Swaty 42

Swaty 42TĘ CZĘŚĆ NALEŻY CZYTAĆ PRZED WCZEŚNIEJSZĄ, ALE TAK TO JEST Z MOJA PISANINĄ, ŻE CO RAZ ROZWIJAM JAKIŚ WĄTEK, POTEM TO TRZEBA SKLEJAĆ, PRZEKŁADAĆ ETC.
OCZYWIŚCIE ZA WSZELKIE NIEDOGODNOŚCI UNIŻENIE PRZEPRASZAM :)

Kolejnej niedzieli, ledwie Marta wróciła z kościoła, a do jej drzwi rozległo się pukanie.
- Kto tam. - Biegła zaskoczona.
Okazało się, że to stal Zenek z wiechciem polnych kwiatów i potężnym gąsiorkiem domowego wina.
- Ojej... jakże mi miło... - Marta co dzień, z wypiekami na twarzy, rozpamiętywała zdarzenie sprzed tygodnia. Bardzo ekscytowała się tym, co wówczas zaszło. Do tego stopnia, że rolnik przyśnił jej się trzy razy...  
- A ja do ciebie przyszłem w kawalirkę!
- No dobrze... przecież wiesz, żem ci rada...
Marta polubiła chłopa, jego szczerość, życzliwość wobec ludzi i mądrość życiową.  
Pomyślała - "Zenku... niestety za ciebie nie wyjdę... Ale... jesli zechcesz mnie znów wyobracać, to nie będę się broniła."
- A wiesz ty Martusiu, że ja o tobie nie mogłem przestać mysleć. Codziennie, jak żem robił obrządek, albo co w polu, to tylko żem wspominał ciebie. Myślołem - Ale ta dziewucha pikna! A już pod odzieniem, to dopiero skrywa skarby!
- Zenek! Ty zbereźniku! - Udała oburzoną, by za chwilę podziękować za komplement.
W międzyczasie, krojąc ciasto, rozpięła dwa guziki bluzki, żeby zastosować stary fortel.
Który zresztą najwyraźniej zadziałał i Zenon gapił się w jej dekolt, jak sroka w kość.
- Zenonie, zbyt szybko ci wtedy uległam... zbyt szybko... - Prowokowała.
Rolnik szybko polał dwie szklanki wina.
- Sam żem pędził... A że za szybko...? Pewno za szybko. Ale mi się podobało. Ha, ha, ha!
A to drań! - Pomyślała Marta. - Zamiast zaprzeczyć, że nie za szybko, to jeszcze potwierdził. Wychodzę na jakąś łatwą?
- A więc sam nie zaprzeczasz. Chyba nie uważasz mnie za jakąś panną, która się puszcza...?
Jednocześnie, udając zdenerwowaną, wzięła szklankę wina i wypiła ciurkiem.
- O Boże! Zenonie, jakie to mocne! Czy to aby na pewno wino?!
- Na pewno wino. Domowe. Sam żem robił!
- Ale od razu poczułam jakie mocne, ty aby nie dodałeś czego do niego?
- Łoj tam. E tam.
- To dodałeś, czy nie?
- No może trochę samogonu... ale co tam.
- A ile dodałeś?!
- Mało.
- Co to znaczy mało?! Czuję jak mnie bierze.
- Ano mało... mało, to może pół na pół...
- Co to znaczy pół na pół?!
- Ano kielisecek winka na śklanicę bimbru... Ha, ha, ha!
Alkohol robił swoje. Marta czuła jak zachodzi jej w głowę.  
A Zenon też był ośmielony.
- A chłopy to mnie powiedziały, że ty mnie Martusiu oszukałaś...
- Ale jak to? Z czym oszukałam?
- Bo chłopy mówiom, że ty na pewno już cnotki nie miałaś... że mi wciskałaś ciemnotę...
- Ależ jak to, co oni ci powiedzieli?!
- No dokładnie to nie wypada mówić...
- Ależ powiedz, skoro już zacząłeś wątek. Jestem przygotowana...
- No to łony mówiły, że jak ty już te parę ładnych lat byłaś w mieście, to ciebie te miastowe ruchały...
- Ach... - Marta poczuła się skonfundowana. Ale ta rozmowa jednocześnie ją szalenie podniecała. - To przykre, że nie wierzysz uczciwej dziewczynie... Ale skoro tak... - Alkohol juz mocno zaszedł nauczycielce w głowę. - Ale skoro tak, to niech będzie, że mnie "te miastowe ruchały"...
Zenka to rozogniło. Schwycił Martę za ręce i przyciągnął do siebie.
- Aleś ty ładna! - Objął ją. - Takie słodycze to tylko jeść jak miód. Łyżkami!
- Przestań, Zenonie... - Protestowała, ale się nie broniła.
Mężczyzna całował ją po szyi, po dekolcie. Wreszcie całował górę piersi, ich dół podtrzymując dłonią.
- Zenku, jesteś zbyt szybki...
Bardzo go pragnęła. Najchętniej ujęłaby jego męskość ustami i delektowała się nią w nieskończoność.
Jakże się zaskoczyła, gdy rolnik właśnie taką propozycję jej złożył.
- Martusiu, a wzięłabyś ty mój korzeń do buzi?
Dreszcz przeszedł jej plecy. Ależ tego chciała. Pragnęła. Choć, gdyby nie mocny bimber - nie miałaby teraz tyle odwagi.
- Oczywiście, mój ty kawalerze... Kawalerze ogierze... Pamiętam, że masz potężny lemiesz!
Sama rozpięła mu pasek i rozporek. Wkrótce miała przed sobą sprężysty pal.
- Zenonie... jak ty szybko jesteś gotów do akcji... - Uwielbiała chwalić mężczyzn.
Pochyliła się nad nim i objęła czub ustami.
Zenon był w siódmym niebie.
Nauczycielka omiatała językiem żołądź. Robiła to sprawnie i energicznie. Zaraz potem zaczęła ssać.
Zrazu delikatnie, potem coraz intensywniej.
- Martusiu! Ale ty to robisz! Ale mi dobrze! Zara odlecę!
Kobieta uśmiechała się. Równocześnie starała się lizać i zasysać.
Cały czas klęczała przed swym kawalerem. Bluzka miała już więcej rozpiętych guzików, stąd rolnik dobrze widział cały jej biust opięty czarnym, koronkowym stanikiem.
Był tak podniecony, że chwycił Martę za głowę i jak piłkę nabijał ją na swego kutasa. Nie zważał, że wdziera się nim kobiecie do gardła, zaczynając ją podduszać.
Nauczycielka krztusiła się.
- Uuuu! Już dochodzę! Zleję się!
Puścił kobietę. Ta szybko odetchnęła i czarującym głosem spytała:
- Gdzie chcesz trysnąć? Do buzi? Na twarz? A może na moje cycki?
Rolnik wybrał usta. Ale w zasadzie to nie miało wielkiego znaczenia. Zasób nasienia spowodował, że zaczął w ustach, a skończył na twarzy. Część ładunku i tak spadła na piersi.
- A wiesz Marta, co mi jeszcze chłopy powiedziały?
Nauczycielka czekała bez słowa.
- A żeby ci zrobić test. Jak porządnie mi zrobisz loda, to znaczy, że te miastowe rzeczywiście cię ruchały...

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 1068 słów i 5743 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Historyczka

    Czy to zmierza w dobrym kierunku, bo do końca nie wiem?

    16 maja

  • jacek795

    @Historyczka dobre dobre, miastowe dobrze Cię wyuczyły :D

    16 maja