Opowieści z Caldarii cz20.

- Raczysz nam powiedzieć, dlaczego nas zdradziłeś? - powiedział zimno Draco, patrząc beznamiętnie na skutego Everarda, skulonego na twardej podłodze celi, w której się znajdowaliśmy wszyscy.
- Być może będzie to dla ciebie szokiem, ale król nigdy ci nie ufał.
- A dlaczegóż to?
- Z powodu twojego brata, Marksa, który go zdradził.
- Przecież ta historia wydarzyła się pięć lat przed tym, nim wstąpiłem na służbę u króla. – zauważył niebotycznie zdumiony Draco. – Dlaczego więc, Albus pozwolił mi być jego zaufanym rycerzem? Dlaczego po prostu mnie nie oddalił, gdy poprosiłem o możliwość służenia mu?
- Król doszedł do wniosku, że będziesz przydatny, ale przydzielił ci mnie, jako twojego zastępcę, bym mógł cię obserwować i w razie konieczności zgłosić mu o twojej niesubordynacji… W zamian miałem pojąć za żonę Lady Ariadnę i władać jednym z pałaców króla… Zniszczyliście moje plany!!!
Wzdrygnęłam się słysząc jad ociekający z jego słów.
- Zdajesz sobie sprawę, że mogłeś przekazać królowi tylko mnie i Draco, a naszych ludzi zostawić w spokoju? Naraziłeś prawie dwustu ludzi na utratę życia, w tym jeszcze nienarodzone dziecko! – powiedziałam spokojnie, patrząc twardo w te jego pałające żądzą zemsty oczy.
- Nie obchodzi mnie wasz bachor! – syknął. W tym momencie otrzymał mocnego kopniaka od Draco. Do wtóru wrzasku Everarda usłyszeliśmy również trzask łamanych żeber.
- Powinienem ci teraz skręcić kark i pozwolić umrzeć w męczarniach… Jednak według mnie byłaby to dla ciebie zbyt miłosierna kara. Sprawię jednakże, że jeszcze będziesz mnie błagać o śmierć dla siebie i swojego umiłowanego króla, gdy będziemy was pozbawiać powoli, acz systematycznie skóry na całym ciele.
W celi zapadła głucha cisza. Twarz skutego mężczyzny stężała gwałtownie, oczy niemal wyszły z orbit, gdy dotarło do niego, że groźba Draco nie jest tylko czczym gadaniem.
- Wiedz, że dopilnuję, by waszej egzekucji przyglądała się tak droga twemu sercu Lady Ariadna, która jednakże nie będzie w stanie wam pomóc – dodałam po chwili.
- Nie zrobisz tego! – jęknął przerażony.
- Spróbuj mnie powstrzymać – warknęłam.
Chwilę później wyszliśmy z celi. Odetchnęłam głęboko.
- Dobrze się czujesz? – Draco spojrzał na mnie uważnie.
- Tak, po prostu ciągle nie mogę uwierzyć w to, co on zrobił. Że nas tak wszystkich oszukał!
- I mnie jest w to trudno uwierzyć, dlatego poniesie najsurowszą dostępną karę. Zginie wraz ze swym królem na oczach ukochanej.
- Jesteś gotowy skazać go na obdarcie żywcem?
- Być może. Jeszcze muszę się nad tym zastanowić… Williamie, dlaczego nic nie mówisz?
Mój zastępca, który cały czas był obecny podczas przesłuchania Everarda, szedł obok nas w milczeniu.
- Widzicie – zaczął – zaczynam się cieszyć, że nie mam was za wrogów.
Zaśmialiśmy się słysząc lekki strach w jego głosie.
- Ja tam zawsze obawiałam się walki z Draco. Swoją drogą dobrze, że do niej nie doszło, bo wątpię czy wyszłabym z niej w jednym kawałku, czy raczej z odrąbaną którąś kończyną – powiedziałam, patrząc na partnera figlarnie.
- Też się cieszę, że do niczego takiego nie doszło, bo wtedy nawet nie wiedziałbym, że spłodziłem potomka, ani tego, że jesteś taka wspaniała – odparł i chwycił delikatnie moją dłoń.
- Zaraz się chyba porzygam – mruknął William i przyspieszył kroku, zostawiając nas samych w lekkim osłupieniu.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 639 słów i 3576 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Kuri

    William, William, jeszcze długa droga przed tobą, by zostać mistrzem ciętej riposty xD Ten Joachim naprawdę jest dziwny -.-" Na miejscu Draco bym mu nie ufał

    5 mar 2016

  • elenawest

    @Kuri nie będzie mu ufał :-) z wzajemnością :-P

    5 mar 2016