- Co teraz zrobimy? - zaniepokoiła się Mia, patrząc przerażonym wzrokiem na swojego męża.
- Przede wszystkim zachowamy spokój, a potem dowiemy się czego tak konkretnie chcą — odparł Draco, choć wzrok miał zatroskany. - Przebieżmy się. Niech wiedzą, że nie rzucili nas na kolana samym swym przybyciem! - zwrócił się do posłańca. - Każ szykować nasze najlepsze zbroje i wierzchowce. I powiedz ludziom, że mają być gotowi do odparcia ataku! A także niech zapalą smolne szczapy, będzie to dobry fortel.
Młody skłonił się i wybiegł z komnaty.
- Chodźmy — wyciągnął do Mii rękę, którą ona ujęła z lekkim drżeniem ciała. - Spokojnie, kochana. Teraz przede wszystkim musimy polegać na sobie, jeśli chcemy utrzymać królestwo.
- Wiem — odparła cicho.
- Pani nasza! Wróg stoi u bram! - krzyknął minister biegnący na czele pozostałych.
- Zauważyłam! - warknęła buntowniczo Mia, u której na widok żałośnie skamlącego człowieka, obudził się stary duch walki. - Nie ważcie się czynić żadnych kroków, gdy będziemy z nimi pertraktować lub na miejscu pozbawię was nie tylko tytułów!
Wyminęła ich ze wściekłą miną i nie czekając na męża, ruszyła ku zbrojowni.
Zrzuciła z siebie ubranie i zostając z samej bieliźnie, z pomocą służki naciągnęła grubą bawełnianą koszulę i takież same spodnie. Następnie stopy obwiązała szmatami. Wtedy też wciągnęła na nie stalowe budy na miękkiej podeszwie. Był to ostatni wynalazek jej ludzi, którzy skórzane buty połączyli z metalowymi używanymi w czasie turniejów rycerskich.
Musiała przyznać, że całkiem się sprawdzały.
Następnie zarzuciła na koszulę kolczugę z bardzo drobnych kółek nitowanych ze sobą i częściowo zachodzących na siebie. Sięgała do krocza do wysokości pępka była rozcięta z czterech stron. Następnie spięła ją skórzanym pasem w biodrach, na nie przenosząc ciężar. Dopiero wtedy przyjęła pomoc giermka. Widziała, jak kilka metrów dalej zaczyna rozbierać się jej mąż. Kiedyś jego ciało niemal non — stop sprawiało, że miała na niego ochotę, a teraz... No cóż...
Oderwała się od ponurych myśli i pozwoliła założyć na siebie kirys, do którego za pomocą pas i klamer zostały przymocowane obojczyk i naramiennik i opacha. Z kolei całe jej ręce zostały zakute w nałokcice i zarękawia. Dłonie pozostawiła odsłonięte.
Od dołu kirysu na pasach zwisał jej metalowy fartuch, do którego z kolei przymocowano taszki, a następnie nabiodrki. Od nich z kolei poszły nagolennice zachodzące na buty. Jako ostatnią część przymocowano nakolanniki. Poruszyła kilkakrotnie rękami, by sprawdzić, czy wszystko dobrze leży, ale nie mogła mieć żadnych wątpliwości. Chłopak był zbyt dobrym pomocnikiem. Z kolei przypięła na biodrach długi półtoraręczny miecz i chwyciła w dłoń przyłbicę typu armet. Postanowiła wyjechać ku wrogom z odsłoniętym hełmem. Poczekała na męża. On w przeciwieństwie do niej miał na sobie kolczugę, kirys kawaleryjski, skórzane rękawice i takież brązowe spodnie. Na ramiona zarzucił zieloną pelerynę. Nie wyglądał na króla, którym faktycznie był. Podeszła do niego i oboje przeszli tajnym korytarzem do stajni, gdzie czekały już na nich dwa pełnokrwiste rumaki. Siwek i kary. Obydwa okryte ciężkimi zbrojami płytowymi. Dwa majestatyczne wierzchowce, które nerwowo podrzucały łbami i grzebały rozłożone na podłodze siano. W stajni czekali na nich również ministrowie i co znamienitsze rycerstwo. Tych najlepszych jednak z nimi nie było, wyruszyli na turniej rycerski do Allerood. W tej chwili Mia modliła się, by zarówno oni, jak i mieszkańcy zdołali jakoś uciec.
Obydwoje wkrótce dosiedli koni.
- Wyjazd! - powiedziała donośnie i uderzyła lekko konia piętami. Wierzchowce ruszyły stępa, grzmiąc podkutymi kopytami po kamiennej posadzce i wstrząsając wielkimi łbami.
Skierowali się ku bramie głównej. Na ich widok pomniejsi rycerze zakrzyknęli radośnie, potrząsając trzymaną przez siebie bronią. Ludzie stojący po drugiej stronie muru ze zdumieniem popatrzyli na wyniosłą bramę, która dotychczas została otwarta dwukrotnie, wpuszczając i wypuszczając ich posłańca. Teraz miała otworzyć się po raz kolejny i byli szczerze zaciekawieni co też się wtedy wydarzy.
Wkrótce też skrzypnęły zawiasy i odrzwia bramy otwarły się do środka, wypuszczając kłęby gryzącego dymu i grupę jeźdźców.
- Cofnąć się, zrobić miejsce! - krzyknął dowódca wrogiej armii. Dwa pierwsze szeregi cofnęły się o kilka metrów, obserwując, jak na otwarty plac przed okazałym zamkiem-miastem wylewa się około pięćdziesięciu konnych, dosiadających znakomitych rumaków i odzianych w całkiem niezłe zbroje. Szczególnie pierwszy jeździec sprawiał niesamowite wrażenie — potężne kare konisko o pęcinach pokrytych dłuższą sierścią, okryte ciężką zbroją płytową łypało groźnie, niosąc na swym grzbiecie osobę niewielką ciałem, ale na pewno wielką duchem, odzianą w pełną zbroję płytową. Spod odsłoniętej przyłbicy widać było jej jasne oczy.
- Cesarzowa Mia i arcykról Draco, władcy Imperium Centralnego! - zaanonsował chorąży jadący na przedzie i dzierżący w dłoni czerwono — czarny proporzec z białym lwem na dwukolorowym tle. Z naprzeciwka wyjechało dwóch zbrojnych i jeden z nich rzekł donośnym głosem:
- Król Trilanu Totar Trzeci, pan Wschodnich Wysp, władca Samotnej Wieży składa wam pokłon, o miłościwie panujący władcy Imperium i wzywa was do poddania się wobec przeważającej liczby swych wojsk, których nie będziecie w stanie pokonać, jako że zaleją wasz kraj szeroką falą.
Na dźwięk tych słów Mia zacisnęła mocniej dłonie na wodzach i starając się nie warknąć, odparła:
- Formalności stało się zadość, a teraz każ, jaśnie panie swym ludziom zawracać te piękne bojowe ogiery i umykać z mego państwa, bowiem niczym wam nie zawiniliśmy, a wy nas najechaliście, jakbyśmy byli jakimś barbarzyńskim narodem, który trzeba wyplenić!
- Przez twe konszachty z elfami, które moi pradziadowie raczyli przegnać z tych terenów i zniszczyć, takimi właśnie was postrzegamy — odparł Totar pogardliwym głosem. - W arystokratycznych sferach przyjęte jest, aby gości proszonych, czy też nie, gdy żądają rozmowy, przyjąć kulturalnie w progach swego domostwa!
- Niekoniecznie mam ochotę wpuszczać cię w swe progi, panie, bo jeszcze nie zechcesz z nich wyjść i będziemy mieli impas, bo i ja ich bynajmniej nie opuszczę! - odezwała się Mia.
- Nie godzi się jednak o sprawach wagi państwowej prawić wśród zwykłych rycerzy i pospólstwa, Imperatorowo...
- Rozmawiać o takich czy innych sprawach będę tutaj, bo tak mi się podoba!
- Pani moja... Nie zapominajmy, że tak nakazuje obyczaj, wasza wysokość — odezwał się szeptem jeden z jej doradców. Zmroziła go wzrokiem i równie cicho powiedziała:
- Z tego, co pamiętam, to kazałam wam siedzieć cicho i nie wtrącać się w te pertraktacje, więc zamknij jadaczkę z łaski swojej, albo każę ci skrócić ten szczekliwy język!
Przerażony mężczyzna cofnął w popłochu konia i zaczął coś tłumaczyć szeptem swoim kolegom.
- Wpuść mnie, pani, a obiecuję, że wynegocjujemy warunki wielce korzystne dla obu stron.
- Jeśli mówiąc korzystne, masz na myśli, że oddam ci część lub całość mego królestwa, to grubo się mylisz, mój królu, bowiem dla mnie i moich poddanych sytuacją korzystną będzie, gdy się stąd zabierzesz i nie powrócisz!
- Mia, uważaj, żeby nie przegiąć... - powiedział Draco, uważnie obserwując zachowanie rycerzy przeciwnika.
- Uważam... - mruknęła, ale zanim zdołała powiedzieć coś jeszcze, ten sam minister, który wcześniej się odezwał, wyjechał teraz przed Mię i zwrócił sił do Totara:
- Panie mój i władco. Ja, pierwszy minister jej cesarskiej mości Imperatorowej Mii, z całego serca zapraszam cię w gościnne progi zamku.
Na placu zapadła głucha cisza. Nawet nieprzyjaciel zdawał sobie sprawę z tego, że minister wyjechał koniem przed wierzchowca królowej, co było gestem obraźliwym i wielce niebezpiecznym dla jego wykonawcy. Mężczyzna musiał zdać sobie z tego gwałtownie sprawę, gdy usłyszał szczęk wysuwanego z pochwy miecza. Zbladł gwałtownie i odwrócił się w stronę władców tylko po to, by zobaczyć błysk miecza. W chwilę później jego głowa została oddzielona od reszty tułowia i z ohydnym plaśnięciem spadła rumakowi pod nogi.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.