Love me like you do cz. 38

Rozdział 25

    Podczas środowego dnia pracy, Kaari dzieliła swe skupienie pomiędzy obowiązkami, a zaglądaniem na tą „przeklętą” stronę internetową. Tak, wciąż istniała i miała się dobrze. Ona za to drżała za każdym razem, gdy tylko usłyszała za sobą kroki, bądź dojrzała idącą ku niej postać. Bała się, że znowu usłyszy docinki, kąśliwe uwagi… Dlatego przerwy nadal spędzała w biurze, natomiast Kaisa zapewne brylowała w towarzystwie, jadła, jak dawniej, w bufecie i może jeszcze rozpuszczała plotki na jej temat…
    Dosyć tego! Dlaczego właściwie ma się ukrywać, skoro nie zrobiła nic złego?! Jeśli potrafi stanąć twarzą w twarz ze swoją rodziną i walczyć o własne racje, to czemu nie z obcymi?!
    Tak, nie będzie się więcej ukrywać! Wyjdzie dzisiaj podczas tej „głupiej” przerwy chociażby i do bufetu. Niech ją zobaczy. Kaisa powinna wiedzieć, że chodzi z podniesioną głową i bynajmniej nie uważa się za „niemoralną”, bo jej chłopak niczego przecież nie zrobił. Nie, nie stłamsiła jej, ani nie nadwyrężyła jej relacji z Jyrkim.
    Gdy podjęła owo postanowienie, do przerwy było niedaleko, więc, gdy ta już się zaczęła, nadal było żywe. Okazało się jednak, że łatwiej powiedzieć, aniżeli zrobić. Długo biła się z myślami, czy aby opuszczenie bezpiecznych murów, to aby na pewno dobry pomysł. Dlatego raz jeszcze wytłumaczyła sobie, dlaczego właściwie powinna wyjść, aż wreszcie zrobiła to naprawdę.
    Z początku szło gładko: na schodach nie było prawie nikogo, gdyż pracownicy zdążyli pokonać je wcześniej, bądź pojechali windą. Kłopoty zaczęły się niedaleko bufetu, gdyż od razu zderzyła się z kilkoma spojrzeniami. „Koledzy” przyglądali się jej jednak przez moment, jakby chcieli zbadać, czy to w istocie ona, i ot tak wrócili do rozmów.
    Gdy przekroczyła próg bufetu, natychmiast zaczęła poszukiwać pomiędzy ludzkimi sylwetkami tej jednej: Kaisy oczywiście. Jednakże nigdzie nie mogła jej dostrzec – być może dlatego, że w lokalu było mnóstwo ludzi.
    Spojrzała w kierunku lady i ciężko odetchnęła. Bardzo chciałaby cofnąć czas i zamiast tej całej „szopki” z jej niezdecydowaniem, od dawna przychodzić tutaj do Jyrkiego, jako jego dziewczyna. Najlepiej, by nie było tego całego rozstania, bo wówczas obyłoby się i bez problemów z Kaisą. Tych wszystkich wyrzutów sumienia, obecnej nagonki… Chociaż nie… potrzebowała przecież tego czasu do tego, by w ogóle dojść do wniosku, że poprzednio postąpiła zbyt pochopnie. Och, dlaczego musiała być taka skomplikowana?!
    No nic, co było, to było i należy iść dalej. Dosłownie. Dlatego nareszcie podeszła do lady i poprosiła o kawę. O żadnym jedzeniu nie było mowy, gdyż żołądek ściskała niewidzialna obręcz, utkana ze zszarganych nerwów.
    Choć ze wszystkich sił starała się być wyluzowana, i tak miała wrażenie, że wszyscy na nią patrzą. Nawet ten „głupi” sprzedawca mierzył ją z jakimś dziwnym uśmieszkiem. Czemu się jednak dziwić, skoro pamiętał tą jej nieszczęsną bójkę z Kaisą?
    Gdy już stanęła przodem do gości lokalu, okazało się, iż niektórzy rzeczywiście mierzą ją wzrokiem, lecz zaraz potem wrócili do swych zajęć. Reszta skupiona była raczej na jedzeniu i pogaduszkach, aniżeli jej osobie. Być może znudziła im się już ta cała afera.
    Odetchnęła głęboko i ścisnąwszy w ręku kubeczek z napojem, ruszyła ku jednemu ze stolików. Tak, nie skończy na samym zakupie, ma także prawo przebywać tutaj tak samo, jak I pozostali.
    Gdy już usiadła, od razu wyjęła telefon z kieszeni marynarki i pochyliwszy się, wbiła weń wzrok. Mimo wszystko nie miała ochoty patrzeć na innych ludzi. Na tym etapie kończył się jej zapas odwagi.
    Wtem poczuła dotyk na ramieniu i aż podskoczyła ze strachu.
- Spokojnie, to ja – Anette parsknęła niepewnym śmiechem – trzeba było powiedzieć, że idziesz do bufetu, poszłybyśmy razem – usiadła naprzeciwko niej.
- A twój mąż? – bąknęła, nerwowo rozglądając się dookoła.
- Siedzi tam, ale zaraz go przyprowadzę. Chyba, że my pójdziemy do niego? – koleżanka wskazała na stolik w drugim kącie bufetu, przy którym, oprócz jej małżonka, siedzieli jeszcze dwaj inni mężczyźni. Być może Kaari się przywidziało, a może naprawdę mierzyli ją w ten dziwny, jakże irytujący sposób?
- Nie, dzięki. Tu mi dobrze – powodowana strachem przed kolejnymi szykanami, odpowiedziała na propozycję niemrawym uśmiechem. Anette przeprosiła więc i poszła po męża.
    Głupia sytuacja, przez nią znajomy będzie musiał zrezygnować z towarzystwa kolegów. Powinna była powiedzieć Anette, żeby to ona dołączyła do niego. Poradzi sobie przecież sama. …Tak myśli.
    Westchnęła ciężko i rozejrzała się wokoło, aż jej wzrok spoczął odruchowo na jakiejś młodej dziewczynie, która siedziała przy stoliku obok. Nieznajoma patrzyła w ten sam sposób, co jej prześladowcy tuż po wybuchu tej całej afery.
    Poczuła szybsze uderzenie serca. Początkowo próbowała jednak ignorować zawziętą obserwację i odwróciła głowę. Niestety, wytrzymała tylko kilka sekund i ponownie spojrzała na młodą – zerkała dalej – Co się gapisz?! – uniosła się, na co „koleżanka” wyraźnie się speszyła – zastanawiasz się, czy to ta ze zdjęcia, co?! Tak, ja, i co?! Już roisz sobie w tym znudzonym łbie, jaka to jestem wykolejona, tak?! – wstała od stolika, bijąc przy tym otwartą dłonią w jego blat. W pomieszczeniu zapanowała grobowa cisza. Nieznajoma wystraszyła się i bez słowa opuściła stołówkę. Zaalarmowana Anette już biegła w stronę roztrzęsionej Kaari, gdy jej uszu dobiegł znajomy śmiech. Prędko odwróciła się w jego kierunku i tym samym dostrzegła pod drzwiami rozbawioną Kaisę. Rozśmieszyła ją oczywiście „histeryczna” reakcja byłej przyjaciółki. Tego było za wiele, powyrywa jej chyba wszystkie kudły!
    Widząc, że Venerinen ją dostrzegła, młoda natychmiast zawróciła w kierunku wyjścia, prawie już biegnąc. Po drodze Kaari przewróciła kubek z kawą i prawie wywróciła się w wysokich obcasach, lecz w jakąś sekundę znalazła się przy drzwiach. Goście bufetu rzucili się za nią, ciekawi, jaki finał będzie miał ów pościg.  
    Jednakże ta nie miała zamiaru bić się publicznie i dogoniwszy „dowcipnisię”, chwyciła ją pod ramię, po czym zaciągnęła w kierunku toalet. Kaisa rwała się i groziła, lecz w starciu z rozwścieczoną panną Venerinen nie miała zbyt wielkich szans. Wciągnęła ją do środka i niemal rzuciła na ścianę.
- Z czego się śmiejesz, wariatko?! – warknęła, ledwie powstrzymując się od chwycenia młodej za szyję.
- Ja nienormalna? To ty obrażasz ludzi bez powodu – parsknęła wrednie.
- Tylko szajbusy robią takie świństwa, jak ty! Usuń to dziadostwo!
- Nie wiem, o czym mówisz – udała zamyślenie – czekaj… chyba, że o tej stronce w necie na twój temat? Ano czytałam i muszę się niestety zgodzić z jej treścią – bezczelnie wzruszyła ramionami.
- Jak możesz w ten sposób oczerniać kogoś, kogo rzekomo kochałaś? – zmierzyła ją z niedowierzaniem – mówię ci jeszcze raz: usuń to! Po mnie możesz jeździć, ale jego…!
- Hola! A kto ci powiedział, że to ja? Mnie jednej wbiłaś żądło? – pokiwała palcem.
- Arvo ma zdecydowanie więcej klasy od ciebie! – zmierzyła ją z wyższością.
- No, widzę, że zaczęłaś główkować. W takim razie zapraszam do niego – próbowała prześlizgnąć się obok, lecz z powrotem przygwoździła ją do ściany – bo zacznę krzyczeć! – warknęła, mierząc ją destrukcyjnym spojrzeniem.
- Przestań się wypierać i usuń to, a może nie podejmę żadnych kroków prawnych – odpowiedziała jej tym samym.
- I mówisz mi to dopiero teraz? A gdzie byłaś wcześniej? Nie mów, sława cię zmęczyła, tak? – zaśmiała się kpiąco. Kaari była już zupełnie wyprowadzona z równowagi, toteż zamachnęła się na nią ręką. Kaisa od razu zasłoniła się ramieniem, lecz ostatecznie nie otrzymała ciosu.
- On mnie powstrzymywał, ale widzę, że choćby było ciężko, warto jednak dobrać ci się do skóry. Jesteś zawistna i niezrównoważona – usłyszała w zamian za to.
- Dziękuję wam, o obrońcy uciśnionych! – złożyła ze sobą ręce w ironicznym geście – mam gdzieś jego fałszywą dobroć! Nie od kogoś takiego! Poza tym nic nie zrobiłam! – syknęła zaraz potem.
- Jeszcze zobaczymy! Przekonam go, żeby cię pozwał za obrazę dobrego imienia!
- Naprawdę jesteś taka pewna, że to bzdury? – Kaisa nagle spuściła z tonu, świdrując ją znacząco.
- Co to za durne pytanie?! – prychnęła z niesmakiem.
- Wiesz, że istnieje coś takiego, jak wypieranie z pamięci? Skąd możesz mieć pewność, że twoja siostra nie ograniczyła się tylko do wokalisty, bo…?
- Przestań chrzanić te farmazony! – weszła jej w zdanie, szarpiąc za ramiona.
- Nigdy się nie dowiesz, jak było naprawdę, bo powodowana straszną traumą mogła zwyczajnie zapomnieć, że było ich więcej, a on się przecież nie przyzna – uśmiechnęła się zjadliwie. Venerinen wyraźnie zamurowało, wręcz zastygła w bezruchu. I o taki efekt jej chodziło. Wykorzystała to i pchnęła ją do tyłu, po czym rzuciła się do drzwi – przyjemnej lektury ludzkiej psychiki, przyjaciółeczko – rzuciła jeszcze w przelocie i czym prędzej uciekła.
    Gdy do uszu Kaari dotarł dźwięk zatrzaśniętych drzwi, nareszcie oprzytomniała. Oparła się o ścianę, wybuchając nagłym płaczem. To wszystko było już nie do zniesienia, takie pokręcone i jednocześnie… możliwe? Nie, nie może tak myśleć! Owszem, wszyscy byli pijani, ale Tanja wyraźnie mówiła, że została w autokarze tylko i wyłącznie z tym „wariatem”. Zresztą znaleziono tylko jego dna, tak? Bo jakieś znaleziono, prawda…?  
    Zatkała rękoma uszy i „zjechała” do podłogi, kuląc się w sobie. Miała ochotę wyłączyć wszystkie głosy w głowie, a najlepiej uciec na jakąś bezludną wyspę, w pojedynkę. Odciąć się na moment od tego wszystkiego. Urlop, ten przeklęty urlop… nie wytrzyma dłużej, musi opuścić ten budynek już teraz!
    Wtem ktoś wszedł do środka, lecz nie miała zamiaru prostować się i udawać, że wszystko jest w porządku. A niech wezmą ją za niezrównoważoną, czy jaką tam jeszcze! W tej chwili i tak nie wie, czy w ogóle tutaj wróci.
- Kaari, dobrze się czujesz? – o dziwo usłyszała męski głos. Gdy uniosła zapłakane oblicze, oto spostrzegła obok siebie… Arvo.
- Nie! Mam wszystkiego dosyć! – przyznała, zasłaniając twarz rękoma. Wstydziła się na niego patrzeć – nie mam tutaj życia, wszyscy mnie prześladują! Ty też na pewno wiesz, o co chodzi!
- O tą idiotyczną stronę, tak? No niestety – przyznał niechętnie – kolega mi pokazał pytając, czy jesteś moją byłą… Widziałem scenę w stołówce i…
- Masz mnie za wariatkę, co? Wykolejoną łajdaczkę, która wpadła we własne sidła?! – wychrypiała, chowając głowę pomiędzy kolana.
- Przestań, niemoralne to jest niszczenie człowieka w ten sposób. Podejrzewasz o to Kaisę, tak?
- A kto inny miałby motyw? Ale to wszystko bzdury, on…!
- Nie obchodzi mnie to – wtrącił stanowczo – wstań teraz i doprowadź się do porządku. Nie chcesz chyba, żeby mieli satysfakcję z tego, że ci dokopali? – dodał chłodno, podnosząc się przy tym z kucek.
- Dlaczego to robisz? – bąknęła, mierząc go kątem oka. Musiała przyznać, że gdyby była nim, nigdy więcej nie spojrzałaby już na kogoś takiego, jak ona. Nie mówiąc już o rozmowie.
- Czy ja wiem? Chyba po prostu jestem cywilizowanym człowiekiem – wzruszył ramionami i opuścił toaletę.
    Spoglądała na drzwi, za którymi zniknął, jeszcze przez moment, aż wreszcie na nowo skryła twarz w dłoniach. Całe to zdarzenie wcale nie było lepsze od tych wszystkich szykan. Przypomniało jej o kolejnej porcji wyrzutów sumienia, jakie przygniatały ją tuż po rozstaniu z nim. To miło, że chciał jej pomóc, ale wolałaby chyba, żeby trzymał się od niej z daleka.
    Pod koniec przerwy do toalety zaczęły ściągać tłumy, toteż doprowadziła się do porządku i zamiast do własnego biura, udała się prosto do przełożonych, by poprosić o wcześniejsze zwolnienie do domu. Zażądała też urlopu już teraz, nawet pod groźbą odejścia z pracy. W tym momencie wszystko było jej jedno. Niech ją nawet zwolnią.
    Szefostwo usiłowało skłonić ją, by „dokończyła” jeszcze obecny roboczy tydzień i dopiero wówczas dadzą jej wolne, lecz nie dała się tknąć. Jeśli tam wróci choćby na godzinę, to chyba wyląduje w szpitalu psychiatrycznym!
    Niestety, nie otrzymała odpowiedzi od razu, więc opuszczała biurowiec w niepewności, czy aby jeszcze będzie miała tu czego szukać. Zresztą wszystko jedno, najwyżej poszuka gdzie indziej. Tu i tak miała spalone mosty, choć nie z własnej winy, bo przecież nikt nie miał prawa zabraniać jej kochać. Ponadto jej związek nijak się jak miał do wykonywanego zajęcia.
    Pogoda zdawała się próbować wynagrodzić jej wszelkie trudy, gdyż zza nielicznych chmurek wyglądało słońce. Jego ciepłe promienie przyjemnie muskały opuchniętą od płaczu twarz. Zabarwione jesiennymi barwami drzewa usiłowały cieszyć oko czerwienią, żółcią, to brązem. Niestety, w owym momencie nawet tego wszystkiego nie dostrzegała. Głowa była zbyt mocno zaprzątnięta minionym incydentem, no i tymi obrzydliwymi słowami Kaisy.  
    Zastanawiała się, czy aby nie wstąpić do Tanji i zwierzyć się jej ze wszystkiego, wypytać o…  
    Ostatecznie zrezygnowała. Chyba jednak wolała posiedzieć w samotności, nim Jyrki wróci z pracy, i przemyśleć to wszystko na spokojnie. Ewentualnie… obawiała się usłyszeć od siostry, że Kaisa może mieć rację. …Nie, po co zawracać jej tym głowę? To przeszłość, Tanja ma teraz inne zainteresowania i na pewno nie chce wracać do tamtych wydarzeń. Tylko, że to odebrało spokój jej…
    Potrząsnęła głową i włożyła do uszu słuchawki, gdyż zapragnęła odciąć się od wszystkich dźwięków dookoła. Tylko ona i muzyka. Ona i te przeklęte myśli…
    Gdy zamknęła za sobą drzwi niby to swojego mieszkania, ogarnęło ją jakieś dziwne uczucie. Przez głowę wręcz przemknęła myśl, co ona tutaj właściwie robi? Nikt z rodziny nie akceptował przecież tego związku – nieważne, że Jyrki nie był sprawcą, wystarczyło, iż po prostu był tam obecny.
    Rozpoczynając znajomość z nim wcale nie przykładała do tego wagi, więc dlaczego teraz miałoby się to nagle zmienić? On się przecież zmienił, stał o wiele dojrzalszy. Pod względem emocjonalnym niczego z jego strony jej nie brakowało. I co z tego, że otoczenie w to nie wierzyło? Tutaj nie o ich szczęście chodziło! A im mniej nim się afiszować, tym prawdziwsze.  
    Tylko ta przeklęta niepewność… W jej oczach mężczyzna, który dopuszczał się na kobiecie przemocy seksualnej, był na zawsze skreślony. Zwyczajnie nie mógł zmienić się na lepsze. Ale nie, Jyrki nie byłby zdolny do czegoś takiego! Tarja przecież „wałkowała” Tanję godzinami, gdyby było coś jeszcze, na pewno by to z niej wyciągnęła!
    Wtem zadzwonił telefon, aż z tego wszystkiego podskoczyła w miejscu. Jak się okazało, dzwonił Juha. Na początku „poczęstował” ją pretensjami, że wcale do niego nie dzwoni i bynajmniej nie umówiła się z nim na spotkanie tak, jak obiecała (łatwo mówić, bo niby jak znaleźć na to czas, gdy wali się życie?). Następnie przeszedł do sedna sprawy: ma dzisiaj wolne od pracy, a że się za nią stęsknił, bardzo chciałby ją odwiedzić. Dzisiaj, i to u niej w domu, a nie tam, że na mieście, czy w parku.
    Z początku wywróciła oczami, gdyż nie miała ochoty na widzenia z kimkolwiek. Z drugiej jednak strony jej także brakowało towarzystwa ojca, no i nie chciała też bezczelnie go „spławiać”, skoro sama zarzekała się, iż niebawem się z nią zobaczy. Jeśli jednak ma ją odwiedzić, to lepiej teraz, zanim wróci Jyrki, bo nie ma już siły na kolejne zgrzyty. Poleciła mu więc, by najlepiej przyszedł zaraz, po czym bezsilnie opadła na kanapę.

***

    Tanja uchyliła drzwi od sypialni najciszej, jak umiała, po czym spojrzała w kierunku łóżka. Aleksi wrócił z pracy z tym swoim bólem głowy i poszedł się położyć. Liina spała, więc postanowiła wykorzystać sytuację i dołączyć do niego. Na paluszkach zakradła się ku łożu (bowiem powieki miał przymknięte, więc chciała zrobić mu niespodziankę), a następnie powoli „wsunęła” się na miękki materac i… na tym zakończyły się jej umiejętności skradania. Straciła równowagę i upadła prosto na „Aleksa” (nie, nie kota – ten drzemał w kuchni na parapecie). Mąż od razu zerwał się wystraszony, gdyż uciął sobie drzemkę, a ta go z niej „bezlitośnie” wyrwała.
- Nie wstawaj! Chciałam z tobą poleżeć tak, jak dawniej – posłała mu niewinny uśmieszek.
- Prawie przyprawiłaś mnie o zawał! – chwycił się za czoło.
- Przepraszam, chciałam zakraść się jak najciszej, a wiesz, jak to wtedy wychodzi – ułożyła się obok i swoim zwyczajem oplotła go w pasie ramieniem.
    Jak znał żonę, na pewno nie będą odpoczywać w ciszy – zaraz zacznie „nawijać". No, chyba, że sama „utnie komara”. Ale nawet, jeśli nie, niech sobie mówi. Rzadko mieli okazję gawędzić tylko we dwójkę – prawie zawsze przecież towarzyszyła im Liina, a wówczas skutecznie odwracała uwagę od innych tematów.
- Miśku – no i się zaczęło. A pomyśleć, że gdy się poznali była taka małomówna – może poszlibyśmy w sobotę na obiad do Kaari? – zadała nieśmiałe pytanie.
- A to zapraszała cię? – ziewnął przeciągle. Szczerze mówiąc, był zaskoczony takim posunięciem ze strony szwagierki. On na jej miejscu nie wpuściłby ich do domu przez następne pół roku. To znaczy Tanji i Mattiego, on przecież niczym jej się nie naraził. …Chyba.
- Nie… chciałam pójść tak sama z siebie, żeby jej jakoś wynagrodzić to ostatnie – zabrała ramię i zaczęła kreślić na jego piersi jakieś wzorki, co oznaczało, że się denerwuje. Nie bez przyczyny.
- O nie, zostaw tych biednych ludzi w spokoju – usłyszała stanowczą odpowiedź.
- Ja po prostu…
- Daj im odetchnąć chociaż przez miesiąc. Widziałaś, w jakim stanie jest Kaari. Jeszcze trochę i z Jyrkim będzie podobnie – zmierzył ją znacząco.
- A co ja im niby takiego robię?! – oburzona uniosła się na łóżku.
- Już ty dobrze wiesz. Ty i reszta twojej rodziny – założył ręce za głowę – nie patrz tak. Nie obrażam cię, ani nie zaczepiam, tylko wskazuję na fakt, że na każdym kroku pokazujecie im, jak bardzo nie akceptujecie ich, jako pary. Powiedz mi, kto by to wytrzymał?
- „No i znowu wylazł z niego Aleks-negocjator” – prychnęła w duchu – właśnie dlatego chcę do niej iść, żeby jej pokazać, że ja myślę inaczej – oznajmiła z dumą, lecz w odpowiedzi usłyszała gromki śmiech – naprawdę! Dużo o tym myślałam i w pewnym sensie chcę ich w ten sposób przeprosić – dodała naburmuszona.
- Zawsze tak mówisz, a potem jest to samo. Zdarta płyta, aż do porzygania – puścił oczko, acz z wrednym uśmieszkiem.
- Mam nadzieję, że głowa już cię nie boli, bo zaraz oberwiesz poduszką – odpowiedziała tym samym – Aleks, no! Tym razem na serio, uwierz mi! Facetowi naprawdę zależy na Kaari, dogadują się. Nareszcie to widzę, olśniło mnie, jak białe tło ekranu LED! Mogę nawet wysilić się na stwierdzenie, że może wcale nie jest taki zły! – zmieniła ton na iście „dramatyczny”.
- O, robi się niebezpiecznie! Czyżbyś robiła krok w stronę sympatii do szanownego kudłacza? To może skończyć się wręcz końcem świata.
- A co, zazdrosny? – trąciła go w bok z zadziornym uśmiechem.
- Użyłem słowa „niebezpiecznie” w kontekście kokonu, jaki utkałaś wokół własnej osoby, byle tylko odgrodzić się od Jyrkiego. Krok w jego stronę może przecież oznaczać przekroczenie ustalonej przez ciebie granicy i tym samym spowodować emocjonalną utratę gruntu pod nogami… bynajmniej nie odniosłem się tutaj do naszej niegdysiejszej rozmowy. Że też kobiety we wszystkim doszukują się drugiego dna – przymknął oczy, jeszcze wygodniej układając się na łóżku.
- Bo może po prostu pragną zapewnień o tym, że są kochane? – wzruszyła ramionami.
- Taa, setki razy to słyszałem…
- No już nie udawaj takiego twardziela – znowu posłała mu kuksańca, lecz tym razem zero reakcji. Powtórzyła więc gest, ale nadal nic – Aleks, halo! Tak nagle zasnąłeś? – pochyliła się nad nim, ale oczywiście nie otrzymała odpowiedzi – tośmy pogadali… - mruknęła zrezygnowana.
- Skoro śpię, to niby jak mam ci odpowiedzieć? – dobiegło ją nagle za plecami. Zaraz też obłapił ją w pasie i przewrócił na łóżko – leż tu spokojnie i nie marudź – docisnął ją do siebie.
- Wcale nie marudzę! – parsknęła rozbawiona, po czym obróciła głowę i ucałowała go w usta – żeby tylko Liina się nie obudziła… nie chcę stąd iść – westchnęła zaraz potem, wygodnie rozpierając się w jego ramionach.
- Nikt cię nie wygania – wymruczał leniwie.
    Na moment zapadła zupełna cisza, dzięki czemu pokój wypełnił dźwięk tykającego na ścianie zegara. Mimo że okna i balkon były pozamykane, z zewnątrz zaczęły nawet przedzierać się dźwięki ulicy. Przy małym dziecku takie całkowite wyciszenie było wręcz, jak miód dla uszu.
    Tanja intensywnie rozważała, czy aby spróbować jeszcze raz? Ewentualnie może pójść do siostry sama… to jest, z Liiną. Tak, czy inaczej, najpierw warto się upewnić. Dlatego też postanowiła przerwać błogie milczenie:
- To co? Może ich jednak odwiedzimy? Mam wyrzuty sumienia, chciałabym zatrzeć nieprzyjemne wrażenie po wyskoku Mattiego – rzuciła, siląc się na śmiałość, gdyż obawiała się kolejnego „wykładu” ze strony „Aleksa”. A nie cierpiała ich! A przynajmniej nie w temacie Kaari-Jyrki.
- Ale ty jesteś uparta… - jęknął znużony – dobra, możemy iść, ale, jak coś znowu pójdzie nie tak, ty się będziesz tłumaczyć przed Kaari. Ja już nie będę ratował ci tyłka, jeśli o to chodzi, a wiesz, że potrafię dotrzymać słowa – popatrzył wymownie, na co pisnęła uradowana, a następnie szepnęła „Kocham cię” – jasne, bo czegoś ode mnie chcesz – przedrzeźnił ją.
- Nieprawda, ogólnie. Nie powielaj stereotypów – udała obrażoną.
- Oczywiście… Ja ciebie też, kobieto.

***

    Czekając na ojca, Kaari przeglądała Internet w poszukiwaniu informacji na temat tego „głupiego” wypierania. Zdania, co prawda, były podzielone, ale nigdzie nie stwierdzono, że jest to zupełnie niemożliwe. Tanja tak bardzo nie lubiła Jyrkiego, a jeśli miała ku temu w pełni uzasadnione podstawy…? Nie, chyba zwariowała. Co ona w ogóle rozważa?
    Zrezygnowana rzuciła telefon gdzieś obok siebie i właśnie wtedy usłyszała dzwonek u drzwi.
    Na powitanie Juha mocno ją wyściskał, jakby nie widział od kilku miesięcy. Zaraz potem oczywiście dokonał oględzin, czy jego córeczka aby nie zmizerniała, i czy jest szczęśliwa – to biło przecież z twarzy i spojrzenia. Niestety, tu musiał stwierdzić, że nie wyglądała najlepiej. Zresztą jej uśmiech zdawał się być sztuczny, wręcz wymuszony. Była jakby zmęczona… wypłukana z życia? Gdy opuszczała rodzinny dom była pełna energii, taka zadowolona i zakochana… Ale spokojnie. Na razie postanowił nie poruszać owego tematu i poprosił, by Kaari pokazała mu, jak teraz mieszka. A nuż dostrzeże coś niepokojącego w otoczeniu?
    Po dopełnieniu wszelkich „formalności”, gdy to Juha musiał stwierdzić, iż mieszkanie jest niczego sobie, usiedli na kanapie w salonie, z kubkami z kawą w ręku.
- I jak ci się tutaj żyje? – podjął zaintrygowany przybyły.
- Dobrze – odrzekła bez wyrazu.
- Kaari – sięgnął ku jej dłoni i zacisnął w swojej – jeśli coś jest nie tak, możesz mi śmiało powiedzieć. Obiecuję, że nie będę się wściekał i robił afery, tylko po prostu cię stąd zabiorę.
- Proszę cię, tato, jeszcze ty nie zaczynaj! – jęknęła znużona.
- Ja tylko się o ciebie martwię. Domyślam się, że nie chcesz wracać do domu, bo matka będzie się mądrzyć, ale porozmawiam z nią i…
- Wszystko jest w porządku – wycedziła przez zęby.
- Jakoś po tobie nie widać. Masz podkrążone oczy i wyglądasz na smutną. To raczej nie jest obraz szczęśliwej, zakochanej kobiety.
- Została pogrzebana przez problemy i zazdrość innych – burknęła chłodno.
- Jakie? Mnie możesz powiedzieć – upierał się przy swoim.
- Tato… - westchnęła zrezygnowana – tak naprawdę, to wy je tworzycie – popatrzyła wymownie, po czym wystawiła przed siebie dłoń, gdyż mężczyzna już otwierał usta, by coś odpowiedzieć – gdyby nie te ciągłe uwagi, wypominanie przeszłości, to żylibyśmy, jak w bajce. A tak? Jyrki zadręcza się tym, że ja płaczę, bo wmawia sobie, że to przez niego. A mnie boli, że wy nie akceptujecie jego. Jak w takich warunkach być szczęśliwym? Mówi, żebym się nie przejmowała, że ma to gdzieś, ale ja wiem, że to nieprawda. Poza tym nie mogę tego tolerować, bo chcę być z rodziną w dobrych stosunkach! Nie chcę toczyć z wami wojny, unikać was – wyjaśniła poruszona. Ojciec milczał przez chwilę, intensywnie rozważając jej słowa. Była tak rozgoryczona, że byle jaka uwaga (choćby w stylu „wiedziałaś, że tak będzie”) mogła wywołać ostrą awanturę.
- Ale ja cię absolutnie nie potępiam – rzekł wreszcie.
- Ty nie, ale Tanja, Matti, mama… - przetarła zmęczoną twarz – może niech jeszcze sami wybiorą mi faceta?! – prychnęła cierpko.
- Daj spokój, ty sama wiesz najlepiej, co jest dla ciebie dobre.
- No właśnie – wzniosła palec do góry – szkoda tylko, że im tak ciężko to zrozumieć… nawet nie wiesz, jak to boli i stresuje, gdy nie możesz normalnie spotkać się z rodziną, bo obawiasz się docinków, krzywych spojrzeń, albo w ogóle odmowy, bo przecież on mnie ugryzie! Co ja w ogóle robię?! – dodała z niesmakiem.
- To niełatwe, ale trzeba próbować znaleźć jakiś kompromis – zauważył rozmówca.
- Tak… najłatwiej byłoby po prostu rozejść się i wrócić do dawnego, nudnego życia – mruknęła w zamyśleniu.
- Jeśli to uzasadnione? Co teraz mu zarzucają?
- Oj, dalej to samo! – przewróciła oczami – głównie to, że kumplował się ze świrem i z początku go bronił. Tyle i aż tyle. Moje tłumaczenia, że jest zupełnie inny i dobrze mi z nim na nic się zdają.
- Jeśli jest tak, jak mówisz, to dlaczego masz rezygnować? Uszczęśliwisz w ten sposób resztę, ale co będzie z tobą? Nie miałabyś potem żalu do rodziny, że rozbili ci związek? W pewnych wypadkach nie warto stawiać dobra innych ponad swoje. Zwłaszcza, jeśli chodzi o wybór życiowego partnera, bo to ty masz z nim żyć, a nie oni. Jeśli coś im się w tej kwestii nie podoba, to tylko i wyłącznie ich problem.
- Mówisz serio? – bąknęła, szczerze zaskoczona owym wywodem.
- No jasne. Ufam ci i wiem, że jesteś rozsądna. Na pewno nie wybrałabyś byle kogo, a że różni się od Aleksego? Przecież każdy ma inny gust, to normalne, że tobie podobają się inni faceci – odrzekł, wzruszając przy tym ramionami.
- Tato, jesteś wielki! – rzuciła mu się na szyję i mocno wyściskała – twoje słowa wiele dla mnie znaczą – przyznała, odsuwając się od niego.
- Twoja matka stwierdziłaby, że się tobie podlizuję, ale jestem zupełnie szczery. Jakoś nie widzę, żeby działo ci się źle – odparł z uśmiechem, na co uścisnęła go jeszcze raz.
    Po owym podsumowaniu Kaari nareszcie się rozchmurzyła i przerzuciła ciężar rozmowy na Juhę. Wszak była ciekawa, co tam u niego, no i Krystyny. Tym samym wywiedziała się, że matka często narzeka na nią, iż zerwała z nią kontakt, lecz sama oczywiście nie robiła nic, by to zmienić. Przykre, ale panna Venerinen nie miała zamiaru dążyć do zgody, dopóki kobieta choć połowicznie nie zaakceptuje jej wyboru (a więc w konsekwencji przestanie tak „ględzić”).
    Przybyły zasiedział się tak bardzo, że nawet nie zauważyli, kiedy Jyrki wrócił do domu. Już od progu dobiegły go śmiechy, oraz „dodatkowy”, acz znany mu głos. „Super”! Nawet po powrocie do własnego domu będzie musiał się denerwować, bo zapewne nie obejdzie się bez „przesłuchań” i głupich uwag… Tym bardziej, że był to jej ojciec, a ci to zazwyczaj mają na punkcie córek przysłowiowego fioła.
    Nie mógł jednak ukrywać się pod drzwiami do, kto wie, kiedy. Toteż, przewracając oczami, ruszył do salonu i przywitał się nieśmiałym „dzień dobry”. Przybyły odpowiedział mu skinięciem głowy, na jego ustach malował się nawet uśmiech.
- O, jesteś już! Tato chciał zobaczyć, jak mieszkamy – Kaari wystawiła doń dłoń. Podszedł bliżej i pozwolił się za nią chwycić.
- Muszę przyznać, że ładnie się urządziłeś – stwierdził „teść”. W odpowiedzi niemrawo skinął, gdyż paraliżował go okropny dystans w stosunku do osoby Juhy Venerinena. Czuł się, jakby stał na nierównym gruncie – zaraz nastąpi słowny atak i ten się pod nim rozstąpi. Z tego wszystkiego nawet nie dosłyszał słów dziewczyny, która poleciła mu, by poszukał sobie w kuchni czegoś do jedzenia.
- Jyrki, helloł? Idź coś zjeść – powtórzyła, szarpiąc go za rękę, na co wreszcie zrozumiał, co też do niego mówi.
- Daj spokój, nie umrę od razu z głodu… głupio tak zostawiać gościa – bąknął, siadając na oparciu kanapy, gdyż obok Kaari nie było już miejsca, zaś od przybyłego wolał trzymać się z daleka.
- Spokojnie, nie pozwolę ci zejść. Zaraz idę, bo i tak zeszło mi się tutaj dłużej, niż planowałem – wtrącił Juha, spoglądając na wyświetlacz telefonu, po czym uniósł wzrok na „zięcia”, aż ten nerwowo przełknął ślinę – ale powiesz mi jeszcze, gdzie to pracujesz i jak ci się mieszka z moją córką – jakby tego było mało, wycelował weń palcem. Na ten gest gospodarz prawie spadł z siedziska. Kaari parsknęła śmiechem, a on wydobył z siebie jakiś niezrozumiały bełkot – bez nerwów, to nie egzamin! Chcę tylko, żebyśmy się lepiej poznali – pan Venerinen puścił oczko, toteż muzyk rozluźnił się nieco (acz z wielkim trudem), i nareszcie zaczął opowiadać.
    Mając w pamięci słowa Kaari, Juha był taktowny i tym samym ani razu nie zboczył na temat relacji Jyrki-Perttu. Rozmawiali za to o zainteresowaniach „zięcia”, o wspomnianym już mieszkaniu, oraz o… Kaari. Wszak ojciec musiał podkreślić jej zalety, by tym samym delikatnie uzmysłowić „kandydatowi do jej ręki”, jaki „skarb” mu oddaje. Tym cenniejszy, że opuścił rodzinny dom, jako ostatni.
    W porównaniu do wcześniejszej wizyty Tanji, oraz Mattiego, nerwowa atmosfera szybko się rozpłynęła i tym samym musieli zaliczyć spotkanie z Juhą do udanych. Rzecz jasna, bardzo ich to ucieszyło – im więcej sojuszników w tej nierównej walce, tym lepiej.
- I co sądzisz o moim tacie? – zapytała Kaari, gdy w jakiś czas potem wspólnie szykowali coś do jedzenia.
- Chyba jedyny normalny… to jest, w porządku – poprawił się prędko.
- Luz, nie zbesztam cię za to – zaśmiała się – w końcu jest w tym sporo racji – dodała z ciężkim westchnieniem.
- Wcześniej dzisiaj skończyłaś? Zwykle jesteśmy w domu prawie równocześnie – zauważył, sięgając do jeszcze surowej zapiekanki, którą towarzyszka miała zamiar włożyć do piekarnika. Bardzo kusił go kawałek marchewki.
- Wyszłam wcześniej na żądanie i… więcej tam nie wrócę. A przynajmniej na razie – odparła, bijąc go po ręku.
- Czemu? Zwolniłaś się?
- Jeśli nie dadzą mi urlopu, to owszem, odejdę – mruknęła, domykając drzwiczki od kuchenki.
- Pokaż no się – postawił ją przed sobą i zaczął uważnie doglądać, na co poczęła wywracać oczami – jakoś inaczej wyglądasz… stało się coś w tej robocie? – spytał zatroskany.
- To, co zawsze – skrzywiła się, przyjmując zamkniętą postawę. Nie dość, że nie miała ochoty ponownie o tym mówić, to jeszcze gotów zrzucić całą winę na siebie, choć bynajmniej nie odpowiadał za „poronione pomysły” zawistnej Kaisy.
- Czyli? Ktoś cię znowu zaczepiał? – dopytywał jednak dalej.
- Nie – burknęła, udając, że musi uprzątnąć śmieci z blatu.
- No to dlaczego się zwolniłaś?
- A to nie wolno?! Ja też mam prawo do urlopu! W przeciwieństwie do innych, ja harowałam podczas okresu wakacyjnego – warknęła podenerwowana.
- Mnie nie oszukasz. Skoro się wkurzasz, to znaczy, że coś ukrywasz – pochylił się ku niej, uparcie wiercąc spojrzeniem.
- Jaki psycholog się znalazł! – parsknęła ironicznie – niestety, ale nie ufam twojemu „doświadczeniu”. Jak już, to pójdę do takiego dyplomowanego – dodała sarkastycznie.
- A przydałoby ci się – mruknął w odpowiedzi, na co zacietrzewiła się jeszcze bardziej.
- O co ci chodzi?! Że może mi odbija?! – pisnęła oburzona.
- A to tylko czubki z tego korzystają? Twoja siora przecież też chodziła. Powinnaś po prostu wyrzucić gdzieś z siebie te negatywne emocje, bo jesteś kłębkiem nerwów – wyjaśnił spokojnie.
- Tak, masz rację! Popadam w paranoję! Dzisiaj zbeształam jakąś dziewuchę za to, że się na mnie patrzyła! Tylko i wyłącznie za to! To się właśnie stało, teraz już jesteś zadowolony?! – wykrzyczała, wściekle rzucając ścierką gdzieś przed siebie, po czym oparła się o blat mebli i skryła twarz w dłoniach. Jyrki milczał, uważnie śledząc jej gesty – mam już dość tego miejsca! Nie chcę, żeby się na mnie gapili! Potrzebuję od tego odpoczynku! Do tego jeszcze musiałam spotkać tą wariatkę i… - ciągnęła rozpaczliwie.
- Jaką wariatkę? Kaisę – podchwycił, marszcząc brwi – i co? Przyznała się?!
- Oczywiście, że nie! – wykrzywiła się z pogardą – wręcz idzie w zaparte i zasugerowała, że… że może Tanja wyparła z pamięci to, że wy ją też… no, że to było tak traumatyczne… no… to nie był tylko Perttu, tylko wy też ją… ale ona… - zaczęła się plątać, nerwowo wyłamując przy tym palce. Mimo wszystko z owego słownego supła dało się wyciągnąć tą jedną nić, z jakiej udało się ułożyć informację, iż według Kaisy on także dopuścił się na Tanji gwałtu.
    Doszedłszy do takich wniosków, parsknął w głos. A więc była nadal upierała się przy swoim? Dziwne, że „odkryła” to dopiero teraz, a nie wówczas, gdy żyła z nim pod jednym dachem i „bezwstydnie” się do niego kleiła, zapewniając o swym uczuciu. Tak, jeśli już uderzać, to tylko poniżej pasa. Jakie to niedojrzałe.
- I co ty na to? – palnął niestosownym żartem, lecz w odpowiedzi dziewczyna obrzuciła go jakimś dziwnym spojrzeniem – no chyba nie powiesz mi, że w to uwierzyłaś? – ponowił zapytanie, ściągając przy tym brwi. Milczała uparcie, wbijając wzrok w blat, jakby wstydziła się na niego patrzeć. Przejechał rękoma po włosach, po czym potrząsnął głową – to co tu jeszcze robisz? Już dawno powinnaś była biec do siostry i wypytać ją, jak to w końcu było! – prychnął zaraz potem, celując gdzieś palcem.
- To przez te szykany, natłok myśli! Pozwoliłam się otumanić, ale tylko przez chwilę… Idziesz gdzieś? – zdziwiona ruszyła za nim, gdyż szybkim krokiem opuścił kuchnię.
- Muszę się przewietrzyć, przemyśleć to wszystko – mruknął lakonicznie i trzasnął za sobą drzwiami.
- A jedzenie?! – zawołała, kto wie, po co, skoro to było teraz na ostatnim miejscu w jego hierarchii.  
    Zupełnie wypłukana z sił oparła się o ścianę i zaczęła besztać się za zbyt długi język. Po co wspomniała mu o tym „durnym” spotkaniu z Kaisą?! I po jaką cholerę wzięła sobie do serca jej obrzydliwe słowa?! Bo i owszem: tak, czy inaczej zadałaby mu to pytanie, gdyż inaczej zjadłyby ją wątpliwości. Choć oczywistym było, że i tak nie wyznałby jej prawdy. Chociażby i dlatego, że w takim wypadku bezsprzecznie by od niego odeszła.  
    Nie… co za brednie?! Oczywiście, że niczego takiego się nie dopuścił! Ale i tak jest na niego zła, bo nie potrafi jej zrozumieć. Gdyby wszyscy wokoło atakowali go w podobny sposób, faszerując jakimiś fałszywymi informacjami na jej temat, on także mógłby mieć chwilę zwątpienia.
    Wściekłym ruchem przetarła zmęczoną twarz i nawróciła do kuchni, po czym opadła na krzesło i oparła się o blat stołu. Teraz wyłączy myśli i zaczeka na ten „głupi” obiad. Tak po prostu, bo ma dosyć zadręczania się. A przynajmniej na ten moment.

***

    Jyrki przemierzył najpierw ulicę wzdłuż swojego miejsca zamieszkania, prychając przy tym do siebie, aż wreszcie zawędrował na plac, usytuowany nad samym morzem. Wystarczyło tylko przemierzyć kilka kamiennych schodów, by dotknąć jego tafli. U ich stóp przycumowane były nawet łodzie. Przy biegnącej tuż obok jezdni rósł rząd młodych drzew, natomiast pod jednym z nich stała ta jedyna ławka – teraz pusta, jakby czekała tylko na niego. Przyjął więc zaproszenie i usiadł, podpierając się rękoma pod brodę.
    Zaczął rozglądać się dookoła, aż napotkał wzrokiem parę zakochanych, która spacerowała nieopodal. Trzymali się za ręce i raz po raz parskali śmiechem.  
    Poczuł mimowolne ukłucie zazdrości. On także chciałby, by w jego związku panowała taka beztroska. By ich jedynym problemem było wzajemne „docieranie się”, miast wrogość ze strony całego świata. By jego dziewczyna także się uśmiechała, a nie co rusz płakała.
    Gdy ją poznał, powinien był spojrzeć na to wszystko z szerszej perspektywy. A jak było? Nawet nie przeszło mu wówczas przez myśl, że przez znajomość z nim Kaari może mieć jakieś nieprzyjemności. Może to stąd, iż był „młodszy i głupszy”? Uważał, że odkupił już wszystkie winy? A może nawet nie dostrzegał w swoim postępowaniu żadnego uchybienia? Poza tym, skąd miał wiedzieć, że jej rodzinka jest aż tak bardzo uczulona na wszystko, co związane z młodym Raniellim?  
    Kto chciał wejść do tej rodziny, ten zdecydowanie musiał mieć stalowe nerwy. Taki Kietala chociażby – najpierw oberwało mu się, bo Tanja rzekomo nie była gotowa na nowy związek. Potem była już totalna katastrofa, gdyż został posądzony o podobne do „wariata” skłonności. A przecież od początku był w sprawie Venerinen po tej „właściwej” stronie. Był tym „dobrym”. Jak więc mógł uważać, że jego – tego „złego” – ominą jakiekolwiek trudności?
    Co tam jednak on? Oswoił się już z krytyką, czy przejawami niechęci, ale taka Kaari miała o wiele słabszą psychikę. Nie musiała nigdy walczyć z własną rodziną, czy tym bardziej nie prześladował jej „psychol”. Wiodła „nudne” (tak mu się zdaje), stabilne życie, aż wmieszał się w nie „namolny” (przyznała się kiedyś w rozmowie, że właśnie tak go niegdyś odbierała) basista „Bajek” – wróg numer dwa rodziny Venerinen, zaraz po „wariacie”. I w tenże sposób jej spokojna egzystencja wypłynęła na wzburzone morze… Owszem, może i się tego spodziewała, ale to nie oznaczało, że musi to znosić. Wystarczy, że znajdzie sobie kogoś, kto nie będzie związany z tą przeklętą sprawą… chyba, że zerwie wszelkie stosunki z rodziną, bo innego wyjścia raczej nie było. Tylko, że on nie chciał z jej strony aż takiego poświęcenia. Widział przecież, jak bardzo jest związana z bliskimi. Niestety, ale slogan, iż „miłość wszystko zwycięży” sprawdzał się głównie w kinematografii, czy literaturze. …A może to on był za mało kreatywny?
    Odgarnął włosy i ciężko westchnąwszy, wstał z miejsca.
    Kaari drzemała przy stole, a przed nią stała „nieszczęsna” zapiekanka. Mimo wszystko postanowiła zaczekać z jedzeniem na chłopaka, lecz zmęczenie po dzisiejszym incydencie w pracy wzięło górę i nie wiedzieć, kiedy, zasnęła.
    Do podświadomości przedostał się jednak odgłos zamykanych drzwi. Ocknęła się, nieprzytomnie rozglądając dookoła. Jyrki wszedł do kuchni, toteż prędko wyprostowała się na krześle, jak gdyby nigdy nic.
- Przeszło ci już? – mruknęła nieśmiało.
- Musimy pogadać – przysiadł się nieopodal. Słysząc to, padła na oparcie siedziska, przyjmując zamkniętą postawę. Zapewne nadal chce wałkować temat jej „wątpliwości”. Że też musiała się wygadać, ach – powinniśmy… się rozstać, albo przynajmniej zrobić sobie przerwę – kontynuował bez wyrazu.
- Dlaczego?! – zawołała na te słowa – dobra, możesz być o to zły, ale żeby od razu…?!
- Nie dlatego! – skrzywił się – tak ogólnie, bo…
- Czyli jednak ci się znudziłam? Wiedziałam, że tak będzie – potrząsnęła głową – albo to nie to, po prostu boisz się, że wyląduję w psychiatryku?! – dodała, podnosząc drżący głos.
- Może dasz mi dokończyć? – popatrzył wymownie, na co posłusznie zamilkła, choć wewnątrz wrzała ze złości i rozczarowania – chodzi o te głupie prześladowania u ciebie w robocie i ze strony twojej rodziny – wyjaśnił, nerwowo wyłamując palce.
- Czyli się zmęczyłeś? No to przykre, że się tak szybko poddajesz. Zwłaszcza, że obrywam głównie ja – zauważyła sarkastycznie, w duchu dodając, iż to zapewne tylko taka wymówka.
- I właśnie o ciebie chodzi. Mam dosyć patrzenia, jak się przeze mnie zadręczasz – mruknął, wbijając wzrok w blat stołu.
- Bzdura, jestem szczęśliwa! Ile jeszcze mam ci to mówić?! – pisnęła, niczym dziecko, któremu zarzuca się kłamstwo.
- Doprawdy? – parsknął kpiąco – a kto dzisiaj płakał? I choćby ostatnio po wizycie rodzinki? Nie, nie mam zamiaru przyczyniać się do niszczenia drugiego człowieka. Chcę z powrotem tą uśmiechniętą Kaari, która poszła ze mną na spacer do Esplanadi i rzucała się ze mną śnieżkami. Problem tylko w tym, że wróci dopiero wtedy, gdy mnie nie będzie obok! – popukał palcem w twardą powierzchnię mebla, po czym wstał z miejsca i zaczął krążyć po kuchni.
- Ty jesteś jakiś durny! To dzięki tobie byłam wtedy radosna, więc jak mam niby być bez ciebie?! – zawołała z niedowierzaniem.
- A to mało jest facetów na świecie? Znajdziesz sobie innego, którego zaakceptuje twoja rodzinka, a otoczenie jeszcze ci przyklaśnie! Full wypas! Niestety, ale w naszym zasranym świecie takie związki, jak nasz, uchodzą za patologiczne, a zdania większości nie zmienisz – wzruszył ramionami.
- A co mnie obchodzi ich zdanie?! – wykrzywiła się w taki sposób, jakby miała zaraz rozpłakać – od początku wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo, ale skoro spróbowaliśmy, to znaczy, że postanowiliśmy też walczyć! Co ci się tak nagle stało, że dajesz za wygraną?! Nie kochasz mnie już? – ciągnęła roztrzęsiona.
- No pewnie, że kocham, ale jakie to ma znaczenie?
- Naćpałeś się, czy jak?! – zdesperowana zerwała się z krzesła i chwyciła go za ubranie.
- To ty zejdź na ziemię! To, że dwoje ludzi ma się ku sobie, nie oznacza od razu, że koniecznie muszą być razem. Czasami dzieli ich zbyt wiele. Za niedługo też dojdziesz do takich samych wniosków, gdy bliscy będą cię unikać, jak ognia. O robocie już nawet nie wspomnę. Zaczniesz wtedy żałować, że straciłaś na mnie czas, albo wpadniesz w jakąś depresję, a tego już nie zniosę. Powtarzam: nie będę tolerował, że ktoś jeździ po tobie z mojego powodu – wytłumaczył na spokojnie.
- Przecież powiedziałam, że nawet nie wiem, czy wrócę do tej przeklętej firmy, a Tanja z resztą niech spada, jak coś się jej nie podoba! – popatrzyła wymownie.
- Ale ja nie chcę stać pomiędzy tobą, a rodziną! Żebyś mi może potem coś wypominała, żałowała!
- Dobra, racja – puściła go i zrobiła krok w tył – będą zadowoleni, jak się rozejdziemy, fakt. Ale co ze mną? – wycelowała w siebie palcem – do cholery, robotę można zmienić! A najbliższą rodziną dla mnie jesteś tak naprawdę ty! To z tobą mieszkam, tak? Ojciec poradził mi dzisiaj, żebym w tej sytuacji nie uszczęśliwiała innych, a raczej stawiała swoje dobro ponad ich! A moim dobrem jest to mieszkanie i jego właściciel. Nie mam zamiaru szukać dalej, skoro znalazłam.
    Po owym zapewnieniu zapanowała głucha cisza. Jyrkiego albo zamurowało, bądź musiał przetrawić zasłyszane informacje. Kaari mierzyła go niepewnie, naprędce rozważając, czy aby jej wynurzenia ostatecznie nie zamienią się w poniżenie, gdy nadal będzie upierał się przy swoim. A nuż chce się z nią rozstać, bo zmęczyły go jej „humory”, bądź coś w jej charakterze mu nie odpowiada? Nie chce jednak wyjść na całkowitego drania, toteż postanowił posiłkować się wrogością otoczenia?
    Wewnętrzne obawy, oraz jego milczenie sprawiły, że do oczu zaczęły cisnąć się łzy.
- No cóż… - nareszcie zabrał głos – wygląda na to, że chyba cię nie przegadam? – zauważył z westchnieniem, na co energicznie pokręciła głową na boki – naprawdę chcesz się dalej męczyć? – dodał z niedowierzaniem.
- Męczy mnie słuchanie takich bzdur. Tutaj odpoczywam, czuję, że żyję i nie chcę więcej słuchać, że powinnam się stąd wynieść. Chyba, że… ty chcesz – burknęła, prędko ścierając łzę, jaka potoczyła się po policzku.
- Źle mnie zrozumiałaś. Dobrze wiesz, o czym marzyłem. Ale na pewno nie takim kosztem.
- Wiem, co masz na myśli, ale to ty się mylisz. Nie jestem taka znowu słaba, dam radę – wysiliła się na uśmiech. Potrząsnął głową i otworzył ramiona. Natychmiast ochoczo się w nie rzuciła, mocno obejmując go za szyję – dopóki jesteś ze mną, mam siłę walczyć. W przeciwnym razie, jaki miałoby to sens? – rzuciła mu na ucho, na co uciął dalszą dyskusję krótkim „Nie było tematu”.
    Pocałowali się „na zgodę”, po czym Kaari zaproponowała, by wreszcie zjedli zapomnianą zapiekankę, jaka przez to wszystko przeistoczyła się z obiadu w kolację. A do tego jeszcze wystygła. Teraz już spokojny, Jyrki przytaknął skwapliwie, gdyż na samo słowo „jedzenie” żołądek natychmiast dał o sobie znać.
    Konkluzja sprawy wyglądała następująco: panna Venerinen najwyżej poszuka sobie innego zajęcia, a z rodziną jeszcze się zobaczy. Po jakimś czasie, siłą rzeczy, będą musieli przywyknąć do tego, że są razem, bo bynajmniej nie przewidywali rozstania.

nutty25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 8464 słów i 47567 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Ja

    Ej no sorry ale ja czekam na ciąg dalszy... to nie miało zabrzmieć źle. Jeśli tak wyszło to przepraszam. :-) Daj chociaż jakiś komentarz czy będzie dalsza część czy musimy się sami domyślać co będzie dalej..
    Ps. Opowiadanie zaje..ste :) żeby nie było, to komentarz pozytywny. ☺Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy 😊

    12 maj 2018

  • Użytkownik nutty25

    @Ja przepraszam, dawno mnie tutaj nie było... zaczęłam pisać ciąg dalszy już jakiś czas temu, ale jakoś straciłam wenę i chęć pisania ;/ niby wiem, co miałam pisać do samego końca, ale zabrakło motywacji :( nie mogę powiedzieć, że nie będzie dalej, bo postaram się zmobilizować, żeby to skończyć. sporo się działo i też nawet trochę zapomniałam o tym opowiadaniu... w każdym przepraszam za milczenie i miło mi, że ktoś jeszcze pamięta o tej historii. pozdrawiam ;)

    26 lip 2018

  • Użytkownik Ja

    @nutty25 ok. Wiem, że są też inne sprawy poza pisaniem. Wiadomo, życie... ale fajnie było by wejść tu i zobaczyć nową część. Nie mogę się doczekać co będzie dalej. Czekam z utęsknieniem i pozdrawiam. ☺

    3 sie 2018

  • Użytkownik Beno1

    długo kazałaś czekać, ale było warto  :bravo:

    29 wrz 2017

  • Użytkownik nutty25

    @Beno1 cieszę się :)

    29 wrz 2017

  • Użytkownik Wiktor

    Witaj.  Śliczna cześć Ci wyszła.  Tyle się dzieje. Pozdrawiam Wiktor

    29 wrz 2017

  • Użytkownik nutty25

    @Wiktor miło mi, że się podoba :) pozdrawiam ;)

    29 wrz 2017