- Raczysz nam powiedzieć, dlaczego nas zdradziłeś? - powiedział zimno Draco, patrząc beznamiętnie na skutego Everarda, skulonego na twardej podłodze celi, w której się znajdowaliśmy wszyscy.
- Być może będzie to dla ciebie szokiem, ale król nigdy ci nie ufał.
- A dlaczegóż to?
- Z powodu twojego brata, Marksa, który go zdradził.
- Przecież ta historia wydarzyła się pięć lat przed tym, nim wstąpiłem na służbę u króla. – zauważył niebotycznie zdumiony Draco. – Dlaczego więc, Albus pozwolił mi być jego zaufanym rycerzem? Dlaczego po prostu mnie nie oddalił, gdy poprosiłem o możliwość służenia mu?
- Król doszedł do wniosku, że będziesz przydatny, ale przydzielił ci mnie, jako twojego zastępcę, bym mógł cię obserwować i w razie konieczności zgłosić mu o twojej niesubordynacji… W zamian miałem pojąć za żonę Lady Ariadnę i władać jednym z pałaców króla… Zniszczyliście moje plany!!!
Wzdrygnęłam się słysząc jad ociekający z jego słów.
- Zdajesz sobie sprawę, że mogłeś przekazać królowi tylko mnie i Draco, a naszych ludzi zostawić w spokoju? Naraziłeś prawie dwustu ludzi na utratę życia, w tym jeszcze nienarodzone dziecko! – powiedziałam spokojnie, patrząc twardo w te jego pałające żądzą zemsty oczy.
- Nie obchodzi mnie wasz bachor! – syknął. W tym momencie otrzymał mocnego kopniaka od Draco. Do wtóru wrzasku Everarda usłyszeliśmy również trzask łamanych żeber.
- Powinienem ci teraz skręcić kark i pozwolić umrzeć w męczarniach… Jednak według mnie byłaby to dla ciebie zbyt miłosierna kara. Sprawię jednakże, że jeszcze będziesz mnie błagać o śmierć dla siebie i swojego umiłowanego króla, gdy będziemy was pozbawiać powoli, acz systematycznie skóry na całym ciele.
W celi zapadła głucha cisza. Twarz skutego mężczyzny stężała gwałtownie, oczy niemal wyszły z orbit, gdy dotarło do niego, że groźba Draco nie jest tylko czczym gadaniem.
- Wiedz, że dopilnuję, by waszej egzekucji przyglądała się tak droga twemu sercu Lady Ariadna, która jednakże nie będzie w stanie wam pomóc – dodałam po chwili.
- Nie zrobisz tego! – jęknął przerażony.
- Spróbuj mnie powstrzymać – warknęłam.
Chwilę później wyszliśmy z celi. Odetchnęłam głęboko.
- Dobrze się czujesz? – Draco spojrzał na mnie uważnie.
- Tak, po prostu ciągle nie mogę uwierzyć w to, co on zrobił. Że nas tak wszystkich oszukał!
- I mnie jest w to trudno uwierzyć, dlatego poniesie najsurowszą dostępną karę. Zginie wraz ze swym królem na oczach ukochanej.
- Jesteś gotowy skazać go na obdarcie żywcem?
- Być może. Jeszcze muszę się nad tym zastanowić… Williamie, dlaczego nic nie mówisz?
Mój zastępca, który cały czas był obecny podczas przesłuchania Everarda, szedł obok nas w milczeniu.
- Widzicie – zaczął – zaczynam się cieszyć, że nie mam was za wrogów.
Zaśmialiśmy się słysząc lekki strach w jego głosie.
- Ja tam zawsze obawiałam się walki z Draco. Swoją drogą dobrze, że do niej nie doszło, bo wątpię czy wyszłabym z niej w jednym kawałku, czy raczej z odrąbaną którąś kończyną – powiedziałam, patrząc na partnera figlarnie.
- Też się cieszę, że do niczego takiego nie doszło, bo wtedy nawet nie wiedziałbym, że spłodziłem potomka, ani tego, że jesteś taka wspaniała – odparł i chwycił delikatnie moją dłoń.
- Zaraz się chyba porzygam – mruknął William i przyspieszył kroku, zostawiając nas samych w lekkim osłupieniu.
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
Kuri
William, William, jeszcze długa droga przed tobą, by zostać mistrzem ciętej riposty xD Ten Joachim naprawdę jest dziwny -.-" Na miejscu Draco bym mu nie ufał
elenawest
@Kuri nie będzie mu ufał :-) z wzajemnością :-P