Love me like you do cz. 31

Rozdział 21

    Aleksi rozejrzał się po, póki co, pustym pokoju córki. Bez żony mieszkanie było takie ciche i ponure… Przyzwyczaił się do jej stałej obecności. Ale spokojnie: jeszcze troszkę i będzie aż za głośno…
    Tymczasem po tym, jak wyspał się i zjadł późne śniadanie (miał wolne od pracy z uwagi na narodziny dziecka), zaczął zastanawiać się nad wieczorem, który miał spędzić w pojedynkę. A może i nie? Był piątek, większość kumpli nie musiała iść jutro do pracy. A gdyby tak oblać narodziny córki? Oczywiście, w rozsądnych granicach – dla dobra własnego samopoczucia. Nie tam, że żona miałaby jakieś obiekcje (a z pewnością tak by właśnie było, bo od razu założyłaby, że wpadnie pod stół).
    Tak „uroczyście” zakładał, co Tanja zapewne by pochwaliła. Choć niewiadomym było, na ile by mu uwierzyła. Zapewne dlatego nie wspomniał jej o swych zamiarach podczas odwiedzin.
    Mała Liina ufnie spała na jej piersi, a ona​ nie chciała​ się z nią rozstawać. Niesamowite, jak szybko przywiązała się do tego dziecka. A przynajmniej czuła tak tutaj, w szpitalu, gdzie większość obowiązków – za wyjątkiem karmienia – wykonywały pielęgniarki.
    Ale wracając do planów świeżo upieczonego ojca: gdy te weszły w życie, okazało się, iż każdy z gości – czyli Hannu, Matti, Jyrki oraz Timo – przyniósł ze sobą jakiś alkohol. Tak więc cienka granica pomiędzy umiarkowaniem a przesadą znacznie się zawęziła. Gdzie tam, na niewielkim stoliku, jaki przyniósł z sąsiedniego pokoju, szybko zabrakło miejsca.
    Muzyk włączył radio w wieży stereo, by muzyka umilała im… picie? No cóż, poza rozmową głównie to robili. Gospodarz ze szczegółami opowiadał przebieg porodu, a im więcej „wychylił”, tym bardziej wylewny się stawał. Towarzysze słuchali go, raz po raz łykając ślinę. Bynajmniej nie brzmiało to zachęcająco… Nikt nie odważył się na strojenie sobie żartów z owej sytuacji, gdyż obawiali się, że w takowym wypadku… Aleksi ich pobije. Mocno wczuwał się w swoją opowieść, oczy wręcz mu błyszczały. Choć całkiem możliwe, że powodował to stan upojenia (bynajmniej nie szczęściem, a alkoholem).
- A potem dała mi ją na ręce – zoobrazował ową scenę, rozkładając ramiona – była taka malutka, bałem się, że ją połamię, albo upuszczę… a taka śliczna! – zakrył twarz dłońmi i… rozpłakał się. Ową odwagę, by wylewać łzy przed tyloma „facetami”, zawdzięczał oczywiście procentom. Hannu poklepał go po ramieniu, choć bynajmniej nie była to oznaka rozpaczy – polecam wam gorąco! Najlepsze uczucie na świecie – dodał zaraz potem, ot tak uśmiechając się, jak gdyby nigdy nic.
- Nawet, jak ci potem zacznie odstawiać te babskie fochy? – wybełkotał Matti.
- No właśnie, teraz będziesz miał tego razy dwa – podchwycił ze śmiechem Jyrki.
- Ty lepiej uważaj z moją siorą, bo jak coś będzie nie tak… - „szwagier” pokiwał groźnie palcem.
- Prędzej, to ona da mu znowu w tyłek – Aleksi zaśmiał się „głupkowato”, na co urażony kumpel zaczął protestować – przepraszam, żartowałem tylko… wiesz, co myślę tak na serio. Uściskajmy się na pojednanie – rozłożył ramiona, lecz muzyk cofnął się do tyłu, gwałtownie potrząsając głową.
- Słuchajcie! Wypijmy za… no… po prostu wypijmy! – Timo starał się przekrzyczeć głośne towarzystwo.
- Może za kretyńskie żarty? – mruknął Jyrki.
- Dzwoni twój telefon – Hannu trącił gospodarza w ramię, lecz ten tylko zmierzył go nieprzytomnie – TELEFON! KOMÓRKA! – zawisł mu nad uchem.
- Słyszę, nie jestem głuchy! – sięgnął po aparat, jaki leżał nieopodal na łóżku, i prawie upadł przy tym na podłogę.
- To kto następny? W sensie, do zostania tatkiem? – zawołał Matti i od razu otrzymał zwrotną odpowiedź „Może ty, wujaszku?”.
- O, szlag… - wymruczał tymczasem Aleksi, wpatrując się niemrawo w wyświetlacz telefonu. Zaraz też zaczął uciszać głośne towarzystwo, lecz nikt go nie słuchał – ZAMKNIJCIE SIĘ NA CHWILĘ! Tanja dzwoni – ogłosił, wstając z zajmowanego miejsca. Przyjaciele od razu zaczęli się naśmiewać, iż zaraz dostanie się mu za „niesubordynację”.
- O nie, nie, nie! To ja jestem pantoflarzem, szanowny pan Kietala w życiu się nie da! – ryknął​ Hannu, nie kryjąc przy tym satysfakcji.
- E tam, to tylko tak na początku. Potem każdy robi sobie, co chce i ma gdzieś drugie – wygłosił odkrywczo Timo.
- A ty skąd niby wiesz, jak nawet kobitki nie masz? – żonaty kolega zmarszczył brwi. Nie doczekał się jednak odpowiedzi, gdyż okazało się, iż do niego także dobija się zniecierpliwiona małżonka. Reszta towarzystwa, co było do przewidzenia, natychmiast poczęstowała go drwiącym śmiechem.
    Tanja nudziła się w szpitalu, więc postanowiła zapytać męża, jak spędza wieczór bez niej. Tylko, że upłynęło już kilka sygnałów, a on nie odbierał. Czyżby poszedł wcześniej spać? Całkiem możliwe po tych wszystkich przeżyciach… Nie, odebrał. Tyle, że jego przywitanie w stylu „Tak, moja ty najpiękniejsza na świecie żoneczko, a teraz także mamusiu?” zabrzmiało jakby… niepokojąco. Do tego miał jakiś dziwny głos.
- Jesteś pijany? – zmarszczyła czoło.
- Nie… no, może trochę?
    Zaczęła się denerwować. W tle słychać było muzykę, oraz mnóstwo głosów. Czyżby „polazł sobie” do jakiegoś klubu? No tak, pewnie musi odreagować, gapiąc się na szczupłe, młode dziewczyny! Kota nie ma, to myszy harcują, phe!
- Gdzie ty jesteś? – mimo wszystko zdobyła się na spokojny ton.
- W domu, a niby gdzie mam być? – zaśmiał się „głupkowato” – ale było mi smutno tak samemu, więc… zaprosiłem kolegów. Chciałem uczcić narodziny mojej ślicznej córeczki… takiej, jak mamusia.
- I uznałeś, że najlepszym sposobem na to będzie uchlanie się? – skrzywiła się.
- O, przepraszam! Jestem kulturalny i wypiłem… tylko troszeczkę – jak zwykle wskazał na palcach, choć rozmówczyni i tak nie mogła tego zobaczyć. Zresztą, po co? Wystarczyło jej to, co słyszała.
- Oj, Aleks… - westchnęła do siebie, potrząsając głową – no to baw się. Daruję ci wymówki, bo to wyjątkowa sytuacja. Tylko nie puść domu z dymem – dodała znacząco.
- A jak tam moja córeczka? Kocham was mocno… najmocniej na świecie, naprawdę… chociaż może wiesz… no wiadomo, jak jest. Ja już myślałem, że nigdy nie będę miał nikogo… a dziecka, to w ogóle! – wybełkotał, znowu się rozkleiwszy.
- Dobrze, wiem. Spokojnie – odchrząknęła, z trudem powstrzymując się od śmiechu.
- Ale tego nie otwieraj! Będzie na inny raz! – krzyknął nagle po drugiej stronie, gdyż zauważył, że Matti sięga po bodaj jedyną, pełną butelkę. Tanja aż musiała odsunąć aparat od ucha.
- Aleks, nie pij już, dobrze? Będziesz potem chory! – zawołała prędko, lecz ten wcale jej nie słuchał, gdyż na przedpokój właśnie wyszedł Hannu i sięgnął po swoją kurtkę.
- A ty dokąd leziesz? – zwrócił się do przyjaciela.
- Niestety, ale muszę już iść. Późno jest, Marisa się niepokoi – wyjaśnił z przepraszającym uśmieszkiem.
    Zaraz potem zniecierpliwiona Tanja wysłuchała wyrzutów męża, jaki to z Salminena „pantoflarz”, że „powinien nareszcie postawić się babie i pokazać jej, kto tam rządzi. Co to ma znaczyć, że nie wolno mu się uchlać?!”. Już ona mu to zapamięta… Nie chciała​ jednak rozłączać się bez słowa, więc poczekała, aż Hannu wyjdzie, a następnie zaczęła nawoływać do telefonu. Tylko, że, w odpowiedzi usłyszała pytanie „Kto mówi?”…
- Och…! Dobranoc! Nie zapij się tam, bo jesteś mi potrzebny! – warknęła wściekle i rozłączyła się.
- Czekaj! Tanja, to ty dzwoniłaś? – wybełkotał po drugiej stronie, lecz, skoro połączenie się zakończyło, wzruszył ramionami i ot tak wrócił do reszty.

***

    Rano powtórzył się ten sam scenariusz, co po każdym spotkaniu z kieliszkiem: zaatakował go „kac-morderca”. A obiecał sobie, że nie przesadzi. Tak… miał słabą głowę i do tego oczywiście nie pamiętał wydarzeń, jakie rozegrały się tuż po tym, gdy „urwał mu się film”.
    Krzywiąc się z bólu, przekręcił się na drugi bok i natychmiast napotkał opór. No tak, „żoneczka”. Przytulił się więc do niej, z zamiarem ucięcia sobie kolejnej drzemki – choć ból głowy skutecznie to utrudniał.
    Zaraz… moment! Przecież Tanja jest w szpitalu i raczej nie uciekła z niego w nocy. Czyżby coś nawyrabiał wczorajszego…?! Tylko nie to! Do tego owa kobieta pachniała, jak… „facet”. Jakby tego było mało, coś tam wymruczała, iście męskim głosem…
    Otworzył oczy i czym prędzej poderwał się z miejsca. Wówczas okazało się, że w istocie obejmował mężczyznę! Wycofał się prędko i… z hukiem spadł na podłogę.
- Co ty ćwiczysz? – wyrwany ze snu Jyrki posłał mu pytające spojrzenie.
- Co ty robisz w MOIM łóżku?! – pisnął z wyrzutem.
- No przecież ty sam zaproponowałeś, że możemy się u ciebie przekimać – ziewnął, natychmiast się krzywiąc, gdyż jemu także dokuczał ból głowy.
- Ale dlaczego tutaj?!
- Tamci zajęli drugi pokój, a nie było więcej kołder, żeby się walnąć na podłogę. Fotel jest niewygodny, no to położyłem się tutaj, skoro wyro jest duże? Zresztą, co to za problem? Twoja nie musi się dowiedzieć, że skaziłem jej pielesze – mruknął z nutką wyrzutu.
- Nie w tym rzecz! Wystraszyłeś mnie! Myślałem, że to… jakaś obca baba! – prychnął, nareszcie podrywając się na równe nogi.
- Na miejscu twojej żonki obawiałbym się, że faktycznie jakąś kiedyś sprowadzisz, skoro po pijaku tak ostro urywa ci się film? – zaśmiał się wrednie.
- Najwidoczniej spotkanie było tak nudne, że postanowiłem niczego z niego nie pamiętać – odwzajemnił się tym samym.
- Ale wymyślił! Ja tu tylko gościłem i bynajmniej nie narzekam – muzyk wzruszył ramionami i ot tak położył się od nowa, lecz gospodarz nie pozwolił mu na dalszy sen:
- Jasny szlag, jaki tu burdel! – krzyknął na widok stolika, po brzegi zapełnionego pustymi butelkami, szklankami i kieliszkami, które leżały nawet na podłodze. Do tego goście „imprezy” porozstawiali, gdzie popadnie, puste talerzyki, na jakich spożywali przekąski – nie wprowadzę dziecka do takiego syfu! – prychnął, zbierając, co mu się nawinęło pod rękę.
- Ciszej! Nie drzyj się, jak stare prześcieradło! Chyba bardziej boisz się żonki, że ci nawtyka za skalanie świętej sypialni – Jyrki był dzisiaj w wyśmienitym nastroju do docinków.
- Zobaczymy, jak szanowna panna Kaari będzie reagować na bałagan w twoim wykonaniu – odburknął, łapiąc się za głowę – złaź i pomóż mi! Reszta tak samo. Jak odpowiedzialność, to zbiorowa!
- Dobra, nie baw się już w prokuratora… i o ton ciszej, błagam! – jęknął, zwlekając się z wygodnego posłania.
    Pozostali, to znaczy Matti i Timo, przyjęli wiadomość o „porannym” sprzątaniu – było już po jedenastej – z równą niechęcią. Podnieśli nawet argument, iż byli tylko gośćmi, a tych obowiązek likwidowania skutków imprezy raczej nie obejmuje. Gospodarz wziął ich jednak na litość: znalazł się w nowej roli i bardzo chce, by wszystko wyszło idealnie, lecz sam nie da rady!
    Niestety, w wykonaniu skacowanych mężczyzn sprzątanie przebiegało w wielkich (dosłownie) boleściach. W rezultacie kilka talerzyków, oraz szklanek „poniosło śmierć” poprzez rozbicie. Matti zawadził też o ślubne zdjęcie siostry oraz szwagra, dzięki czemu, w wyniku upadku z dość dużej wysokości, ich sylwetki pokryła mało gustowna rysa. Aleksi stwierdził jednak, że wyjmie się szybkę i nikt nawet nie zauważy różnicy.
    Podczas wspólnej pracy Timo pokazał gospodarzowi filmik, na którym łkał przed nimi w wielkim zachwycie nad córką. Widząc to, przyjaciel stwierdził, że „więcej nie pije”.
    Po „ciężkich bojach”, niemal okupionych krwią (Matti ukłuł się szkłem z rozbitej szklanki, acz tylko powierzchownie), zasiedli wreszcie w kuchni przy stole, zaczynając śniadanie od drinka – zrobionego z tego samego alkoholu, który miał zostać na inną okazję. Należało jednak zastosować zasadę „czym się strułeś, tym się lecz”.
- Wiecie, że nie jestem jakiś sentymentalny – westchnął Aleksi, odstawiając na blat pustą szklankę – chyba, że się uchlam – dodał, patrząc znacząco na kolegę-policjanta, który wczorajszego wieczora „zbezcześcił jego prywatność żałosnym nagraniem” – ale tym razem muszę wam to powiedzieć na trzeźwo.
- No to mów, bo zaczynasz kręcić, jakby znowu uderzyło ci pod sufit – wtrącił Jyrki i natychmiast poczuł na sobie wzrok Mattiego, co mocno go speszyło. „Facet” oczywiście go nie lubił. Jedynie w obecności Kietali mógł czuć się tak swobodnie, co i wykorzystywał, skoro był w jego domu?
    Owszem, młodego Venerinena przyjaźń pomiędzy szwagrem, a muzykiem wciąż nie przestawała zadziwiać – choć takowe przypadki bynajmniej nie były jakimś ewenementem. Jednakże w tej chwili zastanawiał się, co jego siostra widzi w takim „nieokrzesanym lekkoduchu”? Prędzej podejrzewałby o takie skłonności Tanję, która zakochała się przecież w „umuzykalnionym wariacie”. A teraz proszę: dziecko i mąż – były prokurator w dodatku.
    To Kaari zawsze spotykała się ze „sztywniakami”, jak chociażby ten Arvo, usilnie dążąc do tej swojej upragnionej stabilizacji. A teraz taka nagła zmiana gustu… Czyżby „głupiała na​ starość”? No ale, wygląd, jak wygląd. Ważniejsze, iż jego zdaniem „pan gitara” nie traktował siostry śmiertelnie poważnie. Ale tam, co mu do jej „chorych” wyborów? Sama poniesie konsekwencje.
    No, ale wracając​ do Aleksego, który miał przecież coś do powiedzenia, to właśnie chrząknął, pomasował się po karku, aż wreszcie podjął na nowo:
- Chciałem wam podziękować, że zechcieliście świętować ze mną wejście w nowy etap życia… Nie wiem, kiedy znowu spotkamy się w takim gronie. Sami rozumiecie – uśmiechnął się krzywo.
    Towarzysze od razu zaczęli się przekrzykiwać, iż w pełni to rozumieją, po czym wymienili z gospodarzem przyjacielskie uściski dłoni. No cóż, ojcostwo faktycznie trochę uderzyło mu do głowy (w sensie, że wbrew temu, co mówił, stał się bardzo sentymentalny), ale to pewnie tylko tak na początku.

***

    Gdy Tanja wróciła z Liiną do domu, zaczęło się szturmowanie ich mieszkania przez rodzinę i znajomych – co zrozumiałe, każdy chciał zobaczyć noworodka. Tylko, że zgodnie z radami, jedynie nieliczni (to jest na razie dziadkowie, oraz najbliższe wujostwo) dostąpili owego zaszczytu. Ci, którzy musieli jeszcze poczekać, przekazywali prezenty dla małej, aż świeżo upieczeni rodzice musieli wreszcie zaprotestować. Pokój córki już pękał w szwach od tych wszystkich zabawek, oraz ubranek, a przecież czekali jeszcze na „Baby box”. Pod ową „tajemniczą” nazwą kryło się pudełko z wyprawką dla malucha, bądź pieniądze w zamian. Po namyśle wybrali to pierwsze.  
    Ów prezent, sięgający tradycją do lat 30-tych ubiegłego stulecia, sponsorowało państwo i otrzymywało go każde nowonarodzone dziecko w Finlandii. Za pośrednictwem rodziców, rzecz jasna.  
    Początkowo córka sprawiała im niewiele problemów, gdyż głównie spała i przypominała o swoim istnieniu tylko wtedy, gdy zgłodniała, bądź zabrudziła pieluszkę. Tylko, że zdarzało się to również w nocy (jeśli nie głównie wtedy). Umówili się więc, że w tygodniu to Tanja będzie wstawać do małej (zwłaszcza, gdy ta chciała jeść), by Aleksi mógł wyspać się do pracy, a w weekend miał robić to on. Na razie szło gładko – jak wszystko, co dopiero ustalone. Zresztą on nadal pozostawał pod urokiem nowej roli, w rezultacie czego był gotów biec do córki na każde zawołanie. Przynajmniej na razie…
    Ich ulubionym pokojem był teraz ten, w którym spała mała. Uwielbiali stawać nad jej łóżeczkiem i obserwować ją. Wymieniali przy tym zachwyty, to znów analizowali jej wygląd, gesty, mimikę, itd. Ku swemu zadowoleniu, Tanja odkryła, że córeczka prawdopodobnie odziedziczyła kolor oczu po ojcu, choć ten upierał się, że w tęczówkę dziecka wpada zielony odcień. Ciężko było jednak to potwierdzić, gdyż na razie rzadko kiedy spoglądała na świat na tyle długo, by można było dokładnie przyjrzeć się jej oczom.
    Rozwikłanie owej „zagadki” stało się więc niejako ich obsesją, w rezultacie czego często nawoływali siebie nawzajem, ilekroć ta uchyliła powieki, a potem sprzeczali się o kolor oczu.
    Gdy Liina skończyła dwa tygodnie, Kaari postanowiła pokazać ją Jyrkiemu. Akurat przebywała na kilkudniowym urlopie, toteż z radością „zaciągnęła go” do siostry. To dobre słowo, gdyż jak zwykle miał wątpliwości, jak Tanja odbierze jego osobę. Tu niby mówiła swoje, ale wyraz twarzy zdradzał co innego. Pomimo zapewnień swojej dziewczyny, iż nie powinien brać sobie tego do serca, nie potrafił zwalczyć owych obaw. Co chyba zrozumiałe, pragnął szczerej akceptacji.
    Pani Kietala „zaprezentowała” córkę w sypialni, kładąc ją na łóżku, acz zabroniła jej dotykać – ze względów bezpieczeństwa, nim mała nabierze odporności.
    Ciotka natychmiast zaczęła szczebiotać do noworodka, zachwycając się jej malutkimi rączkami i nóżkami, to znów zaglądała, jaki właściwie siostrzenica ma kolor oczu (dotąd zwykle tylko spała podczas wizyt, a tym razem nareszcie patrzyła na świat. Jak widać, chyba każdego nurtowała owa kwestia). Jej towarzysz patrzył w milczeniu, chyba bardziej zachwycając się jej podejściem do dziecka, aniżeli nim samym. Wszak, to dobrze rokowało na przyszłość.
- A kto to tutaj jest? Kto na mnie patrzy? Ciocia Kaari, a to jest wujek Jyrki – „zawodziła” nad małą. Na dźwięk ostatnich słów Tanja kpiąco uniosła brew, zaś muzyk trącił sympatię w bok. Tylko, że bynajmniej jej to nie zraziło i jeszcze kilka razy powtórzyła „rażące” słowo. Na złość jemu, czy żeby coś udowodnić siostrze? Wreszcie zachęciła go, by pochylił się nad Liiną i pomógł jej orzec, które z rodziców miało rację, odnośnie koloru oczu dziecka.  
    Przysunął się tak bardzo, iż niechcący zetknął się z malutką rączką noworodka. Konkretniej, to musnął dziewczynkę małym palcem. Ta od razu to wyczuła.
- Próbowała ścisnąć mnie za palec! – zawołał ze śmiechem.
- Ciszej, przestraszysz ją! – warknęła zgorszona matka, toteż od razu się w sobie skulił.
- Może, zamiast jechać po nim, skupiłabyś się na osiągnięciu swojego dziecka? – zauważyła zniesmaczona Kaari.
    No proszę, ale broniła tego swojego „kudłacza”, phe! Może jeszcze wmówi jej, że córka od razu go polubiła? Akurat, takie odruchy były u noworodków bezwarunkowe!
- Po prostu powiedział to za głośno. Nie zna jego głosu, mogła się wystraszyć – odrzekła w obronie, ale mimo to wymruczała ledwie słyszalne „Przepraszam”, a następnie sięgnęła po dziecko.
- Zaraz skisnę! Więcej mnie tutaj nie ciągnij – wyszeptał przybyły, gdy gospodyni udała się z córką do jej pokoju.
- Oj, już nie bądź taki delikatny. Przecież przeprosiła, naprawdę się stara – sympatia oczywiście zaprotestowała.
- O tak! Najchętniej wdeptałaby mnie w ziemię – burknął ponuro.
- Chcesz być ze mną? – przeszyła go spojrzeniem.
- Co to znowu za pytanie?
- To wytrzymaj jeszcze trochę i nie zniechęcaj się jedną uwagą. Jak ma się do ciebie przekonać, jeśli nie będzie w ogóle widywać? Do licha, masz takie sama prawa, jak ja!
- Ale tego wujka mogłaś sobie darować – mruknął zgaszony.
- Już o tym gadaliśmy – ucięła wymownie – nie rozejdziemy się chyba przez moją własną siostrę?! – dodała podenerwowana.
    Wtem „dyskusję” przerwała im przyczyna sporu – Tanja wróciła do sypialni z przyklejonym uśmiechem. Nie wiadomo, czy słyszała ostatnie zdanie? A może całą rozmowę?
- Czego się napijecie? – zapytała uprzejmie.
- Kawy. Niczego – odpowiedzieli jednocześnie i chyba można się domyślić, kto z owej dwójki odmówił czegokolwiek. Panna Venerinen natychmiast zgromiła chłopaka spojrzeniem, co oznaczało, że i tak zostaną, czy to mu się podoba, czy nie!
- Mam dzisiaj próbę, muszę już iść – próbował się wymigać.
- Nie rób mi tego, no! – Kaari szarpnęła go bezsilnie za rękę, gdy wyszli na przedpokój.  
- To ty zrozum mnie! – warknął znacząco.
- Dlaczego z ciebie taki tchórz?! – odwzajemniła się tym samym, na co już otwierał usta, by wyrazić swe oburzenie, lecz prędko się uspokoił, gdyż z kuchni wyszła Tanja.
- Postawiłam wodę. Zostańcie jeszcze, tą chwilę mogę wam poświęcić. Na razie jeszcze nie padam na twarz – posłała im wymuszony uśmiech.
- Dobra, koniec szopki – wymruczał poirytowany – wiem, że wyczerpałem limit na moją osobę, więc spadam. Ale ty zostań i pogadajcie sobie – zwrócił się do Kaari, po czym skierował do drzwi i szarpnął za klamkę. Panna Venerinen zrobiła zbolałą minę, a więc oczywistym było, że zaraz wyładuje się na siostrze. Następnie, obrażona, pobiegnie za nim. W rezultacie pani Kietala zostanie sama, z kacem moralnym w pakiecie. Niestety, ale wyglądało na to, że tym razem powinna była zadać cios własnej dumie.
- Poczekaj, przepraszam! – zawołała więc za nim – nie powinnam była się tak unosić, ale… no… jestem przewrażliwiona na punkcie Liiny. Matki, zwłaszcza te nowe chyba tak mają, nie? No zostań, nie rób siary! Zrób to dla Kaari, bo się zapłacze – wygłosiła, siląc się na uprzejmy ton.
    Na ostatnie zdanie panna Venerinen wywróciła oczami. To mogła sobie darować.
    Wysiłki skruszonej gospodyni przyniosły skutek: muzyk zawrócił, by w istocie nie robić scen, acz zaznaczył, że naprawdę nie ma na nic ochoty.
    Tanja faktycznie się poprawiła, lecz wcale nie oznaczało to, iż Jyrki poczuł się komfortowo. To stąd, że… siostry „nadawały” na tematy, które raczej go nie dotyczyły. A przynajmniej na razie. Pani Kietala opowiadała bowiem, jak wygląda jej opieka nad dzieckiem, co potrafi, a czego nie. Rozpływała się też nad faktem, iż Liina odziedziczyła kolor oczu po „Aleksie”. Tak, była tego pewna, choć mąż wpierał jej co innego. Siostra bardzo chciała ją poprzeć, lecz nie była tego do końca pewna.
- Tak, ma niebieskie oczy. Widziałem – wtrącił zniecierpliwiony muzyk – to jest, wokół źrenicy jakby wpadały zielonkawe tony, ale równie dobrze może to być szary. Tak, czy inaczej, ma bardzo ładne oczka.
- Wow, co za spostrzegawczość! Aleks też się upiera przy tym zielonym – podchwyciła gospodyni.
- On szuka na siłę, a ja mówię, co widzę – mruknął bezbarwnie.
- Co to znaczy, „na siłę”?
- Proste: chce, żeby mała miała coś z ciebie – ciągnął tym samym tonem. Serce słuchaczki zabiło jednak mocniej na myśl, iż małżonek miałby doszukiwać się w córce jej „kopii”. Tyle, że mówił o tym, zanim ta jeszcze pojawiła się na świecie.
- Jak uroczo! – westchnęła rozmarzona Kaari – na pewno będzie podobna do mamusi, córki przeważnie tak mają – pokiwała z entuzjazmem głową.
- A wy? Myślicie o tym? – zapytała Tanja – no nie gapcie się tak! To nie przytyk, serio pytam – mruknęła pod wpływem ich zakłopotanych spojrzeń. Zaraz też popatrzyli po sobie, na co Jyrki niedbale wzruszył ramionami, zaś Kaari odpowiedziała, iż na razie to wielka niewiadoma. Wie jednak, że chce mieć w przyszłości dzieci.  

***

    Napięcie, jakie powstało pomiędzy parą z jakże krótkim stażem, niestety nie minęło, gdy już opuścili mieszkanie państwa Kietala. Nie przeciągała go bynajmniej osoba Tanji, czy też wątpliwości odnośnie posiadania potomstwa. Acz do takowej sytuacji przyczyniła się sama Kaari. Ba, wręcz doszło do sprzeczki, tyle, że o… wykształcenie muzyka. W drodze powrotnej pannie Venerinen ubzdurało się bowiem, że gdyby jej chłopak „uzupełnił braki” w edukacji, szybciej znalazłby pracę. I to na pewno nie przy zmywaku. Chłopak zwierzył się jej wszak, iż jutro ma rozmowę kwalifikacyjną. Jak można się domyślić, zabiegał o stanowisko związane z „brudną robotą”.
- Co za różnica, gdzie? Ważne, żeby w ogóle robić! Tak ci wadzi, że twój facet będzie jechać na miotle, zamiast siedzieć za biureczkiem? Niedawno mówiłaś coś zupełnie przeciwnego! – prychał podenerwowany.
- Oczywiście, że to nieistotne, ale bardzo ułatwiłoby ci życie! – upierała się przy swoim.
- Mnie, czy tobie?! Nie mam zamiaru tracić czasu na szkołę i durną naukę! Muszę mieć czas na próby i występy w sobotę. A, no i żeby jeszcze spotykać się z tobą!
- Aha, czyli to całe granie jest ważniejsze ode mnie?! – wzięła się pod boki.
- Daj spokój! – wywrócił oczami – też na tym zarabiam! Płacą mi za te występy, pomagam przy okazji młodym! Nie rozumiesz?
- Możesz przecież iść na studia zaoczne.
- A występy w klubie? Mam najpierw tłuc się po uniwersytetach, a potem jeszcze biec do knajpy?! – popukał się palcem w czoło.
- I znowu wracamy do punktu wyjścia! – prychnęła, wywracając oczami.
    Nie mieli pojęcia, iż ktoś ich śledzi, mając przy tym z ich kłótni wielki ubaw. Była to Kaisa we własnej osobie. Akurat przemierzała jedną z ulic, gdy przed oczyma śmignęła jej znajoma para. Mimo że ich widok razem nadal sprawiał jej ból, postanowiła podsłuchać, o czym rozmawiają. Anette nigdy nie chciała poruszać z nią owego tematu, choć często pytała. Jak twierdziła, dla jej własnego dobra. Musiało więc być „cukierkowo”… podobno, bo patrząc na nich teraz… Cudownie!
    Wielu odrzuconych i zranionych jest typowymi masochistami: pragnie wiedzieć, co robi były, bądź była, kosztem własnego zdrowia psychicznego. Dlatego też na przykład śledzą takie osoby na portalach społecznościowych. Kaari z Jyrkim nie byli z tych, co to lubią „obnosić się ze swoją prywatnością”, więc należało korzystać z najmniejszej okazji. Nawet, jeśli mieliby się zaraz pogodzić i na jej oczach przypieczętować ów fakt „gorącym” pocałunkiem. Jednocześnie istniało przecież prawdopodobieństwo, że właśnie przeżywają kryzys w swym „żałosnym” związku, a więc tym bardziej powinna to zobaczyć!
    Śledziła ich więc już dość spory odcinek, uśmiechając się przy tym pod nosem.
- Nie jesteś gorsza od muzyki! – mruczał zdenerwowany „eks” – nie chcę po prostu z tego rezygnować, a głupie studia na pewno by mi to pokrzyżowały!
- Ja po prostu myślę przyszłościowo! Żebyś mógł zarabiać na tyle pieniędzy, by móc stworzyć realne podwaliny pod rodzinę! – ciągnęła Venerinen.
- Utrzymam się z grania w klubie i tamtej roboty, nie przesadzaj! – wykrzywił się – poza tym, ty też robisz!
- Czyli fakt, że kobieta zarabia więcej, niż ty, wcale ci nie uwłacza? – skrzyżowała ręce na piersi.
- Przecież mamy równouprawnienie, nie? Najważniejsze, by robić to, co sprawia nam przyjemność, a bynajmniej nie widzę siebie za biureczkiem! W moich żyłach płynie muzyka!  
- A ja nie mam zamiaru wypruwać ich sobie w pojedynkę, żebyś ty mógł się bawić! – syknęła jakimś dziwnym tonem i przyspieszyła kroku, w rezultacie czego wyprzedziła go i najwyraźniej miała zamiar po prostu zostawić.
    Kaisa niemalże już wybuchła w głos. Co za wspaniała komedia! Nie mogła wyobrazić sobie lepszej nagrody za jej cierpienia. Ale, jak to mówią, „karma wraca”. Bynajmniej nie chodzi o tą, przeznaczoną dla zwierzaka.
    Tymczasem Jyrki dogonił dziewczynę i przeciął jej drogę, pytając, o co jej znowu chodzi? – O to, że myślałam, że chcesz być ze mną! Stworzyć rodzinę, mieć dzieci! Myślisz, że po co o ciebie walczyłam?! Żeby grać rolę twojej fanki?! Chcę żyć tak, jak Tanja! Wiesz o tym od początku! Chcę mieć normalny dom i faceta, malutką córeczkę! – wykrzyczała, prawie już się rozkleiwszy.
- A czy ja kiedykolwiek powiedziałem, że nie chcę?! Do diabła, jestem na to gotów od trzech lat, słyszysz?! Mogę w każdej chwili iść do tego cholernego urzędu i ustalić datę ślubu! Chcę mieć z tobą dzieci, najlepiej takie ładne, jak ty! Ale wiem, że ty tak nie masz, bo potrzebujesz durnego czasu! Dojść do wniosku, czy w końcu chcesz na stałe żałosnego pomywacza, czy jednak nie! – wyłożył, równie poruszony.
    Kaari zamilkła, jakby zaszokowana. Wpatrywała się weń przez chwilę, zbierając myśli, lecz finalnie nie dane jej było odpowiedzieć na owo wyznanie. Oto bowiem dobiegły ich… oklaski.
- Brawo! Bravissimo! – zawołała Kaisa – ile bym dała, żeby usłyszeć od ciebie takie zapewnienia, ty nędzny szczurze. Ale nie, bo „to kwestia przyszłości”! – przedrzeźniła byłego – i dobrze ci tak, że ta zdzira jeszcze się nie zdecydowała! I oby nigdy się tak nie stało! – dodała, mierząc rywalkę pogardliwym spojrzeniem.
- Po co to jeszcze ciągniesz? Rzuć to za siebie i daj żyć innym! – odparła drżącym głosem, choć towarzysz dał jej znak, by milczała. Po co niepotrzebnie „drażnić lwa”? Kaisie jak zwykle o to chodziło o to samo: by ją sprowokować.
- Nie, nigdy! Będziesz wegetować, łachudro! – podeszła bliżej, kiwając palcem – takie pijawki, jak ty, nie mają prawa do szczęśliwej egzystencji w różowym domku z gromadką smarkaczy, skoro niszczą je innym!
- Odczep się od niej! Dobrze wiesz, że wszystko, to moja wina! – Jyrki nareszcie zabrał głos – to ja spotykałem się z tobą, chociaż wolałem ją! Zresztą słyszałaś! Wybacz, ale chciałem inaczej! Myślałem, że jak dam sobie takiego porządnego kopa w dupę, to będzie dobrze! Ale nie udało się! Wyszło, jak wyszło! Zamiast tracić czas na roztrząsanie nieudanej znajomości ze mną, lepiej poszukaj sobie kogoś, kto będzie na ciebie zasługiwał! Kto da ci to, czego oczekujesz! Ale jak będziesz taka wredna i zgorzkniała, odstraszysz go od siebie! Wyluzuj! – zakończywszy przemowę, szarpnął obecną sympatię za rękę, dając jej w ten sposób do zrozumienia, iż tak naprawdę najlepiej będzie, jak po prostu stamtąd odejdą. Dialog z „eks” nie miał najmniejszego sensu. Rany nadal się jątrzyły, a ów ból wydobywał zeń najgorsze instynkty.
- Gdzie?! Uciekasz, tchórzu?! – niestety, lecz podążyła za nimi, jakby w ogóle nie słuchała tego, co do niej mówił – nie masz odwagi, by spojrzeć mi w twarz?! Wolisz zwiewać od odpowiedzialności, zawsze tak robiłeś!
- Na serio: zachowaj na koniec choć trochę godności, kobieto! – syknął, nawet na nią nie patrząc.
    Szczęściem dla nich, owa uwaga nareszcie podziałała na Kaisę trzeźwiąco: oto dotarło do niej, że w istocie robi z siebie pośmiewisko. Poniża się przed kimś, kogo od dawna nie obchodzi. Oni i tak nie będą razem, bo trafił swój na swego. Teraz, to Venerinen gra rolę tej, dla której wszystko jest „kwestią przyszłości”. Pobawi się nim, a potem po prostu rzuci. Tak, jak Arvo. Tylko potrzeba czasu. Ma nadzieję, że ona będzie wówczas adorowana przez „prawdziwego mężczyznę” i bynajmniej nie dopuści do siebie tego… „pseudo-grajka”, choćby i błagał na kolanach.
    Z ową myślą przystanęła i poprawiwszy włosy, zawróciła w przeciwnym kierunku. Prędzej, czy później, satysfakcja i tak będzie po jej stronie.
    Roztrzęsiona para przeszła kawałek ruchliwej, acz zamkniętej dla ruchu kołowego uliczki, którą z obu stron otaczały rzędy kamienic. Wreszcie Jyrki puścił rękę dziewczyny i przysiadł na betonowej donicy, w formie kwadratu, jakiej wnętrze latem zdobiły kwiaty. Odetchnął ciężko, pochylając się do przodu, po czym objął się za głowę.  
    Kaari stała obok, mierząc go przez chwilę bezradnym wzrokiem, aż wreszcie dosiadła się, przyjmując pozę „grzecznej uczennicy” ze szkolnej ławki.
    Po chwili zabrał dłonie i spojrzał gdzieś przed siebie, jakby celowo unikając jej wzroku. Gdzie tam, on ją po prostu ignorował. Mimo to uporczywie się weń wpatrywała ze zbolałą miną, choć nie zerkał na nią choćby kątem oka. Jak chciał, to potrafił grać twardego. No, ale raczej już zdążyła się o tym przekonać.
    Po kilku minutach nieznośnej ciszy, oraz rosnącej niewygody, nareszcie odważyła się i sięgnęła do jego dłoni, w której obracał kostkę do gry na gitarze, jaka zawieruszyła się w kieszeni kurtki. Delikatnie zacisnęła na jego ręku palce, oczekując nerwowo, czy aby odwzajemni ów gest.
    Musiało upłynąć kolejne pół minuty, by wreszcie poczuła na skórze jego dotyk.
- Ja naprawdę myślę o przyszłości. Dlatego tak się upieram… - rzuciła nieśmiało.
- A ja mówię ci, że nie widzę nic złego w tym, że będę nadal grać w klubie i jednocześnie wykonywać podrzędne zajęcie. Kasa, to zawsze kasa. Chyba gorzej by było, jakbym postawił tylko na muzę, co? Nieważne, co będę jadł i gdzie mieszkał, ważne, żeby grać, zabiegać o sławę! – odrzekł wymownie, acz nadal na nią nie patrzył.
- Masz rację, przepraszam… na samym starcie żądam nie wiadomo, czego… - wybąkała, wbijając wzrok w kostkę brukową, ułożoną w rozmaite wzory – naprawdę nie przeszkadza mi, że nie masz skończonych studiów. Ważne, jakim jesteś człowiekiem. Wiążę z tobą plany na przyszłość, serio – dodała pokornie, ponownie spoglądając na jego twarz.
    Wyprostował się i otoczył ją ramieniem, po czym ucałował w głowę. Od razu się uśmiechnęła, błogo przy tym wzdychając.
- Dobra, zaraz mi tyłek odpadnie. Spadajmy stąd – wstał z miejsca, zabierając rękę. Chwyciła go więc za dłoń i podążyła za nim.
- Postawisz mi ciastko? – zagaiła, gdy już wolnym krokiem przemierzali uliczkę.
- Z enzymami, co? Mnie też się przyda – odrzekł z lekkim uśmiechem – chociaż, tak właściwie… ty jesteś takim moim wielkim enzymem – przyciągnął ją do siebie i objął w pasie.
- Jeszcze nikt nigdy nie powiedział mi czegoś równie miłego – rozpromieniła się – ale muszę cię poprawić: powinno być „endorfiną”.
- Przecież wiem, pamiętam. Nabijam się tylko, pani dokładna – przedrzeźnił ją. Parsknęła śmiechem i przytuliła się do jego ramienia, by na koniec ucałować w policzek.

nutty25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 6114 słów i 35120 znaków.

4 komentarze

 
  • Wiktor

    Witaj.  Dzięki za wyjaśnienie dlaczego nie ma  części.  Uwielbiam twoje opowiązanie.  Jestem  już starszym  facetem i po czekam na wewnętrznej.  Pozdrawiam Wiktor  :kiss:  <3

    23 mar 2017

  • Wiktor

    @Wiktor sorki . Tak fon wstawia.  Przepraszam za błędy.

    23 mar 2017

  • nutty25

    @Wiktor miło mi, że się podoba ;)

    24 mar 2017

  • ...

    Cudo :) kiedy next ?:)

    22 mar 2017

  • nutty25

    @... :) ciężko mi powiedzieć, kiedy dalej :( piszę, ale na razie mam za mało i idzie mi opornie (brak czasu, weny i jakoś nie umiem tego sklecić logicznie kiedy już prawie wszystko opisałam, co miałam w zamiarze). w każdym razie na pewno opublikuję tą historię do końca ;)

    23 mar 2017

  • ...

    @nutty25 rozumiem :) życzę weny i z niecierpliwością czekam na następne części :)

    23 mar 2017

  • nutty25

    @... dzięki ;)

    24 mar 2017

  • Wiktor

    Witaj.  Czy cukierkowo?. To bym nie  powiedział.  A Jyorki i Tanija?. Jak ja czekałem  na nową  cześć.  Dziękuję.  Pozdrawiam Wiktor  :kiss:

    15 mar 2017

  • nutty25

    @Wiktor bardzo mi miło ;) pozdrawiam również  :kiss:

    16 mar 2017

  • majli

    @Wiktor Czemu nie? Dziecko zdrowe, wszyscy zdrowi, Tanja robi postępy w stosunku co do Jyrkiego. Czego chcieć więcej?  :jupi:  :yahoo:  
    A i w Jyrkim rodzi się romantyk.  <3

    21 mar 2017

  • Wiktor

    @majli Przepraszam wcześniej nie widziałem tego koma.  Może masz i rację.  Poczekamy zobaczymy co autorka  zaplanowała. Pozdrawiam Wiktor

    22 mar 2017

  • majli

    Co ta Kaisa? Mam nadzieję, że nie popsuje nic między nimi. A tak poza tym to cukierkowo i kolorowo.  <3

    15 mar 2017