Love me like you do cz. 5

Po tylu „spotkaniach”, Kaari była ciekawa, czy znowu natknie się na nieznajomego w okularach, dlatego postanowiła podczas przerwy ot tak przejechać się windą. Pojedzie na dół, a potem wróci na górę.
    Gdy ta przyjechała, wkroczyła do niej dumnym krokiem i… nikogo tam nie zastała. Zrezygnowana zjechała na dół, sama nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Jej spojrzenie zawędrowało ku bufetowi. Wiedziała, że zaraz przybiegnie tam Kaisa, a więc może stać się świadkiem kolejnej, „żałosnej sceny” pomiędzy nią a Jyrkim… Mimo to postanowiła zaryzykować.  
    Przekroczyła próg tak samo wyniosłym krokiem, co uprzednio ten windy. Tym razem przynajmniej skupiła na sobie uwagę połowy zebranych. Tak, w czarnej ołówkowej spódnicy i błękitnej koszuli wyglądała naprawdę ładnie. „Główny cel” na razie jej nie widział, gdyż zajęty był wycieraniem pustych stolików. Ruszyła ku niemu, choć sama nie wierzyła, że to robi, i przystanęła nieopodal, rzucając „Cześć, jak leci?”. Odwrócił się, mierząc ją od dołu ku górze. Parsknęła w duchu. Wiedziała, że to zrobi!
- W porządku – mruknął obojętnie, a następnie wziął się pod bok – o co ci chodzi? – zapytał, marszcząc swe ciemne brwi.
- A o co ma niby? – odpowiedziała tym samym.
- Odkąd mam dziewczynę nagle zrobiłaś się miła, zagadujesz mnie, jakby nigdy nic się nie stało… Nie masz przecież obowiązku ze mną gadać. To, że pracujesz z Kaisą nie ma żadnego znaczenia – wygłosił z nutką podejrzliwości.
- I niby co mi zarzucasz? – burknęła, zarzucając do tyłu swe długie, ciemne włosy, które dzisiaj spięła na czubku głowy, zaś resztę puściła wolno.
- Że badasz grunt, czy aby na pewno Kaisa już całkowicie zajęła twoje miejsce – odrzekł z cynicznym uśmiechem.
- Czyli twoim zdaniem jestem zazdrosna? – zmrużyła oczy.
- Sama to powiedziałaś – ciągnął w tym samym tonie.  
    Zmierzyła go z pogardą i prychając pod nosem, odwróciła się. Wówczas zderzyła się z jakimś mężczyzną. Gdy uniosła wzrok, rzucając prędkie „Przepraszam!”, oto okazało się, że to „okularnik z windy”! No proszę, musiała aż „poniżyć się” przed byłym, by go znowu spotkać. A i tak, właściwie, nie było z czego się cieszyć: z bliska był jeszcze brzydszy. Czoło miał już niemal pozbawione włosów, oczy szare, takie nijakie, a nos zadarty, jak to u większości Finów. Przy nim taki Jyrki chociażby był „misterem uniwersum”. Była jednak na tyle dojrzała, by nie kierować się jedynie wyglądem. A nuż miły z niego „facet”?  
    Postanowiła więc zagadać, gdyż blondyn wyraźnie się speszył.
- My się chyba znamy? Zdaje się, że prawie codziennie spotykamy się w windzie – posłała mu uprzejmy uśmiech, co go jeszcze bardziej onieśmieliło. Kiwnął więc tylko głową – „niemowa, czy co?” – przemknęło jej przez myśl. Postanowiła jednak się przedstawić – Kaari jestem.
- Arvo – odrzekł, wystawiając doń dłoń.  
- „Przynajmniej nie kolejny na 'J'” – rzekła sobie w duchu, odpowiadając na gest.
    Jyrki wrócił do pracy, lecz i tak uważnie ją obserwował. Teraz nagle zagadywała „jakiegoś frajera”, jakby w istocie, zgodnie z tym, co sam powiedział, chciała wzbudzić w nim zazdrość. Nie rozumiał już tych jej „głupich gierek”. Bo na takie mu to właśnie wyglądało. A może taka naprawdę była Kaari Venerinen – wyrachowana i podstępna, gdy ktoś jej zalazł za skórę? Może w ten sposób próbowała się na nim zemścić za tamten występ w klubie? Śmieszne… zemsta za okazane uczucie.
    Chwilami tęsknił do tych czasów, gdy uparcie powtarzała mu, że nic między nimi nie będzie, bo wówczas była taka szczera. I przez to urocza. Od kiedy postanowili być parą, tamta dziewczyna zniknęła. Przestała istnieć. Jej miejsce zajęła „krętaczka”, jedynie udająca szczęśliwie zakochaną. Która z nich była tą prawdziwą?
    Tymczasem, po wymianie uprzejmości, oraz rzuceniu przez Kaari „Przynajmniej już się znamy”, pomiędzy nią, a Arvo zapadła krępująca cisza. Jak widać, w przeciwieństwie do wygadanego muzyka, ów mężczyzna był bardzo nieśmiały. …Dlaczego właściwie przez cały czas musiała go z nim porównywać?! Był przecież jeszcze Jari i wielu innych „palantów”!
    Po chwili bezowocnego wpatrywania się w siebie, postanowiła po prostu wrócić na górę. Posłała więc nowemu znajomemu wymuszony uśmiech i wyminęła go.
- Poczekaj! Dałabyś się zaprosić na kawę? – usłyszała za plecami. Odwróciła się więc, mierząc go nieśmiało. Czy aby owo pytanie na pewno było do niej? Była jedyną kobietą, jaka tam stała, więc raczej…
- Jasne, może być nawet teraz – odrzekła, ułatwiając mu zadanie, by już nie musiał się nad tym głowić.  
    Wyraźnie zadowolony takim obrotem spraw, odsunął jej krzesło przy najbliższym wolnym stoliku, a następnie wypytawszy, jaką kawę pije, poszedł złożyć zamówienie.
    Poczuła się adorowana, toteż uśmiechnęła się, mimowolnie rozglądając dookoła. Zaraz też napotkała spojrzenie Jyrkiego, który bodaj od dziesięciu minut wycierał ten sam stół, śledząc każdy jej ruch. Widząc, że na niego patrzy, prędko odwrócił głowę i właśnie wtedy wpadła na niego rozentuzjazmowana Kaisa. Uwiesiła mu się na szyi, całując w szorstki policzek (jak widać, jej zarost nie przeszkadzał). Kaari wywróciła oczami, zerkając za nieśmiałym towarzyszem. Oby już wrócił, bo przynajmniej odwróci jej uwagę od „głupot”.
    Po chwili, gdy muzyk został skarcony za „nic nie robienie”, a sympatia śledziła go krok w krok, pytając o plany na wieczór, Kaari już popijała kawę w towarzystwie Arvo. Właśnie opowiadała o sobie, choć nie było to łatwe, gdyż przez cały czas zerkała na Jyrkiego i koleżankę.
- Teraz ty powiedz coś o sobie – zachęciła, gdy już wyczerpał się jej limit na mówienie o własnej osobie. W końcu niemal obcemu człowiekowi nie będzie wyjawiać szczegółów ze swego życia.
- A więc pracuję piętro wyżej od ciebie. Jak widać, jestem nieśmiały… - wzruszył niedbale ramionami.
- Masz kogoś? – wypaliła bezpośrednio, na co ten aż zakrztusił się popijaną kawą – przepraszam, ale niedawno… nie mówię, że ty masz takie zamiary, ale… no jakiś czas temu kręcił się koło mnie facet, który wmawiał mi, że jest rozwodnikiem, a tak naprawdę doskonale układało mu się z żoną, miał nawet dzieci… od tamtej pory jestem wyczulona – wyjaśniła pokornie.
- Nie ma sprawy, rozumiem – wytarł się chusteczką – jestem wdowcem, daję słowo – uniósł prawą dłoń.
- Bardzo mi przykro… - speszyła się.
- Spokojnie, to już pięć lat… szczerze mówiąc to… - spurpurowiał – od czasu jej śmierci nie widziałem, aż dotąd… równie ładnej kobiety – wydukał ze spuszczoną głową, jakby bał się odrzucenia.
    Komplement oczywiście przyjemnie połaskotał jej dumę. W rezultacie i ona się zarumieniła, a wnętrze zalało przyjemne ciepło.
- Kaari, dopiero teraz cię zauważyłam – wtem przy stoliku pojawiła się Kaisa – zaraz koniec przerwy, wracasz ze mną? – spytała, pomijając towarzyszącego jej mężczyznę. Starsza koleżanka odchrząknęła więc, na co ta się zmieszała, przepraszając za swą nierozwagę.  
- To jest Arvo, a to Kaisa, moja współpracownica – przedstawiła ich sobie.
- I przyjaciółka – dodała, puszczając do niej oczko, choć dla Kaari było to za duże słowo. Nie mogła się przyjaźnić z dziewczyną, która chodziła z jej byłym!
    Dopili szybko kawę i w trójkę udali się do windy. Gdy już miały wysiadać, panna Venerinen przytrzymała jeszcze drzwi, zwracając się do nowego znajomego:
- Było mi bardzo miło i dlatego chciałabym się jakoś zrewanżować. Miałbyś czas jutro po pracy? To znaczy… ja kończę o 15, a ty?
- Ja też – odparł z zapałem, po czym od razu się speszył.
- No to jutro o 15 w windzie – zaśmiała się i odeszła do ponaglającej ją Kaisy.
- No proszę, coś się tutaj kroi? – zagaiła z chytrym uśmieszkiem, gdy już zmierzały do biura. Kaari jedynie wzruszyła ramionami – szkoda tylko, że taki brzydki – dodała, krzywiąc się.
- Daj spokój, uroda to rzecz przemijająca – przewróciła oczami – za tą powłoką może kryć się naprawdę interesujący człowiek. Nie wszyscy muszą być tacy, jak mój szwagier, czy… - urwała, gdyż zorientowała się, iż chciała przypisać Jyrkiemu miano przystojnego, a przecież przy jego dziewczynie jej nie wypadało - …moi byli. Zawsze wybierałam „pięknisiów”, a potem wychodziły z nich żaby – dokończyła, zwycięsko wybrnąwszy z kłopotliwej zagwozdki.
- Powiedz coś o tym swoim szwagrze. Na serio taki przystojny? – podchwyciła Kaisa, na co parsknęła śmiechem na samo tylko wspomnienie tamtych dni, gdy to „kochała się” w Aleksim.

***

    Tanja prasowała koszule Aleksego, gdyż na jutro miał umówioną rozmowę kwalifikacyjną, toteż musiał dobrze wyglądać. Uparła się, że sama to zrobi, chociaż nie miała o tym bladego pojęcia. Dlatego też mąż musiał ustawić jej żelazko, pokazać, co i jak… Denerwowała się przy tym, niczym małe dziecko, za które wszystko robi rodzic. Wreszcie więc odpuścił i poszedł do łazienki.
    Było jej wstyd, że nie umie tak prostych rzeczy. Gdyby chodziło o coś błahego, nawet by go nie prosiła o pomoc, ale wiele zapłacił za te ubrania, gdy jeszcze pracował w prokuraturze. No, ale praktyka czyni mistrza.
    Byłoby jej jednak łatwiej pracować, gdyby czuła się, jak należy. Od rana dokuczał jej bowiem ból gardła, a w nosie nieprzyjemnie kręciło. Wyglądało na to, że usiłuje ją dopaść przeziębienie, a przecież nie mogła chorować! Nafaszerowała się więc środkami przeciwzapalnymi, dzięki czemu była już zupełnie otumaniona. Mimo to dzielnie prasowała, by jej mąż godnie się jutro prezentował.
    Wtem zajęcie przerwał dźwięk komórki, toteż odstawiła żelazko i poszła po telefon. Ledwie odeszła od deski, a już wskoczył na nią zaciekawiony Aleks. Wciskał się w każdy kąt, więc mógł pobrudzić łapkami biały materiał. Widząc go tam, natychmiast pogoniła, kontynuując rozmowę z matką, która zapraszała ich w niedzielę na obiad. Zeskakując, kot trącił żelazko i to upadło na śnieżnobiały materiał… Po chwili do jej nosa podszedł dziwny swąd, jakby coś się przypaliło…
    Gdy zorientowała się, o co chodzi, nieomal a upuściłaby telefon. Prędko dopadła do żelazka i wydała z siebie dziki pisk. Pani Krystyna pomyślała, że ktoś ją właśnie napadł, zaś Aleksi wyskoczył z łazienki, jakby waliła się w niej podłoga.
- Co jest?! – zawołał wystraszony, na co zapłakana żona „zaprezentowała” mu podziurawioną, jeszcze tlącą się koszulę. Krew w nim zawrzała, ta była jego ulubioną! Wiedział, że nie powinien jej był tego powierzać, po prostu wiedział! Ale nie, bo się uparła!
    Tanja łkała żałośnie, zasłaniając twarz ze wstydu. Na desce leżała „wrzeszcząca” komórka – to matka wydzwaniała, by przekonać się, czy jej „ukochana córeczka” aby jeszcze żyje?! Sięgnął po telefon i odebrał, bo roztrzęsiona małżonka raczej nie była w stanie – Halo? Nie… wszystko w porządku. Tanja tylko spaliła mi koszulę, to wszystko – rzucił do słuchawki, a ta od razu wybiegła z pokoju, niczym biedne, skrzywdzone dziecko – jak zawsze. I ona narzekała na nudę?
    Skończył rozmowę i zaczął oglądać zniszczenia. O nie, nie miał zamiaru znowu do niej iść i przekonywać, że nic się nie stało i wcale nie jest do niczego. SAMA musi wreszcie do tego dojść. Wszak wypadki się zdarzają… jej, co prawda, jakby częściej, niż innym… Niestety, raczej nic już nie da się zrobić – koszula była do wyrzucenia. Trudno, jak zarobi pierwsze pieniądze, kupi sobie nową. A tymczasem ubierze inną. O ile i tamtych nie spaliła…
    Po dość długiej chwili, podczas której wypłakiwała swe żale w pokoju obok, a on sprawdzał resztę garderoby, nareszcie wychyliła się zza futryny. Tak, to dobre słowo, bowiem zaglądała nieśmiało, jakby była gościem we własnym domu – Wejdź, przecież cię nie zabiję – rzucił, mierząc ją kątem oka. Weszła w głąb pokoju ze spuszczoną głową, niczym skruszone dziecko – gdyby nie liczyć tamtej, to reszta wyszła ci bardzo dobrze – kontynuował, prezentując z każdej strony niebieską koszulę.
- Kłamiesz. Sam pewnie wyprasowałeś, gdy mnie tutaj nie było – mruknęła, mierząc go z wyrzutem.
- No wiesz, co? Oskarżasz byłego prokuratura o coś takiego? – udał oburzonego, po czym oparł się o deskę, mówiąc już całkiem poważnie – dziewczynko o imieniu Tanja, jesteś dorosłą kobietą i w dodatku mężatką, więc zacznij wreszcie zachowywać się stosownie do wieku.
- O co ci chodzi? – zjeżyła się.
- Że każdą porażkę traktujesz, jak koniec świata. Trudno, stało się, trzeba iść dalej!
- Odkupię ci ją – wychrypiała, mierząc go z ukosa.
- I tak trzeba było od razu! – niemal klasnął w ręce – nie, sam to zrobię. Pieniądze i tak są przecież wspólne – dodał zaraz potem.
- I przyjmujesz to tak spokojnie? – bąknęła zdziwiona.
- Jestem zły, pewnie że tak, ale co mi to da? – wzruszył ramionami – przestań wreszcie płakać nad rozlanym mlekiem, tylko na drugi raz staraj się, żeby wcale się nie rozlało. A tak w ogóle, to miło mi, że chciałaś coś dla mnie zrobić.
    Po owych słowach podeszła doń i jak zwykle przytuliła się, obejmując go w pasie. Odwzajemnił się, całując ją w głowę.
- Na serio ty tego nie uprasowałeś? – wymruczała stłumionym głosem.
- No tak, to twoje dzieło. Powoli, małymi kroczkami… tylko nie ględź, bo mnie szlag trafia – westchnął, na co pokiwała głową.
- Starczy, bo cię zarażę i tyle będzie z twojej pracy – odsunęła się i posławszy mu uśmiech, zabrała się za chowanie wyprasowanych rzeczy do szafy.
    Spała niespokojnie, gdyż przeszkadzał jej zapchany nos, oraz drapanie w gardle. Do tego Aleksi wiercił się, od czasu do czasu zrywając z łóżka. Siadał, rozglądając się dookoła nieprzytomnym wzrokiem, po czym, ot tak, kładł się z powrotem. Domyślała się, że dręczą go koszmary. W końcu ostatnia posada kosztowała go uwięzienie, a teraz miał zacząć wszystko od nowa. Obawy, że to się powtórzy, nadal w nim żyły, choć wydawało się to być absurdalnym.
    Westchnęła ciężko, gdyż nic nie mogła na to poradzić. Miała tylko nadzieję, że już jutro uda mu się pomyślnie przejść przez „proces rekrutacji” i tym samym przestanie być bezrobotny.
    Rano obudził ją straszny huk. Zerwała się w posłaniu i od razu poczuła przeszywający ból głowy. Nos był tak zapchany, że nie mogła oddychać, a na klatce piersiowej zalegał niewidoczny ciężar. Mimo wszystko zwlekła się z łóżka i ruszyła na poszukiwanie źródła hałasu. Gdy weszła do kuchni, okazało się, że to Aleksi stłukł kubek.
- Przepraszam, obudziłem cię? Wyślizgnął mi się z rąk – wyjaśnił pokornie, zbierając drżącymi rękoma resztki z podłogi.
- I bardzo dobrze, bo nigdy mnie nie budzisz – wykrztusiła z ledwością – zostaw, ja sprzątnę – machnęła ręką.
- Dobrze się czujesz? – zmarszczył brwi, przyglądając się jej uważnie.
- Kij tam ze mną! Lepiej ty się pokaż – poleciła, niczym jakiś dowódca, toteż wyprostował się, prezentując z każdej możliwej strony czarny garnitur – i to mi się podoba! – uśmiechnęła się, ledwie coś widząc na oczy – znowu elegancki. Bardziej pasowałaby biała koszula, niż ta niebieska, no, ale cóż… ktoś ją zjadł – zauważyła z wyrzutem.
- Oj, przestań – wywrócił oczami, po czym dotknął jej czoła – jesteś rozpalona! Wracaj lepiej do łóżka i dzwoń po lekarza.    
- Bez przesady… To tylko głupie przeziębienie! – zaprotestowała, natychmiast kichając. Bez pytania wziął ją pod ramię i odprowadził do sypialni, rozkazując, że ma ją tam zastać po powrocie. Na nic się zdawały protesty: podał jej termometr, oraz środki na obniżenie gorączki, po czym postawiwszy szklankę ciepłej wody obok łóżka, wyszedł na wspomnianą rozmowę.  
    Tak właściwie, i tak nigdzie się nie wybierała – czuła się wprost fatalnie, toteż ucięła sobie drzemkę.

***

    Kaari była tego dnia bardzo podekscytowana, w rezultacie czego nie mogła doczekać się „fajrantu”. Nie to, żeby Arvo wywarł na niej aż takie wrażenie… Cieszył ją bardziej fakt, że znowu się komuś podoba i jest umówiona na randkę.  
    Niestety, nie wzięła sobie za bardzo do serca wydarzeń związanych z Jyrkim i ich znajomością bez miłości… A może po prostu wmawiała sobie, że jeszcze ma czas na to, by nowy znajomy zaczął się jej podobać? Może się przecież skończyć na dzisiejszym spotkaniu…
    Tak, czy inaczej, pobiegła do windy, niczym na skrzydłach. W ostatniej chwili jednak odchrząknęła i „zminimalizowała” uśmiech, jaki od samego rana gościł na jej ustach. Poprawiła włosy, które dzisiaj związała w kucyk, oraz otrzepała tą samą, czarną spódnicę, co wczoraj. Dla odmiany włożyła do niej liliową, rozpinaną bluzkę. Nie, nie miała zamiaru jakoś specjalnie się stroić. Jeśli „zaiskrzy”, to „zaiskrzy”. Przesadne eksponowanie urody nic jej nie da, jeśli nie poczuje „tego czegoś”, co w przypadku spotkania z Jarim.
    Przyjechała winda. Arvo oczywiście czekał w środku, lecz wraz z nim jechało jeszcze kilka innych osób, toteż skinęła głową do mężczyzny i stanęła obok jednej z nich. Było jej jednak bardzo miło, że tam, z tyłu, ktoś ją obserwuje i jest wyraźnie oczarowany jej urodą.
    Gdy opuścili „dźwig”, Jyrki akurat wychodził na zewnątrz, by wyrzucić śmieci. Ujrzawszy ją w towarzystwie kolejnego „gogusia”, jakby doznał deja vu… Właśnie się do niego „szczerzyła”, gdy napotkała jego wzrok. Uśmiech od razu zniknął jej z twarzy. Obrzucił ją niedbałym spojrzeniem i ot tak zwrócił się przed siebie.
    Co jeden, to brzydszy… Nie to, żeby sam uważał się za przystojniaka, czy też znawcę „kobiecych gustów”. Po prostu… „koleś był brzydki” i tyle! Ale niech nie myśli, że i tym razem będzie badał, czy aby ten nie ukrywa za plecami jakichś ciemnych sprawek. Niech sobie robi, co chce! Ewidentnie przecież widać, że przez cały czas krąży, niczym kotka po rozgrzanym, blaszanym dachu, starając się dorwać jakiegoś „faceta”. Węszy, kopie… Tyle, że chyba tym razem wzięła sobie do serca jego słowa, iż kieruje się jedynie wyglądem. No, ale ten „paskuda” był w końcu „biznesmenem w garniaku” – tak, jak chciała. Niemal łysy, z gładko ogoloną twarzą. W niej pewnie też miał trochę oleju (według niej), bo był zdecydowanie bliżej czterdziestki, aniżeli trzydziestki. Tak, „idealna partia”…
    Jakie to było „żałosne”… Im dłużej na nich patrzył, tym większą miał ochotę, by… splunąć. Ego skręcało się z zazdrości i żalu, choć usilnie starał się wmówić sobie, że wcale go to nie obchodzi. Podszedł do kontenera i by jakoś wyładować złość, kopnął w niego, nerwowo odgarniając włosy, które opadały mu na czoło. A zapuści je z powrotem! Kaisa nie będzie miała nic przeciwko temu, bo akceptuje go takim, jakim jest. A ona… no właśnie, co ona? Nic, bo niby co ma do jego fryzury?
    Kaari wybrała lokal nieopodal miejsca pracy, by nie tracić czasu. Kawiarnia była jasna i przestronna. Na stolikach stały kolorowe stroiki z kwiatów, a z sufitu zwisały zmyślne lampy, niby to nowoczesne rzeźby. Towarzysz odsunął jej krzesło, jak wczoraj w bufecie, po czym zawołał na obsługę. Chociaż to panna Venerinen go zaprosiła, to on miał zamiar pokryć koszty zamówienia. Były to dwie kawy latte, oraz słodkie ciastko dla niej. Prawdziwy dżentelmen!
    Na początku rozmowa nie bardzo się kleiła, z uwagi na skrępowanie mężczyzny, ale wkrótce Kaari przełamała lody, pytając go, jak długo pracuje w tej samej firmie, co ona? Okazało się, że zaledwie od roku, więc może dlatego nie spotkali się aż do tej pory? Zresztą panna Venerinen rzadko jeździła windą, a on – wręcz przeciwnie. Był jednak takiej budowy, że nie było tego po nim widać (brzuch miał raczej płaski).
    Potem zeszło na temat związków. Przyznała się, że te ostatnie były „wielkimi niewypałami”, zaś on, iż jego żona zmarła na raka po wielu miesiącach ciężkiej walki. Długo nie mógł się otrząsnąć po jej stracie, oraz tym, co oglądał w szpitalu, lecz od jakichś dwóch lat nawet dawał sobie radę.
    Owo wyznanie ośmieliło Kaari na tyle (zwykle nie mówiła tego wszystkim dookoła), że przyznała się, iż jest siostrą tej Tanji V., która wiele wycierpiała przez „wariata”. Rozmówca był tym szczerze poruszony, a nawet przyznał, że obydwoje mają za sobą ciężkie przeżycia.
     Miło im się rozmawiało, aż z tego wszystkiego stracili poczucie czasu. Panna Venerinen postanowiła więc od razu udać się do siostry, by jak zwykle z nią gotować, choć nie była pewna, czy jeszcze zastanie ją w domu. Arvo posiadał samochód (o tak, marzyła o „zmechanizowanym facecie”), toteż zaoferował się, że podwiezie ją we wskazane miejsce.
     Wszystko wydawało się być takie idealne: miał 35 lat, ugruntowane poglądy na temat życia, własne cztery kółka, dobrze płatną pracę… czyli wszystko to, o czym mogła marzyć kobieta w jej wieku. A mimo to nie czuła „motylków w brzuchu”. Nowy znajomy widział się jej raczej, jako materiał na przyjaciela, aniżeli mężczyznę, którego chciałaby obejmować, całować i wyznawać dozgonne uczucie. Ale może to tak na początku? Im lepiej będzie go poznawać, tym większą sympatią do niego zapała, aż w końcu… zakocha się w nim? A może nie powinna już dawać wypowiadać się uczuciom, a zdrowemu rozsądkowi? Ten podpowiadał, że to „doskonała partia” do tego, by się wreszcie ustatkować, jak Tanja. Tyle, że ona wyszła za mąż z miłości, a nie dlatego, że Aleksi „był najlepszym wyjściem”.
    Czyż i ona nie miała prawa do zamążpójścia z takich pobudek? Zresztą, to dopiero początek ich znajomości i wszystko może się jeszcze zdarzyć. A nuż nie będzie, jak z Jyrkim, i odwzajemni uczucia „adoratora”? Bo i owszem – widziała po Arvo, że jest nią zauroczony. I ona tego chciała… chyba.
    Gdy oczekiwała pod drzwiami, aż Tanja jej otworzy, na jej ustach mimowolnie rysował się uśmiech. Przecież bardzo miło spędziła czas. Dlatego należało pochwalić się młodszej siostrze, iż także kogoś poznała.
- Oj, coś widzę, że dzisiaj nici z lekcji – bąknęła na widok „cienia człowieka”, jaki pojawił się w drzwiach.
- Wchodzisz, czy nie chcesz się zarazić? – pociągnęła nosem, z którego ciekła przezroczysta strużka. W innym wypadku Kaari na pewno wzięłaby nogi za pas, ale tak bardzo chciała podzielić się z „młodą” „ploteczkami”!
- Gdzie Aleks? – spytała, gdyż już rozbierała się w środku z płaszcza.
- Poszedł za mnie do roboty.
- Ty to masz z nim dobrze – westchnęła z udawaną zazdrością – ale posłuchaj tego! – i tu zaczęła relacjonować swoją randkę z Arvo. Bo zdecydowanie tak właśnie mogła nazywać ich spotkanie.

***

    Aleksi zamiatał schody, przy czym raz po raz przystawał, masując obolałe plecy. Rozmyślał o dzisiejszej rozmowie rekrutacyjnej. Na szczęście właścicielem biura był mężczyzna, Eicca Mäkinen. Poszukiwał wspólnika, gdyż poprzedni odszedł na emeryturę. Oczywiście nie dał mu odpowiedzi dzisiaj, bo chciał „przesłuchać” jeszcze innych kandydatów, ale Aleksi był dobrej myśli. Dobrze im się rozmawiało, a potencjalny pracodawca był zadowolony z jego dotychczasowych osiągnięć. Miał więc nadzieję, że w najbliższym czasie zaprosi go do współpracy.
    Eino opuścił budynek uniwersytetu, a w oczy od razu rzuciła mu się znajoma sylwetka – to nie Tanja zamiatała schody, a ten którego posądzał o awersję do takiego czynu. Zawahał się, ale mimo to zszedł na dół i przystanął nieopodal byłego kolegi. Był ciekaw, jak zareaguje na jego widok? Nie widzieli się od bardzo dawna, no i mieli ze sobą na pieńku… Odchrząknął, na co Kietala zwrócił się w jego stronę. Na jego twarzy natychmiast odmalowało się zaskoczenie. Może zdziwił go fakt, iż w ogóle się do niego odzywa?
- Cześć – rzucił Eino, skoro tamten się do tego nie kwapił – gdzie Tanja?
- Jest chora, zastępuję ją – mruknął, z powrotem wbijając wzrok w zamiataną powierzchnię.
- Nie moja sprawa, ale… - podrapał się w głowę – jak wam się żyje?
- To ci się nie zwierzała? – zmierzył go kątem oka – ja tam nie narzekam, więc mam nadzieję, że ona też nie.
- To miała być ironia? – zmarszczył brwi.
- Traktuj to, jak chcesz – wzruszył ramionami – nie, nie mam nic do ciebie, ale kumplami już na pewno nie zostaniemy.  
- Nikt o to nie prosi – odrzekł w tym samym tonie, zupełnie pochmurniejąc. Zaraz też pożegnał się suchym „Cześć” i poszedł sobie.
    Aleksi odprowadził go wzrokiem, śmiejąc się do siebie. Nie miał, co prawda, pojęcia, o co chodziło dawnemu koledze, ale i tak było to zabawne. Zapewne zdziwiło go, że nie jest „szalenie” zazdrosny o żonę. Bo i niby dlaczego? Dobrze wiedział, że ów „facet” nigdy nie był dla niego żadnym zagrożeniem. Może przez moment i tak myślał, ale w takim wypadku Tanja by przecież za niego nie wyszła. Był już „za stary” na zatruwanie się „szczeniackimi uczuciami”. Wszystko na tym świecie ma jednak swoje granice, więc nie mógłby przyjaźnić się z kimś, kto „miał chrapkę” na jego małżonkę. Nawet, jeśli nie miał u niej najmniejszych szans. Afera z Raikinen nie miała tutaj nic do rzeczy, bo Eino po prostu dał się wtedy nabrać oszustce. Jeśli jednak chodziło o Tanję, sprawa była przesądzona.

***

    - No nie wiem – pani Kietala kręciła zapchanym nosem – mam wrażenie, że robisz to samo, co z kudłaczem – zmierzyła siostrę znaczącym wzrokiem.
- Oj, przestań. Arvo, to całkowite przeciwieństwo Jyrkiego – Kaari wywróciła oczami.
- Podoba ci się?
- To nie jest takie znowu ważne… - skrzywiła się.
- Podoba? – powtórzyła z naciskiem i od razu głośno kichnęła.
- Nie – przyznała, odchylając się do tyłu – szczerze mówiąc, jest… no… brzydki. Ale ma inne zalety!
- A czujesz to coś? – dopytywała Tanja, raz po raz smarkając w chusteczkę.
- No na razie nie… po prostu fajnie nam się rozmawia, ale…
- To znowu będzie lipa – skwitowała, ot tak wzruszając ramionami.
- Jeny, Tanja! Ty też od razu poczułaś z Aleksem to twoje „coś”? Nie, prawda? W ogóle cię nie rozumiem! Jeszcze nie tak dawno temu wmawiałaś mi, że Jyrki może mi się spodobać, chociaż się zapierałam, a teraz twierdzisz, iż takie coś jest jednak niemożliwe?!
- A po czym tak mówię? Po kudłaczu właśnie – posłała jej triumfalny uśmiech, a przynajmniej się starała, gdyż złe samopoczucie znacznie wpływało na jej zdolności motoryczne – zapałałaś do niego miłością? Nie. Ja i Aleks to było co innego, bo się do tego NIE ZMUSZAŁAM. Stało się i tyle. Podobnie ty nie powinnaś szukać na siłę, co już ci mówiłam, a po prostu obserwować, jak rozwinie się sytuacja.
- Ale do tego chyba trzeba kogoś poznać, co nie? – prychnęła poirytowana, po czym dodała w myślach – „już więcej jej niczego nie powiem!”.
- Nie zrozumiałaś mnie… - przerwała, by się „wykaszleć” – spotykaj się, pewnie. Tylko zaznacz facetowi granicę: „na razie będziemy tylko znajomymi, bo nic do ciebie nie czuję”, i tyle! Nie ciśnij na siłę, że już, koniecznie, musisz się w nim zabujać. Jesteś młoda, w końcu trafisz na tego swojego wymarzonego frajera – poklepała siostrę po ramieniu.
- Łatwo ci mówić… a może ja chciałabym mieć dzieci? Im będę starsza, tym będzie to trudniejsze – prychnęła zrezygnowana.
- Na serio chcesz je mieć? Ja tam nie lubię… ostatnio doszłam do wniosku, że jednak ich nie chcę – wykrzywiła się.
- Ty, tak? A Aleksa pytałaś? – zauważyła przebiegle.  
- Z tego, co wiem, to też nie. Kiedyś mówił, że obawiałby się, że nie umiałby wychować dzieciaka, jak należy, skoro sam nie miał ojca.
- Kiedyś… ludzie się zmieniają. Lepiej przedyskutuj to z nim jeszcze raz – ciągnęła chytrze, uważnie obserwując reakcję Tanji. Niech ma za swoje za „morały”, które jej prawiła – ale dzieci mielibyście raczej ładne… za to ty byś zbrzydła. Jak to mawia mama, dziewczynka zabiera urodę. No i biust by ci obwisł, skóra na brzuchu się rozciągnęła… nie wiem, co by powiedział Aleks na taki widok – z trudem wstrzymywała śmiech widząc, jak młodsza siostra obejmuje się w pasie, ze strachem w oczach mierząc swoje piersi.
- Przestań już! – warknęła w końcu, bijąc ją jaśkiem.
- A przestanę, pewnie! Bo zamierzam iść do domu – parsknęła śmiechem, podrywając się z miejsca. Wzburzona pani domu rzuciła drugą poduszką, lecz ta się uchyliła i jasiek trafił w przechodzącego tamtędy kota.
    Gdy po jakimś czasie do domu wrócił zmęczony „gospodarz”, ucinała sobie kolejną drzemkę. Rzucił płaszcz na swój „ulubiony” fotel i poszedł zobaczyć, jak się czuje. Gdy położył na jej czole zimną dłoń, od razu się obudziła.
- Aleks, nie miejmy dzieci… - wymruczała nieprzytomnie.
- Co mówisz? – nachylił się, gdyż nie zrozumiał, co tam „bredzi”.
- Żadnych dzieci, bo będę brzydka…
- Chyba znowu skoczyła ci temperatura – odchrząknął, ledwie się opanowując – lekarza to ty nie unikniesz, moja droga – poprawił jej kołdrę, po czym poszedł do kuchni, wybuchając w drodze gromkim śmiechem. Chyba coś się jej śniło związanego z dziećmi. Zapewne, że była strasznie gruba i zaniedbana. Sam nie wiedział, co o tym myśleć. Z jednej strony był ciekaw, jak to jest mieć swoje potomstwo, a z drugiej była to wielka odpowiedzialność. Poza tym w obecnym momencie nawet nie było ich stać na powiększenie rodziny. Nie, co dopiero się pobrali. Było za wcześnie na taki „balast”.

nutty25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 5505 słów i 30865 znaków.

4 komentarze

 
  • Aequor

    Gdzie to się dzieje? W Finlandii czy Ukrainie.  :lol2:

    28 maj 2017

  • nutty25

    @Aequor w Fini ;)

    28 maj 2017

  • Aequor

    Serio? ;D

    29 maj 2017

  • Freya.

    Arvo, to może być - "te amo", no... tylko że, fabuła wymaga swoich racji bytu. Kobiety z doświadczeniem są bardziej otwarte (dobra, niech będzie że faceci takoż samo, ehem) na - "związki racjonalne". Tanja; wciąż walczy ze swoimi fobiami, ale na szczęście - ma wsparcie? :beek:

    2 sty 2017

  • Lil

    Kaari i Yrki <3

    1 sty 2017

  • Beno1

    faktycznie Kaari nic się nie nauczyła, nosi się jak pępek świata  :nerw:

    1 sty 2017