Love me like you do cz. 34

Drzwi mieszkania Venerinenów zamknęły się z hukiem. Krystyna z prawdziwą pasją i oburzeniem zrelacjonowała mężowi, jak zachował się wobec niej „wyrodny zięć”. Rzecz jasna, jak każdy, kto uważa się za pokrzywdzonego, oczekiwała od słuchacza współczucia, oraz gorącego poparcia. Jednakże gorzko się rozczarowała, gdy usłyszała od Juhy dwa tylko słowa: „Ma rację”.  
    Krew w niej zawrzała. Na mężczyznę natychmiast posypał się grad wyrzutów i rozmaitych epitetów. Na co dzień spokojny, więc i raczej nie podnoszący głosu, tym razem zrobił wyjątek i uniósł się:
- Zamknij się na moment i siadaj tutaj! – wskazał palcem miejsce obok siebie, gdyż żona niespokojnie krążyła po sypialni. Osłupiała kobieta przystanęła i mierzyła go przez chwilę zaskoczonym spojrzeniem, toteż ponowił rozkaz – milion razy mówiłem ci to samo, ale ty nie, i tak wiesz lepiej! Dobrze, że usłyszałaś to od kogoś innego, bo przynajmniej nareszcie dotarło – zaczął, gdy już usiadła obok niego. Oczywiście już otwierała usta na takie stwierdzenie, lecz uciszył ją jednym ruchem ręki – tworzą osobną rodzinę, zrozum to wreszcie! Poza tym nic złego się tam nie dzieje. W przeciwnym razie twoje wtrącanie się byłoby uzasadnione, a tak, tylko ich ze sobą skłócasz, bo jestem pewien, że się przez ciebie pożarli.
- To już nie moja wina, że on nie potrafi zrozumieć na czym polega rola rodziców – prychnęła zdegustowana.
- I nie tylko on – zgasił ją prędko – jesteś starsza, powinnaś być mądrzejsza! Nie denerwowałaś się, gdy moja matka ciągle cię instruowała zaraz po naszym ślubie i narodzinach Kaari? A kto ją trochę sprowadził na ziemię? – popatrzył wyczekująco, na co demonstracyjnie wzruszyła ramionami – ja, prawda? Także ciesz się, że i on stanął w obronie Tanji, bo to znaczy, że naprawdę mu na niej zależy.
- Są dopiero rok po ślubie! Zdziwiłabym się, gdyby już mu się znudziła – skrzywiła się.
- No daj spokój! Widać, że jest przywiązany do żony i na pewno będą ze sobą długie lata.
- Oj, już nie rób z niego takiego oddanego świętoszka! Mam mu jeszcze może podziękować za to, że mnie obraził?! – parsknęła kpiąco.
- Ty jego także! Nie możesz zarzucać mu, że czegoś nie potrafi, skoro nie miał żadnych wzorców. Czy nie należy mu się jeszcze pochwała za to, że tak dobrze sobie radzi, pomimo braków z dzieciństwa? Przecież nasza córka nie może narzekać. Linna także ma się bardzo dobrze. Naprawdę nie ma się czego czepić, tworzysz sztuczne problemy.
- A Kaari i ten jej oszołom?! – wyszeptała, sugestywnie kiwając za siebie głową.
- Już o tym rozmawialiśmy. Obie są dorosłe i dopóki nie dzieje im się krzywda, nie powinniśmy interweniować. Dopóki z nami mieszka, mamy szansę ją obserwować, ale jak będziesz ględzić, wyprowadzi się i stracimy ją z oczu! – tłumaczył cierpliwie.
    Tanja powiedziała jej niemal dokładnie to samo. Musiało być więc w tym trochę racji… Ale na pewno nie podziękuje Kietali za to, że „raczył” stworzyć z jej córką rodzinę! Czy tym bardziej go przeprosić, phe! Co to, to nie! W Polsce uczono ją, że to mężczyzna powinien być dżentelmenem i jako pierwszy wyciągnąć rękę na zgodę. Poza tym, to on zaatakował ją bez przyczyny, więc było to tym mocniej uzasadnione – Także, Krysa, wrzuć na luz – mąż zakończył wywód, w jaki zaangażował całe serce.
- Nie cierpię, gdy przekręcasz moje imię! – warknęła cierpko, czym prędzej podrywając się z miejsca.
- Kiedy nie umiem go wymawiać! Te wasze polskie zdrobnienia są strasznie pokrętne!
- Przez tyle lat razem mogłeś się nauczyć! – syknęła jadowicie i szybkim krokiem udała się do kuchni, zostawiając Juhę samemu sobie. Szkoda było ciągnąć ten temat, gdyż mąż już wybrał, po której ze stron ma zamiar obstawać. Przykre tylko, że nie jej. Lojalność, phe! Chyba raczej solidarność, ta męska.
    Mężczyzna odprowadził ją wzrokiem, po czym… wybuchł śmiechem. Uwielbiał wyprowadzać ją z równowagi.
    Zadowolony z siebie (wszak, w owym sporze zrobił wszystko, co mógł) odetchnął z ulgą i wygodnie ułożywszy się na siedzeniu, ot tak włączył telewizor. „Krysa” z pewnością sobie wszystko przemyśli i przeprosi zięcia.

***

    Przez cały wieczór Tanja krążyła pomiędzy sypialnią, a pokojem córki. Za każdym razem zerkała przy tym w stronę kuchni, za jakiej drzwiami zamknął się tuż po ich kłótni i bynajmniej nie miał zamiaru wyjść. Okropnie chciało się jej pić, lecz duma nie pozwalała pokazać mu się na oczy. Nie, to nie to… to ona nie chciała widzieć jego, bo poróżnił ją z matką! Chętnie zadzwoniłaby do niej z przeprosinami, lecz, jak zna Krystynę, ta potrzebuje czasu, by nieco ochłonąć. Tak więc poczeka do tej 22-iej. Tymczasem zerkała do córki, która zasnęła, niczym mały aniołek. Przynajmniej tyle, że z nią był spokój.
    Nie mając nic do roboty, usiadła na łóżku i zaczęła skakać po kanałach, aż po kilkunastu minutach bezwiednego wpatrywania się w migające obrazy ogarnęła ją senność. Jak zwykle: od kiedy Liina przyszła na świat, nie potrafiła dłużej oglądać telewizji, gdyż ta zaraz ją usypiała.
    Przetarł zmęczoną twarz i spojrzał na zegar, widniejący w prawym dolnym rogu ekranu laptopa. Dochodziła 23-cia, a więc pora na dziś kończyć i iść spać. Tanja z pewnością już udała się na spoczynek. I dobrze, bo nie ma ochoty nawet na nią patrzeć. Przynajmniej nie dzisiaj.
    Bardzo zdenerwowała go tym swoim „biadaniem za mamusią”. Racja, może i tego nie rozumiał, gdyż sam miał z Hanną liche relacje, ale żona była już dorosła, sama powinna brać odpowiedzialność za swoje dziecko! Zresztą bardzo dobrze wywiązywała się z owej roli, nie potrzebowała „pomocników”! Ale jak zawsze: chciał pomóc, to sam oberwał. Chyba nigdy niczego się nie nauczy w tej kwestii.
    Bardzo dobrze, że odnalazł Lehtinen tak późno, bo tym samym nie poznali się jeszcze na tyle, by miała odwagę wtrącać się w ich sprawy. Albo po prostu miała taki charakter, że tego nie lubiła, bądź było jej obojętne, co porabiają dorosłe dzieci. Chyba że tak się miało wyłącznie z nim... Nie wie, nie zna się na matkach i ich „podziale uczuć” pomiędzy poszczególne pociechy. Zresztą nieważne! Jeszcze tego mu brakuje: roztrząsać, czy aby jest ważny dla Hanny.
    Udał się do sypialni: Tanja w istocie spała, tylko że nie w piżamie. Nie miał jednak zamiaru budzić jej, by wykazać ów fakt. Tym razem bynajmniej nie dlatego, iż słodko spała – powodowała nim urażona duma. Wyłączył telewizor i opuścił pokój.
    Zajrzy do córki i ucałuje ją na dobranoc. Nie może się doczekać, kiedy ta choć trochę urośnie, bo wówczas będzie miał do kogo się odezwać, gdy pokłóci się z żoną. Aleks był raczej lichym „rozmówcą”, a i tak, „niczym Judasz”, przebywał w sypialni wraz z „wrogiem”.
    Liina czuwała, od czasu do czasu przypominając w tym swoim niemowlęcym języku, iż jak najbardziej żyje. Postanowił więc wyjąć ją na chwilę – jakby na złość teściowej, która potępiała takowe zabiegi. O nie! Jego pierworodna zasługiwała na wszystko, co najlepsze. Powinna mieć to, czego nie posiadał on.
    Gdyby potrafił wejrzeć we własną przeszłość, odkryłby, iż będąc jeszcze w szpitalu, podbił serce jednej z pielęgniarek. Kobieta tak bardzo przejęła się jego sierocym losem, że często brała go na ręce i nosiła, tuliła, a nawet całowała. W ten sposób chciała dać mu choć trochę miłości, której nie zaznał od własnej matki. A potem… potem było już różnie.
    Pokaże innym, że potrafi być ojcem! Tym bardziej, że wmawiają mu coś wręcz przeciwnego. No i sam tego chce. Jego córka ma być z niego zadowolona, jako rodzica. Wręcz chwalić się relacją z nim przed taką Kry… Krysy… no teściową chociażby!
    Tanja ocknęła się, przyzwyczajona do snu „na raty”. Instynkt od razu nakazał sprawdzić, co u małej, choć bynajmniej nie dawała żadnych oznak rozpaczy. W sypialni był tylko kot, który jak zwykle spał na łóżku, zwinięty w kłębek. A więc on musiał nadal wysiadywać w kuchni. „Obrażalski uparciuch”… Tą swoją dumą mógłby obdzielić kilka osób. Albo i kilkanaście.
    Prychała w duchu z prawdziwą niechęcią, aż wreszcie przystanęła w progu córki i mocno się zaskoczyła. Nie usłyszał jej, gdyż „zakradła się” niezwykle cicho. Stał doń plecami, więc i nie zauważył. Mówił coś do dziecka, toteż, choć było to bardzo niegrzeczne, postanowiła podsłuchać. Oparła się o futrynę, przyjmując zamkniętą postawę.
- Będę się starać, ale nie obiecuję, że będzie idealnie – przemawiał do małej, na co zaczęła podśmiewać się pod nosem – ale musisz mi czasem podpowiedzieć, czego oczekujesz i potrzebujesz, tak jak to robi twoja mama. Tylko się nie wściekaj o byle co, dobrze? Mam prawo popełniać błędy.
    Żona zasłoniła ręką usta, gdyż miała ochotę parsknąć w głos. Choć, tak z drugiej strony, kiedy to niby wścieka się o byle co?! To już było pomówienie! – Niech sobie mówią, co chcą. Bardzo cię kocham, jesteś takim moim małym cudem. Może nie powiem ci tego wprost… bo nie wiem, czy będę potrafił, ale mam nadzieję, że będziesz to czuła – ułożył córkę na piersi, dotykając się do jej główki swym policzkiem, po czym odwrócił się i natychmiast drgnął ze strachu. A może i zażenowania? Tanja przyglądała mu się z jakąś nieodgadnioną miną – co? Źle ją trzymam? – mruknął, by jakoś ukryć zmieszanie. Wszak, nie miał pojęcia, ile z jego wynurzeń usłyszała.
- Wszystko w porządku, po prostu delektuję się waszym widokiem – ruszyła w głąb z uśmiechem – jesteś słodki – dodała, zerkając na córkę, która właśnie zamaszyście ziewnęła.
- Nieładnie podsłuchiwać – zauważył, jednocześnie się krzywiąc, gdyż „komplement” go zawstydził.
- Przecież nie mamy przed sobą żadnych tajemnic – wzruszyła ramionami – odłóż ją, chyba zaraz zaśnie – dodała, łagodnie się przy tym uśmiechając.
    Chwilę później zasiadał już na łóżku, ociągałym ruchem rozpinając guziki koszuli, gdyż aż dotąd nie rozebrał się z „roboczego” ubrania. Była prawie północ, więc zdecydowanie się nie wyśpi. Do tego ów dzień nie należał do najłatwiejszych. Najpierw praca, potem jeszcze problemy w domu… A to był dopiero początek, bo jak Liina urośnie…
    Do pokoju wróciła Tanja, toteż odruchowo odwrócił wzrok, gdyż „oficjalna” zgoda jeszcze nie nastąpiła.
    Przeciągnęła się leniwie i zaczęła zaplatać włosy w warkocz. Gdy już skończyła, przysiadła się do niego.
- Nie bierz tak sobie do serca tego, co powiedziała mama – zaczęła ostrożnie.
- Możemy już nie poruszać tego tematu? Chcę się w spokoju położyć spać, chociaż tyle na dzisiaj! – jęknął niecierpliwie.
- A ja nie chcę zasypiać z myślą, że się na mnie boczysz – popatrzyła wymownie, na co zaczął coś tam mruczeć pod nosem – zostawmy kwestię powiązań rodzinnych. Rozumiem, że chciałeś mnie wesprzeć, to miłe… Nieważne, co mówią inni. W moich oczach jesteś wzorowym mężem i ojcem, słyszysz? Nie mogłabym wymarzyć sobie lepszego, także puść paplanie mamy w niepamięć.
    Mierzył ją przez moment, intensywnie rozważając, jakim cudem przychodzi jej wyrażać myśli z tak niezwykłą lekkością? Bez żadnego skrępowania? On nie potrafił wykrztusić „kocham cię”, a ta mu tu sypie takimi wyznaniami… Ale może to po prostu domena kobiet?
- I tak mam to gdzieś. Czas pokaże, kto miał rację – mruknął, niby to obojętnie.
    Westchnęła ciężko, gdyż doskonale wiedziała, iż to nieprawda. Gdyby tak było, nie mówiłby tych wszystkich rzeczy do ich córki. Matka zdecydowanie się dzisiaj nie popisała, choć i on miał na swoim koncie kilka bolesnych słów. Ale z Krystyną to jeszcze jakoś załatwi, teraz najistotniejsze było, by jakoś przełamać jego opór. Wyciągnęła więc dłoń i jak zwykle pogłaskała go po policzku.
- Ty i Liina jesteście dla mnie najważniejsi, dlatego nie chcę, żebyście się na mnie gniewali. Mieli mi coś za złe.
- Nie jestem zły – odrzekł na odczepnego.
- Ja widzę co innego.
- Bo zawsze dopisujesz sobie własną wersję.
- Aleks, bo się zaraz obrażę! – wzięła się pod bok, a następnie roześmiała dla rozładowania atmosfery – no rozchmurz się! Mam cię połaskotać, żebyś się rozluźnił?
- Przecież wiesz, że i tak nie mam łaskotek – ciągnął tym samym tonem, lecz zaraz potem wyciągnął ramię i otoczył ją nim. Przysunęła się więc i przytuliła do niego. Zgodę przypieczętowali całusem, po czym Tanja stwierdziła, że powinien już iść spać. Zaprotestował jednak zapewnieniem, iż może jeszcze poświęcić te pięć minut na „umizgi” (jak to sam określił), bo niepełny wypoczynek i tak miał już zagwarantowany. Zaśmiała się więc i zabrała za nieudolne masowanie jego barków, co po dzisiejszych spięciach było bardzo pożądane. Nawet, jeśli musiał co chwila ją instruować, jako bardziej wprawiony w sztuce masażu.

***

    Minęło kilka dni, podczas których Tanja doszła z matką do porozumienia. Niestety, tylko i wyłącznie, jeśli o ich relacje chodziło. Bowiem uparta kobieta nie miała zamiaru biec do zięcia z przeprosinami. Z wzajemnością zresztą. Co za tym szło, nadal zarzekała się, iż więcej ich nie odwiedzi, by, jak to stwierdziła, „nie prowokować Aleksego”. Można się tylko domyślać, ileż było w tych słowach sarkazmu.
    Pani Kietala postanowiła podejść matkę za pomocą emocjonalnego szantażu: nie odwiedzała rodziców w nadziei, iż ci (a właściwie Krystyna) stęsknią się za wnuczką – oraz nią samą – do tego stopnia, że to oni pierwsi zajrzą w ich progi.
    Efekt? Przyszedł Juha. I tylko on. Pani Krysia ograniczała się do codziennych telefonów do córki.
    Niestety, wyglądało na to, że Tanja musiała przerzucić swe starania na męża. Na samą myśl o tym robiło się jej niedobrze… Już widziała, jak stawia jej kontrę, wykłóca się… Dla dobrych stosunków z rodziną była jednak w stanie poświęcić własne zdrowie psychiczne.
    Tak więc postanowiła uciec się do małego fortelu: przygotowała jego ulubioną potrawę i ładnie się ubrała, podkreślając swoje „atuty”. O ile po ciąży jakiekolwiek jej zostały. No, przeglądając się w lustrze w dopasowanej bluzce i zwiewnej spódniczce musiała przyznać, iż chyba nie jest najgorzej… Grunt, że nadal podobała się „Aleksowi”. …Chyba. No, ale raczej tak… chociaż jej nie powiedział… No, ale przecież… Nieważne, niebawem się o tym przekona!
    Następnym krokiem było nakarmienie córki, zmienienie jej pieluszki i ułożenie do snu, by im nie przeszkadzała.  
    Tak to wyszykowana, czekała aż małżonek wróci z pracy.
    Gdy tylko przekroczył próg domu, od razu zaczął się zastanawiać, czy to znowu jakaś rocznica? Co prawda, nie ma pojęcia czego, bo raczej nie kojarzył niczego, co miałoby się wydarzyć w owym czasie, ale może po prostu zapomniał? Nie ma przecież obowiązku pamiętać wszystkiego! Zresztą Tanja i tak już była zaskoczona tym, że potrafił podać dokładną datę ich ślubu, oraz tego, kiedy postanowili zostać parą.
    Odpowiedź na jego pytanie była jednak negatywna.
- Znowu jesteś w ciąży? – drążył więc dalej, gdy już razem spożywali posiłek. Uważnie przy tym badał jej dzisiejszy „image”. Coś tutaj było podejrzane…
- Nie! – odrzekła niemal z oburzeniem – dlaczego za każdym razem musisz mnie o coś podejrzewać? Po prostu ostatnio mamy dla siebie mało czasu i postanowiłam choć trochę nam to wynagrodzić – wyjaśniła, posyłając mu przy tym „słodki” uśmieszek. W odpowiedzi zlustrował ją od pasa w dół jakimś dziwnym wzrokiem – co jest? Boczki mi się odznaczają? Jestem gruba, tak? – zaczęła biadolić – nie no, ja wiedziałam, że…!
- Daj spokój, wręcz przeciwnie! – wywrócił oczami – tylko już dawno tak się nie ubierałaś. To dobrze, że nareszcie do ciebie dotarło, iż po ciąży naprawdę nic ci nie brakuje.
- Jakie to urocze! Jesteś kochany! – zachichotała, niczym mała dziewczynka, po czym poderwała się z miejsca i swoim starym zwyczajem usiadła mu na kolanach – nakarmię cię – chwyciła w rękę widelec, gdyż nie zdążył jeszcze dokończyć posiłku.
- Ale bez przesady! Moim zdaniem to wcale nie jest romantyczne – zaczął protestować.
- Bo przyzwyczaiłeś się, że wszystko robisz sam!
- Przecież jestem DOROSŁY, do diabła! Nikt nie musi mnie karmić! – obruszył się – a przynajmniej na razie – dodał pod nosem.
- Przecież to tylko zabawa! A i przyda mi się na przyszłość, gdy Liina zacznie jeść stałe pokarmy.
- Zgłupiałaś! – odchylił się do tyłu, gdyż koniecznie chciała wmusić weń jedzenie – najadłem się, wystarczy! Nie chcę już! – zawołał więc.
- Nie smakuje ci? – spojrzała na zapełniony niemal w połowie talerz z nieukrywanym zawodem.
- Nie, bardzo dobre! Po prostu za dużo nałożyłaś – uśmiechnął się niewinnie.
- W takim razie muszę ci uwierzyć… chociaż wydaje mi się inaczej – wymruczała, podejrzliwie mrużąc oczy. Zaraz jednak na nowo się uśmiechnęła, zakładając ręce za jego szyję – Liina powinna grzecznie spać przez jakieś dwie godziny, więc mamy tyle czasu tylko dla siebie. To co robimy? – zagaiła filuternie, kreśląc na jego karku rozmaite wzorki.
- A co proponujesz? – odpowiedział tym samym. Uśmiechnęła się kusząco i zaczęła go całować.
- Miśki, obiecasz mi coś? – zapytała w przerwie pomiędzy kolejnymi czułościami.
- Zależy, co – odparł nieprzytomnie.
- Pójdziemy jutro do moich rodziców i pogodzisz się z mamą, prawda? – starała się, by jej ton brzmiał pewnie i przymilnie, lecz i tak wkradło się weń mnóstwo strachu. Nie myliła się:
- No nie! – zawołał, gwałtownie się odsuwając, aż z tego wszystkiego prawie upadła na podłogę – myślałem, że chociaż ty jedna nie będziesz posuwać się do takich podstępów! – zgromił ją zgorszonym spojrzeniem.
- O co ci chodzi?! – stanęła na równe nogi, bezczelnie udając głupa.
- Już ty dobrze wiesz! „Zaciągnę go do łóżka, to zrobi dla mnie wszystko”! Typowy babski szantaż emocjonalny!
- To już nie można być miłym dla WŁASNEGO MĘŻA, zwłaszcza, gdy się go trochę zaniedbało, bo na pewno coś się za tym kryje?! – pisnęła, mimowolnie się rumieniąc. Dlaczego on musiał być taki bystry?!
- W porządku, jestem jak najbardziej za! Ale tym razem wiesz, że mam rację! Zastanów się trochę nad sobą, przecież to można nazwać swego rodzaju prostytucją – zauważył z niesmakiem.
    Na taką uwagę na moment aż się zapowietrzyła. No teraz to już przegiął na całej linii! Do głębi urażona demonstracyjnie pokazała mu plecy.
- Nie odzywaj się do mnie i więcej nie licz na takie… prezenty! – syknęła z goryczą – że też mi się zachciało faceta prokuratora! – dodała pod nosem.
    Stała tak przez moment, sama nie wiedząc, dlaczego jeszcze nie uciekła do łazienki. Być może trzymało ją tutaj przekonanie, iż musi skończyć z „dziecinnymi zachowaniami”, bądź podświadomie oczekiwała jakiejś reakcji z jego strony. Dociskała więc do siebie splecione ramiona, z trudem hamując cisnące się do oczu łzy. Jak on mógł porównać ją do zwykłej…? Wtem poczuła dotyk na obu przedramionach.
- Czy ja powiedziałem, że takie niespodzianki mi się nie podobają? Dobrze wiesz, że tak, i bardzo to w tobie lubię. Chodzi mi jedynie o pobudki. Twoim zdaniem to miłe, gdy jesteś dla kogoś jedynie środkiem do zrealizowania własnych celów? – wyłożył pojednawczo.
- To nie tak! Lubię być z tobą i nie muszę wymyślać sobie do tego pretekstów – wymruczała zmieszana. Ucałował ją w rozpalony rumieńcem policzek, toteż obróciła się ku niemu – przepraszam, spaliłam to… ale naprawdę chcę spędzić ten czas razem, no i… przy okazji, żebyście się pogodzili z mamą – przyznała pokornie.
- Wybaczam, ale… do twoich rodziców i tak nie pójdziemy. Gdybym się zgodził, oznaczałoby to, że przystaję na twoje warunki, a tak nie jest. Nie chcę, żebyś potem próbowała znowu, bo raz ci się udało. Wszystko ma być pomiędzy nami na czysto – zmierzył ją znacząco.
- Żebyś był w przyszłości tak konsekwentny względem Liiny… - mruknęła, posłusznie kiwając głową. Wciągnęła zapas powietrza i na nowo objęła go za szyję – no, czas ucieka! – nadstawiła ust.
    Potrząsnął głową i zgodnie z „zaproszeniem” porwał ją na ręce, następnie całując w usta.
- No, widać różnicę w wadze. Jesteś jakby cięższa – stwierdził zaraz potem.
- Nie zaczynaj od nowa! – popatrzyła „groźnie”, po czym skwapliwie oddała pocałunek, wkładając weń mnóstwo uczucia, by zatrzeć nieprzyjemne wrażenie.

***

    Zdemaskowanie „niecnych” zamiarów Tanji wcale nie ostudziło jej zapału. Postanowiła zastosować „plan B”, to jest bardziej „agresywne” rozwiązanie. Zaczęła… marudzić. To znaczy, nie w tym swoim typowym stylu, gdy to uparcie wierciła przysłowiową dziurę w brzuchu swego męża. Były to raczej „podstępne ataki”: specjalnie głośniej mówiła do córki, iż to szkoda, że dziadkowie jej nie odwiedzają, a tatuś „uwielbia” spory, zamiast ułożone rodzinne życie. A to napomknęła podczas wspólnego posiłku, czy oglądania telewizji, iż to naprawdę przykre, że „Aleks” pokłócił się z jej matką. a przez cały rok było przecież tak dobrze! Bardzo brakuje jej ich wspólnych wypadów do rodzinnego domu… Jest taka piękna pogoda, szkoda jeszcze wracać do siebie. Mogliby po drodze wstąpić do Venerinenów, no, ale… Ojciec pytał o niego. Chętnie zamieniłby z nim słowo, ale nie zawsze ma czas, by ich odwiedzić. Podobno ten, kto pierwszy ustępuje, jest tym mądrzejszym…
    Bombardowany owymi sugestiami, by nie powiedzieć frontalnie atakowany, w końcu się zmęczył i postanowił pójść żonie na rękę. Ale tylko dlatego, by więcej nie narzekała, jak to nie pojmuje ducha instytucji zwanej rodziną. Uprzedził ją jednak, że jeśli w odwecie teściowa wyrzuci go za drzwi, nie będzie się do niej odzywał przez tydzień… nie, miesiąc!  
    Ewentualnie, z prawdziwą przyjemnością zagra na nerwach pani Venerinen, ostentacyjnie okazując jej swą ignorancję. Przynajmniej jego, jako gospodarza, takowe zachowanie bardzo oburza. Ma nadzieję, że ją też.
    Sobota po południu okazała się dniem próby – oto stanęli pod drzwiami mieszkania państwa Venerinen. Krystyna otworzyła z rozmachem, na jej ustach widniał szeroki uśmiech. Zapewne sądziła, że córka przyszła sama (i stąd to powitanie), bo gdy tylko ujrzała zięcia, mina jej zrzedła.
    Aleksi posłał gospodyni ironiczny uśmieszek, po czym ubrał się w ten swój posępny wyraz twarzy, jaki zawsze negatywnie oddziaływał na damską część społeczeństwa.
    Tak, jak w domu swej matki, tak i tutaj zawzięcie milczał, odzywając się tylko wtedy, gdy zagadnął go Juha. Kaari nie było, bo przecież Jyrki miał dzisiaj ten swój występ w klubie. Chętnie wybierze się tam z Tanją (albo gdziekolwiek indziej) kiedy tylko będą mogli powierzyć małą opiece dziadków. …A przynajmniej tej drugiej babci. Póki co, żona była „niewolnikiem” Liiny z uwagi na karmienie.  
    Krystyna była mocno zajęta wnuczką, ale i tak od czasu do czasu zerkała w jego stronę, na co odpowiadał miażdżącym spojrzeniem.
    Tanja obserwowała ową wymianę, niczym na szpilkach. Należało coś szybko zrobić, żeby rozładować napiętą atmosferę. Inaczej wyjdą stąd bez niczego. Ba, z hukiem, i to wcale nie w pozytywnym sensie.
    Dziecko zaczęło kwilić w ramionach babci. Rzekł sobie w duchu, iż Liina prędko się zorientowała, jaka z Venerinen „czarownica”. W rezultacie parsknął pod nosem. Lecz oto dobiegło go polecenie żony, by sprawdził, czego potrzebuje córka, oczywiście odbierając ją z rąk teściowej.
- Dlaczego ja?! – wyszeptał podenerwowany.
- No weź ją! – wysyczała przez zęby.
    Warknął do siebie, ale mimo to wstał z zajmowanego miejsca i ruszył ku gospodyni – tylko i wyłącznie dla małej. Widząc to, kobieta poderwała się jednak i… „bezczelnie” wyminęła go, oddając Linnę Tanji. Od razu przystanął, wściekle zwieszając ręce.
    O nie, zaraz wybuchnie! Widziała to po nim. A wszystko przez równie upartą matkę! – Tato, pamiętasz, jak się przewija dzieci? – zwróciła się do Juhy i nawet nie czekając na jego odpowiedź, wcisnęła weń torbę z akcesoriami, po czym nakazała wynieść córkę do sąsiedniego pokoju. Wszak, zaraz owo pomieszczenie z pewnością wypełnią podniesione głosy. Mężczyzna, choć z oporami, czym prędzej wyszedł. Tylko niech potem nie narzeka, jak zrobi coś nie tak! – dobra, to teraz sobie pogadamy – Tanja tymczasem weszła pomiędzy skłóconych, przyjmując zamkniętą postawę – czy w Polsce jest tak nieładny zwyczaj ignorowania własnych gości? – zwróciła się do matki. Kobieta wybuchła kpiącym śmiechem.
- Już zapomniałaś, jak zachował się twój mężuś? Przecież wyrzucił mnie za drzwi! – prychnęła, celując palcem w Aleksego. Oczywiście już otwierał usta, by coś odparować, lecz małżonka go uprzedziła:
- Nic takiego nie powiedział, sama to sobie ubzdurzyłaś! Zwrócił ci tylko uwagę, bo jesteś strasznie upierdliwa!
- No jasne, on to święty, a ja oczywiście wszystkiemu winna! Ale czego można było się spodziewać, skoro już ci na pewno namieszał w głowie! – wysyczała z pogardą.
- Czyli nagle z wspaniałego zięcia, jak to nieraz słyszałem, zamieniłem się w manipulatora, tak?! I to tylko dlatego, że powiedziałem prawdę? Ekstra! – skwitował ironicznie – dobra, dosyć tego. Wynosimy się stąd. Masz, czego chciałaś – skierował się do wyjścia, lecz żona chwyciła go za przegub.
- Zarzucasz innym, że tego nie potrafią, to tamtego, a jak sama się zachowujesz?! Schował dumę do kieszeni i przyszedł tutaj, żeby się z tobą pojednać, chociaż, twoim zdaniem, nie potrafi budować relacji z innymi, jak należy! A co otrzymał w zamian? I kto tutaj okazał się mądrzejszy, co?! – wyłożyła poruszona Tanja, przy okazji siłując się z nim, gdyż chciał wyszarpnąć uwięzione ramię. Słysząc to, co powiedziała, chciał prędko sprostować, lecz posłała mu znaczące spojrzenie, iż ma milczeć.
- Naprawdę…? – bąknęła na to Krystyna, która oczywiście uwierzyła w ową bajeczkę.
- Tak… chociaż sam nie wiem, po co – burknął niechętnie, miażdżąc małżonkę spojrzeniem. Doprawdy, mogła wymyślić mniej poniżający sposób, jeśli już tak uparła się, by ich pogodzić!
- Bardzo was proszę: zakończcie ten głupi spór – kontynuowała błagalnie „negocjatorka” – zróbcie to dla mnie, proszę! Chcę, żeby Liina wychowywała się w zdrowej rodzinie, gdzie wszyscy żyją w zgodzie, a nie drą ze sobą koty. Ty, mamo, nie wtrącaj się tak bardzo. Wszystko u mnie w porządku, jestem szczęśliwa, jak nigdy. A ty, Aleks, postaraj się bardziej nad sobą panować, ok?
- „Kto by pomyślał, że ożenię się z Tarją?” – mruknął w duchu.
    Teściowa natomiast mierzyła go przez chwilę bliżej nieokreślonym wzrokiem, aż wreszcie wzruszona jego rzekomo „bohaterską” postawą, ruszyła ku niemu i wyciągnęła rękę. Odpowiedział na gest, ale tylko dlatego, że miał już dosyć tej „komedii”. Niespodziewanie kobieta przyciągnęła go do siebie za rękę i objęła w ramach pojednania. Tanja niemal klasnęła w dłonie, zaś on przejechał palcem po gardle, dając jej w ten sposób do zrozumienia, iż jeszcze sobie porozmawiają na ten temat.
- Tanja, pomóż! Nie umiem! – w progu stanął spanikowany Juha, tym samym przerywając niewygodną dla zięcia „sielankę”. Żona dała mu znak, iż to on ma pójść do małej, by potem nie narzekał, że to ona wszystko robi. Całe szczęście, bo nie miał ochoty zostawać z teściową sam na sam.
    Wszystko zdawało się wrócić do normy: jak dawniej, pani Krysia nadskakiwała goszczącej u nich parze, rozpływając się nad tym, jak dobrze Liina się rozwija. Wyrażała przy tym zadowolenie, że wnuczka nie choruje, itd. Nic dziwnego, skoro uwierzyła, iż zięć „lubi ją” do tego stopnia, że rzekomo chciał jak najszybciej się pogodzić? Ba, to tak, jakby przyznał się do swojej, (w jej mniemaniu) niewątpliwej winy. Tak, musiała przyznać, że jej zaimponował. Dlatego w przypływie chwili poleciła mu nawet, by nie zwracał się do niej na „pani”, ale po imieniu. Może być i „Krysa”, jeśli nie będzie potrafił wymówić „Krysia”, czy „Krystyna”. Z jego ust nie będzie to aż tak drażniące.  
    Można sobie tylko wyobrazić, jak bardzo poruszony był tym Juha, który oberwał przecież za takie samo zwracanie się do niej.
    Jeśli o Aleksego chodziło, to robił dobrą minę do złej gry. To jest uśmiechał się sztucznie i uprzejmie odpowiadał na pytania (choć bynajmniej nie miał zamiaru rezygnować ze stosowania tytułu „pani” i „pan” względem teściów. Po prostu na razie inaczej nie potrafił), czy też wtrącał coś do dyskusji, lecz w środku cały aż się gotował. Wyszedł przecież na „mięczaka”! Ale wszystko tylko i wyłącznie dla Liiny, bo w końcu Tanja powiedziała, że chce, by mała miała niekonfliktową rodzinę. Jeśli pragnie, by ta wychowywała się inaczej, aniżeli on, niestety, ale musi się poświęcić.
    Nie oznaczało to jednak, iż nie może wyrazić swego niezadowolenia. Dlatego, gdy już wracali do domu, żona „trajkotała” wesoło, zaś on zawzięcie milczał, pchając przed sobą wózek z dzieckiem. Mała smacznie spała, gdyż wizyta u dziadków bardzo ją zmęczyła. Zapewne uśpiło ją to „ględzenie babuni”…
- Jutro możemy wybrać się do parku Sibeliusa, bo przeważnie tylko Esplanadi i Esplanadi… Liina musi poznawać nowe miejsca, chociaż niczego jeszcze z tego nie wie –  Tanja ciągnęła „nawijanie” – co ty na to, żeby, gdy już trochę podrośnie, pojechać na wakacje do Norwegii? Kaari była i zachwalała, że jest tam naprawdę pięknie. Od czasu do czasu można przecież wyskoczyć za granicę. Jak myślisz?
    Cisza – Chyba, że wolisz inny kraj? Europa środkowa? – dopytywała uparcie, lecz nadal nic – ogłuchłeś nagle, czy się obraziłeś? – zauważyła wreszcie.
- Poniżyłaś mnie przed nią, że rzekomo jestem taki pokorny i stęskniony jej towarzystwa. Dobrze wiesz, że wcale nie chciałem tam iść! – wyrzucił z siebie oburzony.
- No i co się takiego niby stało? – wywróciła oczami.
- W całej tej historii czuję się niewinnym, a wyszło wręcz przeciwnie! Że niby przyznałem jej rację! Ona tak właśnie myśli!
- Przede wszystkim, to „twoja mama”, jak już, a nie „ona” – poprawiła z nutką ironii – załatwiłam to tak, żeby wina była na równi, bo tak moim zdaniem jest. Widziałeś przecież, że ani razu nie zwróciła mi uwagi, a wręcz przeciwnie, więc widać, że stara się poprawić. Aleks, na serio! Przestań już być taki dumny i skup się na korzyściach. Mama zobaczyła, że jesteś ugodowy i rodzinny, a to całkowite zaprzeczenie tego, co na ciebie u nas nagadała. Powinieneś się cieszyć, bo w pewnym sensie utarłeś jej nosa.
- I ona mnie nazwała manipulatorem – skrzywił się z niesmakiem – powinnaś była zostać psychologiem, świetnie ci to wychodzi – dodał z przekąsem. Zaśmiała się, potrząsając głową.
- Ja i Liina jesteśmy z ciebie bardzo dumne i do tego ogromnie wdzięczne. Teraz lepiej?
- Jeśli szczerze, to tak.
    Wspięła się na palcach i ucałowała go w policzek. Niestety, ale znowu musiał ulec pod wpływem siły argumentów, oraz jej „uroczych” gestów. Tak więc przestał się boczyć i odpowiedział na jej wcześniejsze pytanie, iż Norwegia jak najbardziej mu pasuje. Jako dziecko nie podróżował tak daleko… jeśli w ogóle. Potem z kolei nie miał na to czasu z uwagi na studia, no i późniejszą pracę. A i teraz trzeba będzie jeszcze poczekać… ale już niedługo. Tak, wspólne wakacje zdecydowanie dobrze im zrobią.

przepraszam, że tak długo mi zeszło z dalszym ciągiem, ale musiałam przemyśleć, jak poprowadzić dalej inny wątek, no i nie zawsze wena dopisywała. chyba trochę mało, ale dalej będzie następny rozdział, więc nie chcę go przedzielać. no i nie chciałam odwlekać dodania, bo nie wiem, kiedy napiszę dalej. pozdrawiam ;)

nutty25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 5885 słów i 33335 znaków.

2 komentarze

 
  • beno1

    już się bałam , że przestałaś pisać, część super  :barf:

    24 kwi 2017

  • nutty25

    @beno1 nie no, raczej dokończę, tylko dłużej mi schodzi, bo nie mam na zapas ;) a czemu rzygająca emotka?  :lol2:

    24 kwi 2017

  • Wiktor

    Cześć.  No właśnie  miałem już pisać co się dzieje.  Świetna cześć.  Pozdrawiam Wiktor

    23 kwi 2017

  • nutty25

    @Wiktor dzięki, pozdrawiam również ;)

    24 kwi 2017