Opowieści z Caldarii cz28.

- Nie. - odparł stanowczo. - Nie żartuję. Nie ruszajcie się stąd dopóki nie schwytamy ponownie tego człowieka.
- Ty naprawdę nas podejrzewasz? Czy tobie kompletnie odwaliło? Oskarżasz o coś takiego własną siostrę?
- Jestem po prostu ostrożny. Wszyscy zostają w swoich komnatach. Moi żołnierze będą was pilnować. Dostaniecie tutaj jakąś strawę. - zamknął za sobą drzwi i zniknął nam z oczu.
- Pieprzony gnój! - warknęłam wściekła. - Jak on mógł?
- Uspokój się. Na pewno wszystko się wkrótce wyjaśni, a ja dopilnuję, by Joachim odszczekał wszystkie oskarżenia, jakie skierował pod naszym adresem.
Dopiero wieczorem powrócił do nas Joachim i w bardzo żołnierskich słowach wyjaśnił, że były władca i jego pomagier zostali schwytani nieopodal zamku, gdy pieszo umykali przez las.
- I co? Tylko tyle masz nam do powiedzenia? - warknęłam, zatrzymując go w drzwiach.
- A, co jeszcze mam ci powiedzieć? Jutro popołudniu odbędzie się na zamku egzekucja Albusa, człowieka, z którym uciekał i tego waszego zdrajcy.
- To dobrze... Ale może tak byś nas przeprosił, co? Nie uważasz, że te twoje oskarżenia były zupełnie bezpodstawne?
- Przecież wszystko się wyjaśniło. To nie wy, czy wasi ludzie byliście za to odpowiedzialni, więc według mnie sprawa jest załatwiona... A teraz wybaczcie, ale muszę przypilnować spraw związanych z egzekucją... Chciałbym też, abyście mi towarzyszyli w czasie jej wykonywania.
Zdumniona jego zachowaniem, patrzyłam, jak odchodzi korytarzem.
Nazajutrz w godzinach popołudniowych razem z Draco i Joachimem udaliśmy się na pryncypialny plac zamku, gdzie czekali już skazańcy. Lekko ścisnęło mi się serce, gdy dojrzałam klęczączą przy ojcu, zapłakaną Lady Ariadnę. Gdy tylko mnie zobaczyła, porwała się z kolan i niezważając na strażników, dopadła do mnie.
- Mia, zrób coś! Przecież nie mogą go zabić! - wrzasnęła, szarpiąc mnie za rękę.
- Mogą i dokonają tego. - odparłam zimno, odtrącając jej wyciągnięte dłonie.
- Jak możesz! - oburzyła się. - Byliśmy dla ciebie tacy dobrzy, zagwarantowaliśmy ci dach nad głową, naszą opiekę, ponadto byłyśmy przyjaciółkami!
- Tak, opiekę. - sarknęłam. - To już nie pamiętasz, jak twoj ojciec skazał mnie na karę śmierci, bo wpadliśmy w zasadzkę?... A ty, nigdy nie byłaś moją przyjaciółką! Tolerowałam cię i to wszystko... Zabrać ją, ale niech widzi wszystko, co dzieje się na placu. - rozkazałam ostrym tonem, patrząc, jak dwóch żołnierzy odciąga ode mnie zrozpaczoną kobietę.
Tymczasem Draco przyglądał się uważnie skazańcom.
- Jak masz zamiar ich ukarać? - zapytał mego brata.
- Albus zostanie ścięty. A jego pomocnika i waszego zdrajcę rozerwiemy końmi.
- A dlaczego były władca ma ponieść w sumie łagodniejszą karę?
- Bo pochodzi ze szlacheckiej rodziny, i chociaż najpewniej on by tak z nami nie postąpił, to ja chcę wyrok na nim wykonać poprawnie.
Spojrzałam na męża. Skinął mi tylko głową i odwrocił się ponownie w stronę placu.
Gdy wracaliśmy do komnaty, wciąż miałam w uszach wrzaski bólu umierajacych i krzyki Lady Ariadny. Natychmiast posłaliśmy gońca po naszego synka.
Dwa tygodnie po oskarżeniu nas o pomoc w ucieczce Albusa, do Birkerod powrócił goniec z naszym malcem, ktory pomimo tak długiej rozłąki wcale nie zapomniał swoich rodziców i natychmiast rozpromienił się na nasz widok. Łzy szczęścia zaszkliły mi się w oczach, gdy chwyciłam synka w ramiona, a on objął mnie czule swoimi małymi łapkami. Miał już ponad pół roku i zaczynał stawiać pierwsze, choć jeszcze niesamodzielne kroki. Draco przytulił nas do siebie i wyszeptał:
- Znów jesteśmy pełną rodziną... Tak bardzo się cieszę, że mały jest już przy nas... Mia, może wartoby wreszcie pomyśleć nad imieniem dla niego, co? Zbliżają się jego pierwsze urodziny, a jak zapewne pamiętasz, zwyczaj nakazuje, by nadać dziecku imię właśnie wtedy. No chyba, że wy w Dagoba mieliście jakiś inny zwyczaj.
- Nie mam pojęcia, Draco... Nie wiem, jak tobie, ale mnie bardzo podoba się imię Einar.
- Pasuje. - zaśmiał się i jeszcze raz mnie przytulił.
Tym razem podbicie całego królestwa zajęło nam jeszcze więcej czasu, bowiem jego mieszkańcy nie pogodzili się tak łatwo z obaleniem i egzekucją dotychczasowego króla. Kilka miesięcy spędziliśmy pomagając mojemu bratu w podbijaniu kolejnych miejsc w królestwie, ale nasze relacje coraz bardziej się psuły. Zawsze, kiedy próbowałam porozmawiać z nim o dalszym rzadzeniu, a przede wszystkim o moim rządzeniu, Joachim zbywał mnie jakimiś półsłówkami.
Kiedy w końcu udało nam się opanować całe terytorium, Einar zaczął już samodzielnie chodzić, z czego przez kilka tygodni Draco był dumny niczym paw.
Wreszcie została również ustalona data koronacji Joachima na nowego władcę Dagoba i części Caldarii, które od tej pory miały tworzyć jedno państwo. W czasie ceremonii, brat miał przekazać pod moje władanie pozostałą część Caldarii. Uroczystość miała odbyć się w Kitos, więc rozpoczęliśmy przygotowania do kolejnej męczącej podróży.
  
Sala tronowa zamku w Kitos. Południe.
  
Stałam ramię w ramię z mężem moim Draco, który na swych rękach trzymał naszego małego brzdąca. Wszyscy ubrani byliśmy prawie po królewsku, to znaczy mnie, jako córce obalonego króla, a siostrze jeszcze niekoronowanego, przysługiwał kolor purpury na szatach. Draco przywdział swoją elficką srebrną zbroję, a Einara ubraliśmy w piękne ciemnozłote szatki. Gdy wreszcie dostrzegłam kroczącego dumnie brata w asyście elfich magnatów, czułam, jak serce mi gwałtownie przyspiesza, bowiem do tej pory nie widziałam jeszcze tak majestatycznego władcy, nie licząc nawet elfów. Moment koronacji był podniosły, wzruszający i pełen magicznej chwili. Z radością w sercu patrzyłam, jak jeden z elfów delikatnym gestem nakłada na głowę klęczącego przed nim Joachima, szczerozłotą koronę. Tedy też brat powstał z kolan, a wszyscy zebrani w sali, zakrzyknęli radośnie na cześć nowego władcy.
Joachim uśmiechnął się do nas wszystkich czule i powiedział donośnie:
- Moi umiłowani podwładni. Ja oto, król wasz, Joachim Zwycięzca, mocą nadaną mi przez wszechmocnych bogów, oddaję we władanie całe Północne Rubieże czcigodnych elfów, którzy w swej dobroci zaopiekowali się mną, gdy tego najbardziej potrzebowałem.
Po sali rozniósl się szmer wiwatów, które natychmiast zostały ukrócone przez podniesioną dłoń Joachima.
- W ten oto sposób nowo powstałe królestwo elfów, którzy nadadzą mu swoją własną, stosowną nazwę w odpowiednim czasie, ustanawiam moim wasalem i zobowiązuję ich do wsparcia zbrojnego i jakiegokolwiek innego, gdy granice mego królestwa zostaną zagrożone, sam jednocześnie obiecując im pomoc w przypadku takiej samej sytuacji. - brat mówił te słowa wolno, tak, by dotarły one do wszystkich zebranych. Spojrzałam na elfy, które stały tuż nieopodal mnie. Ich twarze wyrażały jeno bezgraniczne zdumienie. A tymczasem brat kontynuował:
- Wszyscy oddajecie mi cześć. Nareszcie nastał czas mojego panowania. Piętnaście lat czekałem, by zasiąść na moim tronie… Myśleliście, że jestem za młody, by rządzić krajem. Nie zrozumieliście, że urodziłem się, by panować. Teraz nadszedł mój czas.
Spojrzałam zaskoczona na Draco. On też przyglądał się mojemu bratu z coraz większym zdziwieniem. Cholera! Nie tak miała wyglądać koronacja Joachima! Co on wyprawiał?
- Co się dzieje? – szepnęłam do męża.
- Nie mam pojęcia. – odparł równie cicho.
- Wiem, że moim przeznaczeniem jest rządzić samotnie. Otrzymałem ten tron tylko dla siebie… Urodziłem się, by rządzić… Teraz jest mój czas! - krzyknął jednym tchem Joachim, patrząc władczo na swoich poddanych.
Nagle dotarło do mnie co zrobił brat. Zawłaszczył sobie całe Dagoba i Caldarię, pomimo, że miałam otrzymać ich część we własne władanie! Gniew zagotował mi krew w żyłach. Mocno zacisnęłam dłonie w pięści i praktycznie ruszyłam w stronę tronu, gdy Draco położył mi ostrzegawczo rękę na ramieniu.
- Stój! – syknął mi do ucha. – W ten sposób niczego nie załatwisz, a jedynie pogorszysz sprawę!
- On nas oszukał! – warknęłam, patrząc wściekła na tron, na którym zasiadał właśnie brat.
- Wiem o tym ukochana, ale teraz, gdy stoi tu tyle zbrojnych, nie możemy go zaatakować! Pomyśl o naszym dziecku!
Moja furia sklęsła, gdy spojrzałam na małego brzdąca bezpiecznie siedzącego w obęciach Draco. Fuknęłam jeszcze coś pod nosem, niczym rasowa kocica i uspokoiłam się na tyle, by straż przyboczna Joachima, nie miała podstaw, by interweniować. Kilka minut później złożyłam bratu delikatny ukłon, który w świecie władzy oznaczać miał szacunek dla jego korony, ale jednocześnie niepogodzenie się z jego wyborem, który dokonał się bez mojej wiedzy. Którą to wiedzę, jako również osoba królewskiego pochodzenia, a na dodatek siostra nowo korowanego władcy miałam obowiązek najpierw zaakceptować, a przede wszystkim ją znać. Joachim postąpił nad wyraz podle nie zawiadamiając mnie o tym, że zmienia plany wobec mnie. Przecież w czasie koronacji miał mnie wywołać i ogłosić mnie władczynią niepodległego księstwa, które obejmować miało pas od Birkerod, aż po granicę z Królestwem Tringaldu. A tego nie zrobił. Przyznał sobie najwyższą niepodzielną władzę!

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1704 słów i 9646 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Kuri

    Hahaha! Mówiłem, żeby mu nie ufać xD Zrobił wszystkich w uja xD

    18 mar 2016

  • Użytkownik elenawest

    @Kuri dokładnie :-P

    19 mar 2016