Love me like you do cz. 14

Matka Jyrkiego, pani Niina, przywitała syna, oraz jego sympatię niezwykle ciepło, gdyż dawno go nie widziała. Muzyk wymawiał się brakiem czasu. Tym bardziej teraz, gdy jego rodzinie nic nie zagrażało, nie czuł wielkiego przymusu, by do niej zaglądać.
    Kaisa była niepocieszona – fakt, że „teściowa” od dawna nie widziała syna na oczy oznaczał tylko jedno: wcale u niej wczoraj nie był. Tu nadal coś było nie tak… czyżby spotkał się z ową byłą?
- A więc dawno się nie widzieliście? – zagaiła, gdy Jyrki zostawił ją z matką, by przywitać się z resztą rodzeństwa.
- Tak, Jyrki pracuje i nie ma za bardzo czasu. Wcześniej były te jego koncerty i takie tam, a teraz to. Ale nie mam mu tego za złe, młodość ma swoje prawa – machnęła ręką – jak długo się znacie?
- No, trochę będzie…
- W takim razie to musi być coś poważnego, skoro cię przyprowadził.
- Tak pani myśli? – bąknęła, oglądając się za chłopakiem. Mimo wszystko była podenerwowana ową wizytą.
- Ty chyba powinnaś wiedzieć lepiej – zaśmiała się kobieta – chodź do pokoju, co tu będziemy tak stać w przedpokoju? – dodała, prowadząc ją we wskazane miejsce.
    Gdy już zajęły miejsce w wygodnych fotelach, gospodyni zaczęła wypytywanie, jak się poznali, czy mieszkają razem, itd., aż wreszcie przeszła do wspominania czasów, gdy to muzyka ścigał jego szalony kolega. Kaisa tak się wciągnęła w ów monolog, że nawet nie zauważyła, kiedy wrócił do nich Jyrki.
- Wszystkim to musisz opowiadać? – jęknął, zorientowawszy się, o czym mowa.
- To bardzo ciekawe! – zaprotestowała sympatia.
- Tym bardziej, że postąpiłeś, jak trzeba i wsypałeś tego wariata – dodała Niina, głaszcząc syna po plecach. Speszony mruknął tylko „Oj, tam!” i zajął miejsce obok Kaisy, to jest na oparciu fotela – taka byłam z niego dumna – kontynuowała rodzicielka – chociaż ta jego kariera nie bardzo mi się widziała. Wiadomo, jak to jest: prochy, alkohol…
- Już bez przesady – wywrócił oczami.
- Tylko byś się tam zmarnował!
- Daj spokój! – nie przestawał się krzywić.
- Tak, czy inaczej, pani syn ma talent – wtrąciła sympatia.
    W tym momencie w progu mignęła jedna z sióstr Jyrkiego, która wychodziła do koleżanki.
- Jyrki się zakochał! – zachichotała w przelocie.
- Spadaj! – syknął starszy brat – to Helvi – przedstawił ją sympatii.
- A co z tamtą? – zagaiła młoda, zaglądając do środka. Miała na myśli „wielką miłość” „bracha”. A przynajmniej tak sobie dopowiedziała po wnikliwej obserwacji. Przybyła od razu zmarszczyła brwi.  
- Nie interesuj się, dobra? – burknął muzyk.
- O kim mowa? – podchwyciła Kaisa.  
- O takiej tam kiedyś… nieważne! – prychnął zniecierpliwiony. Niestety dla niego, lecz Helvi sporo wiedziała o jego słabości do panny Venerinen i, jak to pomiędzy rodzeństwem, postanowiła podręczyć brata. Ten spochmurniał, bowiem siostra niechcący przypomniała mu o tym, jak to Kaari ani nie chciała przedstawić go swoim rodzicom, ani tym bardziej spotkać się z jego matką. Owszem, wolałby by to ona mu towarzyszyła, bo takowe zabiegi kojarzyły się raczej z poważnymi zamiarami. Wobec panny Venerinen zdecydowanie takie miał, a co do Kaisy – wiadomo.
- Planujecie coś? – padło, jak na zawołanie, pytanie matki.
- Zobaczymy, co przyniesie przyszłość – odchrząknął prędko, nim sympatia zdążyła wziąć haust powietrza.
- Ja w każdym razie bardzo lubię pani syna – przytuliła się do jego ramienia, na co odpowiedział jej niemrawym uśmiechem, zaś pani Niina niemal klasnęła w ręce, rada, że jej syn „poważnie się zakochał i wreszcie się ustatkuje”.
    Tymczasem młodsza siostra parskała pod nosem. To była już druga dziewczyna Jyrkiego w przeciągu nie tak długiego okresu czasu, a więc z tamtą musiało mu nie wyjść. Toż to była prawdziwie rozpalająca wyobraźnię znajomość: bratu podobała się siostra pokrzywdzonej strony, która to, siłą rzeczy, musiała żywić do niego niechęć. Z tego, co wiedziała, ta się potem przełamała i nawet przez moment byli parą, ale coś musiało pójść nie tak, skoro przyprowadził inną? A szykowało się takie świetne „love story”! No cóż, szkoda.  
    Mimo że Jyrki zapomniał o owym incydencie z młodszą siostrą, to oczywiście nie Kaisa. Ba, nawet nie zapytała go o jego ojca, którego przecież wyraźnie brakowało. Ku woli wyjaśnienia, zmarł 10 lat temu na chorobę nowotworową, a pani Niina zajęła się wychowaniem dorastających dzieci. Ale wracając do Kaisy, to w drodze do domu podjęła na nowo:
- Twoja siostra miała na myśli twoją byłą?
- Tak – odparł niechętnie.
- Tą, która do ciebie dzwoniła?
- Możemy o tym nie mówić? – jęknął zmęczonym tonem – właśnie dlatego nie chciałem ci mówić: żebyś nie stała się podejrzliwa!
- Skoro tak ci to ciąży, to znaczy, że nadal coś jest na rzeczy – zauważyła skwaszona.
- Nie, po prostu mnie to wkurza! – prychnął poirytowany.
- To dlaczego zwyczajnie jej nie spławisz?
- Już się na coś umówiliśmy, tak? Koniec tematu – uciął zdenerwowany. W istocie zapadła pomiędzy nimi cisza. Przeszli tak kawałek, lecz Kaisą za bardzo targała ciekawość.
- Była przede mną, czy jeszcze wcześniej? – zadała kolejne pytanie. Wywrócił wściekle oczami, ale mimo to przytaknął – dlaczego się właściwie rozstaliście? - ciągnęła uparcie.
- Po co ci to wiedzieć? Gdybyśmy się nie rozeszli, nie byłabyś teraz ze mną, tak? – odburknął chłodnym tonem.
- Po prostu jestem ciekawa. Bo jakoś nie sądzę, że z twojej winy.
- Nie, po prostu mnie tak naprawdę nie chciała. Sam nie wiem, po co się ze mną spotykała. Ja za nią łaziłem, a ona mnie olewała! Teraz już dasz mi spokój? – wymruczał pod nosem, z tego wszystkiego aż przyspieszając kroku, jakby chciał dosłownie uciec od tematu.
- To jakim cudem byliście parą? – towarzyszka parsknęła śmiechem. Z jednej strony tłumaczenia chłopaka były zabawne, a z drugiej nawet jej ulżyło… Ale nie, chwila. Wyglądało na to, że to Jyrki stracił głowę dla „tajemniczej damulki”, więc teraz, kiedy od nowa mu ją zawracała, mógł się złamać… - ale chyba już nic do niej nie czujesz? – wymsknęło się jej.
- Kaisa, błagam! – przystanął zniecierpliwiony – chyba jestem z tobą, co? Za dużo czasu i godności na nią straciłem, żeby znowu za nią latać! Zgłupiałaś?! Skończ już z tym, albo ja zrobię to z nami, ale bynajmniej nie po to, by wrócić do niej! Nie mam zamiaru znosić scen zazdrości! – zagroził, patrząc jej prosto w oczy, by dodać wagi swoim słowom.
    Wystraszona sympatia prędko przeprosiła, po czym przytuliła się do niego, rzucając „Kocham cię”. Niestety, ale nie potrafił odpowiedzieć tym samym, gdyż tego nie czuł. Lubił ją, to wszystko. Czuł się, niczym pomiędzy młotem, a kowadłem – z jednej strony ona, z drugiej Kaari. Najlepszym wyjściem było odciąć się od byłej i tak właśnie zamierzał zrobić. Definitywnie. A przynajmniej NARESZCIE.


***

    Pod klubem, w jakim urządzono spotkanie, kręciło się kilku mężczyzn. Palili papierosy, gdyż lokal objęty był całkowitym jego zakazem. Aleksi przyjrzał im się nieśmiało, lecz bynajmniej nie rozpoznał żadnego z nich.
    Gdy wszedł do środka, od razu uderzył go głośny śmiech, dochodzący z połączonych stolików. To tam więc musieli zasiadać znajomi. Gdy podszedł bliżej, okazało się, że będzie więcej, niż kilka osób. To go trochę zraziło, choć nie należał przecież do nieśmiałych. Obawiał się jednak tych wszystkich spojrzeń, tłumaczenia się, kim był, dlaczego zrezygnował z posady itd.
    Jednakże nie było czasu na ewentualne wycofanie się, bo oto dojrzał go Hannu i już zaciągnął do „nieszczęsnego” stolika. Jak się mógł tego spodziewać, od razu zwróciły się ku niemu wszystkie pary oczu, jakie tylko się tam znajdowały. Kilka osób pamiętał, choć bardzo słabo, innych widział pierwszy raz w życiu. Ale jego wzrok i tak spoczął na tym, który przesłuchiwał go w sprawie Raikinen. Z tego, co pamiętał, miał na imię Paavo.
    „Młodzik”, jak gdyby nigdy nic, uniósł się z miejsca, podając mu dłoń. Uśmiechał się przy tym tak szeroko, jakby nigdy nie mieli na pieńku, a wręcz poznali się dopiero dzisiaj. A może go nie pamiętał? Przez prokuraturę przewija się przecież tylu ludzi, a nie każdy ma fotograficzną pamięć. Chociaż on nie mógłby zapomnieć kogoś, kto okazał się niewinny. Kto zajmował kiedyś takie samo stanowisko, lecz nieszczęśliwym trafem znalazł się w więzieniu. Zresztą… czy to ważne?
    Hannu posadził go obok siebie, naprzeciwko Celli, a ta oczywiście od razu zaczęła go zagadywać. Co słychać? Jak tam Tanja? Kiedy można ich odwiedzić? A może przyjdą do niej?
- Na razie to wykluczone, ale ty wpadaj, kiedy chcesz – odpowiedział z uśmiechem, sięgając po szklankę wody. Tak na dobry początek, wszak alkoholu tam nie brakowało.
- Coś się stało? Jest chora? – zatroskała się znajoma.
- Nie… tylko… ciąża jest zagrożona i musi leżeć – wymruczał jak najciszej, lecz i tak skutkowało to tym, że Hannu zakrztusił się popijanym drinkiem.
- Twoja żona jest w ciąży, a ty nic się do mnie nie przyznałeś?! – zawołał oburzony.
- Ciszej, nie wszyscy muszą o tym wiedzieć! – syknął zażenowany.
- Gratulacje! – uzupełniła Celli – ale to zagrożenie to tak samo z siebie, czy coś się stało?
- Słuchajcie! Mamy tutaj przyszłego ojca! – ciągnął rozochocony kumpel, klepiąc go po plecach.
- Dobra, oni nie muszą o tym wiedzieć! I tak mają to gdzieś! – warknął speszony Aleksi, posyłając reszcie sztuczny uśmiech. Ci uprzejmie mu pogratulowali i, tak jak zakładał, wrócili do rozmów we własnym gronie, bo co ich tam, że oto powiększy się kolejna, nieznana im rodzina?
- Musimy to oblać, nie ma tak! Wyprzedziłeś mnie w końcu! – „nadawał” stary przyjaciel, lejąc mu do pustej szklanki wódki. Z drugiej strony mówiła Celli i sam już nie wiedział, kogo ma słuchać. Chwycił Hannu za ramię, gdyż nie miał zamiaru się upijać, a więc nie potrzebował aż takiej dawki alkoholu. W obecnym stanie nie należało denerwować żony.
    Po tym, jak nareszcie udzielił starej znajomej wyjaśnień odnośnie ciąży Tanji, zainteresowała się nim jakaś młodsza od niego kobieta. W kontekście zawodowym, rzecz jasna. Jak się okazało, przyszła do pracy w owej prokuraturze, gdy jego już tam nie było. Dużo jednak o nim słyszała i chciała wywiedzieć się czegoś więcej o sprawie z Perttu z jego własnych ust.
    Spędził część owego wieczora na rozmowie z młodą panią prokurator (która, jak to płeć żeńska, prędko zahaczyła o wątek miłosny w jego opowieści. Była nim wręcz zachwycona), w rezultacie czego bardzo się rozrzewnił na wspomnienie tamtych czasów. Do tego jednym uchem nasłuchiwał pogaduszek postronnych, a te toczyły się głównie na temat prowadzonych spraw i zebranych dowodów.  
    Ba, był tam bodaj jedynym, który już nie pracował w tamtejszej prokuraturze. A przynajmniej zrezygnował dobrowolnie. Wielki nieobecny, emerytowany prokurator, odszedł z powodu wieku.
    Gdy tak patrzył po tych obcych dlań twarzach, miał wrażenie, jakby chcieli go zapytać, skąd owa decyzja? Potępić za „niesubordynację”, bo przecież odważył się zwrócić zbytnią uwagę na stronę poszkodowaną. A może to siedziało tylko w jego głowie? Może tak naprawdę nikogo tutaj nie obchodził? Przecież nie rzucili się na niego „łapczywie”, pragnąc wywiedzieć, jak to dokładnie było? Być może upłynął zbyt długi okres czasu od tej sprawy. A może zdążyli obgadać ją między sobą pod każdym możliwym kątem?
    Nie, nie łaknął popularności. Raczej ciążył mu fakt, że już nie ma z nimi wspólnego tematu. Nie może pochwalić się własnymi osiągnięciami. Nawet, jeśli chciał coś wtrącić, jego głos ginął pośród kilkunastu innych, zaaferowanych danym tematem. Przejął się tym tak bardzo, że znowu rozbolała go głowa. Pożegnał się więc z Celli, po czym szepnął na ucho mocno wstawionemu Hannu, iż już idzie.
- Czemu? Żonki się boisz? – wybełkotał nieprzytomnie.
- Odezwał się, pantoflarz numer jeden – mruknął zniesmaczony – wy macie swój świat, ja już do niego nie należę – poklepał go po ramieniu i udał się do wyjścia.
- Co…? Co on chrzani? – przyjaciel spojrzał na „grubaskę”, lecz tylko uniosła ramiona, gdyż nie miała ochoty na tłumaczenia. Do Hannu i tak nic by teraz nie dotarło.
    Tanja bardzo miło spędziła czas w towarzystwie rodziców. Grali w różne gry i rozmawiali o dzieciach. Pani Kietala bowiem nadal obawiała się, że nie obdarzy swego potomka wystarczającą dozą uczucia, no i nie będzie potrafiła się nim zająć. Krystyna oczywiście solennie zapewniła, iż będzie jej pomagać, zaś Juha obiecał rozpieszczać wnuka. Bądź wnuczkę.
    Akurat rozwodzili się nad myślą, że ze trzy lata temu to Kaari obstawiali, jako pierwszą do założenia rodziny, gdy do domu wrócił gospodarz. Wcześniej, niż zakładał, toteż Tanja wiedziała bez patrzenia na niego, iż jego obawy się potwierdziły i źle się bawił. Pomimo kiepskiego nastroju dołączył jednak do teściów i wdał się z nimi w pogawędkę. Żona bacznie obserwowała go przez cały ten czas i nie mogła doczekać się, kiedy rodzice sobie pójdą, by móc go wypytać o wrażenia ze spotkania.
    Niestety, gdy państwo Venerinen sobie poszli, Aleksi bynajmniej nie miał zamiaru otworzyć się przed Tanją. Kręcił się po kuchni, co ona przypłacała… skręcaniem się z ciekawości. Wreszcie nie wytrzymała i zawołała na niego. Gdy wrócił do sypialni, zasiadł na łóżku, plecami do niej i nadal uporczywie milczał.
- To powiesz mi, co cię trapi? Nie wyszło tak, jak chciałeś? – rzuciła po chwili ciszy.
- A czy ja czegoś w ogóle chciałem? Przecież przewidywałem, że to durny pomysł – mruknął, nerwowo wyłamując palce.
- Oj tam, chciałeś zobaczyć się ze znajomymi.
- Mogłem w każdym innym miejscu… ja ich wcale nie znam. Pozmieniali się… wszystko jest inne…
- Czas przecież nie stoi w miejscu, to już ponad dwa lata – zauważyła, lekko się uśmiechając, choć na nią nie patrzył – pewnie jestem monotematyczna, ale wiem, że do tej pory nie pogodziłeś się z odejściem z zawodu. Czemu tak się upierasz, żeby do niego nie wrócić? Dopiero wtedy będziesz w pełni szczęśliwy… o ile już jesteś – dodała zaraz potem.
- Faktycznie trujesz. Już mówiłem, że nigdy nie było lepiej. To taki szok, muszę się po prostu otrząsnąć – odparł, spoglądając na nią z ukosa.
- Chodź tu do mnie – rozłożyła ramiona. Nigdy nie potrafił oprzeć się owemu zaproszeniu, więc jak zwykle położył się obok niej. Objęła go, tuląc do piersi, niczym matka swe ukochane dziecko, po czym ucałowała w głowę. Zawsze w takich momentach miał wrażenie, jakby Tanja przeistaczała się w Hannę. Ta przecież nigdy tak z nim nie postąpiła. Może dlatego, że jej nie pozwolił? …I tak wcale tego nie chciał – zawsze, gdy zadręczasz się, że już nie jesteś prokuratorem, ja robię to samo, bo wiem, że to przeze mnie… - kontynuowała małżonka.
- Dobrze przecież wiesz, jak było – skrzywił się.
- Ale gdybyś mnie nie poznał…
- Dość. Zamknijmy ten temat raz na zawsze. Mówiłaś niedawno o cofaniu czasu, ja niczego bym nie zmienił w swojej przeszłości, a nawet to powtórzył. No, może poza tym, kto jest moim tatkiem, ale tego się raczej nie wybiera… Wolę mieć rodzinę, niż harować od rana do nocy, bo nikt na mnie nie czeka – wyrzucił z siebie, zapewne dzięki niewielkiej dawce alkoholu, jaką zdążył wypić.
    Tanję oczywiście bardzo wzruszyło takie zapewnienie, choć słyszała je nie pierwszy raz, i znowu ucałowała go w głowę. Wyciągnął dłoń i już miał położyć ją na jej brzuchu, lecz w ostatniej chwili się zawahał. Ujęła go więc za nią i ułożyła tam, gdzie zamierzał. Ot, zwykły gest, ale dla nich oznaczał „kontakt” z nienarodzonym dzieckiem. Fakt, że jest tam, wewnątrz niej, nadal przerastał jego wyobrażenia. Niebawem będą tutaj we trójkę. Ta mała istota będzie ich ze sobą łączyć już na zawsze.
- Jakie to szczęście, że go wtedy nie straciłam – westchnęła, jakby zgadując jego myśli – jak sądzisz? Będę dla niego dobrą matką? – dodała, jakby sama do siebie.
- Na pewno, dla mnie już jesteś – uniósł się, śląc jej uśmiech.
- Aleś wymyślił – oburzyła się.
- No co? Jestem przecież biedną sierotką. Waszym zdaniem każdy facet nią jest – przedrzeźnił ją.
- Przestań… no, może trochę? – zaśmiała się i pocałowała go, po czym, dla odmiany, to ona przytuliła się do niego.

***

    Kaari spędzała ten wieczór w domu Arvo. Postanowiła wykorzystać jego zaproszenie do tego, by raz na zawsze zakończyć ową znajomość. Z tego też powodu bardzo się denerwowała, co dodatkowo potęgowała Julia. Gdy ojciec nie patrzył, wystawiała przybyłej język, a podczas kolacji kopała ją pod stołem po nogach. Panna Venerinen miała ochotę na koniec wygarnąć wdowcowi, iż ma bardzo niewychowaną córkę, lecz po głębszym zastanowieniu się doszła do wniosku, że nie będzie dokładać mu (kolejnych) niepotrzebnych przykrości.  
    No, ale jeśli o samą małą chodziło, to już nie musiała być taka delikatna i, gdy już skończyli jeść, a Julia po raz kolejny okazała jej brak szacunku poprzez wystawienie języka, odpowiedziała jej tym samym, a nawet zrobiła potem przedrzeźniającą minę. Dziewczynkę zamurowało.
- Możesz już iść do siebie – zezwolił ojciec. Mała patrzyła jeszcze przez moment, po czym, nadal oglądając się za siebie, odeszła w głąb domostwa.  
    Kaari miała ochotę wybuchnąć śmiechem. Pannica zapewne nie spodziewała się, że odważy się jej odpłacić. Jak sądziła panna Venerinen, mała z pewnością uważała, że nie zrobi niczego przeciwko niej. Bo to niewątpliwie nie spodobałoby się jej ojcu. A przynajmniej do tej pory tak musiało właśnie być – ilekroć jakaś kobieta ją pouczyła, ta zaraz biegła do tatusia i znajomość się kończyła. Jej było wszystko jedno, więc po co miałaby się przejmować fochami tej małej? Bo jak zna życie, Julia poskarży się Arvo, że wystawiła jej język.
- Możemy pójść na spacer? – zaproponowała widząc, że gospodarz ma wyraźny zamiar, by zająć miejsce na kanapie i już tam zostać. Jeśli tylko tam. Nie, nie wypadało rozmawiać na taki temat w jego własnym domu.
- Po co wychodzić? Tutaj jest bardzo dobrze – jak się mogła tego spodziewać, zaczął protestować, nęcony ciepłem kominka, oraz obecnością ładnej kobiety.
- Proszę, muszę powiedzieć ci coś ważnego, a nie chcę robić tego tutaj – przyznała szczerze.
- No, zabrzmiało nieciekawie… ale niech ci będzie – poddał się w końcu.
    Udali się na „wycieczkę” wokół domu. Było dosyć chłodno, gdyż przez miasto przechodził front i co dopiero przestało padać. Z pewnością dlatego Arvo nie był chętny na spacery. O ile nie chodziło o pokrzyżowanie mu planów, bo któż tam wiedział, co sobie zamierzał?  
    Powietrze przesiąknięte było zapachem deszczu. Było świeże i przejrzyste. Niebo nad ich głowami niemal pomarańczowe, gdyż rozjaśnione przez grube chmury, które szczelnie je przykrywały. Aż dziw brał, że na moment przestały sączyć się z nich krople. Przez dłuższą chwilę nabierała w płuca pokaźne dawki tlenu, oraz zapachu drzew iglastych, które porastały ową okolicę. Wreszcie postanowiła zacząć przykry dla nich obojga temat:
- Jesteś świetnym facetem, naprawdę miłym. I bardzo dobrą partią. Nie wiem, która by takiego nie chciała.
- Oj, nie podoba mi się ta przemowa – mruknął, z miejsca się denerwując.
- Przecież nie wiesz, co chcę powiedzieć – bąknęła speszona.
- Nie jestem taki głupi, na jakiego wyglądam. Chcesz ze mną zerwać, tak? – przystanął, mierząc ją jakimś wzrokiem.
- Skąd wiesz…? – wymsknęło się jej. Odruchowo spuściła głowę, gdyż wstyd jej było na niego patrzeć.
- Pewnie, ale robi to dopiero po tym, jak się najadła – parsknął ironicznym śmiechem – to przez tego grajka, tak? – kontynuował z kamienną twarzą.
- Grajka…? Jyrkiego do tego nie mieszaj, nie ma z tym nic wspólnego.
- Widziałem, jak na siebie patrzycie! – uniósł się.
- To może ja na niego, ale na pewno nie on na mnie! – odpowiedziała tym samym.
- Proszę cię! – parsknął cynicznie – nie rozśmieszaj mnie, dobra? Mam na tyle lat, że dobrze wiem, jak facet patrzy na kobietę, która mu się podoba, więc…!
- To już problem Kaisy! Prawda jest taka, że od początku… tak, miałeś rację: wybacz, ale nie podobasz mi się – zwiesiła bezradnie ręce. Rozmówca natychmiast zbladł, niczym kreda – ja już tak po prostu mam. Nie jesteś pierwszy. Nie wiem, czego chcę i szukam na siłę, a potem się okazuje, że to jednak nie to. Już raz popełniłam ten błąd… nie wierzę, że go powtórzyłam…
- Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz? Po tylu miesiącach męczenia się ze mną? – wychrypiał, patrząc w jakiś niewidzialny punkt przed sobą.
- To nie tak! Jak już powiedziałam: miałam nadzieję, że coś zmieni się na lepsze, no i… było mi cię żal… - wydukała nieśmiało, gdyż nie była do końca pewna, czy aby powinna przyznawać mu się do takich rzeczy. No, ale ma córkę, więc raczej nie popełni z tego powodu samobójstwa.
- Tylko to potrafię wzbudzać w kobietach: współczucie – zaśmiał się, potrząsając głową na boki.
- Nie mów tak – popatrzyła na niego, chociaż spoglądał w zupełnie innym kierunku – jeszcze spotkasz taką, która będzie na ciebie zasługiwała. Ja…  
- Pewnie! Ciągle to słyszę! Mam 35 lat, do cholery! Każda, jaka się nawinie, leci tylko na dom i samochód! Przynajmniej ty jedna jesteś szczera i nazwałaś rzeczy po imieniu – prychnął z goryczą, dzięki czemu poczuła się jeszcze gorzej. Wszak, z początku to właśnie sfera materialna przyciągnęła ją do niego i chyba tylko ona trzymała ją przy nim tak długo.
- Nie przesadzaj – wybąkała po chwili – nie jesteś jakimś potworem, to ze mną jest problem.
- Tak, wiem nawet, jaki: tamten ci się podoba, bo jest przystojniejszy i młodszy ode mnie – nareszcie spojrzał jej w twarz.
- Mówiłam już, że Jyrki nie ma nic do tego – wymruczała podenerwowana – zobaczysz, że spotkasz jeszcze taką, która zupełnie straci dla ciebie głowę. Tylko musisz porozmawiać z córką – dodała, zmieniając temat.
- Co Julia ma do tego? – wykrzywił się.
- Przygotuj ją po prostu na to, że chcesz związać się z inną kobietą, niż jej mama. Inaczej będzie odstraszać każdą, jaka się tylko pojawi. To taka moja dobra rada… o ile mogę ci jakieś w ogóle dawać… To, w takim razie, chyba na tyle – wzruszyła bezradnie ramionami, po czym zbliżyła się i nieśmiało musnęła go w policzek, gdyż uznała, że należy się jakoś „godnie” pożegnać. Zaraz też ruszyła przed siebie, bo wszystkie swoje rzeczy miała przy sobie, więc nie musiała wracać do willi, by je zabrać.
- Poczekaj! – usłyszała za plecami – odwiozę cię. Nie wiem, czy znajdziesz stąd jakiś transport – mruknął, nawet na nią nie patrząc.  
    Duma, czy raczej świadomość tego, na jaką przed nim wyszła, nakazywały odmowę, lecz zdrowy rozsądek podpowiedział, iż powinna się zgodzić.  
    Tak to Arvo odwiózł, teraz już byłą, dziewczynę do domu. Nim opuściła samochód rzuciła jeszcze „Powodzenia”, po czym wysiadła. Wdowiec nie odpowiedział, tylko ruszył spod jej bloku z piskiem opon, jakby poprzez ów manewr chciał jej pokazać, jak bardzo jest zraniony i wściekły.
    Zasłoniła twarz dłońmi i wybuchła płaczem. Z jednej strony były to łzy ulgi, a z drugiej rozpaczy nad tym, kim się stała. Od jakiegoś czasu bowiem siebie nie poznawała. Zachowywała się, jak te wszystkie antybohaterki, których tak w filmach, czy książkach nie znosiła. Które tylko mąciły, wykorzystywały innych do swoich celów. Jak to się stało, że przeistoczyła się w jedną z nich? Z miłej i sympatycznej dziewczyny w krętaczkę, manipulantkę i dwulicową femme fatale – bo tak się właśnie czuła. Przed Jyrkim, Kaisą i Arvo. O ile z tym ostatnim miała się odtąd prawie nie stykać (wszak pracowali na różnych piętrach), to z koleżanką i muzykiem mogło być już inaczej. Obiecała więc sobie, że przestanie go zagadywać i umawiać się na potajemne spotkania – tak, jak się ugadali. Nie tylko przez wzgląd na to, co powiedziała wdowcowi, ale przede wszystkim na ową parę. Jyrki zasługiwał na kogoś lepszego, a Kaisa na lojalność.
    Ani się spostrzegła, kiedy znowu zaczęło padać. W rezultacie mocno już zmokła, ale i tak nadal stała w tym samym miejscu, opłakując śmierć Kaari Venerinen, która, nie wiedzieć kiedy, odeszła z tego świata. Prawdopodobnie w dniu, w którym zgodziła się zostać dziewczyną Jyrkiego. Oczywiście nie z jego winy. To ona sama o tym zdecydowała. Na jej miejsce weszła jakaś inna kobieta, której szczerze nie znosiła.

nutty25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4615 słów i 25782 znaków.

3 komentarze

 
  • Beno1

    będzie coś dzisiaj ?

    21 sty 2017

  • nutty25

    @Beno1 nie wiem. doszłam do momentu, w którym piszę na bieżąco, więc ciężko mi powiedzieć, kiedy się wyrobię. w tej chwili piszę, ale muszę jeszcze zredagować. no i gorzej będzie, jak mi weny braknie, bo pomysł jest, ale nie wiem jak z wykonaniem. pozdrawiam ;)

    21 sty 2017

  • Wiktor

    @nutty25 Witaj. Poczekamy. A już myślałem że przestaĺaś pisać opowiadanie, a zachodzę często i sprawdzam. Oczywiście czekam na next.  Pozdrawiam Wiktor

    21 sty 2017

  • nutty25

    @Wiktor nie, w żadnym wypadku. skończę je ;) dzięki i pozdrawiam również :)

    21 sty 2017

  • Wiktor

    Witaj. Super piszesz. No w końcu Kaari zachowała się jak należy i zakończyła związek. Pozdrawiam Wiktor

    19 sty 2017

  • nutty25

    @Wiktor dziękuję, również pozdrawiam :)

    19 sty 2017

  • xd

    Świetne życzę weny????

    18 sty 2017

  • nutty25

    @xd dzięki, bardzo się przyda ;)

    18 sty 2017