Pamiętnik Marty cz. 11 Dwie natury

Pamiętnik Marty cz. 11 Dwie naturyPan profesor nie oszukał mnie. Rzeczywiście chciał oszczędzić moją cnotkę i dlatego przyłożył swoje berło do innej mojej dziurki. Z dużym trudem wszedł we mnie, bo ta moja dziurka była bardzo ciasna. Aż mnie bolało. Aż nie mogłam powstrzymać się, żeby nie jęczeć.
- Aaaaa… aaaaaaa!
Byłam bardzo głośna. Co zresztą panu Józefowi sprawiało chyba nie lada przyjemność.
W jego salonie wisiało olbrzymie lustro, takie na całą ścianę, więc doskonale widziałam jego wyraz twarzy i to co ze mną wyczynia. A wyczyniał wiele, oj… wiele. Podniecał się chyba widokiem moich nagich piersi, wysuniętych ze stanika, nagich nóg, opiętych pończochami a także kompletnie nagiej cipeczki.
Wchodził we mnie głębiej i głębiej. Mocno czułam jaki jest twardy. Co zaskakiwało mnie, przy jego wieku.
Dopytywałam się.
- Panie profesorze… a czy jeśli ja się panu tak oddałam, to czy ja dalej jestem dziewicą, czy nie?
Profesor sapał, trudząc się we mnie. Wykonywał we mnie coraz dotkliwsze pchnięcia. Dlatego z trudem wydyszał.
- Wziąłem cię. Ale dalej pozostajesz dziewicą, boo nie przebiłem ci błonki. Ale masz fizyczną cnotkę… Więc jesteś fizycznie cnotą… a realnie… jesteś moją suczką!
Boże… dlaczego te słowa tak mnie rozpaliły?
Od tej pory, zawładnęły mną dwa żywioły, już na zawsze posiadłam dwie natury.
Jedna, to „cnotki-niewydymki”, ponad wszystko ceniącą i chroniącą swą cnotkę. Druga, to natura gotowej puszczać się na każdym kroku, kuszącej i prowokującej – kokietki.

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 274 słów i 1575 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto