Love me like you do cz. 4

Minęło kilka dni, podczas których Kaari jeszcze kilka razy spotkała w windzie tego samego mężczyznę, a Tanja wykonywała swoje obowiązki pracownika z coraz większym trudem… Jak dawniej cieszyła się na weekend, kiedy to zapraszali ich do siebie to jej rodzice, to Hanna, Enni, czy znajomi, tak teraz miała ochotę leżeć tylko w łóżku. Wszystko to powodowało niewyspanie i ogromne zmęczenie. Tak, przeceniła swe siły – studia i fizyczna praca jednocześnie nie były dobrym pomysłem. Może dla kogoś innego nie byłby to wysiłek ponad miary, jednak jej nieprzystosowany organizm zaczął się buntować.  
    Tego dnia musiała zamieść pokaźną parcelę wokół budynku oraz schody. Pomagała jej w tym Silva, gdyż postanowiła zrobić to w przerwie. Akurat uwijały się, jak w ukropie, byleby tylko zdążyć przed kolejnymi zajęciami, gdy ze środka wyszedł Eino, jedząc jabłko. Pokonał kilka schodów i przystanąwszy, zaczął się im przyglądać.
    Jego uczucie do pani Kietala nieco przygasło od czasu jej ślubu, ale i tak czasami zdarzała mu się jakaś niewybredna uwaga. Takowa nasunęła mu się i teraz, gdy tak obserwował zabiegi bladej i zmęczonej koleżanki.
- Nie lepiej po prostu rzucić studia i pójść do pracy?  – zauważył „odkrywczo”.
- Jak już zaczęłam, to chcę je wreszcie skończyć – odsapnęła Tanja.
- Lepiej byś nam pomógł, a nie marudził. Jest na tyle mioteł – wtrąciła Silva.
- W życiu! Nie przyłożę ręki do tej męczarni! – skrzywił się, na co młodsza koleżanka wzięła się pod boki – to tak, jakbym popierał tego jej nieudanego mężusia, który nie potrafi znaleźć roboty i to ona musi harować – dodał kąśliwie.
    W Tanji się zagotowało – nie tylko obrażał „jej Aleksa”, ale i niesłusznie go oczerniał!
- Na razie czeka na odpowiedź z Izby, czy czego tam, a zasiłek ma! Czego ty od niego chcesz?! Pracuję, bo uważam to za słuszne! – odparowała wzburzona.
- Tanja, spoko. Nie dawaj mu pożywki – Silva wzięła ją za ramię.
- Skąd wiesz, że zaakceptują jego wniosek? Przecież kiblował! A szanowny pan na pewno do innej roboty nie pójdzie, aniżeli za biureczko! Sprzątałby tak, jak ty? Co? – ciągnął zjadliwie.
- Ciężko pracował na to, kim był! Dlaczego więc teraz miałby skończyć na miotle?! – cała aż się roztrzęsła.
- Dobra, dość, bo się nie wyrobisz! – Silva posłała Eino destrukcyjne spojrzenie.
- Żadna praca nie hańbi! – prychnął, ignorując jej uwagi.
- Co jest z tobą?! Mścisz się, bo wolałam jego od ciebie?! Wybrałabym go jeszcze ze sto razy nawet, gdybym miała mieszkać z nim pod mostem! – wykrzyczała, patrząc mu prosto w oczy. Silva nerwowo rozglądała się na boki, obserwując pozostałych studentów i przechodniów, którzy przyglądali im się z zaciekawieniem.
    Eino nareszcie zamilkł, przybierając zbolałą minę. Ugodziła go w najczulszy punkt – jego męską dumę. Oto bowiem wykazała mu, że jest gorszy od „narwanego” kolegi, który siedział w areszcie śledczym. Tak przynajmniej patrzył na Aleksego on. Nieważnym dla niej było, ile jej pomógł podczas tego okresu. Jak wiele uczucia jej okazał. Wystarczyło, że tamten wyszedł na wolność, a od razu do niego pobiegła i w dodatku wyszła za niego za mąż! Żałosne…
    Obrażony, zawrócił do budynku. Tanja odprowadziła go wzrokiem, ciężko przy tym dysząc.
- W porządku? – spytała zatroskana Silva, na co pokiwała głową i ot tak wróciła do zamiatania.

***

    Kaari musiała tego dnia zostać godzinę dłużej w pracy. Nie uśmiechało się jej to, gdyż tym samym mogła przypadkiem wejść na Jyrkiego. Jego widok nadal budził niesmak – zwłaszcza, że z tego, co wiedziała, dobrze układało mu się z Kaisą.
    Z ową myślą weszła do windy i znowu „nadziała się” na spojrzenie mężczyzny w okularach. W środku były jednak jeszcze trzy inne osoby, toteż zajęła miejsce bez przywitania z nim. Myśl, by wymienić pozdrowienie zakiełkowała jej dopiero dzisiaj, skoro prawie codziennie go widywała? No, ale raczej jeszcze nie teraz.
    Zjechali na dół, po czym cała grupka „wytoczyła się” z ciasnej windy. Gdyby miała zdolność wyczuwania czyjejś bacznej obserwacji, złapałaby na tym owego „nieznajomka”. Przyglądał się jej bowiem przez całą drogę w dół i teraz, gdy zmierzała już do wyjścia.
    Była prawie u celu, gdy z bufetu wyszedł Jyrki. Przystanęła odruchowo, by się z nim nie spotkać. Zaraz też skądś przybiegła Kaisa i, rzucając mu się na szyję, pocałowała na powitanie. Kaari poczuła, jak klatkę piersiową przeszywa jej bardzo nieprzyjemny ból, aż w końcu ten rozlał się po całym ciele. Była, jak sparaliżowana. Serce i oddech przyśpieszyły.  
    Zaraz jednak otrząsnęła się. Włączył się naturalny „agresor”, który nakazał zrobić wbrew sobie i, kto wie, może i jemu? Zadarła głowę i ruszyła przed siebie pewnym krokiem. „Przykleiła” na usta sztuczny uśmiech i mijając ich, rzuciła wesołe „Cześć!”. Jyrki wyglądał na zaskoczonego, dlatego na dokładkę posłała im niby to przyjazne spojrzenie.
- Idziesz do domu? Możesz wracać z nami! – zawołała za nią Kaisa, nawet nie pytając towarzysza, co on na to.
- Nie, nie będę wam przeszkadzać! No co ty? Na razie! – odrzekła w tym samym tonie i czym prędzej uciekła na przystanek.
- Mnie by nie przeszkadzała, a tobie? – młodsza koleżanka nareszcie raczyła zwrócić uwagę na swojego chłopaka.
- Mnie też nie – mruknął, patrząc w ślad za Kaari. Jej zachowanie trochę go zdenerwowało. Za wszelką cenę musiała mu pokazywać, jak bardzo nigdy jej nie obchodził.
    Dotarła na miejsce i chwyciła się wiaty, ciężko przy tym dysząc. Udawanie sporo ją kosztowało. Tak bardzo zazdrościła im tego uczucia podekscytowania i radości. Świadomości, że komuś na tobie zależy. Ona nie umiała się tym cieszyć, gdy ten „grajek” za nią biegał. Może więc teraz mu się to należy? A co z nią? Czy po tylu latach niepowodzeń także na to nie zasługuje?

***

    Zmęczona Tanja wróciła do domu. Od progu od razu przywitał ją Aleks, miaucząc przeciągle. I tylko on. Weszła więc w głąb w poszukiwaniu męża. Był w sypialni, gdzie leżał na łóżku, zasłaniając się ramieniem. Pokój tonął w półmroku, a to oznaczało, że znowu ma atak migreny. Westchnęła ciężko i rzuciwszy kurtkę na fotel, wczołgała się na łóżko i położyła obok niego, obejmując ramieniem. Nie miała zamiaru pytać go o samopoczucie, gdyż było widoczne gołym okiem.
- W kuchni jest obiad dla ciebie – usłyszała mruknięcie.
- Dzięki, ale na razie tu mi dobrze – odetchnęła, przymykając oczy, i jeszcze wygodniej ułożyła głowę na jego piersi. Sama nie wiedziała, kiedy zasnęła.
    Zabrał ramię z twarzy i przyjrzał się jej uważnie. Tak nie mogło być – albo praca, albo studia. Powinna była z czegoś zrezygnować, by znowu być pełną tej swojej energii. Wiedział jednak, że nie będzie łatwo ją do tego przekonać. Uparła się, żeby ukończyć te swoje studia, jakby chciała mu w ten sposób dorównać. Udowodnić, iż także jest zdolna. Tylko, że jemu wcale na tym nie zależało. Nigdy nie miał zamiaru wytykać jej, że „jest głupsza od niego”, bo „nie dopełniła” edukacji przez jakiegoś „wariata”, który na moment zamienił jej życie w piekło.
    Fakt, że nadal nie było odpowiedzi na jego wniosek, spędzał mu sen z powiek. Dopóki jej nie otrzyma, dopóty będzie miał związane ręce. A jeśli nie zacznie lepiej zarabiać, ona nie będzie mogła zrezygnować z tej swojej pracy…  
    Tak więc, gdy ona „działała na dwóch frontach”, on popadał we frustrację i martwił się, co prowokowało nieznośne bóle głowy. Przy takim stanie rzeczy nie miała zamiaru zwierzać mu się ze swojej kłótni z Eino. Zdenerwowałby się, albo… go poparł, a ona nie chciała z niczego rezygnować!

    Rozdział 4

    Gdy Aleksi zaczął już tracić nadzieję na pozytywne rozpatrzenie jego wniosku, oto przyszła pozytywna odpowiedź. Z radości mocno wyściskał żonę, która była równie zadowolona. Mógł przecież wrócić do ukochanego zawodu (choć tylko po części), wreszcie mieć zajęcie, a więc i skończyć z wyrzutami sumienia, iż do niczego się nie nadaje, jako mężczyzna.
    Tak więc znowu wyruszał z rana, by roznieść swoje CV w ewentualne miejsca pracy.  
    Tanja, dla odmiany, robiła sobie dzisiaj wolne od zajęć. I tylko od nich, bowiem do pracy przy zamiataniu iść musiała. Póki co, wykorzystywała dany sobie czas na porządki w domu i pieczenie „placków Kryśki”, gdyż obawiała się ewentualnej porażki z czymś nowym. Biegała z kuchni do łazienki, to znowu do pokoju, jak zwykle niemal potykając się na kocie.
    Pranie się zrobiło, toteż w pośpiechu „opróżniła” pralkę i zawróciła do kuchni, by przewrócić placki na patelni. Ponieważ postanowiła jeszcze umyć okno w sypialni, wspięła się na drabinę, choć nie czuła się na niej najpewniej. Mimo wszystko jednak zabrała się do pracy.
    Aleksi zamknął za sobą drzwi wejściowe i od razu uderzył go zapach smażonych placków. O nie… znowu próbowała gotować. Oby tylko nie skończyło się, jak ostatnim razem…
    Wszedł do kuchni i wyłączył gaz pod patelnią – tak na wszelki wypadek, wszak gospodyni wcale nie pilnowała smażonej potrawy. Ruszył na jej poszukiwania i jakże zdziwił go jej widok na drabinie.
- Co ty tam robisz? – rzucił od progu, na co odwróciła się i tym samym straciła równowagę. W ostatniej chwili podbiegł doń i złapał, dzięki czemu bezpiecznie wylądowała w jego ramionach – Tanja, przystopuj trochę, bo albo się zaharujesz, albo zabijesz! A z martwej ciebie nie będę miał żadnego pożytku! – skarcił zaraz potem.
- Też chcę coś robić w domu. Gdy mnie nie ma, ty się wszystkim zajmujesz – naburmuszyła się.
- To chyba logiczne, skoro nie pracuję? Trzeba było z tym poczekać na mnie, pomógłbym ci.
- Jesteś idealny! – zachichotała, mając zamiar go pocałować, lecz znacząco odchrząknął, kiwając gdzieś w bok. Gdy podążyła za nim, oto okazało się, że z budynku naprzeciwko przygląda im się jakaś starsza kobieta. Zapewne brała ich za jakichś „ekshibicjonistów”, którzy pragnęli pochwalić się przed innymi, jacy to nie są szczęśliwi. Aleksi posłał nieznajomej wymuszony uśmiech i opuścił roletę. Zaraz też zwrócił się ku żonie, lecz ta spochmurniała, jakby nad czymś się zamyśliła.
- A ty co? – spytał zdziwiony.
- Ta kobieta miała taką smutną minę… a jeśli tak, jak teraz będzie tylko przez chwilę? A jak potem przyzwyczaimy się do siebie i… się sobą znudzimy? Będziemy jedynie żyć obok siebie, ale bez żadnych fajerwerków? Okazywania sobie uczuć? A wręcz zaczniemy na siebie narzekać i robić sobie na złość? – wygłosiła, mierząc go ze strachem.
- Co cię tak nagle nadało? – parsknął niepewnie.
- Bo jest… za pięknie, no nie licząc moich wpadek. Coś musi się w końcu popsuć.
- A to musi? Fakt, że sprzątam w domu i chcę cię odciążyć jest taki niesamowity? Z natury nie potrafię siedzieć w miejscu, a i od dziecka uczono mnie pracy. To pewnie wdowa, albo po prostu wspomina czasy młodości… A jeśli nawet i nie? Po tylu problemach, jakie mieliśmy, należy nam się chyba w końcu chwila radości, co? – skwitował, patrząc nań pytająco.
- Masz rację… nie wiem, co mi tak nagle odbiło – uśmiechnęła się, swoim zwyczajem gładząc go po policzku – placki! – krzyknęła zaraz potem, aż drgnął w miejscu. Nie pobiegła jednak do kuchni, gdyż złapał ją za dłoń i z powrotem przyciągnął do siebie.
- Wyłączyłem, spokojnie.
- Jak zwykle myślisz o wszystkim – zaśmiała się, po czym przybliżyła się i pocałowała go w usta.

czuję się dzisiaj tak "wspaniale", że ta treść ani trochę mi się nie podoba (pisałam ją jakiś czas temu), ale może Wam przypadnie do gustu. pozdrawiam ;)

nutty25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2224 słów i 12203 znaków.

4 komentarze

 
  • Aequor

    Krótkie.  :faja:

    28 maj 2017

  • Freya.

    Pacz... ta Tanja; czasem potrafi powiedzieć cuś niegłupiego - nawet. A może i proroczego. Voi perkele, nie ma to, jak se pogrzebać w niezabliźnionej ranie - Kaari coś o tym wie.  :beek:

    30 gru 2016

  • nutty25

    @Freya. ;)  :beek:

    30 gru 2016

  • Wiktor

    Witaj. Trafiłem na Twoje drugie opowiadanie i tam doczytałem , że piszesz Kontynuację o Tanji i Aleksie. Już narobiłem wszystko. Dzięki za opowiadanie. Pozdrawiam Wiktor

    30 gru 2016

  • nutty25

    @Wiktor dziękuję również, pozdrawiam ;)

    30 gru 2016

  • Beno1

    :bravo:

    30 gru 2016