Pamiętnik Marty - młody sąsiad

Muszę to wyznać. Dużą przyjemność sprawia mi delikatne prowokowanie, a nawet zawstydzanie, młodych mężczyzn.
Może podam przykład? Kiedyś poprosiłam chłopaka z sąsiedztwa, Jonasza, bo tak ładnie ma on na imię, żeby pomógł mi zawiesić lustro. Młodzian tego dnia długo grał w piłkę i przyszedł do mnie dość późno, jednak jak mówił – nie mógł zapomnieć o danej mi obietnicy pomocy. A ja przyjęłam go w tym oto stroju. Pod cieniusim materiałem – nie miałam dosłownie nic – ani stanika, ani majtek.
Nie muszę wam mówić, jak ten chłopak był zawstydzony – czerwienił się i jąkał.
A ja zaprosiłam go do sypialni i powiedziałam, że to tam ma zawiesić mi lustro.
Sam widok tak intymnego miejsca, jak moja sypialnia, podziałał na niego, co najmniej – tak to ujmijmy – pobudzająco… Do tego świadomość – po co ja chcę lustro w sypialni – dokładnie wprost mojego łóżka? Na pewno już sobie wyobrażał, jakie to widoki będą się w nim odbijały…
Niewiele brakowało, a by to zwierciadło upuścił! Ręce drżały mu jak w febrze… A ja udawałam, że mu próbuję pomagać, więc a to nachylałam się przy nim, a to krzątałam się w kółko… Absolutnie w sposób, który umożliwiał moim piersiom porządne majtanie się… Widział doskonale jak dyndają… jak dwa dzwony…
Jonasz z wielkim trudem oddychał i cały czas się pocił… Miałam wrażenie, że pyta mnie wzrokiem – A kto tu panią będzie nawiedzał???
W pewnym momencie, żeby jeszcze podnieść chłopcu ciśnienie – zawołałam – Ojej! Ale ja przecież zapomniałam założyć pod spód biustonosza! Co za wstyd!
Chłopak miał minę zbitego psa, gdy nałożyłam na siebie szlafroczek.