Podniecała go jej strachliwość, umacniała wiarę w jej cnotę. Myślał teraz tylko o jednym. Wbić się w nią. Już chciał wykonać pchnięcie, lecz wtedy usłyszeli czyjeś kroki za oknem.
– Zenon! To ciocia Jadzia! Zejdź ze mnie!
Jednak Zenon, rozpalony, wciąż pod wpływem alkoholu, ani myślał zsuwać się z Marty.
„Boże! Co za wstyd! Zaraz ciotka zobaczy mnie leżącą pod tym buhajem! Z podciągniętą spódnicą! Z zsuniętymi majtkami!”
Jednak zamiast dźwięku otwieranych drzwi, usłyszeli pukanie. A więc to nie Jadwiga. Najpewniej jakaś sąsiadka. Zenon zatkał dłonią usta Marty.
– Nie próbuj się odzywać. Jak tu wejdzie, to będziesz miała wstyd na całą wieś.
Martę podniecało brutalne kneblowanie ręką. Czuła siłę i chuć rozochoconego samca, jego ciężar na sobie, a także swoją bezradność. O dziwo, podniecało ją takie potencjalne upokorzenie oraz wstyd jaki spotkałby ją, gdyby ktoś to zobaczył. Jednak po kilku minutach nieproszony gość odpuścił.
Natomiast Zenon obiecał sobie, że tym razem nie odpuści. Nakierował główkę penisa. Z całej siły wykonał ruch lędźwiami. Jego członek wchodził powoli.
- Och! Och… Nie… nie… - emocjonowała się Marta.
Czuł jak zaciskają się na nim ścianki pochwy, jak silny stawiają opór, ale nie było siły, która mogłaby go powstrzymać. Z lubością wsłuchiwał się w jęki kobiety. W jej protesty.
– Nie… Zenonie… proszę… oszczędź mą cnotę…
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.