Love me like you do cz. 17

Po niespokojnej nocy, oraz koszmarach z Kaisą w roli głównej, Kaari wstała w o wiele lepszym humorze. Było już po jedenastej, a ta nadal nie zadzwoniła, ani nie przysłała żadnego sms’a, więc ostatecznie Jyrki musiał zachować jej imię dla siebie.
    Wspomnienie jego wczorajszego zachowania bynajmniej jej nie gorszyło. Wręcz przeciwnie – wywołało na jej twarzy uśmiech, gdy to siedziała przy kuchennym stole, popijając kawę.
    Wspólny taniec był bardzo miły. Natomiast to, co wydarzyło się potem na ganku, wskazywało na to, że bynajmniej „nie wywietrzała” mu z głowy. A gdyby tak po wczorajszym postanowił rzucić Kaisę i jeszcze raz spróbować u niej? Czy to było w ogóle możliwe…? Mimo wszystko na samo tylko takie przypuszczenie poczuła jakąś irracjonalną radość. Serce zaczęło się niecierpliwić. Zapragnęła adoracji, zapewnień o miłości. Chciałaby wiedzieć już! Tylko, co w takim wypadku odrzekłaby na to ona? Znowu go odrzuciła?
    Nie! Teraz odpowiedziałaby mu, że tamten dzień, w którym nie udzielił jej siostrze pomocy, nie ma dla niej żadnego znaczenia. Jest wspaniałym przyjacielem i przystojnym mężczyzną. Tak, mężczyzną, a nie „wiecznym nastolatkiem”, jak to zdarzyło się jej mu zarzucić. Wartym uwagi i uczucia, którym ona chętnie go obdarzy, jeśli tylko da jej drugą szansę.
    A może mu to napisać? – przemknęło jej przez myśl, toteż sięgnęła po leżący obok kubka telefon. Nie… takich rzeczy nie załatwia się w tak „prostacki” sposób. A przynajmniej nie powinni tak postępować dorośli, którzy podobno mają odznaczać się dojrzałością (niestety, ale z tą różnie bywało). Najlepiej porozmawiać w cztery oczy. Ale, żeby tak się stało, trzeba…
- Nad czym tak dumasz? – wtem dobiegł ją głos ojca. Z tego wszystkiego aż drgnęła w miejscu – przestraszyłem cię? – zaśmiał się od progu.  
- Zamyśliłam się – chrząknęła, poprawiając się na krześle.
- No widzę, dumasz zadowolona… można wiedzieć, nad czym? Nie to, żebym był wścibski, ale cieszę się, że się uśmiechasz pomimo tego, że niedawno rozeszłaś się z tym twoim facetem – wszedł w głąb i przysiadł się do niej do stołu.
- To ja o tym zdecydowałam, więc czemu miałabym się smucić? – wzruszyła ramionami.
- I dobrze! Jak dla mnie, to był za sztywny, jak dla ciebie – machnął ręką.
- Jesteś nieoceniony, tato! – parsknęła śmiechem – wybaczyłbyś mamie, gdyby uraziła twoją dumę? – zapytała zaraz potem.
- To znaczy? To zależy, co by takiego zrobiła… nie rozumiem, co masz na myśli?
- Załóżmy, że zabiegałbyś o nią, ale ona dawałaby ci do zrozumienia, że cię nie chce…
- Poszukałbym gdzie indziej – odparł, nawet nie czekając na to, aż skończy.
- No dobra, dajmy na to – wywróciła oczami, gdyż nie takiej odpowiedzi się spodziewała – ale nadal byś coś do niej czuł, a w dodatku okazałoby się, że ona chyba zmieniła zdanie i myśli tak samo. Co byś wtedy zrobił?
- To skomplikowane – podrapał się w głowę – ale w takim razie… no cóż, miałabyś inną matkę. Niechby szła w diabły, skoro sama nie wiedziała, kto jej tyłek zawrócił.
- Nie wybaczyłbyś jej? – momentalnie zbladła – nawet, gdybyś ją nadal kochał?
- Życie, to nie telenowela – skrzywił się – ktoś cię nie chce, wasze drogi się rozchodzą. I koniec. Te wielkie miłostki istnieją tylko w filmach i książkach. Człowiek powinien mieć swoją godność i umieć powiedzieć „Dość!”.  
- Przecież Aleks wybaczył Tanji, że go nie wspierała podczas pobytu w kiciu i nawet wzięli ślub! – zauważyła oburzona.
- A ja wiem, jak tam z nimi było? Najwidoczniej są wyjątkiem – rozłożył bezradnie ręce.
- Dobra, tyle mi starczy – mruknęła, wstając z miejsca. Rozmowa z ojcem mocno ostudziła jej zapał.
- Czemu pytasz mnie o takie rzeczy? Jesteś w takiej sytuacji? – dopytywał zaintrygowany Juha.
- Nie… nieważne – rzuciła, zamykając się u siebie w pokoju.
    Co fakt, to fakt: Aleksi zawsze miał wzajemność Tanji. Łączyła ich silna więź. Na każdym kroku mu to udowadniała, więc dlaczego miałby nie dać jej drugiej szansy? Jyrki nie ma pojęcia, co myśli ona. Ba, w jego mniemaniu to kwestia głupiej zazdrości. Jeśli mu wyzna, jak jest naprawdę, to może…? Nie, po co niszczyć mu związek? Ale z jego wczorajszego zachowania wynikało przecież, że wcale mu nie przeszła! Nadal chciałby, by to ona zajęła miejsce Kaisy! W takim wypadku koleżanka i tak jest nieszczęśliwa, bo on jej nie kocha, nie ożeni się z nią, jakby tego pragnęła! Czyż nie żaliła się jej? Prędzej, czy później, on rozstanie się z nią, tak jak ona z Arvo. Także, po co odwlekać nieuniknione? Ona, Kaari, nie chce czekać dłużej!  
    Ponownie więc chwyciła w rękę telefon, zanim jednak zdążyła wykonać jakiś ruch, oto muzyk miał zadecydować za nią: właśnie coś do niej napisał. Skwapliwie odczytała treść sms’a, a serce niemalże wyskoczyło jej z piersi. „Sorry za wczoraj. Wiem, że przegiąłem, ale to przez alkohol. Sama rozumiesz. Bardzo ładnie wyglądałaś i coś mnie zamroczyło. Kaisa na szczęście się nie domyśla. Sorry jeszcze raz, pa”.
    Przeczytała treść wiadomości jeszcze kilka razy, aż słowo „sorry” zaczęło skakać jej przed oczami. Wydźwięk owego tłumaczenia był tylko jeden: potraktował ją, jak ładnie opakowany przedmiot, który przez moment cieszy oczy, pragnie się go dotknąć, poczuć pod palcami, a potem, gdy pierwsze wrażenie mija, odstawia się go w kąt.  
    Na takie spostrzeżenie ogarnęła ją złość, choć nie powinna mieć mu tego za złe: pragnął nadal trzymać się Kaisy, więc postanowił wyjaśnić zajście, by nie było żadnych niedomówień.
    A jeśli to tylko taka przykrywka? W takim razie też nie jest dobrze, bo oznacza to, iż myśli tak, jak ojciec: należy szanować własną godność i trzymać się z daleka od tej, która tylko go zbywała. Nadal zachowywać ten „idiotyczny” dystans tak, jak się umówili.
    Co by to nie było, przejawiało się jednym tylko słowem – NIE. Gigantyczną odmową. Zaprzeczeniem bez zbędnych pytań. Jakby czytał w jej myślach i tym samym domyślił się, że będzie chciała wywiedzieć się, dlaczego? Skąd to?
    Tak naprawdę, musiał się wstydzić i to właśnie owo uczucie popchnęło go do skreślenia tych bolesnych dla niej słów. Znowu poczuł się, niczym płaszczący się przed nią nastolatek. W takim razie należało zostawić go w spokoju. Odpisała więc „Spoko, nic się nie stało. Rozumiem, wszystko w porządku. Pa” i rzuciła telefon gdzieś na łóżko. Sama zresztą nie wiedziała, gdzie dokładnie upadł, bo oczy przesłoniły jej łzy. Łzy porażki i osamotnienia. Z tamtej dziewczyny, która siedziała w kuchni i uśmiechała się, nie zostało nic. Ale sama sobie przecież na to zapracowała, ile miała to jeszcze powtarzać?!
    W złości zaczęła wycierać mokre policzki. Oddawanie się czarnej rozpaczy nie miało sensu – stało się, miała to, na co sobie zasłużyła. Postanowiła przebrać się i udać na spacer, by uspokoić myśli, oraz zranione uczucia. Wytłumaczyć sobie, że nie może nikogo oskarżać, ani żywić żalu. Jedyną winną była przecież ona sama. Tylko tak ciężko było się z tym pogodzić…

***

    Wszystko wróciło na stare tory, to jest Kaari unikała Jyrkiego i odwrotnie. Starała się też ograniczać kontakty z Kaisą, bo to, siłą rzeczy, prowokowało te z muzykiem.  
    Dlatego też wolała odwiedzać Tanję i chadzać z nią na spacery, czy zakupy, gdy Aleksi chciał odpocząć po pracy. Kaisa nic z tego nie rozumiała i bolała nad faktem, że „przyjaciółka” odmawia wspólnego wyjścia do klubu, czy na zwykłe lody. Na pytanie, czy wpadnie do niej, wręcz się jeżyła. Zaczęła więc myśleć, że Jyrki, podczas wesela, musiał powiedzieć coś niestosownego do panny Venerinen. Bo chyba jej nie podrywał…? Wszak, wyglądała wtedy bardzo ładnie i ten ich taniec… A jeśli tak i Kaari pragnie być wobec niej lojalna, toteż unika go…?
    Ilekroć nachodziła ją taka myśl, chwytała w rękę telefon i już miała dzwonić do Kaari, ale wtedy oblatywał ją strach. A jeśli to potwierdzi? Czy chce to wiedzieć? Spoglądała wówczas na swojego chłopaka, którego najczęstszym zajęciem po pracy było brzdąkanie na gitarze, i odkładała komórkę. O ile tak było, z pewnością był to jednorazowy „wybryk”, bo przecież nie odbierał już „tajemniczych” telefonów, ani nigdzie nie wychodził w pojedynkę. Poza tym mocno się wtedy wstawił, więc… mógł pomylić ją z panną Venerinen. Idiotyczne tłumaczenia, fakt, ale broniła się rękoma i nogami przed ewentualną przykrą prawdą.
    Jeśli chodziło o Tanję, ona sama nie zauważała żadnych zmian w swoim wyglądzie, gdyż co chwila stawała przed lustrem, obserwując swój brzuch. Postronni stwierdzili jednak, że ciąża jest już widoczna. Pani Kietala musiała zmagać się z jej „skutkami ubocznymi”: puchły jej nogi, dokuczała zgaga, choć mdłości nieco ustąpiły. Do tego pobolewały plecy i… zaczęła odczuwać wzmożony apetyt, przez co obawiała się, iż w istocie okropnie utyje! Narzekała więc w kuchni do Kaari, gdy odwiedziła ją po pracy. Gospodyni jak zwykle coś podjadała, a przybyła siedziała przy stole, podpierając się ręką.
- Ja się naprawdę cieszę, że zostanę matką, ale nie chcę zostać samotną! – biadoliła Tanja.
- Że co? – skrzywiła się siostra.
- Jak się mocno roztyję, to Aleks mnie jeszcze zostawi dla szczuplejszej!
- Głupoty pleciesz… ale, jak nie chcesz utyć, to po prostu jedz mniej – wzruszyła ramionami.
- Kiedy mi się chce! – jęknęła, pakując do ust kolejny kawałek ciasta – szczególnie coś pysznie czekoladowego… najlepiej z bitą śmietaną i takimi kolorowymi cukierkami… mniam! Idę jutro na to do cukierni.
- O rany… Ja na twoim miejscu bardziej bym się martwiła o rozstępy, kup sobie coś na nie – mruknęła, wracając do „jeżdżenia” palcem po blacie.
- A tobie co? Ostatnio jesteś jakaś nieswoja – zauważyła, dosiadając się do niej. W odpowiedzi Kaari niedbale uniosła ramiona – no chyba nie żal ci tego wdowca? – zauważyła z wyczuwalnym niesmakiem. Jakoś nigdy nie polubiła Arvo.
- Daj spokój… on, to przeszłość – przez jej twarz przebiegł grymas niezadowolenia.
- Czyli jakiś inny?
- To od razu sprawcą mojego złego humoru musi być facet? – wywróciła oczami.
- Masz stałą pracę, dach nad głową, żadnego kredytu, problemów z dziećmi, nikt ci nie umarł, jesteś zdrowa, więc… zostaje chyba tylko to? – wyliczyła, by na koniec triumfalnie się uśmiechnąć.
- I tak ci nie powiem – burknęła zrezygnowana.
- A to dlaczego? – dopytywała Tanja. O nie, i tak to z niej wyciągnie! Jak ze wszystkich…! No, może za wyjątkiem „Aleksa” – ten to zawsze stawiał opór do końca.
- Bo byś się śmiała – ciągnęła, niezbyt udolnie, bo pani Kietala zaczęła się domyślać:
- Coś z kudłaczem, tak?
- Czemu od razu…?
- Śmiałabym się – odparła z kamienną twarzą. Panna Venerinen nie wytrzymała i wybuchła śmiechem, gdyż „młoda” bynajmniej nie wyglądała na rozbawioną. Chichotały więc przez chwilę, aż Tanja wróciła do nalegań.
- Lepiej jej powiedz, bo nie da ci spokoju – zauważył Aleksi, gdy wszedł do kuchni, by wziąć sobie coś do picia. Żona od razu wystawiła mu język.
- Macie już imię dla dziecka? – zagaiła z uśmiechem szwagierka.
- Nie zmieniaj tematu! – trzepnęła ją w ramię.
- Ja tam bym wolał poczekać, aż będzie wiadomo, co się urodzi. Wtedy zacznę nad tym myśleć – odrzekł, ziewając.
- Jak to? Ja wolę niespodziankę! Nie chcę znać płci! – oburzyła się małżonka.
- A ta znowu ma odmienne zdanie! – wywrócił oczami.
- Chyba ty! Co to ma znaczyć, że WTEDY będziesz myśleć? A teraz, to co? Masz gdzieś własne dziecko?!
- Co ty bredzisz?! – poczuł się dotknięty – po prostu wolę mieć zawężone pole manewru! Po co męczyć się na darmo?
- No pewnie, tylko by na łatwiznę szedł – przyjęła zamkniętą postawę.
- To może ja już pójdę… - widząc, że ci się kłócą, Kaari uniosła się z miejsca.
- Siadaj! – nakazała siostra – my się tak tylko droczymy. To u nas normalne, no nie, miśku? – rozłożyła ramiona, toteż Aleksi podszedł doń i ucałował w policzek.
- Serio…? – bąknęła skołowana przybyła. Z jej perspektywy wyglądało to jakby inaczej…
- Umówmy się tak: lekarz powie mnie, a tobie nie. I już – gospodarz skierował się do wyjścia.
- No, i to jest…! A jak mnie też się zachce wiedzieć? – przygryzła wargę.
- To zapytasz Aleksa, nie? – zauważyła nieśmiało siostra.
- No fakt! Ty to masz łeb! – zaśmiała się, zapominając o tym, że mąż może zrobić jej na złość i tym samym nie chcieć się zdradzić – nie mogę się doczekać, co się urodzi – pogładziła się po brzuchu.
- Dziwni jesteście… - zmierzyła ją niepewnie.
- Ty tam nie mrucz, tylko lepiej powiedz, co z tym kudłaczem?
- Myślałam, że zapomniałaś! – przewróciła oczyma.
- Mam świetną pamięć. No dalej, mów! Przystawiał się do ciebie, czy jak? – ciągnęła uparcie, lecz rozmówczyni zawzięcie milczała. Niestety dla niej, zdradziła ją zakłopotana mina – no nie mów! Kiedy? – pisnęła zaaferowana gospodyni.
- Ciszej! – warknęła, oglądając się do tyłu, jakby wstydziła się przed szwagrem – był pijany, więc to nie ma znaczenia.
- Wiedziałam, że to się tak skończy! – uderzyła triumfalnie dłonią w stół – ale gdzieś ty z nim łaziła po pijaku? – zmarszczyła brwi.
- Oj, nigdzie! To było wesele, za kogo mnie masz? – obruszyła się – i bez wyjeżdżania mi z „alkoholikami”! Większość facetów tam się upiła, jak to w Suomi – dodała znacząco.
- I co ty na to? – dopytywała z wypiekami na twarzy.
- Jak, co? Nic. Odtrąciłam go, ma przecież dziewczynę. W dodatku moją KOLEŻANKĘ.
- Dziwne. Zawsze, gdy chodziło o ciebie, wydzwaniał do Aleksa, żeby się wyżalić. A teraz cicho – rzekła w zamyśleniu.
- Naprawdę…? – wydukała zaskoczona – zresztą nieważne. Już nie będzie, bo postanowił być z nią – wróciła do kreślenia wzorów na blacie.
- To dobrze, nareszcie będziesz miała z nim spokój – wzruszyła ramionami – chyba że ci to wadzi… - dodała, mierząc ją podejrzliwie – no nie mów, że chciałabyś kudłacza?
- Powiedz to jeszcze całemu światu! – syknęła zażenowana.
- Wiedziałam, że prędzej, czy później, przekona cię do siebie! – klasnęła w geście triumfu, na co rozmówczyni zaczęła mruczeć pod nosem – i co teraz zrobisz?
- Nic! Powiedziałam już, że wybrał tamtą, tak? Ja zostanę sama, bo sobie na to zasłużyłam – burknęła bez przekonania.
- Skąd wiesz, że tak jest? Pogadaj z nim, to…
- I jeszcze będzie mnie do niego zachęcać! Od kiedy ty taka liberalna, jeśli o niego chodzi? – skrzywiła się.
- Przecież gadałyśmy o tym nie raz: nie lubię go, ale jeśli byłabyś z nim szczęśliwa, to droga wolna – uniosła ramiona.
- Gdybyś go lepiej poznała, na pewno zmieniłabyś zdanie.
- Aleks też tak mówi – przyznała niechętnie.
- Bo taka jest prawda. Jest zabawny… sympatyczny, romantyczny… lojalny, no i do tego przystojny… - wyliczyła rozmarzona.
- No, faktycznie cię wzięło – mruknęła ironicznie siostra – ale myślę, że chyba lepiej byłoby tak ciut wcześniej? Na przykład, przed moim ślubem?
- Taa... a tak, to było-minęło. Stara historia bez happy endu – podparła się pod brodę, głęboko przy tym wzdychając.
- I tak łatwo się poddasz? Mnie to pchałaś do Aleksa, a sama dajesz za wygraną? – Tanja udała oburzenie – gdzie się podziała ta romantyczna Kaari, która wierzy w triumf miłości? No halo?
- Przestań, bo zaczynasz gadać, jak w jakimś łzawym romansidle – prychnęła oschle – wy się kochaliście… to jest, kochacie. A my… no… ja się dla niego nie nadaję, Kaisa jest lepsza. Zasłużyła sobie na niego, bo nigdy go nie oszukała i szczerze za nim szaleje.
- A pytałaś jego o zdanie?
- Tanja, przestań! – poderwała się od stołu i zaczęła krążyć obok – nie będę unieszczęśliwiać innej dla własnej wygody!
- A jest w ogóle szczęśliwa? Przecież facet jest z nią DLA WŁASNEJ WYGODY, jak sama to zgrabnie określasz. Wiesz, o co mi chodzi. Nie powinna być z kimś, kto będzie ją kochał, jak należy? – wyłożyła poruszona, po czym dodała: - rany, to faktycznie brzmi, jak z jakiegoś romansidła… w co ty się wplątałaś?
- Dobra, koniec tematu! Rozejdą się, to rozejdą, ale przynajmniej nie przeze mnie! Nie będę miała kolejnej ofiary na karku – prychnęła, wkładając na ramię torebkę.
- Ale nie idź jeszcze. Możemy zmienić temat, jak ten cię tak drażni – jęknęła „młoda”.
- Nie, i tak muszę już iść. Wracaj lepiej do męża i ustalcie tą waszą kwestię imienia dla dziecka – uśmiechnęła się lekko i cmoknąwszy ją na pożegnanie w policzek, wyszła do przedpokoju. Gospodyni zachmurzyła się, kręcąc głową na boki. Bynajmniej nie dlatego, iż temat tego, jak będzie się zwać ich pociecha, był punktem zapalnym. Martwiło ją raczej to, co działo się ze starszą siostrą.
    Dlatego wieczorem, gdy jak zwykle leżeli na łóżku, oglądając jakiś film, postanowiła omówić ową kwestię z mężem. Ona oczywiście widziała to tak: jeśli Kaari i Jyrki mieli się ku sobie, to powinni po prostu ze sobą porozmawiać i zejść się na nowo. Aleksi miał jednak odmienne zdanie.
- To nie jest takie proste, tutaj chodzi o honor – odrzekł po wysłuchaniu wszystkiego.
- Czyli przez durny honor lepiej być nieszczęśliwym, tak? – skrzywiła się.
- A skąd wiesz, że mu źle? Gdyby tak było, już dawno rozszedłby się z tą swoją.
- Może nie, ale wolałby Kaari – mruknęła zgaszona.
- Mnie tam nic o tym nie mówił – ziewnął przeciągle.
- Może się wstydzi?
- Zapewniam cię, że nie. Zresztą nie wszystko, czego chcemy, jest dla nas dobre. Zostaw to w spokoju, będzie, jak będzie – popatrzył znacząco.
- A skąd wiesz, że chciałabym coś zrobić? – wystawiła język, toteż ją przedrzeźnił – w naszej sprawie Kaari nam pomogła, więc chciałabym zrobić też coś dla niej – wymruczała, gładząc się po brzuchu.
- Niby kiedy? Jakoś sobie nie przypominam – protestował uparcie.
- Wtedy, kiedy nie potrafiliśmy się dogadać. No wiesz, zanim zostaliśmy parą. Rozmawiała przecież z tobą.
- No tak, i co? Co to niby dało? I tak musieliśmy załatwić to między sobą. Jak byłem w kiciu, to jakoś sobie nie przypominam, żeby cokolwiek robiła.
- Czemu ty jesteś taki uparty? – pisnęła, siadając na łóżku.
- Bo jestem facetem i wiem, co myśli Jyrki. Nie byłaś na mnie wściekła, jak ubzdurałaś sobie, że cię rzekomo zdradzam? Przyjęłabyś mnie z otwartymi ramionami, jakbym potwierdził, ale jednocześnie powiedział, że bardzo żałuję i chcę do ciebie wrócić? Co?
    Na tak „ciężki” argument musiała oczywiście odpowiedzieć, iż nie – No to widzisz – ciągnął więc – Kaari nie ma niczego na swoje usprawiedliwienie, bo robiła wszystko z premedytacją. Jaką on może mieć gwarancję, że się jej znowu nie odwidzi? Może tak się jej tylko wydaje, bo zobaczyła, że facet żyje bez niej i dobrze sobie radzi? Potrafiłabyś mi wybaczyć, jakbym ja cię tak wyrolował? Niestety, ale wyrzuconych śmieci nie przynosi się z powrotem do domu.
- Ale ty mnie wybaczyłeś – mruknęła, uporczywie wbijając wzrok w prześcieradło.
- Tak, przerabialiśmy to milion razy – wywrócił oczami – ale ty uwierzyłaś w jakieś chore bajki, no i miałem twoją wzajemność. Nie udawałaś tak, jak ona. Dlatego, naprawdę, daj sobie z tym spokój – wziął ją za dłoń i zacisnął w swojej.
- Jak mam tak spokojnie patrzeć, jak moja siostra puszcza bokiem własne szczęście? – skrzywiła się.
- Spotka innego – wzruszył ramionami – no wybacz, Kaari jest naprawdę fajna, ale jeśli o facetów chodzi, to ciężki kaliber. Ja bym takiej nie chciał spotkać na swojej drodze. Dobrze zresztą wiesz, co o takich myślę po tej historii z Juuli – dodał, widząc jej minę.
- To za to masz mnie… - odparła, wracając na swoje miejsce, po czym przytuliła się doń.
- Bywasz wkurzająca, fakt, ale przynajmniej wiesz, czego chcesz, jeśli o faceta chodzi – zaśmiał się.
- Jesteś w końcu moim mężem, nie? – posłała mu przedrzeźniającą minę – to w takim razie… może pogadamy o tych imionach, co? – dodała zaczepnie.
- O nie! Dość mam na dzisiaj trudnych rozmów! – zaprotestował prędko, na co wybuchła śmiechem, gdyż właśnie takiej reakcji się spodziewała.

***

    Tego dnia w pracy, podczas przerwy, Kaisa uparła się, by Kaari poszła z nią do bufetu. Od jakiegoś czasu ta druga znowu unikała owego miejsca, choć przed tym „nieszczęsnym” weselem bez oporów spędzała tam wolny czas. Młodsza koleżanka robiła to chyba podświadomie: chciała przekonać się, czy aby przypadkiem nie ma racji i panna Venerinen znowu unika jej chłopaka. Jeśli tak, to w istocie coś musiało zajść pomiędzy nią, a Jyrkim.
- Wzięłam coś z domu, a i tak nie jestem głodna – protestowała uparcie.
- Dlaczego znowu nie chcesz chodzić do bufetu? – dopytywała Kaisa.
- Arvo też tam jada – mruknęła na odczepnego.
- I co z tego? Jest dorosły, na pewno zrozumiał, że musieliście się rozejść. Nie zabije cię przecież. No nie bądź taka, chodź – pociągnęła ją za ramię.
- Ale do czego ci niby jestem potrzebna? I tak idziesz głównie dla Jyrkiego.
- Chcę zjeść obiad z przyjaciółką, jak dawniej – popatrzyła wymownie, na co Kaari wywróciła oczami. Nie lubiła, gdy tak ją nazywała, bo dzięki temu czuła się jeszcze gorzej.  
- Ale ja nie chcę spotkać byłego – burknęła oschle. I bynajmniej nie miała tutaj na myśli wdowca, choć „młoda” oczywiście sądziła inaczej.
- A co się takiego niby stanie, rany? – poirytowała się – chyba, że chodzi o Jyrkiego, co? – przeszyła ją pytającym spojrzeniem. Niestety, lecz wreszcie nadszedł ten moment, gdy musiała rozwiać swe wątpliwości, czy tego chciała, czy nie.
    Serce w piersi panny Venerinen natychmiast zamarło. Przyznał się jej?
- Co on ma niby do tego? – parsknęła nerwowym śmiechem.
- Zrobił coś nie tak podczas tego głupiego wesela? Powiedział ci coś?
- Nie… no co ty? – bąknęła zmieszana.
- No nie wiem, jakoś dziwnie się zachowujesz – zmarszczyła podejrzliwie brwi – lepiej bądź ze mną szczera, przecież nie będę zła na ciebie, tylko na niego – dodała z naciskiem.
- Ciśniesz mnie, to się denerwuję! No tańczyliśmy, a potem przyszłaś ty, nie? Tylko tyle. Potem się uchlał i nawet już z nim nie gadałam – skłamała, choć byłby to doskonały pretekst do tego, by skłócić byłego z jego dziewczyną. Nie była jednak z tych, co to mącą na swoją korzyść. A nuż nie chciał, by Kaisa go zostawiła? W takim wypadku tylko uczyniłaby z niego swojego wroga, miast coś ugrać dla siebie.
- Dobra, powiedzmy, że ci wierzę – rozmówczyni przyjęła zamkniętą postawę – ale musisz mi to udowodnić. Chodź ze mną do tego głupiego bufetu, bo tylko wtedy się uspokoję.
    Kaari warknęła w duchu. Ależ ona była dzisiaj nieznośna! Po co stawiać jakieś dziwne warunki? Ale dobra, niech jej będzie, jeśli to ma ją uszczęśliwić.
    Nie miała pojęcia, że Kaisa miała w tym swój cel: poobserwuje ową parę i w ten sposób przekona się na własne oczy, czy aby „przyjaciółka” jej nie okłamuje? To znaczy, z jej strony nie podejrzewała niczego nagannego – obawiała się raczej, iż to jej chłopak ma ciągi do panny Venerinen. Może w jakiś sposób przypominała mu tą jego byłą? Bo w końcu jeszcze o niej nie zapomniał, skoro wspominał po weselu. Mógł sobie mówić, co chciał, ona i tak wiedziała swoje!
    Idąc do bufetu, Kaari czuła się bardzo niezręcznie – Jyrki z pewnością odbierze ją, jako „krętaczkę bez skrupułów”, która nadal bezczelnie się koło nich kręci, „wodzi go na pokuszenie”, choć dobrze wie, co on do niej czuje. To tak, jakby nadal się nim bawiła – bo tak postrzegał ich związek on, choć ona by tak tego nie nazwała. O ile tak choremu układowi można było w ogóle nadać jakieś miano.
    Przekraczając próg, objęła się rękoma i wbiła wzrok w posadzkę, niczym winny, który bardzo wstydzi się popełnionego czynu. Muzyka nie było na sali. Kaisa zajęła jeden ze stolików i zapytała, co zamawia. Potrząsnęła nerwowo głową, gdyż napięcie, oraz towarzyszące mu zakłopotanie, skutecznie odbierały apetyt.
- Wyluzuj, Arvo tutaj nie ma – uspokoiła towarzyszka.
- Ale jeszcze może przyjść – odchrząknęła, nerwowo rozglądając się dookoła.
    Kaisa wzruszyła ramionami i odeszła do lady, by złożyć zamówienie. W tym momencie z zaplecza wyszedł Jyrki, z miotłą w ręku. Zauważywszy go, panna Venerinen od razu utkwiła wzrok w jednym z gości stołówki. Koleżanka tymczasem już machała do niego, toteż kiwnął głową i ot tak zabrał się do zamiatania. Kaari zaczęła wpatrywać się w wyświetlacz telefonu, gdyż zabrała go ze sobą. Wszystko, byleby tylko nie patrzeć na byłego, no i uspokoić galopujące serce. Zażenowanie nie dawało jej spokoju. Mimo wszystko chciała, by miał o niej jak najlepsze zdanie (o ile to było jeszcze w ogóle możliwe).
    Kaisa specjalnie odwlekała powrót do stolika, by z dalszej perspektywy poobserwować parę znajomych. Póki co, nie było się do czego przyczepić: nawet na siebie nie patrzyli. Ale może to był właśnie powód do niepokoju…?
    Po pewnym czasie panna Venerinen poczuła obok siebie obecność byłego. Zaraz też dobiegło ją nieśmiałe „Cześć”. Uniosła więc wzrok znad komórki, mierząc go równie niepewnie.
- Kaisa mnie zmusiła, żebym tu z nią przyszła – rzuciła pokornie, jakby wręcz domagał się od niej jakichś wyjaśnień.
- Chodź, gdzie chcesz, co mnie do tego? To miejsce publiczne – wzruszył ramionami.
- Wiem, jak to wygląda… ale ja naprawdę nie chcę wchodzić ci w drogę – wymsknęło się jej.
- To znaczy? – zdziwił się, na co rozmówczyni już otwierała usta, lecz odpowiedzi się nie doczekał, gdyż wróciła do nich Kaisa, z talerzem w ręku. Niby rozmawiali, więc chyba wszystko między nimi było w porządku?
- Rozruszałeś ją trochę? Nie chciała przyjść, bo bała się, że Arvo tutaj będzie – zagaiła z uśmiechem.
- No tak – mruknął, mierząc niepewnie byłą, bowiem domyślał się, że chodziło jej o kogoś innego – jeśli rozstaliście się w pokoju, to w czym problem? – dodał od niechcenia, tym samym wbijając jej szpilkę, gdyż w ten sposób niejako nawiązał do ich „głośnego” zerwania.
- Tak, czy inaczej, jest mi niezręcznie – odparła, rzucając nań kątem oka.
- Kiedy pójdziemy gdzieś potańczyć? Zauważyłam, że razem łapiecie chemię w tańcu – ukąsiła Kaisa, na co byli gotowi zakrztusić się własną śliną – no nie patrzcie tak, przecież żartuję – zaśmiała się.
- Wracam do roboty – burknął, odchodząc kawałek dalej. Kaari prychnęła w duchu, gdyż także chętnie by uciekła.
- Jesteś o to zła? – zagaiła zamiast tego.
- Nie, skąd? – machnęła ręką, choć ciężko było powiedzieć, czy aby się tylko nie maskuje – to był taki żarcik. Jesteście strasznie sztywni, rany! Ale taka rozrywka by się serio przydała, zwłaszcza tobie. Może poznałabyś kogoś?
- Na razie jest na to za wcześnie. Co dopiero zerwałam z jednym, a nie odkochuję się na pstryknięcie palcami – zauważyła z niechęcią.
- To kochasz się w kimś? – zaciekawiła się zaskoczona koleżanka. Wszak, „kumpela” zarzekała się, że nic nie czuje do wdowca, a teraz nagle zakochana?
- Nie, tak mi się tylko powiedziało. Jedz, bo nie zdążysz przed końcem przerwy – ucięła, wracając do wpatrywania się w wyświetlacz, byle tylko towarzyszka jej więcej nie „maglowała”. Tak, znajomość z nią mogła śmiało zaliczyć do kary, jaką otrzymała za to, że zabawiła się uczuciami muzyka. Toż to była istna tortura.
    Kaisa wpatrywała się weń przez chwilę, po czym zabrała się za jedzenie. Mimo wszystko odnosiła dziwne wrażenie, że Kaari i Jyrki spinają się w swoim towarzystwie. Było tak na początku, potem zdawało się zaniknąć, a teraz jakby wróciło… Zabawa u Anette zdecydowanie musiała na tym zaważyć. Może przez ten ich taniec? Ale przecież naprawdę się nie gniewa! Z czasem na pewno im przejdzie, więc nie powinna się przejmować.

nutty25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 5310 słów i 29249 znaków.

4 komentarze

 
  • Wiktor

    Witaj. Każdy mówi że to Karii jest ta zła. A Jyrki jak się zachowuje. Jak dziewica i chciała by i się boi. Raz ją znowu chce innym razem ją unika. To w końcu niech się określi. Jak mu na niej nie zależy to niech kopnie w tyłek a nie jak zauważył że jej na nim zależy to ją zwodzi. Pozdrawiam Wiktor

    29 sty 2017

  • nutty25

    @Wiktor heh, stworzyłam dosyć skomplikowaną relację, bo on od początku ją chciał, ale ona jego nie, więc teraz on uważa, że jest tylko zazdrosna, a nie myśli o nim na serio i duma nie pozwala mu na powrót do niej. do tego jest Kaisa, której szkoda mu wyrolować. wszyscy wrzucają tylko na nią, bo mają zawężone pole widzenia i ona sama się do tego przyznaje ;)

    29 sty 2017

  • Lil

    Świetne

    28 sty 2017

  • anonim1234

    Świetne ;) kiedy następna część? ;)

    28 sty 2017

  • nutty25

    @anonim1234 jak napiszę na tyle, a ciężko mi powiedzieć na kiedy się wyrobię - pomysł mam, zależy od weny, chęci, no i czasu ;)

    28 sty 2017

  • Beno1

    jak zwykle świetne  :rotfl:

    28 sty 2017