Opowieści z Caldarii cz18.

- Moglibyście przestać? – warknęłam. – Przecież nas ugościli, zapewnili ochronę i dach nad głową. Ponadto możemy z tego korzystać tak długo, jak tylko chcemy. Co was ugryzło?
- Fakt, za to powinniśmy być im wdzięczni – przytaknął niechętnie Everard.
- Więc o co wam chodzi? – zapytałam poirytowana.
- Porozmawiamy o tym później – odparł szybko William, widząc zmierzającego w naszą stronę Joachima z rozwartymi ramionami.
- Siostro – powiedział czule i tak samo mnie objął, po czym pociągnął w stronę stołów. Reszta natychmiast ruszyła za nim. Gdy tylko usiedliśmy, służący natychmiast wnieśli potrawy. Śniadanie już dobiegało końca, gdy Joachim z uśmiechem odezwał się do mnie:
- Bardzo się cieszę siostrzyczko, że jednak zdecydowaliście się nas wesprzeć.
- Wesprzeć? W czym? – zapytałam zaskoczona.
- W wojnie oczywiście.
Zakrztusiłam się pijącym sokiem.
- Coś ty wymyślił? Na rozum ci padło? Przecież niczego ci nie obiecywaliśmy. Wczoraj ustaliliśmy, że dasz nam czas do namysłu – mruknęłam w chwilę później.
- Taką dostałem wiadomość – powiedział niebotycznie zdziwiony Joachim, patrząc to na mnie to na Draco.
- Od kogo? – blondyn patrzył na niego przymrużonymi oczami. Mój brat spojrzał na niego krótko, a potem wskazał na Everarda, który był tak blady, że wyglądał jakby ktoś obsypał go mąką. Słysząc swoje imię, natychmiast zerwał się z krzesła, na którym siedział i pędem puścił się ku drzwiom. Nie docenił jednak mojego partnera. Draco bowiem szybko zagrodził mu drogę i schwycił mocno za gardło.
- Czemu to zrobiłeś? – syknął wściekły.
- Czy to nie oczywiste? – odezwał się nagle jeden z żołnierzy Draco, podchodząc do nas. - Nie zastanawiało was, że on jako jedyny nie był przerażony pojawieniem się za naszymi plecami tych dwóch armii, a kiedy elfy nas uratowały, z nas wszystkich najbardziej okazywał im brak zaufania?
Spojrzałam zaskoczona na rozmówcę.
- Chcesz powiedzieć, że Everard nas oszukał? Był szpiegiem? – zapytałam głucho. Przytaknął. Spojrzeliśmy na mężczyznę duszonego przez blondyna. Zaczynał się już robić lekko zielonkawy. Tymczasem w sali zaczęli gromadzić się pozostali nasi ludzie, jakimś sposobem zawiadomieni o całym zajściu. Wielu z nich trzymało obnażone miecze w dłoniach.
- Czemu to zrobiłeś? – syknął Draco przez zaciśnięte zęby, mierząc Everarda mroźnym spojrzeniem.
- Pieprz się! – warknął tamten i splunął mu w twarz. Draco natychmiast puścił go. Everard upadł na podłogę. Otrzymał potężnego kopniaka od blondyna. Jeszcze dwa kolejne i leżał skulony.
- Zaprowadźcie go do celi – warknął Draco. – Później się nim zajmiemy.  
Joachim kiwnął głową, a następnie jednym gestem polecił swoim strażnikom związać mężczyznę i go wyprowadzić.
- Jak on śmiał!? – wrzasnęłam, gdy tylko zniknął z naszego pola widzenia. – Jak śmiał! Poprowadził nas wszystkich na śmierć! Żłób pieprzony!
- Uspokój się, proszę – szepnął mi brat do ucha. – Nie wolno ci się denerwować.
- W rzyci mam to! Żłób, gnój, kmiot nieruchawy! – wrzeszczałam, bliska już furii. Nagle poczułam, jak Draco mnie mocno obejmuje i usłyszałam jego cichy szept:
- Proszę cię. Uspokój się, bo zaszkodzisz sobie i dziecku.
Zdołałam to osiągnąć dopiero po kilku minutach.
- Lepiej ci już? – zapytał Joachim, patrząc na mnie z troską. Przytaknęłam. – To dobrze. Co chcecie z ni zrobić?
- Ja najchętniej bym go zabiła – warknęłam.
- Porozmawiamy o tym z naszymi ludźmi. – zdecydował blondwłosy mężczyzna. – Oni też pewnie będą chcieli coś w tej sprawie powiedzieć… Masz tu może Joachimie jakieś pomieszczenie, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał w rozmowie?
Godzinę później, brat udostępnił nam obszerną salę, gdzie wszyscy spokojnie mogliśmy się pomieścić.
- Kochani. Udało nam się. Jesteśmy bezpieczni, a to właściwie tylko szczęśliwemu zbiegowi wydarzeń i temu, że uratowały nas elfy, bo jak już wiecie, okazało się, że Everard działał przeciwko nam – powiedziałam ponuro, gdy już ostatni wojownik zajął miejsce. Na wspomnienie mężczyzny, który nas zdradził, oczy wielu naszych żołnierzy błysnęły złowrogo. Przypuszczam, że gdyby znalazł się teraz tu z nami, to długo by już nie pożył. – Wiem, że wszyscy jesteśmy w szoku, bo nie sądziliśmy, że elfy jeszcze żyją. Wiem też, że pewnie zastanawiacie się teraz co z nami tu będzie. Moja propozycja jest następująca, zostańmy tu tak długo, jak to tylko możliwe. Odpocznijmy, nabierzmy sił, wszystkim nam się to należy po tej męczącej podróży. – moim słowom odpowiedział jedynie pomruk aprobaty.
- Co będzie z Everardem? – zapytał Jake.
- Tego jeszcze nie ustaliliśmy, bo chcieliśmy wpierw z wami o tym porozmawiać – powiedział spokojnie Draco. – Wszyscy z nim podróżowaliśmy i wszystkich nas jednako wprowadził w pułapkę. Ja oraz Mia, chętnie byśmy go zabili za taką zdradę, ale chcemy wysłuchać również waszej opinii.
W sali zaległa cisza, gdy rycerze myśleli intensywnie. Na ich twarzach widziałam wypisany gniew, więc mogłam łatwo się domyślić ich odpowiedzi. Po chwili znów odezwał się Jake.
- A co wy na to, gdybyśmy go nie zabijali, ale w razie kolejnego spotkania z królem Albusem, zwrócili mu Everarda i niech on go każe za nieudaną akcję – powiedział powoli, patrząc na nas intensywnie.
- A skąd wiesz, że takowe spotkanie jeszcze kiedykolwiek nastąpi?
- Przecież podobno twój brat chce wypowiedzieć wojnę innym narodom, by pomóc elfom odebrać swoją krainę.
- Nie wiem Jake, skąd masz takie informacje, ale niestety są one prawdziwe. – uśmiechnęłam się do niego lekko. – Joachim zapytał wczoraj mnie i Draco, czy wraz z wami wspomożemy go w tej walce. Dał nam czas do namysłu. Everard działał na własną korzyść i nas oszukał, mówiąc mojemu bratu, że się zgadamy, bo tego jeszcze nie zrobiliśmy. Musimy się naradzić.
- A kiedy masz mu dać odpowiedź? – zapytał William.
- Powiedział, że da nam tyle czasu do namysłu ile tylko będziemy chcieli – odparł za mnie Draco. A sali tym razem nie zapadła cisza, bowiem nasi ludzie zaczęli się miedzy sobą naradzać.
- Zdołasz go poinformować dopiero za tydzień? – zapytał Jake.
- Tak – powiedziałam krótko. – No dobrze, a co z Everardem, bo jego sprawa nie została jeszcze rozwiązana?
- Proponuję najpierw z nim porozmawiać. Jego zeznania dadzą nowe światło na tę całą sprawę. Łatwiej będzie nam podjąć decyzję. – Draco spojrzał na mnie uważnie. – Zgadzasz się z tym?
Kiwnęłam głową. Inni też.
- A więc dobrze. Gdy tylko rozmówimy się z tym gnojem, damy wam znać.
Rycerze zaczęli się rozchodzić. Jako ostatni wyszliśmy z pomieszczenia. Na końcu korytarza zauważyłam szeroko otwarte drzwi. Wielkie pomieszczenie, jakie się za nimi znajdowało, było cudowną biblioteką. Z miejsca zostałam zauroczona widokiem potężnych dębowych regałów, które uginały się pod ciężarem dziesiątków tysięcy ksiąg, zwojów i pergaminów. Pomiędzy półkami, w przytulnych niszach, ustawiono wygodne kanapy, fotele i niskie stoliczki. Wszystko stylizowane w kwietne ornamenty. Roziskrzonym wzrokiem chłonęłam ten wspaniały widok. Draco prawdopodobnie nie mniej zafascynowany ode mnie, rozglądał się po oszałamiających zbiorach. Wtem, cicho niczym duch, podszedł do nas odziany w miękkie zielone ubranie, stary elf z pięknymi miedziano-brązowymi włosami. Uśmiechnął się do nas przyjaźnie i szerokim gestem ręki, dał nam do zrozumienia, że możemy czytać co tylko zechcemy. Trochę nas to zaskoczyło, bowiem nie znaliśmy przecież ich języka, ale z ochotą ruszyliśmy między półki. Powoli przenosiłam spojrzenie z jednej księgi na drugą. Wtem mój wzrok spoczął na czerwonej oprawie, na której srebrnymi literami wytłoczony był napis „Smoczy świat”. Z trudem wyciągnęłam pokaźny wolumin i usiadłam z nim na najbliższym miękkim fotelu. Księga musiała sobie liczyć kilka tysięcy lat, gdyż wykaligrafowane litery nie przypominały tak do końca tych, którymi posługiwaliśmy się teraz. Jednak udało mi się zrozumieć sens słów. Zaskoczyło mnie to bardzo, bowiem oznaczać mogło to tylko jedno: był to język, którym posługiwali się ludzie! A więc i elfy musiały kiedyś nim władać!
- Ciekawe, jak do tego doszło? – pomyślałam i otwarłam gruby wolumin. Zaczęłam czytać, by po kilku stronach zatrzymać wzrok na następującym tekście:
„Łuski smoków pokryte były najdroższymi metalami dostępnymi na tym świecie, jak również drogocennymi diamentami, rubinami i szmaragdami. Grupa jaszczurów mieniła się zaiste, niczym wielobarwna tęcza.”
- Cholera! – mruknęłam do siebie. –Już wiem skąd królestwa mają takie bogate skarbce!
Informacja ta wstrząsnęła mną tak mocno, że przez dłuższą chwilę nie mogłam zdobyć się na jakikolwiek ruch. Wreszcie ponownie zagłębiłam się w fascynującej lekturze.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1587 słów i 9248 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Kuri

    Everard! Nie! D: Czemu zrobiłaś z niego zdrajcę? Joachim jest zbyt... jak to opisać... cukierkowy xD Do ścięcia xD

    1 mar 2016

  • elenawest

    @Kuri a bo mi tak jakoś do intrygi pasowało ;-)  
    Ciii, bo jeszcze cuś zdradzisz :-P

    1 mar 2016

  • Kuri

    @elenawest Co zdradzę? xD

    1 mar 2016

  • elenawest

    @Kuri napisałeś, że do ścięcia. Ciii... :-P

    1 mar 2016

  • Kuri

    @elenawest Jak tak, to mam nadzieję, że Everard się nim zajmie xD

    1 mar 2016