Opowieści z Caldarii 2 cz12.

Opowieści z Caldarii 2 cz12.- Panie, jakiś oddział zbliża się do miasta! - zaraportował jeden ze strażników jakiś tydzień później.
- Wrogi? - zapytał niespokojnie Granir.
- Nie. Ich sztandar to biały lew...
- Oddział Martina! - odezwała się zdumiona Mia.
- To znaczy?...
-To nasi ludzie — powiedział Draco, podchodząc do kobiety. - Przeżyli.
- Na to wygląda — ucieszyła się Mia.
- Wpuśćcie ich — zadecydował elf.

Cała trójka udała się na dziedziniec zamku, by to z niego obserwować wjazd rycerzy. Niebywale ucieszyli się, widząc ludzi całych i zdrowych, choć mocno zmęczonych.
- Pani moja! - rzekł Martin, dowódca, schodząc z wierzchowca. - Tak bardzo cieszymy się, że nareszcie do ciebie dotarliśmy. Jesteśmy radzi, że możemy wesprzeć cię w tej trudnej chwili. Choć bolejemy mocno nad tym, że uciekłaś, jednocześnie rozumiemy tę decyzję.
- Jesteście gotowi dalej nam służyć? - zapytała Mia.
- Choćby za cenę swojego życia! Sprawimy, że trilański uzurpator głośno zawyje, gdy ponownie zasiądziesz na tronie.
- I co ty na to? - zwróciła się do Granira.
- To, że najwyraźniej posiadacie większą liczbę nadal wiernych wam ludzi — odparł, patrząc gdzieś ponad jej głową.
- Zbliża się kolejny oddział! - powiedział zaskoczony Draco. - Chyba sprzyja nam niebywałe szczęście!
- Zaiste — mruknął elf, obserwując, jak odlegli jeszcze jeźdźcy podążają do miasta wśród wysokich skał. - Być może nie jesteście jeszcze na tak przegranej pozycji, jak sądziłem na początku i da się jeszcze uratować wasze głowy przed ścięciem!... Gdy już będziecie w pełni świadomi tego, jakimi zasobami dysponujecie, przyjdźcie do mych komnat, poinformować mnie o tym. A teraz wadi ludzie mogą udać się na zasłużony odpoczynek.
Odwrócił się na pięcie i zamaszystym krokiem wszedł do zamku. Jego przyboczna świta natychmiast podążyła za nim.
- Chyba nie jest zadowolony z tego, że nasi ludzie do nas przybyli... - mruknęła cicho Mia do męża.
- Prawdopodobnie — przytaknął Draco szeptem. - Lecz jedynie czas może pokazać, co on z tym fantem zrobi.
- Wiem, niestety — przytaknęła smutno.

Godzinę później wydała okrzyk radości, gdy oddziałem, który obserwowali z daleka, byli wysłani na turniej najlepsi rycerze Imperium, którzy natychmiast zdecydowali o pomocy królowej.
Jej dobry nastrój prysł dopiero w momencie przybycia do stolicy elfów trzeciego i zarazem ostatniego oddziału, pod którego opieką znajdowała się niestety także kochanka Draco z ich synkiem na rękach. W starszej kobiecie zapłonęła iskierka gniewu, która szybko przerodziła się w płomień nienawiści, gdy ujrzała spojrzenie, jakie rzucił dziewce jej małżonek.
W obliczu rycerzy nie śmiał wykonać jednak innego ruchu, czego — jak przypuszczała Mia — nie omieszka się uczynić w prywatnych komnatach.

- Ładna — powiedziała, gdy szli razem do komnat Granira. Blondyn spojrzał na nią z ukosa i powiedział:
- Nawet nie próbuj ze mną żadnych swoich sztuczek!
- Nie bardzo rozumiem...
- Nie udawaj, dobrze? Dotarło teraz do ciebie, że przegrałaś z nią, więc znając ciebie, będziesz próbowała jakichś nędznych sztuczek, bym tylko odszedł od niej. A ja cię lojalnie ostrzegam, że jeśli wykonasz jakikolwiek, nawet najmniejszy krok w tym kierunku, to cię zniszczę! Spopielę, zgniotę, sprawię, że ludzie o tobie zapomną! Nie zbliżaj się również do mojego syna, rozumiesz?
- Skończyliście już tę kolejną jakże uprzejmą wymianę zdań? - zapytał Granir, otwierając gwałtownie drzwi. - Jeśli tak, to zapraszam do środka...
Mia obrzuciła wściekłym spojrzeniem blondyna i unosząc wysoko głowę, weszła do środka. Draco prychnął coś pod nosem i wszedł tam za nią, zamykając ciężkie odrzwia.
Negocjacje miały przybrać teraz bardziej materialnych kształtów...

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 680 słów i 3909 znaków, zaktualizowała 22 sty 2017.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto