Opowieści z Caldarii cz15.

- Nie tutaj siostrzyczko – powiedział łagodnym głosem. Draco zbaraniał do reszty. – Jedźcie między moich ludzi.
Kiwnęłam głową i dając znak ludziom ruszyłam w stronę wielkiej armii. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie się stało… Joachim, mój starszy brat. Zaginiony, gdy miałam osiem lat. Sądziłam, że nie żyje, a tu okazało się, że przewodzi Milczącemu Ludowi! Chyba już dawno nie byłam tak zaskoczona. Nawet wiadomość o ciąży nie była dla mnie takim szokiem. Ochłonęłam dopiero, gdy mój koń zarżał nerwowo. Spojrzałam na przyglądającego mi się uważnie Draco. W jego oczach widziałam, jak bardzo się o mnie teraz martwił.
- Kocham cię – szepnął nachylając się w moją stronę. – I nie obchodzi mnie, jakie masz pochodzenie.
- Jesteś miły – uśmiechnęłam się słabo.
- Tylko tyle? – zapytał z udawanym żalem. – A gdzie buziak? – Spojrzałam na niego smutno. – Przepraszam… Wszystko w porządku?
- Nie wiem. To się jeszcze okaże.
Otoczyli nas zbrojni należący do najbliższej świty mojego brata. Nasze znakomite konie, najlepsze w Caldarii, wyglądały przy ich wierzchowcach prawie, jak sieroty. Zatrzymując się między żołnierzami Joachima, z niepokojem patrzyliśmy, jak jego wojsko przegania z pola naszej bitwy połączone armie dwóch króli. Trwało to nie dłużej niż pół godziny, bowiem, gdy tylko elficcy rycerze ruszyli na tamtych, ludzie tak szybko, jak to było tylko możliwe zawrócili swoje konie i w totalnej panice uciekali w stronę Dagoba. Podejrzewam, że te konie niewiele razy wcześniej miały okazję tak cwałować, jak teraz. Wkrótce dołączył do nas zadowolony Joachim, który w międzyczasie pozbył się swojego hełmu i patrzył teraz na mnie swoimi jasnymi oczami. Zdałam sobie nagle sprawę, że to jego oczy widziałam u dowódcy oddziału, który mijaliśmy niedawno. Sama o tym nie wiedząc, od ponad piętnastu lat po raz pierwszy spotkałam swojego brata!
- Ruszamy – powiedział do nas, po czym machnął ręką ku swym ludziom. Popędziliśmy konie. Po stepie poniósł się potężny huk tysięcy kopyt uderzających o ziemię. Trzymaliśmy się w środku kolumny, eskortowani przez oddziały Milczącego Ludu. Jechaliśmy już około sześciu, siedmiu godzin, gdy Joachim zarządził postój. Natychmiast zsiedliśmy z koni i padliśmy pokotem na ziemię. Elfy przyglądały nam się ciekawie, aż w końcu objęły wartę. Pierwszą noc przespałam spokojnie. Podobnie chyba reszta ludzi, bo rankiem wyglądali na dużo mniej zmęczonych, chociaż ciągle nieufnie spoglądali na swoich nieoczekiwanych towarzyszy podróży. Około południa, po spożyciu naprawdę porządnego posiłku ruszyliśmy w dalszą drogę. Tym razem, jak powiedział Joachim, mieliśmy jechać przez dwa dni bez przystanków, bowiem obszar w jaki mieliśmy wjechać nie był odpowiedni do rozbijania obozów. Mieliśmy zatrzymać się tylko kilka razy, by nakarmić i napoić nasze konie oraz ulżyć pęcherzom. Popędziliśmy rumaki. Szybko się okazało, że nasze wierzchowce nie mają szans doścignąć elfickich na krótkich dystansach, ale są od nich wytrzymalsze na dłuższych. W końcu zmęczeni kilkudniową jazdą, gdy już z trudem utrzymywaliśmy się w siodłach i chyba wszyscy bez wyjątku marzyliśmy o wygodnych łóżkach, ujrzeliśmy daleko przed sobą coś wspaniałego. Jak się okazało, Milczący Lud zszedł z gór, tworząc u jej podnóża wspaniałe miasto otoczone cudnymi ogrodami i lasem, do którego właśnie dojeżdżaliśmy. Wtedy też Joachim polecił nam wyciągnąć nasze własne sztandary, tak więc dwóch chorążych z rozpostartymi proporcami wyjechało przed nas, ustawiając się tuż za chorągwim mojego brata. Widok miasta i ogrodów, tak nieoczekiwany, zupełnie niemal pośrodku stepów Północnych Rubieży, wprawił nas w zachwyt tak wielki, że po raz pierwszy ujrzeliśmy uśmiechy na twarzach pięknych elfów. Gdy zaczęliśmy powoli przedzierać się szeroką leśną ścieżką ku bramie prowadzącej do miasta, z pewnym zdziwieniem odkryliśmy, że las ów kryje w sobie cudne elfickie domy, dlatego też, gdy w końcu wyjechaliśmy na otwartą przestrzeń ogrodów, po których spacerowały dumne elfy, armia brata poważnie się skurczyła. Wyrosło przed nami potężne kamienne miasto podzielone na kilka poziomów, nad którymi górował cudny drewniany pałac. Zbliżyliśmy się do wielkiej masywnej bramy, przed którą stało czterech strażników. Każdy z nich odziany był w srebrną, misternie rzeźbioną kwiatowym ornamentem zbroję. Na głowach o czarnych długich włosach, spoczywały im wymyślne hełmy, zdobne w czerwone pióropusze, zwisające z tyłu aż do ramion niczym koński ogon. Do zbroi na ramionach przyczepione mieli krwistoczerwone peleryny. Na biodrach zapięte pasy z długimi, ale dużo cieńszymi od naszych mieczami. Wewnętrzne dłonie zaciskali na włóczniach, na końcach których powiewały niewielkie sztandary. Brama grawerowana jest w smoka z rozpostartymi skrzydłami. Taki sam wizerunek znajdował się na proporcach, zbrojach strażników i napierśniku Joachima. Bramni natychmiast szeroko rozwarli odrzwia, przepuszczając nas wszystkich. Gdy przejeżdżaliśmy koło nich z Draco, pokłonili nam się nisko. Zaskoczona patrzyłam na kamienne uliczki pełne spacerujących mieszkańców i niewysokie, ale obszerne domki pobudowane wzdłuż nich. Każdy domek posiadał niewielki ogródek. Kilka minut później zatrzymaliśmy się na pięknym, zielonym dziedzińcu przed pałacem. Rozległy się krótkie dźwięki trąbek, a ku nam wymaszerowało mrowie służących, niosących owoce lub napoje. Pojawiło się koło nas również kilkudziesięciu stajennych, którzy natychmiast zajęli się naszymi utrudzonymi wierzchowcami. Chwyciłam czerwone jabłko z tacy podsuwanej mi przez jakiegoś młodego elfa i ugryzłam kawałek. Niemal natychmiast poczułam, jak wraca mi część sił. Spojrzałam zaskoczona na brata, który chyba domyślił się o co chodzi, bowiem uśmiechnął się lekko i rzekł:
- Magia elfów. Chodźcie za mną. Czeka nas wieczerza.
Poprowadził nas ku obszernej sali bankietowej, gdzie przy suto zastawionych stołach siedziało już kilkudziesięciu elfów. Na widok wchodzącego Joachima natychmiast porwali się z krzeseł. Brat uśmiechnął się do nich i zajął swoje miejsce u szczytu stołu wskazując mnie i Draco dwa kolejne koło siebie. Reszta naszych ludzi zajęła miejsca za stojącymi wciąż elfami. Nagle pojawili się koło nas kolejni służący ofiarujący nam puchary z miodem, winem lub piwem. Zerknęłam na brata, a ten jednym gardłowym chrząknięciem odesłał służącego stojącego koło mnie. Po chwili wrócił, niosąc dla mnie nowy kielich i sporą karafkę wody. Z gracją nalał mi pełny kielich i podał go. Kiedy wszyscy biesiadnicy otrzymali już stosowny napitek, Joachim podniósł się ze swojego miejsca i spokojnie powiedział:
- Odzyskałem wreszcie moją siostrę. Straciłem ją jakieś piętnaście lat temu, ale los ponownie nas ze sobą połączył. Rad jestem widząc ją całą i zdrową, a na dodatek brzemienną. Drodzy przyjaciele, czujcie się jak u siebie, moi ludzie zapewnią wam takie wygody o jakie tylko poprosicie. W tym celu proszę, abyście zwracali się bezpośrednio do mojego ministra Gefiona, który rozumie język ludzki i potrafi się nim posługiwać. A teraz moi drodzy, rozpocznijmy ucztę i wypijmy za dobrą przyszłość!
Następnie wydał z siebie jakieś nieartykułowane chrząknięcia, na które elfy odpowiedziały gardłowym, radosnym okrzykiem i również wzniosły swe puchary. My natychmiast uczyniliśmy to samo i wychyliliśmy je do dna. Gdzieś w głębi pałacu rozległy się delikatne dźwięki harf, fletów i lutni. Moi ludzie natychmiast rzucili się na jedzenie, jak hieny na świeżą padlinę. Elfy przez chwilę patrzyły na to ze zdziwieniem, lecz w końcu sami również rozpoczęli ucztować. Przez ponad godzinę słychać było tylko podzwanianie sztućców, opróżnianie kolejnych kielichów i odgłosy przeżuwania. Ja i Draco może nie jedliśmy aż tak zachłannie, ale nie mniejsze ilości. W końcu przecież wszyscy byliśmy naprawdę głodni i nawet porządny posiłek zjedzony dwa dni wcześniej nie był w stanie wystarczająco nas nakarmić.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1483 słów i 8429 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Kuri

    Prawie jak Gondolin (ten od Tolkiena) xD

    21 lut 2016

  • elenawest

    @Kuri :-D prawie, choć sić na nim akurat nie wzorowałam :-P

    21 lut 2016

  • Kuri

    @elenawest Jakoś tak mi się skojarzyło xD A te elfy... jak o nich czytam, to (z racji ich położenia) mam takie dziwne wyobrażenie o arabach ze szpiczastymi uszami O.o

    21 lut 2016

  • elenawest

    @Kuri hehehe :-P ciekawe masz skojarzenia ;-)

    21 lut 2016