Spojrzałam na Draco.
- Naprawdę twierdzisz, że jestem wyjątkowa?
- Oczywiście, że tak. Jesteś najwspanialszą kobietą, jaką udało mi się spotkać. I nie próbuj tego negować! Wiem, co mówię. – przytulił mnie mocno, a ja poczułam w tym uścisku całą miłość do mnie.
- Kocham cię. – szepnęłam, po czym pocałowałam go.
- Wiecie, zaskoczyła mnie wasza decyzja o zachowaniu Everarda przy życiu. – powiedział Joachim, kiedy kilka godzin później siedzieliśmy w jego pięknie urządzonym gabinecie. – Przecież on was zdradził. Nie wiem, czy ja byłbym tak pobłażliwy, gdyby to mnie zdradzono.
- Wiem, ale chcę mu pokazać, że nas się nie oszukuje. Gorzko pożałuje tego, co zrobił. – powiedział Draco. Joachim skinął głową i zwrócił się do mnie.
- Mia. Jakie są wasze dalsze plany? Zechcesz tutaj urodzić?
- Tak. Tu jest bezpiecznie, dziecko urodzi się w szczęśliwej krainie, w otoczeniu kochających je osób. – odparłam.
Pół roku później.
- Ile to jeszcze może trwać? – warknął Draco, chodząc po korytarzu zły na cały świat, lecz jego złość spowodowana była głównie wielkim zmartwieniem.
Ja leżałam na łóżku w pokoju i kurde rodziłam! Jeszcze nigdy nie czułam takiego bólu, choć nie było to coś, czego bym w gruncie rzeczy nie potrafiła znieść. Zacisnęłam więc mocno zęby, a z moich ust od czasu do czasu dobiegał jęk. Słyszałam, jak mój ukochany piekli się za drzwiami nie mogąc wejść tu do mnie, a także próbującego uspokoić go Joachima, choć głównie dolatywały do mnie pojedyncze słowa. Wreszcie usłyszałam ten cudowny dźwięk – płacz dzieciątka. Jedna z elfich akuszerek podała mi go delikatnie. Chłopiec. Uśmiechnęła się do mnie i ruszyła w stronę drzwi. Gestem przywołała zdenerwowanego już niemal do granic możliwości mężczyznę. Wszedł niepewnie. Gdy tylko spojrzał na mnie trzymającą kwilące zawiniątko na rękach, uśmiechnął się szeroko i podszedł do mnie. Zauważyłam w jego oczach łzy.
- Jak się czujesz? – zapytał cicho, patrząc czule na dziecko. Pogłaskał je delikatnie po pokrytym brązowym meszkiem łebku.
- Zmęczona, ale szczęśliwa. Wreszcie staliśmy się prawdziwą, pełną rodziną. – szepnęłam.
- Jeszcze nie, niestety. – odparł.
- Dlaczego? – zapytałam zdumiona.
- Powinniśmy wziąć ślub, nie uważasz? – szepnął mi do ucha. – Kocham cię i nie zamierzam cię stracić, poza tym chcę, aby wszyscy wiedzieli, że należysz tylko do mnie.
- Kocham cię… Kiedy chcesz wziąć ze mną ślub?
- Odpoczywaj teraz, jesteś zmęczona. Pomyślimy o tym, gdy powrócisz do pełni sił, jednakże nie chciałbym odwlekać tego jakoś bardzo w czasie. Najpóźniej za dwa miesiące… Co ty na to?
- Pasuje.
- Denerwujesz się? – zapytał mnie Joachim, czekając w moim tymczasowym pokoju aż skończę się szykować. To on miał udzielić nam ślubu.
- I to jeszcze jak. – odparłam wychodząc wreszcie zza wysokiego parawanu, za którym przebierałam się w suknię ślubną. Uśmiechnęłam się do brata niepewnie.
- Wyglądasz zjawiskowo siostrzyczko. – powiedział poważnie, przytulając mnie czule.
Ubrana byłam w długą białą suknię, której dekolt i pas zdobiły srebrne ornamenty. Identyczne ciągnęły się wzdłuż długich, rozciętych po wewnętrznej stronie rąk rękawów. Suknia posiadała jeszcze jedną warstwę materiału, którą można było osobno ująć w dłoń, bez niepotrzebnego marszczenia całej powierzchni. Warstwa ta wykończona była czarnym kwiatowym ornamentem. Na ramiona zarzuconą miałam granatową pelerynę, po wewnętrznej stronie przyjmującą kolor lekko fioletowy. Jej rękawy porozcinane były w kilku miejscach i krótsze niż te od sukni*. Na głowie spoczywał mi niewielki misternie wykonany diamentowy diadem**. Wyszłam z bratem z pokoju do rozległego ogrodu, w którym miał odbyć się ślub. Pod pięknie plecionym baldachimem z zielonych pędów stał uśmiechnięty do mnie Draco. Przywdział najwspanialszą zbroję, jaką podarowały mu elfy. Wyglądał dostojnie i zarazem groźnie. Niemal królewsko. Kiedy Joachim doprowadził mnie do czekającego na nas mężczyzny, przytulił mnie mocno, a sam stanął przed nami na podeście. Uśmiechnęłam się lekko do ukochanego i spojrzałam w kierunku brata. Za nami półkolem ustawiły się co znamienitsze elfy, reszta trochę dalej. Widziałam w ich oczach radość. Byłam szczęśliwa. Jedna z akuszerek, która asystowała w porodzie, trzymała na rękach naszego uśpionego synka. Joachim uniósł ręce, a zgromadzeni natychmiast zamilkli. Ceremonia była wspaniała. Podniosła, radosna i pełna wzruszeń. Kiedy Draco pocałował mnie czule, czułam jak cały drży z emocji. Po jego policzku spłynęły łzy radości.
* Podaję link do ściągnięcia sobie tego obrazka, ponieważ pod głównym adresem strony, niestety go nie znajdziecie.
** https://www.etsy.com/listing/86477781/celtic-faery-leaves-wedding-circlet?ref=market
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
Kuri
Taki... miły rozdział, odskocznia od problemów. Nadal jestem zdania, że Mia jest niedorozwinieta intelektualnie, tolerując gościa, który ją zgwałcił "bo tak", nadal jestem zdania, że Draco powinien skończyć, w najlepszym razie, na stosie, nadal uważam, że Joachim to dwulicowy drań... Nadal uważam, że będę czekał na kolejne rozdziały
elenawest
@Kuri bardzo mi miło, że tak uważasz :-) znaczy z tym stosem i czekaniem :-P
Kuri
@elenawest Powiem Ci taką moją prywatną myśl, najbardziej szkoda mi Evereda xD Chciał się chłop ustawić, a mu nie wyszło xD
elenawest
@Kuri :-D no nie wyszło i jeszcze bardziej nie wyjdzie :-P w kolejnych rozdziałach :-D
Kuri
@elenawest Oszczędź go D: Zrób to dla mnie!
elenawest
@Kuri nieee :-P
Kuri
@elenawest Jesteś zła :P