Opowieści z Caldarii cz24.

Zdumieni patrzyliśmy, jak potężna armia króli idzie w rozsypkę. Jak umykają przed naszą siłą, tratując namioty.
Rozpoczęliśmy krótki pościg za nimi, dobijając maruderów, którzy nie potrafili dostatecznie szybko przed nami umykać.
Wkrótce potem, poobijani i zmęczeni, ale żywi i nad wyraz radośni, powróciliśmy do naszego obozowiska. Ci, którzy pozostali w tamtym rejonie, rozpoczęli już kopanie potężnego zbiorowego grobu dla poległych w dzisiejszej walce wojowników. Elfy, jak się okazało, nie uznawały palenia zmarłych, więc trzeba było zapewnić im inny, godny pochówek. Rozpoczęło się wielogodzinne znoszenie zmarłych, których ilość nas zaskoczyła. Usypaliśmy potem nad nimi potężny kopiec z kamieni, a Joachim powiedział nad ich grobem kilka pięknych, lecz smutnych słów, wychwalając ich odwagę i poświęcenie dla sprawy.
Odpoczywaliśmy przez dwa dni, zbierając siły do dalszej wędrówki. W końcu część wojska razem z krasnoludami odesłaliśmy do kamiennego miasta, by z resztą wojowników ruszyć ku granicy trzech państw. Z niejakim zdumieniem odkryliśmy, że ślad armii rozdziela się na dwa. Oznaczać to mogło, że albo królestwa zerwały ze sobą traktat pokojowy, albo po prostu chcą zebrać nowe siły i dopiero się połączyć. Po niejakim czasie powoli zaczęliśmy zbliżać się do styku trzech państw. Zauważyliśmy, że na obydwu granicach ustawione są patrole, które jednakowoż najwyraźniej ze sobą nie współpracują. Joachim zarządził postój. Zmęczeni długą, żmudną jazdą zsiedliśmy z wierzchowców. Gdy tylko uporaliśmy się z najpilniejszymi pracami obozowymi, usiadłam na spalonej ziemi tuż obok Draco.
- Kocham cię. – mruknął mi do ucha, obejmując mnie lekko.
- A ja ciebie… Jak sądzisz nasz synek jest bezpieczny? Zostawiliśmy go na naprawdę długi okres tylko pod opieką mamki. – powiedziałam, przytulając się do niego.
- Jestem tego pewny. Poza tym, mam nadzieję, że Joachim pozwoli nam na jakiś czas powrócić do miasta, gdy już opanujemy Kitos.
- Nawet nie wiemy ile to może potrwać! – jęknęłam.
- Wiem kochanie, lecz nic na to nie poradzę. Jeśli chcesz to mogę wysłać któregoś z bardziej zaufanych ludzi, by sprawdził co u naszego dziecka. – zaproponował niespodziewanie mój ukochany.
- Zrobisz to?
- Oczywiście. Dla ciebie. – ucałował mą dłoń i podniósł się z ziemi. Najpierw poszedł porozmawiać ze szwagrem, potem dopiero z jednym z naszych ludzi. Wkrótce też samotny jeździec oddalił się galopem w stronę błotnego jeziora. Obliczaliśmy, że jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to w okolice Kitos powinien powrócić w przeciągu trzech tygodni. Podszedł do mnie Joachim razem z Draco. Usiedli na ziemi obok mnie.
- Rozmawialiśmy właśnie o tym, które królestwo powinniśmy teraz zaatakować. Doszedłem do wniosku, że Dagoba. – zagaił brat.
- Dlaczego? – zapytałam. – Jeśli najpierw zaatakujemy Caldarię, zyskasz świetnych rycerzy do swojej armii.
- Wiem, Mia, lecz podbijając najpierw Dagoba, będę mógł już objąć tron i zaatakować sąsiednie królestwo, jako prawowity władca, a nie jak tutaj, jako tylko namiestnik, tak naprawdę. – odparł.
- No tak, lecz wtedy zaatakujesz Caldarię, jako król Dagoba, a nie elfów, a mówiłeś na początku naszego ponownego spotkania, że chcesz pomóc elfom odzyskać to, co należy się im. – zauważyłam.
- Zaiste, lecz jeśli zdobędę najpierw mój prawowity tron, nie będę musiał się z nimi kłócić o Dagoba właśnie, lecz po prostu przyznam im część Caldarii i sprawa będzie załatwiona.
- Więc chcesz im oddać tylko to królestwo we władanie?
- Nieeee… Otrzymają całość Rubieży, które przemianujemy wedle ich woli.
- Rozumiem… - odparłam.
- Mianuję cię razem z Draco władcami księstwa, co ty na to? Teren od Birkerod, włącznie z nim, aż po królestwo Tringaldu. - Joachim uśmiechnął się do mnie łagodni.
- Myślę, że jest to uczciwa propozycja, lecz jeśli nie będzie to problemem, to omówimy ją szczegółowo dopiero po zajęciu przez nas Dagoba i Caldarii, dobrze?
- Oczywiście siostrzyczko.
Dzień później, pod osłoną nocy ruszyliśmy w stronę mojej i Joachima ojczyzny. Patrole ustawione na granicy natychmiast czmychnęły na nasz widok. Zaskoczyło nas, że nikt nie stawia oporu armii elfów oraz to, że w miarę zagłębiania się w krainę, coraz więcej mężczyzn dołączało się do nas. Co prawda byli to głównie chłopi, lecz zdarzyło się również kilku młodszych rycerzy wraz ze swoimi niewielkimi oddziałkami.
- Dlaczego do nas dołączacie? – zapytałam na którymś postoju jednego z wieśniaków. Mężczyzna spojrzał na mnie zaskoczony i strasznie onieśmielony i dopiero po chwili odparł:
- Pani, jesteśmy jeno biednymi ludźmi. Mamy naprawdę niewiele, lecz serca nasze prawe… Król nas oszukał.
- Jak? – zapytał mój małżonek, podchodząc do mnie.
- Obiecał nam dobrobyt w zamian za nasze młode kobiety. Miały służyć mu w czasie licznych zabaw. Zgodziliśmy się, bowiem nie wyjaśniono nam na czym dokładnie ma polegać ta służba. Sądziliśmy bowiem, ze będzie to jeno usługiwanie panom. Okazało się wkrótce, że on je wykorzystuje. Robią tam za dziwki. – wzburzenie w głosie mężczyzny na moment odebrało mu mowę. – Część z nich w ogóle do nas nie wróciła, a ta która została nam zwrócona, była zaciążona… Pani, może i nie jesteśmy szlacheckiego pochodzenia, lecz pojąć za żonę zbrzuchaconą dziewkę, jest takim samym afrontem dla nas, jak i dla władców. Ponadto to nie są nasze dzieci, więc takie kobiety ku naszej rozpaczy najczęściej są odtrącane przez swoich narzeczonych.
- Czy król jakoś to tłumaczy? – zapytałam szorstko, choć spodziewałam się już odpowiedzi.
- Nie, moja pani. Wysłaliśmy kiedyś do niego naszych ludzi, zgadaliśmy się z chłopami z innych wiosek i około dwudziestu luda, wybrało się na audiencję do króla. Z tego co wiemy, to zostali przyjęci, lecz miesiąc później część z nich wróciła okaleczona, a reszta martwa.
- Jak mogli wrócić, skoro byli martwi? – zainteresował się Draco.
- Panie mój, zostali przywiezieni do domów przez tych, którzy zdołali ocaleć. Przyprowadziło ich wojsko, na postronkach niczym bydło. Król pozbawił tych mężczyzn przyrodzenia, a tych których zabił, głów… Panie, my tylko chcieli, żeby nasze kobiety wracały do domów i to bynajmniej nie z cudzymi bachorami w swoich łonach. – chlipnął chłop, ocierając cieknący nos brudnym rękawem.
  
Tydzień później dołączył do nas odesłany do miasta elfów żołnierz, informując nas, że z naszym dzieckiem jest wszystko w porzątku. Informacje te podniosły mnie i Draco bardzo na duchu. Po kolejnych dwóch tygodniach, w czasie których trzykrotnie dopieraliśmy ataki wojsk króla, udało nam się wreszcie dotrzeć pod mury Kitos. Zmęczeni, lecz zdeterminowani, rozpoczęliśmy budowę machin oblężniczych, z pomocą których mieliśmy zdobyć miasto. Przerażony ojciec, dwukrotnie jeszcze posyłał ku nam swoje coraz mniejsze siły. Wreszcie, gdy nasze konstrukcje były już niemal gotowe, do obozu przybył goniec z wiadomością zawierającą królewską pieczęć. Byłam akurat obecna przy otwieraniu listu przez brata i widziałam jego zdziwienie, gdy tylko przeczytał treść pergaminu.
- Co się stało? - zapytałam zaniepokojona jego miną.
- Ojciec... poddaje się.
- Co?! - wrzasnęłam kompletnie rozbrojona wiadomością.
- Ojciec mówi, że się poddadzą, jeśli tylko zaprzestaniemy oblężenia. Jest jego podpis i pieczęć. - wskazał mi odpowiednie fragmenty. Nie mogłam uwierzyć! Przygotowywaliśmy się do krwawej rozprawy, a tymczasem wyglądało na to, że zakończy się to raczej bezproblemowo.
- Co teraz? - zapytałam.
- Przejmiemy miasto, a potem roześlemy wici po kraju o naszym zwycięstwie. - mruknął Joachim. - W ten sposób poinformujemy ludzi, że zakończyło się panowanie tego debila!
- Mówisz o naszym ojcu! - warknęłam.
- Zaiste, lecz nie możesz zaprzeczyć, że jest debilem.
- Nie, nie mogę, choć to przykre.
- A czy ja mówię, że nie? Tyle, że trzeba być twardym, siostrzyczko. Ten, kto ma miękką dupę, jest natychmiastowo zjadany przez silniejszą konkurencję.
- Mówisz tak, jakbym sama o tym doskonale nie wiedziała. - zaperzyłam się.
- Mia, jesteś jeszcze bardzo młoda, nie znasz większości zasad panujących na dworach, nie chciałbym abyś się czegoś wystraszyła, czy nie podołała w swoim rządzeniu.
- Czemu tak mówisz?... Zapomniałeś, że to ja zdołałam wyprowadzić swoich ludzi z królestwa i przemierzyć z nimi pół Rubieży? - warknęłam.
- Nie, nie zapominam, ale w innych poważniejszych sprawach jesteś wciąż bardzo niedoświadczona.
- No jasne! - sarknęłam wściekła. - przecież jestem tylko głupią dziewczyną, której udało się uniknąć śmierci, lecz która głównie nadaje się do tego, by rozłożyć przed facetem nogi i zostać wydymaną na wszelkie możliwe sposoby! - ryknęłam.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1629 słów i 9188 znaków.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Vv

    Mia chyba dostała okresu xD

    13 mar 2016

  • elenawest

    @Vv raczej nie :-P

    13 mar 2016

  • Kuri

    Joachim dostanie od Mii w mordę? :D

    13 mar 2016

  • elenawest

    @Kuri nieeee, ale będzie ciekawie :-P

    13 mar 2016