Siła wody była tak duża, że zachwiałam się pod jej naporem i najpewniej byłabym upadła, gdyby nie Draco, który jakoś w mdłym świetle sączącym się z odblokowanego przez nas otworu, zdoła dostrzec, co się święci i złapać mnie w porę. Zatkałam usta dłonią, bo od smrodu zaczęło zbierać mi się na wymioty. Za sobą usłyszałam dogłosy rzygania.
- Idziemy! - rzuciłam, jednakowoż starając się zbyt głęboko nie oddychać. Draco i żołnierze ruszyli za mną, z trudem poruszając się w tym gąszczu, który oblepiał nam teraz nogi. Kiedy wreszcie dotarliśmy do wyjścia na powierzchnię, wszyscy byliśmy wściekli, zmęczeni, brudni i cholernie śmierdzący.
- Cwany pomysł. - mruknął Draco, z trudem łapiąc oddech. - Zatkali odpływ, ale jak nie podusili się od tego smrodu, to tego nie jestem w stanie pojąć.
- Nie wiem, teraz mnie to nie interesuje. - odparłam. - Idziemy po króla.
- uwalani od gówna? - zauważył jeden z żołnierzy.
- Racja... Postarajcie się jakoś doczyścić swoimi szmatami, które jeszcze są czyste i zostawcie je tutaj. - powiedział Draco i zaczął czyścić zbroję i buty. Była to mało przyjemna robota, ale dość szybko udało nam się pozbyć tego świństwa. Kiedy w końcu ruszyliśmy w stronę sali tronowej, gdzie powinien przebywać król, wokół nas unosił się odorek fekaliów. Sami marszczyliśmy przez to nosy, lecz konsekwentnie parliśmy na przód, likwidując kolejne, niewielkie oddziały straży. W końcu, gdy znajdowaliśmy się już w pobliżu sali tronowej, zobaczyliśmy, jak ucieka z niej w popłochu król Albus w asyście swoich doradców i straży. Widok ten był co najmniej gorszący, bowiem korona na głowie monarchy była przekrzywiona tak mocno, że zdawać by się mogło, że zaraz spadnie.
- Za nim! - wrzasnął Draco i dobywając miecza, puścił się w pościg za władcą. Ruszyliśmy natychmiast za nim. Po kilku minutach ostrej walki, wyeliminowaliśmy królewskich strażników. Możnowładcy zaczęli się cofać przed nami. Na ich twarzach malowała się wściekłość, przerażenie i niesmak. Zwłaszcza u jednego, było to wyjątkowo mocno widać.
- Draco. - syknął złowieszczo, patrząc na mego męża pałającym żądzą zemsty wzrokiem. - Jak śmiesz mnie atakować? Jestem twoim ojcem!
Zatrzymałam się zaskoczona słowami mężczyzny i kątem oka zerknęłam na ukochanego, na twarzy którego nie dostrzegłam żadnych emocji.
- Jesteś nic nieznaczącym dla mnie śmieciem, który jedynie zerżnął moją matkę, a w momencie, kiedy ten kretyn - ruchem miecza wskazał na przerażonego Albusa - skazał mnie na śmierć za coś, czego nigdy nie popelniłem, ty nawet nie raczyłeś się za mną u niego wstawić.
Jego ojciec cofnął się o krok, a następnie przeniósł wzrok na mnie.
- Ach, widzę, że twoja dziwka jest tutaj wraz z tobą. To się świetnie składa, przynajmniej zobaczy, jak giniesz z mojej ręki, niewdzięczny bękarcie! - ryknął i szybkim ruchem dobył swoją broń. Draco, ku mojemu ogólnemu zdziwieniu, jedynie roześmiał się na ten widok. Gdy jego ojciec ruszył na niego niczym rozjuszony tur, blondyn wykonał jedynie szybki wypadł do przodu, celując czubkiem swego miecza trochę poniżej prawej pachy przeciwnika. Ze zdumieniem patrzyłam, jak broń z łatwością zanurza się w ciele oponenta, który wytrzeszczonymi z niedowierzania oczami, spoglądał w ciemno stalowe tęczówki własnego syna. Miecz wypadł mu z ręki, gdy Draco pchnął go odrobinę mocniej. Ciałem starszego mężczyzny wstrząsnął konwulsyjny dreszcz. Patrzyłam, jak zsuwa się z ostrza i z brzękiem własnej zbroi, upada na podłogę. Draco pochylił się nad nim i powiedział dobitnie:
- Nigdy nie nauczyłeś się nie lekceważyć przeciwnika.
Po chwili przekroczył martwe już ciało ojca i w wyzywającej pozie stanął naprzeciwko możnowładców i króla.
- Nas też zabijecie? - pisnął jeden z panów.
- To byłoby najłatwiejsze i najszybsze wyjście, ale nie... A przynajmniej nie teraz. - rzekł po chwili. Sprawnie związaliśmy ich wszystkich i pod bronią, ruszyliśmy z nimi w stronę głównej bramy, co jakiś czas napotykając pojedynczych żołnierzy, którzy na widok związanego władcy, rzucali swą broń. W końcu doszliśmy na dziedziniec, na którym zebrała się reszta wojska. Jak się okazało, nie było ich wcale tak przerażająco dużo. Gdy ukazaliśmy sie na schodach prowadzących z dziedzińca do zamku, wśród zebranych zaległa głucha cisza.
- Otworzyć wrota! - krzyknęłam do strażników. Draco mocniej docisnął miecz do gardła skrępowanego króla. Żołnierze wyraźnie się zawahali.
- Już! - huknął na nich mój mąż. Powoli czterech rycerzy chwyciło za masywne łańcuchy i podniosło bramę. Naszych uszu dobiegł natychmiast ryk radości dobywający się z tysięcy gardeł. Wkrótce potem przez otwarte odrzwia na dziedziniec wjechał Joachim ze swoim chorążym, a za nimi zaczęli napływać kolejni rycerze. Na ten widok, siły Albusa natychmiast dobyły swej broni. Zaskoczony tym Joachim gwałtownie wstrzymał wierzchowca.
- Każ swym ludziom rzucić broń. - syknęłam do ucha władcy. Ten spojrzał na mnie wściekle i rzucił krótki, ostry rozkaz. Po kilku minutach, choć z trudem, jego ludzie poddali się.
- Dość gładko poszło. - powiedział mój brat, podchodząc do nas. - O bogowie!... Co tu tak śmierdzi? - wykrzyknął nagle, zasłaniając sobie usta dłonią.
- Obawiam się, że my. - prychnęłam. - Ci kretyni spuścili na nas ścieki.
- Idźcie stąd natychmiast! Umyjcie się wszyscy... Już!
Odeszliśmy do komnat. Zmycie z siebie tego całego gówna zajęło nam kilka dobrych godzin. Gdy wychodziłam z łaźni razem z Draco, na korytarzu dopadła nas jakaś młoda dziewka, która natychmiast rzuciła się na mojego męża.
- Kochanie! Jesteś nareszcie! - wrzasnęła i zawiesiła mu się na szyi.
- Co do cholery? - warknął blondyn i strząsnął ją z siebie. - Co ci odpierdzieliło, dziwko?
- D-draco, j-j-jak możesz? - jęknęła patrząc na niego maślanym wzrokiem, a mnie całkowicie nie zauważając. - Co ci sie stało, ukochany?
- Nic mi się nie stało i jak jeszcze raz powiesz do mnie kochanie, to każę cię ściąć! - ryknął wreszcie. - Nie znam cię idiotko. Kim ty w ogóle jesteś?
- Jak to mnie nie poznajesz? Mnie, swojej narzeczonej?
- Co, kurwa? Jakiej narzeczonej? - rozjuszony, złapał ją mocno za włosy, a ja oparłam sie o ścianę z zainteresowaniem spoglądając na rozgrywającą się przede mną scenę. W sumie zaczynało mnie to lekko już bawić. - Kim ty jesteś?
- Naprawdę nie pamiętasz? Mój ojciec przyrzekł mi ciebie, gdy miałam piętnaście lat. Niedługo potem się zaręczyliśmy.
- Zwariowałaś? Nigdy nie byłem z tobą zaręczony... Mam już żonę. - wskazał na mnie. - I jest jedyną kobietą, jaką kocham.
Dziewczyna wytrzeszczyła na mnie swe duże, zielone oczy.
- A-ale j-jak to?... T-ty j-j-jesteś-ś jego ż-żoną-ą?
- Zgadza się. - odparłam zimno. - I jeśli nie chcesz skończyć w jakimś rynsztoku z rozpłatanym brzuchem lub gardłem, to zostaw Draco w spokoju.
Podeszłam do blondyna i lekko pociągnęłam go w stronę mojej dawnej komnaty, którą teraz ponownie zajęliśmy. Gdy odchodziliśmy korytarzem, żadne z nas nie słyszało już, jak młoda kobieta szepcze cicho:
- Jeszcze pożałujesz tego, że mi go odebrałaś, ty głupia dziwko!
- Możesz mi wytłumaczyć, kto to był? - warknęłam zła, gdy leżeliśmy już w łóżku.
- Jesteś o nią zazdrosna? - zapytał zaskoczony.
- Zaiste... Kto to kurwa był?
- Nie mam pojęcia. Nawet jej twarz z niczym mi się nie kojarzy.
- Powiedziała, że wasi ojcowie was przyrzekli, więc cholera, powinieneś coś o tym wiedzieć, zwłaszcza jeśli jej słowa o zaręczynach są prawdziwe! - zdenerwowałam się.
- Przestań! - ofuknął mnie. - Wiesz dobrze, że mogła sobie wszystko zmyślić.
- To skąd zna twoje imię?
- Mia, jeśli ona tutaj też mieszkała lub gdzieś w pobliżu, to nietrudno byłoby jej poznać moje imię. Ale dziwię się, ze ty jej nie rozpoznałaś, choć oczywiście jej ojciec mógł mieć swój zamek gdzieś indziej i tutaj bywać bardzo rzadko.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Mój ojciec był wysoko postawionym panem, który znajdował się blisko króla, a więc siłą rzeczy znałem pozostałych możnowładców i ich dzieci, ale tej suki nigdy na oczy nie widziałem.
- Powiedzmy, że ci wierzę. - fuknęłam i przewróciłam się na drugi bok.
- Masz zamiar się teraz na mnie boczyć? - syknął zły.
- Tak.
- O nie! - warknął i ponownie przewrócił mnie na plecy. Przygniótł mnie do łóżka. - Nigdy odkąd jesteśmy razem, nie pokłóciłem się z tobą, więc teraz się to nie zmieni.
- Puść mnie! - jęknęłam.
- Ani mi się śni. Zrozumiesz wreszcie, że tylko ty jesteś kobietą mojego życia i nawet jesli z jakąś się kiedyś przespałem, to były to zwykłe kurwy i było to na długo przed tym, jak sie w tobie zakochałem. - powiedział z ustami przy moim uchu. Przejechał wilgotnym językiem po mojej szyi.
- Zamierzasz mnie zerżnąć,tak, jak inne? - Syknęłam, starając się uwolnić z jego uścisku.
- Nie. Mam zamiar pieprzyć się z własną żoną. - gwałtownym ruchem zdarł ze mnie nocną tunikę. Pisnęłam zła, gdy zimne powietrze komnaty musnęło moje rozgrzane jeszcze po kąpieli ciało.
- Draco, zjeżdżaj!
- Uspokój się.
- Bo co?
- Bo cię kocham, idiotko!... Czy to wreszcie do ciebie dotrze? - wciąż przyciskając mnie do pościeli, uniósł się na rękach i spojrzał na mnie wyraźnie rozsierdzony. - Dlaczego mi nie wierzysz? Myślisz, że znaczą coś dla mnie słowa, jakiejś głupiej kobiety? Powiedziałem przecież, że do cholery nigdy cię nie opuszczę, nie zdradzę. Złożyłem ci przysięgę! Przed twoim bratem, elfami, przed wszystkimi bogami! Ja nie łamię raz danego słowa. I to tak ważnego. - delikatnie mnie pocałował. - Z samego rana wyślę gońca po naszego synka, by go tutaj sprowadził. Mały już zbyt długo pozostawał bez swych rodziców... i rodzeństwa.
- Rodzeństwa?.. Draco, o czym ty mówisz?
- O tym, najmilsza, że chcę mieć z tobą kolejne dziecko. I jeśli mi pozwolisz, to chciałbym cholera, postarać się o nie właśnie teraz.
Rano, obudziło nas łomotanie do drzwi. wściekły Draco wyskoczył z łóżka i sypiąc przekleństwami, gwałtownym ruchem otworzył drzwi, zupełnie zapominając o tym, że jest kompletnie nagi.
- Czego? - warknął, nieprzyjaźnie patrząc na mojego brata. - Nie dasz się ludziom już nawet porządnie wyspać?
- Mógłbyś się ubrać? - powiedział Joachim z niesmakiem, starając się nie patrzeć na odkryte przyrodzenie mojego męża.
- Nie, nie mógłbym. Staram się do ciężkiej cholery spłodzić kolejnego potomka, a ty nam w tym przeszkadzasz!... Mów, czego chcesz i spadaj stąd. Nie mamy czasu na głupie pogaduszki.
- A więc powiedz mi, czy wiesz może kto wypuścił Albusa z więzienia? - prychnął Joachim.
- Król zwiał? - wrzasnęłam i zezwalam się z łóżka. Stanęłam przy mężu.
- Mia, kurwa, ty też? - zirytował się brat.
- Zamknij się i mów.
- Sam na pewno nie uciekł. Ktoś z zewnątrz musiał mu w tym pomóc. Pytam się więc, co o tym wiecie?
- Dlaczego cokolwiek mielibyśmy wiedzieć? Odkąd wysłałeś nas byśmy się umyli, nie widzieliśmy króla. Byliśmy w łaźni a potem od razu tutaj. Co ty pieprzysz, Joachim? Oskarżasz nas?
- Na razie tylko ostrzegam, że jeśli to wasza sprawka, to nawet nasze pokrewieństwo, Mia, nie uchroni was przed śmiercią!
- Ty chyba żartujesz! - syknęłam. jak ja w tej chwili żałowałam, że mój miecz leżał w drugim kącie pokoju.
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
Kuri
Królowie zawsze uciekają xD Łatwo im poszło, choć robota śmierdziała na kilometr. I chyba nie odkryję Amuryki, jeśli powiem, że Draco mnie irytuje xD
elenawest
@Kuri :-) czym dokładnie? :-D
Kuri
@elenawest Całym sobą xD Był zimnym draniem, który wkładał gdzie popadnie, nawet bez zezwolenia, a teraz stał się kochającym ojczulkiem. Dwulicowy drań xD
elenawest
@Kuri :-D hehe, no takim go właśnie chciałam pokazać :-P
Kuri
@elenawest I dlatego, że taki jest, go nie lubię :P Draco do ścięcia xD
elenawest
@Kuri wiem ;-)