Love me like you do cz. 25

Tym razem Tanja udała się na wizytę u ginekologa w towarzystwie Enni. Oczywiście mogła pójść sama, ale skoro przyjaciółka miała wolne od pracy, chciała spędzić z nią trochę czasu.
  Idąc do lekarza, pani Kietala miała nadzieję, że dziecko nareszcie się "ujawni”. Przez całą drogę rozmowa toczyła się oczywiście na ten temat. "Kumpela” upierała się, że to musi być chłopiec, bowiem, jej zdaniem, "Tanja nie czuła się najgorzej”, na co sama zainteresowana pisnęła "Mów za siebie!”.
- Ale wtedy miałabyś dodatkowo takiego mini-Aleksa. Ależ on będzie uroczy! Zwłaszcza z tymi niebieskimi oczkami i bujnymi włosiskami! – rozpływała się.
- Hola, hola! Nie zapędzaj się tak, bo jeszcze nie mam stuprocentowej pewności. Mama mówiła, że babcia też wmawiała jej, że urodzi chłopca, bo nie wymiotowała całą ciążę, a okazało się, że to była Kaari – przyszła matka przewróciła oczami.
- Ale to musi być chłopiec! Ja postaram się o córeczkę i w przyszłości się sparują, żeby chociaż moje dziecko coś z niego miało.
  Na takie stwierdzenie Tanja aż przystanęła, wybuchając gromkim śmiechem, lecz Enni bynajmniej nie wyglądała na taką, co to sobie żartuje.
- No ej, chyba mi nie powiesz, że się w nim dalej podkochujesz? – spytała więc, gdy już mogła mówić, po czym na nowo się roześmiała. Rzecz jasna, tylko się nabijała.
- Czy to by nie było świetne? Zostałybyśmy wtedy prawdziwą rodziną! – "kumpela” wzięła ją pod ramię, robiąc taki gest, jakby rysowała w powietrzu niedoszłą parę.
- No pewnie… Ale dlaczego akurat z mojej strony miałby być chłopiec? Co to, córka gorsza? – śmiała się dalej.
- Bo to twój dzieciak będzie przystojniakiem! – odparła niemal z pretensją – za to ode mnie będzie ładna dziewczynka i mamy parę idealną! – przyjęła "uwodzicielską” pozę.
- Zabijesz mnie dzisiaj – potrząsnęła głową – może i perspektywa fajna, ale ja i Aleks będziemy już wtedy w średnim wieku… to takie… niefajne – dodała z ciężkim westchnieniem, jakby miało to dla nich oznaczać koniec życia.
- No niestety, życie to nie Simsy – przyjaciółka wzruszyła ramionami – ale ekstra geny przynajmniej się nie zmarnują! – puściła oczko, toteż towarzyszka trąciła ją w ramię, na nowo się uśmiechając.
  W jakiś czas potem okazało się, że plany Enni "niestety” nie wypalą. A przynajmniej na razie. Na 90-siąt procent prawdopodobieństwa Tanja nosiła pod sercem dziewczynkę. Czuła to, po prostu wiedziała! Dlatego tak się upierała przy tej "Aleksandrze”. I tak właśnie będzie miała na imię. Tyle że na drugie, bo "Aleks” przecież nie pozwoli jej, by było tym "podstawowym”… Ale kto powiedział, iż nie może go w ogóle używać?
- Może idź do innego ginekologa? Ta babka wygląda na trochę nierozgarniętą – marudziła tymczasem Enni.
- No wybacz, że cię zawiodłam – przedrzeźniła ją – ja się tam cieszę. Aleks chciał, żeby była dziewczynka. Będzie ją rozpieszczać, ach! Już nie mogę się doczekać! Zaraz mu napiszę – sięgnęła do torebki po telefon.
- Pff, TYM RAZEM twoja kopia, następnym Aleksa – "kumpela” wzruszyła ramionami.
- Ej, ej, ale nie układaj mi życia! Jak poród będzie tak ciężki, jak słyszałam, to więcej nie rodzę! No i potem trzeba wychować.
- Tak, tak, jasne! Od niejednej to słyszałam! Musi być jeszcze chłopiec! – upierała się przy swoim.
- To ty musisz się zamknąć! – przyszła matka wystawiła jej język, i tak się przekomarzając, udały się na przystanek tramwajowy.

***

  Enni miała zachować informację (a przynajmniej próbować) o płci dziecka dla siebie. Państwo Kietala postanowili bowiem spotkać się w weekend ze swoimi starymi znajomymi, by świętować razem z nimi pierwszą rocznicę ślubu, oraz przy okazji podzielić się ową nowiną. Sobota była najodpowiedniejsza, jako wolna od pracy.
  Tanja przekroczyła próg sypialni, po czym przysiadła się na łóżku do Aleksego, który odpoczywał po pracy. W tym momencie pisał coś na telefonie.
- Co robisz? – nachyliła się, zaglądając na wyświetlacz. Jak zwykle powodowała nią ciekawość i bynajmniej nie pomyślała przy tym, iż owa "inwigilacja” może mu się nie spodobać.
- Piszę do Hannu o sobocie, ale żonka pewnie nie pozwoli mu ruszyć tyłka – odparł, ziewając – Timo ma służbę… została jeszcze Tahti.
- A kudłacz? – rzuciła pospiesznie, na co zmierzył ją zdziwionym spojrzeniem – no… był twoim świadkiem, nie? Chyba się zalicza do grona gości? – podrapała się w głowę speszona.
- Chyba się domyślam, o co chodzi ci tak naprawdę, ale masz rację – odrzekł po chwili – i tak miałem to zrobić, ale pewności nie daję, że przyjdzie.
- Po twojej minie wnioskuję, że byś mi o tym nie powiedział? – zauważyła z nutką oburzenia.
- Przecież i tak chcesz, żeby przyszedł – wzruszył ramionami.
- Nie to, że chcę… to znaczy nie ja, eee… nieważne – odchrząknęła, na co uśmiechnął się pod nosem. Już on dobrze wiedział, o co jej chodziło – może "Liina”? – podjęła po chwili na nowo.
- Co? A kto to?
- Jeszcze nikt… no, powiedzmy. Może tak ją nazwiemy? – położyła dłonie na brzuchu.
- No… ładne imię – pogłaskał ją po nim.
- Liina Aleksandra Kietala – wygłosiła z dumą.
- Ale nie zaczynaj z tą…! – nie zdążył dokończyć, gdyż zatkała mu ręką usta.
- To już postanowione, nie marudź! – zgromiła go spojrzeniem, po czym położyła się obok, tuląc do jego piersi – i co? Napisałeś do tego kudłacza?
- Piszę, piszę… to ty nie marudź – odgryzł się, na co odpowiedziała zwyczajowym "Idź ty!”, i ułożyła się jeszcze wygodniej. O ile przy sporych rozmiarów brzuchu było to w ogóle możliwe.
  Gdy do Jyrkiego dotarła wiadomość o sobotnim spotkaniu, nie odczytał jej, gdyż właśnie naradzał się z młodymi muzykami. Postanowił załatwić im występy w tym samym klubie, w jakim do niedawna grywał z nowym "Fairy tales” i właśnie był w trakcie negocjacji. Przy okazji poszukiwał tej "właściwej” pracy, ale na razie bez skutku. No, ale to dopiero kilka dni na bezrobociu.
  Nic tak nie odrywało od czarnych myśli, jak poświęcanie się temu, co się lubiło. Dlatego niemal każdą wolną chwilę spędzał z młodymi muzykami. Było ich czterech. Muzyka połączyła ich jeszcze w szkole średniej, a obecnie studiowali, po cichu marząc o muzycznej karierze. Liczyli na pomoc starszego, doświadczonego kolegi, co z przyjemnością czynił. Grał z nimi i dzielił się wskazówkami w specjalnie wynajętym na ten cel pokoju. W tym momencie rozważali, jaki przygotować materiał, by móc występować we wspomnianym już klubie. Co prawda, mieli zagrać dopiero na próbę, czy się w ogóle nadają, no ale trzeba mieć co. W swoim repertuarze posiadali jedynie kilka dem, niekoniecznie pozwalających. Utworów powinno być przynajmniej kilka, jeśli chcieli (i musieli) grać przynajmniej tą godzinę. Jyrki uważał bowiem, że uda im się na dłużej zagościć w owym klubie.
  Ustalili, że skupią się na coverowaniu utworów zagranicznych zespołów – chyba połowa znanych muzyków zaczynała w ten sposób. Po co jednak grać coś, co jest tutaj wszystkim znane? Stąd też "repertuar” zagraniczny. Przy okazji mieli też komponować coś własnego (bo jakżeby inaczej), ale to w wolnych chwilach, bez nacisku.
  Młodzi nie znali wielu grup, których utwory proponował im doświadczony muzyk, co oczywiście mocno go zgorszyło. Dlatego na razie większość czasu spędzali na zgłębianiu ich twórczości.
  Dopiero, gdy wyszedł na ulicę, postanowił spojrzeć na telefon. Gdy dostrzegł nieprzeczytany sms, pomyślał, iż to może od niej? Byłoby miło, owszem, ale z drugiej strony wcale nie chciał z nią rozmawiać. Z pewnością dlatego, że sam nie wiedział, co powinien zrobić. To znaczy, na pewno się od niej odciąć tak, jak radził mu Aleksi, ale chyba nie chciał widzieć jej reakcji na odmowną odpowiedź. Poza tym, trzymając ją w niepewności, mógł się przekonać, czy aby szybko się nie podda i po prostu zrezygnuje. Wewnętrzny głos podpowiadał, iż dobrze jej tak – niech także się pomęczy, poczuje odrzucona, tak jak to się miało w jego wypadku. Owszem, pragnienie zemsty nie jest dobrym doradcą. Ale takie właśnie postępowanie podpowiadało (być może ślepe) poczucie sprawiedliwości.
  Gdy okazało się, że wiadomość przysłał jednak Aleksi, przez moment poczuł się nawet rozczarowany. Nie dobijała się przecież drzwiami i oknami. Ale czy on sam nie powiedział jej, że potrzebuje czasu? Tak, zdecydowanie "zachowuje się, jak jakaś baba. Te to dopiero same nie wiedzą, czego chcą”. A już zwłaszcza była.
  No nic, Kaari, czy nie Kaari, i tak nie uśmiechało mu się tam iść. Znajomi Kietali (a przede wszystkim jego "żonka”) przecież go nie lubili. Dla nich był "kumplem świra” i nic ponad to. Nie rozumieli, dlaczego były prokurator w ogóle się z nim przyjaźnił. Tolerowali jego obecność przez wzgląd na niego i on sam zapewne zaprosił go z czystej grzeczności.
  Odesłał więc sms’em życzenia, dla świętego spokoju dodając, iż jeszcze zobaczy, czy czas pozwoli mu stawić się osobiście. Z góry założył jednak, że na pewno nie pójdzie do wskazanego przez kumpla klubu.
  Schował telefon i ruszył na poszukiwanie jakiegoś lokalu, w którym mógłby zjeść spóźniony obiad. Nie miał ochoty wracać do pustego mieszkania, ani tym bardziej gotować. Dokuczały mu wyrzuty sumienia z powodu Kaisy, oraz brak jej osoby. Tak, przyzwyczaił się do "nieustannego paplania”, oraz jej "eksperymentalnych” dań, w rezultacie czego stare kąty były takie ciche i puste.
  Niby nie planował z nią nic poważnego, ale jako towarzyszka dnia codziennego doskonale się sprawdzała. Nie mógł jednak być samolubny i trzymać jej przy sobie dla własnej wygody, dodatkowo przy tym oszukując. Dał jej możliwość wyboru, a teraz musiał zmagać się z jego skutkami. Nie, nie potrafił "zastąpić ją” panną Venerinen, bo tutaj już nie chodziło o zwykłe zabicie dokuczającej mu samotności. Nie chciał ponownie wcielać się w rolę "królika doświadczalnego”, na którym Kaari miałaby ćwiczyć, czego tak naprawdę chce. I nie chodziło tutaj wyłącznie o dumę, oraz poczucie własnej godności. Jej (kolejne już) odrzucenie bolałoby o wiele bardziej, aniżeli odejście Kaisy.

  Rozdział 18

  W sobotni wieczór spotkali się w swoim ulubionym klubie z bilardem. Towarzystwo nie było zbyt liczne (w porównaniu do ilości zaproszonych), bo oprócz świętującej pary była Kaari, Matti ze swoją dziewczyną, Enni z chłopakiem, oraz Tahti. Czyli ten sam skład, co zawsze. Hannu musiał z przykrością odmówić, bowiem wyjechał z żoną na weekend za miasto. Jyrki zawiadomił natomiast, że ma coś pilnego do załatwienia i to KONIECZNIE dzisiaj.
  Tanja spędziła pół dnia na przekonywaniu Aleksego, że powinien odpisać przyjacielowi, iż bardzo mu przykro z tego powodu i "mógłby wstąpić chociaż na chwilkę”. Bezskutecznie. Jak wiadomo, mąż był bardzo uparty i nie miał zamiaru robić niczego w sprawie szwagierki. Co zresztą z satysfakcją wypomniał żonie – sama mu to nakazała, a teraz próbowała mataczyć.
  Skończyło się, jak zawsze w takich wypadkach, na sprzeczce, ale teraz, gdy przebywali wśród przyjaciół, nikt nawet nie podejrzewał ich o wzajemnego "focha”. Uśmiechali się do siebie, trzymając za ręce, i dziękowali za życzenia.
- Chcielibyśmy coś ogłosić – zaczęła tajemniczo Tanja, toteż zebrani od razu skupili na niej swoją uwagę – o ile Enni wam nie wypaplała – popatrzyła w jej kierunku z zadziornym uśmieszkiem.
- Weź! – pisnęła poruszona – ale mogę teraz, jak ci tak zależy. No więc Tanja…
- Będziemy mieli córeczkę! – zawołała pospiesznie, na co towarzystwo ponownie zaczęło zasypywać ich gratulacjami, to znów stukać się szklankami z zamówionymi uprzednio drinkami oraz piwem.
- Macie już dla niej imię? – zapytała Ida, czyli sympatia Mattiego. Odpowiedzieli właściwie równocześnie, tyle że Tanja rzuciła "Aleksandra”, a Aleksi "Liina”.  
- Gadaliśmy już o tym – od razu zgromił żonę spojrzeniem.  
- No bo będzie Liina, ale Aleksandra na drugie – naburmuszyła się.
- Tak, jasne! Wykorzystasz to na swoje. Znam cię, oszustko. Dla ciebie będzie tylko Aleksandra. Ale, żeby było ci łatwiej, skrócisz sobie do "Aleks” i zgadnij, co będzie się wtedy działo?
  Towarzysze słuchali owej wymiany zdań, raz po raz parskając śmiechem. Pani Kietala musiała bardzo lubić przezwisko męża. O ile to nie zahaczało już o jakąś obsesję.
- Wiem! Wołajcie ją "Liineks”, będzie dwa w jednym! – wtrąciła rozbawiona Enni.
- Lepiej "Linux” – dodał Matti.
- Kurcze, nie pomyślałam, że mogą ją tak przezywać – przyszła matka przygryzła wargę.
- Nie przesadzaj, do każdego imienia można przyczepić jakąś łatkę – Aleksi przewrócił oczami – skąd wiesz, że dzieciakom, zwłaszcza małym, przyjdzie do głowy nazwa systemu operacyjnego? Gdzie tam Liinie do Linuxa?
- Ja tam i tak jestem za "Liineks” – parsknęła Enni – Aleks, Liineks i Tan… albo nie, Taneks! No rodzinka idealna!  
- Za to ty możesz być "End” – odgryzła się.
- Dobre! Ustalmy, że będziemy do siebie mówić skrótami, albo z końcówką "eks” – zaproponowała Tahti i tak to zaczęli ustalać, jak wówczas brzmiałyby ich imiona.
  Kaari, która do tej pory zawzięcie milczała, uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie swojego przezwiska. Jyrki lubił przecież "skracać” jej imię do "Kaar”. Szkoda, że stchórzył, bo pewnym było, iż nie przyszedł z jej powodu. Albo przez Tanję. Tylko, że siostra robiła, co mogła, by go tutaj ściągnąć. No, ale on nie miał o tym pojęcia.
  Ona i Tahti tworzyły w tej chwili dwie strony barykady: niby obydwie przyszły tutaj, jako "singielki”, tylko że młoda Lehtinen bynajmniej się tym nie przejmowała, zaś ona z zazdrością obserwowała zebranych. Wyłapywała każde spojrzenie, oraz gest, jakimi wymieniały się pary. Zupełnie, jak podczas rocznicy rodziców. Wówczas to Matti był tym samotnym, a teraz proszę: i on sobie kogoś znalazł. Może dlatego, że wcale nie szukał? Tak, czy inaczej, okropnie frustrujące.  
  Sekret dzisiejszego "dołka” tkwił zapewne w różnicy wieku pomiędzy nią, a Tahti. Ta dopiero stawała u progu dorosłości. No i nie miała tak zepsutej opinii, jak ona… Ponadto nie słyszała, żeby panna Lehtinen miała na oku kogoś, kto nie odwzajemniał jej uczucia. Chociaż w jej przypadku, to znaczy Kaari, było odwrotnie – niby mogła liczyć na to samo, a jednocześnie ten jej nie chciał… Pokręcone.
  Towarzystwo śmiało się głośno, tworząc dla siebie nowe imiona, aż zwracali uwagę pozostałych gości lokalu. W tym tego, który stanął w drzwiach wejściowych. Bynajmniej nie wstąpił tutaj przypadkowo. Skończył wcześniej w innym klubie i skoro akurat tędy przechodził, postanowił osobiście złożyć życzenia przyjacielowi. Tak, tylko jemu, bo Tanja zapewne będzie patrzeć na niego wilkiem. Oby tylko nie popsuł im swoją osobą tych wyśmienitych humorów…
  Odetchnął głęboko i ruszył w głąb. Aleksi akurat wymieniał "najgłupsze nazwiska”, z jakimi spotkał się w całej swojej karierze, gdy wtem spostrzegł, że ktoś na niego kiwa. Ponieważ Tanja (co oczywiste) siedziała obok niego, a przy niej Kaari, i one spojrzały w owym kierunku. Pani Kietala od razu szeroko się uśmiechnęła, a jej siostra rozchyliła usta z zaskoczenia.
- Ściągnij go tutaj! Co tam tak stoi? – Tanja chwyciła męża za ramię, na co wywrócił oczami. Jej przesadna chęć połączenia muzyka ze szwagierką była okropnie irytująca. On tam był temu przeciwny!
  Enni spojrzała w ślad za nimi i aż uniosła brwi z zaskoczenia. Od kiedy to "kumpela” była taka przychylna Jyrkiemu? Do tego ta zakłopotana mina panny Venerinen, która nerwowo obracała w palcach szklankę… "Coś tutaj śmierdziało”… i to było takie ekscytujące! Koniecznie musi się dowiedzieć, w czym rzecz!
  Tymczasem "Aleks” spotkał się już ze znajomym, czemu uważnie przyglądały się obie siostry. Wreszcie Tanja postanowiła dołączyć do małżonka, gdyż jak zwykle gotów zrobić jej na przekór i tym samym wcale nie zaprosi muzyka do towarzystwa.
- Zostaw, może wcale nie chce do nas dołączyć – szepnęła podenerwowana Kaari.
- Oj, chce! Inaczej by tu nie przylazł. Tylko, dziad jeden, boi się, że go ugryzę – wymruczała do siebie, wychodząc zza stolika wbrew protestom starszej siostry.
- Co za dziad? – podchwyciła ciekawska Enni.
- Do orzechów – panna Venerinen posłała jej ironiczny uśmieszek, na co prychnęła pod nosem.
- O co chodzi? Co tu tak stoicie na uboczu? – zagaiła w tym czasie Tanja. Na takie powitanie Jyrki natychmiast się speszył, bowiem zabrzmiało, jak jakiś wyrzut. Jakby coś knuł z "jej facetem”, albo co?  
- Skoro już przyszłaś? Jyrki chciał złożyć nam życzenia – Aleksi objął ją w pasie, delikatnie szczypiąc w bok, by dać jej w ten sposób do zrozumienia, iż ma być milsza. Ale przecież była! O co mu chodziło?
  Jej wyraz twarzy, bądź obecność, podziałały na muzyka tak paraliżująco, że na moment zapomniał, co w ogóle chciał powiedzieć. Po chwili ciszy wybąkał wreszcie – jak zwykle się jąkając – iż życzy im wszystkiego dobrego na kolejne wspólne lata, oraz zdrowego potomka. Niestety, nie ma dla nich prezentu, gdyż sobie takowego nie życzyli.
- Na pewno połowa dałaby nam alkohol, a ja pić nie mogę. Aleks za to nie alkoholik, żeby miał w kółko chlać do lustra – odrzekła na to Tanja, ponownie otrzymując od małżonka kuksańca. To było niegrzeczne!
  Jyrki zrozumiał aż za dobrze – on zdecydowanie był rzeczonym "alkoholikiem”, bo wyciągał jej męża z domu "na chlanie”… No i wtedy też był przecież pijany. Jak to niektóre brudy potrafią ciągnąć się za człowiekiem w nieskończoność…
- Dobra, powiedziałem, co miałem powiedzieć, więc spadam – odchrząknął, zawracając. Może i kiedyś zawinił, ale to wcale nie oznaczało, iż do końca życia miał być kozłem ofiarnym, na którym wyżywają się inni.
- Czekaj! Skoro już tu jesteś, to posiedź z nami! – zawołała za nim.  
  Aleksi coś tam wymruczał pod nosem, ale oczywiście nie miał nic przeciwko temu. Nie podobały mu się za to intencje żony.
  Znajomy odwrócił się, mierząc ją z niedowierzaniem.
- Przecież mnie nie znosisz – zauważył nieśmiało.
- Powiedzmy, że… dzisiaj robię wyjątek – odrzekła w tym samym tonie, na co małżonek chrząknął zdegustowany. Co się odezwała, tym mocniej pogrążała… Mimo to skinął na kolegę, co ośmieliło go do tego stopnia, że udał się razem z nimi do stolika.
  Niestety, szybko tego pożałował, gdyż wszystkie te zaskoczone spojrzenia wpędziły go w niemałe zakłopotanie. W tym to nieśmiałe, przemieszane ze wstydem, jakie należało oczywiście do panny Venerinen. Jakże była dzisiaj inna od tej dziewczyny, która tamtego dnia spacerowała po "gzymsie” fontanny. Ciekawe, co ją tak dzisiaj tonowało? Niesnaski pomiędzy nimi, czy też otaczające ją towarzystwo? Wolałby chyba to pierwsze.
  Tak, czy inaczej, usiadł obok Tahti, która zajmowała wobec niego neutralne stanowisko, i tym samym zachowywała się bardzo przyjaźnie. To ona zaproponowała mu owo miejsce. Zarówno Tanja, jak i Kaari życzyłyby sobie, by wybrał inne, ale raczej ciężko byłoby go "upchnąć” pomiędzy panną Venerinen, a Idą. Siedzenia tworzyły kształt litery "u”, toteż musiałby się pomiędzy nimi przepychać, a tak Tahti siedziała na krańcu siedziska. O nie, i tak czuł się tutaj, jak intruz, więc nie miał zamiaru dodatkowo się rozpychać.
  Od kiedy do nich dołączył, zebrani jakoś dziwnie się wyciszyli, a przecież, gdy tam wszedł, rozmawiali i głośno się śmiali. Dlatego zaczął bawić się telefonem, nerwowo obracając go w palcach. Kaari chętnie by go zagadała, chociażby o to, gdzie teraz pracuje? Podzieliłaby się z nim też nowiną o tym, że Kaisa poprosiła o przeniesienie i nie wróciła już po chorobie do ich wspólnego biura. …Albo nie, tego nie. "Młoda” tylko ich od siebie oddalała, przypominając o ich "zdradzieckim występku względem niej”. Zresztą i tak siedziała za daleko, no i trochę się wstydziła ot tak do niego zagaić.
  Aleksi, jako przyjaciel muzyka, no i "gospodarz wieczoru” postanowił czynić swoją powinność poprzez zajęcie gościa rozmową. Gdy Jyrki napomknął o próbach z młodym zespołem, do dyskusji włączyła się również Tahti, która, jak się okazało, była "wielką miłośniczką rocka” i bardzo chciała nauczyć się gry na perkusji.
  Nie minęło bodaj pięć minut, a Jyrki gawędził z panną Lehtinen, jakby znali się od zawsze. Do tego słuchali podobnych, jeśli nie tych samych zespołów, w rezultacie czego zaczęli się wymieniać uwagami na temat poszczególnych utworów. Tahti, śmiejąc się, dopytywała, którą piosenkę umiałby zagrać, i tak to wymieniła z milion tytułów, jakie panna Venerinen słyszała pierwszy raz w życiu.
  Jeśli już o niej mowa, to zaczęła ją zalewać przysłowiowa krew… Kto by pomyślał, że oto na horyzoncie pojawi się "nowe zagrożenie” w postaci młodej Lehtinen? Była przecież od niej sporo młodsza, nawet ładna i od tego miała z muzykiem coś wspólnego. Ba, niewiele brakowało, by wziął ją za dłonie, by pokazać, jak powinny być ułożone, żeby grać na perkusji. Do tego zdawali się zamknąć w swoim własnym świecie, jakby nikogo więcej poza nimi tam nie było.
  Nikt się tym nie niepokoił, ot każdy rozmawiał i śmiał się. Jakby było im na rękę to, że Tahti zajęła się "nieproszonym gościem”. A może i tak było? Tanja nie interweniowała, odpowiadając na pytania Idy, która była bardzo ciekawa, jak przebiega jej ciąża. Sama ją planowała, czy co?
  Jedynie ciekawska Enni spostrzegła, że coś jest na rzeczy, uważnie obserwując gesty, oraz kierunek patrzenia panny Venerinen. Wyraźnie lustrowała muzyka i jego nową koleżankę. Do tego ta jej zacięta mina i wzdychanie… Czyżby Kaari była zazdrosna? Na samą myśl o tym, Enni uśmiechnęła się pod nosem.

***

  Jeden ze stołów bilardowych zwolnił się, więc towarzystwo postanowiło nareszcie zagrać. Męska część zebranych, za wyjątkiem Jyrkiego, od razu pognała po kije. Enni była równie chętna, a Ida poszła popatrzeć. Tak więc przy stoliku została Tanja, Kaari, Tahti oraz muzyk oczywiście.
- Kręć się w jego rejonach – pani Kietala szepnęła na ucho siostry, po czym z trudem wydostała się zza mebla, by dołączyć do męża. Panna Venerinen pokiwała głową i zawiesiła wzrok na Tahti. O nie, "młoda” nie miała zamiaru ruszać się z miejsca bez nowego kolegi. Robiła jej na złość, czy jak?
- Zagramy? – posłała muzykowi "filuterny” uśmiech (a przynajmniej tak widziała go Kaari).
- Nie, tu mi dobrze – odwzajemnił się tym samym, nie przestając bawić się telefonem.
- Nie umiesz grać? Też dobra w tym nie jestem, ale możemy nauczyć się od nich – ciągnęła "przymilanie”.
  Milcząca towarzyszka przedrzeźniała ją w duchu, prychając z niechęcią. Jak do tej pory ją lubiła, tak tego wieczora Tahti sprawiła, że poczuła do niej prawdziwą niechęć! "Jawnie przecież podrywała JEJ byłego!”.
- Nie o to chodzi. Nie chcę im się wpychać, nie lubią mnie – przyznał szczerze.
- Przesadzasz – Kaari nareszcie się odezwała, toteż od razu utkwił w niej ironicznie spojrzenie. Dobrze wiedziała, że ma rację, więc po co to zaprzeczanie z czystej grzeczności?  
- No właśnie. Tanja i Aleks cię przecież zaprosili, to ich zdanie powinno być chyba najważniejsze, nie? – podchwyciła Tahti, na co parsknął jakimś dziwnym śmiechem. Pani Kietala akurat "chętnie skręciłaby mu łeb”. Tak więc nie dał się uprosić – dobra, jak chcesz. Ja chyba pójdę, zawsze możesz dołączyć – "młoda” nareszcie się poddała, po czym zapytała Kaari, czy z nią idzie?
- Nie, na razie zostanę – wysiliła się na uśmiech, bombardowana spojrzeniem byłego. Mógł się w końcu spodziewać jej odmowy. Ów zabieg był ewidentnie celowy. Ale to wcale nie znaczyło, iż on ma takie samo zdanie. Dlatego młoda koleżanka ledwo co ich opuściła, a również poderwał się z miejsca – idziesz już? – wyrwało się rozczarowanej "eks”.
- Napić się czegoś – mruknął tylko i w istocie odszedł w kierunku baru.
  Westchnęła ciężko, przecierając zmęczoną twarz. A więc postanowił grać niedostępnego… bądź tak po prostu myślał. Nie, nie mogła się tak łatwo poddać! Powinna walczyć, jak Tanja, by przynajmniej mieć satysfakcję z tego, iż robiła, co mogła!
  Wstała więc z zamiarem dołączenia do niego, lecz zatrzymała się w połowie drogi: Tahti już się koło niego kręciła, nawet nie pozwoliła mu dojść do tego "głupiego” baru! Zamiast grać z resztą, "szczerzyła się” doń, prawie już ciągnąc za rękę, byleby tylko dołączył do pozostałych. Zrezygnowana zawróciła. Powodowała nią złość, oraz poczucie porażki.
  Tanja popatrzyła w kierunku stolika, to znów na młodą szwagierkę i bardzo się oburzyła.
- Co on wyprawia?! – szepnęła do skupionego na grze "Aleksa”.
- Kto…? A… sprawdza Kaari, albo robi jej na złość. Ewentualnie po prostu polubił moją siostrę – odrzekł, jak gdyby nigdy nic.
- Co to znaczy "sprawdza”? – dopytywała poruszona, raz po raz zerkając na roześmianą parę, jakby mieli się na siebie rzucić, albo co?
- Nie znasz tego? Czy jest zazdrosna… oj, co to, nie wolno mu rozmawiać z innymi? Nie mieszaj się do tego – popatrzył znacząco, ale żona i tak wiedziała swoje.
- Idź do nich, co tu tak sama siedzisz? – poleciła siostrze, gdy już podeszła do stolika, który ta zajmowała w pojedynkę.
- Po co? Świetnie się bawią beze mnie – burknęła posępnie.
- Zaraz ją tutaj ściągnę, no idź! – pani Kietala niemal "wytargała ją” zza blatu, toteż posłusznie wstała, coś tam prychając pod nosem. Kto by pomyślał, że zamienią się rolami i teraz to Tanja będzie "ekspertką od spraw sercowo-beznadziejnych”? Dawniej to ona radziła jej.
  Mimo wszystko ruszyła do celu, naprędce rozważając, co im w ogóle powie. Głupio jej było tak po prostu się pomiędzy nich "wpychać”. No i należało spuścić z tonu – ukryć złość i podekscytowanie. Jeśli odkryje się ze swoją zazdrością, sprawi mu tym niemałą satysfakcję. Ale raczej tą złośliwą, a na to nie pozwalała jej duma. Przykleiła więc na usta sztuczny uśmiech, przyjmując "wyluzowaną” postawę.
- O czym gawędzicie? – zagadnęła "słodko”. Z ust Jyrkiego natychmiast zniknął uśmiech, co zbiło ją z tropu.
- O tym, czym kierowali się muzycy w swoich teledyskach – odparła ze śmiechem Tahti.
- Aha… serio? No rzeczywiście niektóre są dziwne – uśmiechnęła się niemrawo. Niestety, i w owej materii panna Lehtinen była prawdziwym zagrożeniem.
- A wy? Macie jakieś klipy z czasów starego "Fairy Tales”? – dopytywała "młoda”.
- Jasne, tylko nie aż takie wyszukane. Nie było nas stać na nie wiadomo, co – przyznał z pewną dozą sentymentu, nawet nie patrząc przy tym na Kaari, która z pewnością była tym mocno zgorszona. Wszak, ośmielał się dobrze wspominać okres, w jakim to życie jej siostry legło w gruzach i to z powodu jego "koleżki”. Hańba!
- Chętnie obejrzę i przesłucham waszą dyskografię, bo, szczerze mówiąc, jakoś do tej pory tego nie zrobiłam – ciągnęła Lehtinen.
- Naprawdę? Nie masz nic przeciwko temu? – popatrzył z niedowierzaniem, kątem oka zerkając na reakcję byłej. Ona oczywiście "brzydziła się” jego dawną twórczością i nawet palcem by jej nie tknęła.
  Warknęła w duchu. Tahti ewidentnie mu się przymilała! Zaczynało się zupełnie, jak z Kaisą. Nie zniesie tego!
- No jasne, muzyka obroni się sama. Raczej nie ma z tym nic wspólnego, jeśli nie graliście o gwałtach i przemocy – "nadawała” "rywalka”, sięgając po zamówionego uprzednio drinka.
- Pewnie, że nie – przytaknął skwapliwie.  
- "Żałosne!” – prychnęła w duchu panna Venerinen.
  Ku jej zadowoleniu, rozmówczyni nie mogła kontynuować owego tematu, bo oto przywołała ją do siebie Tanja. Nareszcie! Tymczasem Jyrki zrobił łyk, rozglądając się dookoła, jakby zastanawiał się, gdzie tym razem uciec.
- Gdzie teraz pracujesz? – spytała po chwili milczenia.
- Jeszcze nigdzie. Ale nie martw się, nie umrę z głodu.  
- Wcale tak nie pomyślałam… wiem, że dasz sobie radę – bąknęła zmieszana.
  Tymczasem Tahti dotarła już do stolika, przy którym siedziała pani Kietala. Przyszła mama bynajmniej nie wyglądała na potrzebującą. No, może nie do końca – oczekiwała czegoś, co z nią samą nie miało nic wspólnego.
- Możesz zostawić go przynajmniej na moment? – poprosiła z naciskiem, kiwając w kierunku Jyrkiego.
- Nie rozumiem… - zdziwiona szwagierka obejrzała się za siebie.
- On jest mojej siostry. Kiedy tak bardzo się koło niego kręcisz, nie mają jak porozmawiać – wyjaśniła bez ogródek.
- Że co? – skrzywiła się – sorry, ale tylko z nim rozmawiam, bo wy go olewacie. To raz. A po drugie z tego, co wiem, to się rozstali, więc jaki on znowu jej?
- Jest szansa na to, że do siebie wrócą, dlatego nikt nie powinien im w tym przeszkadzać.
- On mi jakoś nie wygląda na chętnego – burknęła wymownie, na co Tanja już otwierała usta, by zaprzeczyć, lecz nie pozwoliła jej mówić – mogą pogadać gdziekolwiek. To jest miejsce publiczne, wspólne wyjście! Ma prawo spędzać ze mną czas, jeśli tylko ma na to ochotę! I nie, nie podrywam go! – poderwała się z miejsca.
- Ale nie wkurzaj się, wcale tego nie powiedziałam – bratowa wywróciła oczami.
- Ale sugerujesz! Kogo ty ze mnie robisz? Jakąś desperatkę?! Mam prawo się na ciebie obrazić i tak właśnie zrobię! – wyrzuciła jej twarz w miarę jak najciszej, po czym odeszła do reszty towarzystwa.
  Tanja podparła się ręką, nerwowo potrząsając głową. Reakcja młodej Lehtinen była zbyt gwałtowna, jak na taką "niewinną panienkę”. Może i więc coś było na rzeczy? Do tego sprzeczka ze szwagierką skutecznie zepsuła jej wieczór, jaki miał przecież należeć do niej i "Aleksa”. Oby przynajmniej jej poświęcenie nie poszło na marne.
  Z ową nadzieją wychyliła się, by zobaczyć, co tam u Kaari i jej "eks”. Chyba rozmawiali? Tyle, że miny mieli raczej nieciekawe…

nutty25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 5606 słów i 31649 znaków, zaktualizowała 18 lut 2017.

4 komentarze

 
  • Użytkownik Beno1

    czyżby znowu komplikacje, jeszcze jedna zainteresowana, ale ma chłopak branie ...

    18 lut 2017

  • Użytkownik jaaa

    Oj czyżby coś było na rzeczy ze Tahti zawrócił w głowie muzyk...No ładnie ładnie. Coś mi się wydaje że jakby Jryki chciał to by był z Kari i zobaczymy czy się przekona. Czekam na dalszy rozwój sytuacji i na kolejny soczysty kawałek tekstu <3

    18 lut 2017

  • Użytkownik nutty25

    @jaaa ;)

    18 lut 2017

  • Użytkownik majli

    Czekam aż coś się wydarzy między nimi, osoby trzecie w tej relacji stanowczo nie są potrzebne. :P  :jupi:

    18 lut 2017

  • Użytkownik Freya

    Znajoma gdy była w ciąży, to wszystkie "koleżanki" mówiły jej, że urodzi się dziewczynka. Uzasadnieniem było to, że wygładziła jej się cera na twarzy i takie tam. Rzeczywiście było w tym sporo racji, bo tak zwyczajnie nie wyglądała nazbyt aksamitnie, hmm, ale z drugiej stronki jest normalną sprawą, że ciało kobiety zaokrągla się nie tylko w rejonie brzucha. No i takich cudnych "guślanych" porad od serca, to każda przyszła mama musi wysłuchać bez liku, bo przecież wszystkie kobiety są ekspertkami w tej materii... No i każda z nich wręcz strzela nią jak z "kałasznikowa". Inna sprawka, że faktycznie urodziła jej się - córeczka. :O A znowuż z imionami dla dzieci, to rodzice bardzo często chcą zrealizować jakieś swoje dziwaczne fantazje, albo poczucie zobowiązań wobec nieobecnych już przodków. Tylko potem dzieciaki gdy już samodzielnie zaczynają myśleć krytycznie o sobie i swych rodzicach, wcale nie są z powodu tych imion najszczęśliwsze, a nawet może stać się to ich utrapieniem i teges śmeges. Domyślam się, że to celowe, ale jednak Jyrki jest straszliwie ciapowaty. Twgl. to fajny jest ten odcinek... jakiś taki bardzo naturalny. :beek:

    18 lut 2017

  • Użytkownik nutty25

    @Freya też mam znajomą, która wyglądała podczas ciąży niezbyt ładnie, że tak powiem i też ma córkę ;) może coś w tym jest? cieszę się, że się podoba  :beek:

    18 lut 2017