobił to stosunkowo łagodnie. Zmęczona feralnym dniem zasnęłam. Obudziłam się nad razem, z okrzykiem przerażenia po nocnym koszmarze. Przetarłam zaspane oczy. Na dworze dopiero świtało. Król nigdy nie wstawał tak wcześnie, więc miałam czas na przygotowanie się do wizyty. Przede wszystkim zmyłam z siebie ślady wczorajszego gwałtu. Całe ciało mnie bolało. Rozczesałam też swoje długie, kasztanowe włosy i zaplotłam w gustowny warkocz. Narzuciłam suknię. Nie była piękna, bo nie była też droga. Żołd rycerza nie był wysoki, a musiałam z czegoś żyć i naprawiać swój sprzęt.
  
Rozmowa jaka się później potoczyła w sali tronowej króla Albusa, nie należała łagodnie mówiąc do spokojnych. Król zbeształ mnie za niedokładne zbadanie terenu i narażenie królewskiej córki na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub co gorsza życia. Za ten czyn otrzymałam karę dziesięciu batów. Z niewzruszoną miną przyjmowałam kolejne razy, które zadawał mi Draco. Z jego wyglądu nie dało się wyczytać, że coś zaszło ostatniego wieczora w mojej komnacie. Z zaciętą miną okładał mnie batem, nie zwalniając ręki. Gdy osunęłam się zemdlona na ziemię, służący króla zanieśli mnie do mojej komnaty. Przeleżałam tam tydzień, trawiona gorączką i troskliwie doglądana przez Williama. Musiałam obyć się bez wizyty chirurga – król zakazał. Więc zaciskałam tylko zęby z bólu, gdy Will zmieniał mi kolejne opatrunki. Poczciwy stary wojownik, przyjął mnie pod swój dach, gdy król zgodził się na moje pozostanie w królestwie po ucieczce z domu. Nauczył mnie fechtunku, okazywał mi należny szacunek. Był dla mnie wzorem w każdej sprawie, a przede wszystkim wielkim przyjacielem. On pierwszy poparł mój pomysł zostania rycerzem. A teraz z bólem patrzył, jak walczę każdego dnia, by nie odejść z tego świata. Dopiero po tygodniu moje blizny przestały tak mocno krwawić i powoli zaczęły się zrastać. Wreszcie byłam w stanie leżeć na boku. Nie była to zbyt wygodna pozycja, ale lepsze to niż ciągłe spanie na brzuchu. Półtora tygodnia po otrzymaniu kary, gdzieś o trzeciej nad ranem, przybiegł do mnie przestraszony Will.
- Zbudź się, Mia! Wstawaj prędko – szepnął, potrząsając mnie mocno za ramię.
- Co się stało? – mruknęłam zaspana. – Jest środek nocy.
- Musimy uciekać!
- Dlaczego?
- Słyszałem przed kilkoma godzinami rozmowę kilku rycerzy króla. On chce skazać cię na śmierć! Razem z całym oddziałem.
- Dlaczego? – zapytałam zaskoczona, siadając na łóżku.
- Nie ma teraz czasu na pytania. Musisz uciekać!
- A co z moimi ludźmi? – z jego pomocą naciągnęłam miękki kaftan i lniane spodnie.
- Jeśli im się powiodło, to uciekają teraz przez bramę kuchenną i posłańców. A nie słychać alarmu, więc chyba wszystko poszło dobrze. Szybko! Nie mamy zbyt dużo czasu. Żołnierze mają przyjść po ciebie o brzasku! Zabieraj miecz, ja wezmę twoją zbroję i spotkamy się przy stajniach.
Chwyciłam miecz i cicho wymknęłam się na korytarz. Słyszałam, jak za moimi plecami przyjaciel krząta się, zbierając najpotrzebniejsze rzeczy do juków, które potem mieliśmy przytroczyć do siodeł. Zbiegłam wewnętrznymi schodami na dziedziniec. Przemknęłam cicho pod ścianą i wbiegłam do stajni. Mój koń stał już gotowy do drogi. Jego kopyta obwiązane były bawełnianymi szmatkami, co miało zagłuszyć odgłos uderzeń o bruk. Chwyciłam go krótko przy pysku i wyprowadziłam ze stajni. Po przeciwnej stronie dziedzińca, William właśnie wychodził ze swoim rumakiem.
- Jak miniemy strażników? – zapytałam szeptem, gdy się zrównaliśmy.
- O to się nie martw. Zbudziłem cię tak późno, by zdążyli już posnąć – odparł, gestem nakazując mi się pospieszyć. Wyszliśmy poza mury. Zauważyłam, że strażnicy śpią w najlepsze – przy nich leżały opróżnione kufle piwa.
- Jak udało ci się ich tak spoić? – zapytałam z uznaniem, wsiadając na konia. Plecy zabolały mnie mocno, ale ruszyliśmy szybkim kłusem.
- Pewna zielarka sporządziła dla mnie kiedyś niezwykłą miksturę. Miała ułatwić mi sen. Niestety długo jej już nie zażywałem i jak widać jej działanie po takim czasie się wzmogło. W każdym razie ja też sądziłem, że potrwa to trochę dłużej – odpowiedział, cały czas nerwowo oglądając się za siebie.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2202 słów i 12136 znaków, zaktualizowała 1 lut 2016.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik ♠

    Mam ambiwalentne odczucia. W dwóch poprzedzających częściach, Mia była przedstawiona niczym jakaś "herod baba" i nagle następuje przemiana w płochą panienkę. Scena gwałtu, w której dochodzi do dialogu między nimi, to jakaś groteska. Gdyby nie pomocna dłoń, to..... :redface:

    1 lut 2016

  • Użytkownik Kuri

    Nooo i to jest rozdział! :D Draco do odstrzału, bo to tępy ch*j, król jak król, każdy był taki sam. Mimo wszystko, podświadomie, mam nadzieję, że jej oddział nie uciekł xD Miałaby za łatwo, gdyby miała pod ręką kilkudziesięciu chłopa, a tak, sama z Willem, będzie musiała się nagłówkować nad przetrwaniem w królestwie, którego król chce ją zabić :D

    1 lut 2016

  • Użytkownik elenawest

    @Kuri czekaj spokojnie na kolejny rozdział :-P dowiesz się wielu rzeczy :-D

    1 lut 2016

  • Użytkownik Kuri

    @elenawest Czekam, ale słowo "spokojnie" tu nie pasuje xD

    1 lut 2016

  • Użytkownik elenawest

    @Kuri no sorki, wypsnęło mi się :-P postaram się dodać jutro kolejną część ;-)

    1 lut 2016