Podchodził ze zwierzęcością w oczach. A ona się cofała. Z premedytacją w kierunku łóżka. Powoli zbliżał się do niej, jak obława myśliwych na łowną zwierzynę. Ustępowała, kroczek za kroczkiem, mając za sobą kozetkę. Aż potknęła się o jej brzeg i… wylądowała na niej na plecach. Jak długa.
Niefortunnie spódniczka podwinęła się, powodując, że Marta leżała w kuszącej, można by rzec – zapraszającej pozie, niemalże nawołującej: „weź mnie”.
Jej samej bardzo się to spodobało – oto leży przed napierającym napastnikiem bezbronna, zdana na jego łaskę i niełaskę…
Dokładnie to samo pomyślał Zenon. Czuł się jak nacierający, rozjuszony odyniec.
Natychmiast poczuła na sobie ciężar mężczyzny.
- Zenonie… proszę… nie…
Ten, zdawał się jej nie słuchać, nerwowo rozpinał guziki bluzki. Ręce drżały, przez co nie szło mu to sprawnie. Szarpnął nerwowo i urwał dwa. Nauczycielka protestowała, ale jakby pro forma, cicho. Niezwykle podniecała ją barbarzyńskość Zenona.
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto
Virginia· 15 stycznia
Naprawdę się wysiliłaś, aż pot ci dupy spływa
Historyczka· 27 stycznia
@Virginia Dziekuję za komentarz. Nie do końca rozumiem przesłania... Co do opowiadania Swaty, to jest ono średniej długości, napisałam i krótsze znacznie i znacznie dłuższe. Ale fakt, że Swaty są jednym z moich najulubieńszych tekstów. Pozdrawiam serdecznie